Dodane przez Asik dnia 02-12-2011 18:37
#1
25 listopada 2011 do polskich kin wszedł film "Szpieg" w reżyserii Tomasa Alfredsona ze znakomitą obsadą: Gary Oldman, Colin Firth, John Hurt, Tom Hardy i Mark Strong.
Filmweb w opisie pisze:
To znakomita ekranizacja bestsellerowego thrillera szpiegowskiego Johna le Carré w oscarowej obsadzie. Po raz pierwszy brytyjski wywiad zdradza tak wiele tajemnic, z pracy swoich najlepszych agentów. Przygody Jamesa Bonda przy tym filmie to opowieści dla grzecznych dziewczynek. George Smiley r11; agent mający dostęp do najpilniej strzeżonych tajemnic wywiadu, tocząc walkę z czasem rozpocznie śledztwo, które ujawni największy skandal w historii MI6.
Recenzent Krzysztof Varga w Gazecie Wyborczej opisuje go w ten sposób:
Wielkość "Szpiega" polega z grubsza na tym, że jest wybitną antytezą Jamesa Bonda i Jasona Bourne'a razem wziętych, w ogóle jest doskonałą antytezą wszelkich filmów, gdzie protagoniści okładają się intensywnie po twarzach, strzelają do siebie, ganiają się w tę i nazad, ścigają się samochodami i innymi środkami lokomocji. Mówiąc krótko: "Szpieg" to jest film o prawdziwych mężczyznach, którzy w tych swoich obrzydliwych brązowych garniturach, w kurzu, nudzie, papierosowym dymie i szarzyźnie toczą nieciekawą walkę z równie nieciekawymi wrogimi wywiadami. Żaden z agentów w tym filmie nie jest piękny i przystojny, żaden nie jest mistrzem sztuk walki, żaden nie jeździ wypasioną furą i u szyi żadnego nie zwisa żadna piękna kobieta, są to mężczyźni w paltocikach i z teczkami, zwykli urzędnicy śmierci, przychodzący codziennie do swojego szpiegowskiego biura, jakby przychodzili do jakiegoś zakładu ubezpieczeń, względnie lokalnego banku, nie ma tu absolutnie nic ekscytującego. I choć nie znam się na szpiegowskiej robocie, nie mam pojęcia o kulisach prac wywiadów, to "Szpieg" wydaje mi się niebywale wręcz wiarygodny. Tak jak wiarygodny wydaje mi się każdy przykurzony, podstarzały facet, każdy ujemnie piękny i zerowo przystojny mężczyzna, ponieważ prawda jest po stronie ludzi nieładnych. Prawda nie jest, powiadam, po stronie ładnych ludzi tańczących za duże pieniądze w zidiociałych programach telewizyjnych, po ich stronie jest jedynie kłamstwo, prawda zaś wygląda niestety tak jak Gary Oldman w "Szpiegu", wygląda raczej nieciekawie. Co naturalnie jest z mojej strony komplementem pod adresem Oldmana, zagrać nieciekawego gościa w prochowcu i z teczką - oto wyzwanie dla aktora.
Pod tą drugą recenzją podpisuje się obiema rękami. Czekałam na ta ekranizację od dawna i film spełnił moje oczekiwania w 100%. Przed pójściem do kina przeczytałam sporo recenzji "zwykłych kinomaniaków" i większość straszyła nudą i brakiem akcji. Powiem tak: jeśli ktoś nastawiał się na film akcji po zapowiedzi telewizyjnej to musiał wyjść zawiedziony z kina - nie jest to film dla wszystkich i nie zamierzam tego ukrywać. Kto uwielbia "Bonda", "Szybkich i wściekłych", "Transporter'a" itp. powinien sobie darować seans - szkoda jego czasu na coś, co i tak pozostanie przez niego niedocenione. Jest to "spektakl szpiegowski" na wskroś przekonywujący, o świecie wielkich intryg o znaczeniu ponadnarodowym, osadzony w czasach "zimnej wojny". Film oglądałam z niesamowitą uwaga, by nie przegapić najdrobniejszej poszlaki i powiem, że wyszłam zachwycona - mnogość wątków układających się w całościowy obraz nie pozwalają oderwać oczu od ekranu. Wspaniale wypracowany został klimat lat 70' - pomieszczenia w których rozgrywają się sceny są: duszne, doskonale oświetlone i autentyczne od mebli, stolarki okiennej po zasłony; stroje idealnie dobrane: zarówno garnitury jak i jeansy z tamtych lat. Gdy dodać do tego ZNAKOMITE kadry(!) i ujęcia, to w tym wszystkim, aż czuje się w powietrzu zapach starego papieru, mocnej wody kolońskiej i dymu z papierosów. Kreacje aktorskie mistrzowskie - pozbawione gwałtownych ruchów, o emocjach ukrytych głęboko pod maskami, które noszą na co dzień. Rzadko taka śmietanka angielskich aktorów pracuje na raz, w jednym filmie. O głównej roli Gary'ego Oldmana nie będę się rozpisywać, bo zeszłoby z tym jeszcze kilka stron ale wspomnę, że na pewno zostanie zapamiętany dzięki Smiley'owi.
Podsumowując krótko: będę zaskoczona gdy ta produkcja nie otrzyma żadnego Oscara (co prawda Gary'ego Oldmana podobno Akademia Filmowa nie lubi ale może zrobi wyjątek dla tak dobrej roli).
A wy: oglądaliście już? Wybieracie się do kina? A może już widzieliście? Chętnie poznam wasze opinie na temat tego filmu.
Edytowane przez Asik dnia 04-12-2011 12:52