Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Mary Sue w Hogwarcie III (MS/cały Hogwart)

Dodane przez Vampirzyca dnia 23-01-2009 21:19
#16

Stało się.
Jestem niesystematyczna.
I zostałam zmuszona do nowego rozdziału.




Zbliżała się do niego... Przyjemny zapach perfum zawładnął jego zmysłami... Jeszcze bliżej... Położyła mu palec na ustach...
- Haaarry...? Harry...! - do rzeczywistości przywołał go zniecierpliwiony głos Hermiony. - Ty mnie w ogóle nie słuchasz. Nic ci już nie będę tłumaczyć, nie ma po co strzępić języka.
- Nie! Błagam, powiedz...! - zajęczał rozpaczliwie chłopak, rozgarniając leżące na stole notatki.
Panna Granger skrzyżowała ręce na piersi i obrzuciła go wyniosłym spojrzeniem, w którym czaiło się politowanie.
- A mówiłam - uważaj na historii magii. Ale nie, on nie musi! - warknęła, zatrzaskując mu książkę przed nosem. - Ma swoją idiotyczną przyjaciółkę, która będzie się z nim męczyć, aby nie zawalił roku i nie zniszczył sobie życia! Dlaczego ja się tak tobą martwię?!
- Nie wiem - wyznał Harry, poprawiając poduszkę za plecami Hermiony. - Usiądź sobie wygodnie...
- Nie bierz mnie pod włos! - wykrzyknęła dziewczyna, wyma****ąc histerycznie rękoma.
- Tylko ty jesteś taka mądra! - zaczął Potter, odsuwając się lekko.
- Idź do tej swojej Marysi, czy jak jej było!
- Ona nazywa się Mary. Cudne imię, prawda? - nagle zmienił temat chłopak.
- Nie, nieprawda. Jak dla owcy.


Ginny Weasley przechadzała się korytarzem, kręcąc uwodzicielsko biodrami. Przeszła przed Deanem, który nawet się za nią nie obejrzał. Wyminęła Malfoya, który ją zignorował. Ale i tak to nie oni się liczyli. Zbliżyła się do Złotego Chłopca Gryffindoru i zatrzepotała rzęsami.
- Eeee... Cześć - odparł Harry, drapiąc się po głowie.
- Cześć - prychnęła zirytowana i wcale nie uwodzicielskim krokiem podążyła w stronę Pokoju Wspólnego.
- No co? - warknął Potter, widząc pobłażliwe spojrzenie Hermiony.
- Nic, Harry, nic takiego - rzuciła sarkastycznie i zbiegła po schodach.
- Ron, co ja robię nie tak? - jęknął brunet.
- Nic, te dziewczyny są jakieś... inne. Nie przejmuj się, stary.


Draco Malfoy wpadł do dormitorium siódmoklasistów z histerycznym wrzaskiem na ustach. Skoczył na łóżko i wpełzł pod kołdrę.
Zabini wymienił z Nottem przerażone spojrzenia.
- Coś się stało? - zadudnił Crabbe.
- Mamy komuś wlać, Draco? - zawtórował mu Goyle.
- Zrobiła to! - jęknął blondyn, wynurzając się spod poduszek. - Rozczochrałem się? - dodał z niepokojem widząc zszokowane spojrzenia kolegów. - Zresztą nieważne, to co się stało, sprawia, że całe moje doczesne życie legło w gruzach!
Blaise przełknął ślinę.
- Uderzyłeś się w głowę - stwierdził cicho.
- Nie. Pocałowała mnie.
Dormitorium zatrzęsło się od śmiechu Notta i Zabiniego.
- Ona?! - wydusił Teodor, lekko fioletowy na twarzy.
- Aaaa... Duszę się...! - wycharczał Blaise spod łóżka.
- Nie łapię tego, chłopaki - oświadczył Goyle. Na jego czole pojawiła się zmarszczka świadcząca o wysiłku intelektualnym.
- Bo ty jesteś myślący inaczej - skrzywił się Draco, wyszarpując różdżkę z kieszeni. - Nie śmiejcie się! Pocałowała mnie! Zaskoczyła! Nie wiedziałem, co robić! Stałem i uśmiechałem się głupio, jak ostatni idiota! A ona mnie pocałowała! I powiedziała, że jestem zabawny! A ja nie byłem ani trochę zabawny! Tylko sterczałem i się gapiłem! Skompromitowałem się!
- Miałeś problem z palnięciem jakiejś mówki? - zaśmiał się Nott. - Tak działa na ciebie niewinny buziaczek?
- Tak, od razu - zadrwił blondyn, wywracając oczyma. - Za... Blaise? Gdzie... Nie! Wracaj! - wrzasnął w kierunku zamykających się drzwi.
- Powodzenia! - zawołał radośnie Teodor, uchylając się przed oszołamiaczem.
Tępą twarz Goyla rozjaśnił uśmiech.
- Zrozumiałem!



Ron Weasley szedł właśnie na eliksiry, w głębi duszy czując, że będzie to ostatnia godzina jego życia. Nie napisał wypracowania. Zginie marnie.
Nagle poczuł, że ktoś ciągnie go za rękaw. Obejrzał się i zobaczył swoją siostrę. Wyglądała zadziwiająco radośnie.
- Wiesz, co się stało? - zapiała gromko.
- Nie przejmuj się Harrym i jego sową. Bardzo się kochają, naprawdę - zapewnił ją chłopak
- Eeee... Że niby...?
Ron zaczerwienił się lekko.
- Och... Nic ci nie mówiłem. Nic nie wiesz. To o czym chciałaś mi powiedzieć? - rzucił szybko.
Ginny nabrała powietrza.
- Malfoy chodzi ze Mary! - szepnęła złośliwie.
- Co? - zmarszczył brwi chłopak.
- No, trzymają się za rączki i takie tam. Pozostawiam twojej fantazji pole do popisu.
- Jesteś obrzydliwa. Kto ci o tym powiedział?
Ginny ruszyła korytarzem, pociągając brata za sobą.
- Parvati, której powiedział Dean, któremu doniósł Seamus, który usłyszał to od Zabiniego, któremu powiedział to sam Malfoy! - wyrecytowała z wypiekami na twarzy. - Zabini jest obecnie najbardziej wiarygodnym źródłem informacji! Zaufaj mi, Ron, wiem co mówię.
- Wierzę ci, ale... - zaczął rudy.
- Och, przestań! Daj mi skończyć! Harry będzie miał zabawę z Malfoya...! Może mu dogryzać, może mu dokuczać, może go wnerwiać! I to kiedy tylko chce... Ale ja mu o tym powiem, dobrze? - zaniepokoiła się nagle Ginny.
- Yyy... Jeśli tak ci zależy... - mruknął Ron.
- Uśmiechnij się! Dzisiaj piękny dzień! - zawołała dziewczyna i wślizgnęła się do klasy transmutacji.
- Taa... Piękny. Piękny na śmierć - oświadczył Weasley i podążył ku lochom.


Pod klasą stało już większość uczniów. Malfoy najwyraźniej usiłował schować się za Crabbem; wychodziło mu już to całkiem nieźle, żeby nie powiedzieć idealnie. Biorąc pod uwagę gabaryty Vincenta nie była to trudna sztuka. Malfoy nie wziął pod uwagę jednak jednej małej rzeczy. Jedzenia.
Dean wyjął z torby czekoladkę. Niewinną, owiniętą zielonym papierkiem czekoladkę. W oczach Crabba zabłysł głód. Gryfon odwinął powoli folię, a słodkawy zapach buchnął dokoła. Ślizgonowi zaczęła niebezpiecznie drgać powieka. Wtedy Thomas odgryzł róg batonika. I nastał koniec.
- Vincent, co ty wyprawiasz? - syknął Draco, gdy jego goryl wyrwał czekoladkę brunetowi i wgryzł się w nią z namaszczeniem. - Wracaj tu, bo...
- Dzień dobry, młodzieży - cichy głos Snaper17;a rozległ się gdzieś niedaleko jego ucha.
Malfoy wrzasnął i odskoczył w bok.
Severus obrzucił ucznia zaskoczonym spojrzeniem i otworzył krótkim machnięciem różdżki drzwi.
Klasa wtoczyła się do środka i zajęła miejsca.
- Dzisiaj zajmiemy się... Amortencją - mruknął Snape, wpatrując się dziwnie w Dracona. Blondyn przełknął ślinę. - Ten eliksir powoduje silne odurzenie, sztuczną miłość, oszołomienie, nawet szaleństwo...


- Draco? - szepnęła Mary namiętnie, pochylając się nad chłopakiem.
- T-tak? - wydukał Malfoy, odsuwając się lekko.
Dziewczyna złożyła usta w dzióbek i zbliżyła się jeszcze bardziej.
- Nie! - wrzasnął blondyn, wyrywając się z objęć. - Nie zamącisz mi w głowie, piękna poczwaro!

Edytowane przez Vampirzyca dnia 23-01-2009 21:21