Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Nauka

Dodane przez Cee dnia 01-09-2008 20:04
#1

Temat, który potrafi zdesperować i zadręczyć na zabój każdego ucznia czy studenta. Wiadomo, że lepiej spędzić czas, oddając się relaksowi i przyjemnościom. Zupełnie wtedy człowiek inaczej funkconuje, co nie? <:
Ale jednak uczyć się trzeba, przynajmniej według grona pedagogicznego i wiecznie trąbiących o to rodziców. Jedni, jak zapewne wiecie, olewają to sobie, inni są nieco bardziej ambitni i chcą coś w życiu osiągnąć.
A jak to jest z Wami - lejecie na naukę czy systematycznie przygotowywujecie się do lekcji? Musicie naprawdę dużo czasu spędzić nad książkami, ciężko harując czy wszystko wpada Wam do głowy po jednym przeczytaniu tematu? Uczycie się po to, żeby mieć święty spokój z rodzicami czy dla siebie samych? Jakie widzicie korzyści w nauce?

Edytowane przez Cee dnia 03-11-2008 19:56

Dodane przez madame snowflake dnia 01-09-2008 20:32
#2

no więc. to zależy czy mi się chce - mianowicie - jak nie mam ochoty, to sie nie ucze, jak czuje potrzebuje ze musze cos zakuć - to właśnie to robie. I nie musze sie dużo uczyć, żeby dostać dobrą ocene. Wystarczy przejrzeć to i owo, przeczytać temat.
Hm . nigdy nie przygotowywuje sie z lekcji do lekcji. sram na to. xP Ale...chcę coś w życiu osiągnąć. ale na to przyjdzie czas później.

Dodane przez Astoria Malfoy dnia 01-09-2008 20:37
#3

Ja się uczę robiąc ściągi i to mi wystracza a ucze się dla siebie:P

Dodane przez Dorianna dnia 01-09-2008 20:55
#4

Zależy... Z większością przedmiotów nie mam problemu, więc nawet przyjemność sprawia mi uczenie się... Najgorzej z matą i chemią... A co do ściąg :) Nic nie zastąpi takiego przygotowania do klasówki czy poważniejszego sprawdzianu! Człowiek się męczy z przygotowaniem takiej drobinki, a potem i tak z tego na egzaminie nie ściąga. Główka zapamiętała!

Dodane przez sebulba dnia 01-09-2008 21:07
#5

Zawsze olewałem naukę, robiłem ściągi i nawet nieźle na tym wychodziłem biorąc pod uwagę jeszcze ciągle wagary. W tym roku mam zamiar się mienić XD uczyć się trzeba mimo wszystko, ale najgorsze to jest przełamać lenistwo i mam nadzieje że mi się to uda. Tak właściwie to chyba jednak najlepszym sposobem pozostać przy ściągach ^.^

Dodane przez Delirantka dnia 01-09-2008 23:20
#6

W podstawówce i gimnazjum nie uczyłam się zbyt wiele, jedyne co robiłam, to zadania domowe. No i na niektóre klasówki się douczałam. Jeżeli czegoś nie umiałam, to robiłam ściągę i było dobrze. I tak zawsze byłam w gronie najlepszych uczniów. Za to nigdy nie chodziłam na wagary ;p.
Liceum, jak to liceum... Szybko zorientowałam się, że taktyka z gimnazjum doprowadzi mnie co najwyżej do poprawki na wakacjach ;d. Więc, przyznaję, że się uczę. Chociaż więcej kombinuję. Tu się zgłoszę do odpowiedzi, więc już będę mieć z głowy jeden przedmiot, tam się zwolnię, tu zrobię gotowiec na kartkówkę, tam wyniucham pytania ze sprawdzianu od innej klasy etc. A teraz już nie będę leniuchować i naprawdę się wezmę do roboty, bo matura na karku.

Dodane przez al_iraqia dnia 01-09-2008 23:28
#7

Ja się przyznam - ja poprostu lubię się uczyć, lubię naukę i w ogóle! Dlatego ja się uczę i się uczę dla siebie, żeby potem robić w życiu to, co naprawdę chcę. Czasem też jest mi ciężko, ale wiem, że robię to w dobrym celu.

Dodane przez Lady Shadow dnia 01-09-2008 23:34
#8

No to został poruszony tutaj bardzo ważny temat... ^^
Nauka, czyli zmora młosych... ^^
Tak, tak ale teraz to podejdźmy do tego tak na serio.
Ja tam ogólnie nie lubię się uczyć ale gdy jakiś przedmiot wyjątkowo mip przypadnie do gustu to naprawdę jeśli chcę to moge i mieć z niego nawyzszą ocenę. Na codzień to się nie uczę, ma tendencje do tego iż przeczytam raz jeden temat no i mam to zapamiętane, po prostu nie muszę kuć.
Nad książkami siedzę dziennie niewiele bo tylko pół godziny przeglądając zeszyty i przepakowując się no i czasem robiąc jakąś pracę domową.
Chętnie nic bym tam nie zaglądała z własnej woli ale starzy... przecież musisz kimś zostać w przyszłości... Jestem typem co umie z tego co usłyszał na lekcji i zdaje, nawet z dobrymi ocenami. ^^

Dodane przez Lavanda dnia 02-09-2008 14:11
#9

Ze mna bywa roznie ;d. Moja taktyka polega na tym zeby uwazac na kazdej lekcji (choc nie zawsze jest to wykonalne xD), robic jak najwiecej notatek, skupiac sie ile wlezie... czyli jednym slowem uczyc sie od razu na lekcji i potem, w domu, miec to juz z glowy. Ewentualnie przed sprawdzianem przeczytam 2-3 razy zrobione notatki, posprawdzam wybrakowane wiadomosci w ksiazce i voila. Ogolnie nauka nigdy nie byla moim wrogiem nr 1. Lubie sie uczyc, szczegolnie literatury, historii i historii sztuki... moglabym zakopac sie w ksiazkach z tych przedmiotow i juz tam zostac xD. Czasami bywa jednak tak, ze lapie mnie syndrom lenia pospolitego i nauke przed sprawdzianem czy odpowiedzia na przyklad, odkladam na ostatnia chwile i potem zarywam noc przed zeby wykuc wszystko na perfekt. Chociaz przyznam, ze taka pobudka w srodku nocy i lapanie za ksiazke i uczenie sie ma potem swoje dobre skutki ;D. Wszystko pieknie sie zapamietuje ^^. Co do srajacych nad glowa rodzicow... w ubieglym roku szkolnym truli mi ile wlazlo, narzekali, ze niby mam niskie oceny (lol! tutaj wyszla na jaw cala ich niewiedza na temat punktacji ucznia we wloskiej szkole!), nie pochwalali mojego sposobu uczenia sie... ale jak przyszlo co do czego to na koniec roku bylam trzecia w klasie z najlepsza srednia... no i oczywiscie rodzice zaczeli sie wypierac, ze oni przeciez nic na moja nauke nie mowili -.-'' zal. Teraz chyba przynajmniej sie nauczyli, ze nalezy mnie zostawic w spokoju ;D.

Dodane przez Rock_Idiot dnia 02-09-2008 14:37
#10

Ja się uczę minimum, a dla siebie wyszukuję róznych ciekawostek:)

Dodane przez Temeraire dnia 02-09-2008 17:34
#11

Uczę się i robię to dla siebie. Dla siebie, bo zależy mi na dostaniu się do dobrego gimnazjum, liceum i na studia, a potem - na jakiejś normalnej, dobrze płatnej pracy. Do tej pory nie poświęcałam nauce zbyt dużo czasu, bo nie musiałam. Wszystko jakoś tak samo wpadało mi do głowy, a moja powtórka ograniczała się do przeczytania danego tematu w podręczniku i w zeszycie. I już Umiałam.
A w tym roku sprawa wygląda trochę inaczej, bo w kwietniu mam test szóstoklasistów, a do nauczenia się i powtórzenia jest dużo więcej niż w poprzednich latach. Cóż, czeka mnie trochę więcej pracy, ale wiem, że to się opłaci.

Dodane przez Dominika dnia 02-09-2008 20:51
#12

Nienawidzę się uczyć i zawsze wszystko zostawiam na ostatnią chwilę i wtedy siedzę po nocach, żeby się nauczyć. Zawsze na początku roku szkolnego zakładam sobie, że będę się systematycznie uczyć, aby nie narobić sobie za dużych zaległości i wyjść na koniec roku z dobrymi ocenami. W tym roku też tak jest, ale to postanowienie szybko mi mija, przeważnie po pierwszej lekcji na którą trzeba się nauczyć.
Miałam także wielkie postanowienie na wakacje, że się będę uczyć słówek z ang, no i i wyszło tak, że nawet zeszytu nie otworzyłam. I drugie postanowienie, że sobie rozłożę zadania wakacyjne z matematyki na całe wakacje, też mi nie wyszło i robiłam je w ostatni weekend i 12h w poniedziałek.
Tak więc podsumowując u mnie uczenie się wygląda koszmarnie i na pewno będzie tak dalej wyglądać, bo za nic nie mogę wygonić lenia, który we mnie siedzi.

Dodane przez kochanka_dracona dnia 03-09-2008 09:29
#13

Nie uczę się, nigdy nie uczyłam i nie wiem czy będę. <; Poważnie. Mam dobrą pamięć więc zapamiętuje wszystko to co było na lekcji, a jak jest spr. to 5 min przed lekcją zaglądam do zeszytu i wyszło się na koniec roku z samymi 5 i 6. xd
Zobaczymy jak będzie teraz w LO, ale wątpię, żebym kiedyś tak na serio przysiadła do nauki. No chyba, że magisterka. ;d Ale ambicje oczywiście mam wielkie. Za wielkie.

Dodane przez Claire Lethal dnia 03-09-2008 11:40
#14

Uczę się regularnie. Zajmuje mi to około 30 minut dziennie. Tyle wystarczy.
Uważam na lekcji, robię notatki, większość zapamiętuję na zajęciach.

I nie jest źle. ;P

Dodane przez Lady_Rose dnia 03-09-2008 12:50
#15

Ja nawet jeżeli jest jakiś film w telewizji co bardzo go chciałam obejrzeć, a wiem, ze mam się czegoś nauczyć np na klasówkę to wybieram to drugie, czyli uczę się, bo film nie zająć nie ucieknie, jak nie teraz to objrzę go kiedy indziej, ja niestety nie wszystko zapamiętuję na lekcjach, tzn zapamiętuję, ale nie zawsze tak jak bym tego chciała, dlatego zawsze ślęczę godzinami nad książkami żeby jak najlepiej wszystko zapamiętać itp. i owszem po takim siedzeniu nad książkami zapamiętuję wszystko tak jak chciałam, ale jak przychodzi pora na klasówkę, to... zżera mnie stres i większość rzeczy zapominam, tzn. nie tyle zapominam co ja jak się uczę to zapamiętuję prawie słowo w słowo to co jest w książce i jak przez nerwy na klasówkę zapomnę jednego wyrazu to już leżę i kwiczę.... to jest właśnie najgorsze i później jest takie pytanie np. "co nie uczyłaś się?" ( ale nie mam złych ocen, na szczęście :) ) i ja się wtedy denerwuję jeszcze bardziej niż na klasówkę, no bo się uczyłam, siedziałam kilka godzin dziennie ( kilka, prawie całe dnie ) a jak przyszło do sprawdzianu to przez nerwy zapomniałam ;/

No, ale tak już ze mną często jest, ale bardzo lubię się uczyć i to jest chyba najważniejsze, mam tylko nadzieję, że tak zostanie :)

Dodane przez Blair dnia 05-09-2008 17:20
#16

Nie mam i nigdy nie miałam problemów z nauką. Jedynym wyjątkiem jest chemia, której za nic nie rozumiem. Czas poświęcany na naukę w moim przypadku to minimum - tak, żebym zapamiętała cokolwiek w krótkim czasie. Czasami nie uczę się w ogóle i są później tego efekty. Wszyscy mi mówią, że gdybym spędzała odrobinę więcej czasu z zeszytami i podręcznikami to z pewnością mogłabym być najlepszą uczennicą w klasie. Ale mi się nie chce. ;]

Dodane przez Lady Gaga dnia 05-09-2008 17:36
#17

Nigdy, odkąd pamietam, się nie uczyłam i takiego zamiaru miec nie będę.
Sprawdziany polegały na tym, że robilam ściagi, na których wychodziłam róznie. Raz nie było tego, z czego ściąga była, a raz było wszystko. I, o dziwo, jeszcze nie bylam zlapana na tym.
Co do rodzicow... Mama wie, że sciagi robie, wiec o oceny sie nie pyta. Reszte pozostawie bez komentarza.
Warto też wspomniec o tym, że sciagi robie na dosłownie ostatnia chwile, gdyż za nic nie moge z siebie wydobyc lenia. Od zawsze go mam, i zawsze go bede miec :D

Edytowane przez Lady Gaga dnia 05-08-2009 15:19

Dodane przez Alice dnia 05-09-2008 18:11
#18

Ja traktuje naukę bardzo poważnie. Jestem już w drugiej klasie liceum i rodzice nie maja zamiaru kazać mi siedzieć przy książkach. Teraz to moja sprawa jak się uczę, bo to od tego zależy moja przyszłość. Mam zamiar w życiu robić coś co przyniesie mi same zyski. A jeśli chcę to osiągnąć muszę się uczyć.

Dodane przez Fiore dnia 05-09-2008 20:08
#19

Nauka zawsze była dla mnie priorytetem. Od 1 klasy podstawówki starałam się być sumienna i nie lekceważyć szkoły. Mam tak do dzisiaj.
Wiem, że uczę się dla siebie, rodzice nigdy nie musieli mnie siłę pilnować, żebym siedziała nad książkami.

Musicie naprawdę dużo czasu spędzić nad książkami, ciężko harując czy wszystko wpada Wam do głowy po jednym przeczytaniu tematu?


Ciężko byłoby w LO, w dodatku 3 klasie, odejść od biurka po przeczytaniu rozdziału. ^^ W ten sposób uczyłam sie w podstawówce. Teraz muszę naprawdę dużo harować na dobrą ocenę. No, i jeszcze matura.
Mam nadzieję, że ta męczarnia się opłaci.

Dodane przez Vampira_Princesa dnia 05-09-2008 20:12
#20

a ja sie nie ucze niczego oprócz przyrody i historii a reszta mi sama do głowy wchodzi na lekcji

Dodane przez Milka dnia 05-09-2008 20:57
#21

Bleh.
Nauka w moim wydaniu, to przeczytanie raz tematu + zeszyt, a z matematyki to odrobienie przynajmniej 10 zadań [dziś mam 13 zadań do zrobienia]. Nie lubię się uczyć, wolę posiedzieć przy francuskim i pouczyć się słówek i gramatyki. ;P

Dodane przez Delirantka dnia 05-09-2008 21:15
#22

wolę posiedzieć przy francuskim i pouczyć się słówek i gramatyki. ;P

Mi to w ogóle francuski nie chce do głowy wchodzić. A zwłaszcza końcówki. I czasowniki nieregularne. Ale jako język, to mi się podoba x].

Dodane przez Panna Sasania dnia 06-09-2008 20:06
#23

Jakie widzicie korzyści w nauce?

Dobrą pracę w przyszłości, spełnienie ...
Jak powiedziała moja nauczycielka:
-,,Warto przemęczyć się kilka lat z nauką'' aby później resztę życia mieć spokój ;) ''
Ogólnie lubię dowiadywać się nowych rzeczy, więc nauka nie jest dla mnie katorgą. Ogólnie sporo uczę się przedmiotów ścisłych, za to biola, chemia jak i nauki humanistyczne nie sprawiają mi większych problemów.

Dodane przez Cameron dnia 07-09-2008 11:48
#24

Ściąg nie robię. W podstawówce miałam takie nauczycielki które uczniów przyłapywały za każdym razem jak ściągali. Nigdy się nie uczyłam. Chyba że na sprawdziany z historii. Tak to zawsze przed lekcją sobie powtórzyłam to co z lekcji wiedziałam i pisałam. Różnie to wychodziło, ale czego się spodziewać.. No i na koniec wyszła średnia 4.60 czy tam 4.63. Nauczycielka która miała mi wystawić 6 uważała że źle się zachowuję, chociaż w porównaniu do reszty klasy byłam cichutko. I 6 nie dała :/ Tak to może by mi jakoś wyszło to 4.75.

Dodane przez Empathy dnia 07-09-2008 12:47
#25

Ja poprzednie dwa lata w gimnazjum przewaliłam, bo mogłabym mieć pasek, ale mi się najzwyczajniej w świecie nie chciało. I tak wyszło,o! Nigdy za bardzo się do nauki nie przykładałam, ale średnia nigdy mi nie spadła poniżej 4,2 i raczej byłam z tego zadowolona. Teraz zresztą jak co roku obiecałam sobie, że będę się bardziej przykładała, ale co z tego wyjdzie zobaczymy. Rodzice mnie w tym roku wyjątkowo cisną, że testy , że musisz się do wymarzonego liceum dostać, blablba, przejdzie im.

Dodane przez Bela dnia 07-09-2008 17:51
#26

Ściąg nie robię i nie ściągam. Uczę się "z lekcji na lekcje" tzn:
Na pierwszej lekcji się uczę na drugą, na drugiej na trzecią, na trzeciej na czwartą.. :lol:. W domu nie marnuję czasu na naukę, zadań domowych też nie odrabiam, bo mi sie po prostu nie chce. Jak wiem, że mam sprawdzian to ucze się na niego na wszystkich lekcjach, albo dzień wcześniej w nocy.
Wiele rzeczy zapamiętuję z lekcji.

Dodane przez Mala Mi dnia 07-09-2008 18:57
#27

Nie lubię się uczyć, ale muszę. Właściwie to przez 4 noce w tygodniu nie śpię, bo mi się po prostu nie opłaca. Jeśli uczę się do 3-4, a muszę wstać o 6 to po co? Praktycznie wszystko zapamiętuję z lekcji, ale lubię sobie coś tam w domu jednak powtórzyć. Na duże sprawdziany uczę się już tydzień przed, bo od nich najwięcej zależy.

Dodane przez niewesolypagorek dnia 07-09-2008 19:28
#28

Bardzo rzadko się zdarza, żebym przygotowywała się do szkoły w domu... czasami napiszę tylko ściągę. W zasadzie nie zawsze ściągam - ściągam tylko gdy nie mam innego wyjścia. Uczę się najczęściej na przerwach i lekcjach... Zadania domowe również odrabiam na przerwach i lekcjach [ odrabiam sama, nie spisuję od kogoś!]. I w sumie wychodzi mi to całkiem nieźle... od 5 klasy stosuję ten 'patent'. ;P A w domu zawsze wolne *.* mam czas na inne przyjemności ;P

Dodane przez Doti_Tonks dnia 07-09-2008 19:45
#29

Ja nie muszę się uczyć. Wystarczy, że raz przeczytam temat i wszystko pamiętam. Na sprawdziany uczę się rano, w dniu testu i dostaje wtedy 6 lub 5 ostatecznie. Wszystko samo mi wpada do głowy. Aż mi czasem głupio, kiedy koleżanka mówi, że zakuwała całą noc i się cieszy bo ma 5, a ja nic nie robiłam, wieczorem i rano przeczytałam po razie notatkę z zeszytu i mam 6. Nawet kiedy kompletnie oleje lekcje, bo mi się nie chce odrobić, to żaden nauczyciel nie chce słyszeć, żeby mi wstawić pałę. Mówią żebym zrobiła zadanie na jutro, a reszta klasy ma jedynki. Taka mała faworyzacja... Nigdy nie starałam się o posadę najlepszego ucznia w klasie, ale się stało. Nikt się mnie nie czepia za to, bo od kogo by mieli ściągać na sprawdzianie jak nie ode mnie? :bigrazz:

Dodane przez Cherry dnia 07-09-2008 20:06
#30

Jestem farciarą, bo wszystko szybko łapię i nie muszę nocami ślęczeć nad zeszytami.
Uczę się w sumie tylko na sprawdziany.
Chyba, że następnego dnia jest przedmiot, z którego nauczyciel pyta.
A takich są 2-3.
Reszta nie praktykuje robienia kartkówek bez zapowiedzi ani pytania, więc się nie uczę co lekcję. ^^

Zaczynam się uczyć dzień przed sprawdzianem, nigdy wcześniej.
I całkiem dobrze na tym wychodzę. ;p

Dodane przez Upiorzyca dnia 07-09-2008 20:28
#31

Ja mam raczej umysł humanistyczny i j.Polski, Historia itd. nie sprawiają mi problemów, radze sobie też z biologią. Z tych przedmiotów zapamiętuje z lekcji i uczę się tylko gramatyki, która jest dla mnie nużąca i nudna. Gorzej jest z przedmiotami matematycznymi bo jest to dla mnie czarna magia i niestety żeby mieć jako takie oceny muszę się do tych przedmiotów przykładać, ale bez przesady, nie siedzę nad nimi po nocach. W klasie mam koleżanki, które potrafią wstać o 4 w nocy by wykuć na blachę temat z którego nauczycielka nie będzie pytała.

Dodane przez al_iraqia dnia 07-09-2008 21:07
#32

Ja zwykle uczę się na lekcji i to głównie wystarczy. Ewentualnie powtórzyć raz przed lekcją i jest ok. A tak to jestem zdecydowanie umysł ścisły. polski, historia to mój gwóźdź do trumny,

Dodane przez mistake dnia 26-09-2008 21:49
#33

A ja będę bardzo skromna i przyznam się, że nie muszę się uczyć. Po prostu to umiem, na lekcji uczę się wystarczająco. Moja mama uważa że "źle" się uczę chociaż i tak mam dobrą średnią. Jeśli już jednak mam się do czegoś nauczyć nie przychodzi mi to z ochotą. Uczę się dla siebie, i dla rodziców którzy trochę we mnie zainwestowali...

Dodane przez Ariana dnia 26-09-2008 22:53
#34

Nienawidzę się uczyć. A to jak bardzo nienawidzę zależy od tego czego się uczę, kiedy i czy mi się chce. Na większość przedmiotów tylko kartkuję zeszyt. Oczywiście jeżeli go nie zapomnę zabrać z szafki w szkole (a zapominam aż za często). Pamiętam czasy gimnazjalne i aż za nimi tęsknie. W moim LO to jest jakiś koszmar. Wymagają od nas nie wiadomo jakich rzeczy. ;f Zadania odrabiam też tylko z niektórych przedmiotów. Chociaż czasami jak facet zada nam 30 zadań z chemii a każde z tych zadań ma po pięć podpunktów to mam robotę na dwie godziny minimum. ;f To jest dopiero frajda.
Mam przed sobą straszny rok. A właściwie pół. Ale na razie jestem na jak najlepszej drodze do niezdania matury. Przez całe dwa lata obiecywałam sobie, że będę się uczyć, że będę powtarzać, że we wakacje zacznę przygotowywać prezentacje maturalną i w ogóle takie tam. Rotfl. Niech o moim przygotowaniu świadczy to, że za dwa dni mam oddać deklaracje maturalną a nawet nie wybrałam tematu prezentacji (bo przecież mam czas). Będę tego ciężko żałować. >.<

Edytowane przez Ariana dnia 26-09-2008 22:57

Dodane przez madzia16 dnia 26-09-2008 23:47
#35

Nauka? Najokropniejsza rzecz na świecie. Nienawidzę się uczyć choć średnią mam całkiem ok. Większość informacji zapamiętuję z lekcji i w domu mam mniej nauki. Najgorzej jest z fizyką. To jest koszmar szczególnie że mam wredną nauczycielkę:/.

Dodane przez Irreplaceable_ dnia 27-09-2008 20:47
#36

Uczę się nawet bardzo dobrze, zeby nie przesadzić ^^ . Lubię się uczyć. Kiedyś nie lubiłam cholernie, teraz nawet tak. Wiem, że lepiej się uczyć, bo człowiek bez wiedzy, jest praktycznie nikim i nic nie osiągnie w życiu. Mówiłabym tak częściej, gdyby nie to, ze ostatnio ci najgożej się uczący, odnoszą lepsze wyniki w przyszłości. W sumie to ich sprawa. Ich życie. A przecież nikt nie lubi jak się w nie ingeruje.

Dodane przez Ghoust dnia 28-09-2008 15:30
#37

Ja bez nauki nie mogę żyć. Codziennie pisze wyrazy po angielsku i tłumacze je na j.polski. Na lekcjach jest łatwo, poniewaz to dopiero wrzesień, ale mam nadzieję, że będzie jak najlepiej i że nie strace dobrej passy, ponieważ z WOSu dostałem 5, z chemii dostałem 5, z biologii 4, oraz z geografii 5. Nie wiem jak będzie w kolejnych miesiącach,ale mam nadzieję, że nie stracę dobrych ocen.

Dodane przez Damaris dnia 30-09-2008 00:14
#38

Nauka - połączona z pasją jest przyjemnością, będąca przymusem szkolnym - katorgą. U mnie z tą regularnością bywało różnie. Podstawówka - tu raczej była pilną uczennicą, odrabiałam zadania domowe itd. W gimnazjum przyszło lenistwo, ale też jeszcze jakoś wyciągałam na pasek. Ale później było coraz więcej luzu, więcej ściągania. Jakby nie patrzeć poprzez robienie ściąg też coś tam zapamiętywałam, ale generalnie regularność poszła w las. Teraz jestem w klasie maturalnej i chyba to do mnie dotarło, bo do tej pory uczyłam się więcej niż przez pół drugiej klasy ; D. A może bardziej uważam na lekcjach? W każdym razie sprawdziany piszę bez większego problemu. No i tylko zadań domowych nie odrabiam...

Dodane przez Fleur17 dnia 30-09-2008 00:59
#39

Ja uczę się jak muszę np. na kartkówkę lub sprawdzian..odpowiedź raczej olewam..:)

Dodane przez Lady James dnia 04-10-2008 17:14
#40

w gimnazjum nie wiedziałam czym jest nauka, bo po prostu mogam bez najmniejszych problemów zapamiętac wszystko z lekcji, ale teraz w liceum, do którego chodzą sami prymusi z całego województwa muszę dawac po prostu z siebie wszystko, żeby dorównać innym :) ciężko jest, ale satysafcja niezła kiedy wiesz, że jesteś najlepsza :)

Dodane przez Janet dnia 05-10-2008 20:32
#41

W podstawówce niewiele się uczyłam, od zeszłego roku jest inaczej. Niektóre przedmioty wchodzą mi dołba w miarę łatwo, ale np. nad biolą muszę długo siedzieć, żeby cośkolwiek zapamiętać. Najgorzej, jak czegoś nie rozumiem (matma, chemia...). Większości uczę się, bo muszę, chociaż zdarza się, że coś mnie zainteresuje. ostatnio kocham gegrę.

Dodane przez Chichuana dnia 02-12-2008 17:27
#42

Przede wszystkim uczę się dla siebie, nie dla rodziców czy kogokolwiek innego. Mam swoje ambicje, staram się przygotowywać na każdą lekcję, jednak nie zawszę mi się to udaje. Od pewnego czasu zaczęłam doceniać możliwość nauki. To przykre, że niektórzy uważają chodzenie do szkoły za koszmarny przymus i nie wykorzystują swoich umiejętności oraz predyspozycji.
I do chyba tyle w tej sprawie. ;)

Dodane przez Vampirzyca dnia 02-12-2008 17:54
#43

Uczę się dla rodziców. Nie mam Bóg wie jakich ambicji, nie jestem systematyczna. Unikam szkoły jak ognia, jeżdżę na wszystkie wycieczki, korzystam z każdej okazji do zwolnienia się z zajęć. Rzecz robiona pod przymusem traci na atrakcyjności. Mam pamięć fotograficzną, szybko zapamiętuję. Jestem prymusem, od czwartej klasy nie dostałam ani jednej jedynki. Czasem zasługiwałam i tylko przypadek, humor nauczyciela, czy szczęśliwy dzień, mnie wybronił. W tamtym roku miałam średnią 5,8. Najwyższą w szkole, a mimo to nie przyklejono mi plakietki kujona. Jeśli mam do wyboru pójść na zakupy, czy nauczyć się na klasówkę, oczywiście wybieram to pierwsze. Nie mówię rodzicom o sprawdzianach, bo od razu wylądowałabym w górze książek, bez internetu przez cały dzień. Kazaliby mi się uczyć, a tego nie znoszę. Ostatnio złapałam z osiem czwórek, o których rodzice nie mają pojęcia. Po zebraniu będzie szlaban. Za czwórki...! Szlaban. Litości. Tym bardziej, że z matmy wychodzi mi piątka na półrocze. A według rodzinki powinnam dostać sześć. Nienawidzę tego, że uczyć muszę się dla kogoś. Najgorsza moja ocena to trója, za którą miałam szlaban na komputer, bo to przez niego gorzej się uczę. Mam przerąbane.

Edytowane przez Vampirzyca dnia 02-12-2008 17:59

Dodane przez Vampirzyca dnia 02-12-2008 18:59
#44

A zeskanować ci moje świadedctwo?
Ja jadę po opinii. Szóstkę u mnie w szkole bardzo łatwo złapać. Moim znajomym średnią obniżył w-f i informatyka, a ja pobiegłam w sztafecie, odwaliłam parę sztafet w pływaniu, jeździłam na nieobowiązkowy basen (swoją drogą, pływanie to mój konik), popłynęłam w jakimś tam turnieju i już sześć. Z informatyki wystarczyło, że popisałam się, co potrafię wyczarować w Wordzie. Uzdolniona jestem, ale humanistycznie (wos, polski, historia, wdżwr). Reszta to opinia, trochę nauki i te sześć lat edukacji.

Edytowane przez Vampirzyca dnia 02-12-2008 19:00

Dodane przez Fantazja dnia 03-12-2008 16:55
#45

Ech, Vampirzyco, aż ci zazdroszczę. Jak ja bym chciała powrócić do podstawówki. Wtedy to była sielanka, w domu nie uczyłam się w ogóle, a mimo to byłam uczennicą piątkową, ewentualnie czwórkową, jeśli chodzi o matematykę. Nauczyciele mnie lubili, twierdzili, że jestem zdolna i przymykali oko na wszystkie moje niedociągnięcia. Ale potem przyszło gimnazjum i sielanka się skończyła. Oczywiście, ja, przyzwyczajona do tego, co było w podstawówce, kompletnie olewałam naukę w domu, odrabiając jedynie zadania domowe. I czym się to skończyło? A tym, że pod koniec roku biegałam jak kot z pęcherzem od jednej nauczycielki do drugiej, w panice poprawiając chemię, matematykę, historię i jeszcze parę innych przedmiotów, byleby jakoś wyciągnąć średnią ponad 4.75. Ale przyznam, był to niezły kopniak motywacyjny i od tamtej pory już nie olewam nauki. Może nie siedzę nad książkami bór wie, ile, ale jeśli przyjdzie jakiś sprawdzian czy odpytywanie, to biorę książki, zeszyty, herbatkę i tabliczkę czekolady i zamykam się z tym wszystkim w pokoju gościnnym, gdzie kuję, dopóki nie wykuję i dopóki nie będę pewna, że wszystko umiem. Dlaczego w pokoju gościnnym? Bo w moim mnie po prostu wszystko rozprasza, z komputerem na czele, i nauka wchodzi mi do głowy z oporem albo nie wchodzi do w ogóle. A uczę się dla siebie i tylko dla siebie. Mam pewne plany na przyszłość, chcę coś osiągnąć, a nie wylądować za ladą w sklepie, bez żadnego wykształcenia.

Vampirzyca napisał/a:
Ostatnio złapałam z osiem czwórek, o których rodzice nie mają pojęcia. Po zebraniu będzie szlaban. Za czwórki...! Szlaban. Litości. Tym bardziej, że z matmy wychodzi mi piątka na półrocze. A według rodzinki powinnam dostać sześć. Nienawidzę tego, że uczyć muszę się dla kogoś. Najgorsza moja ocena to trója, za którą miałam szlaban na komputer, bo to przez niego gorzej się uczę.

Tutaj, to Ci serdecznie współczuję. Szlaban za czwórki! Ja to o czwórkach z co poniektórych przedmiotów po prostu marzę i haruję na nie jak wół, a Ciebie za nie karzą. No cóż, może i w podstawówce łatwiej zbijać te piątki, ale jak dla mnie, to szlabany za niższą ocenę nie są dobrym na to sposobem. Wręcz przeciwnie - jest to chyba najlepsza metoda, żeby zniechęcić do nauki. =,=

Dodane przez Nicolette dnia 28-12-2008 15:48
#46

Nauka nie idzie mi źle. Nie uczę się dużo. W końcu jestem dopiero w I klasie gim. więc nauki nie ma dużo. Mam dobrą pamięć, zapamiętuje fakty z lekcji. Głupia chyba nie jestem, bo rozumiem co się do mnie mówi i kojarzę fakty. Największym problemem jest moje lenistwo. Ocen nie mam najgorszych, ale wiem, że mogłyby być lepsze. Przyrzekłam sobie, że w II semestrze wezmę się do pracy. Kłopot sprawia mi fizyka :amgad:. Kompletnie jej nie rozumiem , a nauczycielka tego przedmiotu jest taka wredna, że...:mad: No, ale muszę się pochwalić, że dała mi 4 z fizyki na koniec I semestru :D Chemia nie sprawia mi problemu, AŻ tak wielkiego...Na razie nie jest trudna. Nie lubię geografii. Nudzi mnie okropnie i jakoś nie mam serca się do niej przykładać...-_- Ale postanowiłam, że się do niej bardziej przyłożę. To jedno z moich postanowień noworocznych xD

Dodane przez Mandarynka dnia 31-12-2008 14:46
#47

Uczę się jak mogę najlepiej, sama dla siebie. I dla ocen, oczywiście xD
Sprawia mi to przyjemność, ale jak wiem, że się nie nauczyłam, to czuję taki ucisk na sercu, co mnie przeraża. Straszne.

Dodane przez vivien dnia 24-03-2009 16:50
#48

Nie uczę się najgorzej w szkole. A z nauką to jest tak, że nie zakuwam po nocach, ale pouczę się dzień wcześniej z pół godziny, następnego dnia sobie przypomnę i tyle. Po co wariować z nauką do późnych godzin?

Dodane przez Madlenne dnia 24-03-2009 17:09
#49

Rozumiem cię Vampirzyco, bo mam podobnie. Może nie aż tak ostro, ale po jednej trójce z matmy (przy pozostałych ocenach: 5, 4, 4) rodzice zaproponowali mi, ze zapiszą mnie na korki z matmy... ;)
Właściwie odkąd jestem w liceum, to trochę spuścili z tonu, ale nadal czasem słyszę: "Ja w liceum miałam same piątki, a ty jak się starasz?"
Mimo wszystko staram się uczyć dla siebie, bo czuję taką satysfakcję, kiedy ja wiem, a nikt inny nie wie. ;)

Dodane przez BitterSweet dnia 24-03-2009 20:36
#50

Sama bardzo dobrze zdaję sobie sprawę, że aby coś w życiu osiągną należy się uczyć. Jak każdy uczeń, który chce gdzieś w życiu zawodowym dojść, uczę się. Oczywiście, że nie siedzę z książkami dzień w dzień i zakuwam przed każdą lekcją. Staram się być zawsze przygotowana na różnego rodzaju kartkówki i sprawdziany. Jeżeli nauczyciel zapowiada, że będzie odpytywał z ostatniego tematu, to również staram się być przygotowana. Czasem dla poprawy ocen nauczę się i zgłoszę do odpowiedzi. Czyli krótko mówiąc staram się być zawsze przygotowana.

Edytowane przez Ariana dnia 25-03-2009 09:07

Dodane przez Alanette Vieira Malfoy dnia 24-03-2009 23:02
#51

Hmm... Z nauką u mnie jest różnie.
Generalnie staram się uczyć, w podstawówce miałam same piątki i szóstki, ale po przejściu do nowego gimnazjum - ma-sa-kra... Na półrocze miałam trzy trójki plus pierwsze i ostatnie ostrzeżenie od rodziców. Moja mama miała same piąteczki od góry do dołu, także... wiadomo.
Ale ogólnie rzecz biorąc - staram się!

Dodane przez SeverusS dnia 03-04-2009 19:03
#52

A mnie nauka idzie opornie jak to studentowi, uczę się z reguły przed egzaminem, a i tak dostaje dobre oceny. W podstawówce miałam jak to się mówi: ''raj'', bo nie musiałam nic robić, uczyć się, wiec tak mi już zostało później przez co miałam trochę problemów, bo trzeba było latać co chwila do nauczycieli podciągać oceny. Ciesze się, ze te czasy już za mną.

Dodane przez darksev dnia 13-06-2009 21:54
#53

Są takie przedmioty z których się nie uczę a 4 wpadła sama. Przykład angielski, dla mnie wydaje się łatwy. Ogólnie się nie uczę >,< Po prostu nie potrafię się przemóc. A że jestem uparty człowiek to do nauki mnie nikt nie przekona xD
Nigdy, odkąd pamietam, się nie uczyłam i zamiaru miec nie bd.
Sprawdziany polegały na tym, że robilam ściagi, na których wychodziłam róznie. Raz nie było tego, o czym miałam, a raz było wszystko. I, o dziwo, jeszcze nie bylam zlapana na tym !

Oooo. Dokładnie. Tak samo :>

Dodane przez Lady Doys dnia 05-08-2009 15:07
#54

Jak dla mnie to wszystko zależy od nastawienia ucznia xD
Niestety ja jakoś nie mogę się zbytnio przełamać żeby posiedzieć trochę nad książkami. Po_prostu strasznie nie chce mi się uczyć - masakra :).
Nie chce mi się zbytnio marnować czasu na naukę, wiem ze kiedyś będę tego bardzo żałować, ale na dzień dzisiejszy nie myślę zbytnio o tym :)

Edytowane przez Ariana dnia 05-08-2009 21:48

Dodane przez pencka dnia 05-08-2009 15:14
#55

Nauka niby jest przydatna ale to konkretne marnowanie czasu :P Po co marynować się w dajmy na to fizyce jeżeli w przyszłości chcesz zostać fryzjerką ?? ;) Fakt warto nauczyć się chociaż troszkę danego przedmiotu, dla mnie w każdym bądź razie nauka jest straszna, co widać po moich wspaniałych ocenach ;P Po prostu nie mogę się uczyć dłużej niż godzinę bo wariuję ;) Podziwiam tych którzy lubią naukę ;)

Dodane przez darksev dnia 06-08-2009 13:13
#56

Nienawidzę nauki. Do końca podstawówki uczyłem się aż siękurzyło. Teraz w gimnazjum... jest inaczej. Nauka mi wisi i powiewa, wolę skupić się na przyjemnościach. Ogólnie teraz nauka jest trudniejsza to op co mam wysilać się na uczenie się, skoro, nawet po pięciokrotnym przeczytaniu tematu nic nie wchodzi mi do głowy? W sytuacjach awaryjnych mam ściągi. Najgorsze to jest pytanie przy tablicy. Uff. Staram się zapamiętywać na lekcji, ale jednym uchem wchodzi drugim wychodzi. Najważniejsze że pzrechodzę do następnej klasy, aczkolwiek teraz naprawdę będę się musiał przyłożycć do nauki... test gimnazjalny.

Dodane przez Claire Lethal dnia 06-08-2009 14:35
#57

Uczyć - się uczę. Regularnie - czy ja wiem? To zależy z jakiego przedmiotu.

Z polskiego - nie uczę się niczego. Wystarczy, że odrobię pracę domową i przeczytam lekturę szkolną. Reszczę zapamiętuję z lekcji. Dawniej (tak gdzieś 4 klasa podstawówki), to kułam zasady ortograficzne na pamięć, chociaż jakoś błędów większych nie popełniałam. Teraz mimo, że zasad już nie pamiętam - radzę sobie wzrokowo. :] Mimo wszystko mam zakodowanych kilka słów, które piszę źle. I mimo, że ktoś mi zwróci uwagę, że inaczej się pisze - ja i tak tego nie przeprawię. xP

Matematyka - prace domowe - odrabiam. Przed kartkówką zrobię kilka przykładów z danego działu i tyle. Przed klasowką - uczę się 2 dni przed po 1 godzinie i to zazwyczaj wystarcza.

Techniki się nie uczyłam. Prac domowych nie odrabiałam a i tak 5 miałam na koniec. Na szczęście w przyszłym roku nie będę już miała tego przedmiotu. ;d

Plastyki się nie uczę, mimo, że po każdym rozdziale w podręczniku mam kartkówkę. Muzyki też się nie uczę.

Biologii się uczę. Ale szlag mnie trafia, jak muszę wykuć na pamięć tabelkę o porostach, mchach, pierwotniakach.

Angielskiego się nie uczę. Sam jakoś na lekcji wchodzi mi do głowy (i gramatyka, i słówka).

Kuć, może i nie kuję, ale rozwiązuję duużo zadań z fizyki i z chemii.

W tym roku czeka mnie egzamin, więc wszystkie niedociągnięcia z mojej strony wyjdą na jaw. :x


Dodane przez malfoj_sam_segz dnia 06-08-2009 15:16
#58

uczyć się, uczę, ambitna jestem, ale w tym minionym roku odezwał się we mnie leniwiec.

z języka polskiego regularnie czytam lektury, odrabiam zadania { choć czasem nie ;p } i tyle, bo resztę wynoszę z lekcji, bardzo lubię ten przedmiot. z matematyki jak najbardziej, mamy ostrą wychowawczynię matemtyczkę { która akurat mnielubi, więc duży plus. } mam małe problemy z majcą, więc jeszcze chodzę na zdw i czasem odrabiam zadania ze zbioru. ale za to regularnie uczę się chemii i niemieckiego - ulubionych przedmiotów. reszta różnie, zależnie od humoru, chęci. jedyne co olałam w tym roku to technika - nie chciałam robić linorytu, grzebać w gipsie, robić kopii obrazu, więc z dostałam naciąganą 3 ;p

Dodane przez al_kaida dnia 08-08-2009 23:07
#59

Ja na szczęście mam taki mózg, że mimo iż nie uczę się wiele, mam dobre wyniki. Moją taktyką jest systematyczne chodzenie na zajęcia, odrabianie lekcji i ewentualne powtarzanie przed lekcją czy sprawdzianem. I zawsze skutkuje :D

Dodane przez Diamond dnia 10-08-2009 12:20
#60

Dobrze, ze akurat wakacje sa bo jak sobie pomysle, ze mam sie uczyc to odrazu dostaje odruch wymiotny :D Nie no czasem sa jakies ciekawe lekcje, które chętnie sie ucze, ale to sa takie nieliczne przypadki xD

Dodane przez hagrid123 dnia 10-08-2009 12:39
#61

Jedyna motywacją do nauki jest późniejsza dobrze płatna praca-która jest zarówno twoja wymarzoną. To prawda że nie które przedmioty wchodzą lepiej inne gorzej. Najszybciej , moim zdaniem człowiek uczy się tego co interesuje. Sam lubię matmę, myśle że jest bardzo uniwersalna i pożyteczna w życiu. Nie lubię bardzo języka polskiego, to dla mnie okropność. Jak sobie przypomnę ile to musiałem się na pamięć tych bezsensownych wierszy uczyć to aż , przepraszam za wyrażenie "KREW MNIE ZALEWA". pO PROSTU NIE WIEM PO CO TO KOMU JAK JEST TO JUŻ NAPISANE W KSIĄZCE. Jednym słowem zaśmiecamy tylko nasz mózg takimi "bzdetami" ot co. Jestem zdania że człowiek powinien się uczyć tylko tego co go interesuje, a tylko w podstawówce mieć wszystkie przedmioty, bo tych których "nie używa" i tak zapomina, wcześnie , czy późnbiej. KROPKA

Dodane przez Niewidka dnia 11-08-2009 00:00
#62

Uczę się dla siebie i świętego spokoju. Bo rodzice moi należą raczej do grona wymagających.
Gdy dostanę złą ocenę, zazwyczaj wina spada na biedny niczemu winny komputer.
Odrabiam systematycznie zadania domowe. Choć rodzice uważają inaczej.
Gdy lecę na 4-kach to rodzice mówią że kiedyś było lepiej i ...może być lepiej. U mnie w szkole nie trzeba mocno się starać żeby mieć wysoką średnią, ale i poziom nie jest najniższy. Najczęściej nie uczę się dużo. Zapamiętuje z lekcji. I dobrze na tym wychodzę. Ale czasem muszę się pouczyć np. na angielski, lub przyrodę. Z matematyki, polskiego nigdy. Teraz skończyłam podstawówkę i nadeszło gimnazjum, ale zostaje w tej samej szkole. Mam zamiar przyłożyć się do fizyki, aby później pójść po gimnazjum na mat-fiz. A do geografii podejść z zainteresowaniem, którego niestety brakowało mi na lekcjach przyrody, gdy omawialiśmy mapki, krajobrazy itd. Mnie to nudzi. (;

Edytowane przez Niewidka dnia 19-02-2010 20:57

Dodane przez Evi91 dnia 11-08-2009 09:31
#63

Jasię uczę sama dla siebie... Rodzice wiadomo non stop o tym gadają, mówią, że uczę się dla siebie, ale jak dostanę gorszą ocenę to zaraz afera.
Dużo uczyć się nie muszę, bo dużo rzeczy zapamiętuje z lekcji i potem wystarczy, że powtórzę w domu.

Dodane przez Ginny W dnia 27-08-2009 11:45
#64

Nigdy nie miałam problemów z nauką, pasek na świadectwie widnieje niemalże co roku, co złośliwsi nazywają mnie kujonem, na co kompletnie nie zwracam uwagi. Nie uważam się za kujona, na naukę poświęcam niewiele czasu. Staram się nie rozmawiać na lekcjach, większość informacji zapamiętuję z wykładu nauczyciela oraz przerabianych na lekcjach ćwiczeń. Bardziej przykładam się jedynie do moich ulubionych przedmiotów, bo wtedy nauka staje się przyjemnością. W domu odrabiam zadania domowe, czasami pouczę się słówek z języków obcych, i raz na ruski rok powtórzę coś na klasówkę.

Dodane przez Mr Amazing dnia 27-08-2009 12:12
#65

Raczej nie mam problemów z nauką, ale uczę się głównie dla świętego spokoju, bo moi rodzice są raczej wymagający.

Dodane przez Cathy dnia 03-02-2010 22:37
#66

Aż sama jestem zdziwiona moimi wynikami w nauce oO
Niby powinnam mieć wpojony nałóg uczenia się, bo tata porządnie mnie wyszkolił, jednakże wraz z podstawówką przeszła mi pilność i sumienność, pozostało lenistwo i kombinatorstwo. : D
Właściwie to nienawidzę się uczyć, ale coś gorszego od nauki to dla mnie to przełamanie się, żeby w ogóle sięgnąć po książkę. Jak już sięgnę, leci z górki.
Naprawdę rzadko potrafię się przemóc, więc zazwyczaj te moje wysiłki kończą się przekładaniem nauki ' na za godzinę'. W rezultacie jest północ, a ja muszę napisać wypracowanie, rozwiązać 7 zadań z fizyki, zrobić dwa plakaty, animację na informatykę i nauczyć się na diagnozę z matmy (w takich przypadkach, zawsze od diagnozy zależy moja ocena końcowa). Najlepsze jest to, że nawet wtedy nie mogę się przemóc i zwyczajnie idę spać, nastawiając budzik na 2. Ofc budzę się o 5 z ręką w nocniku i później pół dnia kombinuję. Moim postanowieniem noworocznym było 'nie pozostawianie niczego na ostatnią chwilę', wyszło jak zawsze. Muszę coś z tym zrobić, bo o ile teraz mogę jeszcze przeprowadzać takie akcje, myślę, że za rok, kiedy będę pisać test gimnazjalny, raczej parę godzin przed za wiele się nie nauczę. Chwała i cześć, że przynajmniej zapamiętuję dużo z lekcji, bo cienko by ze mną było. Jakby ktoś miał wątpliwości- mam same 5 od góry do dołu :D

Dodane przez Silencia dnia 03-02-2010 23:15
#67

Moje szkolne motto: Jesteś zbyt zdolna aby marnować czas na naukę. :D
Efekt? Lekcje odrabiam o 1. w nocy, z czego 1/3 robię w szkole na przerwie lub lekcji (najczęściej matmę, historię, chemię). Na sprawdziany nigdy się nie uczę. Czemu? Bo za każdym razem dostaję gorszą ocenę niż w przypadku kiedy się nie uczyłam. W związku z tym w tym roku mam aż cztery tróje na semestr.
Obiecałam sobie, że od ferii zacznę się uczyć. I tak nie wyjdzie. :)
A tak poważnie to muszę coś z tym zrobię. Za rok piszę egzamin gimnazjalny, więc wypadałoby coś umieć...

Dodane przez Czarna Wolga dnia 04-02-2010 17:22
#68

Będąc uczniem podstawówki, od 1 do 6 klasy, byłam takim cholerycznym kujonkiem. Szłam na 5,6 bo to że jestem lepsza od innych wydawało mi się na porządku dziennym :< Więcej się uczę, więcej wiem, mam w sobie więcej pewności siebie, jestem bardziej wartościowa. Masakra.

TOTALNIE zepsułam się w gimnazjum. Nienawidzę szkoły. Jadę na opinii z podstawówki, część nauczycieli pamięta mnie taką jaką byłam. Nie uczę się wcale, i przez to chcąc nie chcąc mam same 4 (jestem w II kl gimnazjum). Z matmy jakimś cudem chyba. Z polaka...nie wiem....po prostu pamiętam z lekcji. Nie robię ściąg, nie chce mi się. Najwyżej piszę z otwartą książką.
Obiecuję sobie robić jakieś noty w zeszytach, bo to też totalnie olewam.

Moje szkolne motto: Jesteś zbyt zdolna aby marnować czas na naukę.

p...fuck de system. Wszyscy niby tacy zdolni, ale niestety leniwi, ojojoj marnują się., ostatnio słyszałam jakąś rozmowę mdzy tlenionymi tipsiarami :wiesz mi facetka mówiła że taka zdolna jestem, ale leniwa, i to dlatego mam te 2. :P
Czy coś w tym stylu.
Prawda jest taka: jeśli dobrze się rozejrzysz znajdziesz wokół siebie bardziej inteligentnych.
Ja mam takie wrodzone zacięcie, które pewnie zostało zauważone na forum, że muszę być lepsza. Dlatego nietórzy mnie za to nienawidzą. Inni podziwiają.

Edytowane przez Czarna Wolga dnia 04-02-2010 17:28

Dodane przez Eksplodujacy Duren dnia 04-02-2010 17:28
#69

Ja się nie uczę w ogóle, a jestem okrzyknięta najbardziej obiecującą uczennicą klas pierwszych naszego gimnazjum o.o jakaś masakra. Mój Wielebny Nauczyciel od angielskiego próbuje mnie odwieść od olimpiady, ale nic mi nie stoi na drodze, więc w sumie, dlaczego nie? Muszę mu przekazać radosną nowinę, że po feriach będzie ze mną zostawać godzinę dłużej w szkole "ucząc się na olimpiadę" a tak naprawdę gadając o twórczości Jane Austen ; ))

Dodane przez Eksplodujacy Duren dnia 04-02-2010 17:31
#70

Ja się nie uczę w ogóle, a jestem okrzyknięta najbardziej obiecującą uczennicą klas pierwszych naszego gimnazjum o.o jakaś masakra. Mój Wielebny Nauczyciel od angielskiego próbuje mnie odwieść od olimpiady, ale nic mi nie stoi na drodze, więc w sumie, dlaczego nie? Muszę mu przekazać radosną nowinę, że po feriach będzie ze mną zostawać godzinę dłużej w szkole "ucząc się na olimpiadę" a tak naprawdę gadając o twórczości Jane Austen ; ))

Dodane przez Avrione dnia 06-02-2010 21:15
#71

Nie wiem zupełnie dla kogo się uczę..chciałabym coś niby w życiu osiągnąć więc uczę się dla siebie ale oceny zbieram dla rodziców.
Nauka nie idzie mi systematycznie chociaż bardzo się staram,zawsze chcę poprawić kiepski stopień i często wkuwam z 3 godziny jeden temat.
Czasami jednak moje wrodzone lenistwo nie pomaga mi z uczeniem się.
Co do ściągania? nie ściągam z podręczników,karteczek itd..czasami zobaczę tylko odpowiedzi u kogoś innego i je zapiszę..mało ryzykowna jestem.

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 08-02-2010 15:43
#72

Teraz to mogę powiedzieć szczerze, że w końcu uczę się dla siebie, bo przynajmniej uczę się tego czego chcę. Chociaż czasem ta nauka wygląda pod tytułem: przejścia po najmniejszej linii oporu, czyli nauczyć się byle zdać, ale cóż można innego wymagać od studenta. Ale szczerze mówiąc już po kilku latach tej 'ulubionej' nauki człowiekowi wychodzi to z grubsza bokiem i tak naprawdę chciałabym teraz już jak najszybciej zakończyć tę żmudną edukację i robić coś w końcu sensowniejszego w życiu.

Dodane przez blackout dnia 07-05-2011 18:40
#73

Zazwyczaj po przeczytaniu tematu wszystko jakoś wchodzi mi do głowy. Moim sposobem na naukę jest zapisywanie tego, czego się uczę, a na przerwie przed sprawdzianem czytanie tego wszystkiego.
Zdecydowanie lepiej do głowy wchodzą mi przedmioty humanistyczne, niż ścisłe. Najlepiej mi idzie z angielskim, jak również z polskim i historią. Nie narzekam też na matematykę i biologię. Informatyka to wgl. żaden problem, szczególnie z nauczycielem, który mnie tego przedmiotu uczy. Chemia i muzyka są mi jakieś takie obojętne. Nie przepadam za religią, ale mam 5. Rosyjskiego nie cierpię, ale też mam 5 xD.
Gorzej geografia. Nienawidzę tego przedmiotu i nic tego nie zmieni. Ciężko wchodzi mi do głowy także fizyka.
Gorzej w-f - nie jestem jakaś gruba i ociężała, ale w-f... Szczególnie siatkówka i motoryka to dla mnie problem. Najlepiej mi idzie za to gimnastyka, piłka graniczna i skok w dal.

Dodane przez Alexis98 dnia 07-05-2011 18:49
#74

Mi nauka idzie bardzo dobrze. Lubię się uczyć, ale czasami mi się nie chce:P

Dodane przez Hermionka111213 dnia 07-05-2011 18:56
#75

Mam w miarę dobre oceny w szkole, ale nie nawidzę się uczyć. :D

Dodane przez Bellatrix11227 dnia 07-06-2011 13:14
#76

Nie leję, ale też nie uczę się systematycznie. Nauka nie sprawia mi problemów, chyba że trochę z matmy. W końcu trzeba się uczyć, niekoniecznie dla siebie:) Najbardziej lubię biologię. Mam się czym pochwalić, bo w tym roku moja średnia będzie wynosiła 5.9!

Dodane przez Laufey dnia 07-06-2011 14:00
#77

Nauka... cóż to za bezsensowne słowo. Większość rzeczy, których uczymy się w szkole nie przyda nam się kompletnie w przyszłości, bo np. po co uczyć się równań kiedy chce się iść na ekologię? Uczę się dla świętego spokoju i aby nie było kary na komputer. Moi rodzicie są z grupy tych wymagających, których zwykła czwórka nie zadowoli. Ostatnimi czasy opuściłam się trochę w nauce, ale staram się poprawić, chociaż już jest na to ostatni dzwonek. Obiecałam sobie, że w następnych latach będę się uczyć lepiej, ale wiadomo jak to jest z tymi wiecznymi obietnicami.

Dodane przez Rose Granger dnia 07-06-2011 14:25
#78

Ja przez pewne zawiłości rodzinne uczę się zaocznie i jak najbardziej sobie taki system nauki sobota r11; niedziela, co tydzień albo dwa chwalę. Żadnych kartkówek czy sprawdzianów, tylko egzaminy na koniec semestru.
Właśnie po nich jestem i czuję się totalnie wyczerpana psychicznie. Ale świadomość, że mam teraz dwa miesiące totalnie wolnego jest cudowna.
Jeśli chodzi o samą naukę... uczę się dla samej siebie i dlatego, żeby być w życiu kimś, czuć się spełniona i coś osiągnąć. I o dziwo oceny mam lepsze niż bym siebie o to podejrzewała, biorąc pod uwagę to, że ogólnie mamy w szkole program 'przyspieszony' i więcej nauczę się w domu niż na lekcji.
Co do szybkości uczenia się... wyłączając przedmioty ścisłe typu chemia [brr.], matematyka, idzie mi szybko. Ogólnie uczyć się nawet lubię więc, oby szło mi tak dalej a będzie świetnie. :)

Dodane przez Anar0207 dnia 07-06-2011 21:35
#79

Uczę się dla przyjemności. Mam bardzo dobre oceny jak na I gimnazjum. Mianowicie "nauka" dla mnie to przejrzenie raz czy dwa notatek z lekcji. Bo najważniejsze to słuchać, co nauczyciel mówi, a nie być kimś, kto myśli o niebieskich migdałach. Jednak niektórzy mają problemy z pamięcią i to im trzeba pomóc, poświęcić trochę więcej czasu... Warto się uczyć. Można mieć większe szanse na dobrą, opłacalną, atrakcyjną, a może nawet i wymarzoną pracę. I gruntem jest to, by się uczyć dla siebie, a nie dla kogoś. Jeśli się nie widzi w tym satysfakcji, to będzie trudno. Wiem, gadam jak najgorszy nauczyciel, ale taka jest prawda. Poza tym lubię dowiadywać się nowych, ciekawych rzeczy, poznawać nowe tajemnice świata... Dla mnie uczenie się nie jest katorgą - jednak problem jest w tym, że wszystko odkładam na ostatnią chwilę :D Zamiast odrabiać lekcje po szkole, odrabiam je w nocy. A czemu? Bo po szkole jestem albo z przyjaciółmi, albo się lenię...

I jak ktoś się dobrze uczy, to się go wyzywa od "kujonów", "Einsteinów" czy innych, że tak ujmę, kretynów. Po prostu zazdroszczą, a docinkami próbują zniechęcić go do nauki. Ale to nie moja wina, że nie ja to wszystko wiem!

Dodane przez fanka98 dnia 07-06-2011 21:44
#80

Anar0207 napisał/a:
Uczę się dla przyjemności. Mam bardzo dobre oceny jak na I gimnazjum. Mianowicie "nauka" dla mnie to przejrzenie raz czy dwa notatek z lekcji. Bo najważniejsze to słuchać, co nauczyciel mówi, a nie być kimś, kto myśli o niebieskich migdałach. Jednak niektórzy mają problemy z pamięcią i to im trzeba pomóc, poświęcić trochę więcej czasu... Warto się uczyć. Można mieć większe szanse na dobrą, opłacalną, atrakcyjną, a może nawet i wymarzoną pracę. I gruntem jest to, by się uczyć dla siebie, a nie dla kogoś. Jeśli się nie widzi w tym satysfakcji, to będzie trudno. Wiem, gadam jak najgorszy nauczyciel, ale taka jest prawda. Poza tym lubię dowiadywać się nowych, ciekawych rzeczy, poznawać nowe tajemnice świata... Dla mnie uczenie się nie jest katorgą - jednak problem jest w tym, że wszystko odkładam na ostatnią chwilę :D Zamiast odrabiać lekcje po szkole, odrabiam je w nocy. A czemu? Bo po szkole jestem albo z przyjaciółmi, albo się lenię...

I jak ktoś się dobrze uczy, to się go wyzywa od "kujonów", "Einsteinów" czy innych, że tak ujmę, kretynów. Po prostu zazdroszczą, a docinkami próbują zniechęcić go do nauki. Ale to nie moja wina, że nie ja to wszystko wiem!


właśnie taka jest prawda. Ja sama też mam bardzo dobre oceny( choć ostatnio przez nawał pracy na polaka, by wyciągnąć na 6 zaniedbałam inne przedmioty). w tym roku spodziewam się dość wysokiej średniej

Dodane przez sabina dnia 16-06-2011 16:47
#81

W podstawówce panowała sielanka - kiedy moje koleżanki musiały harować na czwórki, piątki, ja spokojnie pisałam każdą kartkówkę na najwyższą ocenę bez uprzedniego uczenia się. Ten nawyk wszedł mi w krew - kiedy poszłam do gimnazjum myślałam, że i tutaj nie będę musiała się zbytnio wysilać a piątki i szóstki od tak nauczyciele będą wpisywać mi do dziennika. Cóż, to nie było dobre myślenie. Efekt był taki, że - podobnie jak Fantazja - na koniec roku biegałam za nauczycielami i błagałam o możliwość poprawy. Ta sytuacja dała mi nauczkę i w drugiej klasie gimnazjum wzięłam się lekko za siebie. Apogeum mojego lenistwa nastąpiło w trzeciej klasie, kiedy to na semestr załapałam aż pięć trójek. Od tamtej pory moja sumienność i systematyczność co do nauki dramatycznie wzrosła, w wyniku czego dostałam się do jednego z najlepszych LO w moim mieście, z czego jestem naprawdę dumna. Obecnie jestem na półmetku liceum - w przyszłym roku matura. Ach, co to będzie za ciężki rok.
Uczę się przede wszystkim dla siebie. Kiedyś moja mama powiedziała pewne wspaniałe zdanie, którego już nie powtórzę, ale mogę napisać jego ogólny sens. Mówiło ono o tym, że oceny nie w każdym przypadku są odzwierciedleniem naszych umiejętności tudzież naszej wiedzy. Trzymam się tego stwierdzenia - nie łamię się po otrzymaniu dwójki ze sprawdzianu, do którego się uczyłam dniami i nocami. Jestem zadowolona z mojej pracy - wiem, co umiem i na co mnie stać. Znam swoje możliwości, co uważam za duży plus. Hm, gdyby zastanowić się dłużej uczę się także dla satysfakcji, którą czerpie z tego moja...mama. Tak czy owak nauka do głowy sama mi nie wpada, muszę jej dopomóc. A to, co osiągnęłam, osiągnęłam dla siebie a nie dla rodziny, znajomych czy nauczycieli.

Dodane przez fredigeorge dnia 16-06-2011 17:35
#82

Ja sie przyznam ze do 6 klasy nie mialam zielonego pojecia co to jest czerwony pasek
znaczy nie wiedzialam kiedy sie go dostaje
wiem smieszne,ale od 1 kl zawsze sama wszystko zalatwialam wiec tata mi nie uswiadomil tego
tak wiec mozecie sobie wyobrazic moje zdziwienie gdy to moja przyjaciolka dostala na swiadectwie pasek a ja nie!!!!
pierwsza nagrode dostalam w 6 klasie i bylam z tego bardzo dumna
nastepnie polecialo z gorki
co roku mialam coraz wyzsza srednia
nie ze jestem madra czy cos,uwazam ze mam duzego farta i czasem dobrze pomysle
hmm czy ucze sie dla siebie
niestety mam jeszcze poczucie ze ucze sie na oceny
nie dla siebie i swojej wiedzy lecz dla pokazania ze mam dobre oceny
mam tylko nadzieje ze jak pojde do lieceum(juz po wakacjach) to przyzwyczje sie ze 3 na swiadectwie to tez dobra ocena

Dodane przez zaeli dnia 17-06-2011 19:47
#83

Ja tam jakoś tak na szczęście mam, że uczyć się dużo nie muszę, a oceny mam dobre :D Większość mówi na to po prostu dobra pamięć - może i mają rację, w sumie nie mi to chyba oceniać :P Prace domową staram się odrabiać zawsze, ale nie zawsze mi to wychodzi ... Do szkoły i tak głównie w celach towarzyskich chodzę :)

Dodane przez Annee dnia 27-08-2012 22:47
#84

U mnie z nauką tak w miarę dobrze jest. Ogólnie nie lubię się uczyć (jak pewnie większość :P), ale jak jest jakiś interesujący mnie temat to potrafię się przyłożyć. Najbardziej nie lubię uczyć się na sprawdziany z matematyki, i moja nauczycielka z tego przedmiotu mnie na dodatek przeraża! Najbardziej to lubię polski i historię sztuki, z tym nie mam najmniejszego problemu, zawsze uda mi się zdobyć jakąś nawet dobrą ocenę, czasem nawet szóstkę jak poważnie wezmę się do nauki (ale czasem jest tak, że połowę dnia na hogsmeade przesiedzę xD).

Dodane przez Milva dnia 06-03-2013 21:23
#85

Wszystko zależy od przedmiotu. Historii uczę się z ciekawością, chemii i biologii z myślą o przyszłości i korzyściach (czyli uczę się dla siebie), Podstaw Przedsiębiorczości, WOSu, Geografii tylko na wykucie i dobre oceny na świadectwie maturalnym.
Ogólnie bardzo nie lubię się uczyć, nudzi mnie to i szukam coraz to nowych sposobów na to. Siedzenie i czytanie po raz setny tego samego jest okropne.

Dodane przez mniszek_pospolity dnia 03-11-2013 03:59
#86

U mnie to było jakoś ciężko z tą nauką. Motywacji brak ? Nauczyciele nie tacy jak trzeba ? Pogoda ładna, piłka, boisko...No, ale trzeba było w końcu czasami przysiąść. Historia, WOS - tu z przyjemnością zasiadałem do książek. Podobnie było np. z PO, religią ( a jakże, katechetka była wymagająca ) czy geografią. Jednak jak pomyślę o zakuwaniu chemii, fizyki - ola boga, ręce drętwieją. To co lubiłem, wchodziło mi do głowy, interesowałem się tym, to rzecz jasna uczyłem się dla siebie ( a kogo rodziców ? ). Natomiast ścisłe przedmioty z matmą na czele były na odwal, byle tylko do przodu...

Dodane przez SevLily36 dnia 20-11-2013 08:44
#87

Hahaha, ja i nauka, dobre żarty :')
Przeważnie wygląda to tak: przychodzę do domu pełna chęci i zapału do odrabiania prac domowych i nauczenia się na następny dzień. A kończy się to zwykle siedzeniem z książką na kanapie pijąc herbatę. Mam lepsze rzeczy do roboty niż nauka, tak to sobie zawsze tłumaczę. Chociaż w sumie oceny mam nie najgorsze. F*ck logic.