Dodane przez Taka jedna dnia 27-09-2008 21:40
#1
Na szarym, betonowym osiedlu, jakich wiele można spotkać w każdym większym mieście, na piątym piętrze bloku w lokalu numer 14, mieszka Ewa. Ewa ma prawie dwanaście lat i jeździ na wózku inwalidzkim.
Kiedy była jeszcze całkiem malutka, wpadła pod koła rozpędzonego samochodu. Na szczęście przeżyła, ale lekarze powiedzieli, że już nigdy nie będzie chodzić o własnych siłach.
Oprócz krótkich spacerów w weekendy, kiedy rodzice wieźli ją do parku, Ewa nie ruszała się z domu. Niemal codziennie przychodziła do niej nauczycielka, ale to nie mogło zastąpić jej kontaktów z rówieśnikami. Jedynie dzięki komputerowi Ewa mogła wirtualnie spotkać się ze znajomymi. Nie miała rodzeństwa, więc miała komputer wyłącznie dla siebie.
Pewnego dnia, kiedy rodzice byli w pracy, Ewa włączyła przez przypadek stronę internetową, której jeszcze nie znała. W adresie strony napisane było: www.planeta-lustrzana.com Nagle na monitorze zaczęły wyskakiwać jeden po drugim kolorowe obrazy, na których widziała piękne krajobrazy i świetliste postacie. Ewa pomyślała w pierwszej chwili, że to reklamy biura podróży. Wtem na środku ekranu pojawiło się wielkie lustro ze zdobioną złotem ramą. Na środku zwierciadła widniał napis rKliknij mnier1;. Ewa, nie namyślając się długo, kliknęła na lustro. Wtedy z monitora zaczęły się wysypywać i latać po całym pokoju maleńkie, kolorowe iskierki. Pojawieniu się iskierek towarzyszył świeży, kwiatowy zapach. Trwało to tak krótko, że Ewa nie zdążyła się porządnie wystraszyć i zdziwić. Gdy ostatnia iskierka zgasła, Ewa zobaczyła na monitorze dziewczynkę. Mogłaby być bliźniaczką Ewy, gdyby nie to, że Ewa była blondynką z niebieskimi oczami, a dziewczyna z komputera miała czarne włosy i brązowe oczy. Była jeszcze jedna, wielka różnica, nieznajoma miała zdrowe nogi.
- Cześć, jestem Ave - odezwała się niespodziewanie. - Wzywałaś mnie?
- Nie! - krzyknęła przestraszona Ewa.
- Ale przecież włączył się alarm i całe niebo pokryło się napisami rEwa wzywa Aver1;.
- Nic nie rozumiem z tego, co mówisz. Jakie niebo? Jaki alarm? Kliknęłam tylko na takie lustro...
- Ach! A ja już wszystko rozumiem! - powiedziała Ave. - Musisz mieć jakiś wielki problem, skoro dotarłaś aż do Lustrzanej Planety, prawda?
- Chyba nietrudno zauważyć mój problem? - powiedziała Ewa i odjechała do tyłu wózkiem.
Dziewczynki spędziły niemal dwie godziny na szczerej rozmowie. Ewa zwierzała się ze swoich zmartwień i przykrości związanych z jej kalectwem. Ave opowiedziała jej o swojej planecie, na której mieszkają opiekunowie ludzi.
- Coś do tej pory nie bardzo się staraliście... - powiedziała z wyrzutem Ewa.
- To prawda... Mieliśmy małe problemy techniczne. Bardzo trudno połączyć magię z waszymi maszynami. Ale, chyba mam pomysł jak to naprawić!
- Jaki?
- Mogłabym poprosić mojego króla o Ziele Zdrowia.
- Co to takiego?
- To ziele uzdrawia z wszelkich chorób. Ciebie też by wyleczyło.
- Nie, mojej choroby nie można wyleczyć... Lekarze od początku, mówili, że nic nie da się zrobić.
- Musimy spróbować! Kiedy będziesz mogła udać się ze mną do króla?
- Hmm, jutro rano, kiedy rodzice będą już w pracy. Do południa będę sama w domu.
Następnego dnia, kiedy pojawiła się Ave, Ewa była już ubrana i gotowa do drogi. Dziewczynki wzięły się za ręce i zniknęły w jednej chwili wessane przez monitor komputera.
- Co się dzieje?! - krzyczała Ewa. - Gdzie my lecimy?
- Prosto do pałacu króla Lustrzanej Planety. Nie bój się, zaraz będziemy na miejscu - odpowiedziała spokojnie Ave.
Dziewczynki wylądowały na ukwieconej łące. Dookoła, niby kolorowe motyle, latały maleńkie, skrzydlate elfy. Jeden z nich usiadł na dłoni Ewy.
- Och! Jaki piękny! - wykrzyknęła Ewa.
- Witaj na Lustrzanej Planecie. Musimy dostać się teraz do pałacu. Pomogę ci z twoim wózkiem - Ewa pomimo przeniesienia do innego świata wciąż była przykuta do znienawidzonego wózka.
Okazało się, że królewski dwór jest dalej niż to się Ewie na początku wydawało. Po drodze minęły wielkie, srebrzysto lśniące jezioro, jakiego Ewa jeszcze nigdy w życiu nie widziała. Wspinały się wciąż pod górę, a raczej Ave pchała wózek Ewy, a ona starała się być jak najlżejsza. W końcu dotarły do wysokiej skalnej ściany, tarasującej drogę.
- To mur otaczający pałac króla. Przelecimy nad nim, Mam nadzieję, że wystarczy mi jeszcze energii żeby przenieść nas obie nad nim - powiedziała Ave i razem z Ewą i wózkiem wleciała w górę. Ewa poczuła jakby uniósł ją podmuch wiatru, silnego, ale ciepłego i przyjemnego. Po drugiej stronie muru zobaczyły pałac. Wspanialszy od wszystkich zamków, jakie Ewa widziała na obrazkach. Miał złote ramy okienne, złote wieżyczki i wielkie marmurowe schody. Ave ostatkiem sił przeniosła Ewę na dziedziniec pałacu.
- Czy król wie, że przyjdziemy? - zapytała Ewa.
- Oczywiście, przekazałam mu wczoraj wiadomość przez Kemota. To jego posłaniec.
Dziewczynki weszły przez dębowe, zdobione drzwi do sali tronowej. Po całej komnacie latały śliczne, różnokolorowe, maleńkie elfy, podobne do tych, które spotkały na łące. Elfy obsypały dziewczynki świetlistym pyłkiem i wyleciały prze otwarte drzwi.
- No, pięknie, trudziłem się całe popołudnie żeby je złapać - odezwał się jakiś głos z głębi sali.
Ave pokłoniła się i powiedziała:
- Witaj, Królu Loraku, Władco Lustrzanej Planety. Przybywamy prosić cię o pomoc.
- Tak, tak. Kemot poinformował mnie o waszej wizycie. Gdzie jest ta ziemska dziewczynka?
- Tutaj jestem królu - drżącym głosem wyszeptała Ewa i wyjechała zza kolumny.
- A więc moja droga, to ty jesteś tą dziewczynką, która potrzebuje mojej pomocy. Czego żądasz?
- Chciałam prosić cię królu o Ziele Zdrowia. Wiem, że jest bardzo rzadkie i drogocenne i tylko wybrańcy mogą go używać i...
- Dobrze.
- Słucham? - zdziwiła się Ewa.
- Dobrze. Dam ci je. Wiem, że bardzo martwiłaś się swoim kalectwem i tym, że twoi rodzice bardzo się o ciebie niepokoją. Tak bardzo, że aż trafiłaś na Lustrzaną Planetę. Wszyscy rozumiemy jak było ci ciężko - powiedział Lorak.
- Dziękuję, bardzo dziękuję - wychlipała Ewa.
Następnego dnia Kemot zaprowadził Ave i Ewę do budynku stojącego w pałacowym parku. Od środka wyglądał bardzo podobnie do ziemskiego szpitala, tyle, że tutaj też latały elfy.
- Jesteś gotowa Ewo? - zapytał królewski posłaniec.
- Oczywiście - odpowiedziała rozradowana dziewczynka.
Dwóch pomocników przeniosło ją z wózka na wysokie łóżko.
- Wypij teraz to r11; powiedział Kemot i podał Ewie bulgocący, zielony płyn w wysokiej szklance. - To wywar z Ziela Zdrowia. Nie jest zbyt smaczny, ale jeżeli wypijesz wszystko po chwili zaczniesz chodzić.
Ewa wypiła płyn jednym haustem nawet się nie krzywiąc. Poczuła dziwne mrowienie w nogach, krótki ostry ból i znów mrowienie.
- Ewuniu, proszę spróbuj poruszyć stopą - powiedziała Ave. Zaskoczona Ewa poruszyła bez trudu najpierw palcami, stopą, a potem całymi nogami.
- Udało się! Potrafię! Naprawdę mi się udało! - Krzyczała rozradowana dziewczynka.
Ave wyprowadziła Ewę na zewnątrz. Jeszcze ją podtrzymywała, bo Ewa niepewnie stawiała stopy, ale szło jej coraz lepiej.
- Musimy się teraz pożegnać... - powiedziała ze smutkiem Ave.
- Och, nie! Bardzo cię proszę, chodź ze mną. Możesz przecież zamieszkać u mnie w domu - Ewa prawie płakała.
- Niestety nie mogę. Ale obiecuję, że spotkamy się już niedługo.
- Będę tęskniła, naprawdę - powiedziała jeszcze Ewa, ale Ave rozpłynęła się jak we mgle. Ewa ocknęła się w łóżku, nad nią stała jej mama, dotykała dłonią czoła dziewczynki.
- Kochanie, chyba masz gorączkę, jesteś strasznie rozpalona - powiedziała mama.
- Co?! To był sen? Tylko sen!? - krzyknęła Ewa i wybiegła z płaczem z pokoju.
Ekhm... Ekhm... Żeby nie było niedomówień to opowiadanie pojawiło sie już na biblionetce i zostało kiedyś wysłane na ogólnopolski konkurs na najpiękniejszą baśń. Mam nadzieję, że się podobało.
Edytowane przez Fantazja dnia 09-05-2012 22:21