Recenzja książki `Harry Potter and the Deathly Hallows`
Dodane przez Hogsmeade_pl dnia 12 August 2008 02:49
O tej książce będzie się mówiło dużo i długo. I nie jest to subiektywne stwierdzenie, które wyszło spod "pióra" Potteromaniaka, ale niezaprzeczalny fakt, pod którym podpisują się zarówno zdeklarowani fani twórczości J. K. Rowling jak i krytycy literatury na całym świecie. Każda strona "Deathly Hallows" przynosi zaskakujące rozwiązania i nieoczekiwane zwroty akcji. Mimo iż pewne fragmenty książki zostały w jakimś stopniu rozpracowane przez fanów w licznych dyskusjach na długo przed premierą to ogólny efekt powieści wprawił w osłupienie nawet tych najbardziej dociekliwych Potteromaniaków. Rowling we wspaniałym stylu zniweczyła ewentualne powody ataków na Jej osobę, że powiela stereotypy i schematy oraz używa sprawdzonych i znanych od lat szablonów. Można odnieść wrażenie, że ostatni tom opowiadający o losach Harry`ego Pottera wnosi do serii zupełnie nową jakość i świeży oddech, ale nie traci przy tym nawet odrobiny tej magii, która sprawiła, że 10 lat temu w stronę J. K. Rowling zaczął patrzeć cały świat...
Jeśli już jesteśmy przy tym co działo się 10 lat temu to warto sobie przypomnieć, że już wtedy wiele osób zadawało sobie pytanie: jak to się skończy? Na odpowiedź trzeba było czekać aż do 21 lipca 2007 roku. Tak, to dość długo, ale tak jak już wspomniałem: zakończenie spełniło wszystkie stawiane przed nim wymagania. W tym miejscu trzeba jednak napisać o tym co najistotniejsze i co najbardziej rzuca się w oczy podczas lektury powieści. Jeszcze nigdy czytając "Harry`ego Pottera" nie otrzymaliśmy tak olbrzymiej porcji smutku, żalu, strachu, bólu i przygnębienia... I tutaj należy sobie przypomnieć wypowiedź Pani Rowling, w której powiedziała ona, że uśmierciła co najmniej dwóch z najważniejszych bohaterów Jej książek. Powstaje tylko pytanie: która dwójka była Jej zdaniem najistotniejsza bowiem zgonów mamy bardzo wiele, szczególnie wśród bohaterów pozytywnych. Już w czwartym rozdziale ginie ukochana sowa Harry`go, Hedwiga. W kolejnym , wymownie zatytułowanym "Fallen Warrior", ziemski padół opuszcza Alastor "Szalonooki" Moody. Ostatnia strona rozdziału "Malfoy Manor" opisuje ostatnie, ale jakże heroiczne uratowanie życia Harry`ego (i nie tylko) przez Zgredka, którego klatkę piersiową przebija nóż rzucony przez Bellatrix. Kilka stron wcześniej stratę w postaci śmierci Glizdogona ponoszą Śmierciożercy. Największe żniwo śmierć zbiera jednak podczas, można by rzec, epickiej bitwy o Hogwart. Wtedy to bohaterską śmiercią wojowników giną Fred Weasley, Colin Creevey, Remus Lupin i Nimfadora Tonks. Ci ostatni są idealnym łącznikiem fragmentem artykułu, który opisuje to co w "Deathly Hallows" jest przykre, a fragmentem, w którym dla poprawy morale trzeba napisać o miłości i przyjaźni, czyli wartościach będących motywem przewodnim "Harry`ego Pottera". Otóż uczucie łączące wspomnianą dwójkę zaowocowało zawarciem przez nich związku małżeńskiego, a następnie potomkiem, który otrzymał imię Ted, po ojcu Tonks( który nawiasem mówiąc także został zamordowany). Ojcem chrzestnym dziecka został nie kto inny jak Harry Potter.
Cały jeden rozdział poświęcony był uroczystości zaślubin i weselu Fleur Delacour i Billa Weasleya, które (wesele) mimo iż zostało brutalnie przerwane to należy do wąskiego grona tych wywołujących pozytywne emocje scen. Znów mamy okazję spotkać Wiktora Kruma, który znalazł się na liście zaproszonych gości, a także poznać zakręconego Xenophiliusa Lovegooda, ojca Luny. Na weselu mimo zaproszenia nie pojawia się Percy, ale tuż przed bitwą o Hogwart powraca on skruszony do rodziny i szczerze przeprasza za swoje zachowanie.
A co jeśli chodzi o uczucia trójki głównych bohaterów? Z epilogu zawierającego scenę dziejącą się 19 lat po centralnych wydarzeniach z książki, dowiadujemy się, że Ron i Hermiona tworzą razem szczęśliwy związek, który zaowocował dwójką dzieci. Rodzicami jednego dziecka więcej została siostra Rona, Ginny i Harry Potter... Tak, Harry przeżył! Napiszę więcej: Harry przeżył i zabił Czarnego Pana... Ponieważ jest to tylko recenzja nic więcej nie napiszę na ten temat, bo i tak zostało powiedziane więcej niż powinno. Z reszta to co zaszło pomiędzy Lordem Voldemortem, a chłopcem będącym Jego zgubą, należy do wspomnianych przeze mnie na początku "zaskakujących rozwiązań i nieoczekiwanych zwrotów akcji". Jednak wszystko co w tym aspekcie niedopowiedziane, niezrozumiałe i okryte tajemnicą, zostaje szczegółowo wyjaśnione przez Albusa Dumbledore`a w chyba najdziwniejszym rozdziale książki zatytułowanym "King`s Cross". Jego bohaterami są tylko Harry Potter i były dyrektor Hogwartu, który odwiedził chłopca w Jego podświadomości... Naprawdę niesamowita scena... A co się tyczy Dumbledore`a: wątek Jego i Jego przeszłości (która, jak się dowiadujemy, była niezwykle trudna) powraca w "Deathly Hallows" wielokrotnie. O Albusie opowiadają bądź piszą osoby, które dobrze go znały i były mu bliskie jak i ludzie, którzy powtarzają usłyszane gdzieś plotki. Istotną rolę w tych opowieściach odgrywa czarnoksiężnik Grindelwald, którego (jak wiemy z karty z czekoladowych żab ) pokonał przed laty właśnie Dumbledore. Tytułowe "Śmiertelne Relikwie" są właśnie bezpośrednio związane z między innymi osobą Grindelwalda. Czym konkretnie są i jaką rolę odegrały owe "Śmiertelne Relikwie" nie napiszę z dwóch powodów: za dużo bym zdradził, a poza tym jest to aspekt bardzo zawiły, który można dobrze zrozumieć tylko i wyłącznie rozpracowując go samemu podczas lektury książki. Dodam tylko, że na grzbiecie angielskiego wydania książki w wersji "dla dzieci" znalazł się symbol śmiertelnych relikwii...
Kim jest R.A.B.? To pytanie długo spędzało Potteromaniakom sen z powiek, ale odpowiedź na nie okazała się zaskoczeniem. Były to inicjały młodszego brata Syriusza, który nazywał się Regulus Arcturus Black. O Jego postaci i losach szczegółowo opowiedział Stworek w rozdziale nazwanym (jakżeby inaczej) "Kreatcher`s Tale". Nawiasem mówiąc: Stworek odegrał również sporą rolę w bitwie o Hogwart, gdzie poprowadził do boju tamtejsze skrzaty domowe, a dodam jeszcze, że nie były to jedyne "istoty", które walczyły przeciwko Czarnemu Panu i Śmierciożercom; ramię w ramię z ludźmi stanęły także centaury, a na polu walki nie zabrakło również przyrodniego brata Hagrida. Graupa. Tak, bitwa o Hogwart była porażającą sceną, pokazującą jak wspólnymi, zjednoczonymi siłami można osiągnąć nawet najbardziej odległy, ale wspólny cel. Cel uświęcił środki...
O tej książce można by opowiadać bez końca, opuszczając i zapominając o granicach, które narzuca forma recenzji, ale że w pewnym momencie trzeba sobie powiedzieć STOP to napomnę jeszcze tylko o rozdziale, który zawiera najbardziej szokujące informacje. "The Prince`s Tale". Potter urządza tam sobie podróż w myślodsiewni, która zawierała wspomnienia Snape`a. Odkrywa, że Snape od dzieciństwa kochał się w Jego matce, Lily, a także dowiaduje się dlaczego Ona i Jej siostra Petunia pokłóciły się przed laty. W końcu razem z Harrym odkrywamy najbardziej nieprawdopodobny sekret: Dumbledore poprosił Snape`a, żeby ten go zabił, bo było to częścią Jego planu. Severus cały czas był wierny Dumbledore`owi... Podkreślmy słowo "był", gdyż kilka godzin wcześniej został zamordowany przez Czarnego Pana... To morderstwo było według Voldemorta konieczne, ale po raz kolejny, a tym razem ostatni, Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać okazał się w swoich misternych planach i kalkulacjach żałosnym ignorantem i przegrał z nieżyjącym Albusem Dumbledorem.
Nic więcej chyba dodawać nie muszę. Wszystko co powinno być powiedziane, powiedziane zostało. Dodam tylko ewentualnie, że okładkę brytyjskiego wydania dla dzieci zdobi zilustrowana scena karkołomnej eskapady do banku Gringotta, w której towarzyszył Harry`emu, Ronowi i Hermionie goblin Gryfek... Pominę już, że z podziemi banku uciekli w "towarzystwie" smoka...




Nadesłane przez: Liondragon
Dodane: lipiec 24 2007 18:40:52