Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] To niedorzeczność, czyli Severus i Zaświaty. (4/6)

Dodane przez Malaga dnia 10-12-2008 21:46
#7

Ano witam, witam. Wracam z moim Severuskiem. Jest to co prawda 1/2 drugiego rozdziału, bo cały był za długi i stwierdziłam, że nikomu nie będzie się chciało tego czytać (ach, to doświadczenie ;d) Zapraszam na znacznie ciekawszą i (chyba) weselszą część. Niech Wen będzie z Wami.


CZĘŚĆ DRUGA Severus i Sala Przydziału.


Było to dosyć dziwne - poprzedni pokój był kompletnie biały, biel aż raziła w oczy, a ten, w którym Snape znalazł się teraz, był kompletnie ciemny - wokół nie było nic widać. Gdy drzwi zamknęły się całkowicie, nie było nawet szparki pod nimi, przez którą mógłby wlatywać strumyczek światła.
- Co do...?!
Próbował znaleźć znowu drzwi, otworzyć je i wyjść. Wymachiwał rękami w ciemności, mając nadzieję, że zaraz wyczuje pod palcami drewno, a kiedy przesunie dłoń trochę w dół, dotknie zimnego mosiądzu, naciśnie na klamkę i wydostanie się z tej cholernej ciemności. Jednak jego ręce nie natknęły się na nic. Zrobił krok w stronę miejsca, gdzie powinna być ściana - i nic. Drzwi zniknęły. Ściana zniknęła. Światło zniknęło.
- Witaj, przybyszu - usłyszał ten sam męski głos, który zawołał go do tego pomieszczenia. - Wiesz, gdzie jesteś?
- Och, daj spokój, oni się nigdy na to nie nabierają... - Severus usłyszał drugi głos, też znajomy. Snape zmarszczył brwi.
- Zamknij się, Łosiu... - Tym razem głos nie był już taki niski i tajemniczy.
- Po prostu robisz się nudny, zawsze ta ciemność, głęboki głos... To już nie jest zabawne. Zapalę światło.
Severus usłyszał czyjeś kroki, a potem oślepiło go przerażająco białe światło.
W pierwszej chwili musiał zamknąć oczy, bo zrobiło się niezwykle jasno. Następnie powoli, powoli otworzył najpierw jedno oko, a potem szybko je zamknął.
To nie może być prawda.
Nie.
- Witaj, Smarkerusie.
Severus odetchnął głęboko, po czym otworzył oczy. Przed nim stał Syriusz Black.
- Co ty tu robisz, Black? - wycedził Snape przez mocno zaciśnięte zęby.
- Pracuję.
Severus uniósł lewą brew, przyglądając się "koledze" ze szkolnych lat. Ubrany był w śnieżnobiałą, długą do kostek, zwiewną szatę (Czy ona przypadkiem nie prześwituje? - pomyślał Severus), a nad głową powoli opadała i podnosiła się złota aureola. Zaraz, zaraz... Złota aureola?
- Syriusz, skrzydełko ci się zawinęło - usłyszał drugi głos, a potem zobaczył jego właściciela.
To naprawdę nie może być prawda.
- Witaj, Smarkerusie.
Szczerzył się do niego James Potter. Ubrany był identycznie, jak jego przyjaciel.
- Mówiłeś coś o moich skrzydłach? - mruknął Black, sięgając ręką za plecy. Po chwili złapał coś pierzastego i śnieżnobiałego, puścił i ukazał swoje anielskie skrzydła w całej okazałości. Zaraz, zaraz... Anielskie skrzydła?
- Strasznie tandetne te skrzydła, co nam dali... Ciągle się zawijają. Jak tylko dostanę premię, to sobie sprawię nowe - poinformował kumpla Potter.
Severus patrzył to na niego, to na Blacka. Syriusz mocował się właśnie z drugim skrzydłem, a James strzepywał sobie pyłki z ramion. Snape zamrugał i uszczypnął się. Nic się nie zmieniło. Nie obudził się z koszmarnego snu, więc snem to być nie powinno...
Rozejrzał się po pomieszczeniu. Było kompletnie biało. Całkowicie biało. Białe podłogi i białe ściany... Nie, ścian chyba nie było. Po prostu było biało, mlecznobiało. Za Potterem i Blackiem stało białe biurko, zawalone papierami. Jedyne, co było nie-białe w tym pomieszczeniu, był Severus, a raczej jego szata.
- No, to co, przechodzimy do biurokracji?
Snape otwierał i zamykał usta. Bardzo chciał się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi, czemu znalazł się w tej głupiej poczekalni, dlaczego jest teraz tutaj, czemu widzi ludzi, którzy przecież nie żyją... Ale nie wiedział, od czego zacząć.
- Ach, więc zacznijmy - mruknął Black i usiadł za biurkiem. Na krześle obok usadowił się Potter. - A więc...
- A więc, nie zaczynamy zdania od "a więc". Poza tym, to moja kolej. - Okularnik spojrzał pytająco na kolegę, a gdy ten tylko westchnął i pokręcił głową, kontynuował: - Przejrzyjmy twoje akta, Smarkerusie. Chociaż to teoretycznie niepotrzebne, śledziłem cię od swojej śmierci... Narozrabiałeś, nie ma co.
- Taa... - mruknął Black. - "Dręczenie uczniów"... I nie tylko uczniów!
- Zadawanie się z ciemnymi typami... No, no, no...
- "Przystanie do Śmierciożerców"! No, nie wierzę...
- Za służenie Voldemortowi nie dostaje się łagodnych wyroków.
- Patrz! "Szpiegowanie Albusa Dumbledore`a dla Czarnego Pana"...
- ...Albusa Dumbledore`a, który wiedział o tym, że jest przez niego szpiegowany, wiedział też, że te informacje płyną do Voldemorta...
- No, no, no. Jakie to... skomplikowane.
- Zdrada! Patrz, nawet to wytłuszczyli. "Zdrada Lily i Jamesa Potterów. Informacja o przepowiedni przekazana Czarnemu Panu"... Ciekawe. Wiedziałeś o tym? - Black spojrzał na kolegę niewinnym wzrokiem.
- No, coś tam słyszałem... O, zobacz to! "Zamordowanie Albusa Dumbledore`a"!
- Nieźle, nieźle, a to jeszcze nie wszystko. Trochę to potrwa - zakończył Black.
- Taak... Ale, patrz: okoliczności łagodzące - mruknął James. - "Szczera skrucha", "narażanie życia w celu naprawienia błędów", "ciężkie dzieciństwo"... I w końcu - "Śmierć w imieniu Dobra". To też niezły nabytek...
- To ja... umarłem?
Severus wreszcie był w stanie wydusić słowo. Był przerażony, zdziwiony i zirytowany tym, co usłyszał. O czym oni mówią? Jakie akta? Jakie okoliczności łagodzące? ŚMIERĆ W IMIENIU DOBRA?
To sen. Tak, to musi być sen. To jest niemożliwe. Snape nie pamiętał, by umierał. Pamięta tylko, że po prostu znalazł się w ciemnym korytarzu, na końcu którego było światełko.

- Idź za światłem - usłyszał Severus i, nie zastanawiając się w ogóle, podszedł do jedynego źródła światła w owym korytarzu. Okazał się to stary, pomarszczony na twarzy człowiek, trzymający lampę. - Witaj, jestem Uzdrowicielem Dusz. Moim jakże trudnym zadaniem jest przeprowadzenie cię przez ten korytarz i otwarcie drzwi - mruknął znudzonym głosem. - Od Wielkiego Potopu jest problem z prądem - wyjaśnił, widząc pytające spojrzenie Severusa. - Mają kłopot z instalacją elektryczności, więc nie ma światła. I męczę się z tą lampą, odkąd dostałem tą posadę. Ciężka, oj ciężka dola... Ale, co ja ci będę biadolić... Proszę - I zanim Snape zdążył zadać jakiekolwiek pytanie, staruszek otworzył jakieś drzwi i wepchnął Severusa do pomieszczenia, które okazało się poczekalnią. I tak się znalazł w tym dziwnym miejscu, nie wiedząc, dlaczego, ani po co.

- Tak, umarłeś, to chyba oczywiste - powiedział James, unosząc brwi. - Zaraz, zaraz... Jesteś tu taki szmat czasu, i nie domyśliłeś się, że umarłeś?
- Ale... Ale ja nic nie pamiętam - mruknął Severus, czując się strasznie głupio. To niedorzeczność, pomyślał.
- No, możliwe, że na razie nie, tak czasem bywa. Zaraz sobie wszystko przypomnisz. Ale Drobius chyba poinformował cię o twojej śmierci, nie? Powinien - Black zmarszczył brwi.
- Przecież wiesz, że strasznie narzekał na tą pracę... Może po prostu zapomniał, też miałbym już tego wszystkiego dość, gdybym musiał przez cztery tysiące lat stać z lampą i wpuszczać ludzi do Poczekalni. - Potter wzruszył ramionami. - No, ale, skoro staruszek ci nie powiedział, to zrobimy to my. Tak, umarłeś, Smarkerusie. Długo się trzymałeś na tym świecie, jak na zakłamanego Śmierciożercę. - James Potter wykrzywił wargi w sposób, którego nie powstydził się sam Mistrz Eliksirów.
- Ale nie martw się, twój los wcale nie musi być aż taki zasmarkany, jak byśmy chcieli - dodał Black. - Myślę, że Lily się za tobą wstawi...
- I Dumbledore - mruknął Potter, zerkając na akta jeszcze raz. - Masz spore szanse, stary Dumb to ważna osobistość. Poza tym, umarłeś w słusznej sprawie.
Severus zamrugał. Miał wrażenie, jakby coś kołatało się o wnętrze jego głowy. Potem, nie wiedział, czemu, ale jego ręka powędrowała do karku. Poczuł pod palcami dwie dziury, olbrzymie dziury, jednak nic go nie bolało. A potem, oczami wyobraźni, zobaczył wielkiego węża...
Nagini.


___

tak więc, zapraszam do komentowania i krytykowania ;d