Nora
Dodane przez Tom_Riddle dnia 21 September 2010 12:30
Droga upłynęła mi pod znakiem podziwiania krajobrazu i bogactwa natury hrabstwa Devon. Mijałem łąki, na których pasły się owce, a po chwili pejzaż zmieniał się na sady jabłkowe (podobno to tutaj robi się najlepsze jabłeczniki w całej Anglii).
Wszechogarniające piękno regionu tak mnie zaabsorbowało, że nawet nie zauważyłem, kiedy przejeżdżaliśmy przez małą wioskę Ottery St. Catchpole, leżącą nad rzeczką Ottery. Już coraz bliżej...
W końcu, gdzieniegdzie pomiędzy konarami drzew, ujrzałem fragmenty tak długo wyczekiwanego budynku: kamienna konstrukcja przywodziła na myśl stary chlew, do którego dobudowano kilka pięter w taki sposób, że przed zawaleniem musiały chronić budowlę specjalne czary. Czerwony dach wyposażony był w cztery albo pięć kominów. W oddali zauważyłem małą szopę, gdzie według opowieści pan Weasley gromadził różne wynalazki mugoli.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos szofera: "Jesteśmy na miejscu!".



Czym prędzej wysiadłem z samochodu i ruszyłem w kierunku drzwi wejściowych, uważając, by nie nadepnąć na jakiegoś wałęsającego się kurczaka. Leżące bezładnie na ziemi stare kociołki i kalosze tylko dodawały uroku temu niezwykłemu miejscu, podobnie jak koślawa tabliczka z napisem "NORA".
Zapukałem do drzwi, a po chwili ukazała się w nich niska postać dość pulchnej kobiety.
- Ach, to ty kochaneczku! Chodź za mną, oprowadzę cię. Artur mnie uprzedził, że nas odwiedzisz.
Wszedłem za panią Weasley do korytarza, a już po chwili znaleźliśmy się w małej, zagraconej kuchni. Jej centralny punkt stanowił spory, wyszorowany, drewniany stół, otoczony ośmioma krzesłami. Naprzeciwko niego stał kamienny kominek, na którym ustawione były książki pani Weasley ("Czary przy pieczeniu", "Zaczaruj swój ser", "Uczta w jedną minutę" - niezbędne dla każdej czarującej gospodyni, a także dzieła Gilderoya Lockharta) oraz gadające lusterko. Powyżej, na ścianie, wisiał zegarek z jedną tylko wskazówką, na tarczy zaś widniały różne napisy typu: "jesteś już spóźniona" lub "czas nakarmić kurczaki". Większość posiłków Molly przygotowuje z użyciem czarów, co wcale nie przeszkadza jej mieć w wyposażeniu kuchenki podobnej do tych z mugolskich domów oraz blatu, na którym kroi produkty. Drżącym z emocji głosem pani Weasley wspominała pierwszą wizytę Harry'ego w tym właśnie pomieszczeniu.


Obok kuchni znajdowała się niewielka komórka, która służyła pani Weasley jako pralnia.

- Oto salon - zasygnalizowała, kiedy weszliśmy do przytulnie wyglądającego pomieszczenia w bliskim sąsiedztwie kuchni. Był bardzo skromnie umeblowany, a najbardziej rzucał się w oczy stary, zapadnięty fotel, zajmowany zwykle przez pana Weasleya.



Po opuszczeniu parteru udaliśmy się krętymi schodami na pierwsze piętro.
Tam najpierw odwiedziliśmy pokój Billa, wystarczająco duży, by pomieścić dwóch dorosłych mężczyzn (tak było w czasie ślubu Williama i Fleur, gdy pan młody musiał dzielić pokój z bratem Charliem), a następnie pokój Ginny: mały, z jednym oknem wychodzącym na sad, pod którym stało drewniane biurko, a obok, prostopadle do niego, łóżko. Na dwóch przeciwległych ścianach wisiały plakaty kapeli Fatalne Jędze i Gwenog Jones, kapitanki jedynej żeńskiej drużyny quidditcha, Harpii z Holyhead. Gdy opuszczaliśmy to pomieszczenie, pani Weasley westchnęła, co brzmiało podobnie do: "Jak one szybko dorastają..."

Na drugim piętrze położony był pokój Percy'ego i bliźniaków, Freda i George'a, z którego już od dłuższego czasu nie dochodziły żadne wybuchy ani jakiekolwiek odgłosy prowadzonych dawniej eksperymentów nad stworzeniem własnej linii zabawnych produktów dla młodych czarodziejów. Wnętrze było skromne: dwa niewielkie fotele, stara szafa i dwa łóżka.

Trzecie piętro zajmowały łazienki, a czwarte główna sypialnia państwa Weasleyów.

Na koniec pani Weasley zawiodła mnie na ostatnie piętro Nory. Stanęliśmy przed drzwiami z plakietką, na której było napisane: "POKÓJ RONALDA". Kobieta uchyliła je i stanęliśmy w średniej wielkości pokoju, który dosłownie tonął w kolorze pomarańczowym - wszystkie ściany poobwieszane były plakatami, przedstawiającymi członków drużyny Armat Chudleya. Nawet narzutę na łóżko zdobił herb tego teamu. Znajdowała się tu stara szafa, fotel i biurko. Po podłodze walały się talie samotasujących się kart i komiksy o przygodach zwariowanego mugola, a na parapecie stało puste akwarium (kiedyś wypełnione żabim skrzekiem). Na honorowym miejscu stały szachy czarodziejów - wielka pasja Ronalda. Czas jakby się tutaj zatrzymał...



W chwilę później coś zaczęło bębnić w rury, sprawiając tym samym straszny raban.
- To znowu ten ghul!
Pani Weasley ruszyła w kierunku klapy w suficie, mruknęła "Descendo", po czym właz otworzył się, a z ciemności wysunęła się drabina. Wchodząc do góry poczułem straszny smród i ze szczerą obawą o zdrowie wychyliłem głowę przez otwór. Niestety niewiele zobaczyłem (tylko jakieś góry gratów...), głównie przez nieprzeniknione ciemności, panujące na strychu i przez załzawione od odoru oczy. Zdawało mi się jednak, że coś się tam poruszało...
- Chodźmy kochaneczku, zanim się tu udusimy!
Ruszyliśmy schodami w dół i po chwili stanęliśmy na parterze.
- Czy mogłabym cię teraz zostawić na momencik? Muszę dokończyć obiad.
Na dźwięk tego słowa głośno zaburczało mi w brzuchu.
- Oczywiście - powiedziałem i poszedłem przed siebie. Nie zdając sobie sprawy, gdzie idę, myślałem o tym domu, który oglądał kawał historii Harry'ego Pottera, jego przyjaciół i bliskich, przez jakiś czas był nawet Kwaterą Główną Zakonu Feniksa.
Z zamyślenia wyrwał mnie dziwny dźwięk. Rozejrzałem się w poszukiwaniu źródła i wtedy zobaczyłem małe gnomy wyglądające ze swych jamek. Znajdowałem się w ogrodzie. Był otoczony płotem i zajmował sporą powierzchnię. Porastały go chwasty, trawa (od dłuższego czasu nie przycinana) oraz wiele dziwnych, nieznanych mi roślin. Uwagę przykuwał też staw pełen żab. Nigdy nie widziałem wspanialszego miejsca!

- Ooobiad - usłyszałem i po chwili znalazłem się w kuchni, ale to, co zobaczyłem, poraziło mnie: przy stole stała Dolores Umbridge w fartuszku w różowe kotki, trzymając ogromny garnek wypełniony złocistą zupą.
- Życzę smacznego - powiedziała bez cienia emocji, odchylając górną wargę.
- NIEE!

I wtedy się obudziłem...