Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Nauczyciel w rodzinie

Dodane przez Milka dnia 28-09-2008 18:21
#1

Na poprzednim Hogs był temat 'Mama w szkole', ale nie każdy ma akurat mamę w szkole, więc..

W mojej podstawówce i gimnazjum [jeden budynek] uczy moja mama, nawet przez rok była moją wychowawczynią. Niestety, w żadnym przedmiocie pomóc mi nie może, bo ma nauczanie zintegrowane i zajęcia korekcyjne.
Oprócz mamy, w rodzinie mam 7 nauczycieli [dziadek, 3 wujków, 3 ciocie]. Niektórzy sądzą, że to takie fajne, mama pomoże w nauce, masz ulgi u innych nauczycieli [w tym także te ocenowe]..
Nic bardziej mylnego. Gdy dostajesz słabą ocene, mama wie zaraz po lekcji, a oceny są dobre, bo nauczyciel wie, jak zmotywować ucznia [lub w tym przypadku córkę] do nauki.
Miałam jednego kolege, który zawsze mi zazdrościł nauczycieli w rodzinie i sądził, że właśnie dzięki temu jestem od niego lepsza. Na egzaminie gimnazjalnym okazało się, że miałam ok. 15 punktów więcej niż on, a przecież tam żaden nauczyciel nie mógł mi pomóc. :tooth:

Pytanie do Was: macie nauczycieli w rodzinie [lub także w szkole] i czy jest to dla Was udręka czy wręcz niesłychane szczęście, bo 'macie ulgi'? A może taka sytuacja jest u Waszego znajomego/sąsiada z ławki?

Dodane przez Maladie dnia 28-09-2008 18:28
#2

Ja nie mam żadnego nauczyciela w rodzinie, ale moja przyjaciółka ma mamę, która pracuje w naszej szkole jako bibliotekarka. I nie jest to miłe, bo mama dowiaduje się o każdej ocenie zanim moja psiapsióła jej to powie. I ma przechlapane. Czasem nawet jeździ z nami na wycieczki i wtedy zawsze jesteśmy w grupie, którą ona się opiekuje.

Dodane przez Ballaczka dnia 28-09-2008 18:36
#3

Mam mamę, kuzyna i ciocię. Ciocia uczyła mnie przez 6 lat podstawówki angielskiego, zajęcia wspominam mile, bo mam i miałam z nią dobry kontakt.
Kuzyn od półtora roku również uczy mnie tego języka. Nie mam żadnych ulg, zajęcia to ciężka harówa, ale na nauczyciela nie narzekam, bo mimo ciężkiej pracy, na lekcjach zawsze jest świetna atmosfera.
Mama uczy historii, polskiego, wosu i rosyjskiego. Nauczała mnie przez trzy lata podstawówki, potem była nauczycielką w moim gimnazjum, chociaż na szczęście nie zajmowała się moją klasą. Teraz jestem w liceum, mama w gimnazjum i jest dobrze ;)
Na pewno posiadanie nauczyciela w rodzinie daje wiele korzyści, z początku w liceum nawet mi tego brakowało. Co prawda automatycznie wie także o wszystkich ocenach, ale z kolei nie jestem aż tak beznadziejna w nauce by mieć co przed rodzicami ukrywać.
Gorzej było ze znajomymi, miałam ścisłe wytyczne, z kim wolno mi się kolegować. Jak wiadomo plotki w pokoju nauczycielskim rozchodzą się dość szybko, więc każdego dnia mama dostawała świeże informacje o moich znajomych. Inna sprawa, że do jej poleceń się nie słuchałam, czasy gimnazjum wspominam miło, choć z pewnością kilku z moich dawnych kolegów można było nazwać patologią.

Dodane przez mistake dnia 28-09-2008 18:40
#4

Tak, mam mamę nauczycielkę. Uczy j.polskiego XD. Niby pomoże w pracy domowej, na sprawdzian spróbuje poduczyć i zapyta z tematu. Jednak nic poza tym, moja mam uczy w liceum :d. Ogólnie mam jeszcze ciocię (chrzestną) która uczy chemii, wujka od WOS-u, inną ciotkę od angielskiego i koniec. Jednak nie zamierzam iść do liceum w którym moja mama uczy, od razu by o wszystkim wiedziała.

Dodane przez Cee dnia 28-09-2008 18:49
#5

Nie mam chyba żadnego nauczyciela w rodzinie, jeżeli o to chodzi. Moja mama chciała być pedagogiem w mojej szkole, ale zanim ona zgłosiła swoją propozycję, już przyjęto kogoś na to stanowisko.

A może taka sytuacja jest u Waszego znajomego/sąsiada z ławki?

W podstawówce do klasy chodziła ze mną jedna dziewczyna, dość w porządku, której mama uczyła w klasach kształcenia zintegrowanego. Co prawda, nie byliśmy jej wychowankami, ale i tak ta Patrycja miała wiele nieprzyjemności z tego powodu i do dziś ma. Uważano, że jeżeli ma się rodzica jako nauczyciela i do tego uczy w tej samej szkole, to z pewnością istnieją jakieś układy i to dziecko może mieć naciągane oceny. Przyznam, że momentami też tak uważałam, bo tak było naprawdę - dziewczyna miała praktycznie same czwórki z historii i jedną piątkę, ale na koniec semestru miała wystawioną ocenę bardzo dobrą... Nie było w tym przypadku sprawiedliwości.
A teraz, w gimnazjum, matka jednej mojej znajomej (dawna moja wychowawczyni) uczy wszystkich plastyki, ją również. I widać gołym okiem, że traktuje ją bardziej ulgowo, niewiadomo też, czy np. nie pomaga jej w pracach plastycznych, które potem ocenia; krótko mówiąc, zwyczajnie ją faworyzuje.
Żeby nie było, że uważam, że wszystkie dzieci nauczycieli tak mają, ale nie spotkałam się osobiście z przypadkiem, gdzie rodzic na równi traktuje swoje dziecko i innych uczniów. Cóż, bywa i tak.

Edytowane przez Cee dnia 20-12-2008 11:46

Dodane przez Milka dnia 28-09-2008 18:55
#6

Ballaczka napisał/a:
Mama uczy historii, polskiego, wosu i rosyjskiego.

Dużo tego. :o
Kilka lat temu moja mama uczyła też muzyki i rosyjskiego w wiejskiej podstawówce [4 nauczycieli na szkołe, 3 klasy w jednym pomieszczeniu..], jednak teraz skupiła się tylko na uczeniu małych dzieci.

Co do innych nauczycieli w mojej rodzinie: dziadek uczył historii i WOSu [na emeryturze], ciocia - j. polskiego [i 6 lat była moją wychowawczynią :happy: ], druga ciocia - nauczanie zintegrowanie, trzecia ciocia - nauczanie zintegrowane, dawniej także j. polski; wujek - w-f, technika i informatyka [dawniej także geografia], drugi wujek - historii i w-fu [na emeryturze], trzeci wujek - matematyki i informatyki.
Jak zauważyła moja koleżanka z klasy - bardzo duża rozbieżność przedmiotów. :tooth:

Dodane przez Carmini dnia 28-09-2008 18:56
#7

Mama mojej koleżanki i jest nauczycielką i (mama jak i koleżanka ;P) jest bardzo miła.. Moja przyjaciółka cieszyła się że jej mama nie będzie jej uczyć polskiego.

Ostatnio na lekcji pani oddawała nam wypracowania. Dostałam 5 jak i moja przyjaciółka...W pewnej chwili ktoś się odezwał i powiedział " No mama ci napisała wypracowanie?"
w.g mnie złe jest takie "dokuczanie" osobą, których rodzice, ciocie itd. są nauczycielami. Bo jak i po co??


Dodane przez Isilien dnia 28-09-2008 19:20
#8

ekhem ekhem. nauczyciele w rodzinach kumpli:
-mama znajomej która chodziła do mojej szkoły uczy u nas niemieckiego. no cóż, dziewczyna nie miała miłej reputacji. powszechnie było uważane że ma naciągane oceny.
-w klasie mamy syna dyrektorki:uhoh:. oczywiście każdy się z nim "przyjaźni".
-mama kolegi z innej kalsy uczy nas geografii. tu nie jest tak źle. ona sama nie chciała uczyć kalsy do której jej syn chodzi.
-dziewczyna młodsza o rok ma to samo nazwisko co ksiądz dyrektor. zbieg okoliczności? nie sądzę. w każdym razie, na wszelki wypadek jest jedną z najbardziej lubianych dziewczyn w szkole;P
-przyjaciółki mama uczy... właściwie to nawet nie wiem czego, chyba geografii, wiec ta przyjaciółka choć ogólnie średnio się uczy, to z geografii i biologii ma naprawdę dobre oceny. i to nie podciągane, po prostu to umie.

jak jest ze mną? na szczęście, nieszczęscie, nie mam w bliższej rodzinie nauczycieli.oszczędza to wiele problemów. niby tam mam ciotkę co to uczy matematyki ale to jedenasta woda po kisielu i widzimy się może 1 raz na rok.
może i nauczycielska gwardia w rodzinie ma swoje plusy, jednak patrząc na to wszyskto, nie chciałabym mieć mamy nauczycielki.

Dodane przez Vampira_Princesa dnia 28-09-2008 19:32
#9

U mnie jedna ciocia uczy polskiego a inna jest od wf

Dodane przez Taka jedna dnia 28-09-2008 19:49
#10

Moja mama uczy w nauczaniu zintegrowanym, dziadek i babcia byli nauczycielami. Dziadek był dyrektorem i uczył matematyki, a babcia uczyła biologii i była na świetlicy. 3 rodzeństwa ze strony dziadka równierz było nauczycielami. Jakoś mi to nie przeszkadza :)

Dodane przez music dnia 28-09-2008 19:57
#11

U mnie kuzynka uczy Plastyki xD

Dodane przez Avrila dnia 28-09-2008 20:07
#12

U mnie ciocia uczy j.polskiego.Mama była kiedyś nauczycielka angielskiego,a babcia pracowała w przedszkolu i była dyrektorką.

Dodane przez Lady Gaga dnia 28-09-2008 22:16
#13

A moja ciocia uczy polskiego w liceum, w miescie oddalonym od Wrocławia o jakieś 200 kilometrów. Więc po żadnych ulg nie mam, to po pierwsze, a po drugie jestem dopiero w gimnazjum <:.
A może taka sytuacja jest u Waszego znajomego/sąsiada z ławki?

Mój kolega z podstawówki miał mamę - nauczycielkę dzieci z klas 1-3. Nie była naszą wychowawczynią, ale widac było, że wie mimo wszystko więcej od dzieci bez nauczycielek w najbliższej rodzinie. Ale nikt mu wyrzutów z tego powodu nie robił, bo później wszyscy o tym pozapominali XD.

Dodane przez Cherry dnia 28-09-2008 22:59
#14

Nie mam nauczycieli w rodzinie i jakoś nigdy tego nie pragnęłam.
Nie chciałabym, żeby uczyła mnie moja mama/tata czy jakikolwiek inny krewny.
Pojawiłyby się pewnie przykre komentarze, a żadnych ulg by nie było.
Nie mogłabym ukryć złych ocen (nie, żebym je miała. :tooth: )
No i w ogóle chyba nie była by to zbyt komfortowa sytuacja, więc stanowcze nie. ;d

Edytowane przez Cherry dnia 28-09-2008 23:00

Dodane przez Temeraire dnia 28-09-2008 23:54
#15

Ja nie mam żadnego nauczyciela w rodzinie i jestem z tego bardzo zadowolona. Nie chciałabym, żeby moja mama lub ktokolwiek inny zaraz po lekcjach wiedział, jakie dostałam oceny. Nie chciałabym też mieć jakichś ulg z tego powodu (o, zgrozo, i tak jestem już powszechnie uważana za coś w rodzaju UFO).
Natomiast w mojej klasie jest taka dziewczyna, której rodzice uczą w jej szkole. I z tego powodu ona się wywyższa nad innymi, uważa za coś w rodzaju królowej. Jest przemądrzała i samolubna, a przyjaźni się tylko z modnie ubranymi :amgad: To jest po prostu straszne! Poza tym, ona ma ulgi u nauczycieli, nigdy nikt nie pyta jej na wyrywki, każdy profesor stawia ją za wzór uczennicy. Ta, ona wzorem, akurat. Zawsze musi być przewodniczącą klasowego samorządu, a gdy ktoś dostaje lepszą ocenę niż ona, przez następny tydzień ma gwarantowane wściekłe spojrzenia spod przymrużonych oczu i obgadywanie za plecami...
W klasie nie znosimy tego dziewuszyska...
To między innymi ona utwierdziła mnie w przekonaniu, że rodzice - nauczyciele to kiepska sprawa...

Dodane przez Dominika dnia 29-09-2008 10:07
#16

Moja mama jest nauczycielką, ale uczy w szkole specjalnej. Żeby mi jakoś specjalnie pomagała to też nie powiem, bo uczy w klasie życia, czyli coś takiego jak nauczanie zintegrowane. I jeszcze w gimnazjum (też specjalnym) uczy chemii, ale ja z chemii akurat pomocy nie potrzebuje.
Moim zdaniem to przerąbane jest mieć nauczyciela rodzica czy jakiegoś krewnego w szkole, w której się człowiek uczy, bo jednak od razu o wszystkich ocenach, uwagach itp. od razu się dowiadują.
W gimnazjum i podstawówce miałam w klasie kolegę, którego matka uczyła nas polskiego. I nie było najgorsze dla niego to, że wszystko o tym, co robił w szkole wiedziała, ale raczej jak traktowali go inni nauczyciele. Dla nich syn nauczycielki powinien być chodzącą świętością i jak coś przeskrobał to liczyło się dwa razy bardziej niż jakby zrobił to ktokolwiek inny.

Dodane przez Sirius Black dnia 29-09-2008 10:22
#17

Moja mama uczy angielskiego w podstawówce do której ja kiedyś chodziłam. Ogólnie jak mnie uczyła przez rok to nie było źle, byłam prawie przez wszystkich lubiana i nie słyszałam aby mi nikt nie dokuczał z tego powodu zwłaszcza że moja mama uważała za odpowiednie abym na lekcji mówiła do niej "proszę pani", ja przyjęłam to normalnie, za to inni w klasie pytali się po co tak nazywam własną matkę. Gorsza strona tego że mama uczyła w tej samej szkole była taka że wiedziała kiedy zebranie, i w ogóle wszystko, w sumie jestem osobą samodzielną i czułam się głupio że mama zawsze płaci pieniądze a nie ja sama tak jak inni. Ale myślę że nigdy nie nadużyłam obecności mojej mamy w szkole, kiedyś nawet jedna dziewczyna z równoległej klasy nie wierzyła mi że to moja mama, co prawda nigdy tego specjalnie nie okazywałam ale mogła się chociaż po nazwisku domyślić :)

Dodane przez Vampirzyca dnia 29-09-2008 16:28
#18

Dla mnie rodzic w szkole, to zło konieczne, choć z mojej rodziny nikt nie jest nauczycielem.
Wstyd odczuwam przy każdej wizycie rodziców w szkole. Tata odprowadza siostrę do pierwszej klasy, wraca i zawsze palnie do mnie i do moich koleżanek jakąś głupotę. Albo, jeszcze gorzej, do kolegów.
Nie lubię tego i nigdy nie polubię.
Z mojej klasy nikt nie ma rodzica nauczyciela. I dobrze. Za to w innych... Zawsze nauczyciele o wszystkim wiedzą. O złych ocenach, o przeklinaniu, o bójkach. A tak, najwyżej dowiadują się na zebraniu ^^.
Reasumując, w życiu nie chciałabym mieć nauczyciela w rodzinie.

Dodane przez Doti_Tonks dnia 29-09-2008 16:35
#19

Moja mama to nauczycielka. Uczy polskiego, historii i nauczania zintegrowanego. Pomimo, że chodzę do III gimnazjum, nawet zadania z matematyki czasem pomaga mi rozwiązywać.
Gdy byłam w piątej i szóstej klasie, mama uczyła mnie. Czasem ktoś dokuczał mi z tego powodu, ale przestali, gdy zobaczyli ilość punktów na moim egzaminie w 6 klasie. Udowodniłam, że mama wcale nie musi załatwiać mi ocen, żebym była najlepsza. Teraz moja mama już mnie nie uczy (na całe szczęście). Uważam, że jeżeli ma się wybór, najlepiej nie chodzić do tej samej szkoły, w której uczy rodzic/ciocia/wujek itd.

Dodane przez Delirantka dnia 29-09-2008 18:03
#20

W rodzinie mam tylko jednego nauczyciela, a ściślej - nauczycielkę. Jest nią moja ciotka; uczy biologii. Przez dwa lata w gimnazjum uczyła moją klasę i, mówiąc szczerze, miałam gorzej niż reszta. Żeby zapobiec jakimkolwiek plotkom, jakoby traktowała mnie lepiej od innych, po prostu traktowała mnie gorzej. Już na pierwszej lekcji, kiedy pisaliśmy sprawdzian z tego, co mamy w głowie, zabrała mi kartkę i dostałam jedynkę, bo sięgnęłam po piórnik. Na nic zdały się tłumaczenia, że po prostu potrzebowałam korektora. Pokazywałam jej też wnętrze piórnika, w którym nie było ani kawałka ściągi - również nic nie uzyskałam - jedynkę wpisała, choć cała klasa zgodnie twierdziła, że było to jawnie niesprawiedliwe. W sumie, dostałam u niej jeszcze kilka niedostatecznych - za późno zebrałam się do pójścia do odpowiedzi, napisałam bzdury na kartkówce, zapomniałam przynieść do szkoły referatu (w którym sama mi pomagała i dobrze wiedziała, że go naprawdę przygotowałam). Z drugiej strony jednak, za aktywność na lekcji wciąż leciały mi piątki, nawet za banały, które mówiłam. Za jakieś pierdoły wpisywała mi szóstki.
Ogólnie rzecz biorąc - komedia. Po prostu komedia.
A najśmieszniejsze było to, że pod koniec drugiej klasy, mając w dzienniku mniej więcej po równo jedynek, co piątek i szóstek, dostałam ocenę bardzo dobrą.
Nie ma jak rodzina.

Dodane przez Chichuana dnia 29-09-2008 18:52
#21

Rodziny nauczycielskie to dość dziwna sprawa. U mnie w bliskiej rodzinie nie ma żadnego nauczyciela. Dopiero dalsza krewna uczy j. francuskiego. Może przedstawię kilka sytuacji.

Moja koleżanka w podstawówce miała dość dziwną sytuację: jej mama była jej wychowawczynią, a ciocia dyrektorką. Ogólnie miała dobre stopnie, ale też była dość pilna i pracowita. Ona sama wydaje mi się (i nie tylko mi) lekko napuszona. Wywyższa się też nad innymi. :\ Może to natura, ale ta sytuacja też trochę ją ukształtowała.

Znowu moja sąsiadka jest nauczycielką w gimnazjum i liceum. Ma dwójkę dzieci: nadpobudliwego pięciolatka, który potrafi drzeć się na prawdę głośno oraz "przytulastą" trzylatkę. Dzieci są ogólnie bardzo mądre i, jak na swój wiek, używają dość dużego zasobu słów. To zasługa matki, ale wydaje mi się, że uczenie maluchów już w tym wieku to lekka przesada. Niech mają błogie dzieciństwo!

Znowu u mnie w liceum jest na innym profilu dziewczyna, której ciocia jest nauczycielką fizyki. Dziś słyszałam taki tekst: Ej, poproś ciocię, żeby nie robiła dzisiaj kartkówki! xD

Oczywiście każda sytuacja jest inna. Nie mówię, że, jeśli ktoś ma w rodzinie nauczyciela, jest niekoleżeński czy coś w tym stylu...

Edytowane przez Chichuana dnia 29-09-2008 18:53

Dodane przez Vanilly dnia 29-09-2008 19:09
#22

Nikt z mojej rodziny nie jest nauczycielem.

Mama mojej koleżanki z klasy jest nauczycielką, ma nawet z nami jedna lekcje w tygodniu. Dziewczyna nie wywyższa się, bo jej mama uczy w tej samej szkole, jest wręcz z tego niezadowolona, bo mama ją może kontrolować, wie jakie ma oceny, itp. Na lekcji mówi do niej "pani mamo".


Dodane przez Martyna dnia 29-09-2008 19:41
#23

Z mojej rodziny tylko mama jest nauczycielką. Ale ja mam takiego pecha, że tam, gdzie mieszkam, moimi sąsiadkami są nauczycielki... ;/ Kilku moich znajomych również chcą zostać nauczycielami. Ja to mam fajnie, nie? ;d

Kontynuując... Cóż, faktycznie miałam drobne nieprzyjemności z tego powodu. Klasa twierdziła, że mam ulgi etc. i że zdobywam z tego powodu lepsze oceny. Nie powiem, by mi to przeszkadzało - to wszystko spływało ze mnie jak woda po kaczce. Teraz jest już trochę inaczej, ale obawiam się, że jeśli rodzic jest nauczycielem w tej szkole, w której się uczysz, co ty, ale cię nie uczy - lub uczy w przyległej szkole - to faktycznie, ma to wpływ na innych nauczycieli, daje jakieś przywileje. Co prawda, nie aż takie specjalne, ale zawsze jakieś są. A to nie jest zbyt dobre.

Dodane przez Tanya dnia 21-12-2008 17:32
#24

Ja nie mam nauczyciela w rodzinie. I właściwie to nie wiem czy mam się cieszyć czy nie. Ale chyba nie. W mojej okolicy panuje taka opinia, że gdy ktoś ma nauczyciela w rodzinie, mało tego, gdy załóżmy mama uczy swoje dziecko, to oczywiście to dziecko ma łatwiej. Mój brat w gimnazjum miał koleżankę, której mama uczyła geografii i wos-u. Rzeczą oczywistą było to, że owa koleżanka przez cały trzy lata nie była pytana z tychże przedmiotów.
Nie chciałabym, aby tata czy też mama, albo kto inny z rodziny uczył mnie w szkole. O nie. Nie wytrzymałabym tego. Dostałabym z czegoś dobrą ocenę, zaraz każdy by gadał, że jestem inaczej traktowana, że mam lepiej i w ogóle... No koszmar. Może nie dla wszystkich, ale ja to tak po prostu odczuwam i koniec.

Dodane przez Carol dnia 22-12-2008 20:13
#25

Moja mama uczy angielskiego w podstawówce, ale nie tej samej, do której ja chodziłam. Mimo to nie korzystam zbytnio z jej "rad" w związku ze szkołą

Dodane przez Nicolette dnia 22-12-2008 20:19
#26

U mnie w rodzinie jedynie moja dalsza ciotka z Konina uczy matematyki podajże w gimnazjum.

Dodane przez Lady James dnia 23-12-2008 11:35
#27

ja na szczęście nie mam takiej sytuacji, żeby ktoś w mojej rodzinie uczył w szkole, ale w podstawówce mama mojej koleżanki z klasy była naszą wychowawczynią, bardzo głupia sytuacja i naprawde nikomu nie życzę, aby uczył go rodzic, nawet jeśli jest najlepszy na świecie

Dodane przez Janet dnia 26-12-2008 13:27
#28

Moi rodzice uczą angielskiego, ale w szkołach wyższych. Mnie też uczyli (w domu) i dzięki temu dużo umiem. Mam też wujka który uczy polskiego (chyba w jakimś liceum, może dla dorosłych) i ciocię od nauczania zintegrowanego.
Moja koleżanka (z innej szkoły) ma gorzej. Jej mama uczy angola w jej szkole, co prawda nie jej klasę, ale jednak....
Jedna dziewczyna z naszej klasy ma ojca nauczyciela (i wychowawcę klasy równoległej, musiala też u niego zdawać egzamin z francuskiego, co prawda nasza nauczycielka też oceniała, ale jednak), jeszcze jej siostra chodzi do tej samej szkoły (dwa lata wyżej) i jest bardzo dobrą uczennicą, więc tamta dziewczyna ma niefajnie. Nauczyciele od razu ją znają i bynajmniej nie traktują ulgowo, wręcz przeciwnie (niektórzy nawet ją prześladują).
Jeszcze wujek mojej koleżanki uczy geografii w liceum przy naszym gimnazjum, nawet dwa razy mieliśmy z nim zastępstwo.

Dodane przez Hermiona_Lily_tusia dnia 26-12-2008 15:11
#29

Ja bym nie chciała i nie mam w bliskiej rodzinie. Dopiero moja daleka ciocia jest nauczycielką chemii w liceum, do którego nie mam zamiaru pójść. Tata mojej koleżanki uczy religii i historii w liceum, do którego pójdzie. Tak właściwie to jej trochę współczuję.

Dodane przez Mandarynka dnia 31-12-2008 14:56
#30

Moja mama przez dwadzieścia trzy lata uczyła w szkole jako nauczycielka polskiego i rosyjskiego. Jak zdawała egzaminy w czasie studiów, byłam już w brzuchu :D
Nie sądzę, że dobrze mieć w rodzinie nauczyciela. Mama nigdy nie miała dla nas czasu, tylko przygotowywała sobie dyktanda, kartkówki, lekcje, robiła gazetki na korytarze (była opiekunką samorządu i świetliczanką). Mam pomoce z polskiego, czasem mama pisze mi wypracowania (ale tylko czasem. Jednak jest w tym plus).
Teraz jak już nie pracuje jest lepiej. Ma więcej czasu dla nas, gotuje lepsze obiadki :P.
I tak by to było.

Dodane przez Irreplaceable_ dnia 02-01-2009 18:52
#31

U mnie w rodzinie sa nauczyciele, owszem. Uczy mnie nawet ciocia ^^
Ogólnie to nie mam jakiśtam zastrzeżeń. Tylko ja i moja koleżanka zławki mamy 6. Tylko ja i moja koleżanka z ławki mamy takie chody u nauczycieli, ze wystarczy o coś poprosić, a już się będzie to miało. Nie jest tak źle.
Moją mamę uczyła moja ciocia i mówiła zawsze, że to dobrze. Ma się jakies wsparcie, dodatkowo jakąś ulgę. Ale to może przynosić też zazdrość w duchu kolegów i koleżanek, lub zawiść z ich strony. U mnie w szkole nikt o niczym nie wie i jest cool ^^

Dodane przez EdzioTheFish dnia 04-01-2009 12:58
#32

Moja mama jest nauczycielką angielskiego w liceum i w sumie wali mi to, zawód jak każdy inny. Nie jest jakąś siekierą, wręcz przeciwnie, mam więcej swobody niż moi znajomi. Ale ostatnio miałam taką głupią sytuację. Do szkoły dojeżdżam autobusem jakieś 10 minut i tak się złożyło, że moja koleżanka z klasy, Justyna, mieszka prawie dokładnie tam, gdzie ja, więc jeździmy tym samym autobusem. Dziewczyna z równoległej klasy też nim jeździ, więc się zapoznałyśmy. Obgadywałyśmy razem z nią nauczycieli i w ogóle fajnie było. No i pewnego dnia idę zanieść zeszyty Justynie, bo była chora, a ona mi mówi, że ta laska jest córką naszej babki z historii! Akurat tę nauczycielkę całkiem lubię, więc tam na nią nie najeżdżałam specjalnie, ale powiedziałam coś w stylu "no, a ta babko sobie gada i gada, a my sobie paluszki na lekcji wcinamy". Normalnie żal:( Ale ogólnie lubię tę dziewczynę i jest całkiem spoko^^

Dodane przez Aquofila dnia 12-01-2009 06:04
#33

Ja raczej bym za to podziękowała, cale szczęście nikt z rodzinki nie jest nauczycielem. według mnie to była by tragedia - i w tym momencie nie przesadzam. Po pierwsze - rodzina od razu zapytałaby biedną uczennicę xD
po drugie dogryzałaby jak może w formie "motywacji". Po trzecie to rodzina i każdy by o tym wiedział, co rzekomo źle wpływa na, i tak już niską, "reputację" w szkole.

Dodane przez igla dnia 12-01-2009 10:29
#34

Ja mam to, jeśli można to tak ująć, szczęście, bo moja mama jest nauczycielką. I żeby było śmieszniej, to polskiego, a pracuje jeszcze w kuratorium. Przekichane. Ale są z drugiej strony plusy- zawsze mi może sprawdzić wypracowanie :P

Dodane przez zakochana04 dnia 12-01-2009 13:53
#35

Ja osobiście nie mam nauczyciela w rodzinie...i prawdopodobnie póki się uczę mieć nie będę.
Z jednej strony dobrze jest mieć belfra w szeregach. Jakieś korki da, pomoże...
A z drugiej strony...w szkole podupadasz, to znaczy twoja reputacja podupada, rodzinka to raczej bawić się nie będzie...jak nic weźmie do odpowiedzi...
Ja chyba wolałabym żeby zostało tak jak jest...bez nauczyciela też przeżyję...

Dodane przez Fanka Syriusza Blacka dnia 01-03-2009 21:33
#36

Mój tata był moim dyrektorem... Wiem, masakra...
Na szczęście trafiłam na wyjątkowo fajnych ludzi i nigdy nie cierpiałam z powodu zawodu taty...
Nikt nie mówił mi,że jestem faworyzowana, choć pewnie nie jedna osoba tak myślała...

Dodane przez Rybka_109a dnia 02-03-2009 09:58
#37

Jak mnie jeszcze nie było na świecie mój dziadek, który już nie żyje :( był nauczycielem ale nie pamiętam czego.A jeśli tak sobie przypomnę to raczej nikt inny nie był.

Dodane przez krystian9715 dnia 02-03-2009 16:30
#38

U mnie w rodzinie nikt nie jest nauczycielem i oby nie było.

Dodane przez Dobby The House Elf dnia 14-03-2009 14:17
#39

Milla napisał/a:


W mojej podstawówce i gimnazjum [jeden budynek] uczy moja mama, nawet przez rok była moją wychowawczynią.
Oprócz mamy, w rodzinie mam 7 nauczycieli [dziadek, 3 wujków, 3 ciocie]. Niektórzy sądzą, że to takie fajne, mama pomoże w nauce, masz ulgi u innych nauczycieli [w tym także te ocenowe]..


Strasznie ci współczuję- to co mówisz ma sens. Co za ilość! Moja zmarła babcia była nauczycielką. Moja mama mówi, że to było piekło, ponieważ dzieci ciągle ją przezywały i porównywały do matki. Ja nie mam poza św. p. babcią żadnego nauczyciela w rodzinie, a mnie tez nie pociąga ten zawód.

Dodane przez pain dnia 14-03-2009 15:09
#40

Niektórzy mówią że mają pecha jak mają w rodzinie nauczyciela ale to nie prawda, pecha mam ja. Moi rodzice są nauczycielami wf (w tj samej szkole), z czego tata jest dyrektorem liceum do którego idę (muszę), moja chrzestna uczy biologii też w tej szkole. Siostry mojej mamy (dwie) też są nauczycielkami, na moje szczęście już w innej szkole. Jedna z babć pracowała w szkole, a druga pracowała w przedszkolu.

Dodane przez pain dnia 14-03-2009 15:09
#41

Niektórzy mówią że mają pecha jak mają w rodzinie nauczyciela ale to nie prawda, pecha mam ja. Moi rodzice są nauczycielami wf (w tj samej szkole), z czego tata jest dyrektorem liceum do którego idę (muszę), moja chrzestna uczy biologii też w tej szkole. Siostry mojej mamy (dwie) też są nauczycielkami, na moje szczęście już w innej szkole. Jedna z babć pracowała w szkole, a druga pracowała w przedszkolu.

Dodane przez Hermione dnia 14-03-2009 15:27
#42

szczerze to nie mam w rodzinie żadnych nauczycieli. Kiedyś się nad tym zastanawiałam i doszłam do wniosku, że dziecko chodzące do szkoły w której uczy jego rodzic ma delikatnie mówiąc przewalone. Twierdę to na przykładzie mojej koleżanki, której mama uczy chemii w gimnazjum. Moja koleżanka cały czas narzeka, że nie może złapać choćby jednej kosy, ani od czasu do czasu pójść na wagary. Kiedyś również jej zazdościłam, myśląc, że ma "taryfę ulgową", ale nic z tego. Jej mama wymaga od niej znacznie więcej niż od reszty klasy. można ją porównać do ciotki Delirantki:
Przez dwa lata w gimnazjum uczyła moją klasę i, mówiąc szczerze, miałam gorzej niż reszta.

to samo tyczy się jej. xD
wniosek? cieszę się, że powiązania moich rodziców ze szkoła kończą się na chodzeniu na wywiadówki xD xD

Dodane przez Rybka_109a dnia 20-03-2009 16:15
#43

U mnie w rodzinie nauczycielem był tylko dziadek, który już nie żyje. Był on również dyrektorem szkoły.

Dodane przez al_kaida dnia 10-08-2009 22:10
#44

Ja na razie jeszcze nie mam nauczyciela w szkole, ale nie wiadomo co zrobią moje dwie kuzynki. Obie poszły na filologię polską i jedna chciałaby być nauczycielką od nauczania zintegrowanego, a druga być korektorką. Mi samej nigdy nie przeszkadzało to, że nie mam w rodzinie nauczycieli. W klasie także nie mam żadnych znajomych których rodzice byliby nauczycielami. W zamian za to, połowa rodziców jest lekarzami xD (jestem w biol-chemie).

Dodane przez Crima dnia 10-08-2009 22:23
#45

Moja mama jest nauczycielką nauczania zintegrowanego, na szczęście w innej szkole. Kiedy byłam młodsza 'straszyła' mnie, że przeniesie się do mojej szkoły.. na szczęście nic takiego się nie wydarzyło. ;> Ja tam jestem z tego zadowolona.

Mama mojej znajomej uczyła mnie religii, i chyba była wychowawczynią własnej córki, ja czułabym się dość niezręcznie na miejscu dziewczyny, ale wydaje mi się, że chyba nie traktowała jej ani lepiej, ani gorzej w stosunku co do innych uczniów.

Dodane przez Niewidka dnia 10-08-2009 22:43
#46

Mam w rodzinie wujka który był w mojej szkole dyrektorem.
Uczył matematyki, polskiego, plastyki, muzyki, chemi, fizyki i takiego przedmiotu jak prace ręczne [wiadomo nie wszystko na raz... bo by się nie wyrobił xD ]. Więc wszechstronnie uzdolniony człowiek. I do teraz choć jest na emeryturze, udziela się w mojej szkole, najczęściej od strony wychowania fizycznego [prowadzący]. Niektórzy w mojej klasie uważają że nawet na tym coś zyskuje, ale moim zdaniem nic... bo już nie uczy. Ale mi to odpowiada.
Mam jeszcze kuzynkę która uczy w zerówce. I... chyba to wszystko. A co do tego czy uważam że dzieci nauczycieli mają lepiej. Oczywście. Choć ja bym nie chciała aby moja mama wiedziała zawsze czy coś zbroję, lub dostanę złą ocenę. Ale korzyści są. Spotkałam się z pewną sytuacją, która była jednoznaczna i nastawiła mnie do tego negatywnie.

Edytowane przez Niewidka dnia 10-08-2009 22:44

Dodane przez Saphira dnia 29-12-2009 15:30
#47

W rodzinie ma dwóch nauczycieli mamę i ciocię, ale żadna z nich nie pracuje w mojej szkole. Jednak szkołę w której pracuje moja mama bardzo lubię ze względu na atmosferę. Czasami jeżdżę z nimi na wycieczki bo zawsze jeżdż w ciekawe miejsca.

Dodane przez Albus dnia 29-12-2009 16:27
#48

Ja mam w rodzinie też dwóch nauczycieli mamę i siostrzenice

Dodane przez martusia3396 dnia 29-12-2009 17:15
#49

Nie mam nikogo w rodzinie, kto byłby nauczycielem. Ale spotkałam się z taką sytuacją w mojej klasie.Jedna z moich koleżanek ma mamę, która uczy matematyki w podstawówce i gdy uczęszczałyśmy tam jeszcze, po klasie krążyła opinia, że dziewczyna ma naciągane oceny. Wiem, że nie we wszystkich przypadkach tak jest, ale naprawdę trudno uwierzyć, że dziewczyna miała każdego roku jedną z najwyższych średni w całej szkole. Natomiast w mojej nowej klasie jest więcej takich osób, których mamy są nauczycielkami, ale jak na razie nie zauważyłam jawnej niesprawiedliwości.

Dodane przez Czarodziejka Majka dnia 29-12-2009 17:22
#50

Mój wujek jest nauczycielem wfu, ale na szczęście w innej szkole xD

Dodane przez about dnia 10-02-2010 21:18
#51

Tak, nauczyciela w rodzinie mam, i to nie jednego. I ośmielę się powiedzieć, że jest to pewnego rodzaju wygoda. Jednak nie pod postacią wszelakich ulg czy tam dyspens. Nigdy nie uczył mnie ktoś spokrewniony ze mną - zazwyczaj unikałam szkół, w których uczyli moi bliscy. Nie powiem, że mieć mamę polonistkę to nie dobra rzecz. Pomoże, i to nie tylko w polskim, bo i z historii czy wosu także wytłumaczy zagadnienie. Co do reszty nauczycieli, których mam w rodzinie: moja ciocia uczy angielskiego i francuskiego, wuj historii a jeszcze inne dwie ciotki matematyki. Kogoś od plastyki także podobno mam.

Widzę, że niektórzy wspominali o tym, że mając kogoś bliskiego w szkole za nauczyciela wiadomości rozchodzą się w zadziwiająco szybkim tempie. Cóż, akurat ja spotkałam się z zupełnie odwrotnym przypadkiem. Moja nauczycielka wychowania fizycznego miała w szkole syna i córkę. Nie powiem, uczyli się nawet-nawet. Dostawali same czwórki, piątki i niekiedy szóstki. I wiecie co? Ich matka nie chciała słyszeć o ich ocenach - czy to stopień pozytywny, czy też nie wolała usłyszeć o nim w domu. Od swoich dzieci. Wiem - taki nauczyciel nie trafia się w każdej szkole. Cóż, można tylko zazdrościć jej pociechom.

Dodane przez ginnypotter203 dnia 10-02-2010 21:50
#52

Ja, na szczęście, nie mam w rodzinie nauczycieli, ale kiedy jeszcze chodziłam do klas I-III, znajomy przyjaciółki tak miał [ten sam wiek]. Nie trafił co prawda do klasy swojej mamy, ale uczyła go informatyki. Nie wiem jak się do niej zwracał. Trochę niezręcznie mówić do nauczycielki 'mamo' i niezręcznie jest mówić do mamy 'proszę pani'.

Dodane przez Eksplodujacy Duren dnia 10-02-2010 22:28
#53

Moja mama uczy w przedszkolu. Chodziłam do jej przedszkola, ale nie byłam w jej grupie. Mój kolega w klasach 1-3 był synem naszej wychowawczyni. Znaczy się dalej jest ;) I okropne miał później fory w szkole. Nauczyciele wielbili wielebnego Mateuszka. Miał średnią 6.0 i mimo mniejszych osiągnięć, niż druga uczennica z takąż średnią dostał rower, a ona dostała tylko PIÓRO!

Dodane przez leea dnia 20-02-2010 14:28
#54

Na szczęśćie/ nieszczęście nie wielu nauczycieli w rodzinie. Moja ciocia uczy raz w tygodniu plastyki i podstawówce a druga "ciocia" polskiego albo matmy xD

A może taka sytuacja jest u Waszego znajomego/sąsiada z ławki?

Znam parę takich osób, ale rzadko kiedy rodzic uczy w tej samej szkole, a jeżeli już taka sytuacja się zdarza, to osobiście znałam dziewczynę ,której matka była dyrektorką tej samej szkoły do której ona chodziła ( ja też ). Oprócz tego dwie córki, walniętego nauczyciela, syna i córkę nauczyciela od muzyki itp. Nikt z nich nie chodził, ze mną do tej samej klasy, ani nawet rocznika, ale nie słyszałam żeby się skarżyli.

Dodane przez Ronalda dnia 20-02-2010 17:02
#55

Moja babcia uczyła przez 29 lat fizyki w liceum. Co mam z tego?
- od 6 roku życia znałam alfabet grecki i cyfry rzymskie
- zawsze pomaga mi w pracy domowej oczywiście ponad programowo
- znam punkt widzenia nauczyciela w szkole
- opowiada mi ciekawe historie na temat swoich klas
- wiem, że nie warto pracować w tym zawodzie :D

Dodane przez kdanielk3 dnia 20-02-2010 17:56
#56

Ja w liceum miałem brata nauczyciela, wykładał matematykę. Miałem jednak szczęście, że mnie uczył. Nie jest to za fajnie, bo nauczyciele patrzą na ciebie całkowicie inaczej - nie zawsze lepiej.
Raz pisałem pracę domowa na fizyce, to dostałem opierdziel coś w tym stylu - myslisz, że masz barta w szkole to ci wolno na moich zajeciach prace domowa odrabiać. Frustrujące tez były pierwsze dni w liceum - Nazwisko, a ty może jestes spokrewniony z naczycielem do matematyki?
NO, ale w liceum jesteśmy w takim wieku, gdzie nikt nie podejrzewa cie o to, ze twoje dobre oceny to nie wynik twojej pracy tylko wpływów brata.
A nauczyciel w rodzinie to zawsze darmowa korepetycja :)

Dodane przez Ben Linus dnia 20-02-2010 18:35
#57

Gdy chodziłem do LO miałem kolegę, którego uczyła matka. Na początku nie był zadowolony i ciągle narzekał, ale potem sobie to chwalił. Miał dużo luźniej na lekcjach, a i inni nauczyciele przychylniej na niego patrzyli, bardzo rzadko pytali itp. Zazdroszczę takiej sytuacji.

Dodane przez Hermiona_Snape dnia 20-02-2010 19:00
#58

Mam, ale nie w mojej szkole.
Moja babcia była przedszkolanką.
Druga babcia też nauczycielką.
Mam ciocię przedszkolankę.
Wujka, który uczy historii, informatykii chyba czegoś jeszcze.
Mam ciocię pedagoga.
Ogólnie trochę takich osób mam w rodzinie.

Dodane przez SevLily36 dnia 18-09-2012 17:44
#59

*ma nadzieję, że nikt się na nią nie obrazi że wygrzebuje taki antyk*

Moja mama jest nauczycielką i przyznaję, że czasami bywa ciężko - wraca o 22 z pracy, bo 'konferencja', ani razu nie była u mnie na rozpoczęciu roku w podstawówce... Ale na szczęście nie uczy w mojej szkole xD A, i mam taką koleżankę, w podstawówce jej mama uczyła nas historii. Było fajnie, chociaż trochę krępująco :|

Dodane przez White Orchid dnia 18-09-2012 17:58
#60

Mam trzy ciocie uczące matematyki, ale żadna z nich nigdy nie uczyła w mojej szkole. ;) Tak więc krępujących sytuacji nie miałam.

Dodane przez Laufey dnia 18-09-2012 18:12
#61

Nie mam takiej sytuacji i się z tego cieszę :D mam co prawda w rodzinie nauczycielkę angielskiego, ale ona uczy w podstawówce, więc nie mam się już czym martwić. W ogóle, dla mnie to dosyć... dziwna sytuacja? Na przykład wziąć swoje dziecko do odpowiedzi. Wiem, że nauczyciel powinien podejść do tego profesjonalnie i zapomnieć o więzach krwi, ale nie zawsze się to udaje. Miałam koleżankę, której matka uczyła polskiego. Raz zdarzyła się sytuacja, że dziewczyna nie nauczyła się na przedmiot, którego matka uczyła (ironia, nie?) i owa nauczycielko-mama nie wiedziała, w jaki sposób ma przy całej klasie powiedzieć, że tamta dostała pałę. W podstawówce to jeszcze pal sześć, ale w gimnazjum?... Do tego, jak dziecko jest typową ofiarą losu, na której koledzy z klasy wykazują obojętność (jakiś rozum mają, przecież nie będą ją wyzywać, gdy pod nosem jest nauczyciel...). Jak dla mnie, sytuacja dosyć krępująca. Nie chciałabym, aby ktoś z mojej rodziny uczył w szkole, gdzie się aktualnie uczę.

Dodane przez Leviosa dnia 18-09-2012 18:51
#62

Mój wujek uczył mnie w czwartej i piątej klasie muzyki. Nie było tak źle :)
Moja mama jest dyrektorką w gimnazjum i uczy tam historii :/ Na razie jestem w szósej klasie i za rok idę do gimnzjum.Nie mam wyboru bo jest jedno gimnazjum w całej gminie :/ Na całe szczęście mama mi obiecała, że jeśli nie chcę by ona mnie uczyła to weźmie inną klasę.

Dodane przez Martita dnia 04-10-2012 12:15
#63

Moja mama jest nauczycielką w przedszkolu do którego oczywiście chodziłam. Nawet przez krótki czas byłam w jej grupie ( w maluchach);). A w gimnazjum chodziłam do klasy z córką nauczycielki od fizyki. Była najlepszą uczennicą a z fizy zawsze miała 6.

Dodane przez verbena92 dnia 04-10-2012 12:33
#64

Ja się cieszę że u mnie w rodzinie nie ma żadnego nauczyciela :D
chodziłam do podstawówki z dziewczyną do klasy, której matka uczyła nas polskiego. Kiedy był konkurs z polaka zajęłam 3 miejsce w szkole a jej córeczka któreś tam dalej. Oczywiście kto zajął nagrodę zamiast mnie?
Dlatego ja się cieszę że nie mam żadnego nauczyciela w rodzinie.

Dodane przez BlackSpirit dnia 30-09-2013 19:20
#65

To wcale nie jest tak, że jak ktoś z rodziny pracuje w szkole, to masz ulgi u innych nauczycieli, bo jak się nie lubią, to jest właśnie odwrotnie. Moja siostry cioteczne, które niestety daleko mieszkają uczą w szkole. Jedna polskiego, druga angielskiego, trzecia rosyjskiego, czwarta biologii... Moja mama jest polonistką, ma doktorat, uczy w gimnazjum.

Dodane przez hermiona_182312 dnia 30-09-2013 20:03
#66

Znam dwa przykłady nauczyciela w rodzinie:
1. Moja przyjaciólka jest córka nauczycielki i naprawdę musi zaciągać przy niej pasa. Kiedy musi to ma iść bez dyskusji, o minutowe spóźnienie kara.
2. Kumpel z mojej klasy ma ojca nauczyciela, oboje najprawdziwsze "Narcyzy". Nie mają konfliktów. Chcesz kasę? Bierz! Mimo wszystko chłopak ma problem jak się tata dowie jaką dostał ocenę. W ogóle ma dwóch rodziców nauczycieli.
Osobiście nie mam w rodzinie nauczyciela, ale czasem się zastanawiam jak by to było? Który scenariusz by przyjęto? Tego nie wiem, acz to są dwa przykłady dziecka ucznia i rodzica nauczyciela ;) W obu dzieci nie maja najlepiej. Moim zdaniem dorośli, którzy mają dzieci w szkole powinni zachować pewne granice sprawy służbowe załatwiać w pracy, a rodzinne w domu. W szkole być dla dziecka tylko nauczycielem, a w domu tylko rodzicem ;)

Dodane przez mniszek_pospolity dnia 30-09-2013 20:46
#67

Moja mama jest nauczycielką ( od 35 lat, pół etatu, emerytura - specjalność to biologia, przyroda, chemia ). Ciocia uczyła w klasach 1-3 ( wychowanie początkowe ). Co do mamy, to osobiście mnie nie uczyła. Nic mi w tym nie przeszkadzało. Mam nawet zapewnienia starszych kolegów, że dzięki niej w ogóle skończyli szkołę ;)