Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Lily Evans (Rozdział 44; aktualizacja 10.07.2010r.)
Dodane przez Fantazja dnia 29-08-2008 11:59
#1
To nie jest moja wina. :<
I tym uroczym akcentem oznajmiam, że powracam z moim opowiadaniem. Niestety, bo niestety, ale od początku. Wiem, że nie odzyskam już tych dwudziestu trzech stron, ponad czterystu odpowiedzi i dziesięciu tysięcy zaglądań [aż się łezka w oku zakręciła :<], a wielu czytelników zniknęło bezpowrotnie. Na dużą ilość komentarzy też teraz nie liczę. Jednak po waszych namowach, a dokładniej niektórych z was, stwierdziłam, że jednak powrócę [mówiłam, że nie moja wina ;P]. A poza tym co ma to ff gnić w moim komputerze, skoro może zawisnąć na Hogsmeade...
Chciałabym jeszcze was poinformować, że rezygnuję z tytułów, bo ani mi to nie wychodziło, ani przyjemności nie sprawiało, ale bez obaw, temat nadal będzie zmieniany, żebyście wiedzieli, który to już rozdział. ;P
Dobra, nie przynudzam już.
ROZDZIAŁ 1
Lily leżała na łóżku wbijając wzrok w czerwony baldachim znajdujący się nad nią. Ręce skrzyżowała pod głową, a nogi zgięła w kolanach i założyła jedną na drugą. W prawej dłoni trzymała różdżkę, której słabe światło na końcu oświetlało zamyśloną twarz. Dziewczyna poruszyła się lekko i wymruczała:
-
Lumos maxima.
Białawe światło natychmiast się rozjaśniło. Lily położyła różdżkę na brzuchu, z powrotem zagłębiając się w swoich myślach. Jej wzrok ślizgał się po szkarłatnych zasłonach, kompletnie ich nie widząc. Kotary bardzo szczelnie zakrywały jej osobę, nie pozwalając zobaczyć ani jej, ani światła różdżki. Kiedyś Lily rzuciła na nie zaklęcie wydłużające, a pręty podwyższyła do samej góry, po czym wszystko zszyła. Efekt był bardzo zadowalający. Miała jeszcze problem z dusznością, która po pewnym czasie przebywania stawała się nie do zniesienia, ale zaklęcie przewiewności załatwiło sprawę. Od tamtej pory Lily czasem zamykała się tu, by porozmyślać, a ostatnio zdarzało się jej to coraz częściej.
Ruda przewróciła się na bok i delikatnie odsunęła zasłonę. Sięgnęła ręką i wzięła z szafki nocnej złotą ramkę. Uśmiechnęła się do małej, na oko dziesięcioletniej dziewczynki, po czym przeniosła wzrok na siedzącego obok chłopca. Westchnęła i pogładziła go palcem po ubraniu. Brunet odskoczył oburzony spadając z ławki, na której siedział. Mała Lily klasnęła w dłonie i roześmiała się, ale potem pomogła mu wstać.
Prawdziwa Lily westchnęła, przyglądając się swojemu przyjacielowi. Ale czy Severus naprawdę nim był? Kiedyś tak, ale teraz... Teraz ruda nie była już tego taka pewna. Ostatnio Snape się zmienił. Coraz rzadziej się z nią spotykał... A jak już spotkał, to nie potrafił nic konkretnego powiedzieć... A to ostatnie...
Lily przechodziła właśnie korytarzem, zmierzając w stronę klasy do zaklęć. Nagle usłyszała ciche wołanie.
- Lily, Lily...
Dziewczyna odwróciła się gwałtownie.
- Sev? - zdziwiła się. - O co chodzi?
- Lily... ja... - zająknął się Severus. - Nie, nic - zakończył kulawo.
Ruda spojrzała na niego zdziwiona.
- To znaczy... chciałem powiedzieć, że... cześć - wydukał wbijając wzrok w podłogę.
W końcu podniósł go i spojrzał w oczy Lily. Nagle dziewczyna doznała dziwnego wrażenia, ale po chwili ono zniknęło, bo Snape odwrócił się i odszedł...
Lily westchnęła po raz któryś. Czy to, co zobaczyła w oczach Seva, to była miłość? Nie, na pewno nie! - pomyślała. To niemożliwe! Ale teraz przemknęły jej przez myśli inne wspomnienia.
Severus patrzący na nią zamglonym wzrokiem... Severus zazdrosny... Severus rozpaczliwie próbujący odseparować ją od Pottera... Lily walnęła lewą pięścią w poduszkę. Ścisnęła mocniej różdżkę trzymaną w drugiej ręce.
-
Nox - mruknęła i ogarnęła ją ciemność.
Dziewczyna zacisnęła powieki. Nie myśl o tym! Po co się zadręczasz? Sev cię nie kocha! To niemożliwe!
- To niemożliwe... - powtórzyła Lily, tym razem na głos.
I z tą myślą odwróciła się na drugi bok. Po chwili jej oddech stał się głęboki i spokojny. Spała.
Nie kocha!
Edytowane przez Fantazja dnia 10-07-2010 14:06
Dodane przez majka dnia 29-08-2008 12:20
#2
Wróciłaś! Jejki jak się cieszę! Uwielbiam ten ff, szkoda, że wklejasz od początku. Znaczy "szkoda" bo nie ci którzy czytali do 31 nie poznają ciągu dalszego w najbliższym okresie czasu :) Jednak miło będzie przypomnieć sobie wszystko od nowa. Pierwszy rozdział: bardzo fajny :)
Dodane przez Black Butterfly dnia 29-08-2008 12:26
#3
Bardzo fajny ten pierwszy rozdział. Nie wiem, co mam napisa
, bo prawie i tak wszystko wiem, więc wybacz :* Osobiście cieszę się, że wróciła
ś, postaram się śledzić w szkole cały czas to opowiadanie, kiedy nie będę miała
Internetu, a to już od pocz
ątku wrze
śnia
.
Myślę, że odzyskasz wszystko to, co straciłaś.
Pozdrawiam! :*
Edytowane przez Cee dnia 23-01-2009 22:48
Dodane przez Tanya dnia 29-08-2008 12:27
#4
Przyznam szczerze, że po raz pierwszy czytam Twoje ff. Na poprzednim Hogsmeade jakoś się z nim nie spotkałam.
I teraz żałuję... Bo to opowiadanie jest fantastyczne! Super napisane i w ogóle.
Czekam na następną część :)
Dodane przez Fiore dnia 29-08-2008 12:47
#5
Super, że wróciłaś. I mówiłam, już masz nowego czytelnika. :>
Mam, nadzieję, że w miarę szybko doczekamy najnowszego rozdziału, już się nie mogę doczekać.
Dzięki za PW, pozdrawiam serdecznie.
Dodane przez Karola__94 dnia 29-08-2008 13:22
#6
jest wróciłas!! :) ja codziennie wpisywalam w wyszukiwarce "Lily Evans" i wkoncu znalazlam xDD kurcze ja chce rozdzial 32 pls ;]
Dodane przez LadyMacbeth dnia 29-08-2008 13:43
#7
Kiedy kolejny rozdział będzie?:)
Dodane przez Temeraire dnia 29-08-2008 13:44
#8
Jejku, ale się cieszę, że wrócił Twój FF! Wiem, na starym Hogsmeade go nie komentowałam, ale to głównie z tego powodu, że dołączyłam do Lily bardzo późno i musiałam nadrobić straty w czytaniu... Ten rozdzialik bardzo mi się spodobał, zresztą tak, jak wcześniej. Nie robisz błędów, fajnie piszesz... Taka perełka z tej Twojej opowieści...
Z niecierpliwością czekam na następną część!
Dodane przez Dimrilla dnia 29-08-2008 13:46
#9
O super, że jesteś i że wklejasz to opowiadanko.
Nie obiecuję, że będę komentować wszystkie rozdziały (bo robiłam to - mniej lub bardziej regularnie - na poprzednim Hogs), ale na pewno będę czatować na ciąg dalszy.
Niech Moc będzie z Tobą!
Dodane przez Harry_Ginny dnia 29-08-2008 13:54
#10
Podjęłaś bardzo dobrą decyzję!Chodzi mi o to, że wróciłaś.No z chęcią przypominam sobie te pierwsze rozdziały.Mam nadzieję, że będziesz je dodawała szybko i nie karzesz nam czekać.Oczywiście twoje opowiadanie jest super.Życzę Ci znow
u tych 23 stron i duuuuuużo komentarzy.Czekam na kolejną część.
Edytowane przez Cee dnia 23-01-2009 22:51
Dodane przez chimera dnia 29-08-2008 14:14
#11
SUPER!!! SUPER!!! SUPER!!!
Od samego zamknięcia forum miałam nadzieję na reaktywację tego ff-a. A teraz jest! Nie mogę doczekać się 30 rozdziału by dobiedzieć sie co było dalej ;) A od początku przeczytam z przyjemnością by sobie przypomnieć, co i jak :D
Dodane przez ladybird dnia 29-08-2008 19:34
#12
Jak zwykle genialnie. Bardzo sie cieszę, że nareszcie sie pojawiło. Mam nadziej
ę, że długo nie będziemy musieli czekać na kolejne części... Tak si
ę stęskniłam za Melisą! Licz
ę na kolejne wiadomości na PW i dziękuje za tę. Życzę weny co do rozdziału dalszych rozdziałów(w sensie tych po 31 xD)!
Edytowane przez Cee dnia 23-01-2009 22:52
Dodane przez 93asia93 dnia 29-08-2008 20:58
#13
Fantazjo, wielki come back! :):):) Ja z moimi wyżeraczami Hogwartu także postanowiłam wrócić na scenę Hogsmeade ;)
Dodane przez Bella dnia 29-08-2008 22:39
#14
Świetne FF!
Na poprzednim hogs nie czytałam tego FF, ale po postach musiała być naprawdę cudown
e!
Nie było błędów, tak sie wciągn
ęłam że nie wiedziałam.
No w każdym razie pisz dalej!
Edytowane przez Cee dnia 23-01-2009 22:53
Dodane przez Maladie dnia 30-08-2008 13:14
#15
Dobrze, że wróciłaś!:jupi: Brakowało mi Twojego FF i pół sierpnia się nudziłam. Nie mogę się doczekać 30-tego rozdziału i mam nadzieję, że wytrwasz pisząc tyle stron od nowa.:)
Dodane przez Ballaczka dnia 30-08-2008 15:15
#16
Poprzednim razem nie czytałam, specjalnie na przekór wszystkim użytkownikom. Zakładałam, że jak to często ma miejsce, wszyscy polecieli owczym pędem zachwalać to opowiadanie, a to kolejny suchy gniot. Zobaczymy, czy miałam rację, na razie jestem nastawiona pozytywnie - masz ładny, ciekawy styl. Inna sprawa, że ten rozdział to kwitek z pralni - po wklejeniu do Worda wychodzi zaledwie jedna strona, i to dość sporą czcionką. Mam nadzieję, że następne rozdziały będą dłuższe.
Cóż, wychodzi na to, że będę śledzić to opowiadanie - zaczyna się nieźle, choć historia Lily i Seva była wałkowana w opowiadaniach wielokrotnie. Ale może Tobie uda się zrobić z tego coś poza mdłym romansidłem.
Dodane przez Magic Dream dnia 30-08-2008 21:10
#17
Och, Fantazjo, wróciłaś! Bardzo się cieszę, że będę mogła znowu czytać Twoje opowiadanie. Masz ładny styl, ciekawie piszesz. Ge-nial-nie!
Edytowane przez Magic Dream dnia 16-02-2009 19:30
Dodane przez Irreplaceable_ dnia 30-08-2008 23:28
#18
Hm... chyba nie muszę wspo
minać, jak się cieszę, że wracasz z Lilką? ;D Bardzo się cieszę!
Ale i nie będę zanudzać użytkowników komentarzami typu: świetne, super, bombowe, bo to każdy czytający to powie ;DD Strasznie się cieszę i dziękuję Ci!
Edytowane przez Cee dnia 23-01-2009 22:55
Dodane przez Vithica dnia 31-08-2008 00:16
#19
Nareszcie! Jak miło znowu przeczytać twoje opowiadanie, nie muszę chyba mówić, że jest cudowne! B)
Dodane przez Fantazja dnia 31-08-2008 13:54
#20
ROZDZIAŁ 2
- Że co?
- Dorcas, przymknij się!
Lily spojrzała z wyrzutem na przyjaciółkę i rozglądnęła się po błoniach, wyszukując wzrokiem ewentualne osoby, które mogły to słyszeć. Właśnie opowiedziała przyjaciółce o swoich podejrzeniach co do Snape`a.
- Lily... - zaczęła nieśmiało Dorcas. - Lily, to jest niemożliwe. On cię nie kocha. Rozumiesz?
Nie kocha!
- Ale przecież ja
chcę, żeby mnie nie kochał! - powiedziała ruda. - Przecież ja go nie kocham, a jak on mnie kocha, to cierpiał będzie, wiedząc, że nie ma u mnie szansr30;
- Lily, nie martw się tym. On cię nie kocha i już. A jak nawet, to co? Sama mówiłaś, że się zmienił i już go tak nie lubisz - szatynka wzruszyła ramionami.
- Wcale nie mówiłam, że go nie lubię! - oburzyła się Lily, wstając z murawy. - Mówiłam tylko, że nie odpowiada mi towarzystwo, z którym się zadaje.
- Na jedno wychodzi.
- Ty niczego nie rozumiesz! - krzyknęła ruda tak głośno i z taką mocą, że siedzące parę metrów dalej dziewczynki z pierwszej klasy zerwały się i uciekły, zerkając przez ramię na rozwścieczoną panią prefekt.
- Kto z kim przestaje, takim się staje. Zapamiętaj to, Lily. On już jest zły.
- On wcale nie jest zły. On po prostu... po prostu...
- ...wpadł w złe towarzystwo? - podsunęła Dorcas. - Lily, pomyśl, jakby tego nie chciał, to by się nie przyjaźnił ani z Averym, ani z Nottem, ani z Wilkesem.
- Popełnił błąd...
- Nie usprawiedliwiaj go. A zresztą, co ci tak zależy na nim? To tylko Ślizgon... - zaczęła Dorcas.
- I mój przyjaciel - dokończyła zimno Lily, odwracając się od przyjaciółki. Już po chwili znowu leżała na swoim łóżku zasłonięta kotarami i odseparowana od świata.
Następny tydzień Lily zaliczyła do najgorszych w swoim życiu. Pokłócona z Dorcas nie mogła znaleźć sobie innego towarzystwa. Wpadła więc w rutynę - poranne wstawanie, śniadanie, lekcje, lunch, lekcje, obiad, lekcje, wolny czas, w którym odrabiała lekcje, spanie. Jej, i tak już wysokie stopnie, gwałtownie podskoczyły w górę jeszcze bardziej. Slughorn chwalił ją praktycznie na każdych eliksirach i znowu próbował zaprosić do Klubu Ślimaka, ale Lily jak zawsze odmówiła. Sama nie wiedziała, dlaczego się na to nie zgadza, ale miała poczucie, że robi dobrze i że tak ma być. Że nie pasuje do tamtego towarzystwa. Że jest inna... Że jest lepsza... Nie, nie lepsza. Inna - tego określenia się trzymała.
Lily szła właśnie korytarzem, mając w głowie jedynie skomplikowaną listę składników potrzebnych do uwarzenia eliksiru zmniejszającego ból, gdy nagle wpadła na najmniej pożądaną w tym momencie osobę. Na Jamesa Pottera.
- O, Lily. Cześć. - Ręka okularnika natychmiast powędrowała do włosów.
- Spadaj - mruknęła Lily.
- Oj, Lily. Przestań. Dobrze wiem, że tak naprawdę chcesz się ze mną umówić. - James uśmiechnął się głupkowato.
- Aleś ty próżny! - warknęła ruda. - Odczep się ode mnie. Nigdy nie będę się chciała z tobą umówić!
Lily spróbowała go wyminąć, ale okazało się to niemożliwe. Potter specjalnie zagradzał jej drogę.
- Przesuniesz się? - spytała oschle.
- Jak się ze mną umówisz - wyszczerzył się James.
Lily prychnęła.
- Trudno. Pójdę okrężną drogą - stwierdziła i zawróciła.
Ale Potter był chytrzejszy niż myślała. Chwycił ją za rękę i obrócił w swoją stronę tak, że teraz praktycznie stykali się nosami.
- Puszczaj - syknęła Lily, patrząc z nienawiścią w brązowe oczy.
Ale Potter nie puścił. Ruda spróbowała wyciągnąć z kieszeni różdżkę, ale chłopak przytrzymał jej rękę i nagle... pocałował ją w usta. Lily przez chwile stała nieruchomo, ale trwało to dosłownie sekundę. Doskonale wykorzystała chwilę słabości chłopaka i wyszarpnęła różdżkę.
- Chrzań się - szepnęła, odrywając swoje usta od jego ust i wycelowała różdżkę w jego pierś.
Nagle zauważyła jakiś ruch na końcu korytarza, który przykuł jej uwagę. Wnętrzności skręciły jej się gwałtownie.
- Drętwota! - krzyknęła i z końca różdżki wydobył się czerwony promień, godząc Jamesa, który upadł ciężko na podłogę.
Lily pobiegła w stronę zakrętu, za którym zniknęła owa postać. Ale już jej nie było. Dziewczyna westchnęła. Później go odnajdzie. Spojrzała na nieprzytomnego Pottera leżącego na środku korytarza. Ogarnęła ją przemożna ochota pozostawienia go w takim stanie, ale w końcu stwierdziła, że prefektowi to nie wypada. Z ciężkim sercem podeszła do Jamesa i przywróciła mu świadomość.
- Lily, co ty mi zrobiłaś? - spytał z oburzeniem chłopak.
- Nic, kompletnie nic - odpowiedziała dziewczyna słodkim głosem.
Potter spojrzał z wyrzutem na rudą, po czym schylił się, chcąc podnieść okulary, które spadły mu z nosa podczas upadku. Tym razem to Lily była szybsza. Podniosła nogę i z całej siły przydeptała je.
- O, przepraszam, to było niechcący. - Dziewczyna uśmiechnęła się mściwie.
Teraz James wyglądał na naprawdę zdumionego. I Lily wiedziała dlaczego taki jest. W końcu nigdy się tak nie zachowywała. Zawsze była dobrą, pomocną i spokojną panią prefekt. Zawsze załatwiała wszystko słownie, nie używając siły i różdżki. Zawsze była aniołkiem... A teraz nagle przeobraziła się w diabła.
I dobrze mi z tym - przemknęło jej przez myśl. Z uśmiechem na ustach ruszyła korytarzem wymijając zaszokowanego Pottera. Nagle zatrzymała się. Tak, to tu. To tu ta postać stała i patrzyła jak James ją całuje. Dolna warga Lily zaczęła drżeć i po chwili z oczu popłynęły łzy. Dlaczego? Dlaczego wszystko musi się jej walić na głowę? I to w jednym tygodniu? Najpierw pokłóciła się z przyjaciółką, potem James ją pocałował, a teraz to... Dziewczyna spuściła głowę i powlokła się w stronę wieży Gryffindoru. Jutro to wszystko wyjaśni. Jutro mu wszystko powie, on jej uwierzy i będą z powrotem przyjaciółmi.
Oby...
Sprzed oczu nie znikał jej wyraz jego twarzy. Czarne i głębokie jak dwa tunele oczy patrzyły na nią z rozczarowaniem, wściekłością i jeszcze czymś... Snape ewidentnie był zrozpaczony.
Edytowane przez Fantazja dnia 16-02-2009 19:05
Dodane przez Temeraire dnia 31-08-2008 14:16
#21
Och, naprawdę cudeńko... Bardzo mi się podoba, masz ładny styl, nie robisz błędów, piszesz ciekawie. Wciąga mnie to Twoje FF, i to jeszcze jak! Dodaj szybciutko następną część, bo już nie mogę się doczekać!
Dodane przez Lady Shadow dnia 31-08-2008 14:16
#22
Fantazja, hehe i jednak jest moje ulubione FF o Lilijce, że od początku to nic.
Przeczytam sobie od początku to cudo bo i tak trochę zapomniałam ^^ ale teraz znów mogę sobie poczytać
, bo po tym
, jak nie ma już starego Hogs
, to straciłam nadzieję na to
, że sobie skończę czytać te FF. A teraz bum i jest!!!
A pamiętasz jak Ci mówiłam
, że napiszesz dzieło dorównujące HP. No i co dalej sądzisz, że nie... ^^ Tak czy inaczej
, dobrze jest że Lilijka wróciła do nas.
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:46
Dodane przez Bella_Lestrange dnia 31-08-2008 15:55
#23
Ogromnie się, że ponownie opublikowałaś swoje ff. Uwielbiam je. Szczególnie momenty, w których Lily przywala Potterowi. ^^ Po prostu kocham Twoją twórczość...
PS Oba rozdziały są boskie!
Edytowane przez Cee dnia 23-01-2009 22:57
Dodane przez Tanya dnia 31-08-2008 16:16
#24
Jakby to powiedzieć... Ten rozdział był niesamowity! Tak samo jak część pierwsza. Błędów nie zauważyłam, czytało mi się lekko i fajnie. Fajnie piszesz, co jest ogromnym plusem.
A teraz troszkę o postaciach, które są gł
ównymi bohaterami
Twojego ff.
Trochę mnie dziwi zachowanie Lily, nigdy bym nie pomyślała, że tak się zachowa w stosunku do Pottera :P Nie od dzi
ś wiadomo, że z początku się nie lubili, ale że aż tak...Kto by pomyślał :D Wiem, wiem
, to jest ff
, więc autorka może pisać co chce.
Ja to rozumiem, jak najbardziej :)
Jeszcze raz: Świetnie!
Rzecz jasna, że czekam na następną część :D
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:48
Dodane przez Harry_Ginny dnia 31-08-2008 17:22
#25
Kolejna świetna część.Czekam na kolejną!
Dodane przez Bella dnia 31-08-2008 18:53
#26
Ooo.. ale zUa [ xP] Lily... To opowiadanie jest wyj
ątkowe i
całkowicie bezbłędne, ciekawi mnie to
, czy Sev jej uwierzy...
No
, czekam na nast
ępną część!
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:49
Dodane przez ladybird dnia 31-08-2008 20:09
#27
Czy ja muszę pisać, że cudownie piszesz:D A tak wogole pozwól, że zapytam, kiedy pojawi się panna Melissa?B) Tak za nią tęsknie w twoich opowiadaniach...:lol:
Dodane przez chimera dnia 31-08-2008 20:50
#28
No - szybciutko, szybciutko :smilewinkgrin: bo ja chce już 31 rozdział! ;)
A jak na razie wszystkie rozdziały są - tak jak kiedyś (w końcu są takie same) - cudowne.
Życzę dużo odwiedzin miłego, malutkiego stworzonka zwanego Wenem :D przy pisaniu nowych rozdziałów
Dodane przez Maladie dnia 31-08-2008 22:14
#29
cóż mogę powiedzieć...Wspaniale, cudownie, idealnie..właśnie w taki sposób piszesz...:jupi:
Dodane przez Ginny1995 dnia 31-08-2008 22:32
#30
SUPER opowiadanie, oby tak dalej!
Dodane przez Sirius Black dnia 01-09-2008 01:22
#31
Oj, nie miałam czasu oglądać wszystkich ale przeglądnęłam większość i bardzo mi się podobały. Bliźniaki prawie zawsze wychodzą świetnie na tych zdjęciach, musieli się nieźle bawić, pograli sobie za wszystkie czasy, można tylko pozazdrościć ;D
Dodane przez FIFI dnia 01-09-2008 18:56
#32
O mój Boże!
Ja się cieszę, że udało mi się odnaleźć te
n ff..:):):)
Tak miło znowu czytać to opowiadanie, ale szkoda, że nie ma całości..;(;(
Pozderka
.
PS
Ja na pewno będę dalej czytać.. ;P
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:51
Dodane przez Fantazja dnia 02-09-2008 17:36
#33
ROZDZIAŁ 3
- No, zjedz coś...
- Nie chcę.
- Zjedz. Dobrze ci zrobi.
- Kiedy ja naprawdę nie chcę.
- Żryj!
Lily spojrzała w końcu na koleżankę, bezskutecznie usiłującą wmusić w nią trochę jedzenia.
- Ale ja nie chcę - powtórzyła, spuszczając z powrotem wzrok.
- No to się wypchaj! - stwierdziła Mel ze złością. Jednak po chwili dodała: - Ale najpierw coś zjedz.
Na twarzy Lily pojawił się nieśmiały uśmiech. Mel zawsze potrafiła ją rozśmieszyć. Ruda lubiła ją, mimo że dziewczyna była jej kompletnym przeciwieństwem. Niska i drobna z burzą jasnych włosów sprawiała wrażenie niewiniątka. Jednak było to złudne wrażenie. Jeżeli w szkole coś się stało i okazało się, że huncwoci są niewinni, to zawsze w drugiej kolejności podejrzewano Melissę. Blondynka była dziewczyną otwartą i zadziorną, czasem wręcz chamską. Bardzo często używała niecenzuralnych słów, nawet w stosunku do nauczycieli.
- O, Smark idzie! - powiedziała głośno.
Lily od razu poderwała wzrok. Rzeczywiście, Severus właśnie wchodził do Wielkiej Sali i kierował się w stronę stołu Slytherinu. Nie zaszczycił jej nawet przelotnym spojrzeniem, tylko od razu usiadł pomiędzy Nottem i Averym.
Ruda westchnęła. Od trzech dni próbowała z nim porozmawiać i wyjaśnić, co naprawdę wydarzyło się między nią a Jamesem. Jednak Sev notorycznie jej unikał. Gdy tylko próbowała do niego zagadać, ten gdzieś znikał. W końcu Lily zrezygnowała z wszelkich prób skontaktowania się z nim.
- Cholera, kryj mnie! - wrzasnęła nagle Mel i, ku największemu zdumieniu rudej, wlazła pod stół.
- Mel, co ty wyrabiasz? - spytała ubawiona, unosząc skraj obrusu.
Jednak Melissa tylko szturchnęła ją w kolano, nakazując opuścić obrus.
- Dlaczego Mel siedzi pod stołem?
Lily aż podskoczyła, słysząc głos za sobą. Powoli podniosła wzrok i spojrzała prosto w czarne oczy Syriusza Blacka.
- Eee... - wyjąkała.
- Spadła mi... eee... widelec mi spadł i... eee... musiałam go podnieść... - Melissa niezgrabnie wygramoliła się spod stołu. W ręce miała wspomniany sztuciec.
- Aha... - mruknął Syriusz. - Szukałem cię właśnie...
- Mnie? - zdziwiła się Mel. Lily dostrzegła na jej twarzy niespotykane u niej zakłopotanie.
- Taa... ciebie. - Black kiwnął głową. - Musisz mi w czymś pomóc...
- Ok - zgodziła się od razu Melissa i po chwili odeszła z chłopakiem.
Lily jęknęła. Znowu była sama. Wstała od stołu i ruszyła w stronę biblioteki, żeby napisać wypracowanie dla Slughorna. Już otwierała drzwi pomieszczenia, gdy nagle usłyszała głośne krzyki. Kierując się nimi w końcu odnalazła źródło hałasu. Tuż przed klasą zaklęć stała grupka młodszych uczniów, przyglądając się czemuś i skandując głośno. Lily przecisnęła się między nimi i nareszcie zobaczyła, co wzbudziło takie zainteresowanie. Dwójka drugoroczniaków biła się zacięcie, dając wyśmienity przykład mugolskiej walki.
- Co tu się dzieje? - spytała Lily głośno, podbiegając do chłopców i z trudem ich rozdzielając.
Jeden z nich - drobny blondynek - wyrwał się jej i przywalił drugiemu w nos, z którego od razu buchnęła krew. Lily nie miała wyboru i wyciągnęła różdżkę.
-
Impedimento! - powiedziała.
Blondynek spróbował się poruszyć, ale jego ruchy były spowolnione i w końcu chłopiec zrezygnował z dalszych prób.
- Co macie mi do powiedzenia? - spytała Lily, krzyżując ręce na piersiach.
Obaj chłopcy milczeli. W końcu odezwał się blondyn.
- To przez niego! Nazwał mnie szlamą!
Na korytarzu zapadła kompletna cisza. Lily westchnęła.
- I dlatego musisz od razu na niego z pięściami? W takich chwilach trzeba odejść podniesioną głową - powiedziała. - A ty powinieneś się wstydzić - zwróciła się do bruneta.
Chłopiec nawet nie spuścił wzroku. Nadal wpatrywał się bezczelnie w panią prefekt.
- Ty pewnie jesteś ze Slytherinu? - spytała Lily, a brunet skinął głową. - Twój dom traci dziesięć punktów za wszczęcie bójki.
Na twarzy chłopca pojawiło się niedowierzanie i złość. Z tyłu dobiegło ciche parsknięcie. Lily odwróciła się i zobaczyła uradowanego blondynka. Zaklęcie już minęło.
- Nie masz się z czego cieszyć - powiedziała. - O ile wiem, jesteś z Gryffindoru, który również traci dziesięć punktów.
Chłopcu zrzędła mina.
- A poza tym obaj dostajecie szlaban. Proszę zgłosić się do mnie w poniedziałek o piątej - nakazała. - A ty idź do skrzydła szpitalnego - dodała, mówiąc do bruneta.
Lily odwróciła się z zamiarem pójścia do biblioteki.
- A wy co tu tak stoicie? - zwróciła się do grupki uczniów nadal stojących i przyglądających się sytuacji. - Rozejść się, ale to już!
Uczniowie od razu rozpierzchli się przed panią prefekt. Lily powoli ruszyła w stronę biblioteki. Rozmyślała nad tym, co przed chwilą się stało. Dlaczego ci, którzy urodzili się w rodzinie mugoli są tak potępiani? Dlaczego czarodzieje czystej krwi nie zawsze mogą ich zaakceptować?
Lily w końcu doszła do drzwi biblioteki. Pchnęła je z całej siły i po chwili odetchnęła głęboko zakurzonym powietrzem. Zagłębiła się w labirynt półek, na których spoczywały różnorakie książki. Właśnie minęła dział poświęcony księgom do eliksirów, gdy nagle zobaczyła znikającą w nim przygarbioną figurkę.
- No, w końcu cię mam - mruknęła do siebie.
Ruszyła wzdłuż półek, podążając za Severusem. W końcu chłopak zatrzymał się i schylił, żeby wziąć jakiś wyjątkowo opasły tom. Lily zaszła go od tyłu.
Teraz już mi nie ucieknie - pomyślała. Po chwili Snape podniósł się i odwrócił. Jego twarz gwałtownie pobladła.
- Czego chcesz? - spytał tak zimnym tonem, że Lily gwałtownie się wzdrygnęła.
Przez chwilę chciała odejść, zrezygnować z wyjaśnień, ale w końcu wyprostowała się i powiedziała:
- Sev, musimy pogadać...
Edytowane przez Fantazja dnia 16-02-2009 19:07
Dodane przez Temeraire dnia 02-09-2008 17:49
#34
I kolejny świetny rozdział. Jesteś po prostu jak maszyna automatycznie tworząca genialne opowiadania! (To oczywiście komplement xD) Co jedno, to lepsze i żadne nigdy się nie nudzi. Przygody Lily tak wciągają, że nie można się od nich oderwać i z niecierpliwością wyczekuje się kolejnych części. Ponadto, czyta się bardzo lekko i dobrze, a samo to, że nie ma błędów dużo już znaczy. Pisz, pisz, pisz, bo jesteś w tym świetna!
Dodane przez Harry_Ginny dnia 02-09-2008 19:09
#35
Kolejna boska część.Szkoda, że rozdziały nie będą pojawiać się codzienni.Nie muszę mówić, że było bezbłędnie itp. Oczywiście czekam na kolejną część.
Dodane przez ladybird dnia 02-09-2008 19:18
#36
Jaa jak zawsze mówię, że bylo okropnie, bezceremonialnie super! Liczę, że nie bedzie żadnych przerw w pojawianiu sie co dwa dni...
Dodane przez Tanya dnia 02-09-2008 19:22
#37
Obiecałam sobie, że będę czytać to FF i czytam :) Dlaczego? Bo jest świetne moim zdaniem! Podoba mi się i to bardzo. Poza tym Twoje opowiadanie tak mnie wci
ągnęło, że chyba nie dam rady bez niego xD
I wreszcie mogłam "zobaczyć" Lily w tzw. akcji :D No wiecie
, o co chodzi :P Jako prefekt zachowała się idealnie.
Ciekawa jestem
, jak potoczy się rozmowa między nią a Severusem.
Czekam na następną część. :)
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:53
Dodane przez FIFI dnia 02-09-2008 22:28
#38
Hej!
no następny zarąbisty ff .. :):):)
nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.. ;] pozdro ;**
Dodane przez Ginny1995 dnia 03-09-2008 15:22
#39
jak zwykle super ;p
Dodane przez Dimrilla dnia 03-09-2008 16:34
#40
Yay! Na bank komentowałam to poprzednim razem, ale powtórzę jeszcze raz: dialog Lily i Melissy na temat jedzenia jest bossski. Nieodparcie powoduje u mnie szeroki uśmiech na facjacie.
" -Żryj!" Miodzik, hehe :D
Dodane przez Fantazja dnia 04-09-2008 16:33
#41
ROZDZIAŁ 4
Lily leżała na łóżku wtulona w poduszkę. Twarz miała mokrą od łez. Teraz chciała tylko do reszty pogrążyć się w rozpaczy. Ale nie było jej to dane, bo nagle drzwi dormitorium rozwarły się z hukiem i do pokoju wpadła Melissa.
- On jest boski, boski, boski, boski, boski, BOSKI! - Mel zrobiła parę piruetów przez pokój, po czym w widowiskowy sposób opadła na łóżko.
- Przepraszam, kto jest taki boski?
Lily odwróciła głowę. Nawet nie zauważyła, że Dorcas jest w pokoju. Kątem prześcieradła przetarła oczy.
- Jak to kto? - zdziwiła się Mel. - Syriuszek! Poprosił mnie o chodzenie...
- Syriuszek? Masz na myśli Blacka? - spytała Lily.
- A ilu Syriuszów znamy? - Mel wbiła rozmarzony wzrok w baldachim nad swoim łóżkiem.
Lily przytuliła głowę do poduszki. W jej sercu pojawiła się zazdrość. Dlaczego tylko ona ma takie durne życie? Tylko jej się nic nie układa. No i co teraz z nią będzie? Z Dorcas jest pokłócona, a Mel zapewne teraz będzie spędzać każdy wolny czas z Blackiem. Pozostaje jeszcze Mary, ale ona jest przecież rok młodsza. Ma innych przyjaciół, inne zajęcia...
- A tak w ogóle, to co jest między tobą a Jamesem?
Lily gwałtownie podniosła głowę i spojrzała na Mel nadal leżącą na łóżku, ale teraz podpierającą głowę jedną ręką i wpatrującą się w nią z zainteresowaniem.
- A co ma niby być? - warknęła Lily.
- No wiesz... on mówił, że... że ty i on... no wiesz... całowaliście się. - Na twarzy Melissy pojawił się szeroki uśmiech.
- A wiesz co było po tym jak on mnie pocałował? - W rudej nienawiść do Pottera aż wrzała i dziewczyna zagryzła mocno wargę, żeby nie dać upustu emocjom.
- No mówił, że też go pocałowałaś, a potem poprosił cię o chodzenie i ty się zgodziłaś, ale chcesz to z jakiegoś powodu ukrywać.
Lily gwałtownie pobladła, ale trwało to dosłownie chwilę.
- CO ZA DUPEK! - wrzasnęła, wyskakując z łóżka. - IDIOTA, PODŁY KŁAMCA, OSIOŁ...
Lily krążyła po pokoju wymieniając jeszcze wiele innych tego typu określeń, mamrocząc najgorsze klątwy, jakie tylko znała i przeklinając siarczyście, wprawiając w osłupienie dwie koleżanki, które wodziły za nią wzrokiem. Ale ruda nie zwracała na nie uwagi. Chodziła tam i z powrotem, wymyślając najgorsze sposoby zamordowania Pottera. Nienawidziła go. Jak on mógł jej coś takiego zrobić? Teraz pewnie już cała wieża Gryffindoru myśli, że ona z nim chodzi. Musi coś zrobić. Nie może tu tak po prostu siedzieć. Nagle doskoczyła do szafki nocnej, porwała z niej różdżkę i wypadła z pokoju. Za sobą usłyszała, jak koleżanki zrywają się z łóżka i wybiegają za nią.
- A wy po co? - spytała przez zaciśnięte ze złości na Jamesa zęby.
- Myślisz, że przepuścimy taką okazję? - Mel wyraźnie była ubawiona.
- Tam będzie Black...
- Przecież to tylko chłopak. Nie ten, to następny. - Blondynka machnęła ręką. - A przecież może być ubaw. Ja bym go nie przepuściła - dodała.
- A poza tym ty jesteś ważniejsza - powiedziała niespodziewanie Dorcas i od razu spłonęła rumieńcem.
- No, nareszcie. - Melissa wzniosła oczy ku powale i złożyła ręce jak do modlitwy. - A teraz podajcie sobie dłonie, uściskajcie się i ucałujcie, i kończcie tą głupią zwadę.
Lily podeszła do szatynki i uśmiechnęła się do niej.
- Zgoda? - spytała, wyciągając rękę.
- Zgoda. - Dorcas ją przyjęła i dziewczyny uściskały się serdecznie.
- A teraz już koniec tego dobrego - krzyknęła Mel. - Idziemy się bić!
W jednej chwili mina Lily znowu przybrała poprzedni wyraz. Wściekłość wróciła.
- Idziemy - warknęła i zbiegła schodami na dół.
W końcu dziewczyny stanęły przed drzwiami dormitorium chłopców. Ruda pchnęła je mocno. Wszyscy huncwoci byli tam obecni. Remus siedział na swoim łóżku czytając jakąś książkę, a Peter przysłuchiwał się rozmowie Blacka i Pottera. Wszyscy czterej gwałtownie podnieśli głowy, gdy Lily wparowała do ich pokoju.
- Evans? - Na twarzy Pottera odbiło się szczere zdumienie. - Co ty tu...?
Nie zdążył nawet dokończyć pytania, bo już wisiał do góry nogami, dyndając w powietrzu. Lily przemknęło przez myśl, że to
levicorpus, które kiedyś pokazał jej Severus jest bardzo przydatne.
- Ach, przyszłam ci podziękować - powiedziała z sarkazmem. - No wiesz za co...
- Nie wiem - wyjąkał James.
- Zostaw go! - warknął Syriusz i wstał z łóżka, ale po chwili znowu tam leżał, trafiony celnym zaklęciem Dorcas.
Remus i Peter nie zrobili nic. Glizdogon zapewne z tchórzostwa, a Lunatyk nigdy nic nie robił. Lily zawsze się dziwiła, po co mu odznaka prefekta, skoro i tak na nic nie reaguje. A zwłaszcza na wybryki kolegów.
- Evans, o co ci chodzi? - spytał Potter.
- Nie zgrywaj idioty - warknęła dziewczyna. - Co rozpowiedziałeś o nas?
James zbladł.
- No dobra, odwołam to. Powiem, że nie zgodziłaś się ze mną chodzić...
- Przecież takie pytanie wtedy nie padło! Masz powiedzieć prawdę!
Potter nie zdołał wyjąkać ani słowa.
- I chcę, żebyś to zrobił TERAZ. Przed swoimi kumplami - syknęła Lily mściwie.
Chłopak nie odpowiedział, tylko gapił się tępo na rudą.
- No już! - Dziewczyna zamachała różdżką wprawiając Jamesa w ruch. - Uważaj, bo jak tego nie zrobisz, to...
Lily rozejrzała się po pokoju i wśród panującego tu bałaganu dostrzegła nową miotłę chłopaka, a na szafce jego mahoniową różdżkę. Skinęła na Dorcas, która wzięła obie rzeczy.
- Konfiskuję to - powiedziała Lily.
- Pod jakim pretekstem? - wrzasnął Potter. Ruda wiedziała, że właśnie pozbawia go dwóch najcenniejszych dla niego przedmiotów.
- Jakiś się znajdzie - stwierdziła ruda.
- Różdżki nie możesz!
- Czyżby? - prychnęła dziewczyna. - Wziąć może i nie mogę, ale złamać...
Lily wzięła różdżkę Jamesa od Dorcas.
- Jakim by tu zaklęciem...
- No dobra! - wrzasnął Potter ze strachem i wściekłością. - Ja cię pocałowałem, ty tego nie chciałaś i walnęłaś mnie jakimś zaklęciem. Starczy?
- Nie. Proszę o szczegóły. - Lily czuła się wspaniale, męcząc huncwota.
Chłopak poczerwieniał ze złości, ale posłusznie wszystko opowiedział.
- A teraz mnie puść - powiedział, gdy skończył.
- Nie ma sprawy.
Dziewczyna poderwała różdżkę, żeby James wzbił się trochę wyżej, po czym cofnęła zaklęcie. Potter runął jak długi na podłogę.
- No to cześć. - Lily uśmiechnęła się niewinnie i wyszła.
- To było niezłe! - Za drzwiami Mel uwolniła tłumiony do tej pory śmiech.
- Niezłe? Nie. To było genialne! - wykrzyknęła Dorcas. - Aleś go ośmieszyła. Teraz się od ciebie odczepi raz na zawsze!
- Oby tak było - powiedziała Lily, uśmiechając się i ruszyła żwawym krokiem w stronę dormitoriów dziewcząt.
Tak, to było to! W końcu uwolniła emocje i do tego pognębiła Pottera. Ale to i tak nie zmieni stosunków między nią a Sevem. Dlaczego znowu się pokłócili? Przecież nie tak miało być.
Dziewczyny wreszcie dotarły do swojego dormitorium. Dorcas i Mel od razu rzuciły się na łóżko tej pierwszej, żeby obgadać całą sytuację, ale ruda tego nie zrobiła. Rzuciła się na własne, powiedziała koleżankom "dobranoc" i zasłoniła kotary. Długo rozmyślała jeszcze nad dzisiejszym dniem, w którym tyle się wydarzyło. Zasnęła dopiero o drugiej w nocy, mając przed oczami nie Pottera dyndającego w powietrzu, ale Seva odchodzącego w stronę lochów...
Dodane przez Lily Aven dnia 04-09-2008 16:53
#42
fajne opowaidanko
Dodane przez Temeraire dnia 04-09-2008 17:01
#43
Mmm... Każda kolejna część jest po prostu boska! Tak mi się podoba, że aż braknie słów... Wszystko jest tak idealne, bezbłędne i wprost ociekające ciekawością... Po prostu chce się to czytać i zawsze czuje się niedosyt już po tego zrobieniu, pragnie się więcej, więcej! A wyczekiwanie na następną notkę jest wprost nie do zniesienia. Nawet dzień bez Lily to dzień stracony...
Dodane przez Ginny1995 dnia 04-09-2008 18:33
#44
Poetórze się:PP Poraz kolejny SuPeR! xD
Dodane przez majka dnia 04-09-2008 18:41
#45
Przepraszam, że nie komentuję każdego rozdziału, ale poprostu nie wyrabiam ;) Przeczytałam i jak zwykle suuuper. Bardzo mi się podobają te rozdziały. Pozdrawiam :*
Dodane przez Harry_Ginny dnia 04-09-2008 19:34
#46
Kolejny Boski Rozdział.Czekam na kolejne.
Dodane przez Maladie dnia 04-09-2008 19:36
#47
Oczywiście nie mogę napisać nic innego niż...genialne opowiadanie! :jupi:Nie mogę się doczekać, aż dojdziesz do 31 rozdziału..
Dodane przez FIFI dnia 04-09-2008 21:45
#48
Nie mogę wyjść z podziwu jak Ty piszesz.. :D zawsze jak czytam twoje ffy, to wydaje mi się, że czytam ciągle jakąś nową książkę o HP.. pozdro
Dodane przez Syriusz_Black dnia 04-09-2008 21:57
#49
Po prostu niemal każda kolejna część twojego autorstwa jest lepsza od poprzedniej. Nie jestem w stanie zrozumieć
, jak ty to robisz. Kolejne świetne
Twoje opowiadanie. Naprawdę super, aż ciężko to określić ;)
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:45
Dodane przez Tanya dnia 05-09-2008 21:16
#50
Z każdym rozdziałem opowiadanie to robi się coraz ciekawsze. No i cóż tu więcej mówić? Przecież już dobrze znasz moją opinię na temat swojego FF. Mogę tylko dodać, że masz talent, i że baaaaardzo mi się podoba!
Czekam na następną część :)
Dodane przez Giny dnia 05-09-2008 23:18
#51
To ff jest FANTASTYCZNE! Masz talent! Cudnie napisałaś! To najlepsze ff, jakie tu czytałam. Wspaniałe. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
Dodane przez Magic Dream dnia 06-09-2008 00:01
#52
Fantazjo, piszesz wspaniale, cudownie, bezbłędnie... Co ja Ci będę słodzić? Po prostu czekam na następną część! ;]
Dodane przez Fantazja dnia 06-09-2008 10:59
#53
ROZDZIAŁ 5
Lily siedziała przy stole Gryffindoru, grzebiąc łyżką w owsiance. Nie miała ochoty jeść. Nie po tym, co się wczoraj stało. Nie mogła zapomnieć tej kłótni z Severusem. Tak w ogóle to dlaczego się pokłócili? Przecież nie było żadnego powodu. Mieli się pogodzić, a wyszło zupełnie inaczej...
- Lilka, no jedz!
Ruda westchnęła, ale posłusznie podniosła łyżkę do ust i przełknęła owsiankę. Dlaczego Mel ją do tego zmusza? Przecież ona nie chce jeść.
- Czy ty się zakochałaś?
Lily poderwała głowę i spojrzała na Dorcas siedzącą naprzeciw niej obok Melissy.
- Co masz na myśli? - warknęła.
- To, co usłyszałaś...
- A więc nie! W nikim się nie zakochałam i nie mam zamiaru!
Dziewczyna wstała gwałtownie, przewracając miskę z owsianką, która wylała się na obrus. Nie przejęła się tym. Bo po co? Skrzaty domowe więcej sobie popracują. Nic się nie stanie. Wściekła na cały świat, nawet na owsiankę, wyszła z Wielkiej Sali i skierowała się w stronę biblioteki. Zaglądała między półki, sprawdzała działy, sama nie wiedząc, czego szuka. W końcu zatrzymała się i opadła na najbliższe krzesło. Na stole obok piętrzyły się pozostawione przez kogoś książki. Lily przesunęła je i oparła łokieć o blat. Jak to się w ogóle stało, że się pokłócili? Zmrużyła oczy, żeby sobie przypomnieć.
- Sev, musimy pogadać... - zaczęła Lily, wpatrując się w czarne oczy Snape`a.
- Naprawdę? - Sev uśmiechnął się krzywo. - Chyba nie mamy o czym.
Chłopak odwrócił się z wyraźnym zamiarem odejścia, ale Lily złapała go za rękę. Snape wzdrygnął się gwałtownie i spróbował ją wyrwać, ale dziewczyna trzymała mocno.
- No to czego chcesz? - spytał, odwracając się do niej z powrotem.
Lily puściła go. Dobrze wiedziała, że jakby Sev naprawdę chciał wyrwać rękę, to by ją wyrwał. Ale tego nie zrobił, więc może jest jeszcze nadzieja na pogodzenie się z nim.
- Wiem, że widziałeś, jak James mnie całował... - powiedziała ruda.
- Wiem - przerwał Severus. - Przyjemnie było, co? On miał rację, ty naprawdę na niego lecisz.
- Wcale nie! - wykrzyknęła Lily. - To skończony idiota i matoł jakich mało! To on mnie pocałował, nie ja jego!
- Co tu się dzieje? - Lily i Sev odwrócili głowy w stronę nadchodzącej pani Pince. Od razu było widać, że jest wściekła. - Jak chcecie sobie powrzeszczeć, to proszę bardzo, ale nie tutaj! WYNOCHA!
- Przepraszamy. Już sobie idziemy - powiedziała ruda. - Chodź - mruknęła do Snape`a.
Po chwili oboje znaleźli się na błoniach. Skierowali się w stronę jeziora. Ostatnie promienie zachodzącego słońca odbijały się od jego tafli. Widok był naprawdę przepiękny, ale w tej chwili nic nie obchodził ani Lily, ani Seva. Usiedli na brzegu. Przez chwilę panowało milczenie. Ruda szukała słów, żeby przerwać tą ciszę i wyjaśnić wszystko, ale nic nie przychodziło jej do głowy.
- Ale ty oddałaś mu pocałunek...
- Sev... nie... wcale tak nie było...
- To jak było?
- On mnie złapał i pocałował. Gdybyś tylko poczekał chwilę, to zobaczyłbyś, co się potem stało. Ja go odepchnęłam i rzuciłam Drętwotę
na niego.
- I ja mam w to uwierzyć? - Snape spojrzał na nią z niechęcią. - Nie uwierzę w tą bajkę.
Lily zerwała się na równe nogi.
- Dlaczego? Dlaczego nie możesz mi uwierzyć? - krzyknęła. - Czy ja cię kiedykolwiek okłamałam? I dlaczego chcesz wierzyć Potterowi, nie mnie?
- Lily, nawet jakbym ci uwierzył, to by niczego nie zmieniło.
- A niby czemu?
- Bo się zmieniłaś. - Teraz Sev wstał również. - Zmieniłaś się. Już nie jesteś taka, jak kiedyś. Masz naszą przyjaźń gdzieś. Ja to widzę.
- A więc jesteś ślepy - wyszeptała Lily. - Bo mnie zależy na naszej przyjaźni, Severusie...
Dziewczyna znowu złapała chłopaka za rękę. Czuła przemożną chęć dotknięcia go, bycia blisko... Ale Snape wyrwał dłoń i odsunął się od niej.
- Nie zależy ci wcale. - Sev patrzył na nią z nieukrywaną odrazą. - Masz teraz innych przyjaciół, z którymi jest ci dużo lepiej. Ze mną już się nie spotykasz, a jak już, to przypadkowo i na bardzo krótko.
Lily spojrzała w jego czarne oczy z niemą prośbą. Nie, nie z prośbą. Z błaganiem.
- Przepraszam - wyszeptała. - Jeśli nawet tak robiłam, to było to podświadomie. Nie chciałam...
- Nasze podświadome czyny mówią o nas więcej, niż te świadome - stwierdził tylko Snape i odwrócił się, by odejść.
- Znowu uciekasz? - spytała Lily.
Chłopak zatrzymał się.
- Co masz na myśli?
- Odwróć się i powiedz mi, że już mnie nie lubisz. Że nic do mnie nie czujesz. Że nie chcesz mnie znać. Powiedz mi to prosto w twarz.
Severus zwrócił twarz z powrotem do niej.
- Nie chcę cię znać - wyszemrał tak cicho, że Lily ledwo go usłyszała.
Mimo, że te słowa zostały wypowiedziane szeptem, uderzyły ją z taką mocą, że dziewczyna zachwiała się i w ostatniej chwili złapała równowagę.
- Nie - szepnęła, patrząc błagalnie na Snape`a.
Ale Severus tylko na nią spojrzał, po czym odszedł w stronę zamku, pozostawiając ją na błoniach całkiem samą. Po policzkach Lily spływały łzy. Dziewczyna zakryła twarz rękoma i pobiegła do Hogwartu. Minęła Salę Wyjściową, parę korytarzy, Pokój Wspólny Gryfonów i w końcu znalazła się w swoim własnym dormitorium. Rzuciła się na łóżko, nie dbając nawet o zasunięcie kotar. Chciała umrzeć z żalu. Ale nie mogła. Bo jak? Z żalu umrzeć nie można. A może przyspieszyć śmierć? Może rzucić się z jednej z wież? A może otruć się? Nie, nie może tego zrobić. Śmierć nie jest jej przeznaczona. A może jest? Ech, co ja mam teraz zrobić?
- zapytała się w myślach. Usłyszała ciche skrzypnięcie drzwi. Nie, na pewno nikt nie wszedł. Jest na to za wcześnie. A może jednak wszedł? Może podnieść głowę i sprawdzić to? Nie, nie chce mi się. Chcę pomyśleć. Chcę pobyć sama.
Ale jeśli ktoś jest, to już nie jest sama. Eee tam, nie chce mi się. Jak ktoś jest, to niech sobie będzie. Mnie to nie obchodzi. Byle tylko nie przeszkadzał.
Lily westchnęła i przytuliła głowę do poduszki. Z jej oczu nadal skapywały łzy, mocząc poduszkę. Dlaczego się z nim pokłóciła? Teraz już pewnie nigdy nie będą przyjaciółmi...
- Ej, obudź się!
Lily wzdrygnęła się i otworzyła oczy. Nad nią stała Mel. Blondynka usiadła obok niej i spojrzała na nią z troską.
- Co się stało? - spytała.
- Nic - burknęła ruda. - A co się niby miało stać?
- Płakałaś - stwierdziła Melissa.
- Wcale nie - powiedziała Lily, ale dotknęła policzków. Rzeczywiście były mokre. Otarła je wierchem rękawa.
- Ostatnio dziwnie się zachowujesz. - Mel położyła rękę na jej dłoni. - Ciągle płaczesz...
Lily cofnęła rękę.
- Nic mi nie jest - warknęła.
- Jest. Ja to widzę. Dorka też.
Lily spojrzała na Melissę. A może jej powiedzieć? Nie, to by nic nie dało, a jeszcze pogorszyło sprawę. Co by jej niby mogła poradzić? Przecież nie lubi Snape`a... Dolna warga Lily zadrżała i z oczu na nowo pociekły łzy. Pochyliła głowę, próbując je ukryć, ale to było niemożliwe. Mel zobaczyła je od razu. Blondynka przykucnęła obok niej i przytuliła ją mocno. Lily również ją objęła. Było jej dobrze. W końcu się komuś wypłacze.
- No, poduszka sobie odetchnie - powiedziała Mel, jakby odgadując jej myśli.
Lily uśmiechnęła się przez łzy.
Jak dobrze mieć przyjaciółkę...
Ale ona chce też przyjaciela...
Dodane przez Tanya dnia 06-09-2008 11:14
#54
Smutnawy ten rozdział trochę :( Ale to nie oznacza, że jest zły :P Bardzo fajnie mi się czytała i sama nawet nie wiem
, kiedy skończyłam. Szkoda mi Lily
, ale myślę, że z czasem wszystko wróci do normy :) Jeszcze raz: ŚWIETNIE!
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:45
Dodane przez Temeraire dnia 06-09-2008 13:44
#55
Jej... Ten rozdział jest smutny, ale jak dotąd najlepszy. Już nawet nie wiem co mam pisać, a nie chcę się powtarzać... Ale zauważyłam jeden, mały, tyci błąd:
- I ja mam w to uwierzyć? - Snape spojrzał na nią z niechęcią. - Nie uwierzę w tą bajkę.
Powtórzenie.
Uwierzyć i
uwierzę.
Poza tym jak zwykle - cud, mód, orzeszki i czekam na następny rozdział.
Dodane przez Giny dnia 06-09-2008 14:47
#56
Wspaniały rozdział. Super napisałaś. Aż mi w oku się łza zakręciła. Naprawdę.
Nie mogę się doczekać na następny rozdział.
Dodane przez Ginny1995 dnia 06-09-2008 15:00
#57
Smutny rozdział, ale bardzo fajkny ;] Czekam na kolejne ;)
Dodane przez Magic Dream dnia 06-09-2008 15:17
#58
Wzruszyłam się. ;( Autentycznie. Choć czytam Twoje opowiadanie drugi raz, to emocje są cały czas. (Nawet mi się zrymowało ^^). Czekam z niecierpliwością na następną część, którą postaram się skomentować.
Dodane przez ladybird dnia 07-09-2008 11:30
#59
Ja chcę juz kolejne. Ten rozdział smutny, ale chyba najlepsiejszy...
Dodane przez Harry_Ginny dnia 07-09-2008 12:22
#60
Znowu świetny rozdział. Czekam na kolejny rozdział.
Dodane przez Fantazja dnia 08-09-2008 17:04
#61
ROZDZIAŁ 6
Lily rozejrzała się po dormitorium w poszukiwaniu czegoś, co jeszcze powinna zabrać. Jej wzrok prześlizgnął się po Mel, która leżała na łóżku już spakowana i po Dorcas, usiłującej wepchnąć kolejną bluzkę do walizki. Ruda uśmiechnęła się, widząc jej beznadziejne próby. Zajrzała jeszcze do kufra. Wszystkie ubrania i przedmioty, które postanowiła zostawić, były tam równo poukładane. Już nic z tych rzeczy nie chciała brać, więc zatrzasnęła wieko. Podeszła do szafki nocnej. Po kolei otwierała szuflady, sprawdzając, czy wszystkie opróżniła. W końcu otworzyła tą ostatnią. Leżała tam ramka ze zbitym szkłem. Lily sięgnęła po przedarte na pół zdjęcie leżące obok. Na jednej połowie widniał czarnowłosy chłopiec zerkający na drugą połówkę zdjęcia, z której uśmiechała się wściekle ruda dziewczynka. Lily ze złością wrzuciła fotografię z powrotem do szuflady i zatrzasnęła ją z hukiem.
- Gotowe? - spytała, odwracając się do koleżanek.
- Ja od dawna - powiedziała Mel.
- A ja nie mogę upchnąć tej bluzki - jęknęła Dorcas.
- To jej nie bierz - podsunęła Lily.
- Ale ona jest taka ładna...
Ruda przewróciła oczami i podeszła do przyjaciółki. Otworzyła jej walizkę i zajrzała do środka. Wyciągnęła wszystkie ubrania i po kolei jedne odrzucała, a drugie pakowała.
- No widzisz, wszystko się zmieściło. - Uśmiechnęła się do szatynki.
- Ej, odrzuciłaś te moje ulubione spodenki - powiedziała Dorcas.
- A po cholerę ci spodenki w zimie? - spytała Melissa ze zdziwieniem.
- Eee... No, nie wiem... Ale chciałabym je mieć.
- Nie bądź taką modnisią - stwierdziła blondynka i zeskoczyła z łóżka. - Idziemy?
Lily kiwnęła głową.
- Zajęte - jęknęła Melissa, zaglądając do kolejnego przedziału. - Tu też - dodała, zerkając do następnego.
- To może się do kogoś po prostu przysiądziemy? - podsunęła Lily.
- Nie ma mowy! Nie chcę dzielić przedziału z nikim - warknęła Mel. - No, oczywiście z wyjątkiem was - dodała po chwili.
- Tu jest wolne - powiedziała Dorcas. - Tylko Mary siedzi.
- No, to ostatecznie może być - westchnęła blondynka i pchnęła drzwi przedziału. - Możemy? - spytała, wskazując na wolne miejsca.
Mary kiwnęła głową.
- Co tam u ciebie? - spytała ją Lily.
- Nawet dobrze... - mruknęła Mary.
Ruda uśmiechnęła się do niej. Mary Macdonald była niską jak na swój wiek dziewczyną o bardzo ciemnych włosach i wielkich czarnych oczach. Z początku, jak tylko Lily zaznajomiła się z nią, wydawała się jej osobą nudną i nieśmiałą, ale po bliższym poznaniu okazała się bardzo dobrą koleżanką.
Lily usiadła obok niej, a Dorcas z Mel zajęły miejsca naprzeciw.
- Dobra, ja spadam - oświadczyła Melissa.
- Gdzie? - zdziwiła się Lily. - Przecież dopiero co usiadłaś.
- Idę do Syriusza.
- To wy nadal ze sobą chodzicie? Po tym, co zrobiłyśmy Jamesowi?
- Wy zrobiłyście, nie ja - powiedziała Mel.
- Ale się nie sprzeciwiałaś.
- Czy ty myślisz, że ja kłamać nie umiem? - Melissa uniosła wysoko brew. - Powiedziałam mu, że próbowałam cię powstrzymać, ale się nie dało. Uwierzył. Ci chłopcy są naprawdę naiwni... No, ale idę. Pa!
- Ta to ma dar przekonywania - powiedziała z podziwem w głosie Dorcas.
Lily uśmiechnęła się pod nosem, w duchu przyznając rację przyjaciółce.
Reszta podróży upłynęła im na ploteczkach i zajadaniu słodyczy zakupionych od korpulentnej czarownicy, która je sprzedawała. Lily na chwilę zapomniała o problemach, które zastawiła za sobą w Hogwarcie, a także nie myślała o tym, co ją czeka w domu.
- Lily! - Ruda zobaczyła matkę podbiegającą do niej i po chwili zatonęła w jej uścisku. - Lily, tak tęskniliśmy. Jak tam w szkole?
- Dobrze - wydyszała Lily, uwalniając się z objęć matki.
Po chwili podszedł do niej także ojciec, z którym również się uściskała.
- A gdzie Tunia? - spytała, chociaż już znała odpowiedź.
- Nie przyjechała - powiedziała pani Evans, patrząc na nią z niepokojem.
Lily westchnęła. W sercu poczuła ukłucie smutku. Dlaczego Petunia jej tak nienawidzi? Przecież to nie jej wina, że jest czarownicą. Dziewczyna pożegnała się jeszcze z koleżankami, po czym powlokła się do samochodu rodziców. Jazda do domu upłynęła w całkowitym milczeniu, ale Lily to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Chciała pomyśleć w absolutnej ciszy. Oparła głowę o szybę i patrzyła na uciekający krajobraz, kompletnie go nie widząc. Co ją czeka w domu? Jak w tym roku miną święta? Poprzednie były beznadziejne. A wszystko przez to, że Tunia jej nienawidzi...
W końcu samochód zatrzymał się przed domem Evansów. Był to dwupiętrowy, pomalowany na biało budynek z wielkim ogrodem. Lily wysiadła z auta i skierowała się w jego stronę, taszcząc za sobą torbę.
- Ależ ja ci, kochanie, pomogę - odezwał się pan Evans i zabrał bagaż córki.
Lily podziękowała mu i spojrzała w drugie okno na lewo na drugim piętrze. Zaledwie tam zerknęła, firanka się zasunęła. A jednak Petunia czekała...
Dodane przez Harry_Ginny dnia 08-09-2008 19:36
#62
Świetny rozdział jak mwszystkie poprzednie.CNKC.
Dodane przez Laboleth dnia 08-09-2008 20:02
#63
Bardzo mi się to ff podoba
Czyta się je lekko, przyjemnie i z niecierpliwością wyczekuje na następną część.
dodatkowym + jest to, że ostatnio zwariowałam na punkcie Huncwotów :)
Błędów nie zauważyłam, a na nie jestem strasznie wyczulona.
Gratuluję
Kiedy cedek?
Dodane przez Tanya dnia 08-09-2008 20:36
#64
Well, well, well... Ciekawa jestem
, co teraz się stanie. Co takiego się wydarzy w rodzinnym domu Lily
? Bo chyba nie bez powodu "wysłałaś" ją do domu :P Znasz już moje zdanie na temat Twojego ff. Jest świetne i koniec kropka.
:jupi:
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:39
Dodane przez Temeraire dnia 08-09-2008 21:37
#65
Ach, Fantazjo...
To opowiadanie jest po prostu cudne... Każda z części. Nawet już nie mam pomysłów, jak to komentować, aby się nie powtarzać. Ale chyba się nie da.
No cóż - jak zwykle świetnie, ale tym razem dostrzegłam malutki zgrzyt.
Zajrzała jeszcze do kufra. Wszystkie ubrania i przedmioty, które postanowiła zostawić, były tam równo poukładane. Już nic z tych rzeczy nie chciała brać, więc zatrzasnęła kufer.
Powtórzenie. To prawda, oddzielone jednym zdaniem, ale jednak jest. Jest i nieco mi przeszkadza... Lepiej by było za drugim razem napisać:
(...) zatrzasnęła wieko.
Poza tym - genialnie, czekam na następną część.
Dodane przez ladybird dnia 08-09-2008 22:35
#66
Fantazyjo... Nie muszę pisać, że świetnie, że lekko... Piszę żeby pokazać Ci ilu masz fanów xD
Dodane przez Vithica dnia 09-09-2008 00:09
#67
Ach, jak ja uwielbiam twoje ff, Fantazjo! Jest po prostu wspaniałe - cudownie piszesz :happy:
Dodane przez Fleur17 dnia 09-09-2008 00:49
#68
Poprostu masz talent..bardzo mi się podoba czekam na kolejne części..:)
Dodane przez Maladie dnia 09-09-2008 18:02
#69
Nie nadążam z komentowaniem Twoich rozdziałów :smilewinkgrin: Oczywiście ten rozdział jest super (czyli jak wszystkie Twojego autorstwa) :)
Dodane przez Ginny1995 dnia 09-09-2008 21:25
#70
Sliczne ;* Zadnych bledów! jestem pod wrazeniem
Dodane przez Giny dnia 09-09-2008 23:45
#71
Rewelacja! Bardzo fajny rozdział. Czekam z niecierpliwością na następny.
I patrzę, że jeszcze nie dałam oceny. Więc daję Wybitny.
Dodane przez chimera dnia 10-09-2008 16:09
#72
no, szybciutko Ci idą rozdziały, ale ja już (po raz setny) będę męczyć - Kiedy nowe rozdziały, bo ja już wariuje z tej okropnej nieświadomości, co się stało z Mel? Więc pośpieszam, pośpieszam i jeszcze raz pośpieszam :]
Ale od początku czytam również z przyjemnością, dzięki czemu przypomnę sobie co, gdzie i jak :)
Dodane przez Peepsyble dnia 10-09-2008 19:59
#73
Kochana Fantazja ; p
Kochana Lily ; p
Kochane FF.
Kooocham to.
Tylko moge wyrazic słowami. Czekam niecierpliwie aż pojawi się 32 rozdział...
Wspaniałe FanFiction o Lily. Polecam ; p
Dodane przez Fantazja dnia 10-09-2008 20:43
#74
ROZDZIAŁ 7
- Kochanie, zejdź na dół!
Lily wstała z łóżka, na którym od pewnego czasu leżała, rozmyślając o wszystkim, co się ostatnio wydarzyło. Szybko zmieniła dżinsy i rozciągniętą bluzę na elegancką czarną sukienkę na ramiączkach. Na to zarzuciła przeźroczystą ciemną koszulkę. Stanęła przed lustrem, które stało w kącie pokoju. Całość komponowała się bardzo ładnie. Lily uśmiechnęła się do swojego odbicia i po chwili już zbiegała po schodach, tupiąc butami na obcasach. Przed jadalnią zatrzymała się i, poprawiając włosy, wkroczyła do niej. Na środku złączono dwa stoły i teraz piętrzyły się na nich półmiski wspaniałych świątecznych dań. Ruda uśmiechnęła się, widząc to wszystko. W kącie pomieszczenia dostrzegła piękną choinkę przystrojoną srebrnymi włosami anielskimi i prawdziwymi soplami. Pomyślała, że rodzice zapewne wstąpili na Pokątną razem z państwem Meadowes, rodzicami Dorcas.
- Jaka moja córka jest piękna - powiedział z dumą pan Evans.
Ruda uśmiechnęła się krzywo. Nie lubiła, jak rodzice ją chwalili. Dlaczego? Powód siedział właśnie u szczytu stołu, wbijając wzrok w swój talerz i bawiąc się widelcem. Lily usiadła naprzeciw siostry.
Po odśpiewaniu paru kolęd, w końcu rozpoczęła się świąteczna kolacja. Lily nałożyła na talerz każdej potrawy po trochu. W ten dzień nie zamierzała sobie żałować.
- A jak tam w szkole? - zapytała ją mama.
Ruda zesztywniała i z niepokojem spojrzała na Petunię. Jednak blondynka udała, że niczego nie słyszała.
- Dobrze - burknęła Lily.
- Masz dobre oceny? - Pani Evans nadal drążyła temat.
- Mhm...
- A kiedy poznam przyszłego zięcia? - spytał ją tata.
Lily zesztywniała jeszcze bardziej.
- Nie mam chłopaka - powiedziała.
- Nie masz? - zdziwił się jej tata. - A ten wysoki okularnik, co ci się tak przyglądał na peronie, to kto?
Ruda gwałtownie poczerwieniała.
- To nikt - warknęła.
- Dobrze, że nie zwracasz uwagi na chłopców - pochwaliła ją pani Evans. - Jeszcze na to za wcześnie. Na razie myśl o nauce.
- To, że ona nie zwraca uwagi na chłopców, nie znaczy, że oni nie zwracają uwagi na nią - stwierdził pan Evans z dumą. - Oprócz tego młodzieńca w okularach zauważyłem jeszcze takiego drugiego, który patrzył się na nią z wyraźnym zainteresowaniem.
Lily spojrzała na ojca z ciekawością. Kto to mógł być?
- A jak wyglądał? - spytała.
- Również wysoki, z dłuższymi czarnymi włosami. Ale on mi na zięcia nie odpowiada. Podejrzany typ. Nie zadawaj się z nim.
Ruda wytrzeszczyła oczy. Czyżby to był...
- Severus Snape? - To pytanie zadała Petunia. - Ten od tego pijaka Snape`a?
Ojciec przeniósł wzrok na drugą córkę.
- Ach, chyba rzeczywiście on... Tak mi się wydawało, że go skądś znam - powiedział. - A więc tym bardziej się z nim nie zadawaj - dodał, zwracając się do Lily.
Rudej coś przewróciło się w żołądku. Snape tutaj? Ale dlaczego? Przecież nigdy nie przyjeżdżał do domu na święta. Zawsze zostawał w szkole.
Reszta kolacji minęła w podobnej atmosferze. Rodzice zadawali pytania, a ona odpowiadała półsłówkami. W końcu małe przyjęcie dobiegło końca.
- Petunio, posprzątaj proszę ze stołu - powiedziała pani Evans. - A ty, kochanie, chodź na chwilę. Mamy dla ciebie prezent.
Lily zaprotestowała, chcąc pomóc siostrze.
- Petunia sobie poradzi - uciszyła ją matka.
Ruda rzuciła siostrze przepraszające spojrzenie i ruszyła za rodzicami. Prezentem okazała się wspaniała czerwona sukienka. Lily aż westchnęła z zachwytu, gdy ją zobaczyła. Była uszyta z niezwykle delikatnego materiału i miała głęboki dekolt na plecach. Dziewczyna zawsze o takiej marzyła. Od razu pobiegła do łazienki, żeby się przebrać. Po chwili, ubrana już w sukienkę, weszła dumnym krokiem do salonu i skierowała się w stronę lustra. Jednak mina zrzedła jej od razu, gdy tylko zobaczyła swoje odbicie. Połączenie barw było fatalne. Czerwień absolutnie nie pasowała do rudej dziewczyny.
- Ojej! - wykrzyknęła pani Evans, najwyraźniej to dostrzegając. - Och, nie martw się kochanie, wymienimy ją - dodała, uśmiechając się do córki.
- Nie chcę - powiedziała nagle Lily. - W ogóle nie chcę tej sukienki. Wystarczy mi moja czarna. Tą dajcie Tuni.
- Nie, kochanie - zaprzeczył od razu ojciec. - Wymienimy ją.
- Ale...
- Koniec dyskusji. Moja najukochańsza córka musi być piękna.
- Ale przecież Tunia też jest kochana - powiedziała Lily cicho.
Rodzice zignorowali tą uwagę.
Lily powlokła się do swojego pokoju od razu, gdy tylko pozbyła się czerwonej sukienki. Tam przebrała się z powrotem w dżinsy i bluzę. Już wiedziała, co zrobi. Pora wyjaśnić sobie wszystko z siostrą... Wyszła z pokoju i przeszła korytarzem, układając sobie w myślach rozmowę z Petunią. W końcu stanęła przed drzwiami jej pokoju i zastukała parokrotnie. Z początku nic się nie działo, ale po chwili Lily usłyszała kroki Tuni. Drzwi uchyliły się z cichym skrzypnięciem.
- Czego chcesz? - warknęła Petunia, spoglądając na siostrę z wściekłością.
- Chcę pogadać...
- To sobie gadaj, ale z kimś innym. - Blondynka usiłowała zamknąć drzwi, ale Lily je przytrzymała.
- Tuniu, proszę...
- Nie nazywaj mnie Tunią! - wykrzyknęła Petunia. - Rozumiesz?
- Ale kochanie, siostrzyczko...
- Nie jestem twoją siostrą! Ja nie należę do tej rodziny!
Lily spojrzała ze strachem na siostrę. Jeszcze nigdy się tak nie zachowywała. Zawsze była raczej cicha. Znosiła całą sytuację ze spokojem... A może nie znosiła? Może tłumiła w sobie te wszystkie emocje?
- Nie mów tak - wyszeptała Lily. - Należysz. Jesteś moją siostrą.
- Nie, nie jestem! - wrzasnęła Petunia. - Ja nie mam siostry! I nie mam rodziców! A teraz spadaj i nie pokazuj mi się więcej na oczy!
Lily wycofała się z pokoju Petuni. Gdy tylko to zrobiła, siostra zatrzasnęła drzwi z taką mocą, że szyby w najbliższym oknie zatrzęsły się niebezpiecznie. Ruda patrzyła z otępieniem na klamkę pokoju siostry. Tym razem nie płakała. A chciałaby. Dobrze jest wypłakać się i razem ze łzami wylać całą gorycz. Ale jej się nie chciało płakać. Stała tylko i patrzyła na tą klamkę, sama nie wiedząc dlaczego. Powoli podeszła do drzwi i zapukała jeszcze raz.
- Odczep się! - Usłyszała stłumiony głos Petuni. Czyżby płakała?
Ruda westchnęła i powlokła się do własnego pokoju. Zaledwie do niego weszła, rzuciła się na łóżku. Chciała to wszystko przemyśleć. Jednak po chwili wstała. Musiała coś robić. Nie mogła tak leżeć bezczynnie. Jej wzrok padł na szafę wbudowaną w ścianę naprzeciw jej łóżka. Otworzyła ją na oścież. Jak dawno tu nie zaglądała... dziewczyna zaczęła grzebać w swoich rzeczach, sama nie wiedząc, czego szuka. Nagle natknęła się na ramkę. Podniosła ją i nagle coś ukłuło ją w serce. Ze zdjęcia uśmiechał się do niej Severus, ale nie był to już ten malutki Snape, który widniał na fotografii, która znajdowała się w jej dormitorium w Hogwarcie. Na tej tutaj był już starszy. Lily dobrze pamiętała, jak pstryknęła mu to zdjęcie rok temu, gdy jeszcze byli przyjaciółmi. Zatęskniła za tymi czasami. Nagle poderwała głowę. Przecież Severus jest tu niedaleko. Może teraz, z dala od Hogwartu, wreszcie się pogodzą.
Już miała zejść na dół, żeby się ubrać, gdy nagle się rozmyśliła. Rodzice nie mogą się dowiedzieć, że gdzieś wychodzi. Tylko że kurtkę i buty ma na dole. Lily zamyśliła się głęboko. Podeszła do szafy i zaczęła w niej grzebać. W końcu znalazła to, o co jej chodziło. Były to ohydne kozaki, które dostała od ciotki Valeriny. Ruda z odrazą założyła je na nogi. Nienawidziła koloru wściekle różowego, a zielone kokardki nie polepszały sprawy, jednak nie widziała innego wyjścia. Zapięła buty, po czym znalazła w szafie kurtkę, która w zeszłym roku była za duża. Teraz leżała jak ulał. Lily westchnęła z ulgą. Przynajmniej tyle dobrego. Podeszła do okna i otworzyła je na oścież, po czym stanęła na parapecie, ale gdy spojrzała w dół, zakręciło się jej w głowie. Jak ma stąd zejść? Jednak w końcu, trzymając się rynny, jakoś się z tym uporała. Teraz tylko trzeba dojść do domu Seva...
Lily ruszyła żwawo ulicą, kierując się na Spinners End. W końcu znalazła się przed domem Snape`ów. Nagle zdała sobie sprawę, że nigdy w nim nie była. Zawahała się.
- Raz kozie śmierć - mruknęła, próbując dodać sobie odwagi i pchnęła furtkę ogrodzenia.
Ostrożnie przeszła przez zachwaszczony ogród i stanęła przed drewnianymi drzwiami. Zapukała parokrotnie i chwilę czekała. Nikt jej nie otworzył. Zastukała jeszcze raz. Dalej nic. Powoli pchnęła drzwi. Od razu uderzył ją ostry zapach alkoholu. Wstrzymała oddech i na palcach przemknęła przez korytarzyk, trafiając do salonu. Z przerażeniem rozejrzała się po pomieszczeniu. Wyglądał, jakby nie sprzątano w nim od paru lat. Wszędzie walały się puste butelki po wódce i puszki z piwa. Lily ostrożnie zaczęła przemierzać salon. Nagle odezwało się głośne chrapanie. Ruda aż podskoczyła. Na fotelu spał mężczyzna. Najwyraźniej był pijany. Lily wstrzymała oddech i zaczęła wycofywać się z pomieszczenia. Gdy była już przy drzwiach, nie wytrzymała i pędem wybiegła z domu Snape`a. Nagle na coś wpadła. Nie, nie na coś. Na kogoś, bo ten ktoś przewrócił się i jęknął z bólu, po czym wstał, otrzepał ubranie i podniósł wzrok.
- Lily? - spytał ze zdziwieniem.
- Sev?
Edytowane przez Fantazja dnia 24-09-2008 19:01
Dodane przez Temeraire dnia 10-09-2008 21:21
#75
Ojej...
No już po prostu nie mam jak komentować, więc uczepię się ostatniej deski ratunku - szczegółów. A więc...
Szczegół 1:
- To sobie gadaj, ale z kimś innym. - Blondynka usiłowała zamknąć drzwi, ale Lily je przytrzymała.
Niepotrzebną kropkę zaznaczyłam na czerwono.
Szczegół 2:
- Nie nazywaj mnie Tunią! - wykrzyknęła Petunia. - Rozumiesz?
Tym razem na czerwono jest zjedzona litera.
No... I tyle! Nawet szczegółów jest tyci tyci! Jak Ty to robisz, że to opowiadanie jest tak genialne i tak wciąga? Oczywiście, jak zwykle świetnie.
Dodane przez Fantazja dnia 10-09-2008 21:31
#76
Temeraire napisał/a:
- To sobie gadaj, ale z kimś innym. - Blondynka usiłowała zamknąć drzwi, ale Lily je przytrzymała.
Niepotrzebną kropkę zaznaczyłam na czerwono.
A wcale
, że nie. Ta kropka jest potrzebna, bo zdanie po myślniku nie odnosi się do wypowiedzi Petunii. ;d
Literówkę już poprawiam. ^^
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:40
Dodane przez Temeraire dnia 10-09-2008 21:37
#77
Fantazja napisał/a:
Temeraire napisał/a:
- To sobie gadaj, ale z kimś innym. - Blondynka usiłowała zamknąć drzwi, ale Lily je przytrzymała.
Niepotrzebną kropkę zaznaczyłam na czerwono.
A wcale że nie. Ta kropka jest potrzebna, bo zdanie po myślniku nie odnosi się do wypowiedzi Petunii. ;d
No to przepraszam. Po prostu nie jestem za bardzo kumata w tych sprawach i myślałam, że po wypowiedziach nigdy nie stawia się kropek...
Dodane przez Nina dnia 10-09-2008 23:14
#78
Podoba mi się Twoje opowiadanie. Będę je czytać dalej.
To smutne, że rodzice Lily tak ją faworyzują, raniąc przy tym Petunię. Ciekawe
, jak potoczy się dalej spotkanie Severusa i Lily. Czekam na ciąg dalszy.
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:41
Dodane przez Tanya dnia 11-09-2008 17:21
#79
Fantastycznie!
Cudownie i w ogóle super!
Szkoda mi tr
ochę Petuni...:( Taka smutna itd.
No
, ale teraz to czekam tylko i wyłącznie na jedno! Na kolejną część! Bardzo ciekawi mnie
, jak dalej akcja się potoczy.
Pisz, pisz, pisz!
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:42
Dodane przez Ginny1995 dnia 11-09-2008 19:15
#80
Oczywiście jak zwykle bardzo fajne i wciagające ;) Nie wiem jak Ty to robisz
Dodane przez ladybird dnia 11-09-2008 20:13
#81
Ojejuśku jak te rozdziały wolno idą... Ja już chcę rozdział 31! Nie każ mi długo czekać. A ten rozdział jak zwykle świtny. Ty to masz talenta dziewczyno...
Dodane przez Harry_Ginny dnia 11-09-2008 21:05
#82
Brak mi słów.Czekam na kolejną część.
Dodane przez Nina dnia 11-09-2008 22:59
#83
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Szkoda, że nie pojawiają się częściej, ale pewnie masz dużo nauki i innych obowiązków... Musimy być cierpliwi :)
Dodane przez ladybird dnia 11-09-2008 23:22
#84
Nina ale Weronika już wcześniej pisała to ff i ma 31 rozdziałów, a sądze, że dodaj co taki czas, żeby mieć więcej komentarzy... Bez obrazy dla Ciebie Fantazyjo xD
Dodane przez Giny dnia 11-09-2008 23:45
#85
Jak zwy
kle rozdział świetny! Urwała
ś w tak ważnym momencie i czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
Jak czytam twoje opowiadanie, to przenoszę się w inny świat. W świ
at Twojego opowiadania.
Naprawdę super!
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:22
Dodane przez Fantazja dnia 12-09-2008 16:50
#86
ROZDZIAŁ 8
- Co ty tu robisz? - spytała Lily.
- Ja? Ja tu mieszkam - odparł Severus. - Już zapomniałaś? Pytanie, co ty tu robisz?
- Eee... - bąknęła ruda, nie wiedząc, co ma powiedzieć. - Sev... Ja... Przejdźmy się - wydukała w końcu.
- A niby gdzie? I po co?
- Nie wiem... Gdzieś...
Lily zaczęła nerwowo przestępować z nogi na nogę. Co ma teraz zrobić? Co ma powiedzieć?
- No to chodźmy.
Ruda zdziwiła się, słysząc te słowa, ale nic nie powiedziała. Ruszyła za Snape`em. Szli w całkowitej ciszy, nie odzywając się do siebie ani słowem. Czyżby Severus również był tak bardzo zakłopotany jak ona? W końcu doszli nad rzekę i usiedli na ławce niedaleko jej brzegu. Lily spojrzała w dal. Na przeciwległym brzegu majaczył jej dom. Dziewczyna zobaczyła światło palące się w jej pokoju, które po chwili zgasło. A więc już zauważono jej zniknięcie... Ruda westchnęła i oparła głowę o ramię Severusa. Chłopak wzdrygnął się gwałtownie, ale nie odsunął. Uznała to za dobry znak.
- Sev, pogódźmy się i bądźmy z powrotem przyjaciółmi - powiedziała, podnosząc głowę i spoglądając w jego czarne oczy.
Snape westchnął. Przez chwilę patrzył na migoczącą taflę spokojnej rzeki, po czym pochylił się do przodu i ukrył twarz w dłoniach. Lily czekała w napięciu na odpowiedź. A co będzie jeśli odmówi? Jeśli powie, że zgoda między nimi jest niemożliwa do osiągnięcia? W końcu chłopak podniósł głowę i powiedział:
- Lily, bardzo bym chciał...
- A więc zgadzasz się? - przerwała mu natychmiast Lily.
Chłopak spojrzał na nią z irytacją. Kącik jego ust podniósł się lekko.
- Nie przerywaj - powiedział.
Lily zamknęła usta z zamiarem wysłuchania go do końca.
- A więc bardzo bym chciał, ale to chyba niemożliwe.
Ruda poczuła jak krew odpływa jej z twarzy. A więc najgorszy scenariusz się wypełnił. Do oczu napłynęły jej łzy, a ciałem wstrząsnęły dreszcze.
- Zimno ci? - spytał z niepokojem Severus, zdjął swój płaszcz i okrył nim Lily, myśląc zapewnie, że dziewczyna drży z zimna.
- Ale dlaczego? - Lily otuliła się szczelnie płaszczem. Chciała choć przez chwilę mieć na sobie coś, co należy do Severusa.
- Bo nie możemy być przyjaciółmi. Ja tego nie chcę - stwierdził Snape.
Lily spuściła głowę. A więc nie chce. Nie chce, żeby byli przyjaciółmi. Nie chce jej znać. A więc dlaczego tu przyszedł? Dlaczego dał jej ten płaszcz? Przecież gdyby mu nie zależało, to by tego nie zrobił. Czyżby przeczył sam sobie? A może tylko tak mówi, a naprawdę chce się pogodzić? Ale to by nie miało sensu. A może jednak w jego słowach jest jakieś ukryte znaczenie?
Nagle Lily poderwała głowę. Wreszcie to zrozumiała. Wreszcie to do niej dotarło. Wszystkie puzzle tej skomplikowanej życiowej układanki ułożyły się w jedną całość. Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie, ale po chwili na powrót spoważniała. Dotknęła ręką ramienia Snape`a. Chłopak odwrócił się w jej stronę, a ona spojrzała głęboko w jego czarne oczy i przybliżyła się do niego.
- Nie możemy być przyjaciółmi - szepnęła. - Ale czy możemy być...
- A więc tu jesteś!
Lily i Severus gwałtownie odskoczyli od siebie, słysząc głos Petuni, która teraz stała nad nimi, patrząc z wyraźną niechęcią na Snape`a.
- Ja cię wszędzie szukam! - wykrzyknęła blondynka ze złością. - A ty siedzisz tutaj z tym... z tym... z tym kimś!
- Przepraszam - bąknęła Lily.
- Tyle masz mi do powiedzenia? - prychnęła Petunia. - Nic więcej?
Ruda wbiła wzrok w swoje buty.
- Idziemy do domu! Ale to już! - wrzasnęła blondynka i odwróciła się na pięcie.
Lily jeszcze przez chwilę siedziała na ławce, po czym wstała i spojrzała przepraszająco na Severusa.
- No to idę - mruknęła i odwróciła się, chcąc dogonić siostrę.
Nagle Sev, nie wstając z ławki, chwycił ją za rękę.
- Czekaj. Co mi chciałaś przed chwilą powiedzieć?
Dziewczyna zesztywniała. Powiedzieć, czy nie powiedzieć? Coś jej podpowiadało, że powinna, jednak uprzednia odwaga już ją opuściła.
- Nic - stwierdziła.
Snape puścił jej dłoń, a ona rzuciła mu jeszcze pożegnalne spojrzenie, po czym pobiegła za Petunią. Po chwili ją dogoniła. Siostry szły drogą, nie odzywając się do siebie. Lily rozpaczliwie szukała jakiegoś tematu, żeby przerwać tą nieznośną ciszę. W końcu znalazła.
- Rodzice bardzo się wściekają? - zapytała.
- O niczym nie wiedzą - odparła Petunia.
Lily przystanęła zdziwiona.
- Jak to nie wiedzą?
- Normalnie - w głosie blondynki słychać było rozdrażnienie. - Nie powiedziałam im.
- Och, Tuniu. - Ruda podbiegła do siostry i chwyciła ją za rękę. - Dziękuję. Jesteś wspaniała.
Petunia wyrwała dłoń.
- A tak w ogóle, to skąd wiedziałaś, że mnie nie ma? - Lily nie zraziła się gestem siostry.
- Weszłam do twojego pokoju i ciebie nie było, a okno było otwarte, więc pomyślałam, że uciekłaś - odparła blondynka.
Lily spojrzała na nią zdumiona.
- Bałaś się o mnie? - spytała szeptem.
Petunia nie odpowiedziała na to pytanie.
- Chodź szybciej, bo rodzice zauważą, że cię nie ma - stwierdziła tylko.
- Że nas nie ma - poprawiła cicho Lily.
Siostra udała, że nie słyszy.
Lily już więcej się nie odzywała. Jedyną ważną dla niej w tej chwili rzeczą było to, że Petunia jednak coś do niej czuła, że martwiła się o nią, że ukryła prawdę przed rodzicami, mimo że wtedy ruda na pewno by od nich oberwała. Dziewczyna poczuła się cudownie.
- O, nie - jęknęła nagle Petunia, patrząc na drzwi domu.
Ruda podążyła za jej wzrokiem i również jęknęła, widząc rodziców stojących przed drzwiami.
- Lily, słonko! - wrzasnęła płaczliwie pani Evans, podbiegła do córki i uściskała ją mocno. - Nic ci się nie stało? Tak się martwiliśmy o ciebie. - W tym momencie kobieta rozpłakała się na dobre.
- Ale mamo, nic nam nie jest - mruknęła Lily i odepchnęła lekko matkę.
- A ty gdzie ją ciągałaś? Jest jedenasta w nocy! - krzyknęła kobieta, zwracając się do Petuni. - Przecież jej mogło się coś stać! Jesteś głupia i lekkomyślna!
Petunia spojrzała tylko na Lily, po czym przebiegła obok rodziców i popędziła na górę. Ruda stała zszokowana, patrząc na matkę z wyrzutem i wściekłością. Jak ona mogła to zrobić? Jak mogła to powiedzieć?
- Jesteś okrutna - powiedziała Lily zimno. - Nawet nie wiesz, co się stało, a już myślisz, że to wina Tuni.
Matka spojrzała na nią ze zdumieniem.
- Jak to? Przecież to niemożliwe, żebyś ty sama gdzieś poszła o tej godzinie.
- Nie jestem święta - powiedziała ruda. - Wymknęłam się z domu, a Tunia poszła mnie szukać.
- Kochanie, nie musisz jej bronić...
- Nie bronię jej! - wrzasnęła Lily. - Gdyby nie ona, to mogłoby się mi coś stać! Mogłam... umrzeć! - skłamała.
Ruda wyminęła matkę i poszła do swojego pokoju, pozostawiając zszokowanych rodziców przed drzwiami. W oczach miała łzy wściekłości.
Dlaczego oni traktują tak Tunię? Dlaczego są dla niej tacy oschli? Dlaczego jej nie kochają tak bardzo, jak mnie? Dlatego, że nie jest czarownicą? Że jest zwykła? Że nie jest piękna i uwielbiana przez wszystkich? Że nie jest prymuską? Przecież to bezsensowne. Czemu to ja jestem ich oczkiem w głowie? Nie chcę już nim być! Lily weszła do swojego pokoju i rzuciła się na łóżko. Łzy ciekły jej po policzkach, żłobiąc bruzdy. Nagle wstała i ostrożnie wyszła z sypialni. Przeszła przez korytarz i stanęła przed drzwiami znajdującymi się na jego końcu. Zapukała w nie cicho.
- Tuniu - szepnęła.
Zza drzwi dobiegło ją stłumione łkanie siostry. Lily czekała przez chwilę, ale nie doczekała się otwarcia drzwi, więc odeszła z powrotem do pokoju. Jej wzrok padł na torbę podróżną, która leżała obok łóżka. Wiedziała, co zrobi. Wiedziała, że nie może pozostać tu ani chwili dłużej. Otworzyła drzwi szafy i zaczęła wyciągać z niej potrzebne rzeczy i pakować do torby. W końcu zapięła zamek, odetchnęła głęboko i spojrzała na okno. Wstała i wyrzuciła przez nie torbę, po czym weszła na parapet. Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
- Kto tam? - spytała Lily.
- Kochanie, otwórz - rozległ się głos matki.
Ruda obejrzała się z pogardą. Nie miała najmniejszej ochoty na rozmowę z nią. Chwyciła się mocno rynny i po chwili już była wolna. Podniosła torbę, leżącą niedaleko w krzakach i ruszyła przed siebie. Nagle stanęła i zawahała się. Gdzie ma pójść? Do Dorcas?
Nie, jej rodzice znają się z moimi. Do Severusa?
Odpada. Za blisko, a poza tym nie mam zamiaru znaleźć się w jednym domu z jego ojcem. Pozostała tylko Melissa.
Tak, to dobry pomysł. Ona na pewno mnie przechowa. Tylko... jak ja się do niej dostanę? Lily pogrzebała w kieszeni spodni, ale znalazła tylko parę galeonów i sykli, teraz kompletnie jej niepotrzebnych. Ruda przeklęła się za to, że nie wzięła mugolskich pieniędzy. Jak teraz dostanie się do Londynu? Dziewczyna poprawiła ramię torby i ruszyła dalej ścieżką. Bagaż ciążył jej okropnie, a zimno przenikało do szpiku kości. Opatuliła się szczelniej płaszczem. Zaraz...
płaszczem? Lily uśmiechnęła się do siebie. Nadal miała na sobie płaszcz Snape`a. Włożyła ręce do kieszeni i nagle poczuła chłodny metal. Wyciągnęła dłoń i aż podskoczyła z radości. Na jej dłoni spoczywały mugolskie pieniądze. Co prawda nie było ich dużo, ale lepsze to, niż nic. Lily już miała iść na najbliższy przystanek, gdy nagle ogarnęły ją wątpliwości.
Przecież to kradzież! - pomyślała. Westchnęła i pogrzebała w swojej kieszeni, wyciągając z niej pieniądze czarodziejów. Odliczyła dokładnie sumę, którą powinna zwrócić Severusowi i zawinęła je w kawałek pergaminu, który wyciągnęła z torby. Ściskając zawiniątko, ruszyła w stronę domu Snape`a. W końcu znalazła się przy nim. Przez chwilę stała, mając nadzieję, że zobaczy się z Sevem, ale gdy nic takiego się nie stało, położyła paczuszkę na parapecie okna. Obejrzała się jeszcze, po czym odeszła ciemną ścieżką, kierując się na przystanek autobusowy.
Dodane przez Tanya dnia 12-09-2008 17:23
#87
Z reguły nie lubię się powtarzać
, ale w tym wypadku muszę.
Świetne! Fajny rozdział i tak dalej.
Zastanawia mnie
, co wydarzy się w następnej części...:>
A tak w ogóle
, to ja na miejscu Lily nie wyb
ierałabym się do koleżanek... Poszukałabym jakiegoś cichego, spokojnego miejsca, choćbym miała nawet nocować na zewnątrz.
Czekam :D
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:23
Dodane przez ladybird dnia 12-09-2008 18:07
#88
Więc bylo okropnie, strasznie... ciekawe, cudowne i w
_ogóle cacy
.
Cud miód i orzeszki xD
A wracając do tem
atu rozdziału 31... Mogłabyś szybciej dodawać kolejne części? Proszę!
Solidaryzujmy si
ę, Weroniko
, z racji naszego imienia. No
, więc jak? xD Liczę na odpowiedź.
A i mam prośbę mogłabyś wysyłać mi wiadomości na PW, jeśli pojawią się nowe części?
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:24
Dodane przez Ginny1995 dnia 12-09-2008 22:07
#89
Świetne. Byłam ciekawa
, jak potoczy
sięrozmowa Seva z
Lily. Przykre jest
_to, jak traktuj
ą Tuni
ę rodzice Lily;/
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:26
Dodane przez Nina dnia 13-09-2008 15:02
#90
Szkoda, że Lily nie skończyła gadać z Severusem. I coraz bardziej przeraża mnie sposób traktowania
Petunii przez państwo
Evans. Ciekawe czy Mellisa ją przyjmie - pewnie tak, ale wyczuwam w powietrzu nadchodzące komplikacje. Pozdrawiam
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:26
Dodane przez majka dnia 13-09-2008 15:05
#91
To już 8 rozdział. Świetnie piszesz, przeczytałam wszystkie części, których nie skomentowałam i uważam, że każda jest równie dobra. Czekam ze zniecierpliwieniem na następną *.*
Dodane przez Giny dnia 13-09-2008 16:40
#92
Juz nie wiem
, co pisać, bo tak jak Izabell Black, nie chcę się powtarzać, ale muszę. Rozdział świetny. Szkoda, ze Lily nie powiedziała Severusowi o tym
, by być więcej niż przyjaciółmi.
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:29
Dodane przez Fantazja dnia 14-09-2008 04:11
#93
ROZDZIAŁ 9
Lily klęła płynnie pod nosem, patrząc na rozkład jazdy. Następny autobus do Londynu był dopiero o ósmej rano. Ruda zerknęła na zegarek. Była pierwsza w nocy. Jęknęła i opadła na najbliższą ławkę. Co teraz zrobi? Nie może zasnąć, bo zamarznie. Nagle z lewej dobiegł ją cichy szelest. Lily obejrzała się przerażona. Nie może tu zostać. Nigdy nie wiadomo, co się stanie, czy ktoś lub coś jej nie zaatakuje. Dziewczyna wstała, wyciągnęła z kieszeni różdżkę i uniosła ją wysoko, w każdej chwili gotowa do ataku. Nagle usłyszała głośny ryk i po chwili przed nią zatrzymał się wściekle czerwony autobus. Lily wrzasnęła i cofnęła się o krok. Zachwiała się i upadła, tłukąc boleśnie łokieć. Drzwi pojazdu otworzyły się i stanął w nich wysoki blondyn.
- Witamy w Błędnym Rycerzu, środku lokomocji dla zagubionych czarownic i czarodziejów... - powiedział. - A czemu ty leżysz? - spytał ubawiony.
- Eee... Przewróciłam się... - bąknęła Lily i natychmiast wstała, otrzepując ubranie.
- Dobra, to teraz wchodź i jedziemy. - Chłopak przepuścił ją w drzwiach, zabierając bagaż.
Lily nieśmiało weszła do autobusu i rozejrzała się po nim. Co parę kroków stało tam wygodne łóżko, a nad nim zawieszona była lampa.
- To gdzie jedziemy? - spytał blondyn.
- Yyy... Na Long Street numer siedem - wydukała ruda.
- Słyszałeś Ern? - wrzasnął chłopak do mężczyzny w średnim wieku, siedzącego na miejscu kierowcy. - Jedziemy na Long Street!
- Dobra! - odkrzyknął Ern.
Lily usiadła na skraju jednego z łóżek. Czuła się niezręcznie.
- A w ogóle, to co to za autobus? - spytała chłopaka.
- Już mówiłem, Błędny Rycerz.
- Ale ja nigdy o nim nie słyszałam...
- Zauważyłem. A teraz trzymaj się mocno.
Lily posłusznie chwyciła się jakiegoś pręta. Po chwili już wiedziała, że chłopak nie ostrzegał jej na darmo. Autobus ruszył tak nagle i z takim rozpędem, że dziewczyna ledwo się utrzymała. Spojrzała za okno i ze zdziwieniem stwierdziła, że kosze na śmieci, słupy, lampy i inne temu podobne rzeczy uskakują przed Błędnym Rycerzem, który jechał byle jak, nie zważając na nic i omijając jedynie domy. Lily poczuła mdłości. Przeniosła wzrok z powrotem na blondyna, siedzącego sobie spokojnie na sąsiednim łóżku, jakby nigdy nic.
Jak on to robi? - pomyślała z zazdrością.
Po kilkudziesięciu minutach szaleńczej jazdy, w końcu dotarli na miejsce.
- Ile płacę? - spytała Lily.
- Dwanaście sykli.
Ruda wyjęła pieniądze z kieszeni i podała je chłopakowi.
- No to cześć - zasalutował jej blondyn, gdy Lily znalazła się na zewnątrz.
Dziewczyna westchnęła, spoglądając na oddalający się pojazd. Już od tak dawna tkwiła w świecie czarodziejów, a i tak co jakiś czas coś ją zaskakiwało.
Lily skierowała się w stronę bloku. Otworzyła drzwi i weszła do środka. Ruszyła schodami na górę, szukając mieszkania numer osiem. W końcu go znalazła. Stanęła przed drzwiami i podniosła rękę, by zapukać. Nagle się rozmyśliła. Przecież nie może w środku nocy wprosić się do obcego jej mieszkania. Stała więc przed drzwiami, gapiąc się na nie bezmyślnie. Nagle, ku jej ogromnemu zdziwieniu, drzwi otworzyły się i stanęła w nich Mel.
- No i co tak stoisz i gapisz się jak cielę w malowane wrota? - spytała, uśmiechając się do Lily. - Właź!
- Ale skąd ty... - wyjąkała ruda.
- Nie gadaj, tylko właź - przerwała Melissa i pociągnęła ją za rękę. - Tylko cicho, żeby rodziców nie obudzić.
Lily ruszyła na palcach za przyjaciółką i po chwili obie znalazły się w pokoju blondynki. Mel zapaliła światło. Ruda stwierdziła, że pokój znakomicie do Melissy pasuje. Panował tu okropny bałagan. Wszędzie walały się ubrania, książki i inne niezidentyfikowane przedmioty, a na ścianach wisiały niedbale poprzyklejane przeróżne plakaty.
- A teraz gadaj, co się stało i po co do mnie przyjechałaś - rozkazała Mel.
Lily opadła na łóżko przyjaciółki. Nagle poczuła się bardzo zmęczona. Oczy same się zamykały.
- Jutro - mruknęła tylko, po czym położyła się i natychmiast zasnęła.
Lily rozchyliła powoli powieki. Podniosła głowę i rozejrzała się wokół. Do pokoju przez duże okna wpadało oślepiające światło słoneczne. Przy biurku, znajdującym się naprzeciw łóżka, siedziała Melissa, pisząc coś zawzięcie. Nagle odwróciła się do niej i uśmiechnęła szeroko.
- Ale jaja! - powiedziała. - Wstałaś!
- Co w tym dziwnego? - spytała Lily, ziewając potężnie.
- A to, że jest już trzecia po południu - odparła Mel.
- Ojej... - jęknęła ruda.
- A teraz opowiadaj. - Blondynka usiadła w nogach łóżka, trzymając w prawej ręce łyżeczkę, a pomiędzy nogami wielki kubeł lodów. - Chcesz? - spytała.
- Nie, nie chcę.
- To dobrze. Będzie więcej dla mnie - wyszczerzyła się Melissa. - A teraz gadaj.
Lily westchnęła i zaczęła powoli mówić. Opowiadała wszystko po kolei. Zawahała się tylko przy rozmowie z Severusem. Nie chciała dzielić się tym z przyjaciółką, więc ją pominęła. W końcu zakończyła opowieść.
Mel spojrzała jej poważnie w oczy.
- Ty go kochasz - stwierdziła.
- Ja? Kogo niby? - zdziwiła się Lily.
- Smarkerusa.
- Nie nazywaj go tak - mruknęła ruda. - I wcale go nie kocham - dodała.
Blondynka wzniosła oczy ku sufitowi.
- Dziewczyno! Kochasz go i już!
- Ale...
- Żadnych ale! Po kiego grzyba ty się przed tym bronisz?
- To nie jest takie proste...
- A właśnie, że jest proste. Tylko ty tej prostości nie umiesz albo nie chcesz dostrzec. On cię kocha, ty go też kochasz. Co w tym trudnego? Bądź z nim i już.
- Mel, ty nie rozumiesz. Ja nie mogę z nim być.
Blondynka zazgrzytała zębami.
- A niby dlaczego?
Lily zamilkła. No właśnie, dlaczego? Sama tego nie wiedziała. Po prostu czuła, że nie może. Że ona i Severus nie mogą być razem. Że ich związek nie przetrwałby długo. Że nie pasują do siebie. A jednak gdzieś w zakamarkach serca czuła, że tego pragnie.
- No widzisz? - spytała Mel po chwili. - Nie masz żadnego argumentu.
- Ale dlaczego ty tego chcesz? Przecież nie lubisz Seva - warknęła Lily.
- Ale ciebie lubię. I chcę, żebyś była szczęśliwa.
- A skąd wiesz, że chodząc z nim, taka będę?
- To się czuje.
- Ale...
- Cholera jasna! Co ja mam z tobą! - jęknęła Melissa. - Dziewczyno! Zachowujesz się jak bohaterka jakiejś tandetnej portugalskiej telenoweli. Na siłę utrudniasz sobie życie i wymyślasz problemy, których nie ma.
Lily oparła się o ścianę.
- Co ja mam teraz zrobić? - spytała zrezygnowanym tonem.
- Teraz, to wróć do domu.
Ruda spojrzała ze zdziwieniem na Melissę.
- Że co?
- Wracaj do domu - powtórzyła Mel.
- Dlaczego?
- Żeby wszystko odkręcić. Uciekając z domu zrobiłaś najgorszą rzecz, jaką tylko mogłaś w tej sytuacji zrobić. Teraz wszystko pójdzie na Petunię. Nie będzie ci za to wdzięczna.
Lily poczuła, jak coś przewraca się jej w żołądku. A jeśli Mel ma rację? Jeśli Tunia dostanie ochrzan od rodziców za coś, czego nie zrobiła? Jeśli ją znienawidzi do reszty?
- O mój Boże, co ja narobiłam - wyszeptała.
- Jeszcze masz czas, żeby to naprawić.
- Nie - powiedziała Lily. - Za późno na to.
- Na nic nigdy nie jest za późno.
Jednak ruda pokręciła tylko głową. Oczy zaszły jej mgłą. Dlaczego wszystko musi się walić? To niesprawiedliwe. Nie dość, że jest skłócona z rodzicami i z Petunią, to jeszcze nie wie, co ma począć z Severusem.
Poczuła jak Melissa wstaje z łóżka.
- Przemyśl wszystko - szepnęła blondynka i wyszła z pokoju.
Lily z powrotem położyła się na łóżku. Otarła załzawione oczy i starała się powstrzymać łkanie, ale nie mogła.
Co się ze mną dzieje? - pomyślała. Przez całe życie nie wylała tylu łez, ile przez ostatnie trzy miesiące. Przewróciła się na bok. Musi porozmawiać z Sevem. Ale nie teraz, tylko w Hogwarcie. Wszystko mu wyjaśni.
Ale czy na pewno się odważy?
Edytowane przez Fantazja dnia 20-09-2008 15:40
Dodane przez Tanya dnia 14-09-2008 12:14
#94
Jak zwykle: podobało mi się.
A scena z Błędnym Rycerzem ^^ Zupełnie tak
,jak w WA :P Czytając ten fragment
,w jednej chwili przypomniałam sobi
e leżącego Harry'ego na ziemi itd, :P
Dziewczyno! Zachowujesz się, jak bohaterka jakiejś tandetnej portugalskiej telenoweli
:lol: Super!
Oj ta Lily... Namieszałaaa :P
Jeszcze raz: super, super, super. :]
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:30
Dodane przez Ginny1995 dnia 14-09-2008 12:45
#95
Jak zywkle super ;P Sytuacja przypomina sytuacj
ę Harry'ego, jak usł
ysz
ała
ś szelsest, machną
ł różdżką, zobaczył Syriusza itd...;D
i tak super xD
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:32
Dodane przez ladybird dnia 14-09-2008 13:37
#96
No więc ja Ci tu słodzić nie będę... Oczywiście zgadzam się z poprzedniczkami, że sytuacja podobna do WA. Ale fajny pomysł. Uśmiałam się przy rozmowie Mel i Lily. Zupełnie
, jakbym słyszała siebie i moją przyjaciółkę... Tylko, że to ja(będąc na miejscu Lilly zażeram się lodami xD).
Co do dodawania części
, to już się oswoiłam z tą myślą, ale tylko dlatego, że chora jestem i mi na mózg padło... W sensie, że to grypa oczywiście...
Weny życzę
, co do tego 32 rozdziału... I do 33... I wszystkich pozostałych xD
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:34
Dodane przez Temeraire dnia 14-09-2008 17:03
#97
Taa...
Cóż tutaj by napisać? Jak zwykle cud, miód i orzeszki, choć pewnie słyszałaś to już od wielu osób. Masz genialny styl, nie robisz błędów, przez co ja muszę się powtarzać w każdym komentarzu :D Nie mam już pomysłów, jak pisać.
A co do rozdziału nr 9 - scena z Błędnym Rycerzem mocno powiała Więźniem Azkabanu, co też inni już Ci mówili.
Ostrzegam - nie będę komentować każdego rozdziału, a to z braku weny twórczej dotyczącej treści komentarzy.
Dodane przez Harry_Potter dnia 14-09-2008 17:15
#98
Świetnie piszesz
, czyli posiadasz to
, czego ci zazdroszczę. Pisz dalej
, mam nadzieję
, że kolejne rozdziały będę lepsze, lepsze.... chodź wiem
, że to może być trudne
, bo już
Twoje rozdziały są super. Co by tu jeszcze napisać? Zgadzam się z Temeraire. Piszesz świetnie
, a scena w Błędnym Rycerzu powiała Wię
źniem Azkaban
u! Ale super! Też jak Temeraire nie będę chyba opisywać każdego rozdziału
, ponieważ mnie wena nie odwiedza zbyt często i po prostu też nie chcę się powtarzać! SUPER!
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:35
Dodane przez Giny dnia 14-09-2008 20:53
#99
A scena z Błędnym Rycerzem ^^ Zupełnie tak jak w WA. Czytając ten fragment w jednej chwili przypomniałam sobię leżącego Harry'ego na ziemi itd
Tak. Ja miałam tak samo. Też sobie wyobrażałam Harr
y'ego.
Twoje opowiadanie zachęciło mnie do pisania opowiadania. Bo pisałam, a potem przestałam z powodu braku weny.
Teraz dostałam, ale nie na FF.
Rozdział jak zwykle SUPER!
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:36
Dodane przez Maladie dnia 15-09-2008 16:59
#100
Kolejny genialny rozdział. Nie chcę powtarzać, ale mi też przypomniała się scena z Więźnia Azkabanu :smilewinkgrin: Nie komentuję wszystkich rozdziałów, bo nie mam tyle czasu i sama już nie wiem
, co napisać xD
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:36
Dodane przez Nina dnia 15-09-2008 18:37
#101
Ciekawe
, jak dalej posunie się znajomość z Severusem. Czy będą razem
, czy też nie? Oficjalnie Lily zaczęła chodzić z Jamesem w 7 klasie, ale zaczynam się zastanawiać
, czy nie chcesz tego przypadkiem inaczej rozegrać - tzn. wyczytałam
, że Snape jest twoją ulubioną postacią, więc może chcesz zmienić bieg wydarzeń
- Lily&Sev forever?
Ja
, szczerze mówiąc
, nigdy nie przepadałam za
Snape
'm. Dopiero po przeczytaniu 7 części zmieniłam zdanie i uważam go za jednego z najdzielniejszych bohaterów.
Respekt XD
Co do notki - jak zwykle dobra. Może rodzice Lily zrozumieją, że krzywdzą Petunię?
Trochę sztuczne było to 'wezwanie' błędnego rycerza. Jakiś mały szelest
, a Lily od razu wyciąga różdżkę i przypadkiem się przewraca... Nie byłoby prościej po prostu wezwać ten autobus? No
, ale to
Ty jesteś autorką, więc się nie czepiam - ty masz tutaj nieograniczoną władzę :) (chociaż ja wyznaje zasadę, że im mniej kombinowania
, tym lepiej) XD
Pozdrawiam.
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:14
Dodane przez Isilien dnia 16-09-2008 01:23
#102
Przyznaję się, jestem podła zła i okrutna, bo dopiero teraz odkryłam twój temat, więc wybacz mi proszę, że nie na
rzekam w chórze z innymi
, że chcę ju
ż 32 rozdział, bo dla mnie każdy jest zupełnie nowiuśki.
no
, więc patrząc z tej nowiuśkiej perspektywy - ty się marnujesz. Weź ty się zapisz do jakiego stowarzyszenia Ano
nimowych Pisarzy
, bo ja dla ciebie nie widzę przyszłości na forum^^
do rzeczy: wreszcie jakiś milusi fanfi
ck
, który się łatwo i przyjemnie czyta, gdzie człowiek w odpowiednich momentach ryczy ze śmiechu albo wyciera oko załzawione w poduszkę żeby inni nie zobaczyli^^ szczerze mówiąc, to to jest pierwszy FF, nad którego beznadziejnością nikt nie snuje długich komentarzy wytykając błędy, ale wszyscy zgodnie pieją jak do księżyca z zachwytu. nie będę idiotką i zrobię to samo^^
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:16
Dodane przez Fantazja dnia 16-09-2008 17:26
#103
ROZDZIAŁ 10
- Jak dobrze być znowu w Hogwarcie - westchnęła Lily i opadła na swoje łóżko w dormitorium dziewcząt.
Zaledwie dwadzieścia minut temu ona i dwójka jej przyjaciółek wysiadły z ekspresu Londyn - Hogwart i od razu popędziły do wieży Gryffindoru, żeby się rozpakować i pogadać bez żadnych świadków.
- No to co chciałyście mi opowiedzieć? - spytała zaciekawiona Dorcas, układając swoje rzeczy w kufrze.
- Nic specjalnego - powiedziała Melissa, udając ton, który by na to wskazywał. - Tylko to, że Lily ponad dwa tygodnie spędziła u mnie w domu, bo ze swojego zwiała.
- Eee... To już dawno wiem - stwierdziła Dorcas, wzruszając ramionami. - Twoi starzy od razu zgłosili się do mnie, pytając o ciebie, gdy tylko uciekłaś - dodała, zwracając się do rudej.
- Ale to jeszcze nie wszystko. - Mel wysypała zawartość swojego bagażu wprost do kufra, nie dbając o to, by je poukładać. - Lily się zakochała.
Ruda spłonęła rumieńcem i wstała z łóżka, udając, że ma zamiar się rozpakować. Naprawdę chciała tylko zająć czymś ręce i ukryć twarz.
- Że co? - usłyszała zdumiony głos szatynki. - W kim?
- W naszym drogim Smarku - oświadczyła Mel.
Lily nie musiała nawet podnosić głowy, żeby wyobrazić sobie zszokowaną minę przyjaciółki.
- A... ale... jak to? - wydusiła Dorcas.
- Normalnie. Nigdy się nie zakochałaś, czy jak? - Mel była wyraźnie z siebie zadowolona. - A teraz, kochana, nie chowaj już tej głowy, tylko siadaj i opowiadaj.
Lily podniosła twarz i spojrzała tępo na Melissę. Co niby ma jej opowiedzieć? Przecież wszystko już wie.
- No chodź, chodź - zachęciła blondynka. - Przecież Dorka musi wszystkiego się dowiedzieć, nie?
Ruda westchnęła i usiadła na łóżku Dorcas, która usiadła obok niej, gotowa chwytać z jej ust każde słowo. Wydawała się bardzo zaaferowana całą sprawą. Melissa była już mniej wszystkim zainteresowana, ale również przysiadła się do koleżanek.
Lily zaczęła opowiadać. Jeszcze raz przywołała całą sytuację. Przed oczami nie miała już dormitorium, ale tamtą noc, Petunię, a potem Severusa. Teraz nie pominęła już nawet rozmowy z nim. Opisała wszystkie uczucia, wtedy jej towarzyszące. W końcu dotarła do końca opowieści, a w pokoju zapadła cisza, która trwała kilka minut. Przerwała ją Lily, zadając pytanie, które nurtowało ją od dawna.
- Skąd wiedziałaś, że stoję przy drzwiach? - zwróciła się do Mel.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
- Jeszcze do tego nie doszłaś? - spytała, ale ruda tylko pokręciła głową. - To jest tak proste, że aż banalne. Po prostu usłyszałam. Moje okna wychodzą na ulicę, na której pojawił się Błędny Rycerz, a że on robi mnóstwo hałasu, to od razu go usłyszałam i wyjrzałam przez okno, a na podwórku stałaś ty, no to postanowiłam cię wpuścić - wyjaśniła. - A teraz gadaj dalej.
- Co mam gadać?
- Opowiedz wszystko, co stało się między tobą a Smarkiem przez ostatnie trzy miesiące. No chyba ci ulżyło, jak się teraz wygadałaś?
Lily przyznała w duchu rację Melissie. Rzeczywiście, gdy tylko wszystko opowiedziała, poczuła jakby wielki kamień spadł jej z serca. Zaczęła mówić, nie pomijając najmniejszych szczegółów, a dziewczyny słuchały z zainteresowaniem, chłonąc każde zdanie. Skończyła dopiero po godzinie. Mel od razu otworzyła usta, żeby coś powiedzieć.
- Oboje jesteście durni - podsumowała całą historię.
- Dlaczego? - spytała ruda. Czuła się trochę urażona postawą przyjaciółki.
- No bo wy naprawdę utrudniacie sobie życie, jak tylko możecie najbardziej. A Smarkerus to już szczególnie - odparła Melissa. - Ty tylko sobie wmawiasz, że nic do niego nie czujesz, a on sypie podtekstami, mówiąc że nie chce być twoim przyjacielem, a naprawdę po prostu boi się spytać cię o chodzenie i myśli, że zrozumiesz, że cię kocha. Oboje jesteście siebie warci.
- Myślisz, że chciał mnie poprosić o chodzenie? - zapytała Lily.
- A o co? O landrynki? - Mel zerwała się z łóżka Dorcas i doskoczyła do swojego kufra, w którym zaczęła grzebać, wyrzucając jego zawartość.
- Landrynki? - powtórzyła Dorcas ze zdziwieniem. - Co ma piernik do wiatraka? Ja jej czasem naprawdę nie rozumiem...
- Ja też - zgodziła się Lily. - Ale ona gada, co jej ślina na język przyniesie...
- Mam! - wykrzyknęła Mel tryumfalnie.
- Co masz? - spytała Dorcas.
- Pelerynę-niewidkę - odparła spokojnie blondynka. - Idziemy do Smarka.
- A skąd ty masz pelerynę-niewidkę? - Lily wytrzeszczyła oczy, patrząc na srebrne zawiniątko, tkwiące w rękach przyjaciółki.
- Pożyczyłam od Jamesa.
- Pożyczyłaś? - spytała ruda podejrzliwie. Wątpiła, żeby Potter pożyczył komuś tak wartościową rzecz.
- No dobra, zwinęłam. - Mel wzniosła oczy do sufitu. - Lepiej?
- Nie. Gorzej.
- No to powiedzmy, że pożyczyłam bez zgody właściciela - oświadczyła Melissa. - A teraz chodź.
- Gdzie?
- Do Smarka.
- A skąd wiesz, gdzie on jest?
- Jest dwudziesta. Raczej będzie w swoim dormitorium.
- A jak ty chcesz się tam dostać?
- Mam plan. Chodźmy. Dorka, idziesz z nami?
Szatynka pokręciła głową.
- Nie, ja tu zostanę i poczekam - powiedziała.
- Okey. Chodźmy.
Lily podążyła za Melissą, która schowała pelerynę pod szatę. Bez żadnych problemów minęły Pokój Wspólny Gryffindoru.
- A teraz gdzie? - spytała ruda.
- Do lochów - odparła Mel.
- Skąd wiesz, gdzie Ślizgoni mają Pokój Wspólny?
- Znam ten zamek jak własną kieszeń. Zaufaj mi.
Lily skrzywiła się lekko, ale postanowiła zastosować się do rady przyjaciółki. Z ociąganiem podążyła za nią w stronę lochów. Coraz mniej podobał się jej pomysł wtargnięcia do dormitorium Snape`a. Jak je ktoś złapie, to mogą się pożegnać z Hogwartem. W pewnym momencie Melissa zatrzymała się.
- To tu - powiedziała.
- Gdzie? - Lily dokładnie obejrzała nagą ścianę, znajdującą się przed nimi, ale niczego nie zauważyła.
- Zaraz zobaczysz. - Mel rozłożyła pelerynę-niewidkę i okryła nią siebie, po czym wciągnęła pod nią Lily.
- Teraz musimy tylko czekać - westchnęła blondynka.
- Na co? - spytała ruda.
- Zobaczysz.
Lily westchnęła poirytowana. Czemu Mel nie może jej po prostu powiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi? Czemu musi owijać w bawełnę? Mimo wszystko dziewczyna posłusznie stała, czekając. Minuty wlokły się niemiłosiernie, a one nadal tkwiły w miejscu. Nagle z końca korytarza dobiegł odgłos kroków. Mel chwyciła Lily za rękę. Zza zakrętu wyłonił się jakiś Ślizgon i zatrzymał się tuż obok dziewczyn. Ruda wstrzymała oddech.
- Eliksir Wieloskokowy - mruknął chłopak i nagle ściana rozpłynęła się w powietrzu, odsłaniając wejście do Pokoju Wspólnego Slytherinu.
Melissa pociągnęła Lily za rękę, wciągając ją do środka. Ruda rozejrzała się dookoła. Pomieszczenie było urządzone zupełnie inaczej niż w wieży Gryffindoru. Wszędzie, gdzie tylko sięgnąć wzrokiem, można było zobaczyć zieleń i srebro. Naprzeciw wejścia stał kominek, w którym płonął ogień. Lily wydał się on jedynym przyjaznym ośrodkiem w tym pokoju. Dziewczyny powoli ruszyły przez pomieszczenie, starając się, żeby nic nie wystawało im spod peleryny i żeby nie potrącać licznych uczniów, spędzających tutaj wieczór. W końcu doszły do drzwi, które prowadziły do dormitoriów chłopców. Znowu musiały poczekać, żeby ktoś je otworzył, ale tym razem nie minęło zbyt wiele czasu do pojawienia się jakiegoś chłopaka. Lily przełknęła głośno ślinę, idąc po schodach na górę. Miała wrażenie, że za łatwo im idzie to włamanie.
- To tu - szepnęła Melissa, wskazując na tabliczkę z napisem
klasa V, przyczepioną do jednych z drzwi.
Blondynka pchnęła je i dziewczyny znalazły się w dormitorium. Nikogo w nim nie było. Mel z ulgą ściągnęła pelerynę-niewidkę i cisnęła ją na podłogę.
- W końcu - westchnęła.
- Ale Seva tu nie ma - powiedziała Lily z goryczą.
- Spodziewałam się tego - stwierdziła blondynka. - I nawet dobrze, że nikogo nie ma.
- Co? - spytała ruda. - Spodziewałaś? I dlaczego dobrze? Przecież miałyśmy pogadać z Sevem.
Lily poczuła się okropnie. Czyżby Mel wystawiła ją do wiatru?
- Ty miałaś - przypomniała Melissa. - Ja ci w niczym nie jestem potrzebna. Zostań tu i czekaj, a ja zwiewam.
Mel schyliła się po pelerynę, ale Lily złapała ją za rękę.
- O, nie - syknęła. - Będziesz tu czekać ze mną.
- Przecież to nie moja sprawa!
- Ale twój pomysł! - wrzasnęła ruda. - Po cośmy tu w ogóle przyszły?
Ruda ukryła twarz w dłoniach. Teraz cały plan wydawał się jej bezsensowny.
- Jasna cholera! - Lily odwróciła się gwałtownie, słysząc głos koleżanki, która teraz trzymała w rękach jakąś książkę. - Patrz, co on z nią zrobił!
Lily podeszła do Melissy i zaglądnęła jej przez ramię. Trzymaną przez nią książką
Podręcznik do eliksirów dla zaawansowanych. Nie byłoby w nim nic dziwnego, gdyby nie to, że był cały pobazgrany ciasnym pismem Severusa. Mel przewróciła stronę, która nie różniła się niczym od poprzedniej.
- Co tu pisze? - spytała, wskazując na jakiś wyraz podkreślony dwoma liniami. -
Setum... nie...
Seclum... Cholera, ale on bazgrze...
-
Sectumsempra - odczytała Lily bez trudu. Pismo Snape`a znała tak dobrze jak swoje własne.
- Aaa... To chyba jakieś zaklęcie, nie? - Mel zmarszczyła czoło. - Ale nigdy o takim nie słyszałam...
- Ja też nie - stwierdziła ruda.
Nagle blondynka poderwała głowę, jakby właśnie coś zrozumiała.
- A jeśli to jego zaklęcie?
Lily spojrzała ze zdumieniem na przyjaciółkę.
- Jego? To niemożliwe.
- A niby dlaczego? Przecież dookoła tego zaklęcia jest wiele podobnych, tylko poskreślanych. To wygląda tak, jakby ten, kto to pisał, był tego autorem.
- Ale...
Lily zamilkła. Zza drzwi dobiegał odgłos kroków, a po chwili ktoś zaczął naciskać klamkę.
- Pod łóżko - syknęła Mel i prawie brutalnie wepchnęła rudą pod to stojące najbliżej, po czym sama pod nie weszła.
Drzwi otworzyły się powoli i do pokoju weszło dwóch chłopaków.
- To Wilkes i Nott - szepnęła Melissa.
Lily szturchnęła ją lekko.
- Chcesz, żeby nas usłyszeli? - spytała cicho.
- Słyszałeś? - Lily zamilkła, słysząc głos Wilkesa.
Rozległo się szeleszczenie gazety. Przez chwilę panowała cisza, ale potem rozległ się zimny śmiech Notta.
- Czarny Pan rośnie w siłę - powiedział. - Dobrze tym szlamom. Zasłużyli na to.
Lily zesztywniała. Oczy rozszerzyły się jej ze strachu. Co się mogło stać?
- Ej, co to jest?
Ruda zasłoniła dłonią usta, widząc, jak Nott schyla się, żeby podnieść pelerynę-niewidkę z podłogi. Jak mogły tak ją zostawić? Jak mogły o niej zapomnieć? Lily bez zastanowienia wyszarpnęła różdżkę z kieszeni.
- Nie mamy wyboru - szepnęła do Mel i wypchnęła ją spod łóżka, po czym sama spod niego wyskoczyła. -
Drętwota! - wrzasnęła, celując w Wilkesa.
Ślizgon runął jak długi na ziemię. Po chwili drugi chłopak oberwał zaklęciem rozbrajającym od Mel. Lily porwała z podłogi pelerynę.
- Wiej! - wrzasnęła i po chwili gnała już korytarzem, zmierzając w stronę wieży Gryffindoru.
- Musimy zapewnić sobie alibi! - krzyknęła Mel w biegu.
Biegły, korzystając z wszystkich znajomych im skrótów, ale i tak zdawało się, że nigdy nie dopadną swojego dormitorium. Jednak w końcu ukazał się im portret Grubej Damy, strzegący wejścia do Pokoju Wspólnego Gryfonów. Jednak ktoś już przed nim stał. A była to profesor McGonagall. Już z daleka można było zobaczyć jej usta zaciśnięte tak mocno, że przypominały linijkę. Lily wyhamowała gwałtownie. Mel poszła za jej przykładem.
- No nie spodziewałam się - powiedziała pani profesor suchym głosem. - Nie spodziewałam się tego po tobie, panno Evans. Jesteś prefektem, a mimo to po nocy włóczysz się po zamku! To niedopuszczalne!
Lily zwiesiła głowę. Czyli jej najgorsze obawy się spełniają. W najlepszym wypadku zabiorą jej odznakę prefekta i nałożą surową karę za nocną eskapadę po zamku, ale jeśli dojdzie do tego włamanie się do cudzego dormitorium i to innego domu, to może już żegnać się z Hogwartem.
- I co, nie masz mi nic do powiedzenia? - spytała McGonagall.
Lily pokręciła głową.
- A więc za mną - rzuciła pani profesor.
- Proszę pani! Niech pani zaczeka! - z końca korytarza odezwał się znajomy głos. Ruda zacisnęła pięści. - To nie ich wina, tylko nasza.
Lily nie mogła uwierzyć własnym uszom.
Edytowane przez Fantazja dnia 18-09-2008 20:42
Dodane przez basik199215 dnia 16-09-2008 19:04
#104
Heheh fajnie piszesz wciąga to...
Dodane przez Giny dnia 16-09-2008 19:29
#105
Rozdział REWELACJA! Ciekawe
, kogo Lily usłyszała na korytarzu. My
ślę, że Jamesa lub Severusa.
Dobry pomysł z tym włamaniem się do pokoju Ślizgonów =).
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:17
Dodane przez dzulia dnia 16-09-2008 19:46
#106
no, nareszcie z powrotem ;) FF naprawde bardzo dobre moja ocena jest chyba oczywista- daje W.XD
Dodane przez Maladie dnia 17-09-2008 14:30
#107
Genialny, rewelacyjny, super rozdział :jupi: Nie wiem, skąd Ty czerpiesz tyle pomysłów! Szkoda, że już wiem co będzie dalej :( bo na poprzednim Hogs czytałam Twoje opowiadania
Dodane przez Ari dnia 17-09-2008 15:45
#108
Nie czytalam nigdy twoich opowiadan .
Po przeczytaniu teraz kilku stwierdzam
, ze sa niezłe a moze i bardzo dobre .
Czyta sie je bardzo dobrze i faktycznie musisz miec duzo pomyslow :P Pisz dalej na
_pewno bede czytac :)
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:18
Dodane przez Isilien dnia 17-09-2008 22:59
#109
masz zapewnioną kolejną zaciekłą fankę. w mojej osobie. no po prostu to jest genialne, cóż poradzić.
a swoją drogą jestem strasznie ciekawa
, kto to był, ale pewnie będzie wciskał McGonagall kit, ze to jego wina,
że to on je na to namówił. ale i tak spodziewam się cudu objawionego w kolejnym rozdziale.
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:18
Dodane przez ladybird dnia 18-09-2008 13:33
#110
A ja pamiętam, kogo spotkała na korytarzu, ale nie powiem.:bigrazz: A tak w ogóle to Ci słodzić nie będę, bo w narcyzm popadniesz. A i chcę wspomnieć, że mnie się mój profil w domu nie chce włączać, więc komentować nie będę mogła.
Dodane przez Temeraire dnia 18-09-2008 17:34
#111
Cud, miód, orzeszki i tak dalej...
Jak zwykle zresztą.
Ale powiem Ci, że parę zgrzytów, małych co prawda, jest.
Zaczęła mówić, nie pomijając najmniejszych szczegółów, a dziewczyny słuchały z zainteresowaniem, chłonąć każde zdanie
Literówka, a przynajmniej tak mi się zdaje. Ja bym tutaj zmieniła
ć na
c
Książką trzymaną przez nią był Podręcznik do eliksirów dla zaawansowanych.
Zdanie niby poprawne, ale nie podoba mi się jego szyk. Napisałabym to tak -
Trzymaną przez nią książką był Podręcznik do eliksirów dla zaawansowanych.
- To tu - szepnęła Melissa, wskazując na tabliczkę z napisem klasa V, przyczepioną do jednych z drzwi.
A to już naprawdę szczegół. Wyróżniłabym tutaj jakoś ten napis z tabliczki, np. wzięła w cudzysłów albo napisała z Caps Looka... Ale tutaj już wybór należy do autorki.
- Pod łóżko - syknęła Mel i prawie brutalnie wepchnęła rudą pod te stojące najbliżej, po czym weszła pod nie sama.
Wyrazu "
te" używany zwykle w liczbie mnogiej, więc tutaj akurat bardziej pasuje "
to". Szczególnie, że wyraz, który słówkiem tym zastąpiłaś kończy się na O...
A ta ostatnia część zdania - szyk nieco mi zgrzyta. Jak dla mnie byłoby lepiej:
(...) po czym sama pod nie weszła, aczkolwiek na to nie nalegam :)
Pomijając te w/w szczegóły - fajnie mi się czytało, wciągnęło, pisz dalej...
Dodane przez Fantazja dnia 18-09-2008 21:15
#112
ROZDZIAŁ 11
- No jedzże.
- Mel, przestań, nie jestem w nastroju.
- A czy ty kiedykolwiek jesteś?
Lily podniosła wzrok i spojrzała z wyrzutem na przyjaciółkę.
- Czy ty nie możesz zrozumieć, że nie jestem głodna? - warknęła.
- Ty nigdy nie jesteś głodna - odparła spokojnie Mel. - Jak jesteś wściekła - nie jesz. Jak jesteś zrozpaczona - nie jesz. Jak jesteś zakochana - nie jesz. Jak jesteś szczęśliwa - nie jesz. Jak cudem udaje ci się uniknąć sprawiedliwości - też nie jesz. Czym ty dziewczyno, żyjesz?
Lily skrzywiła się lekko.
- Ale czemu w unikaniu tej sprawiedliwości musiał mi pomóc Potter? Czemu akurat on? - spytała ze złością.
- Bo on się akurat napatoczył - stwierdziła Mel. - I nie bądź taka na niego wściekła. W końcu dzięki niemu nie masz szlabanu.
- Wolałabym już go mieć, niż być coś winna Potterowi.
Melissa przewróciła oczami.
- Ja cię czasem nie rozumiem. Ktoś ci skórę ratuje, a ty jesteś na niego za to wściekła.
- To moja sprawa jak się zachowuję.
- A czy ja mówię, że moja? - spytała Mel, wstając od stołu. - A teraz chodź, bo spóźnimy się na transmutację.
Lily z westchnieniem dźwignęła się z ławki i powlokła się za przyjaciółką. Tak, Melissa miała rację. Tylko dzięki Potterowi uniknęły odpowiedzialności. Dziewczyna przetarła zmęczone oczy. Dziś w nocy przespała zaledwie pięć godzin, co nie wyszło jej na dobre. Chodziła rozdrażniona, warcząc na każdego, kto tylko ośmielił się do niej odezwać.
- Ej, Evans, zaczekaj!
Ruda zazgrzytała zębami. Czego on znowu od niej chce?
- To ja lecę - mruknęła Melissa.
Lily otworzyła usta, chcąc ją zatrzymać, ale nie zdążyła, bo blondynki już nie było. Odwróciła się więc twarzą do Pottera.
- A więc jak, umówisz się ze mną? - spytał chłopak.
- Nigdy - syknęła Lily.
- Ale...
- Ale co? - warknęła ruda. - Myślisz, że ratując mi skórę coś u mnie zyskałeś? A więc wyprowadzę cię z błędu. Nadal traktuję cię jak głupiego gówniarza!
James spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Oj, Lily, przestań udawać - powiedział, przeczesując palcami włosy. - Ja ci się podobam.
Lily zacisnęła pięści.
- Powtórka z rozrywki? - spytała, wyciągając różdżkę z kieszeni.
Potter cofnął się o krok, wbijając wzrok w magiczny przedmiot. Lily z satysfakcją dostrzegła przerażenie malujące się w jego oczach.
- Co, boisz się? - spytała z ironią.
- Nie, oczywiście, że nie. - Okularnik przywołał na twarz uśmiech i przybliżył się do niej o krok.
- Podejdź jeszcze bardziej, a pożałujesz - syknęła ruda. - Jesteśmy tu sami. Odważę się.
Jamesowi zrzedła mina.
- Lily... - zaczął.
- Mówiłam, nie przybliżaj się! - wrzasnęła ruda.
Potter cofnął się z powrotem. Lily siłą powstrzymała się od szerokiego uśmiechu. Czuła się wspaniale, widząc, że chłopak wyraźnie się boi. Opuściła różdżkę. James wykorzystał to i przyskoczył do Lily.
-
Sectumsempra! - wrzasnęła dziewczyna, wymawiając pierwsze zaklęcie, jakie przyszło jej do głowy.
Potter zachwiał się i cofnął gwałtownie. Na jego piersi i twarzy pojawiły się głębokie poziome rany, z których od razu buchnęła krew. Lily patrzyła przerażona, jak chłopak upada na ziemię, a dookoła niego tworzy się kałuża jego własnej krwi. Dziewczyna zatkała usta dłonią i osunęła się na kolana tuż obok Jamesa.
- Co ja narobiłam - szepnęła.
Okularnik spojrzał na nią, po czym zamknął oczy i jego głowa opadła bezwładnie.
- James! - wrzasnęła Lily z rozpaczą. - James! James!
Ruda chwyciła Pottera za ramiona i potrząsnęła nim mocno. Ale chłopak nawet się nie poruszył. Z ran płynęło coraz więcej krwi. Po policzkach Lily spłynęły łzy.
- James! James! - szeptała raz po raz, łkając głośno. - James, co ja narobiłam! James!
- Lily, co ty tu robisz? - Ruda odwróciła się gwałtownie i dostrzegła Mel zmierzającą w jej stronę. - Lily, McGonagall cię szu... Rany Boskie!
Blondynka spojrzała na Pottera, leżącego w kałuży krwi.
- Rany Boskie! Coś ty mu zrobiła?! - Mel przeniosła przerażony wzrok na Lily.
- Ja... ja uży-użyłam te-tego z-z-zaklęcia, któ-które było w... w książce Severusaaaaaaa - załkała ruda.
- I nie wzywasz pomocy?! - wrzasnęła blondynka. - Ty idiotko! Przecież on się wykrwawi!
Mel uklękła przy Jamesie i złapała go za nadgarstek.
- Ma puls - szepnęła. - Siedź tu, a ja lecę po pomoc!
Dziewczyna zerwała się z podłogi i odbiegła korytarzem, pozostawiając Lily samą. Ruda spojrzała na Pottera. Co ona zrobiła? Jak mogła użyć zaklęcia niewiadomego pochodzenia? Jak mogła użyć zaklęcia, którego właściwości nie zna? Co ona teraz zrobi?
Ruda czekała na Melissę, coraz bardziej się niecierpliwiąc. Co ona tyle czasu robi? Przecież James może się za ten czas wykrwawić. Może... umrzeć... Lily wybuchła na nowo płaczem, uświadamiając sobie tę myśl. Nagle usłyszała czyjeś szybkie kroki i po chwili zza zakrętu korytarza wyłoniła się Melissa, a tuż za nią biegł...
- Sev? - szepnęła Lily zaskoczona.
Snape nawet nie zwrócił na nią uwagi, tylko doskoczył do Pottera leżącego na ziemi i wyciągnął różdżkę. Zaczął mamrotać jakieś niezrozumiałe zaklęcia, przejeżdżając patykiem tuż ponad ranami chłopaka, z których płynęło coraz mniej krwi.
- Potrzebny mi jest dyptam - powiedział Severus, nie odrywając się od swojego zajęcia.
- Dyptam? - szepnęła Lily. - Skąd ja mam wziąć dyptam?
- Jest w moim kufrze w dormitorium - mruknął Snape. - Hasło brzmi:
Memento Mori. Raz trafiłyście, drugi raz też traficie.
- Nie - powiedziała nagle Mel. - Lily niech zostanie. Ja pójdę sama. Będzie szybciej.
I już jej nie było.
Lily spojrzała na Severusa.
- Będzie dobrze? - spytała cicho.
- Raczej tak - mruknął chłopak.
- Raczej? - Ruda zakryła twarz rękami i popatrzyła na Snape`a przez palce.
Sev nie odpowiedział, skupiając się na usuwaniu ran. Lily zaczęła nerwowo chodzić tam i z powrotem, starając się uspokoić.
Gdzie jest Mel? Dlaczego tak długo nie wraca? Gdy tylko to pomyślała, zza zakrętu korytarza wybiegła Melissa z małą buteleczką w dłoni.
- Mam - wysapała, wręczając ją Severusowi.
Snape wziął flaszeczkę od dziewczyny. Wymierzył różdżkę w Pottera, którego rany już wyleczył, i mruknął jakieś zaklęcie. Okularnik otworzył powoli oczy.
- Co jest? - spytał słabym głosem.
- Wypij - warknął Sev, wciskając mu w rękę dyptam.
James nie miał nawet tyle siły, żeby wykonać to polecenie. Flaszka potoczyła się po podłodze. Lily podniosła ją i podeszła do Pottera. Ostrożnie podniosła go do pozycji siedzącej i odkręciwszy buteleczkę z dyptamem, wlała mu jej zawartość do ust. Chłopak przełknął lek powoli.
- Teraz wszystko powinno wrócić do normy - mruknął Snape. - Trzeba mu tylko zmodyfikować pamięć.
- Po co? - spytała Mel.
- Bo inaczej może rozpowiedzieć o tym, co się tu stało albo, co gorsza, zdradzić komuś formułę zaklęcia - wyjaśnił Sev, wbijając wzrok w swoje buty.
- To twoja wina - syknęła Lily.
- Moja? - spytał, patrząc ze złością w oczy dziewczyny. - Nie kazałem ci rzucać na niego tego zaklęcia.
- Ale ty je wymyśliłeś!
- A nawet jeśli, to co? - odciął się Snape. - Czy każda śmierć spowodowana
Avadą jest winą osoby, która to zaklęcie wymyśliła?
Lily zamilkła, z niechęcią przyznając w duchu rację Sevowi. Jakby na to nie patrzeć, użyła Sectumsempry z własnej, nieprzymuszonej woli.
- Radzę wam się nim zająć - warknął chłopak, wskazując na Jamesa - bo inaczej będziecie miały kłopoty.
Ruda spojrzała za nim z rozczarowaniem.
- I ty się w nim kochasz. - Mel pokręciła głową z dezaprobatą. - No sorry, ale masz naprawdę beznadziejny gust - stwierdziła. - Już lepszy ten tu - dodała, wskazując na Jamesa.
Lily odwróciła się w jego stronę. Przez chwilę zupełnie o nim zapomniała.
- Co z nim zrobimy? - spytała.
- To, co przykazał nam Smark - oświadczyła Mel. -
Obliviate - mruknęła, celując w Pottera.
Oczy okularnika na chwilę się zamgliły, a gdy tylko odzyskały dawną czystość, chłopak osunął się na podłogę.
Lily zakryła dłonią usta.
- Coś mu zrobiła? - spytała ze strachem.
- Nie martw się, to naturalne przy modyfikowaniu pamięci - uśmiechnęła się Mel. - A teraz musimy wtaszczyć go do jakiejś klasy, czy coś, żeby go nikt tu nie zauważył. Obudzi się za parę godzin.
- Ale co potem? Jak on wyjaśni, że go na lekcjach nie było? - spytała Lily.
Melissa prychnęła.
- Co się tym tak przejmujesz? - zdziwiła się Mel. - To jego sprawa. Jak nas ocalił tą bajeczką, że niby poszłyśmy za nim, żeby go powstrzymać przed wysadzeniem kibla prefektów, to dla siebie też jakąś wymyśli.
- Ach... No dobra - mruknęła Lily.
Po chwili dziewczyny dźwignęły nieprzytomnego Pottera i zaniosły go do najbliższej pustej sali.
- Uff... Ale on ciężki - jęknęła Melissa. - Ale lepiej już chodźmy. Zaraz transmutacja się skończy.
- Czekaj - zatrzymała ją ruda. - Nie mogę się powstrzymać - dodała, patrząc na okulary Pottera, które spadły mu z nosa.
Mel parsknęła śmiechem.
-
Deja vu? - spytała.
- Tylko w gorszym wydaniu - odparła Lily z mściwym uśmiechem, gniotąc obcasem okulary na miazgę.
Dodane przez Maladie dnia 19-09-2008 18:15
#113
To mój ulubiony rozdział, znowu się zaczytałam w Twoje opowiadanie Fantazjo! Potter dostał za swoje, nie lubię go i dlatego się cieszę z tego "wypadku". Szkoda tylko, że Melissa zmodyfikowała mu pamięć...
Dodane przez Giny dnia 19-09-2008 18:31
#114
Rozdział świetny Nie wiem co pisać, bo musiałabym sie powtórzyć! REWELACJA!
Dodane przez majka dnia 19-09-2008 20:34
#115
I znów dodałaś sporo rozdziałów podczas mej nieobecności. Wszystkie równie świetne :) Aż mi się humor poprawił
, jak czytałam ten Twój ff. Trochę trzymasz w napięciu, dajesz powodów do wzruszeń, złości i radości. Genialnie :)
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:19
Dodane przez Temeraire dnia 19-09-2008 20:44
#116
Uwielbiam Twoje FF.
Nie mogę się od niego oderwać, ale niestety wiem, że na następną część troszkę sobie poczekam...
Jak zwykle świetnie. I co tu więcej pisać?
Dodane przez Fleur17 dnia 19-09-2008 20:59
#117
Dziewczyno..napisze tyle masz talent!!Uwielbiam czytać Twoje FF:) czekam na kolejne części:)
Dodane przez Cherry dnia 19-09-2008 22:06
#118
Cudowne jest to Twoje ff, naprawdę. ;]
Masz talent i to nie mały. ; )
Wszystkie postacie są takie prawdziwe, z przyjemnością przeczytałam.
Czekam na następny odcinek. ;**
Dodane przez Itka dnia 19-09-2008 22:23
#119
Właśnie skończyłam czytać Twoje FF :D
Poprzednio jakoś mi umknęło (nie dziwię się, bo było ich tyle, że nie chciałam zaczynać nowego, bo się gubiłam w tych historiach B) )
Nieważne. W każdym razie Twoje opowiadanie jest świetne - bardzo dobrze napisane i dopracowane. Nie piszesz, jak niektórzy - jak najwięcej jak najszybciej, pomijając przy tym szczegóły, a to się ceni ;)
I nie ma u Ciebie błędów, które raziłyby oczy - nie znoszę błędów.
Czekam na kolejne rozdziały i życzę Weny :)
Dodane przez Fantazja dnia 20-09-2008 15:47
#120
ROZDZIAŁ 12
- Tydzień szlabanu! Tydzień! - wrzasnęła Lily z furią. - Za opuszczenie jednej lekcji!
- Wiesz jaka jest McGonagall... - mruknęła Mel. - A zresztą dobrze ci tak. Zasłużyłaś - dodała.
Lily przystanęła i zmierzyła przyjaciółkę groźnym spojrzeniem.
- A co, niby nie zasłużyłaś? - prychnęła blondynka.
Ruda westchnęła.
- Masz rację - przyznała.
- Wiem - potwierdziła Mel. - Ja zawsze mam rację.
- Jak skromna... - mruknęła Lily z ironią.
Blondynka udała, że nie słyszy.
- Chodźże szybciej - powiedziała. - Ruszasz się jak mucha w smole.
- No dobra - zgodziła się Lily, przyspieszając kroku. - A co ci się tak śpieszy? - spytała podejrzliwie.
- Mnie? Zdaje ci się... - Mel powiedziała to niefrasobliwym tonem, ale ruda zauważyła, że blondynka uciekła wzrokiem w bok.
Ciekawe, o co chodzi? - pomyślała, ale już nie drążyła tematu. Jak nie chce powiedzieć, to co ona na to poradzi?
- Ale jedno mnie dziwi... - zaczęła Lily.
- Wal - powiedziała Mel.
- Jakim cudem zwolniłaś z lekcji Seva?
Melissa wzruszyła ramionami.
- Miał zaklęcia - wyjaśniła. - Powiedziałam Flitwickowi, że Slughorn prosi Snape`a, a Flitwick zwolnił go od razu.
- Aha... A skąd wiedziałaś, co ma Sev? - spytała Lily.
- Aleś ty dociekliwa. - Mel przewróciła oczami. - Ale jak już chcesz to ci powiem, a raczej pokażę. Ale musisz przysiąc, że nikomu o tym nie powiesz.
- Oczywiście. Będę trzymać jęzor za zębami - obiecała ruda.
Mel zatrzymała się, zrzuciła plecak i zaczęła w nim grzebać, swoim zwyczajem wyrzucając zawartość gdzie popadnie.
- Mogłabyś nie robić bajzlu na korytarzu szkolnym? - spytała Lily niewinnym tonem.
Mel prychnęła.
- Aha - mruknęła ruda, biorąc to prychnięcie za odpowiedź negatywną.
W końcu blondynka wyprostowała się, trzymając w ręku świstek pergaminu. Wyciągnęła różdżkę i stuknęła nią w pergamin, mrucząc coś pod nosem. Nagle na pergaminie zaczęły formować się jakieś krwistoczerwone kształty i po chwili można było na nim rozczytać słowa napisane ładnym, eleganckim pismem:
Kogo szukasz?
Lily wytrzeszczyła oczy. Czyżby ten świstek pokazywał, gdzie ktoś się znajduje? Coś z jej myśli musiało odbić się na jej twarzy, bo Mel uśmiechnęła się do niej szeroko i zapytała:
- Domyślasz się, o co w tym chodzi?
Lily kiwnęła głową.
- Czy dzięki temu można każdego odnaleźć? - spytała zafascynowana.
- Niezupełnie - odparła Mel. - Jeśli pergamin nigdy nie był w tym miejscu, w którym znajduje się osoba, o którą zapytuję, to wtedy on mi tego nie przekaże, ale w innym wypadku jak najbardziej.
- Cudo - szepnęła Lily.
- No - mruknęła Mel. - Pracowałam nad tym ponad trzy lata - dodała z nieukrywaną dumą.
Ruda otworzyła usta ze zdumienia.
- TY to zrobiłaś? - spytała.
- A kto? - prychnęła Mel. - Święty Mikołaj niestety nie istnieje.
- Mel, nie doceniałam cię - powiedziała Lily, patrząc z rosnącym szacunkiem na przyjaciółkę.
Blondynka uśmiechnęła się lekko.
- Zawsze byłam dobra w zaklęciach - powiedziała nieskromnie. - Ale te były wyjątkowo złożone. Przesiedziałam w bibliotece w ich poszukiwaniu całą drugą klasę, całą trzecią je ćwiczyłam, a całą czwartą tworzyłam to - zakończyła, wskazując na pergamin.
- Jesteś boska - szepnęła Lily. - A teraz znajdź mi... na przykład... Seva - poprosiła.
- A ona tylko o tym cymbale - mruknęła cicho Mel.
- Co powiedziałaś? - spytała ruda z oburzeniem.
- Ja? - Blondynka udała zdziwienie. - Nie, nic...
- A więc nie mrucz, tylko mi go znajdź!
Mel posłusznie wyciągnęła swoje orle pióro i nabazgrała swoim niedbałym pismem nazwisko Snape`a na pergaminie. Na świstku pojawiły się nowe kształty, które ułożyły się w słowa:
Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart, piąte piętro, nieużywana sala obok posągu Konstantego Flegmatyka
- Genialne - szepnęła Lily z podziwem. - I on naprawdę tam jest?
- Nie, na niby - powiedziała Mel z ironią. - Oczywiście, że tak, ciołku!
- Nie musisz mnie nazywać ciołkiem! - warknęła Lily. - Pierwszy raz się stykam z czymś takim!
- No jasne, że pierwszy raz. To jedyny tego typu przedmiot w świecie - powiedziała Melissa. - W końcu mój. Chociaż mapa huncwotów odrobinę go przebija...
- Jaka mapa? - zdziwiła się Lily.
- Huncwotów - powtórzyła Mel niecierpliwie. - Czyli naszego drogiego Rogacza, Łapy, Lunatyka i Glizdka.
- Wiem, kto to są huncwoci - oburzyła się Lily. - Ale nie wiedziałam, że oni jakąś mapę mają. A co ona ma w sobie takiego, że jest lepsza od tego? - spytała, wskazując na pergamin tkwiący nadal w rękach Mel.
- Pokazuje cały Hogwart, a w dodatku każdego, kto w nim jest i gdzie w nim jest. No wiesz, takie poruszające się kropki z nazwiskami widać.
Lily zerknęła na Melissę. Czego jeszcze się dzisiaj od niej dowie? Co jeszcze ją zadziwi?
- No, to jestem pod wrażeniem - mruknęła.
Mimo że robiła to pośrednio, to jednak czuła się dziwnie, chwaląc Jamesa. Mel uśmiechnęła się do niej.
- Dobra, skoro już wszystko wiesz, to chyba możemy już iść? - spytała.
Lily kiwnęła głową i już miała ruszyć korytarzem w stronę wieży Gryffindoru, gdy nagle coś się jej przypomniało.
- Ej, pamiętasz ten dzień, kiedy do ciebie uciekłam? - spytała.
- Noo... - mruknęła Mel, mrużąc podejrzliwie oczy. - A co?
- Bo ty wcale nie usłyszałaś Błędnego Rycerza. Twoje mieszkanie znajduje się na trzecim piętrze, a okna były zamknięte. Mogę być tego pewna, bo była naprawdę zimna noc. Czy ty przypadkowo mnie nie śledziłaś?
Mel patrzyła na nią ze zdumieniem.
- Nie no, to ja ciebie nie doceniałam - powiedziała z podziwem. - Jesteś bystrzejsza, niż myślałam.
- A po co mnie śledziłaś?
- Nie śledziłam. Nudziło mi się, to sprawdzałam, gdzie kto jest. I się złożyło, że ciebie sprawdzałam akurat, gdy podjechałaś Błędnym Rycerzem.
- Aha... - mruknęła Lily. - I jeszcze jedno...
- Co, panno dociekliwa? - Mel wzniosła ku sufitowi zdezorientowany wzrok.
- Skąd wiesz, jak wygląda mapa huncwotów?
- Nieraz bywałam w ich pokoju. Zdążyłam obejrzeć wszystkie skarby, jakie tam chowają, a przeznaczenie niektórych odkryłam - wyjaśniła Mel. - A teraz możemy już iść?
Lily zignorowała pytanie przyjaciółki.
- Ale jak ty... - zaczęła.
- Dość! - wrzasnęła blondynka. - Dość, dość, dość! Bo niedługo ci powiem, że zakosiłam Slughornowi Eliksir Niewidzialności!
Mel gwałtownie zamilkła.
- O, cholera, chyba właśnie się do tego przyznałam - mruknęła po chwili ze złością.
- Najwyraźniej - roześmiała się Lily. - Powinnam ci dać szlaban, wiesz?
- A dawaj sobie! - prychnęła Mel. - I tak dobrze wiesz, że na niego nie przyjdę.
Lily uśmiechnęła się szeroko. Olewanie prefekta doskonale pasowało do Melissy.
- No, więc wszystko jasne - powiedziała blondynka. - A teraz chodźmy, bo stoimy tu już dosyć długo.
Dziewczyny szybko pozbierały porozrzucane wszędzie podręczniki Mel, po czym skierowały się w stronę pokoju wspólnego Gryfonów. Lily co chwila zerkała na przyjaciółkę. Nie mogła się nadziwić, że znała ją już tak długo, a nigdy nie zauważyła, że jest o wiele zdolniejsza niż wskazywałyby na to jej wyniki w nauce. Ale przecież tak naprawdę przez te pięć lat nie spędziła z nią zbyt wiele czasu. Dopiero ostatnio zżyła się z Mel tak bardzo, że miała wrażenie, iż są prawie siostrami. Wcześniej przyjaźniła się tylko z Dorcas... Nagle coś ukłuło Lily prosto w serce. Dorcas... Jak dawno z nią nie rozmawiała tak od serca, sam na sam... Okropne poczucie winy zaczęło dławić ją, tworząc wielką gulę w gardle. Nie wiedziała nawet, co szatynka robiła przez ten czas, który ona spędzała z Mel. Może znalazła już sobie inną przyjaciółkę?
- Hasło? - Lily wzdrygnęła się, słysząc pytanie zadane przez Grubą Damę.
- Fortuna ubique - odparła Mel.
- Nie wszędzie - powiedziała ze smutkiem Gruba Dama. - Tutaj nie znajdziecie zbyt wiele szczęścia - portret odchylił się do zewnątrz.
Dziewczyny popatrzyły po sobie z przerażeniem, po czym ostrożnie weszły do pokoju wspólnego.
Dodane przez Cherry dnia 20-09-2008 17:18
#121
Jestem bardzo ciekawa
, co Lily i Mel zastaną w pokoju wspólnym...
Nie, ja nie jestem ciekawa.
Ja UMIERAM z ciekawości!
Więc szybko dodawaj nowy rozdział, jeśli nie chcesz mnie mieć na sumieniu. ; >
Odcinek świetny, jak zawsze.
Nie wiem
, skąd ty bierzesz tyle pomysłów. ;]
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:05
Dodane przez Chryzanteny-Zlociste dnia 20-09-2008 21:50
#122
Damn. Zazdroszczę talentu ;d
Ja mam tylko talent do rysowania i krótaśnych wierszy.
Czekam na więcej Fantazjo ;)
Dodane przez Maladie dnia 20-09-2008 22:36
#123
Rewelacyjny rozdział! Chciałabym mieć taki czarodziejski pergamin lub Mapę Huncwotów...
Dodane przez Giny dnia 21-09-2008 18:57
#124
Rozdział ekstra. Dobry miałaś pomysł z tą mapa Mel. Ciekawe co będzie w kolejnym rozdziale.
Dodane przez Fantazja dnia 22-09-2008 17:17
#125
ROZDZIAŁ 13
Lily rozglądnęła się po pomieszczeniu i od razu zrozumiała, co miała na myśli Gruba Dama.
Na wysłużonym fotelu przed kominkiem siedziała jakaś brunetka. Jej ciałem raz po raz wstrząsały dreszcze, a twarz była mokra od łez. Otaczało ją parę dziewczyn, które tuliły ją i pocieszały, jednak ona zdawała się ich nie zauważać. Inni Gryfoni patrzyli na nią z współczuciem. Nagle dziewczyna podniosła odrobinę głowę i wtedy Lily ją poznała.
- Mary - szepnęła i podbiegła do koleżanki. - Mary, co się stało? - spytała, obejmując ją mocno.
Mary nie odpowiedziała. Sprawiała wrażenie, jakby w ogóle nie usłyszała pytania. Jej oczy były dziwne szkliste i puste.
Nagle Lily poczuła jak ktoś dotyka jej ramienia. Odwróciła się gwałtownie. Za nią stała jakaś nieznajoma blondynka. Dziewczyna uśmiechnęła się do rudej smutno, po czym wskazała na
Proroka leżącego na stoliku przy kominku. Lily wypuściła z ramion Mary i drżącymi rękami sięgnęła po gazetę. Ze strachem spojrzała na pierwszą stronę.
KOLEJNE ATAKI POPLECZNIKÓW TEGO, KTÓREGO IMIENIA NIE WOLNO WYMAWIAĆ!
Jak wczoraj informowaliśmy, ci, którzy zwą się Śmierciożercami dali o sobie znać, zabijając młode małżeństwo mugolaków. Dzisiaj doszły nas wieści o kolejnych morderstwach. Ofiarami są mugole Ronnie i Paul Wolberg`owie oraz młoda półkrwi czarodziejka Kate Macdonald.
(więcej na str. 3)
Lily zachwiała się. Do jej oczu napłynęły łzy. Szybko odnalazła stronę trzecią i spojrzała na zdjęcie siedmioletniej Kate, uśmiechającej się słodko i potrząsającej ciemnymi loczkami. Ruda nie mogła w to uwierzyć. Dlaczego? Dlaczego akurat ta dziewczynka? Przecież ona niczemu nie jest winna. Nie zasłużyła na śmierć... Lily przebiegła wzrokiem tekst, zatrzymując się na fragmencie, na którym zależało jej najbardziej.
- Była torturowana
Cruciatusem oraz innym, nieznanym zaklęciem czarnomagicznym, które spowodowało na jej ciele głębokie poziome rany. Najprawdopodobniej wykrwawiła się na śmierć...
Ruda przerwała czytanie.
...nieznanym zaklęciem czarnomagicznym, które spowodowało na jej ciele głębokie poziome rany... Lily poczuła, jak czyjaś dłoń zaciska się jej na ramieniu. Odwróciła głowę i spojrzała prosto w rozszerzone ze strachu oczy Melissy.
-
Sectumsempra - wyszeptały jednocześnie dziewczyny.
- Nie, to niemożliwe - jęknęła z rozpaczą Lily. - Nie Severus. Nie on! Przecież był w szkole... On nie mógł...
Ruda umilkła, czując, że nie może już nic więcej powiedzieć. Opadła na najbliższe krzesło i ukryła twarz w dłoniach.
- Nie on... - szepnęła jeszcze, po czym rozpłakała się na dobre.
Mel uklękła obok niej i objęła ją mocno.
- Lily - powiedziała cicho - to mógł zrobić uczeń Hogwartu. Ciało dzisiaj tylko odnaleziono... Kate została zamordowana prawie tydzień temu...
Mel podała rudej gazetę, pokazując odpowiedni fragment. Lily nawet nie spojrzała. Nie chciała...
- Nie on... - wyszeptała znowu.
- Ja mówię, że mógł to zabić uczeń Hogwartu. Nie mówię, że zrobił to Severus - powiedziała Mel. - Co jak co, ale nie myślę, żeby był do tego zdolny...
- Nie myślisz? - zdziwiła się Lily, ocierając oczy rękawem szaty.
Melissa potrząsnęła głową.
- Nie - powiedziała. - On może jest skończonym debilem, że trzyma z przyszłymi śmierciożercami, ale przecież nie jest zły... - wyjaśniła. - Chyba... - dodała, mówiąc jakby do siebie.
- Ale... - dolna szczęka Lily zaczęła drżeć. - Ale to jego zaklęcie. Przecież nie chwaliłby się nim na prawo i lewo...
Mel zazgrzytała zębami.
- Lily, dopóki się mu niczego nie udowodni, jest niewinny. I ty w to wierz! - Blondynka chwyciła ją za ramiona i lekko potrząsnęła. - Przecież chyba chcesz, żeby był niewinny, prawda?
Ruda kiwnęła głową.
- A więc w to wierz - syknęła Mel. - I nie dołuj samej siebie.
Lily wyswobodziła się z uścisku przyjaciółki.
- Chcę iść się z nim spotkać - powiedziała.
Mel nie zatrzymała jej i Lily dziękowała jej za to w duchu. Przeszła przez pokój wspólny, zerkając po drodze ze współczuciem na Mary, która teraz kiwała się do przodu i do tyłu, obejmując się ramionami. Jej wzrok nadal był pusty i nieobecny. Ruda odwróciła wzrok. Serce się jej krajało, gdy widziała cierpienie tej dziewczyny.
Dlaczego Mary?
Lily ruszyła korytarzem, zmierzając prosto na piąte piętro. Już wiedziała, co zrobi. Musi porozmawiać z Severusem. W końcu zatrzymała się przed nieużywaną klasą. Już położyła dłoń na klamce, gdy nagle dobiegły ją ze środka stłumione głosy. Lily cofnęła rękę, uklękła i spojrzała przez dziurkę od klucza. Zauważyła tylko Severusa i Wilkesa, słuchających kogoś, kto stał poza zasięgiem wzroku Lily. Ruda przycisnęła do dziurki ucho, by lepiej słyszeć.
- ...no więc to zaklęcie jest bardzo przydatne - odezwał się głos.
Lily zacisnęła pięści.
Mulciber.
- Czytałeś mój podręcznik? - spytał Severus chłodnym tonem.
- Tak - potwierdził Mulciber. - Skąd ty wziąłeś to wszystko? - spytał.
- Nieważne - odparł Snape.
- Ale dobrze tej małej szlamie - odezwał się kolejny głos, w którym Lily rozpoznała Notta. - Zasłużyła na to. O jedną szlamę mniej.
- Ona była półkrwi - syknął Severus.
- No i co? - spytał Mulciber. - Każdy, kto nie jest czystej krwi zasługuje na śmierć. A poza tym to była siostra tej Macdonald z Gryffindoru.
Lily wstrzymała oddech. Czyżby Sev nie powiedział im, że również jest półkrwi?
- E, tam... - warknął Wilkes. - Co tam ta cała Macdonald! Ja bym się raczej pozbył tej szlamy Evans i całej jej rodzinki.
- O tak - powiedział Nott. - Ona jest naprawdę wkurzająca. Myśli, że jak jest prefektem, to może nie wiadomo co!
- A jest tylko zwykłą szlamą - dodał Mulciber. - A ty, Snape? - spytał nagle. - Co o niej sądzisz? Ona chyba mieszka gdzieś niedaleko ciebie, tak?
- Taak - mruknął Severus.
- Ale chyba się z nią nie zaprzyjaźniłeś, czy coś? - zapytał podejrzliwie Nott.
- Jasne, że nie - prychnął Snape. - To, że mieszka niedaleko, nie znaczy, że muszę się od razu z nią przyjaźnić, nie? Nigdy bym nawet nie spojrzał na tą małą, rudą szlamę...
Lily zerwała się na równe nogi.
A więc dla niego jestem małą rudą szlamą? Poczuła, że łzy znowu napływają jej do oczu. Dlaczego życie musi być takie okrutne?
Dziewczyna ruszyła powoli korytarzem, pogrążając się coraz bardziej w rozpaczy. Jak on mógł jej to zrobić? Jak mógł nazwać ją szlamą? Czy naprawdę tak o niej sądzi? Ale dlaczego miałby kłamać?
- Hasło? - Lily wzdrygnęła się. Jakim cudem znalazła się przy portrecie Grubej Damy tak szybko?
-
Fortuna ubique - mruknęła, a obraz od razu ukazał wejście do pokoju wspólnego.
Ruda przeszła przez dziurę i prawie natychmiast wyrosła przed nią Mel.
- I? - spytała, patrząc na nią wyczekująco.
- Nic - odparła Lily. - Nie gadałam z nim.
- To dlaczego nie było cię tak długo?
- Bo podsłuchiwałam jego rozmowę z Nottem, Mulciberem i Wilkesem.
- No to co mi mówisz, że nic? - oburzyła się Melissa. - Co usłyszałaś?
- Że jestem według niego małą, rudą szlamą.
Mel zamrugała szybko oczami.
- I ty w to wierzysz? - spytała ze zdumieniem.
- A czemu miałby kłamać?
- A czemu miałby mówić prawdę?
Tym razem to Lily zamrugała.
- Bo to jego przyjaciele - powiedziała powoli.
Mel prychnęła.
- Tacy z nich przyjaciele, jak ze mnie dobry materiał na żonę - stwierdziła. - On tylko tak gadał - dodała, uśmiechając się lekko.
- Może masz rację... - mruknęła Lily.
- Ja ZAWSZE mam rację - oświadczyła blondynka.
Lily westchnęła i rozglądnęła się po pokoju, dostrzegając wyraźną zmianę w zachowaniu Gryfonów. Co prawda nadal panował przygnębiający nastrój, jednak uczniowie zachowywali się raczej normalnie. No i nigdzie nie było Mary.
- Gdzie jest Mary? - spytała ruda, marszcząc czoło.
Mel spochmurniała.
- W swoim dormitorium. Pakuje się - powiedziała.
- Pakuje?
- Tak, pakuje. Rodzice po nią niedługo przyjadą.
- Biedna Mary... - szepnęła Lily.
- Biedna - zgodziła się Mel. - Chodźmy do dormitorium - dodała po chwili.
Ruda kiwnęła głową i ruszyła za przyjaciółką. W połowie drogi dostrzegła gazetę, która nadal leżała na stoliku przy kominku. Lily sięgnęła po nią. Sama nie wiedziała, dlaczego to robi, jednak czuła, że musi mieć ją przy sobie. Przycisnęła gazetę mocno do piersi, po czym skierowała się w stronę drzwi prowadzących do dormitoriów dziewcząt.
Edytowane przez Fantazja dnia 22-09-2008 17:19
Dodane przez Maladie dnia 22-09-2008 18:36
#126
Smutny ten rozdział...Żal mi tej Mary, że straciła siostrę. Ja bym bez mojej siostrzyczki nie przeżyła tygodnia, więc naprawdę współczuję tej dziewczynie...
Dodane przez Cherry dnia 22-09-2008 21:01
#127
Smutny rozdział . ; (
Snape mnie wkurza, opowiada takie łgarstwa tylko po to, żeby przypodobać się tym swoim kumplom.
Ciekawe, jak dalej będzie się rozwijała jego znajomość z Lilką.
Z przyjemnością czytam Twoje opowiadanie i czekam na następny odcinek. ;*
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:07
Dodane przez Giny dnia 22-09-2008 23:23
#128
Hmm. Fajny rozdział, ale smutny. Masz dużą wyobraźnię. Nie mogę doczekać sie kolejnego rozdziału.
Dodane przez Fantazja dnia 24-09-2008 10:38
#129
ROZDZIAŁ 14
- Powtórz mi to jeszcze raz!
Lily zazgrzytała zębami, ale posłusznie powtórzyła po raz któryś cały dialog. Od paru dni Mel nie chciała mówić o niczym innym, tylko o podsłuchanej rozmowie. Rudą to irytowało. No bo ile razy można opowiadać to samo?
- A więc tego na pewno nie zrobił Smark - oświadczyła Melissa. - On tą dziewczynkę bronił...
Lily nawet nie podniosła głowy. Słyszała tę teorię wystarczająco dużo razy. Przewróciła się tylko na drugi bok i ze znudzeniem zaczęła wodzić spojrzeniem za przyjaciółką, która chodziła w te i we wte po dormitorium, co chwila przystając i mrucząc coś do siebie. Ruda ziewnęła potężnie i z powrotem opadła na poduszki, wbijając wzrok w szkarłatny baldachim nad sobą. Po chwili poczuła senność. Oczy zaczęły powoli się zamykać. Lily uśmiechnęła się z zadowoleniem i poruszyła, starając znaleźć jeszcze lepszą pozycję do spania.
- Wiem!
Ruda zerwała się z łóżka z taką gwałtownością, że zaplątała się w kołdrę i wylądowała na podłodze.
- Co wiesz? - warknęła, mrucząc pod nosem przekleństwa.
- To Mulciber! - odparła Mel.
- Mulciber? - spytała z powątpiewaniem Lily, wstając z podłogi.
- Tak, Mulciber - potwierdziła blondynka. - Z tej rozmowy wynika, że to on poznał
Sectumsemprę Smarka.
Lily zmarszczyła czoło. Czy to możliwe? Czy Mulciber mógłby być aż tak okrutny?
- No, nie wiem... - zawahała się ruda. - On jest dość młody...
Mel wzniosła oczy do sufitu z irytacją.
- A Smarkerusa to podejrzewałaś - jęknęła. - Uwierz mi, Mulciber jest miliard razy gorszy od Smarka!
Lily nadal była nieprzekonana.
- Dziewczyno! - krzyknęła blondynka. - On rzucił
Imperiusa na Mary! Myślisz, że nie byłby w stanie zabić jej siostry? On nienawidzi tej rodziny!
Ruda westchnęła. To ją przekonało. Jeszcze miała przed oczami zamglony wzrok Mary i jej dziwne zachowanie pewnego wieczora w czwartej klasie. Gdyby nie ona i Mel, brunetka zapewne już by nie żyła, rzuciwszy się z wieży astronomicznej. A potem Lily zauważyła uciekającego Mulcibera... Gdyby tylko był jakiś dowód, chłopak już dawno siedziałby w Azkabanie. Ale żadnego dowodu nie było i Ślizgonowi użycie czarnej magii uszło na sucho...
- Masz rację - powiedziała Lily. - Ale nie mamy żadnego dowodu jego winy... Jak wtedy...
Mel spochmurniała.
- Cholera, dlaczego on nigdy nie da się na czymś przyłapać? - warknęła.
Lily pokręciła głową. Mulciber był za dobry w czynieniu zła, nawet jak na przyszłego śmierciożercę. Ruda rozglądnęła się w zamyśleniu po pokoju i nagle jej wzrok padł na leżący na łóżku Melissy pergamin. Spojrzała błagalnie na przyjaciółkę.
- Mogę? - spytała.
Blondynka zmrużyła oczy.
- Nie powinno się tego nadużywać - stwierdziła. - Ale dla ciebie wszystko - dodała, uśmiechając się szeroko, po czym podniosła świstek z łóżka i stuknęła w niego różdżką, mrucząc coś pod nosem. Nie wiedzieć czemu, dziewczyna nie chciała zdradzić Lily sekretnego zaklęcia, dzięki któremu można było odczytać pergamin.
- Masz. - Mel podała rudej świstek.
Lily szybko nabazgrała na nim nazwisko Severusa. Napisy zaczęły się co chwilę zmieniać, co oznaczało, że chłopak jest w ciągłym ruchu. Ruda wywnioskowała, że Snape zmierza w stronę lochów.
- Zaraz będę - rzuciła i pędem wybiegła z dormitorium.
Musi to zrobić. Nie ma wyjścia. Już za długo zwleka z tą rozmową. Ruda biegła korytarzami zamku, korzystając z licznych tajemnych przejść, które pokazała jej Mel. W końcu zauważyła Severusa i zwolniła kroku. Poczekała aż oddech jej się uspokoi. Jednak co ma teraz zrobić? Jeszcze nie zapomniała jego obraźliwych słów. Jeszcze nie wybaczyła... Dziewczyna wyjęła z wewnętrznej kieszeni szaty egzemplarz Proroka, z którego uśmiechała się słodko Kate. Lily nie wiedziała, dlaczego go nosi. Jednak miała go przy sobie praktycznie cały czas i czuła, że powinna go mieć.
- Czego chcesz?
Lily podniosła wzrok. Naprzeciw niej stał Snape. Ręce miał założone na piersi i wpatrywał się w nią przymrużonymi oczami.
- Eee... Ja? - wyjąkała ruda.
- A widzisz tu kogoś innego? - spytał Severus opryskliwym tonem.
Lily spojrzała w jego czarne oczy, jednak odczytała w nich tylko pogardę. Szybko odwróciła wzrok.
- Dlaczego jesteś taki w stosunku do mnie? - spytała cicho.
- A jaka ty jesteś? - warknął Snape. - Nie lepsza - dodał, gdy nie otrzymał odpowiedzi.
Ruda poczuła, jak krew gotuje się jej w żyłach.
- A jaka mam być? - wrzasnęła. - Ty wszystko psujesz!
- Ja? - Severus na odmianę był spokojny.
- Tak, ty! - Lily dźgnęła Snape`a palcem wskazującym w pierś. - Nie dość, że za plecami nazywasz mnie rudą szlamą, to jeszcze masz zamiar zostać śmiercożercą!
Chłopak zamrugał szybko. Na jego twarzy odbiło się szczere zaskoczenie.
- Skąd ty...? - zaczął, jednak Lily nie dała mu dokończyć. Nie miała najmniejszej ochoty wysłuchiwać jego wyjaśnień.
- TY PODŁY DRANIU! - wrzasnęła i zaczęła okładać go pięściami po piersi. - PATRZ! PATRZ, CO JEDEN Z TWOICH KOLEGÓW ZROBIŁ KATE! - Lily pokazała mu gazetę, po czym nią również zaczęła go okładać.
Snape nawet się nie bronił, co zdziwiło rudą. Przez chwilę biła go i wykrzykiwała najróżniejsze obelgi, aż w końcu poczuła, że już brakuje jej sił. Severus wykorzystał ten moment i złapał ją mocno za nadgarstki. Lily spróbowała się wyrwać.
- Puść mnie! - krzyknęła.
Ale Snape nie puszczał. Prawie brutalnie przyciągnął dziewczynę do siebie i spojrzał jej głęboko w oczy. Lily zamilkła, wpatrując się w nie intensywnie. Bliskość chłopaka ją oszołomiła. Nie mogła się poruszyć. A nawet gdyby mogła, nie zrobiłaby tego. Nie chciała. Patrzyła tylko w czarne oczy Severusa, które były coraz bliżej, aż w końcu znalazły się zupełnie blisko. Za blisko. Snape pochylił się w jej stronę i... pocałował.
Lily poczuła, jak miękną jej kolana, a mózg przestaje pracować. To było dziwne, a jednocześnie tak wspaniałe. Pragnęła, żeby ten pocałunek nie skończył się nigdy, żeby trwał wiecznie... Słodki, nieprzerwany... Jednak nagle Severus odsunął się od niej tak gwałtownie, że dziewczyna o mało nie straciła równowagi. Spojrzała na chłopaka. Snape wpatrywał się w nią z taką miną, jakby nie wierzył w to, co przed chwilą zrobił. Pokręcił głową i już po chwili zniknął za najbliższym zakrętem, zostawiając otępiałą Lily samą. Dziewczyna powoli podniosła rękę i dotknęła swoich ust. Nadal czuła na nich smak tego pocałunku.
- Ja bym za nim pobiegła.
Ruda odwróciła się gwałtownie na dźwięk czyjegoś nieznanego jej głosu. Jednak za nią nikogo nie było.
- Do góry, kochanie.
Lily uniosła wzrok. Z bogato zdobionej ramy obrazu wiszącego parę stóp nad ziemią zerkała na nią młoda blondynka.
- No, leć za nim - ponagliła. - Na co czekasz?
Lily zamrugała.
- Że... co? - spytała tępo.
- Mówię, żebyś za nim pobiegła - odpowiedział głośno i wyraźnie portret. - Bo inaczej go stracisz. A tego byśmy nie chcieli, co?
Ruda otrząsnęła się nagle. Właśnie, przecież powinna pobiec za Severusem. Powinna mu powiedzieć, że... że go kocha...
- Dzięki - rzuciła w stronę obrazu, po czym z szybkością najnowszego modelu Zmiatacza pobiegła korytarzem.
Jednak już po chwili poczuła ostry ból w prawym boku. Chwyciła się za to miejsce i zmusiła do dalszego pędu, zagryzając dolną wargę. Mimo starań, Lily w końcu przegrała beznadziejną walkę. Z żalem stanęła i dysząc ciężko, oparła ręce na kolanach. Dlaczego nigdy nie przywiązywała większej wagi do sportu? Kondycja przydałaby się jej w życiu bardziej niż
Wybitny z eliksirów... Ruda odpoczęła chwilę, po czym ruszyła powoli korytarzem w stronę lochów. W końcu znalazła się przy nagiej ścianie.
- Eliksir Wieloskokowy? - spytała nieśmiało.
Nic się nie zmieniło. Ściana nadal była naga i wilgotna.
-
Memento Mori - powiedziała Lily, ale to hasło również nie dało spodziewanego efektu. - No to nie wiem - zdenerwowała się dziewczyna. - Felix Felicis? Amortencja? Szlama? Eliksiry? Ślizgoni? Profesor Slughorn?
Nadal nic się nie działo. Lily próbowała i próbowała, jednak żadne wymyślone przez nią hasło nie było tym właściwym. W końcu zrezygnowała, odeszła od nagiej ściany i powlokła się w stronę wieży Gryffindoru. Po chwili znalazła się w swoim dormitorium, gdzie czekała już na nią Mel.
- No i? - spytała zaciekawiona.
Lily wzruszyła ramionami.
- Całowałam się z nim - powiedziała.
Mel wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.
- No to mu sprawiłaś prezent urodzinowy - roześmiała się.
Lily spojrzała na kalendarz. Rzeczywiście. Był dziewiąty stycznia.
Dodane przez Itka dnia 24-09-2008 12:53
#130
O, matko - ten rozdział jest taki...słodki :> To określenie pierwsze przyszło mi na myśl po skończonej lekturze. Podoba mi się ten młody, zakochany Snape, patrzę na niego z zupełnie innej perspektywy. :)
Czekam na kolejny rozdział. :D
Dodane przez Temeraire dnia 24-09-2008 17:12
#131
Mmm...
Kolejne cudowne rozdziały. Raz stawiają Snape'a w dobrym, a raz w złym świetle i w końcu już nie wiem, z jakiej perspektywy na niego patrzeć.
Co mam jeszcze powiedzieć? To samo, co zwykle, choć nie lubię się powtarzać - piszesz świetnym stylem, bez błędów i Twoje opowiadanie ani się nie dłuży, ani nie nudzi, wręcz przeciwnie - zawsze czuje się niedosyt.
Oczywiście czekam na kolejne części.
Dodane przez Cherry dnia 24-09-2008 21:23
#132
Szkoda, że Lily już nie dogoniła Snape'a.
Może wtedy wreszcie zdobyliby się na szczerą rozmowę?
Czekam na następny rozdział. ; ]
Dodane przez Chryzanteny-Zlociste dnia 24-09-2008 21:57
#133
Fantazjo, za każdym razem gdy kończ
ę czytać następny rozdział, ogarnia mni
e tęsknota i obezwładniająca pustka, niedosyt
, jak to ktoś napisał. Każdy rozdział jeszcze bardziej wciąga i sprawia pewne uzależnienie. Bo w końcu kto tu nie czeka na następstwa zachowań, sytuacji bohaterów.
Najlepsze jest to
, że nie tak jak w innych FF
, cały czas jest Potter, który się wciska. Tylko Snape w różnych odsłonach. I to jest najlepsze. ; )
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:08
Dodane przez Giny dnia 25-09-2008 18:02
#134
ał. Fajny rozdział. Szkoda, ze Lily go niedogoniła. Nie moge doczekać się nastepnego rozdziłału.
Dodane przez Fantazja dnia 26-09-2008 19:02
#135
Rozdział 15
- Lily.
Lily podniosła wzrok, słysząc przyciszony głos przyjaciółki.
- Hę? - spytała nieco nieprzytomnie.
Melissa dyskretnie wskazała na coś palcem. Lily zerknęła w tamtym kierunku. Tym "czymś" okazał się profesor Slughorn. Ruda zagryzła wargę i rzuciła Mel błagalne spojrzenie, modląc się w duchu, żeby ta powiedziała jej, co jest grane. Jednak blondynka pochyliła się tylko nad kociołkiem, udając, że niczego nie dostrzegła. Lily przeklęła ją w duchu.
- O co chodzi, panie profesorze? - spytała na głos.
Slughorn uniósł wysoko brwi.
- Pytałem, dlaczego pani eliksir, panno Evans, jest fioletowy - powiedział.
Lily zerknęła do swojego kociołka. Rzeczywiście, jej wywar był jadowicie fioletowy, podczas gdy powinien być delikatnie liliowy. Ruda spuściła ze wstydem wzrok. Jak mogła się tak pomylić? Jak mogła pominąć punkt czwarty i od razu przejść do następnego?
- Przepraszam, panie profesorze - powiedziała cicho.
- Niech pani nie przeprasza, tylko jak najszybciej naprawi swój błąd. - Slughorn uśmiechnął się do Lily dobrodusznie, po czym odszedł w stronę biurka.
Dziewczyna odetchnęła z ulgą.
- Czemu mi nic nie powiedziałaś? - warknęła do Mel.
Blondynka wyszczerzyła zęby.
- Żeby było zabawniej - stwierdziła.
- Ja ci dam zabawy! - Lily trzepnęła przyjaciółkę w głowę.
- Nie bij! - zachichotała blondynka, zasłaniając się rękami. - Ale przecież to ci się przydało - dodała.
- Do czego? - prychnęła ruda. - Do kompromitacji?
Melissa pokręciła głową.
- Nie - powiedziała. - Do tego, żebyś się w końcu obudziła - dodała.
- Przecież nie spałam! - oburzyła się Lily.
- Spałaś - ucięła Mel. - Tylko że na jawie. A teraz bierz się za ten eliksir.
Ruda westchnęła, pochyliła się nad kociołkiem i zerknęła na przygarbioną figurkę, pracującą parę ławek dalej. Od czasu tamtego pocałunku nie spotkała się z Severusem wcale, a przecież minęło już ponad dwa tygodnie. Miała dziwne wrażenie, że chłopak jej unika.
- Cóż jest powodem tego, że pani, panno Evans, ostatnio tak fatalnie idzie z eliksirów?
Ruda wzdrygnęła się, słysząc głos profesora i powoli przeniosła wzrok ze Snape`a na niego.
- Ja... - wyjąkała.
Co mam teraz zrobić? - pomyślała.
Przecież nie powiem mu, że Sev mnie olewa...
- Och, panie profesorze - odezwała się Mel. Lily zerknęła na nią ze strachem. Nie wiedziała, czego może spodziewać się po przyjaciółce w danej chwili. - Powód siedzi cztery ławki dalej i miesza w swoim kociołku.
Ruda poczuła, że już nie ma żołądka. Jak ona mogła? Przecież jest jej przyjaciółką. Jak mogła przed wszystkimi oświadczyć, że się kocha w Snapie?
- Och, zdrowa rywalizacja zawsze jest potrzebna. Następnym razem to pani będzie lepsza.
Lily podniosła zdumiony wzrok na Slughorna, którego oczy wyraźnie się do niej śmiały. Czyli przynajmniej jedna osoba w tej klasie nie zrozumiała, o co chodziło Mel. Niestety, wyglądało na to, że profesor był nie
jedną, a
jedyną tego typu osobą. Reszta klasy trzęsła się ze śmiechu i spoglądała znacząco to na Lily, to na Snape`a. Ruda poczuła, że nie wytrzyma w tej sali ani minuty dłużej. Że musi wyjść, ulotnić się, zapaść pod ziemię, wypić eliksir niewidzialności... Obojętnie co, byle tylko już tu nie być...
- Jak mogłaś? - syknęła w stronę Melissy.
- Podjęłam stanowcze działania w swataniu cię ze Smarkiem - odparła blondynka ważnym tonem, jednak Lily była pewna, że cała sytuacja niezmiernie ją bawi.
- Nie pomogłaś mi - warknęła ruda.
- Ależ pomogłam!
Lily zerknęła na blondynkę.
- Niby jak? - spytała.
- Nie tylko Smark zrozumiał, o co mi biega, ale Potter najwyraźniej też - wyjaśniła.
- No i co z tego? - prychnęła ruda.
- A to z tego, matołku, że Potter właśnie uświadomił sobie, że ty wolisz Smarka od niego. - Mel była wyraźnie zniecierpliwiona.
- I myślisz, że da mi spokój? - Lily poczuła, że może nie wszystko stracone.
Mel uciekła wzrokiem w bok.
- No... Jest jeszcze drugie wyjście... - powiedziała niechętnie. - Potter może jeszcze bardziej zacząć się do ciebie dowalać...
Lily zazgrzytała zębami ze złością.
- A więc dzięki ci bardzo - warknęła.
- Nie złość się. - Mel objęła ją przyjacielsko. - Złość piękności szkodzi.
Ruda prychnęła i uwolniła się z uścisku. Czuła na sobie wzrok całej klasy, ale mimo to postanowiła zachować spokój i dokończyć eliksir. Jednak nie było to takie proste. Lily była tak rozdrażniona, że wszystko wylatywało jej z rąk, a ręce trzęsły się niesamowicie.
- Do diaska - mruknęła, gdy przez przypadek ucięła głowę martwej dżdżownicy, którą właśnie kroiła. Ze złością odrzuciła nóż. - Nie dam rady - jęknęła.
- Daj mi to - powiedziała Mel i przysunęła sobie jej składniki, po czym zaczęła je kroić.
- Nie musisz... - zaczęła Lily.
- Ale chcę - przerwała blondynka.
Lily umilkła. Bardzo dobrze znała upartość Melissy. Przyglądała się więc tylko jej pracy, a sama oparła się o swój kociołek. No i co ma teraz o niej sądzić? Przyjaciółka wkopała ją w niezłe bagno, ale za to w tej chwili jej pomaga...
- Masz - oświadczyła Mel przesuwając w stronę Lily już pokrojone składniki.
- Dzięki - mruknęła ruda i wrzuciła wszystko do kociołka. - Teraz tylko czekać, aż się uwarzy - dodała.
- A więc mogę sobie spokojnie dopracować mój plan. - Melissa wyszczerzyła zęby.
Lily spojrzała na nią z niepokojem.
- Jaki plan? - spytała.
- Jak to jaki? - zdziwiła się blondynka. - Przecież ci mówiłam. Chcę cię wyswatać ze Smarkiem.
Ruda jęknęła.
- Jeśli masz zamiar zrobić coś podobnego, jak przed chwilą, to daj sobie spokój... - poprosiła.
- Ależ nie. Teraz mam zamiar zrobić coś innego - odparła Mel. - Posłuchaj. Najpierw niby przypadkiem znajdziemy Smarka, a potem ja was dyskretnie opuszczę, a wtedy wy... no wiesz...
- Ale... - zaczęła niepewnie Lily, jednak przyjaciółka od razu ją uciszyła.
- Żadnych "ale"! Dziś wieczorem się z nim spotkasz.
- No i? - spytała Lily, zaglądając Melissie przez ramię.
- Jest w bibliotece - odparła blondynka, zwijając pergamin i chowając go do kieszeni. - A więc mamy ułatwioną sprawę - uśmiechnęła się.
- Dlaczego?
- Ponieważ mamy pretekst, żeby tam iść. No wiesz, trzeba napisać to wypracowanie z transmutacji.
Lily westchnęła i zaczęła nerwowo przestępować z nogi na nogę. Nie była pewna, czy aby na pewno może bezgranicznie ufać Mel. A jeśli ona znowu w coś ją wplącze?
- Oj, Lily, nie bój się - odezwała się blondynka. - Będziemy tam same i nie złamiemy żadnego punktu regulaminu szkolnego. Obiecuję.
- No dobra - zgodziła się w końcu ruda. - Niech ci będzie.
- A więc chodźmy.
Lily ruszyła powoli za przyjaciółką, kierując się w stronę biblioteki. Nie miała większych nadziei, że coś z planu Melissy wypali, ale mimo to postanowiła wziąć w nim udział. Jednak nagle owładnęły nią wątpliwości. A jeśli coś naprawdę nie wyjdzie i straci Severusa na zawsze? Co wtedy zrobi? A może wycofać się, dopóki może? Ale z drugiej strony może to jest dla niej szansa? Może wszystko się uda? Lily wyprostowała się gwałtownie.
Uda się - zaczęła powtarzać sobie w duchu.
Musi się udać.
W końcu dziewczyny dotarły do drzwi biblioteki. Mel pchnęła je mocno i ostrożnie wsunęła się do pomieszczenia. Lily weszła za nią i od razu rozejrzała się po pomieszczeniu. Ani śladu Severusa. Dziewczyna nie przejęła się tym. Snape mógł być wszędzie. W końcu biblioteka była ogromna.
- I co teraz? - spytała Melissę.
- Szukajmy - odparła blondynka.
Dziewczyny zaczęły kluczyć między regałami, szukając Severusa. Jednak chłopaka nigdzie nie było. Lily już traciła nadzieję na odnalezienie go, gdy nagle Mel zatrzymała się gwałtownie.
- Co...? - wydusiła, ale przyjaciółka przycisnęła tylko palec do ust, nakazując ciszę.
Ruda zajrzała przyjaciółce przez ramię. Prosto w ich stronę szedł Snape. Mel wzięła Lily za rękę i zaczęła się cofać.
- Usiądźmy tutaj - powiedziała, wskazując na stolik, znajdujący się w dziale eliksirów. - Smark wpadnie prosto na nas - dodała, po czym usadowiła się na najbliższym krześle. Lily zrobiła to samo.
Dziewczyny nie czekały zbyt długo. Już po chwili zjawił się Severus, taszcząc w rękach jakiś omszały tom. Zatrzymał się raptownie, widząc Lily. Ruda wstrzymała oddech i spojrzała mu prosto w oczy. Jednak chłopak pokręcił tylko głową i minął ją bez słowa. Dziewczyna poczuła, jak w gardle formuje się jej wielka gula. A więc tak mało go obchodzi?
- Gdzie tez padalec...? - zaczęła Mel, zrywając się z krzesła. - Snape! Hej, Snape!
Lily wytrzeszczyła oczy, widząc, jak przyjaciółka biegnie w stronę Severusa, krzycząc i wyma****ąc rękoma. Chłopak zatrzymał się i spojrzał na blondynkę, jednak po chwili ruszył dalej, przyspieszając kroku.
- Smarke... Tfu... Severus! Stójże, do cholery! - wrzeszczała nadal Melissa.
Lily stała jak wryta, patrząc na tę nietypową sytuację z mieszaniną przerażenia i rozbawienia. Melissa zawsze była szalona, ale jeszcze nigdy nie zdobyła się na coś takiego. Nagle blondynka odbiła się od ziemi i rzuciła na Snape`a, przewracając go na podłogę. Lily wybuchła śmiechem.
- Puść mnie! - wrzasnął Severus, próbując zrzucić z siebie Mel.
- Nie! - Blondynka dzielnie trzymała się jego szaty. - Nie... będziesz... mi... tu... sprawiał... że... Lily... wygląda... jakby... ją... przeżuł... gumochłon! - krzyczała, akcentując każde słowo uderzeniem Snape`a w plecy.
Lily oparła się o regał, by się nie przewrócić. Brzuch rozbolał ją od śmiechu.
- Dobra! Ale puść mnie! - ryknął Severus i z niemałym trudem wyciągnął różdżkę.
Ruda przestała się śmiać i wstrzymała oddech. Nie chciała, żeby Snape atakował Mel. Spojrzała na niego błagalnie.
- Nie będziesz na mnie rzucał żadnego swojego głupiego zaklęcia! - Blondynka kopnęła w rękę chłopaka, który natychmiast wypuścił różdżkę.
Lily z powrotem zaczęła się śmiać. Po co w ogóle martwiła się o Mel?
- A teraz - wrzasnęła Melissa - pójdziesz do Lily, zaprosisz ją do Hogsmeade, pocałujesz i będziecie żyć długo i szczęśliwie! - rozkazała i puściła Snape`a.
Chłopak odetchnął z ulgą.
- Nie wzdychaj, tylko rób, co ci każę - syknęła Mel i popchnęła Severusa w stronę Lily, po czym uśmiechnęła się szeroko do rudej i zniknęła za regałami.
Lily zerknęła na Seva. Po jego minie zorientowała się, że on również jest zakłopotany. To dodało jej odwagi.
- Sev, czy my... - zaczęła.
- Lily, ja... - powiedział w tym samym momencie Snape.
Ruda uśmiechnęła się. Chłopak również wykrzywił wargi w lekkim uśmiechu. Za jego plecami Lily dostrzegła Melissę, która patrzyła na nich zachłannym wzrokiem.
- A więc pójdziesz ze mną do tego Hogsmeade? - spytał Severus.
- No jasne - odparła Lily z entuzjazmem. - Teraz chyba mieliśmy się pocałować, co? - dodała nieśmiało.
- Zostawmy to na później - powiedział Snape. - A przynajmniej do wtedy, kiedy ta twoja koleżanka nie będzie się nam przyglądać. - Chłopak odwrócił się i zmierzył Mel pogardliwym spojrzeniem.
Blondynka zrobiła oburzoną minę, po czym założyła ręce na piersi i odeszła między półki.
- Idziemy? - spytał Severus, przenosząc wzrok z powrotem na Lily.
- Gdzie?
- Nie wiem... Może na błonia?
- Pod nasze drzewo.
- Więc chodźmy.
Snape wziął dziewczynę za rękę. Lily uśmiechnęła się z rozkoszą i oparła głowę o jego ramię.
- A więc to znowu wy!
Ruda aż podskoczyła i odwróciła gwałtownie. Za nimi stała pani Pince.
- Niedługo zakażę wam tu przychodzić! - wrzasnęła. - Wynocha mi stąd! Ale to już!
Lily spojrzała ze strachem na Snape`a, ale ten, o dziwo, tylko się uśmiechał.
- Nie przejmuj się - szepnął i pociągnął ją w stronę drzwi.
Edytowane przez Fantazja dnia 27-09-2008 10:08
Dodane przez Chryzanteny-Zlociste dnia 26-09-2008 19:14
#136
Hahahaaa.
Super. ;P Kiedy następny rozdział.?
Dodane przez Cherry dnia 26-09-2008 21:02
#137
No, nareszcie się dogadali. ; ]
Ale znając życie teraz pewnie wchrzani się Potter, albo stanie się coś...innego. xD
Co by to nie było, czekam na kolejny rozdział. ; )
Dodane przez Giny dnia 26-09-2008 21:39
#138
Rozdział rewelacja. Ale ta mel jest wybuchowa. Fajne masz pomysły na opowiadanie.
Dodane przez Temeraire dnia 26-09-2008 21:48
#139
Taaak!
Czekałam już tak długo, aż Sev i Lily się pogodzą! Nareszcie! Ale z drugiej strony pewnie teraz znowu coś ich rozdzieli... Nie wiem co, na starym Hogsie doczytałam tylko do jedenastego rozdziału...
Ale. Temeraire po raz pierwszy wtrąca się do ortografii w tym FanFicku. Otóż zaistniała taka oto sytuacja:
- Nie wzdychaj, tylko rób, co ci karzę
"Karzę" przez rz używamy, gdy chcemy wyrazić, że ktoś kogoś kara, od "karać".
A wydaje mi się, że tutaj bardziej odpowiadałby bezokolicznik "kazać", a więc "każę" przez ż. To z kropeczką.
Ale spoko - pierwszy raz widzę takie coś u Ciebie, a taka pomyłka każdemu może się zdarzyć.
Poza tym jednym błędem chyba żadnego innego nie ma.
Ciekawa jestem, co się wydarzy na błoniach, więc czekam na kolejny rozdział.
Dodane przez Itka dnia 27-09-2008 12:43
#140
A jak się teraz wetnie Potter, to już w ogóle go znienawidzę!
Ale pewnie się wetnie, nie może być tak różowo...
Świetna historia. :)
Dodane przez Maladie dnia 27-09-2008 19:17
#141
Buhaha :rotfl: Genialny rozdział! Cieszę się, że póki co między Lily i Severusem jest dobrze. A Melissa jest po prostu bombowa i świetna! Uwielbiam jej postać!
Dodane przez Irreplaceable_ dnia 27-09-2008 19:43
#142
Bardzo podobał mi się ten rozdział :tooth: Postanowiłam przeczytać wszystko po raz trzeci i powiem, a raczej napiszę,
że dobrze robię (pierwszy raz w życiu x ddddd). Daj cynk
, jak będzie koło 30 rozdziału
, przeczytam dalej ;)
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 11:59
Dodane przez Tanya dnia 27-09-2008 20:24
#143
Trochę długo mnie tu nie było
, ale spokojnie, nadrobiłam zaległości :D I muszę powiedzieć, że rozdział 11 i 12 podobał mi się bardzo! Ale ten był lepszy :D Ach
, ta Mellisa :D No niezła jest :P Strasznie podobała mi się scena z udziałem Severusa i jej samej :P
Ciekawa jestem
, co teraz się wydarzy... Czekam na następną część :]
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 11:59
Dodane przez Fantazja dnia 28-09-2008 02:15
#144
ROZDZIAŁ 16
- Mel, weź podaj mi te naleśniki - poprosiła Lily.
- Okej - zgodziła się blondynka, patrząc na nią ze zdumieniem.
- No co? - spytała ruda.
- Dziewczyno, ty jesz! - odparła Mel. - A to naprawdę rzadki widok...
Lily parsknęła śmiechem.
- Przecież nie żyję powietrzem - powiedziała.
- No, wiesz - zaczęła Mel - ja przez ostatnie miesiące myślałam, że tak jest...
Ruda pokręciła głową i z powrotem zabrała się do jedzenia.
- Smark ma na ciebie naprawdę dobry wpływ - oświadczyła blondynka.
Lily westchnęła z zadowoleniem, a jej wzrok przeniósł się z naleśników na stół Slytherinu, przy którym siedział Severus Snape. Przez ostatnie dwa tygodnie ruda spotykała się z nim niemal codziennie. Siadali wtedy pod ich ulubionym dębem i długo rozmawiali. Lily nie mogła pojąć, dlaczego stracili tak dużo czasu na bezsensowne kłótnie, zamiast po prostu być ze sobą.
- O, nie... - Ruda usłyszała cichy jęk przyjaciółki. - Mogłam nie wspominać o Smarku, bo ta znowu nie je! - Mel zmierzyła Lily groźnym spojrzeniem.
- No dobra, dobra. - Ruda przewróciła oczami i powróciła do jedzenia.
Na twarzy Melissy pojawił się uśmieszek zadowolenia.
- Cześć dziewczyny! Jak tam?
Lily aż podskoczyła, gdy roześmiana od ucha do ucha Dorcas usiadła naprzeciw niej.
- A tyś co taka szczęśliwa? - spytała Mel.
- Idę na randkę. - Dorcas uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Z kim? - zapytały w tym samym momencie Lily i Mel.
- Z Davidem Nortonem - odparła szatynka.
- Eee... Z kim? - wyglądało na to, że Mel, podobnie jak Lily, nie bardzo wie, o kogo chodzi.
- Z tym Krukonem z szóstej klasy - wyjaśniła Dorcas.
- Z tym takim, co to ma twarz, jakby z całej siły przywalił w mur? - spytała Melissa.
Dorcas zmierzyła ją wzrokiem.
- Nie! - zaprzeczyła gwałtownie. - Z tym ładnym blondynem.
- Aha - mruknęła blondynka, pochmurniejąc.
- Co jest? - spytała Lily.
- No bo z kim ja teraz pójdę do tego Hogsmeade?
- Jak chcesz, to mogę zrezygnować z Severusa... - zaczęła ruda.
- Czyś ty oszalała? - przerwała jej blondynka. - Pójdziesz na tą randkę i nie ma, że nie!
- Ej - odezwała się nagle Dorcas. - A co z Syriuszem?
Lily zmarszczyła czoło.
- No właśnie, dlaczego z nim nie idziesz? - spytała.
- Z tym debilem? - prychnęła Mel. - W życiu!
- To ty z nim już nie chodzisz? - zdziwiła się Lily.
Blondynka pokręciła głową.
- Ale przecież wczoraj słyszałam, jak mówił o tobie per "moja dziewczyna" - powiedziała Dorcas.
- Ja z nim nie chodzę - burknęła Mel. - Tylko on jeszcze o tym nie wie - dodała.
Lily parsknęła śmiechem.
- Czyli on z tobą chodzi, ale ty już z nim nie? - spytała.
- Lepiej bym tego nie ujęła - wyszczerzyła się Mel.
- Na pewno dobrze wyglądam? - spytała Lily, nerwowo poprawiając fryzurę.
- Tak! - powiedziała zniecierpliwionym tonem Melissa.
- A ja?
Blondynka zakryła dłońmi twarz.
- Tak! - warknęła. - I przestańcie się o to pytać, bo wyląduję w psychiatryku!
Lily wymieniła rozbawione spojrzenia z Dorcas.
- Ale...?
- Do świętej Anielki! - warknęła ze złością Mel. - Idziecie na randkę, nie na konkurs piękności!
- Ale na randce również trzeba ślicznie wyglądać - stwierdziła Dorcas.
Mel przewróciła oczami.
- Mam was serdecznie dosyć - jęknęła. - No, przynajmniej jeden idzie.
Lily podążyła za wzrokiem Melissy i dostrzegła wysokiego blondyna zmierzającego w ich stronę. Po chwili Dorcas odeszła z nim w stronę Hogsmeade.
- Teraz tylko czekać na Smarka...
Lily uśmiechnęła się marzycielsko i usiadła na stojącej nieopodal ławeczce. Zaczęła przeczesywać tłum uczniów w poszukiwaniu Snape`a. Po chwili znalazła go. Chłopak rozglądnął się dookoła siebie, po czym w końcu dostrzegł Lily. Natychmiast ruszył w jej stronę.
- Cześć - powiedział.
- Cześć - uśmiechnęła się ruda.
- No to idziemy? - spytał.
Lily kiwnęła głową i wstała z ławki. Wzięła Severusa pod rękę i razem ruszyli w kierunku Hogsmeade. Ruda oparła się o ramię chłopaka i zamruczała cicho z zadowoleniem. Było jej tak dobrze...
- Gdzie chcesz iść? - zapytał chłopak.
- Nie wiem... - Lily zmarszczyła czoło. - Może do Trzech Mioteł?
- Możemy.
Nagle Snape zatrzymał się gwałtownie. Lily spojrzała na niego z niemym pytaniem, po czym podążyła za jego wzrokiem. Parę metrów przed nimi stali huncwoci, rechocząc z jakiegoś dowcipu.
Oby nas nie zauważyli - poprosiła w duchu Lily.
Oby nas nie zauważyli. Oby nas... Za późno. Potter odwrócił się i dostrzegł, kto stoi za nim.
- O, Smarkerus! - wykrzyknął uradowany. - Co powiesz na...?
Głupi uśmieszek powoli ześlizgnął się z twarzy Pottera, gdy tylko dostrzegł Lily, trzymającą Severusa pod rękę. Rumieniec wściekłości pojawił się na jego policzkach.
- Sev, chodźmy - poprosiła cicho ruda.
Jednak Severus zignorował ją. Jego ręka powędrowała do wewnętrznej kieszeni szaty. Lily jęknęła.
- Sev, proszę... - zaczęła, ale chłopak odepchnął ją lekko i wycelował różdżkę w Pottera.
Rozległ się głośny huk i, ku przerażeniu Lily, Snape zawisł w powietrzu do góry nogami.
- Nie! - wrzasnęła dziewczyna. - Zostaw go, ty imbecylu, ale to już!
Potter wyszczerzył się do niej głupkowato.
- Jak się ze mną umówisz, Evans - powiedział.
- NIE UMÓWIĘ SIĘ Z TOBĄ NIGDY! KIEDY TO DOTRZE DO TWOJEGO PUSTEGO ŁBA, POTTER?
Lily aż dygotała z wściekłości. Zacisnęła mocno pięści, żeby się uspokoić, jednak to nic nie pomagało. Dlaczego musieli spotkać Pottera na swojej drodze?
- Potter, puść go! - warknęła ruda cicho. Bała się, że jeśli powie coś głośniej, to znowu zacznie krzyczeć.
- Na rozkaz. - Potter szarpnął lekko różdżką i Severus runął na ziemię z łoskotem.
Lily podbiegła do niego.
- Jak się...? - zaczęła.
- Zostaw mnie - warknął ze złością Snape i odepchnął ją od siebie tak mocno, że poleciała do tyłu na plecy.
Ruda spojrzała na niego zaszokowana. Jak on mógł to zrobić? Lily wstała i otrzepała kurtkę.
- Skoro tak...
- Nie, Lily, przepraszam - wyszeptał Severus, łapiąc ją za rękę. - Nie chciałem.
- Och, jakie to wzruszające - odezwał się Potter z sarkazmem, po czym zarechotał głośno.
Ruda popatrzyła na niego jak na karalucha.
- Jesteś żałosny, Potter - syknęła. - Sev, idziemy! - dodała tonem nie znoszącym sprzeciwu, po czym ruszyła w stronę zamku. Ochota na odwiedzenie Hogsmeade już jej minęła.
- Lily, ja naprawdę cię przepraszam. Nie chciałem, uwierz mi... - Snape złapał ją za rękę.
- Zostaw mnie! - warknęła ruda. - Wszyscy mnie zostawcie!
Lily poczuła, że oczy zachodzą jej mgłą. Dlaczego zawsze wszystko idzie nie po jej myśli? Dziewczyna zakryła rękami twarz i pobiegła w stronę zamku. Po chwili znalazła się w swoim własnym dormitorium i rzuciła na łóżko. Chciała płakać. Chciała pogrążyć się w rozpaczy. Chciała, żeby to wszystko już się skończyło. Żeby problemy minęły tak szybko, jak się pojawiły. Chciała leżeć na tym łóżku bez końca...
Ale nie było jej to dane. Drzwi rozwarły się z hukiem i do pokoju wpadła jak burza Mel.
- Znowu? - wrzasnęła z niedowierzaniem. - Czy ty i Smark kiedykolwiek będziecie razem? Ale tak bez żadnych kłótni?
Lily pokręciła głową.
- Chy-chyba... nie jesteśmy... so-sobie... przeznaczeniiiii - załkała.
- Olać przeznaczenie! - Mel usiadła obok Lily i uśmiechnęła się szeroko.
- Nie mam ochoty na żarty - burknęła Lily.
- Tak, tak, zacznij się zadręczać i na wszystkich warczeć, pogorsz się w nauce, a najlepiej to wyjdź na Wieżę Astronomiczną i się z niej rzuć! - powiedziała Mel z sarkazmem. - Oj, Lily, przecież nie jest tak źle! - dodała.
- Jest - warknęła ruda.
Miała już serdecznie dość towarzystwa przyjaciółki. Dlaczego nie może zostawić jej samej?
- Nie - zaprzeczyła Mel. - A przynajmniej nie dla mnie - dodała.
- Dla ciebie? - zdziwiła się Lily.
- No wiesz, jeszcze mi się nie znudziła rola swatki - wyszczerzyła się blondynka.
Edytowane przez Fantazja dnia 28-09-2008 15:43
Dodane przez Tanya dnia 28-09-2008 12:03
#145
Olać przeznaczenie! A jaaak :D Nie no Mel wymiata, jest bezkonkurencyjna, nie ma takiej drugiej :P
No i tak...Co by tu napisać... Świetnie, ładnie, super, bosko.
Podobał mi się ten rozdział-ale to żadna nowość :P
Czekaaam.
Dodane przez Hermiona_Lily_tusia dnia 28-09-2008 12:40
#146
Głupi Potter! Ale trzeba przyznać
- Lily to wybuchowa jest. Dlaczego musiała uciec od Snape
'a, przecież tylko lekko ją odepchnął, bo go obroniła, a to go obraziło. I zaraz ją przeprosił.
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:00
Dodane przez Temeraire dnia 28-09-2008 13:14
#147
Bardzo fajny rozdzialik. Spodobał mi się, szczególnie słowa Melissy - "Olać przeznaczenie!" xP. No i jak zwykle - ładny styl, lekko się czytało...
Tylko dostrzegłam dwa błędy:
NIE UMÓWIĘ SIĘ Z TOBĄ NIGDY!
Zabrakło mi przecinka. Powinno być - "Nie umówię się z tobą
, nigdy!"
Zastaw mnie! - warknęła ruda
Literówka. Powinno być raczej "Z
ostaw mnie!"
Ale i tak Twoje opowiadanie wywiera na mnie duże, pozytywne wrażenie.
Dodane przez Maladie dnia 28-09-2008 16:21
#148
Czy oni kiedykolwiek będą razem? Widocznie nie są sobie przeznaczeni. Olać przeznaczenie! :tooth: Muszą być razem, bo nie mogą bez siebie żyć! Ciągle się sprzeczają, a to wszystko przez żałosnego Pottera! :mad:
Dodane przez Fleur17 dnia 28-09-2008 16:33
#149
heh coraz ciekawsze rozdziały..:) super..zaintrygowało mnie to
, jak Severus pchnął Lilly...nie dziwię się, że ona tak zareagowała..:)Kolejna świetna część
, brawo:jupi:
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:01
Dodane przez Chryzanteny-Zlociste dnia 28-09-2008 17:14
#150
Uu. Fajnie jest. Świetnie piszesz i w ogóle.
Więc co tu pisać.?
Dodane przez Cherry dnia 28-09-2008 21:02
#151
Mówiłam, że Potter znowu się wchrzani.
Jakby mogło być inaczej?
Ale Sev też nie jest bez winy, mógł, chociaż ze względu na Lilkę, olać Huncwotów i nie wyciągać różdżki.
Czekam na kolejny rozdział, mam nadzieję, że Lily w końcu wyjdzie na prostą. ^^
Dodane przez Fantazja dnia 30-09-2008 15:06
#152
ROZDZIAŁ 17
Lily przewróciła się na drugi bok i powoli otworzyła oczy. Delikatnie rozchyliła szkarłatną zasłonę. Na łóżku naprzeciwko zauważyła dwie współlokatorki szepczące do siebie gorączkowo. Ruda uśmiechnęła się.
- Kogo obgadujecie? - spytała głośno.
Dorcas aż podskoczyła, a jej twarz przybrała kolor dojrzałej wiśni. Mel trzepnęła ją lekko w głowę i syknęła coś do ucha. Lily zmrużyła podejrzliwie oczy.
- Co wy kombinujecie?
Dziewczyny wymieniły szybkie spojrzenia.
- A czy my kiedykolwiek coś razem kombinowałyśmy? - spytała Mel niewinnym tonem.
- No, razem to nie... - zaczęła ruda powoli. - Ale zawsze jest ten pierwszy raz.
Blondynka przewróciła oczami.
- Nie bądź taka wścibska - powiedziała.
Lily pokręciła głową, po czym wygramoliła się z łóżka. Nie miała zamiaru drążyć tematu. Dobrze wiedziała, że jak Melissa czegoś nie chce powiedzieć, to nie powie, choćby ją torturami zmuszano. A zresztą prędzej czy później wszystkiego się dowie.
- Gdzie Mel? - Lily rozglądnęła się po dormitorium, jednak przyjaciółki nigdzie w nim nie było. Tylko Dorcas siedziała na swoim łóżku, czytając jakąś książkę.
- Sama bym to chciała wiedzieć - powiedziała szatynka znad lektury. - Mogłabyś ją poszukać? Jest mi potrzebna...
- W czym? - spytała ruda.
- Eee... w niczym ważnym...
Lily zazgrzytała zębami. Co się z tymi dziewczynami dzieje? Co one kombinują? Od samego rana szepczą do siebie, gdy tylko ona się odwróci.
- No dobra - powiedziała ruda. - Znajdę ją.
Nagle jej wzrok padł na łóżko Melissy i na pergamin tam spoczywający. Lily sięgnęła po niego. Działał. Dziewczyna szybko napisała na nim nazwisko przyjaciółki.
- Lochy? - szepnęła zdziwiona, odczytując napis.
Coś jej tu nie pasowało. Co Mel mogłaby robić w lochach i to w dodatku nieopodal wejścia do pokoju wspólnego Ślizgonów? Czyżby znowu chciała ją swatać ze Snape`em? Lily pokręciła głową z niezadowoleniem. Nie chciała pomocy przyjaciółki. Nie chciała pogodzić się z Severusem. Po co ta Mel się wtrąca?
- Idę po nią - rzuciła ruda w stronę Dorcas.
- Okej - mruknęła szatynka, nie odrywając wzroku od książki.
Lily wyszła z dormitorium i zeszła po schodach do pokoju wspólnego. Musi powstrzymać Melissę przed tym, co ma zamiar zrobić, cokolwiek by to było. Musi zdążyć, żeby jej plany nie wypaliły. Musi...
- O, Evans!
Ruda przystanęła i powoli się odwróciła. Potter kluczył między uczniami, kierując się w jej stronę.
- Czego? - spytała dziewczyna, uśmiechając się do niego szeroko.
- Umó...
- Nie - powiedziała Lily głosem ociekającym przesadną słodyczą. - I jak jeszcze raz spytasz się mnie, czy się z tobą umówię, to urwę ci ten pusty łeb - dodała z uśmiechem - albo coś znajdującego się odrobinę niżej...
Potter spojrzał na nią z dziwną miną, ale już nic nie powiedział. Lily odrzuciła do tyłu długie włosy, po czym odwróciła się i z podniesionym czołem opuściła pokój wspólny. Zaledwie portret Grubej Damy zamknął tajemne przejście, ruda zaczęła płynnie kląć pod nosem. Słowa Mel sprawdziły się. Potter dowalał się do Lily coraz bardziej. Na początku dziewczyna reagowała ostro, ale w końcu uznała, że ostre słowa wypowiedziane słodkim głosem działają znacznie lepiej. Co prawda, Potter czuł się nimi urażony tylko parę godzin, a potem mu przechodziło, jednak dla Lily te parę godzin było mnóstwem czasu.
W końcu ruda dotarła do lochów. Minęła gabinet Slughorna, klasę eliksirów, kilka korytarzy i znalazła się przy nagiej ścianie. Melissy tam nie było. Lily ruszyła dalej.
- Stój! Rozumiesz ty mnie!
Ruda jęknęła. A więc Mel już dopadła Snape`a.
- Odczep się!
- Nie odczepię się, dopóki nie pogadamy!
- Ja nie chcę z tobą gadać!
- Ale ja chcę!
- Ale mnie to nie obchodzi!
Lily uśmiechnęła się mimowolnie. Severus był wyraźnie wściekły, ale Mel tylko wściekłość udawała. Dziewczyna była pewna, że przyjaciółka tak naprawdę świetnie się bawi. Ruda schowała się za stojącą nieopodal zbroją. Teraz mogła swobodnie patrzeć na całą sytuację, nie obawiając się, że ktoś ją dostrzeże.
- Masz przeprosić! - wrzasnęła Melissa.
- Kogo? - odwrzasnął Snape.
- No przecież nie Pottera! O Lily mi chodzi!
- Ale ona nie chce, żebym ją przepraszał - powiedział cicho chłopak, spuszczając wzrok.
Blondynka prychnęła.
- I ty w to wierzysz?
- Ona mi to okazuje - warknął Snape i odwrócił się od Melissy. - Znienawidziła mnie.
- Czekaj! - Dziewczyna podbiegła do niego i chwyciła za rękę.
- Zostaw! - Severus wyrwał gwałtownie dłoń.
- Ona cię kocha! - wyrzuciła z siebie Mel.
Zapadła cisza. Lily wstrzymała oddech, czekając na odpowiedź.
- Kocha... - powtórzył cicho Severus.
- Tak, kocha. - Mel patrzyła na Snape`a z niespotykaną u niej powagą. - I cię nie znienawidziła. A ty ją kochasz?
Lily zaczęło mocniej bić serce. Poczuła, że od tej odpowiedzi zależy wszystko. Przymknęła oczy.
- Kocham.
Ruda odetchnęła z ulgą.
- A więc ją przeproś. Ale tak od serca - powiedziała Melissa. - Lily, wyłaź! - wrzasnęła.
Lily zdrętwiała. Skąd ona wie, że jest tutaj? Ruda usłyszała szybkie kroki i po chwili tuż przed nią stanęła przyjaciółka. Blondynka złapała ją za ramię i pociągnęła za sobą tuż przed zdumionego Snape`a.
- No, a teraz pogódźcie się i bądźcie w końcu razem. Ale tak dłużej niż dwa tygodnie, dobra?
Lily zerknęła podejrzliwie na przyjaciółkę.
- Ale skąd ty...?
- Oj, Lily! - jęknęła Mel. - Myślisz, że to przeznaczenie, że się tu znalazłaś? A więc powiem ci, że nie. Przeznaczenie to felerny wynalazek i naprawdę nie należy na niego liczyć. A teraz pa.
Mel posłała jej całusa i odbiegła korytarzem.
- Ta twoja koleżanka to jest nawet przydatna - stwierdził Snape.
- Bardzo - zgodziła się Lily. - A teraz w porządku?
- W porządku.
- Żadnych kłótni?
- Żadnych.
- Na zawsze?
- Na zawsze.
Za Severusem Lily dostrzegła Melissę, która unosiła wysoko kciuki w geście tryumfu. Ruda uśmiechnęła się blado. Ile jeszcze razy Mel będzie ją swatać ze Snape`em?
Edytowane przez Fantazja dnia 03-10-2008 14:26
Dodane przez Maladie dnia 30-09-2008 15:56
#153
Melissa jest niezastąpiona! Gdybym ja miała taką swatkę, wszystko w moim życiu stałoby się proste. Super rozdział :smilewinkgrin:
Dodane przez Chryzanteny-Zlociste dnia 01-10-2008 18:57
#154
Melissa daje czadu. Mieć taką przyjaciółkę to nie lada wyznanie, one są po prostu nieobliczalne. Czyli takie
, jak ja. ;] A potwierdzają to moje Brzydale. ;d
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:03
Dodane przez Cherry dnia 01-10-2008 19:33
#155
Mel wymiata, chciałabym mieć taką przyjaciółkę. ; ]
Wszystko stało by się o wiele prostsze... ; )).
Jestem ciekawa, czy teraz rzeczywiście Lilka i Sev będą razem...a może znowu się coś wydarzy? ;d
to urwę ci tą pustą łeb
Jeden błąd, popełniony pewnie przez nieuwagę, powinno być
ten pusty łeb
Czekam na następny rozdział. ^^
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:04
Dodane przez Giny dnia 01-10-2008 22:24
#156
Ekstra rozdział. Fajna jest Mel. Śmiesznie toczysz losy przyjaciół. Bardzo pomysłowo. Naprawdę.
Nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału.
Dodane przez Fantazja dnia 02-10-2008 07:47
#157
Z uwagi na to, że przez przypadek źle kliknęłam i, zamiast edytować, skasowałam rozdział siedemnasty, wklejam go tutaj, do postu z rozdziałem osiemnastym. ;d
ROZDZIAŁ 17
Lily przewróciła się na drugi bok i powoli otworzyła oczy. Delikatnie rozchyliła szkarłatną zasłonę. Na łóżku naprzeciwko zauważyła dwie współlokatorki szepczące do siebie gorączkowo. Ruda uśmiechnęła się.
- Kogo obgadujecie? - spytała głośno.
Dorcas aż podskoczyła, a jej twarz przybrała kolor dojrzałej wiśni. Mel trzepnęła ją lekko w głowę i syknęła coś do ucha. Lily zmrużyła podejrzliwie oczy.
- Co wy kombinujecie?
Dziewczyny wymieniły szybkie spojrzenia.
- A czy my kiedykolwiek coś razem kombinowałyśmy? - spytała Mel niewinnym tonem.
- No, razem to nie... - zaczęła ruda powoli. - Ale zawsze jest ten pierwszy raz.
Blondynka przewróciła oczami.
- Nie bądź taka wścibska - powiedziała.
Lily pokręciła głową, po czym wygramoliła się z łóżka. Nie miała zamiaru drążyć tematu. Dobrze wiedziała, że jak Melissa czegoś nie chce powiedzieć, to nie powie, choćby ją torturami zmuszano. A zresztą prędzej czy później wszystkiego się dowie.
- Gdzie Mel? - Lily rozglądnęła się po dormitorium, jednak przyjaciółki nigdzie w nim nie było. Tylko Dorcas siedziała na swoim łóżku, czytając jakąś książkę.
- Sama bym to chciała wiedzieć - powiedziała szatynka znad lektury. - Mogłabyś ją poszukać? Jest mi potrzebna...
- W czym? - spytała ruda.
- Eee... w niczym ważnym...
Lily zazgrzytała zębami. Co się z tymi dziewczynami dzieje? Co one kombinują? Od samego rana szepczą do siebie, gdy tylko ona się odwróci.
- No dobra - powiedziała ruda. - Znajdę ją.
Nagle jej wzrok padł na łóżko Melissy i na pergamin tam spoczywający. Lily sięgnęła po niego. Działał. Dziewczyna szybko napisała na nim nazwisko przyjaciółki.
- Lochy? - szepnęła zdziwiona, odczytując napis.
Coś jej tu nie pasowało. Co Mel mogłaby robić w lochach i to w dodatku nieopodal wejścia do pokoju wspólnego Ślizgonów? Czyżby znowu chciała ją swatać ze Snape`em? Lily pokręciła głową z niezadowoleniem. Nie chciała pomocy przyjaciółki. Nie chciała pogodzić się z Severusem. Po co ta Mel się wtrąca?
- Idę po nią - rzuciła ruda w stronę Dorcas.
- Okej - mruknęła szatynka, nie odrywając wzroku od książki.
Lily wyszła z dormitorium i zeszła po schodach do pokoju wspólnego. Musi powstrzymać Melissę przed tym, co ma zamiar zrobić, cokolwiek by to było. Musi zdążyć, żeby jej plany nie wypaliły. Musi...
- O, Evans!
Ruda przystanęła i powoli się odwróciła. Potter kluczył między uczniami, kierując się w jej stronę.
- Czego? - spytała dziewczyna, uśmiechając się do niego szeroko.
- Umó...
- Nie - powiedziała Lily głosem ociekającym przesadną słodyczą. - I jak jeszcze raz spytasz się mnie, czy się z tobą umówię, to urwę ci ten pusty łeb - dodała z uśmiechem - albo coś znajdującego się odrobinę niżej...
Potter spojrzał na nią z dziwną miną, ale już nic nie powiedział. Lily odrzuciła do tyłu długie włosy, po czym odwróciła się i z podniesionym czołem opuściła pokój wspólny. Zaledwie portret Grubej Damy zamknął tajemne przejście, ruda zaczęła płynnie kląć pod nosem. Słowa Mel sprawdziły się. Potter dowalał się do Lily coraz bardziej. Na początku dziewczyna reagowała ostro, ale w końcu uznała, że ostre słowa wypowiedziane słodkim głosem działają znacznie lepiej. Co prawda, Potter czuł się nimi urażony tylko parę godzin, a potem mu przechodziło, jednak dla Lily te parę godzin było mnóstwem czasu.
W końcu ruda dotarła do lochów. Minęła gabinet Slughorna, klasę eliksirów, kilka korytarzy i znalazła się przy nagiej ścianie. Melissy tam nie było. Lily ruszyła dalej.
- Stój! Rozumiesz ty mnie!
Ruda jęknęła. A więc Mel już dopadła Snape`a.
- Odczep się!
- Nie odczepię się, dopóki nie pogadamy!
- Ja nie chcę z tobą gadać!
- Ale ja chcę!
- Ale mnie to nie obchodzi!
Lily uśmiechnęła się mimowolnie. Severus był wyraźnie wściekły, ale Mel tylko wściekłość udawała. Dziewczyna była pewna, że przyjaciółka tak naprawdę świetnie się bawi. Ruda schowała się za stojącą nieopodal zbroją. Teraz mogła swobodnie patrzeć na całą sytuację, nie obawiając się, że ktoś ją dostrzeże.
- Masz przeprosić! - wrzasnęła Melissa.
- Kogo? - odwrzasnął Snape.
- No przecież nie Pottera! O Lily mi chodzi!
- Ale ona nie chce, żebym ją przepraszał - powiedział cicho chłopak, spuszczając wzrok.
Blondynka prychnęła.
- I ty w to wierzysz?
- Ona mi to okazuje - warknął Snape i odwrócił się od Melissy. - Znienawidziła mnie.
- Czekaj! - Dziewczyna podbiegła do niego i chwyciła za rękę.
- Zostaw! - Severus wyrwał gwałtownie dłoń.
- Ona cię kocha! - wyrzuciła z siebie Mel.
Zapadła cisza. Lily wstrzymała oddech, czekając na odpowiedź.
- Kocha... - powtórzył cicho Severus.
- Tak, kocha. - Mel patrzyła na Snape`a z niespotykaną u niej powagą. - I cię nie znienawidziła. A ty ją kochasz?
Lily zaczęło mocniej bić serce. Poczuła, że od tej odpowiedzi zależy wszystko. Przymknęła oczy.
- Kocham.
Ruda odetchnęła z ulgą.
- A więc ją przeproś. Ale tak od serca - powiedziała Melissa. - Lily, wyłaź! - wrzasnęła.
Lily zdrętwiała. Skąd ona wie, że jest tutaj? Ruda usłyszała szybkie kroki i po chwili tuż przed nią stanęła przyjaciółka. Blondynka złapała ją za ramię i pociągnęła za sobą tuż przed zdumionego Snape`a.
- No, a teraz pogódźcie się i bądźcie w końcu razem. Ale tak dłużej niż dwa tygodnie, dobra?
Lily zerknęła podejrzliwie na przyjaciółkę.
- Ale skąd ty...?
- Oj, Lily! - jęknęła Mel. - Myślisz, że to przeznaczenie, że się tu znalazłaś? A więc powiem ci, że nie. Przeznaczenie to felerny wynalazek i naprawdę nie należy na niego liczyć. A teraz pa.
Mel posłała jej całusa i odbiegła korytarzem.
- Ta twoja koleżanka to jest nawet przydatna - stwierdził Snape.
- Bardzo - zgodziła się Lily. - A teraz w porządku?
- W porządku.
- Żadnych kłótni?
- Żadnych.
- Na zawsze?
- Na zawsze.
Za Severusem Lily dostrzegła Melissę, która unosiła wysoko kciuki w geście tryumfu. Ruda uśmiechnęła się blado. Ile jeszcze razy Mel będzie ją swatać ze Snape`em?
ROZDZIAŁ 18
Lily z ulgą zgarnęła pióro, atrament i napisane już dwa wypracowania do torby. Męczyła się nad nimi pięć godzin, siedząc w tej zakurzonej bibliotece, podczas gdy inni uczniowie spędzali czas na błoniach. Ruda zazdrościła im tego i parokrotnie chciała porzucić wypracowanie na rzecz dołączenia do nich, jednak za każdym razem powtarzała sobie, że nie może. Przez ostatnie tygodnie narobiła sobie sporo zaległości i teraz musiała to nadrobić, żeby nie dostać kolejnego Okropnego za brak pracy domowej. Dziewczyna westchnęła i zarzuciła plecak na ramię. Teraz nic jej nie przeszkodzi w tym, żeby wyjść na zewnątrz i odetchnąć świeżym, rześkim powietrzem. Nawet to, że była dziesiąta w nocy. Lily pospiesznie opuściła bibliotekę, skierowała się w stronę Sali Wyjściowej i już po chwili mroźny wiatr uderzył ją w twarz. Ruda uśmiechnęła się do siebie. Gdzie teraz mogłaby iść? Może do chatki gajowego?
Nie, za późno na wizytę. Albo może by tak przejść się brzegiem jeziora?
A jakby ktoś z zamku mnie zobaczył? To zbyt odkryte miejsce. Lily zmarszczyła czoło. Bardzo chciała spotkać się ze Severusem, przytulić się do niego, pocałować... Jednak nie znała hasła do pokoju wspólnego Ślizgonów, więc ten pomysł również nie był trafiony. Dziewczyna westchnęła. Trudno, spędzi ten wieczór sama. A zresztą potrzebuje tego. Potrzebuje odetchnąć od wszystkiego i od wszystkich, siąść sobie pod jakimś drzewem i porozmyślać o ostatnich wydarzeniach, o swoich smutkach i radościach, o problemach i błahostkach. Jednym słowem - o wszystkim. Ruda ruszyła żwawym krokiem w stronę wierzby bijącej. Lubiła obserwować to drzewo. Było takie niezwykłe, takie inne od tych zwykłych dębów i buków, sosen i modrzewi, które można było zobaczyć wszędzie. Lily zatrzymała się w pewnym oddaleniu od wierzby. Nie miała zamiaru oberwać. Pamiętała jeszcze jak zasadzili to drzewo. Było to tuż po jej przybyciu do Hogwartu. Uczniowie, przede wszystkim chłopcy, urządzali sobie wtedy zabawę pod tytułem rkto podejdzie bliżej?r1;, jednakże zakazano jej po tym, jak jeden z uczniów o mało nie stracił oka. Lily uśmiechnęła się do swoich wspomnień. Jak wspaniały był Hogwart, gdy była w pierwszej klasie. Wydawał się jej wtedy taki wielki, taki wspaniały, pełen tajemnic, których ona nigdy nie pozna. Obecnie już taki nie był. Oczywiście nadal kochała go jak nic na świecie, jednak teraz już go znała. Zamek nie był już taki tajemniczy, nie wydawał się gigantyczny. Nagle Lily zrobiło się smutno. Już za niecałe dwa i pół roku będzie zmuszona go opuścić. Będzie musiała pożegnać ukochane mury, porzucić swoje łóżko z kolumienkami, możliwe, że rozstać się na zawsze z przyjaciółmi. Co ona wtedy zrobi? Czy da radę zrezygnować z hogwarckiego życia? Mimo wszystkich niepowodzeń, smutków, trudów i ciężkiej nauki kochała to miejsce...
Nagle Lily usłyszała cichy, ledwo dosłyszalny szelest i po chwili coś otarło się o jej nogi. Dziewczyna wzdrygnęła się i spojrzała w dół. Dostrzegła niknący ciemności ogonek. Szczur. Ruda skrzywiła się z obrzydzeniem. Nie lubiła gryzoni, a szczurów to już w szczególności. Podniosła wzrok i nagle ujrzała niezwykłą zmianę w zachowaniu wierzby bijącej. Drzewo już nie poruszało się lekko, jak to miało w swoim zwyczaju. Teraz stało nieruchomo, ani jedna gałązka nawet nie drgnęła. Dziewczyna z zaciekawieniem, ale też z pewną obawą podeszła do niego. Nic. Wierzba nie wyczuła ruchu. A przecież powinna. Zaledwie ruda to pomyślała, coś wielkiego przebiegło tuż obok niej. Lily wrzasnęła. Wielki czarny pies zatrzymał się i powoli obrócił pysk w jej stronę. Rozległo się głuche warczenie. Ruda stała jak zahipnotyzowana, nie mogąc się nawet poruszyć.
Niech ktoś mnie uratuje - powtarzała w myśli. Jednak kto miałby ją uratować? Była tu sama, nikomu nie powiedziała, że ma zamiar się przejść. I nagle stało się coś, co wprawiło Lily w zdumienie. Pies lekko pochylił głowę, odwrócił się i odbiegł w ciemność. Ruda przełknęła głośno ślinę. Musi stąd iść. Musi opuścić to przeklęte miejsce. Odwróciła się i szybkim krokiem ruszyła w stronę zamku, mijając po drodze jelenia.
Co to ma znaczyć? - przemknęło jej przez myśl. Resztę drogi przebiegła. Jak burza wpadła do swojego dormitorium i rzuciła się na łóżko.
- Lily, porąbało cię? - spytała Mel, odsłaniając kotarę swojego łóżka. Na pościeli leżała zapalona różdżka, a obok niej... książka.
- Mel, ty czytasz? - Ruda na chwilę zapomniała o dziwnym zachowaniu zwierząt.
- Tak, Lily, czytam - powiedziała zgryźliwie blondynka. - Wyobraź sobie, że umiem.
- Ale jakoś nigdy nie korzystałaś z tej umiejętności - odezwał się zaspany głos Dorcas.
Książka przeleciała przez pokój, uderzając w ścianę tuż nad głową szatynki.
- Wilkołaki? - spytała zaskoczona Dorcas, zapalając swoją różdżkę i spoglądając na tytuł. - Nie no, lektura w sam raz do poduszki - stwierdziła.
Mel zmierzyła ją morderczym spojrzeniem.
- Dobra, zostawmy już ten temat - powiedziała. - Chyba ważniejsze jest to, dlaczego Lily wpadła do naszego pokoju, jakby ktoś ją ścigał.
Ruda spochmurniała i opowiedziała po kolei wydarzenia dzisiejszej nocy. Gdy skończyła, w dormitorium zapadła cisza. Mel zmarszczyła czoło i przeniosła wzrok z Lily na księżyc jasno świecący za oknem.
- Pełnia... - wyszeptała.
- Co? - spytały równocześnie Lily i Dorcas.
- Nie, nic - powiedziała blondynka i uśmiechnęła się do nich. - Tak tylko mamroczę do siebie... - dodała, jednak ruda wyczuła w jej tonie nutkę nieszczerości.
- Chodźmy spać - zaproponowała. Chciała znaleźć się już w swoim łóżku i samej wszystko przemyśleć.
- Dobry pomysł - zgodziła się Dorcas. - Jutro mamy test z teorii transmutacji. Trzeba się wyspać.
Mel kiwnęła głową.
- Taak - powiedziała. Jej wzrok był dziwnie nieobecny, jakby dziewczyna nad czymś gorączkowo rozmyślała. - Dobranoc - dodała, po czym przykryła się kołdrą i zasunęła kotary.
Po chwili Dorcas zrobiła to samo. Lily westchnęła i również położyła się do łóżka.
Czyżby Mel coś wiedziała, ale nie chciała powiedzieć?
Edytowane przez Fantazja dnia 16-02-2009 19:14
Dodane przez Cherry dnia 02-10-2008 19:39
#158
Wyobrażam sobie, jak Lily musiała się czuć, kiedy uciekając przed psem natknęła się na jelenia. xD
A Mel, jak zwykle, wie o co chodzi. ;d Szkoda, że ten rozdział taki krótki i, że nie było w nim Snape'a. ; p
Dodane przez Chryzanteny-Zlociste dnia 02-10-2008 19:53
#159
Taak. Dziwne spotkanie, krótki szkoda. ;p
Dodane przez Temeraire dnia 03-10-2008 13:35
#160
Jako, że nie miałam okazji skomentować poprzedniego rozdziału, chciałabym do niego wrócić. Bowiem pojawiły się w nim dwa błędy, a mianowicie:
Sama bym to chciała wiedzieć
Zgrzytnął mi nieco szyk wyrazów w zdaniu. Wg mnie lepiej by było: "
Sama chciałabym to wiedzieć", choć decyzja należy do Ciebie.
dla Lily te parę godzin było mnóstwem czasu.
W końcu ruda dotarła do lochów. Minęła gabinet Slughorna, klasę eliksirów, parę korytarzy i znalazła się przy nagiej ścianie. Melissy tam nie było. Lily ruszyła dalej.
Powtórzenie. Za drugim razem mogłabyś użyć jakiegoś zamiennika, np. kilka...
Nie wiem, czy było coś jeszcze, ale moja pamięć pozostawia wiele do życzenia.
Tak poza tym - jak już się pewnie domyślasz - podoba mi się. Wciąga, masz świetny styl. W rozdziale osiemnastym nie dostrzegłam żadnych błędów, jak dotąd jeden z najlepszych...
Pozostaje mi tylko czekać na kolejny part...
Edytowane przez Temeraire dnia 03-10-2008 13:35
Dodane przez Maladie dnia 03-10-2008 15:39
#161
Zauważyłam jedną literówkę
Ruda przełknęła głośno w ślinę.
Niepotrzebna literka
w, ale poza tym małym błędzikiem raczej nie ma więcej błędów. Szkoda, że ten rozdział jest taki krótki :(
Dodane przez Fantazja dnia 04-10-2008 09:34
#162
ROZDZIAŁ 19
- Mogliby już skończyć ten cholerny mecz! - warknęła Lily i z furią zatrzasnęła okno.
- Kiedyś skończą - stwierdziła Mel spokojnie, przerzucając kartkę książki, którą właśnie czytała.
- Kiedyś?! Kiedyś?! Mel, ja do tej pory zdechnę! - wrzasnęła ruda.
- Nic ci nie będzie - mruknęła blondynka.
Lily prychnęła.
- Nic? Mel, ja od paru dni praktycznie nie śpię!
Mel zagięła róg kartki i zamknęła książkę.
- To idź spać, a nie wrzeszcz jak opętana - powiedziała.
- Jak mam spać, skoro jest taki huk?
Lily rzuciła się na łóżko. Od pięciu dni nie mogła nawet zmrużyć oka, ponieważ z boiska dochodziły tak głośne brawa i okrzyki, że niemożliwym było zasnąć. Jeszcze żaden mecz nie trwał tak długo i nie był tak ekscytujący jak ten. Ale Lily wolałaby, żeby już się skończył. Nigdy jakoś specjalnie nie interesowała się qudditchem. Nigdy jakoś specjalnie nie interesowała się żadnym innym sportem. Nawet w świecie mugoli.
- Oj, Lily, nie martw się - odezwała się Mel. - Dziś ten mecz się skończy.
- A skąd ty to możesz wiedzieć? - burknęła ruda.
- Bo dziś jest dwudziesty siódmy marca - powiedziała blondynka.
- No i co z tego? - Lily zmarszczyła czoło.
- Dziś są urodziny naszego drogiego szukającego - odparła Mel - a ja słyszałam jak mówił, że planuje wielką imprezę.
Lily odetchnęła z ulgą. Jeśli Melissa rzeczywiście ma rację, to mecz powinien się już niedługo skończyć. W końcu był już wieczór. Ruda wstała z łóżka i ruszyła w stronę okna z zamiarem rzucenia na nie jakiegoś dobrego zaklęcia, mimo że poprzednie próby w ogóle pomagały. Jednak zaledwie postawiła jeden krok, rozległ się ryk. Ryk tak głośny, że dziewczyna aż podskoczyła.
- Oho, chyba Potter złapał znicza - powiedziała głośno Mel. - Szkoda - dodała.
- Szkoda? - zdziwiła się Lily.
- Szkoda - potwierdziła blondynka. - Byłam całym sercem za Ślizgonami.
Ruda zamrugała szybko. Że co? Mel była za Ślizgonami?
- No wiesz, chciałam porażki tego idioty, Pottera - wyjaśniła Melissa.
Lily uśmiechnęła się lekko.
- I tylko dlatego chciałaś, żeby nasz dom przegrał? - spytała.
- Tak - odparła Mel.
- Nie no, ja cię nie poznaję. - Ruda pokręciła głową. - Ale teraz chodźmy do pokoju wspólnego - dodała.
Mel skinęła głową i po chwili obie dziewczyny tam się znalazły. Balanga rozkręciła się już na dobre. Każdy miał w dłoni butelkę kremowego piwa, a pośrodku stał z pucharem w rękach Potter, prężąc się dumnie. Lily prychnęła z niesmakiem, ominęła chłopaka szerokim łukiem i usiadła na ławce w kącie pomieszczenia. Mel gdzieś znikła. Lily ze znudzeniem oparła ręce o stół i rozglądnęła się po pokoju. Jęknęła. W jej stronę szedł James Potter z głupkowatym uśmieszkiem przyklejonym do twarzy. Czego on znowu od niej chce? Czy nie może sobie znaleźć jakiejś innej dziewczyny do podrywania?
- Cześć - odezwał się chłopak i usiadł obok Lily.
- Cześć - burknęła dziewczyna.
- Jak się masz kochanie? - spytał James, a jego ręka powędrowała do włosów.
- Źle - mruknęła Lily.
- Och, a to dlaczego? - Potter objął rudą ramieniem.
Lily wzdrygnęła się gwałtownie i spróbowała odsunąć, ale nie mogła. Obok była tylko ściana. Dziewczyna zazgrzytała zębami.
- Bo cię widzę - zwróciła się do Jamesa.
Chłopak westchnął i spojrzał jej głęboko w oczy. Lily spuściła wzrok, wbijając go w swoje buty. Denerwował ją już ten cały Potter. Nie mógłby już sobie iść?
- Przecież ty mnie nawet nie znasz - powiedział okularnik.
Ruda prychnęła.
- Po twoim zachowaniu można się zorientować, jaki jesteś.
- A więc jaki jestem? - spytał Rogacz.
- Szczerze? - Lily uniosła wysoko brwi.
- Tylko szczerze.
- A więc jesteś nadętym dupkiem, który znęca się nad słabszymi, bo silniejszych od siebie się boi i uważa się za nie wiadomo co, a tak w zasadzie to jest nikim - wyrecytowała ruda.
James wytrzeszczył oczy.
- No co, chciałeś szczerze. - Lily uśmiechnęła się niewinnie.
- Wiesz... Może zmieniłabyś o mnie zdanie, gdybyś się ze mną umówiła...
Ruda ze złości zacisnęła pięści. Liczyła, że dzięki temu tekstowi Potter się od niej odczepi. Widocznie przeliczyła się. Okularnik był dużo bardziej namolny i uparty niż jej się wydawało.
- Nie - syknęła dziewczyna - nie umówię się z tobą, nie chcę cię bliżej poznać i nie chcę zmienić o tobie zdania! Weź się ode mnie odczep!
- Okej, okej. - Chłopak uniósł ręce w obronnym geście. - Już sobie idę.
I ku najwyższemu zdumieniu Lily, Potter wstał i odszedł w stronę Blacka.
- Uau... Lily, jakżeś ty go się pozbyła? - Mel opadła na miejsce, gdzie przed chwilą siedział James i wbiła pełen podziwu wzrok w przyjaciółkę.
- Po prostu powiedziałam mu, żeby się odczepił - powiedziała Lily.
Mel zrobiła głupią minę.
- Tylko tyle? - spytała.
- Taak... Sama się dziwię... - odparła ruda.
- Cześć, jak się bawicie?
Lily podniosła wzrok i spojrzała prosto w rozpromienioną twarz Dorcas.
- Eee... nawet dobrze - skłamała.
- To fajnie. Jak to dobrze, że wygraliśmy! - Szatynka uśmiechnęła się szeroko. - I żałujcie, że was nie było na boisku w momencie jak Potter znicza złapał. Mówię wam, to było naprawdę świetne!
- Ja jakoś nie żałuję - mruknęła Lily, ale Dorcas najwyraźniej tego nie usłyszała, bo dalej trajkotała jak najęta.
- ... i potem Deverly zobaczył znicza i wydawało się, że go złapie i przegramy, ale Potter ma lepszą miotłę i go przegonił i złapał znicza tuż przed nosem Deverly`ego. Mówię wam, to było super!
- Wierzymy - burknęła Mel.
- A tak w ogóle, to gdzie jest Lupin? - zmieniła nagle temat Dorcas. - Nie było go na meczu, a tutaj też go nie ma.
Lily zmarszczyła czoło i rozglądnęła się po pokoju wspólnym. Rzeczywiście, Remusa nigdzie nie było.
- Nie wiem... - powiedziała powoli ruda. - Może jest w swoim dormitorium?
Mel prychnęła.
- Jeśli tam jest, to ja jestem charłakiem.
- A niby dlaczego miałoby go tam nie być? - zdziwiła się Dorcas.
- Bo jest pełnia - wyjaśniła Melissa takim tonem, jakby to było oczywiste.
- Wyjaśnisz nam łaskawie, o co ci chodzi z tą pełnią? - zdenerwowała się Lily.
- A nie domyślicie się same?
Lily i Dorcas pokręciły głowami.
- W tej szkole naprawdę powinni logiki uczyć - westchnęła Mel. - Remus jest wilkołakiem - dodała jakby od niechcenia.
Zapadła cisza. Lily wytrzeszczyła oczy na przyjaciółkę. Lupin wilkołakiem? Nie... coś musiało się jej pomylić... Ale z drugiej strony wszystko się przecież zgadzało... Remus znikał co miesiąc. Mówiono, że wyjeżdża do swojej chorej matki, ale równie dobrze mogła to być tylko wymówka, przykrywka... W końcu wilkołaki nigdy nie były dobrze traktowane wśród społeczności czarodziejów... Ale Remus?
- Jesteś tego pewna? - spytała cicho Lily.
- Absolutnie pewna - oświadczyła Mel. - Mało tego, pozostali huncwoci to animagowie.
Lily spojrzała ze zdumieniem na blondynkę. To, że Lupin jest wilkołakiem jest jeszcze w jakiś sposób logiczne, ale to, że Potter, Black i Pettigrew są animagami jest już niedorzeczne.
- Przecież oni by nie potrafili... - zaczęła ruda.
- Nie doceniasz tej czwórki. Oni są dużo mądrzejsi i sprytniejsi niż ci się wydaje - przerwała jej Mel
- Ale tak w ogóle, to skąd ty to wszystko wiesz? - Ruda zerknęła podejrzliwie na blondynkę.
- Po prostu w życiu kieruję się logiką - odparła blondynka - bo logika czarodziejom jest bardzo potrzebna, mimo że większość z nich ma ją głęboko gdzieś.
Edytowane przez Fantazja dnia 04-10-2008 15:27
Dodane przez Isilien dnia 04-10-2008 11:40
#163
XD no
, po prostu cudo. trochę dziwne, że lily nie myśli "logicznie", ale w końcu i tak nie mam do niej wiele serca XP:happy:
...
poddaję się, chciałam napisać coś sensowneg
,o chcąc si
ę pastwić nad błędami
, ale nie mam nad czym:rol::amgad:
nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału;*
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 11:53
Dodane przez Chryzanteny-Zlociste dnia 04-10-2008 13:45
#164
Logika. hm. Dobre
czekam na natępny świetny rozdział.;*
Dodane przez Maladie dnia 04-10-2008 14:10
#165
No niezłe opowiadanko! Melissa jest jak zwykle wszystko wiedząca! No i nareszcie odkryła, że Remus jest wilkołakiem..
Dodane przez Temeraire dnia 04-10-2008 15:11
#166
Po raz kolejny świetnie. Mel i logika? Trochę mnie to zdziwiło, bo zawsze myślałam, że to Lily jest "ta mądra". Ale cóż - masz pełne prawo do zmieniania niektórych rzeczy w swoim opowiadaniu i w najmniejszym stopniu mi to nie przeszkadza.
Ortografia i interpunkcja - bardzo ładnie, należy Ci się za to pochwała. Styl - jeszcze lepiej. Masz oryginalne pomysły, a gdy już się zacznie czytać Twoje FF, czyta się je do końca.
Ale znów mały błąd:
A więc jesteś nadętym dupkiem, który znęca się nad słabszymi, bo silniejszych od siebie się boi i uważa się za niewiadomo co, a tak w zasadzie to jest nikim - wyrecytowała ruda.
"
Nie wiadomo" powinnaś napisać oddzielnie. W wymowie brzmi co prawda tak, jakby pisało się razem, ale w pisowni to wyrażenie jest oddzielnie.
Czekam na kolejną część
Dodane przez Cherry dnia 05-10-2008 20:36
#167
A już myślałam, że Lily zmieni zdanie na temat Jamesa. xD
Ciekawe, czy Evans zacznie szantażować Pottera, że powie komuś, że jest animagiem, jeśli się od niej nie odczepi. ;p
Podobał mi się ten rozdział, czekam na następny. ;*
Dodane przez Fantazja dnia 06-10-2008 07:42
#168
ROZDZIAŁ 20
- Lily, Lily! Wstawaj!
Lily mruknęła coś niezrozumiałego i odwróciła się na drugi bok.
- Lily!
Ruda poczuła, jak ktoś szarpie ją dosyć mocno za ramię. Niechętnie rozlepiła powieki i spojrzała nieprzytomnie na Melissę, która klęczała obok jej łóżka z zapaloną różdżką.
- Hę? - mruknęła Lily, podnosząc się odrobinę.
- No, wstawaj - syknęła Mel ze złością.
- Mhm... Już... - Ruda pokiwała lekko głową, po czym z powrotem opadła na poduszkę i zamknęła oczy.
- Ożeż ty... - zezłościła się blondynka.
Nagle Lily poczuła, jak ktoś ściąga z niej kołdrę. Wrzasnęła krótko i złapała za jej koniec. Jednak Mel była silniejsza i po krótkiej szarpaninie kołdra wylądowała na środku pokoju. Ruda jęknęła.
- Uuu... - Melissa przekrzywiła głowę z rozbawieniem.
- Co? - spytała Lily, patrząc ze złością na przyjaciółkę.
- Nie... nic... - Teraz było już widać, że blondynka siłą powstrzymuje się od śmiechu. - Tylko... gustowne masz majteczki. - Dziewczyna wyszczerzyła zęby.
Ruda spojrzała na nią z oburzeniem i naciągnęła koszulę nocną na kolana.
- No co? - powiedziała. - Są różowe. W serduszka. Nie można?
- A czy ja coś mówię? - Mel wzruszyła ramionami i usiadła na podłodze. - Przecież sama bym takie chciała... Pożyczysz? No proszę...
Blondynka zrobiła niewinną minę, złożyła ręce jak do modlitwy i utkwiła błagalny wzrok w Lily. Ruda roześmiała się i popukała w czoło.
- No wiesz co... Swojej własnej przyjaciółce nie pożyczysz...
- A skarpetek nie chcesz? - spytała Lily, chichocząc. - Mam takie ładne... z truskawkami... W kredensie są.
- Nie no, bez przesady! - Tym razem to Mel popukała się w czoło. - Tak osobistej bielizny to ja nie chcę.
- No dobra, ale teraz powiedz mi, kochana, po co budzisz mnie o... O CHOLERA! O trzeciej w nocy?!
Lily wbiła zdumiony wzrok w budzik stojący na szafce nocnej obok jej łóżka.
- Idziemy na błonia szukać Lupina i spółki - powiedziała prosto z mostu blondynka.
Ruda otworzyła szeroko usta. GDZIE idą?
- Mel... - zaczęła Lily ostrożnie. - Czyś ty zwariowała?
- Cholera jasna! - warknęła Mel. - Lily! Czy ty wiesz, jakie to może być ciekawe przeżycie, spotkać się z wilkołakiem? - W oczach blondynki Lily dostrzegła niezdrową ciekawość i podniecenie. Zrozumiała, że Melissa po prostu MUSI stanąć oko w oko z przemienionym Lupinem. Ruda założyła ręce na piersi. Postanowiła wyperswadować przyjaciółce ten durny pomysł.
- Raczej
nieprzeżycie - stwierdziła. - Bo naprawdę nie licz, że wyjdziesz cało z takiego spotkania.
- Ale...
- Żadnych "ale"! A zresztą... i tak szczerze wątpię, żeby dziś Potter miał siłę włóczyć się z kolegami.
Mel spojrzała na nią z zainteresowaniem.
- A to dlaczego? - spytała.
- Choćby dlatego, że do północy szalał na imprezie, a przez ostatnie pięć dni nie robił nic, tylko latał na miotle - wyjaśniła Lily.
Mel zmarszczyła czoło w zamyśleniu.
- W zasadzie to masz rację... - powiedziała. - Pójdziemy jutro - dodała z uśmiechem.
- O nie! - oświadczyła ruda. - Nigdzie nie pójdę!
Przyjaciółka spojrzała na nią z wyrzutem.
- Dorca, a ty pójdziesz? - spytała, odwracając się w stronę szatynki.
Lily dopiero teraz zauważyła, że Dorcas wcale nie śpi, tylko leży, podpierając głowę ręką i przyglądając się im z szerokim uśmiechem.
- Niee... - Dziewczyna pokręciła głową. - Ja nie jestem stworzona do takich rzeczy.
Ruda odetchnęła z ulgą. Całe szczęście, że Dorcas to raczej tchórz, bo inaczej miałaby dużo więcej roboty z powstrzymaniem dwóch dziewczyn. A tak musi powstrzymać tylko jedną.
- No to co ja mam zrobić? - spytała Mel, wyraźnie zawiedziona. - Samej nudno będzie...
- Nie idź - podsunęła Lily.
Blondynka prychnęła.
- Pójdę - powiedziała. - I nie powstrzymacie mnie przed tym.
Lily odetchnęła głęboko, chcąc powstrzymać złość.
- No, jak małe dziecko... - mruknęła do siebie.
- Co powiedziałaś?! - oburzyła się Mel.
- Ja? - Lily uniosła brew. - Nic...
- Dziewczyny... - odezwała się Dorcas nieśmiało. - Może byśmy poszły już spać?
- A po co? - zdziwiła się Melissa. - Spanie to takie nudne zajęcie... Nie ma sensu.
- Może dla ciebie - prychnęła Lily i rzuciła w przyjaciółkę poduszką.
Blondynka złapała ją zręcznie w powietrzu i podłożyła sobie pod siedzenie.
- Mel, ja na tym ŚPIĘ! - wykrzyknęła ruda.
Melissa wzruszyła ramionami.
- Trzeba było nie rzucać - stwierdziła.
Lily zerwała się z łóżka i z okrzykiem wojennym rzuciła na przyjaciółkę, próbując odzyskać swoją własność. Przez chwilę szarpały się na podłodze, śmiejąc się w głos, gdy nagle rozległo się głośne pukanie i drzwi otworzyły się powoli. Stanęła w nich wysoka blondynka. Omiotła spojrzeniem ciemnych oczu cały pokój, dwie dziewczyny tarzające się po podłodze i chichoczącą Dorcas. Przekrzywiła lekko głowę i oparła się o framugę drzwi. Nagle Lily wydało się, że skądś ją zna.
- Czego chcesz? - spytała Mel. W jej głosie wyraźnie było słychać antypatię do blondyny.
Nieznajoma wydęła wargi.
- Chcę wam powiedzieć, że niektórzy ludzie pragną spać o tej porze i nie chcą, żeby banda dzieciaków im w tym przeszkadzała.
- Mówiąc "niektórzy" masz na myśli siebie? - spytała Melissa, wstając.
- Między innymi - syknęła Lisa.
Lily patrzyła to na Mel, to na blondynę. O co w tym wszystkim chodzi? Nagle Lisa zwróciła się w stronę rudej.
- A ty jako... prefekt... - dziewczyna niemal wypluła ostatnie słowo - powinnaś jakoś zareagować, a nie przyłączać się do tej... zabawy.
Lisa odwróciła się na pięcie i wyszła z pokoju, głośno trzaskając drzwiami.
- Głupia krowa - mruknęła Mel. - Uważa się za nie wiadomo co... Paniusia jedna... Idiotka...
Melissa określiła Lisę jeszcze paroma barwnymi epitetami, po czym z naburmuszoną miną położyła się do swojego łóżka, po drodze zwracając Lily jej kołdrę i poduszkę.
- Branoc - mruknęła blondynka na koniec i zgasiła swoją różdżkę.
- Dobranoc - odparła ruda i również się położyła.
Nadal miała dziwne uczucie, że skądś zna tą całą Lisę... Ale skąd? I nagle przypomniała sobie. To właśnie ta dziewczyna wskazała jej gazetę tego dnia, kiedy dowiedziała się o śmierci Kate. Jednak wtedy wydawała się jej raczej miła... Teraz to poczucie zniknęło. Lisa na pewno nie była miła. Ale dlaczego Mel tak na nią zareagowała? Co prawda, Lily dobrze wiedziała, że przyjaciółka nie znosi takich "paniuś", ale z żadną nie prowadziła wojny. Zazwyczaj po prostu komentowała je pod nosem i omijała szerokim łukiem, nawet się do nich nie odzywając. Ale w tym przypadku było inaczej. Lily wyczuła, że Mel i Lisa nie od dziś są w konflikcie. Ale dlaczego? Co się mogło stać? Ruda westchnęła z rezygnacją. Wypyta przyjaciółkę o wszystko w dzień. Teraz nie ma sensu łamać sobie nad tym głowy. Dziewczyna przewróciła się na bok i przymknęła powieki.
Edytowane przez Fantazja dnia 06-10-2008 18:47
Dodane przez Temeraire dnia 06-10-2008 18:40
#169
Mel rządzi! Spanie to rzeczywiście takie nudne zajęcie...
Jak zwykle mi się podobało. Świetny styl, co także nie jest nowością, ortografia też bardzo dobrze... Ale zauważyłam błąd, taki sam, jak poprzednio:
Uważa się za niewiadomo co...
Nie wiadomo piszemy oddzielnie. To najbardziej rzuciło mi się w oczy.
Poza tym, gdzieniegdzie dostrzegłam brak przecinka, najczęściej w takim przypadku:
- No, wstawaj - syknęła Mel ze złością.
Brakujący przecinek zaznaczyłam na czerwono.
To drobne błędy, więc nie rzucają na wciągającą treść. Opowiadanie jest bardzo pomysłowe, oryginalna koncepcja... Bardzo mi się podoba i lubię je czytać.
Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać na kolejny rozdział.
Dodane przez Cherry dnia 06-10-2008 19:33
#170
Szkoda, że dziewczyny nie poszły szukać Huncwotów, byłoby ciekawie. ^^
Ale prędzej czy później pewnie do tego dojdzie, przynajmniej mam taką nadzieję. ; ]
Ciekawe o co chodzi z tą Lisą, liczę, że wyjaśni się to już w kolejnym rozdziale, na który czekam. ; )
Dodane przez Yennefer dnia 06-10-2008 21:24
#171
Ja nie mogę! To jest naprawdę świetne!!! Nie czytałam tego wcześniej, dzisiaj przeczytałam wszystkie rozdziały w niecałe 15 minut :D Wszystko idzie tak
, jak ja bym chciała, żeby szło! Z niecierpliwością czekam na więcej, więcej i więcej... Dam oczywiście Wybitny, chociaż wolałabym dać ich dziesiątki, setki, tysiące... Dziewczyno, weź się za pisanie książki!
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 11:55
Dodane przez Maladie dnia 07-10-2008 16:00
#172
Kolejny wspaniały rozdział. Intryguje mnie ta cała Lisa i to, dlaczego Melissa jej nie lubi... Poczekamy, zobaczymy :D
Dodane przez Fantazja dnia 08-10-2008 08:23
#173
ROZDZIAŁ 21
- POBUUUUUDKAAAAAAAA!
Lily zerwała się gwałtownie z pościeli i rozejrzała nieprzytomnie po dormitorium. Po pokoju miotała się Melissa, robiąc tyle hałasu, że z pewnością mogłaby umarłego do życia przywrócić. Po drugiej stronie pomieszczenia siedziała na swoim łóżku Dorcas, patrząc błagalnie na blondynkę, która teraz zaczęła śpiewać.
- JAK DOBRZE WSTAĆ SKORO ŚWIIIIT... - darła się niemiłosiernie.
Ruda jęknęła i zakryła uszy rękoma. Jednak niewiele to dało. Mel była w zbyt dobrym humorze.
- Mel, zamknij się i przestań wyć! - wrzasnęła Lily w tym samym momencie co Dorcas.
I ku największemu zdziwieniu dziewczyn, Melissa umilkła.
- Gdzie są moje spodnie? - spytała, rozglądając się bacznie po dormitorium, a gdy ich nie dostrzegła, wyciągnęła różdżkę. -
Accio spodnie! - mruknęła i spod łóżka wyfrunęły ciemne dżinsy. - Co one tam robiły? - zdziwiła się blondynka.
- Twoje rzeczy można znaleźć dosłownie wszędzie - stwierdziła Dorcas, ziewając przeciągle.
Mel uśmiechnęła się niewinnie.
- No dobra, skoro już wszystko mam... Ubierajcie się i idziemy na śniadanie - oświadczyła.
- Przecież nawet siódmej nie ma - jęknęła Dorcas.
- No to co? - Melissa wzruszyła lekceważąco ramionami. - Przynajmniej nie będzie tłoku.
Szatynka westchnęła z rezygnacją.
- No dobra - zgodziła się i spojrzała wyczekująco na Lily.
Ruda kiwnęła głową i po piętnastu minutach wszystkie trzy dziewczyny szły korytarzem, zmierzając w stronę Wielkiej Sali. Po chwili dotarły do jej drzwi. Lily ostrożnie zajrzała do pomieszczenia. Zaledwie paru uczniów siedziało przy stołach. Reszta zapewne w tym momencie dopiero się budziła, lub jeszcze spała. Ruda zmrużyła oczy. Przy stole Gryffindoru siedział tylko chuderlawy blondynek z trzeciej klasy razem ze swoim jeszcze drobniejszym kolegą oraz trójka starszych uczniów. Puchonów i Krukonów było trochę więcej, chociaż również niezbyt wiele. Za to przy stole Ślizgonów siedział jeden jedyny chłopak, czytając w skupieniu jakąś książkę i zajadając tosta. Lily od razu go poznała. Mel najwyraźniej też.
- Smarke... verus! - Uśmiechnęła się promiennie i postąpiła krok w jego stronę. Nagle zamarła. - A, nie. To przecież twój chłopak. - Dziewczyna skrzywiła się lekko.
- A co? Zazdrościsz? - spytała Lily podejrzliwie.
- Cholernie. - Mel parsknęła śmiechem. - Umieram z tęsknoty za nim! A te jego włosy... Jakie one są seksowne! - dodała z ironią.
Ruda z szerokim uśmiechem trzepnęła przyjaciółkę w głowę i ruszyła w stronę Severusa.
- Cześć - powiedziała, opadając na miejsce obok niego.
- Cześć - odparł Snape, odrywając wzrok od książki i przenosząc go na rudą. - Co tam u ciebie? - spytał z uśmiechem.
- A... nic - bąknęła Lily. - Dużo nauki i w ogóle...
Nagle ruda zdała sobie sprawę jak dawno nie rozmawiała z Severusem sam na sam. Jakoś nigdy nie mogła znaleźć czasu dla niego. A przecież tak jej na nim zależy... Dziewczyna poczuła jak palą ją policzki. Było jej tak okropnie wstyd...
Chłopak jakby czytał w jej myślach.
- I dlatego nie miałaś czasu się ze mną spotkać? - spytał.
Lily zaczęła kręcić się niespokojnie na swoim miejscu. Spojrzała błagalnie na stół Gryffindoru, oczekując jakiejkolwiek pomocy. Napotkała wzrok Mel. Blondynka najwyraźniej zorientowała się, że coś się święci, bo zmrużyła ostrzegawczo oczy i zaczęła dawać znaki, z których ruda wyczytała, że jeśli znowu pokłóci się z Severusem, to blondynka zamorduje ją na miejscu. Lily westchnęła.
- Sorry... No, ale tak jakoś wyszło... - powiedziała w końcu, patrząc na Snape`a przepraszająco. - Nauka i inne sprawy...
- No, ale o dziesiątej w nocy chyba się nie uczysz? - spytał.
Lily zamrugała szybko, nie bardzo wiedząc, do czego Sev zmierza.
- No... nie - powiedziała.
- A więc jesteśmy umówieni - oświadczył Severus, po czym rozglądnął się po Wielkiej Sali, a gdy nie dostrzegł żadnego Ślizgona, objął ją lekko w pasie.
Lily uśmiechnęła się z zadowoleniem, chociaż z drugiej strony trochę zirytowało ją to, że Sev się rozejrzał. Dlaczego nie przyznawał się do niej? Dlaczego nie mogą otwarcie ze sobą chodzić, tylko tak po kryjomu?
- O, cholera!
Lily spojrzała pytająco na Mel, która ze zdenerwowaniem grzebała w torbie.
- Co jest? - spytała.
- Zostawiłam pergamin w dormitorium - jęknęła blondynka. - Poczekajcie... Albo nie. Idźcie. Ja was dogonię.
- Na pewno?
- No. - Melissa uśmiechnęła się i już po chwili jej nie było.
Ruda zerknęła na stojącą obok niej Dorcas.
- Idziemy?
Szatynka skinęła głową i obie dziewczyny ruszyły korytarzem, zmierzając w stronę klasy zaklęć. Lily uśmiechnęła się do siebie. Tak bardzo cieszyła się na wieczorne spotkanie z Severusem, że nie myślała już o niczym innym. Zrozumiała, iż nie może bez niego żyć. Przy nim czuła się wspaniale. Nie musieli nawet rozmawiać. Wspólne milczenie też było cudowne. Gdyby tylko...
- Auuuu... - jęknęła Lily, wpadając na Dorcas, która niespodziewanie zatrzymała się tuż przed nią.
Szatynka przycisnęła palec do ust, nakazując ciszę.
- Słuchaj - szepnęła.
Lily zamilkła i wstrzymała oddech. Po chwili dotarła do jej uszu rozmowa tocząca się w korytarzu przed nimi.
- No i co? Już nie ma siostruni? - spytał z sarkazmem nieprzyjemny głos, w którym Lily rozpoznała Mulcibera.
- Ciekawe co się z nią stało... - zarechotał drugi głos obleśnie.
Nott.
- Zostawcie mnie... - poprosił słabo dziewczęcy głosik.
Ruda nabrała gwałtownie powietrza. Znała ten głos bardzo dobrze. To była...
- MARY! - wrzasnęła nagle Dorcas i skoczyła do przodu.
- Dorcas! Nie! - krzyknęła Lily, złapała przyjaciółkę za kołnierz i z największym trudem przytrzymała ją. - Dorcas, ich jest dwóch wielkich osiłków! Chcesz się z nimi bić?!
- Tak! - stęknęła szatynka i spróbowała wyrwać się z uścisku rudej, szarpiąc się gwałtownie.
- Dorcas, pomyśl! Nie damy rady! - jęknęła Lily. Czuła, że opuszczają ją siły.
Nagle z korytarza przed nimi dobiegł cichy, ale mrożący krew w żyłach, krzyk. To podziałało na Dorcas jak czerwona płachta na byka. Dziewczyna z nadludzką siłą wyrwała się z uścisku Lily i z wrzaskiem odbiegła w stronę Ślizgonów. Ruda jęknęła i pobiegła za nią. Jej oczom ukazał się dziwny widok: oto na środku szkolnego korytarza miotał się gwałtownie Mulciber, bezskutecznie usiłując zrzucić z siebie rozwścieczoną Dorcas. Nott biegał dookoła nich, próbując wycelować w szatynkę różdżką, a w kącie siedziała drobna brunetka, patrząc na zaistniałą sytuację z przerażeniem w wielkich, ciemnych oczach.
- ODCZEP SIĘ OD MARY, TY NĘDZNY ROBAKU! - wrzeszczała Dorcas.
Nagle słońce zamigotało w pomalowanych na czerwono paznokciach szatynki. Lily odwróciła twarz i zacisnęła mocno powieki, przypominając sobie, że przyjaciółka wczoraj je piłowała. I rzeczywiście, po chwili rozległ się zduszony okrzyk bólu. Ruda ostrożnie otworzyła oczy. Mulciber jęcząc trzymał się za twarz, po której spływały krople ciemnoczerwonej krwi. Mimo to Dorcas drapała i biła nadal, fucząc niczym rozjuszona kotka. Nagle Lily usłyszała głośne tupanie tuż za sobą. Odwróciła się gwałtownie i ze zdumieniem dostrzegła nadbiegającego Blacka.
- TAK, DORCAS, DOWAL MU! - ryknął chłopak i z okrzykiem wojennym rzucił się na zdezorientowanego Notta, z całej siły uderzając go w nos, z którego od razu buchnęła krew.
- NIE! NIEEEE! - krzyknął nagle piskliwy głosik z przeciwnej strony korytarza. - NIE! ZOSTAW GO! ZOSTAW!
Lily szybko spojrzała w kierunku, z którego dobiegał owy głos. Zobaczyła tam Virginię Meddle, wbijającą sobie ze zdenerwowania paznokcie w policzki. Ruda zazgrzytała zębami. Nie przepadała za tą Ślizgonką.
- ZOSTAW, ZOSTAW! - wrzasnęła jeszcze Meddle, po czym skoczyła w stronę Blacka.
- O NIE! TO TY GO ZOSTAW!
Lily nie zdążyła się nawet odwrócić. Obok niej, jak błyskawica, przebiegła Melissa i rzuciła się na Ślizgonkę, zwalając ją z nóg. Ruda zamrugała szybko. Nie wiedziała, co ma robić. Śmiać się, czy płakać? Ogarnęła szybkim spojrzeniem trzy walczące pary. Black i Nott bili się najzacieklej, przy czym Ślizgon rozpaczliwie próbował wyszarpnąć różdżkę. Jednak Syriusz za każdym razem uniemożliwiał mu ten manewr. Mulciber nadal usiłował obronić się przed Dorcas, ale dziewczyna się nie dawała. Nagle Lily usłyszała cichy jęk i wielki Ślizgon osunął się na kolana, trzymając za krocze. Dorcas stała nad nim z wyrazem tryumfu na twarzy.
- BRAWO, DORCA! TERAZ BĘDZIE ŚPIEWAŁ ALTEM! - wrzasnęła ze śmiechem Mel, unosząc na krótko do góry dwa kciuki.
Blondynka sprawiała wrażenie, jakby świetnie się bawiła, unikając kolejnych ciosów Virginii i śmiejąc się w głos.
- Co tu się dzieje?
Nagle wszystko się odmieniło; Black przestał tłuc Notta, Dorcas drapać Mulcibera, a Mel śmiać z Virginii. Wszyscy spojrzeli na kogoś, kto znajdował się za Lily. Ruda zesztywniała i powoli się odwróciła. Za nią stała ich tegoroczna nauczycielka obrony przed czarną magią, Amelia Wicked.
- Mugolska bójka... - powiedziała cicho, ale z wyraźną odrazą. - Na szkolnym korytarzu... Z udziałem ośmiu osób... Na waszym miejscu pakowałabym manatki.
- Ale... my... nie... - wyjąkała Lily ze strachem.
- Co wy nie? - spytała nauczycielka spokojnie, patrząc dziewczynie prosto w oczy.
Ruda spuściła wzrok, nie mogąc wytrzymać spojrzenia czarnych oczu.
- Tak myślałam - syknęła kobieta. - I kogóż ja tu widzę? - spytała, spoglądając na Melissę. - Czy ja ci już nie mówiłam, że jeszcze jeden twój wyskok, a wylecisz z tej szkoły?
Mel pobladła gwałtownie.
- Ja... - wystękała.
Lily zerknęła na przyjaciółkę badawczo. Pierwszy raz zdarzyło się, żeby ta zapomniała języka w gębie.
- Osobiście dopilnuję, żeby cię to spotkało - oświadczyła profesor Wicked. - A jeśli się uda, to żeby ciebie też - dodała z lubością, zwracając się do Syriusza. - A teraz... rozejść się i dziś zjawić u mnie w gabinecie o piątej - zakończyła nauczycielka, po czym odwróciła się i odeszła korytarzem.
Lily odetchnęła i spojrzała na resztę. Wszyscy wyglądali na przybitych. Nagle Mel strzepnęła włosy i uciekła. Ruda przez chwilę tkwiła w miejscu, nie wiedząc, co ma robić, ale w końcu ocknęła się i pobiegła za przyjaciółką. Gdzie mogła uciec? Co się może z nią teraz dziać? Lily otwierała każde napotkane drzwi, mając nadzieję znaleźć tam Melissę. Jednak nigdzie jej nie było. Nagle ruda usłyszała stłumione uderzenia, dobiegające z jednej z nieużywanych klas. Westchnęła, położyła rękę na klamce i pchnęła ciężkie drzwi. Przy tablicy stała Melissa, kopiąc ze złością w ścianę.
- Ona mnie wyrzuci - burknęła.
Lily podeszła ostrożnie do blondynki.
- Nie wyrzuci - powiedziała. - Nie ma takiej władzy. Musiałaby się McGonagall zgodzić... I Dumbledore...
Mel przestała kopać w ścianę i spojrzała na rudą z nadzieją. Ale po chwili ta nadzieja zgasła w jej oczach i dziewczyna powróciła do poprzedniej czynności.
- Wyrzuci - stwierdziła.
- Uparte to jak osioł - mruknęła Lily do siebie ze złością. - Nie wyrzuci - dodała głośno.
- Wyrzuci - Mel nadal obstawała przy swoim.
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak!
- Tak!
- Nie!
Zapadła chwila ciszy, po czym obie dziewczyny wybuchły śmiechem.
- Nie no, może masz i rację... nie wyrzuci - powiedziała Mel.
- W końcu! - wykrzyknęła Lily z ulgą.
- Ale muszę coś zrobić z włosami... - oświadczyła blondynka, nagle zmieniając temat.
Ruda zamrugała szybko.
Że co?
- No wiesz... Moja fryzura nie pasuje do wizerunku grzecznej dziewczynki... - wyjaśniła Mel, dostrzegając zapewne dziwną minę przyjaciółki.
- Grzecznej... dziewczynki - wyjąkała Lily. - Mel... bije ci w dekiel? - spytała ostrożnie.
- Nie - odparła blondynka pogodnie. - No, ale jeśli chcę do tej szkoły jeszcze chodzić, to muszę być grzeczna. Będę się codziennie ładnie czesać, przestanę nosić bluzy z kapturem, zacznę w końcu nosić podręczniki na lekcje, zawsze będę przygotowana do lekcji i przed przyjemnościami będę najpierw stawiać naukę.
Lily otwarła usta i wbiła zdumiony wzrok w Melissę, która teraz wyczarowała sobie lusterko i przeglądała się w nim uważnie. Czy ona zwariowała? - przemknęło rudej przez myśl.
- Psia krew! - wrzasnęła nagle Mel i z całej siły rzuciła lusterko o ziemię. - Ja tego nie przeżyję - dodała z rozpaczą.
Lily odetchnęła z ulgą. Mel jednak nie zwariowała.
Edytowane przez Fantazja dnia 09-10-2008 15:25
Dodane przez Bill66 dnia 08-10-2008 08:30
#174
Fajne opowiadanie! I pomyśleć, że masz dużo wybitnych! Najlepszy FF jaki czytałem. Ty to na zawsze będziesz najlepsza. Brawa dla Fantazji!
Dodane przez Maladie dnia 08-10-2008 15:49
#175
Mam nadzieję, że Melissa nie wyleci ze szkoły... Scena bójki jest ładnie opisana, tylko trochę się pogubiłam, bo akcja działa się za szybko :D Czekam na kolejny rozdział B)
Dodane przez Tanya dnia 08-10-2008 16:23
#176
Co w tym rozdziale się działooo! Nie
, no super! Mel to Mel :D
Zaskakuje człowieka :P W szczególności swoją logiką. Nie mog
ę się doczeka
ć następnej części, bo zapewne wiele istotnych rzeczy się wydarzy.
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 11:57
Dodane przez Cherry dnia 08-10-2008 19:24
#177
To był taki emocjonujący rozdział! :D
Moim zdaniem cała ósemka będzia miała nocny szlaban u tej Amelii i przez to Lilka nie będzie się mogła spotkać z Sevem. ;p
Życie jest okrutne, czekam na kolejny odcinek. ; ]]
Dodane przez Hermiona_Lily_tusia dnia 09-10-2008 14:55
#178
Zgadzam się z Cherry i pewnie znowu zerwą:P. Jakby jeszcze Mel zaczęła się kłócić z Lily o Snape
'a, to był
aby to normalnie argentyńska telenowela:P Genialny rozdział!:D
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 11:17
Dodane przez Yennefer dnia 09-10-2008 15:12
#179
Suuuper, naprawdę. Też mam nadziej
ę, że Syriusz i Mel nie wylecą. Zauważyłam jeden drobny błąd
:
Uśmiechnęła się promiennie i postąpiła krok w jego stronę. Nagle zmarła.
Hehe,
zmarła :lol:
Oczywiście nie trudno domyślić się, że chodziło o
zamarła, ale jest śmiesznie. Bardzo podobał mi się ten rozdział i ze zniecierpliwieniem czekam na następny.
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 11:17
Dodane przez Temeraire dnia 09-10-2008 15:28
#180
Ach... Się działo!
Bardzo fajny rozdział. Świetnie napisany, bez błędów... No, przynajmniej ja ich nie dostrzegłam. Jak zwykle świetny styl, ciekawa akcja, ortografia i interpunkcja też bardzo dobrze.
Cud, miód i orzeszki!
Mel jest genialna... :)
Dodane przez Fantazja dnia 10-10-2008 07:53
#181
ROZDZIAŁ 22
131. Nie będę bezczynnie przyglądać się bójkom.
132. Nie będę bezczynnie przyglądać się bójkom.
133. Nie będę bezczynnie przyglądać się bójkom.
Lily jęknęła cicho, odłożyła pióro i strzepnęła obolałą ręką. Miała już serdecznie dość tego pisania. A przecież pozostało jej jeszcze trzysta sześćdziesiąt siedem zdań. Wolałaby każdy inny szlaban, tylko nie ten. Chociaż z drugiej strony... nie wiadomo, co wymyśliła dla innych ta cała Amelia. Znając nauczycielkę, na pewno nie będzie to nic przyjemnego. Profesor Wicked słynęła z tego, że nienawidziła uczniów. Nawet Ślizgoni nie mieli u niej lekko, mimo że domem tej kobiety był właśnie Slytherin. Pani profesor nigdy nie szufladkowała ludzi. Dla niej nie było podziału na lepszych i gorszych. Dla niej wszyscy byli gorsi. Znajdowała niezwykłą przyjemność w karaniu uczniów i wystawianiu
Okropnych. Jeszcze nikt, nawet Lily, nie zdobył u niej oceny wyższej niż minus
Powyżej Oczekiwań. Ten wyczyn należał do Severusa.
Ruda westchnęła i z powrotem przyłożyła pióro do pergaminu.
134. Nie będę bezczynnie przyglądać się bójkom.
No to się do nich włączę - przemknęło Lily przez myśl.
To na pewno nie będzie "bezczynne przyglądanie się".
135. Nie będę bezczynnie przyglądać się bójkom.
Albo po prostu ucieknę.
136. Nie będę bezczynnie przyglądać się bójkom.
Cholera... Ale mnie ręka boli...
137. Nie będę bezczynnie przyglądać się bójkom.
Czy ten Filch musi się tak na mnie gapić?! Ruda z wściekłością spojrzała na woźnego, z którym przebywała w jego cuchnącym kocią sierścią gabinecie. To właśnie z nim pozostawiła ją profesorka, a sama męczyła jakimś szlabanem pozostałą szóstkę. Jedynie Mary nie została ukarana. I to tylko i wyłącznie dzięki McGonagall, która wysłuchała całej opowieści. Mimo to Nott i Mulciber uniknęli odpowiedzialności. Z braku dowodów.
138. Nie będę bezczynnie przyglądać się bójkom.
Kiedy ja to skończę?! Lily zerknęła na zegarek. Dochodziła siódma. Dziewczyna tkwiła tu już od dwóch godzin. A przecież musi to dziś skończyć... A potem spotkać z Sevem... Ruda westchnęła i zabrała się za pisanie.
Lily z ulgą rzuciła się na swoje łóżko. Jak dobrze, że ten szlaban już się skończył. I to dużo wcześniej, niż przypuszczała. Ruda uśmiechnęła się błogo i zaczęła rozmasowywać obolałą rękę. Leżała tak przez chwilę, rozkoszując się odpoczynkiem. Ciekawe, kiedy wróci Mel i Dorcas? Co zgotowała im Wicked? Lily nie musiała zbyt długo czekać na odpowiedzi na te pytania, bo po chwili drzwi otworzyły się z hukiem i do pokoju weszła... nie...
wtoczyła się Dorcas, blada niczym duch. Szatynka wybełkotała coś do rudej, po czym opadła na swoje łóżko. Za nią dumnym i sprężystym krokiem weszła Mel.
- Co jej się stało? - spytała Lily, z lekkim strachem przyglądając się Dorcas.
- A bo ja wiem... - Melissa wzruszyła ramionami lekceważąco. - Wracamy ze szlabanu.
- Jakiego? - Ruda przeniosła wzrok na przyjaciółkę.
- Ach... - westchnęła blondynka z lubością. - Byliśmy w Zakazanym Lesie.
Lily wytrzeszczyła oczy.
- Że jak? - wykrzyknęła z przerażeniem.
- Że tak - odparła Mel.
- I jak było? - zapytała ruda ostrożnie.
- Nigdy więcej! - odezwała się nagle Dorcas. - Nawet w najgorszych koszmarach... Nigdy w życiu... Za nic... To było okropne! - wybełkotała, po czym przykryła głowę poduszką.
- Było tak, jak słyszysz - powiedziała spokojnie Mel. - Czyli za****iście! - dodała, szczerząc zęby.
Lily parsknęła śmiechem.
- A tak w ogóle, to po co tam byliście? - zapytała.
- A bo ja wiem... - odparła blondynka. - Czy ty myślisz, że ja nie mam lepszych zajęć, niż słuchanie nauczycielki?
- Ona była zbyt zajęta wypatrywaniem Lupina - powiedziała Dorcas.
Mel skrzywiła się nieznacznie.
- A ty mi to skutecznie utrudniałaś, wisząc na moim ramieniu i dysząc mi w kark - prychnęła.
Tym razem to Dorcas się skrzywiła.
- Odczep się - mruknęła. - To przeżycie odbije się trwałym urazem na mojej psychice, a ty sobie kpisz - jęknęła.
- Nic ci nie będzie - stwierdziła Mel, zakładając ręce na piersi.
Szatynka spojrzała na nią ze złością.
- Ja idę spać - burknęła. - Jest już za dziesięć dziesiąta.
- KTÓRA? - wrzasnęła Lily w tym samym momencie, co Melissa.
- JASNA CHOLERA! SMARK! - krzyknęła Mel histerycznie.
- Jak mogłam zapomnieć - jęknęła ruda z rozpaczą.
- Nie biadol mi tu! - syknęła blondynka. - Do kibla marsz! Ja ci coś wybiorę - dodała władczym tonem, po czym siłą wepchnęła Lily do łazienki.
Dziewczyna prędko umyła twarz i ręce. Spojrzała na swoje włosy. Każdy kosmyk sterczał w inną stronę. Lily zaklęła cicho, wyciągnęła różdżkę i zaklęciem zaczęła prostować pasma.
- Gotowe! - krzyknęła, zanim jeszcze wyszła z toalety, po czym otworzyła z rozmachem drzwi. Jednak zaledwie zdążyła przekroczyć próg, została z powrotem wepchnięta za niego przez Melissę, która wręczyła jej zieloną bluzkę i dżinsy. Lily szybko przebrała się we wskazane ubranie.
- Już! - wrzasnęła i wyszła z łazienki.
- Masz jeszcze to, żebyś nie zamarzła. - Mel podała jej zielony polar.
Ruda spojrzała na przyjaciółkę z uśmiechem.
- Dzięki, jesteś kochana - powiedziała.
- Wiem! - warknęła blondynka nieskromnie. - A teraz leć!
Lily niczym burza wypadła z dormitorium. Pędem zbiegła po schodach i przecięła pokój wspólny. Nie zważając na pytania Grubej Damy, ruszyła biegiem w umówione miejsce. Po paru minutach już tam była. Snape czekał na nią, siedząc na jednej z ławek. Rozpromienił się, gdy tylko ją zobaczył.
- Cześć - przywitał się.
- Cze... eść - wydyszała Lily. - Sorry... za... spóź... nienie... - dodała.
- Nie ma sprawy - powiedział Severus. - Z drugiej strony, nieźle biegłaś. - Kąciki ust chłopaka drgnęły lekko.
Ruda uśmiechnęła się szeroko i kiwnęła głową.
- Chodźmy gdzieś - zaproponowała.
- Dobra - zgodził się Snape. - Ale gdzie?
- Przed siebie. - Lily machnęła ręką w stronę najbliższego korytarza.
- W porządku - zgodził się chłopak.
Dziewczyna uśmiechnęła się znowu i chwyciła Severusa pod rękę.
- No więc co u ciebie? - spytał Snape. - Podobno miałaś dziś szlaban.
- Noo... - mruknęła Lily, krzywiąc się. - Miałam...
- No to opowiadaj.
- Co?
- Wszystko.
Chłopak spojrzał dziewczynie głęboko w oczy. Ruda zarumieniła się lekko, po czym zaczęła opowiadać. Severus był naprawdę świetnym słuchaczem. Patrzył na Lily z wyraźnym zainteresowaniem, czasem zadając pytania.
- Teraz twoja kolej - oświadczyła ruda, kończąc swoją wypowiedź.
Snape już otworzył usta, by coś powiedzieć, gdy nagle zamknął je z powrotem i spojrzał przed siebie. W jego oczach nie było można nic rozczytać. Jednak Lily już się do tego przyzwyczaiła. Pociągnęła chłopaka za rękaw.
- Co? - szepnęła.
Nagle Severus odskoczył od niej jak oparzony. Ruda krzyknęła cicho, zaskoczona. Ale w porę zamilkła, wbijając wzrok w korytarz przed sobą. Dochodziły z niego szybkie kroki i głośny rechot. Lily wzdrygnęła się. Już dziś słyszała ten paskudny śmiech.
- Snape! - krzyknął Mulciber zaskoczony, stając tuż przed Severusem.
- I... ta szlama - dodał Nott z obrzydzeniem.
- Co wy ty robicie... razem? - spytał podejrzliwie pierwszy Ślizgon.
- Nic... - odparł Snape. - Spotkaliśmy się przypadkiem.
- No to chodź z nimi. Właśnie wracamy do lochów - zaproponował Teodor.
- Nie. Muszę coś załatwić - stwierdził Severus.
- No dobra... - zgodził się Mulciber, obrzucając Lily pogardliwym spojrzeniem.
Ruda zacisnęła pięści ze złością. Jak Sev może jej to robić? Dlaczego nie może się w końcu przyznać? Dziewczyna miała już serdecznie dość jego kłamstw i pełnych obrzydzenia spojrzeń innych Ślizgonów. A zwłaszcza tego idioty, Mulcibera, który teraz skinął na swojego towarzysza i razem odeszli w stronę lochów.
- Przepraszam - powiedział cicho Severus, gdy Ślizgoni znikli za rogiem.
- Przepraszam! - powtórzyła za nim Lily, tyle że z wyraźną kpiną. - Tylko to masz mi do powiedzenia?
- O co ci chodzi? - spytał zdumiony chłopak.
- O co mi chodzi?! - wykrzyknęła ruda ze złością. - Dlaczego musimy się z tym kryć?
Snape spojrzał na nią dziwnie, ale nic nie powiedział.
- Już wiem! - oświadczyła Lily. - Ty po prostu wstydzisz się tego, że jestem szlamą!
- To nie tak... - wyszeptał Severus.
Ruda poczuła ogromną złość, która targała jej emocjami. Czuła, że musi wykrzyczeć wszystko, co leży jej na sercu.
- A jak?! - wrzasnęła dziewczyna. - Myślisz, że ja nie wiem? Myślisz, że nie wiem, że ty i ci twoi... kumple... chcecie zostać śmierciożercami? Że chcecie zabijać szlamy i mugoli?
Lily przerwała, żeby nabrać oddechu.
- No więc proszę! - zaczęła znowu ruda. - Proszę! Zabij mnie teraz! Będziesz miał już jedną szlamę na sumieniu! Będziesz się miał czym pochwalić przed swoimi kumplami i Sam-Wiesz-Kim!
Dziewczyna przerwała, chcąc zobaczyć reakcje Severusa. Chłopak patrzył na nią z mieszaniną zdumienia i strachu.
- Nie mów tak... - szepnął.
- A jak mam mówić?! - krzyknęła Lily. - Taka jest prawda!
- Lily, błagam... - Snape złapał dziewczynę za rękę.
Ruda z furią wyrwała dłoń.
- Mam cię gdzieś - syknęła, odwróciła się na pięcie i pobiegła korytarzem w stronę wieży Gryffindoru.
Dlaczego każde ich spotkanie musi kończyć się kłótnią? Lily w biegu otarła łzy, spływające po bladych policzkach. Czuła się okropnie. Ciężar jej własnych problemów przytłoczył ją tak bardzo, że dziewczyna mimowolnie przygarbiła się. W końcu przeszła przez dziurę za portretem Grubej Damy.
- Lily! - krzyknął zaskoczony głos. - Gdzieś ty...? Co ci się stało?
Lily rzuciła wściekłe spojrzenie szczerze zdumionemu Potterowi, który teraz dźwignął się z jednego z wysiedzianych foteli znajdujących się przed kominkiem.
- Spadaj, kretynie - warknęła dziewczyna, szybkim krokiem wyminęła chłopaka i przeszła przez drzwi prowadzące do dormitoriów dziewcząt.
Przeskakując po dwa stopnie, przemierzyła schody i wpadła do swojego pokoju. Melissa i Dorcas siedziały na jej łóżku, śmiejąc się z czegoś cicho. Jednak gdy tylko Lily przekroczyła próg, zamilkły. Ruda przez chwilę patrzyła na nie otępiałym spojrzeniem, po czym wybuchła płaczem i rzuciła na najbliższe łóżko. Należało ono do Melissy. Nagle Lily usłyszała głośne przekleństwo i tupnięcie. Po chwili nad nią stanęła Mel, patrząc na nią ze wściekłością.
- Znowu się pokłóciliście - nie było to pytanie, tylko stwierdzenie.
Lily przełknęła łzy i powoli kiwnęła głową. Melissa spojrzała na nią z rozpaczą, po czym trzepnęła się z całej siły w czoło.
- Ciebie po prostu nie można puścić na randkę ze Smarkiem samej! - wrzasnęła. - Tobie trzeba przyzwoitki!
Ruda odwróciła głowę od przyjaciółki. Nie miała najmniejszej ochoty wysłuchiwać jej wyrzutów. Po chwili poczuła jak miejsce obok odrobinę się ugięło.
- Zostaw mnie - burknęła.
Mel nie zostawiła. Wręcz przeciwnie, objęła ją ramieniem i delikatnie odwróciła jej twarz z powrotem w swoją stronę. Spojrzała na nią zupełnie poważnie.
- Lily, ja rozumiem, że Smark jest dość... eee... trudnym facetem, ale nie zmienisz tego. Weź go zaakceptuj - powiedziała.
- Ale... on... się mnie... wstyyyyydzi - załkała Lily. - I... chce zos-zostać śmiercio... żeeeeercą...
- No, wrzeszcząc na niego na pewno nie odwiedziesz go od tego zamiaru - stwierdziła Mel rzeczowo. - Postępuj z nim łagodnie... a najlepiej to wymuś na nim obietnicę... byle delikatnie.
- Ale... ja się... nie... mam zamiaru... z... z nim godzić - wydukała ruda.
Przyjaciółka przewróciła oczami.
- Ty NIGDY nie masz zamiaru się z nim godzić - stwierdziła rezolutnie. - Ale potem jakoś się godzisz i jest cacy - dodała z uśmiechem.
- Ale mi jest naprawdę trudno z nim być... - westchnęła Lily, tłumiąc płacz.
- ... ale bez niego jeszcze trudniej - dodała Mel.
- Masz rację - zgodziła się ruda.
- Ja zawsze mam rację - wyszczerzyła się blondynka.
Przez chwilę dziewczyny patrzyły sobie w oczy, milcząc.
- A idź, ty samochwało! - powiedziała w końcu Lily i trzepnęła przyjaciółkę w głowę.
Edytowane przez Fantazja dnia 10-10-2008 14:07
Dodane przez Yennefer dnia 10-10-2008 08:50
#182
Świetne! Świetne! Świetne! To jest po prostu boskie! :D Napisz więcej, błagam!
Dodane przez Tanya dnia 10-10-2008 09:37
#183
Oj ta Lily... Szkoda mi jej trochę, tyle już przeszła z tym Severusem.
Rozdział świetny. Bardzo mi się podobał, jak każdy inny :).
Dodane przez Temeraire dnia 10-10-2008 13:54
#184
Bosko. Szczególnie Melissa mi się podoba ze swoim poczuciem humoru i rezolutnością ("Do kibla marsz!" :lol: ). Ładnie piszesz, nie robisz zbyt wielu błędów, a kiedy już robisz, są one malutkie i w żaden sposób nie przeszkadzają w czytaniu. Pochłaniam Twoje opowiadanie z zainteresowaniem i fascynacją. Bardzo mi się podoba. Błędy w tym rozdziale? Zauważyłam.
Ciekawe, kiedy wróci Mel i Dorcas? Ciekawe, co zgotowała im Wicked?
Powtórzenie. W drugim zdaniu mogłaś opuścić "ciekawe". Pytanie zachowałoby swój sens, byłoby nawet lepiej.
Lily nie musiała zbyt długo czekać na odpowiedzi na te pytana,
A tu... Najzwyklejsza w świecie literówka. Zjadłaś "i", w wyrazie "pytania". Rozumiem, że to po prostu przeoczenie.
Nic, jak tylko czekać na następny rozdział.
Dodane przez Chryzanteny-Zlociste dnia 10-10-2008 16:27
#185
A ja tam gdzie zabrakło " i " po prostu je dodałam i nie zauważyłam. xDD
Fajnie się czyta i czekam na dalej. xDD
Dodane przez Maladie dnia 11-10-2008 11:55
#186
Żal mi tej Lily, ale ona i Severus po prostu do siebie nie pasują. Sev jest już taki, jaki jest i się raczej nie zmieni. Zawsze przy kolegach udaje kogoś, kto w przyszłości nie zawaha się przed zabiciem drugiego człowieka. No
, to czekam na następny rozdział :D
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 11:19
Dodane przez Fantazja dnia 12-10-2008 15:54
#187
ROZDZIAŁ 23
- O, w mordę!
Lily podniosła wzrok znad owsianki, którą właśnie pałaszowała i spojrzała pytająco na Melissę. Blondynka wpatrywała się szeroko otwartymi oczami w najnowszego
Proroka codziennego.
- Co się stało? - spytała Lily z pewną obawą. Ostatnio pojawiało się coraz więcej złych wiadomości.
- Matka Lisy nie żyje - odparła Mel i podała rudej gazetę.
- Lisy? - zdziwiła się Lily. - To niemożliwe - dodała.
Jednak zaledwie zerknęła na pierwszą stronę
Proroka, już wiedziała, że to prawda. Lisa była tak uderzająco podobna do swojej matki, że nie było mowy o pomyłce. Lily gapiła się zszokowana na zdjęcie bardzo ładnej młodej kobiety patrzącej na nią z wyraźną pogardą. Przecież to niemożliwe! Takim osobom nie przytrafiają się takie rzeczy. Zło złego omija...
- Jedziesz ze mną na pogrzeb? - spytała nagle Mel.
Ruda gwałtownie poderwała wzrok znad gazety. Czyżby się przesłyszała?
- No to jedziesz czy nie?
A jednak się nie przesłyszała.
- Ale dlaczego ty jedziesz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie Lily.
Mel skrzywiła się lekko.
- Bo nasi, to znaczy moi i Lisy rodzice się znają, chociaż nie za bardzo lubią - wyjaśniła blondynka. - Ale na pogrzeb wypada iść...
- A ja tam po co? - spytała Lily.
- Do towarzystwa - odparła Mel.
- Ale...
Ruda spojrzała nieprzekonana na przyjaciółkę. Z jednej strony bardzo chciała pojechać z Mel, oderwać się od tej szarej, szkolnej rzeczywistości, ale z drugiej... Z drugiej nie chciała wykorzystywać takiej sytuacji do osiągnięcia celu.
- Nie jadę - powiedziała w końcu.
Melissa prychnęła.
- Jedziesz! - oświadczyła.
Lily pokręciła głową.
- Nie pojadę. Za nic - powiedziała.
Ruda oparła czoło o szybę czerwonego Forda Escorta należącego do państwa Shelmerdine. Nadal nie mogła uwierzyć i pogodzić się faktem, że Melissa jakoś ją do wyjazdu przekonała i teraz, w przeddzień pogrzebu, razem zmierzały w stronę Londynu. Lily obrzuciła przyjaciółkę pełnym wyrzutu spojrzeniem. Mel uśmiechnęła się do niej niewinnie.
- Tato, mógłbyś przyspieszyć? - zwróciła się do swojego, siedzącego za kierownicą, ojca.
- Ależ oczywiście, Lisiu - zgodził się mężczyzna.
- Tato! - oburzyła się Mel. - Nie jestem Lisia!
- Oczywiście, Lisiu. - Pan Shelmerdine uśmiechnął się przekornie.
Blondynka założyła ręce na piersi, zerkając spode łba na swojego tatę.
- Czemu ja mam takie okropne imię? - jęknęła z rozpaczą.
- Pytaj się matki - odparł pan Shelmerdine. - To ona ci je nadała... Do tej pory nie mogę zrozumieć, dlaczego ze wszystkich możliwych imion wybrała akurat nazwę ziółka na uspokojenie... Ja osobiście chciałem, żebyś nazywała się Kofeina. Od początku byłaś bardzo żywa...
Melissa wytrzeszczyła oczy.
- Jak wrócimy, to pierwsze co zrobię, to serdecznie jej podziękuję - stwierdziła.
Lily parsknęła śmiechem.
- A tak w ogóle - odezwał się mężczyzna - to przyjechał Michael.
Mel podskoczyła gwałtownie, uderzając głową o sufit. Blondynka jęknęła cicho i chwyciła za bolące miejsce.
- Brat? - spytała, jakby chcąc się upewnić.
- Tak, brat - potwierdził ojciec.
- No to zarąbiście - ucieszyła się Mel.
Ruda spojrzała z zainteresowaniem na przyjaciółkę. Nie zdążyła jeszcze osobiście poznać jej brata. Z jej opowieści wiedziała tylko tyle, że chłopak zaledwie rok temu ukończył Hogwart i od razu pojechał na studia do Włoszech.
- Ciekawe, co mi przywiózł - zastanowiła się głośno Mel.
Lily uśmiechnęła się do przyjaciółki, jednak w głębi serca poczuła delikatne ukłucie zazdrości.
Dlaczego ja nie mam takiej rodziny?
- Cześć, siora!
- Cześć, brat!
Lily stanęła nieco z boku, nie bardzo wiedząc, co ma ze sobą zrobić.
- Jak tam w Hogwarcie? - spytał Michael.
- A nie spytasz, jak tam u mnie? - oburzyła się Mel.
- A co mnie to obchodzi. - Chłopak wzruszył lekceważąco ramionami i oparł się o framugę drzwi wejściowych do mieszkania.
Melissa zrobiła obrażoną minę i kopnęła brata w kostkę. Ten wyglądał jakby nawet tego nie poczuł. Jego dłoń powędrowała do jasnych włosów. Lily wzdrygnęła się gwałtownie, przypominając sobie Jamesa.
- Nie denerwuj się, Lisiu. Złość piękności szkodzi - powiedział Michael, uśmiechając się złośliwie.
- Nie jestem Lisia! - wrzasnęła i wymierzyła jeszcze jednego kopniaka, tym razem celując prosto między nogi.
Jednak chłopak był szybszy. Złapał siostrę wpół i przerzucił sobie przez ramię. Mel zawyła ze złości i zaczęła gwałtownie wierzgać nogami.
- ZOSTAW MNIE TY CHOLERNY IMBECYLU! - wydarła się, bijąc brata pięściami po plecach.
Michael roześmiał się tylko, po czym wniósł rozeźloną Melissę do mieszkania.
- Nie ma to jak rodzinka w komplecie - odezwał się czyjś wesoły głos, po czym Lily poczuła dłoń zaciskającą się na jej ramieniu.
- Oni tak zawsze? - spytała Lily pana Shelmerdine`a.
- Od kiedy Melissa nauczyła się chodzić - odparł mężczyzna z uśmiechem. - A teraz wejdźmy do mieszkania.
- Dziewczyny, wstawać! Ja wam śniadania do łóżka nie przyniosę!
Lily niechętnie rozlepiła powieki i spojrzała na Michaela stojącego w drzwiach pokoju Melissy.
- Och, spadaj, tępaku! - jęknęła Mel i przykryła głowę poduszką.
- Jak sobie życzysz, Lisiu. - Chłopak wyszczerzył się do Lily, po czym opuścił pokój swojej siostry.
- Idiota - mruknęła Melissa i powoli zwlokła się z polówki, na której spała. Łóżko przydzielono Lily.
- Nie narzekaj. Masz naprawdę fajnego brata - stwierdziła ruda i poszła w ślady blondynki.
Mel zamrugała szybko.
- Lily, zapomnij o tym! - ostrzegła. - Nie będziesz moją bratową!
Ruda uśmiechnęła się do Melissy.
- Nie mam takiego zamiaru - uspokoiła przyjaciółkę.
- I dobrze - burknęła Mel. - A teraz chodźmy na to śniadanie.
Lily prędko naciągnęła na siebie bluzę i po chwili obie dziewczyny znalazły się w kuchni. Pani Shelmerdine kręciła się przy kuchence, a jej mąż w najlepsze czytał gazetę. Za to Michael przywiązywał list do nóżki małej płomykówki. Lily i Mel szybko zajęły miejsca przy stole.
- Jak się spało? - spytał pan Shelmerdine, na chwilę odrywając się od lektury.
- Wspaniale - odparła ruda
- To dobrze - stwierdził mężczyzna, powracając do uprzedniej czynności.
- Kochanie, poszedłbyś po bułki? - spytała mama Melissy, zwracając się do swojego męża.
- Ja już jestem na to za stary - powiedział spokojnie pan Shelmerdine. - Niech Michael idzie.
- Michael, pójdziesz po te bułki? - Kobieta spojrzała z wyraźną nadzieją na syna.
- Ja? - zdziwił się chłopak. - Niech Melisia idzie.
- Nie idę - oświadczyła blondynka. - Niech Lily idzie.
- Kochanie, Lily jest naszym gościem! - oburzyła się pani Shelmerdine.
- Ależ nie, ja z chęcią się przejdę. - Ruda uśmiechnęła się do kobiety.
- Na pewno?
Lily kiwnęła głową.
- A więc piekarnia jest zaraz za rogiem. Chyba trafisz, prawda?
Ruda znowu kiwnęła głową, po czym wyszła z mieszkania. Na dworze panowała idealna pogoda. Słońce świeciło mocno, przyjemnie grzejąc piegowatą twarz dziewczyny. Lily uśmiechnęła się z rozkoszą. Jak mogła nie chcieć tu przyjechać? Ruda wolnym krokiem ruszyła w stronę piekarni. Nagle ktoś wyskoczył zza zakrętu. Lily nie zdążyła nawet się odsunąć. Owa osoba uderzyła w nią z rozpędu, zwalając z nóg. Dziewczyna jęknęła, czując tępe pulsowanie w lewym ramieniu.
- Lily?
Ruda zesztywniała i powoli podniosła wzrok. Żołądek skręcił się jej gwałtownie.
Edytowane przez Fantazja dnia 12-10-2008 15:56
Dodane przez Yennefer dnia 12-10-2008 16:36
#188
Jak zwykle - pięknie! Uwielbiam tą historię, naprawdę. Mam nadzieję, że dodasz kolejny rozdział najszybciej jak to będzie możliwe, pozdrawiam :)
Dodane przez Cherry dnia 12-10-2008 18:39
#189
Który to raz Lily kłóci się z Sevem?
Już nawet nie liczę. x D
Niech on się w końcu zdecyduje, na czym mu bardziej zależy, na tym, żeby zostać śmierciożercą, czy na związku z Lilką.
:P
Dodane przez Isilien dnia 13-10-2008 20:56
#190
czy ten, na kogo wpadła, to James? ^^ bo jako
ś mi się tak wydaje^^
z niecierpliwością czekam na kolejną część.
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 11:20
Dodane przez Peepsyble dnia 14-10-2008 10:11
#191
A ja wiem na kogo! Ja wieeem!
Ale nie poowiem!
Super, nie mog
ę się doczekać, kiedy będzie ta cze
ęść
, której jeszcze nie czytałam ; p
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 11:44
Dodane przez Tanya dnia 14-10-2008 10:48
#192
Nie no, super! W takim momencie kończyć rozdział? No
, wiesz?! :P Bardzo interesuje mnie to, kim jest owy człowiek, który wpadł na Lily. <myśli> :D
Poczekam, poczekam, spokojnie.
Rodzina Mellisy jest naprawdę super :P A ta jej jakże cudowna więź z Michaelem. Rozdział świetny! Czekam na następną część, zresztą tak jak zawsze. :P
Pozdrawiam.
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 11:48
Dodane przez Maladie dnia 14-10-2008 12:51
#193
Melissa miała mieć na imię Kofeina :rotfl: Genialne imię! Szkoda, że mnie tak nie nazwali rodzice :tooth:
Dodane przez Fantazja dnia 14-10-2008 13:46
#194
ROZDZIAŁ 24
- T-t-tunia? - wydukała Lily, gapiąc się z niedowierzaniem na swoją własną siostrę stojącą nad nią ze szkolną torbą zwisającą z prawego ramienia i przyglądającą się jej z bezgranicznym zdumieniem. - Co ty tu robisz?
Petunia prychnęła.
- Co JA tu robię? - spytała. - Nie, nie, nie. Pytanie brzmi: co TY tu robisz? O ile wiem, powinnaś być w tej swojej szkole dla wariatów!
- Ja... ja... ja... - stękała Lily, nie wiedząc, co ma powiedzieć.
Czy powinna przyznać się siostrze? Ale wtedy ona na pewno wypaple wszystko rodzicom... Ale z drugiej strony i tak się o wszystkim dowiedzą... Więc co ma zrobić?
Ruda zaczęła gorączkowo poszukiwać jakiegoś rozwiązania, jakiegoś wiarygodnego kłamstwa, czegoś, co przekona siostrę... Jednak nic takiego nie przychodziło jej do głowy.
Przydałaby się Melissa - przemknęło Lily przez myśl.
Ona na bank by coś wymyśliła...
Tymczasem Petunia stała nad nią z założonymi rękami, patrząc na nią z wyczekiwaniem. Nagle ruda zdała sobie sprawę, że wciąż leży na chodniku. Zaczęła powoli się podnosić, dając sobie czas na opanowanie skotłowanych myśli. Jednak nic to nie dało. Lily nadal nie wiedziała, co ma powiedzieć, jak się wytłumaczyć...
- Zwiałam - przyznała się w końcu, po czym podniosła wzrok na siostrę. Ta, ku największemu zdziwieniu rudej, uśmiechnęła się.
- A więc nasza droga, kochana, idealna Lilusia tak naprawdę taką nie jest - stwierdziła. Jej głos był przepełniony złośliwą satysfakcją.
Lily zacisnęła pięści tak mocno, że paznokcie wbiły się jej w wewnętrzną stronę dłoni.
- Czemu ty jesteś dla mnie taka? - spytała z wyrzutem.
Petunia wysunęła się zaczepnie do przodu.
- Jaka? - zapytała niewinnie.
- Taka... nieprzyjemna - odparła ruda szczerze.
- A czemu miałabym być przyjemna? - Głos Petunii przepełniony był fałszywą słodyczą.
- Nie wiem - powiedziała z ironią Lily. - Może dlatego, że jestem twoją jedyną siostrą?
- Marny powód.
- To co jest dla ciebie wystarczającym powodem?!
Ruda zmierzyła Petunię morderczym spojrzeniem, po czym odwróciła się od niej. Nie miała zamiaru dłużej przebywać w jej towarzystwie. Jedynym, czego teraz chciała, był powrót do domu Melissy, gorąca kąpiel i odreagowanie emocji. Lily postąpiła krok naprzód. Ale zaledwie to zrobiła, poczuła, że ktoś łapie ją za rękę.
- Czego? - warknęła w stronę Petunii.
- Wiadra małego - odwarknęła siostra. - Wracasz ze mną do domu!
- Nie wracam! - wykrzyknęła ruda.
- Wracasz!
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak!
- Tak!
- Nie łap mnie na tą cholerną sztuczkę! Wracasz i już!
Lily ze złości zagryzła wargę aż do krwi. Otarła usta wierzchem dłoni, zastanawiając się nad tym, co ma odpowiedzieć siostrze. Musiała coś wymyślić. Nie mogła wrócić do domu.
- Nie wracam - syknęła w końcu przez zaciśnięte zęby, starając się zachować spokój. - Choćby nie wiadomo co, nie wracam.
- Ty cholerny mały minifiksie! - wrzasnęła Petunia i ze złości tupnęła nogą. - Jestem twoją starszą siostrą i masz się mnie słuchać!
Lily wytrzeszczyła oczy na siostrę.
- Mini... co? - spytała ze zdumieniem.
- Mini-nico - warknęła Petunia obrażonym tonem.
Ruda zmrużyła oczy.
- A tak w zasadzie, to dlaczego się tak o mnie martwisz? - zapytała podejrzliwie. - Podobno ci na mnie nie zależy...
Blondynka wyraźnie się zmieszała.
- Ale rodzicom tak - powiedziała.
- Na nich podobno też ci nie zależy...
Petunia zaniemówiła, gapiąc się bezmyślnie na Lily. Ruda poczuła satysfakcję. Tu cię mam...
- Pestka?
Lily odwróciła się gwałtownie. Za nią stał jakiś brunet i patrzył wyraźnie rozbawiony na jej siostrę.
- Ty zmieniłaś orientację, czy jak? - spytał. - Wydawało mi się, że mówiłaś, że idziesz na randkę...
Petunia obrzuciła go nieprzychylnym spojrzeniem.
- Kevin, ty ciołku, to jest moja siostra - syknęła. - A teraz zrób mi tę przyjemność i spadaj stąd!
Jednak chłopak nie ruszył się z miejsca. Zaczął przyglądać się dziwnie Lily. Jego wzrok błądził gdzieś w okolicach jej dekoltu.
Co za cham - pomyślała ruda, żałując, że nie ma na sobie czegoś, czym mogłaby się zakryć.
- Skoro to tylko twoja siostra - zaczął Kevin - to może ja mógłbym się z nią umówić...?
Lily zacisnęła ze złości pięści i zaczęła mamrotać pod nosem najgorsze klątwy, jakie tylko poznała w ciągu pięciu lat nauki w Hogwarcie. Powoli sięgnęła ręką do tylnej kieszeni spodni, gdzie znajdowała się różdżka.
- TY CHOLERNY ZBOKU! - wrzasnęła nagle Petunia. - NIE BĘDZIESZ DOBIERAŁ SIĘ DO MOJEJ SIOSTRY!
I ku najwyższemu zdumieniu Lily, zamachnęła się na bruneta swoją szkolną torbą. Ruda odwróciła wzrok, jednak i tak wzdrygnęła się mimowolnie, słysząc głuchy odgłos i stłumiony jęk chłopaka, oznaczający, że dziewczyna nie spudłowała. Evans z ciekawości rozchyliła powieki.
- Miałem rację, ty jesteś po prostu walnięta! - krzyczał Kevin, próbując uniknąć kolejnych ciosów blondynki.
- Nie, nie - wydyszała dziewczyna. Była wyraźnie wściekła. - W tym wypadku to TY jesteś walnięty! A teraz zjeżdżaj! - dodała.
Chłopakowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Obrzuciwszy Petunię spojrzeniem, w którym malowała się zarówno złość jak i przerażenie, odwrócił się i uciekł.
- Kto to był? - spytała ostrożnie Lily.
- Ktoś, z kim nie warto się zadawać - odparła krótko blondynka.
- A dokładniej?
- Ktoś, co to dobiera się do wszystkiego, co jest płci żeńskiej i nie spada na drzewo lub nie bije szkolną torbą - wyjaśniła Petunia.
Lily roześmiała się serdecznie.
Teraz albo nigdy - pomyślała i wyciągnęła rękę w stronę siostry.
- Sztama? - spytała.
Blondynka przez chwilę gapiła się na jej dłoń, a na jej twarzy odbiła się wewnętrzna walka, jaką zapewne toczyła w swojej własnej głowie.
- Cholera jasna, czemu ja jestem taka uległa? - jęknęła dziewczyna żałośnie. - No, ale tak w zasadzie to po pięciu latach kłótni chyba wypada się już pogodzić... - dodała z uśmiechem i przybiła dłoń Lily.
- Wreszcie! - wykrzyknęła z radością ruda.
- Jeny... dziewczyno, uspokój się trochę - syknęła Petunia. - Ludzie się gapią.
- No to co? - spytała Lily. W tej chwili nie obchodzili jej otaczający ją ludzie. Niech się gapią, jeśli chcą.
- No, dla ciebie może nic, bo ty nie wpadasz tu co czwartek - warknęła blondynka.
- Och, Tuniu... - jęknęła ruda. Jednak nagle wpadło jej do głowy coś innego. - Nie, nie Tuniu. Pestko! - dziewczyna wyszczerzyła się do siostry. - Skąd takie przezwisko?
Petunia westchnęła.
- Bo ja mam takie debilne imię, co go się skrócić jakoś ładnie nie da - wyjaśniła. - No to najpierw byłam Petką, ale ktoś tam dodał "s" i teraz jestem Pestką. - Blondynka skrzywiła się lekko. - Nie lubię tego przezwiska - dodała.
- To ja z głodu umieram, a ty sobie gadasz z koleżanką!
Lily spojrzała ponad ramieniem Petunii i dostrzegła zmierzającego w ich stronę Michaela.
- To nie koleżanka, tylko siostra - wyjaśniła. - Petunio, to jest Michael, Michael, to jest Petunia - dodała, przedstawiając ich sobie.
- Siema - przywitał się chłopak.
- Cześć - odparła Petunia, patrząc dziwnym wzrokiem na Michaela. Lily przyjrzała się podejrzliwie siostrze. Po raz drugi dzisiejszego dnia żałowała, że nie ma przy niej Mel. Ona na pewno wszystko bezbłędnie by oceniła.
- No dobra, dziewczyny, ja idę po te bułki, bo chyba się tego śniadania nie doczekam - powiedział Michael, po czym uniósł dłoń w geście pożegnania i odszedł w stronę piekarni.
- Dobra, ja muszę iść - oświadczyła Petunia.
- Już? - zdziwiła się Lily.
Blondynka kiwnęła głową.
- Mam sprawę do załatwienia - powiedziała. - Cześć - pożegnała się, po czym odwróciła i odeszła.
- Cześć - mruknęła ruda i skierowała się w przeciwną stronę, do domu Melissy.
- Czy Michael ma dziewczynę? - spytała Lily.
Mel poderwała głowę znad kolorowego pisemka, które z nudów przeglądała.
- Że co? Przecież już ci mówiłam, że...
- Nie, nie, nie - zaprzeczyła gwałtownie ruda. - Nie o mnie chodzi...
- A o kogo? - W głosie Mel można było wyczuć ciekawość.
- Nieważne... - odparła Lily tajemniczo.
- Aha... - mruknęła blondynka, przyglądając się podejrzliwie przyjaciółce. - Ma - dodała.
Ruda jęknęła cicho. Nie takiej odpowiedzi oczekiwała.
- No, a fajna chociaż jest? - Dziewczyna mimo wszystko drążyła temat dalej.
- Fajna! - wykrzyknęła Mel tonem, który wskazywał zupełnie coś innego. - Jeszcze czego!
Blondynka zeskoczyła z łóżka i podeszła do stojącego w kącie lustra. Stanęła przez nim i dumnie wypięła pierś.
- Ach, jaka ja jestem idealna, jaka piękna, jaka wspaniała, jaka... Aaaaa! Paznokieć mi się złamał! Tusz rozmazał! Nie mam przy sobie mojej ukochanej szminki! Aaaaa!
Lily roześmiała się głośno.
- Tego typu dziewczyna? - spytała.
- Jeśli nie głupsza - stwierdziła Mel.
Ruda uśmiechnęła się do siebie. A więc są jeszcze jakieś szanse...
- Ale ty lepiej niczego beze mnie nie kombinuj - ostrzegła blondynka. - Bo jak zwykle coś schrzanisz!
Lily spojrzała z oburzeniem na Melissę, po czym chwyciła w ręce najbliższą poduszkę i rzuciła nią w przyjaciółkę.
Jak zwykle nie trafiła.
Dodane przez Peepsyble dnia 14-10-2008 14:04
#195
Ha! Wiedziałam ; p Eee... a co będzie dalej
, to nie pamiętam. Strasznie mi si
ę podoba.
Ty masz talent
, dziewczyno - jeszcze nigdy nie widziałam jakiegoś dennego FF
, które byś napisała. To jest extra.
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.
Ciekawe
, co będzie z Michaelem... ;>
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 11:51
Dodane przez Temeraire dnia 14-10-2008 14:22
#196
Jestem. Po 1-rozdziałowej nieobecności, ale jestem.
Jak zwykle muszę powiedzieć, ze to opowiadanie jest świetne! Fantazjo, jeszcze nigdy nie przyłapałam Cię na nudnej bądź dennej części, zawsze są one długie, ciekawe, wciągające i czyta się je z przyjemnością. Bardzo mi się podoba fabuła, Twój styl, całokształt.
Błędy? Nie dostrzegłam.
Dodane przez Maladie dnia 15-10-2008 15:56
#197
Jak zwykle żadnych błędów, pięknie wszystko ujęte...Po prostu przecudnie! Mel mnie rozśmiesza do łez w każdym rozdziale. Brawa dla Ciebie, Fantazjo :jupi:
Dodane przez Yennefer dnia 15-10-2008 16:26
#198
Fajnie, ale szczerze mówiąc
, spodziewałam się jakiejś poważniejszej akcji. Mam nadzieję, że następny rozdział będzie przerażający i śmieszny zarazem :) Brawa, Fantazjo!
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 11:03
Dodane przez Dimrilla dnia 16-10-2008 14:06
#199
Trzy razy Hip, hip - hurra! dla spisków, mających na celu uszczęśliwienie starszego rodzeństwa! :D
Tą część jeszcze pamiętam, ale o ile się nie mylę już niedługo zaczną się części, których na starym Hogs nie było. Nie mogę się doczekać. Mrrau. ;)
Dodane przez Tanya dnia 16-10-2008 14:16
#200
I cóż ja mogę napisać? Chyba to
, co zwykle, czyli:
Podobało mi się! Rozdział świetny, bezbłędny i w ogóle genialny.
A co to jest minifiks? ;P
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 11:04
Dodane przez Fantazja dnia 16-10-2008 14:35
#201
ROZDZIAŁ 25
Wilkołak - człowiek, który podczas pełni księżyca przekształca się w wilka. Jest wtedy groźny dla innych ludzi i zwierząt domowych, gdyż atakuje je w morderczym szale. Po powrocie do ludzkiej postaci nie pamięta niczego, co czynił w wilczej skórze. Niekiedy nawet człowiek taki nie wie, że jest wilkołakiem.
W legendach niektórych ludów słowiańskich wilkołaki po śmierci zamieniają się w wampiry.
- Masz może pióro? - spytała Lily siedzącej naprzeciwko niej Dorcas.
- Mhm... - mruknęła szatynka, po czym, nie odrywając wzroku od podręcznika do numerologii, wymacała leżące obok niej pióro i podała je rudej.
- Dzięki - rzuciła Lily i szybko przepisała na pergamin dopiero co przeczytany fragment. Profesor Wicked parokrotnie wspominała na lekcjach obrony przed czarną magią, że wiedza o wilkołakach może się im przydać na egzaminie z tego przedmiotu.
Ruda westchnęła, przetarła zmęczone oczy i oparła się o pień znajdującego się za nią dębu. Był piękny, słoneczny dzień, a one tkwiły pod tym drzewem wypisując z podręczników co ważniejsze informacje i próbując czegoś się nauczyć. Jednak dotyczyło to tylko Lily i Dorcas; Melissa leżała na wznak na wielkim kocu w pełnym słońcu sobotniego przedpołudnia i nie wykazywała najmniejszej ochoty do sporządzania notatek. W zasadzie nie wykazywała ochoty do niczego, oprócz leżenia plackiem i opalania się.
Ruda uśmiechnęła się pod nosem. Zazdrościła odrobinę przyjaciółce, że niczym się nie przejmuje, jednakże wiedziała, jakie najprawdopodobniej będą tego konsekwencje. Tym razem nie będą egzaminować ich hogwartcy nauczyciele, którzy często przepuszczali ucznia dlatego, że bardzo go lubili, albo dlatego, że serdecznie chcieli się go już z tej szkoły pozbyć. Tym razem nie będzie taryfy ulgowej.
Lily rozejrzała się dookoła. Prawie cały Hogwart wyległ na błonia. Nawet niektórzy nauczyciele postanowili skorzystać z tego pięknego dnia. Ruda dostrzegła profesora Slughorna wesoło rozmawiającego z nauczycielką astronomii.
Nagle drzwi wejściowe otworzyły się i wybiegła z nich profesor McGonagall. Lily zmrużyła oczy. Coś się musiało stać. Nauczycielka transmutacji wyglądała na przerażoną.
- Coś się dzieje - powiedziała ruda cicho, ale jednocześnie na tyle głośno, żeby dwie najlepsze przyjaciółki wyraźnie ją usłyszały.
Dorcas podniosła głowę znad książki i, podążając za wzrokiem Lily, dostrzegła McGonagall podbiegającą do nauczyciela eliksirów.
- Idziemy? - spytała Mel.
- Gdzie? - zdziwiła się Dorcas.
- No jak to gdzie? - prychnęła blondynka. - Za nimi.
- No, a nasze rzeczy?
Melissa rozejrzała się wokół.
- Hej, ty! - krzyknęła w stronę jakiegoś pierwszoroczniaka. - Chcesz zarobić galeona?
Chłopiec spojrzał na nią z przerażeniem.
- Noo... - mruknął.
- No to zostań tu i pilnuj naszego dobytku - powiedziała. - Tylko niczego nie ruszaj. A jeśli coś zginie, nie dostaniesz ani knuta.
Pierwszoroczniak skinął jasną głową.
- No to chodźmy. - Mel wstała z koca i skinęła na koleżanki.
Lily i Dorcas poszły za jej przykładem.
Po chwili wszystkie trzy znalazły się w zamku. Lily zadrżała. W środku było niesamowicie zimno.
- A tak w zasadzie to jak ich znajdziemy? - spytała Dorcas.
Mel uśmiechnęła się do niej z wyższością, po czym z tylnej kieszeni dżinsowych rybaczek wyciągnęła pergamin.
- A, no rzeczywiście - mruknęła szatynka, patrząc na świstek tkwiący w ręce blondynki.
Melissa szybko nabazgrała na nim nazwisko McGonagall.
- Są w jej klasie - stwierdziła.
- No to chodźmy - oświadczyła Lily i ruszyła korytarzem.
Droga nie zajęła im zbyt wiele czasu. Korzystając z wszelkiego rodzaju skrótów, już po paru minutach znalazły się na miejscu.
- Teraz cicho - ostrzegła Mel, kładąc palec na ustach.
Wszystkie trzy dziewczyny jak najciszej podeszły do drzwi. Lily przycisnęła ucho do dziurki od klucza.
- To na pewno śmierciożercy? - Usłyszała pełen obawy głos Slughorna.
- Tak, niestety... - westchnęła McGonagall. - Jesteśmy tego pewni.
Przez chwilę panowała cisza.
- A więc, Horacy, przyłączysz się do nas? - spytała pani profesor.
- Ja... nie... to znaczy chciałbym... ale... nie... nie mogę - jąkał się nauczyciel eliksirów. Był wyraźnie zdenerwowany.
- Horacy! - wykrzyknęła McGonagall. - Ginie coraz więcej ludzi, nie rozumiesz? - dodała już ciszej. - A twoje umiejętności mogłyby ich ocalić...
- Minerwo, ja naprawdę...
- Pamiętasz Catlingów? - przerwała mu nauczycielka.
Slughorn nie odezwał się, jednak musiał dać jakiś znak, że pamięta, bo McGonagall ciągnęła dalej:
- A więc ta nierozłączna para jednych z najlepszych aurorów, jakich mieliśmy szczęście posiadać, zginęła wczoraj, osierocając zaledwie pięciomiesięczne dziecko!
Lily wstrzymała oddech. Pięciomiesięczne dziecko!? Przecież to jeszcze małe, bezbronne stworzonko... Co się teraz z nim stanie? Ruda poczuła uścisk w okolicach serca. Do czego ON i jego poplecznicy się jeszcze posuną?
- Ale najgorsze stało się dziś. - Głos profesor McGonagall stał się nagle dziwnie wilgotny. - Rodzina jednej z uczennic... Cała... Nawet psa nie oszczędzili...
Lily mocniej przycisnęła ucho do dziurki.
- Czyja? - nurtujące rudą pytanie padło z ust Slughorna, który wydawał się wstrząśnięty tym, co usłyszał.
- Z piątej klasy... - westchnęła z żalem McGonagall. - Tej małej Meadowes...
Lily zesztywniała.
To niemożliwe - przemknęło jej przez myśl.
To nie mogło się stać! Ruda przeniosła powoli wzrok na Dorcas, która po drugiej stronie nadal przyciskała ucho do szpary między drzwiami a framugą. Szatynka zbladła gwałtownie. Biała jak papier ręka ześlizgnęła się z drzwi, a po policzku spłynęła jedna jedyna łza.
- Czemu...? - szepnęła jeszcze dziewczyna, jakby z pretensją, po czym zamknęła oczy i bez najmniejszego ostrzeżenia upadła na ziemię bez świadomości. Lily usłyszała nieprzyjemny huk, gdy Dorcas uderzyła głową o kamienną posadzkę.
Mel wrzasnęła krótko i doskoczyła do szatynki.
- Dorcia... Dorcia... Dorciu moja... Dorca... - szeptała blondynka gorączkowo, próbując ocucić przyjaciółkę.
Lily patrzyła na to wszystko, nie mogąc ruszyć się z miejsca. Nadal klęczała pod drzwiami klasy do transmutacji, gapiąc się pustym wzrokiem na całą sytuację.
To niemożliwe - pomyślała po raz drugi.
To jakaś pomyłka. To się nie mogło stać... Ruda poczuła, jak po policzkach zaczynają skapywać jej gorące łzy. Czuła się gorzej niż okropnie.
Nagle do jej uszu doszedł stłumiony odgłos kroków. Lily ledwo zdążyła zrobić unik, gdy drzwi tuż obok niej otworzyły się z hukiem. Stanęła w nich McGonagall. Nauczycielka surowym wzrokiem oceniła całą sytuację, po czym nagle zgarbiła się, jakby jakiś niewidzialny ciężar przygniótł jej barki.
- Słyszałyście. - Było to stwierdzenie, nie pytanie.
Lily załkała cicho i pokiwała głową.
- Chodźcie do skrzydła szpitalnego - powiedziała nauczycielka opiekuńczym tonem. - Tam dostaniecie coś na uspokojenie.
Ruda przytaknęła i powoli dźwignęła się z podłogi. Nie chciała tam iść. Nie chciała dostać żadnego lekarstwa. Nie chciała dostać niczego... Jednak nie miała siły się sprzeciwić.
McGonagall wyjęła różdżkę i wyczarowała niewidzialne nosze, na które ostrożnie położyła nadal nieprzytomną Dorcas. Powoli wprawiła je w ruch i podążyła w stronę skrzydła szpitalnego.
- Chodźcie - powiedziała cicho, zwracając się do dziewczyn.
Lily i Mel w milczeniu ruszyły za nauczycielką.
- Dlaczego ona? - spytała szeptem ruda.
Blondynka westchnęła
- Bo najwięcej krzywdy zawsze doznają ci, którzy w żadnym stopniu na nią nie zasługują - odparła równie cicho Melissa.
Lily pociągnęła nosem, w duchu przyznając rację przyjaciółce. Najpierw Mary, teraz Dorcas... One na pewno nie zasłużyły na to, co je spotkało. Obie były raczej ciche, do niczego się nie mieszały...
Nie zasłużyły niczym...
Dodane przez Temeraire dnia 16-10-2008 15:08
#202
Ech...
Smutny ten rozdział. Żal mi Dorcas, że też jej się to przytrafiło...
Part jak zwykle napisany bardzo poprawnie, pod każdym możliwym względem. Błędów nie robisz, jesteś jak jakaś genialna maszyna do wytwarzania cudownych kawałków opowieści... Bardzo mi się podoba.
Dodawaj szybciutko następny part, bo mnie ciekawość zżera, co będzie dalej...
Dodane przez Hermiona_Lily_tusia dnia 16-10-2008 15:55
#203
Niczym... ale jednak pobiła dwóch przyszłych śmierciożerców. A oni mogli donieść komuś
, co coś znaczył...;( A
_propos jest zły czas na forum
, o jakąś godzinę się spieszy:)
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 11:05
Dodane przez Maladie dnia 17-10-2008 12:40
#204
Szkoda mi Dorcas... Dlaczego akurat ona :confused: Przecież nic nie zrobiła. Chociaż może przez tamtą bójkę z kumplami Snape'a... Smutny ten rozdział. Fantazjo, Ty to potrafisz wprawić człowieka we wzruszenie ;( Mam nadzieję, że następna część będzie trochę weselsza...
Dodane przez Yennefer dnia 17-10-2008 20:50
#205
Nieee... biedna Dorcas...
Szczerze mówiąc
, to z początku nie załapałam, że chodzi o nią, ale kiedy ta
k gwałtownie zbladła - zrozumiałam ;( To takie niesprawiedliwe :( Dlaczego ona
?_:confused: Ładnie napisane, ale bardzo przygnębiające. Nigdy Ci nie wybaczę, że uśmierciłaś rodzinkę (i psa) Dorcas, Fantazjo! Nigdy... :D
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 11:07
Dodane przez Malaga dnia 17-10-2008 21:04
#206
Ładnie piszesz, Fantazjo. Nie znoszę ff o Lily Evans, ale muszę przyznać, że piszesz ciekawie. Nie nudzisz. W mojej głowie nie kołacze się pytanie: "Dużo jeszcze?...". Wręcz przeciwnie, wolałabym, by rozdziały był dłuższe (;
Czekam na dalej!
Dodane przez Peepsyble dnia 17-10-2008 21:38
#207
Ślicznie.
I tak jak zawsze, i to nie pierwszy raz, ale kt
óryś tam 4
. czy 5
., gdy to czytam, kolejny raz się popłakałam. Wzruszyło mnie to. I to co się stało
, i postawa przyjaciółek.
Mel wrzasnęła krótko i doskoczyła do szatynki.
- Dorcia... Dorcia... Dorciu moja... Dorca... - szeptała blondynka gorączkowo, próbując ocucić przyjaciółkę.
Lily załkała cicho i pokiwała głową.
Moim zdaniem, taka postawa świadczy o prawdziwej przyjaźni. I wiem, że przyjaciółki na
_pewno wspomogą kochaną D
orcię ; *
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 11:09
Dodane przez Fantazja dnia 18-10-2008 08:50
#208
ROZDZIAŁ 26
Lily przewróciła się na drugi bok, nie otwierając oczu.
To tylko sen. Tylko sen - powtarzała sobie w myślach.
Jak otworzę oczy, okaże się, że to wszystko było snem, głupim, nocnym koszmarem. Ruda odetchnęła głęboko i powoli rozchyliła powieki. Jęknęła z rozpaczą. Nadal znajdowała się w skrzydle szpitalnym. Spojrzała na sąsiednie łóżko. Leżała tam Mel z rękami założonymi pod głową, gapiąc się szeroko otwartymi oczami w sufit. Blondynka odwróciła się w jej stronę, przycisnęła palec do ust i uniosła odrobinę kołdrę. Ruda dostrzegła, że przyjaciółka jest już zupełnie ubrana. Rzuciła jej zdumione spojrzenie, na co Melissa gestem nakazała jej zrobić to samo.
- Po co? - spytała szeptem Lily.
- Bo trzeba się stąd zmyć - odparła równie cicho Mel.
Ruda westchnęła i wzięła z szafki swoje ubranie. Szybko narzuciła je na siebie. Bardzo powoli zsunęła się z łóżka, uważając, by nie wywołać najmniejszego hałasu. Melissa poszła za jej przykładem. Lily rzuciła jeszcze okiem na Dorcas. Jej klatka piersiowa poruszała się miarowo, oddech był spokojny. Spała. Ruda powoli ruszyła w stronę wyjścia, zerkając niepewnie na drzwi do pokoju pani Pomfrey. Jednak nie dochodził zza nich żaden, nawet najmniejszy szmer. Lily, nie czekając dłużej, opuściła pomieszczenie. Zaledwie znalazła się za drzwiami, z ulgą wypuściła powietrze z płuc. Do tej pory nie zdawała sobie nawet sprawy z tego, że wstrzymuje oddech.
- A teraz powiedz mi - zwróciła się do Melissy, mierząc ją morderczym spojrzeniem - o co ci chodzi?
- Mnie? - Jasne brwi blondynki uniosły się ze zdziwienia. - Myślałam, że to oczywiste.
- Ja nie umiem czytać w myślach - wycedziła przez zaciśnięte zęby Lily. Sama nawet nie wiedziała, o co tak właściwie wnerwia się na przyjaciółkę. Przecież, tak w zasadzie, nic jej ona nie zrobiła.
- Jejku, nie denerwuj się - powiedziała Mel. - Po prostu Dorcas może chcieć teraz zostać sama.
- A skąd ty to możesz wiedzieć? - spytała ruda.
- Znam się na ludziach - odparła blondynka.
- To już dawno zauważyłam - burknęła Lily.
- To co się pytasz?
Ruda nie odpowiedziała na to pytanie, uznając je za retoryczne. Powoli ruszyła korytarzem, nie wiedząc nawet, gdzie się kieruje. Bardziej czuła, niż wiedziała, że Mel za nią podąża. Przyspieszyła kroku. Z jakiegoś powodu nie pragnęła jej obecności. Chciała być sama...
Nagle do jej uszu dobiegły ciche kroki. Lily zatrzymała się gwałtownie i zaczęła nasłuchiwać. Obok niej przystanęła Mel. Teraz ruda cieszyła się, że ją przy sobie ma. Ona potrafi poradzić sobie w każdej sytuacji. Dziewczyna zmrużyła oczy i wbiła wzrok przed siebie.
- O nie... - jęknęła cicho. - Mel, wiejemy - dodała już głośniej.
- A czemu? - spytała blondynka.
Lily obrzuciła ją zdenerwowanym spojrzeniem.
- Dobrze wiesz, czemu - syknęła i minęła przyjaciółkę.
Nie miała najmniejszej ochoty widzieć się z Severusem.
- No weź... - jęknęła Mel, ruszając za nią. - Mogłabyś się już z nim pogodzić, bo to się robi... eee... irytujące.
- Sama jesteś irytująca - burknęła Lily, nie zwalniając kroku.
- No to, to ja akurat wiem - stwierdziła Melissa. - Nie musisz mnie uświadamiać. Ale tyle się złego dzieje, a ty jeszcze dokładasz to...
- Moja sprawa - przerwała jej ruda.
Mel wyprzedziła ją odrobinę.
- No twoja, twoja, ale... - Blondynka urwała, zatrzymując się raptownie.
Lily spojrzała na nią ze zdenerwowaniem.
- Co znowu? - spytała.
- Nie, nic - odparła Mel. - Oprócz tego, że słyszę śmiech Pottera, Blacka i piskliwe coś, co jest zapewne śmiechem Pettigrewa - dodała. - No i jeszcze chcę ci powiedzieć, że ja się z nimi widzieć nie zamierzam.
Blondynka obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni i ruszyła przed siebie.
- Ale tam jest Snape! - wrzasnęła Lily.
- No jest - rzuciła przez ramię Mel tonem, który wskazywał, że tak w zasadzie niewiele ją to obchodzi, a nawet cieszy.
- Mel! - krzyknęła z wyrzutem ruda. - Nie zostawiaj mnie tak!
- A co, mam tu z tobą stać? - spytała blondynka. - Nie widzę w tym najmniejszego sensu.
- Ja też nie - burknęła Lily i, ku własnemu zdziwieniu, ruszyła w stronę huncwotów.
- Ej, co ty wyrabiasz?! - wrzasnęła szczerze zdumiona Mel i w dwóch skokach pojawiła się przy rudej.
- A bo ja wiem... - mruknęła ruda.
- To ty chcesz się w końcu pogodzić ze Smarkiem, czy nie? - spytała przyjaciółka.
- No chcę... ale... tak w zasadzie to... nie chcę. No nie wiem, no!
Lily ze wstydem wsadziła ręce do kieszeni szaty, dostrzegając, że jej wypowiedź sama się ze sobą kłóci.
- I dlatego właśnie wolę towarzystwo chłopaków - stwierdziła Mel, kręcąc głową.
Ruda uniosła brwi, patrząc ze zdziwieniem na przyjaciółkę.
- No wiesz... oni są raczej prości. Ale w tym wypadku to naprawdę dobrze, bo nie są tacy niezdecydowani jak dziewczyny... No i w ogóle lepiej mają... - wyjaśniła kulawo blondynka. - Co nie zmienia faktu, że niektórych chciałoby się zaciukać tępą siekierką... - dodała, patrząc z niesmakiem przed siebie.
Lily podążyła za jej wzrokiem. Zaledwie parę metrów dzieliło je od Jamesa Pottera, który zaledwie tylko dostrzegł rudą, przyspieszył kroku.
- Cześć, Lily - przywitał się, a jego ręka od razu powędrowała do włosów.
- Ej, czy to prawda? - spytał Black, odpychając Pottera na bok i wyciągając Proroka Codziennego.
Ruda nie musiała nawet zerkać na gazetę, żeby domyślić się, co chłopak ma na myśli.
- Prawda - mruknęła, nagle zdając sobie sprawę, że przez ostatnie chwile o tym nie pamiętała. Ale teraz wszystko wróciło...
Dziewczyna usłyszała ciche westchnienie. Spojrzała ze zdziwieniem na Blacka. Chłopak zdał się jej nagle jakiś dziwny. Smutny? Zmartwiony? A może to i to? Lily patrzyła na to niespotykane zjawisko z nieskończonym zdumieniem. Syriusz NIGDY nie był nawet zmartwiony. A przynajmniej ona nigdy nic takiego nie zauważyła. Blackowi zawsze wszystko "zwisało, latało i powiewało".
Nagle Lily poczuła mocne szturchnięcie w bok.
- Idziemy - syknęła jej do ucha Mel.
Ruda nie protestowała. Zresztą, to co ona jeszcze tu robi? Przecież powinna minąć huncwotów bez słowa i iść w swoją stronę...
Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Lily poderwała wzrok znad czytanej właśnie książki i zauważyła stojącą w nich Dorcas. Szatynka rozejrzała się po dormitorium, po czym westchnęła i ostrożnie usiadła na swoim łóżku. Ruda przyglądnęła się jej badawczo. Przyjaciółka była upiornie blada, miała czerwone, podkrążone oczy, ale nie płakała. W ręku mięła jakiś świstek pergaminu. Wyglądała, jakby coś chciała powiedzieć.
- Dziewczyny... - zaczęła niepewnie i od razu zamilkła.
Ani Lily, ani Mel nie wtrąciły się. Obie czekały, aż dziewczyna się wypowie. W swoim czasie.
- No więc ja... - wyjąkała po pewnym czasie Dorcas. - Ja wyjeżdżam. - Szatynka zerknęła nerwowo na przyjaciółki, jakby spodziewała się, że coś powiedzą, ale gdy odpowiedziała jej głucha, pełna napicia cisza, podjęła przerwaną wypowiedź dalej. - No więc wyjeżdżam jutro na pogrzeb, ale potem też... Znaczy się po Sumach, jak zdam... Jadę do ciotki Victorii. - Głos dziewczyny zniżył się do szeptu. - Ale nie tylko na wakacje. Potem też... W ogóle nie wrócę do Hogwartu i będę się uczyć prywatnie...
Lily poczuła jak wielka gula rośnie jej gardle. Ostatnie słowa Dorcas rozbrzmiewały w jej głowie, tłumiąc wszystkie inne myśli.
- Ale... to niemożliwe - szepnęła.
Hogwart bez Dorcas wydawał się jej czymś tak dziwnym jak rycząca w poduszkę Mel, czy śmiejący się w głos Snape... To nie powinno nigdy się zdarzyć.
- Ale przecież jest jeszcze szansa - powiedziała nagle Mel. - Może w testamencie jest napisane, że masz wrócić tutaj...
Dorcas pokręciła głową.
- Już go odczytano - stwierdziła ze smutkiem. - Wszystko zapisano mnie, ale mogę z tego korzystać dopiero po ukończeniu siedemnastu lat. Do tej pory jestem pod opieką ciotki i może sobie robić ze mną co zechce - dodała z goryczą.
- Czyli siódmą klasę możesz skończyć już w Hogwarcie - odezwała się Lily. - Wtedy już będziesz pełnoletnia.
Dorcas kiwnęła głową.
- Przynajmniej tyle dobrego - westchnęła ruda.
- Ale to długo... - W oczach szatynki pojawiły się łzy. - Ja nie chcę się w domu uczyć. Ja chcę z wami...
- Będziesz z nami - oznajmiła nagle Mel, podchodząc do Dorcas i obejmując ją przyjaźnie.
Szatynka spojrzała na nią mokrymi oczami.
- Jak to? - spytała ze zdziwieniem.
- Normalnie. - Blondynka uśmiechnęła się pocieszająco. - Już my to załatwimy.
Lily wstała i również podeszła do Dorcas.
- Słuchaj Melissy - powiedziała, klękając przed nią. - Ona wie, co mówi.
- No właśnie, słuchaj mnie, a dobrze na tym wyjdziesz - oświadczyła blondynka.
Dorcas pociągnęła nosem.
- Wiecie co? Takich przyjaciółek jak wy, to ze świeczką szukać - powiedziała.
Dodane przez Tanya dnia 18-10-2008 09:15
#209
Smutno się trochę zrobiło. Strasznie żal jest mi Dorcas, no ale cóż. Natomiast Lil
y i Mel pokazały, że naprawdę są dobrymi przyjaciółkami i
, jak słusznie zauważyła Dorcas
, takich to ze świeczką szukać. Zastanawia mnie tylko reakcja Syriusza. Skoro wcześniej nigdy się tak nie zachowywał
, to czemu teraz taki się zrobił? No nic. Świetny rozdział. Zarówno ten jak i poprzedni i reszta :P
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 11:10
Dodane przez Maladie dnia 18-10-2008 11:40
#210
Cóż mogę napisać? Kolejny super rozdział! Tylko taki smutny... Szkoda, że Dorcas wyjeżdża. A stosunki między Huncwotami i Lily tak jakby się nieco ociepliły...
Blackowi zawsze wszystko "zwisało, latało i powiewało"
Uśmiałam się przynajmniej w tym momencie :D
Fantazjo, proszę Cię, żebyś tak smutno nie pisała...:(
Dodane przez Peepsyble dnia 18-10-2008 12:05
#211
No! I chyba na tym skończyłam. Taak. Dalej nie wiem
, co będzie i bardzo chętnie się dowiem. Z przyjemnością czekam na następny piękny, wspaniały i cudowny rozdzialik ; *
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 11:12
Dodane przez Isilien dnia 18-10-2008 14:16
#212
ah, ah ah.;(
czytałam do tej pory systemem nawałkowym - po parę rozdziałów naraz, ale jeżeli w dalszym ciągu będziesz próbowała przyprawić mnie o palpitację serca i łzotok to p
rzerzucę się na czytanie na bie
żąco - w mniejszych, mniej uderzeniowych dawkach^^
nie spodziewałam się, że będziesz pisała takie smutasy i wzruszacze i
, jak na mój gust
, przydałoby się co
ś weselszego
, bo wpędzisz co poniektórych w depresję kliniczną, ale kto ma wenę
, ten ma władzę^^
czekam na kolejne rozdzialiki ;*
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 11:13
Dodane przez Hermiona_Lily_tusia dnia 18-10-2008 22:49
#213
Mam petycj
ę! Żeby nowy rozdział był codziennie! To za bardzo wciąga, żeby tak długo trzeba było czekać:P Rozdział smutny, ale bardzo dobry
.
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 11:13
Dodane przez Malaga dnia 19-10-2008 20:30
#214
Kurczę,
Smarkerus. *chlip, chlip* Ale powróćmy do rzeczywistości. Rozdział super, ale podejrzewam, że pani Pomfrey dostała ataku zimnej furii, że jej dwie podopieczne tak po prostu wyszły sobie ze Skrzydła Szpitalnego (;
Czekam na dalej.
Dodane przez Fantazja dnia 20-10-2008 07:36
#215
ROZDZIAŁ 27
- Mel, nie śpij - odezwała się Lily, potrząsając przyjaciółką.
- Daj mi święty spokój - mruknęła Melissa.
- Trzeba się było wczoraj nie włóczyć po nocach - stwierdziła ruda. - A tak w ogóle, to gdzieś ty wtedy była?
Blondynka uniosła głowę i spojrzała na Lily z zakłopotaniem.
- Eee... nieważne - bąknęła i z powrotem oparła głowę na rękach. - A zresztą i tak nie wypaliło.
Ruda westchnęła. Nie drążyła tematu dalej, ponieważ wiedziała, że i tak niczego więcej od przyjaciółki nie wyciągnie. Rozejrzała się po Wielkiej Sali, która powoli zaczynała pustoszeć. Zostało zaledwie paru uczniów, którzy i tak już zbierali się do wyjścia.
- Chodź - mruknęła Lily w stronę Mel - bo spóźnimy się na eliksiry.
Blondynka jęknęła, ale posłusznie wstała i z niechęcią zarzuciła plecak na ramię. Dziewczyny ruszyły w stronę wyjścia. Szybkim krokiem przemierzyły korytarze i już po chwili znalazły się w lochach przed klasą eliksirów. Spóźniły się.
Lily zastukała w drzwi, a gdy usłyszała stłumione "Proszę", pchnęła je i weszła do środka.
- Dzień dobry. Przepraszamy za spóźnienie - powiedziała, zwracając się do Slughorna.
- Ależ niepotrzebnie. - Profesor uśmiechnął się do niej dobrotliwie. - Niech panienki usiądą.
Ruda chwyciła Mel za rękaw i pociągnęła na koniec klasy, do ostatniej ławki.
- A więc dzisiaj, jak już mówiłem, będziemy pracować w grupach dwuosobowych - powiedział Slughorn. - Każda grupa wylosuje eliksir, który uwarzy, a ta, która poradzi sobie najlepiej otrzyma dokładnie dwadzieścia cztery godziny szczęścia do podziału.
Lily wytrzeszczyła oczy na nauczyciela.
- On chyba żartuje - szepnęła.
- Czemu? - spytała Mel. Wyglądała, jakby nie połapała się, o co chodzi.
- Dwadzieścia cztery godziny szczęścia - syknęła ruda. - Szczęścia, rozumiesz? Nie słuchałaś na poprzedniej lekcji?
- A czy ja ci wyglądam na osobę, która słuchała na poprzedniej lekcji? - warknęła blondynka.
- A więc ci powiem. Tu chodzi o Felix Felicis. - Lily zawiesiła głos, spodziewając się jakiejś reakcji ze strony przyjaciółki.
Ale żadnej reakcji nie było. Mel nadal patrzyła na nią z miną osoby, która nie bardzo wie, o co chodzi jej rozmówczyni.
- Cholera jasna! - zdenerwowała się ruda. - Czy ty czasem słuchasz na tych lekcjach? Felix Felicis to inaczej eliksir szczęścia!
- Aha - mruknęła blondynka obojętnie. - To przyda się.
Lily przewróciła oczami. Mel najwyraźniej nie zdawała sobie sprawy, jaką wartość ma ten eliksir.
Ruda rozglądnęła się dookoła. Slughorn dzielił właśnie uczniów na pary, ku ich niezadowoleniu łącząc zawsze Ślizgona z Gryfonem. Lily skrzywiła się z niesmakiem. Nie bardzo jej się to podobało.
- Panno Shelmerdine. - Profesor podszedł do ławki dziewczyn. - Panna niech pracuje z... - Nauczyciel urwał, zmarszczył czoło i rozejrzał się po klasie. - A niech będzie pan Nott.
Lily spojrzała na przyjaciółkę. Melissa wyglądała, jakby ktoś trzasnął ją w twarz.
- Ale ja... ja nie będę pracować z tym idio... znaczy się... z nim - wyjąkała.
Slughorn uniósł wysoko brwi.
- Ależ panno Shelmerdine - powiedział. - Myślę, że znakomicie będzie się wam razem pracowało.
Mel już otwierała usta, by zaprzeczyć, gdy Lily kopnęła ją w kostkę.
- Przestań - syknęła jej do ucha. - To nie obrona. Slughorn będzie uczył nas też w następnej klasie.
Blondynka spojrzała na nią z niezdecydowaniem, ale w końcu kiwnęła głową i naburmuszona ruszyła w stronę Notta. Stanęła około dwa metry od niego i założyła ręce na piersi. Lily z trudem powstrzymała się od śmiechu.
- A panna, panno Evans, niech będzie w parze z panem Snape`em.
Śmiech uwiązł rudej w gardle.
- Że... jak? - wystękała.
- No proszę, proszę, niech moi dwaj najlepsi uczniowie będą w jednej grupie - zachęcił profesor.
Lily gapiła się na niego z otwartymi ustami, nie ruszając się z miejsca. Ona ma pracować Severusem? Jak Slughorn mógł jej to zrobić!?
Dziewczyna zerknęła na Melissę, na twarzy której odbił się wyraz tryumfu. Ruda zazgrzytała zębami.
- A nie mogę być z Nottem? - spytała, zwracając się do Slughorna. - W końcu Mel nie chciała z nim być w grupie...
Profesor spojrzał na blondynkę.
- W zasadzie to można by was zamienić, skoro tak bardzo tego chcecie...
- Nie! - wrzasnęła nagle Mel, doskakując do Notta. - Ja mogę być z Teodorem. On jest taki... eee... fajny, że mogę z nim pracować - dodała i, ku najwyższemu zdumieniu klasy, złapała go za rękę.
Nott spojrzał na nią z konsternacją. Wyglądał, jakby chciał się odsunąć. Blondynka najwyraźniej to zauważyła.
- Zamknij dziób i się uśmiechaj - syknęła, kopiąc go w kostkę.
- No więc dobrze - oświadczył Slughorn, najwyraźniej niczego nie zauważając. - Panno Evans, proszę do pana Snape`a.
Lily westchnęła i powlokła się w stronę Severusa. Rzuciła szkolną torbę obok jego ławki. Zerknęła ze złością na Melissę, która po odegraniu scenki odskoczyła od Notta jak oparzona i teraz zawzięcie wycierała rękę o szatę, przy okazji rzucając przyjaciółce spojrzenie pod tytułem: "Widzisz, jak ja się dla ciebie poświęcam!?".
Lily pokręciła głową z dezaprobatą i, nie odzywając się do Snape`a ani słowem, zaczęła rozpakowywać plecak. Gdy podręcznik i wszystkie potrzebne przybory znalazły się na ławce, rozejrzała się dookoła. Teraz dopiero zauważyła, jak fatalnie podzielił ich nauczyciel. Syriusz i Mulciber mierzyli się nienawistnymi spojrzeniami z dwóch przeciwnych krańców stołu. Ruda była przekonana, że gdyby można było zabijać wzrokiem, któryś z nich po krótkim czasie padłby bez życia. Lily przeniosła spojrzenie na Pettigrewa, który zerkał ze strachem na zwalistą Ślizgonkę, z którą miał nieszczęście znaleźć się w grupie. Tylko Potter wydawał się kompletnie nie zainteresowany swoim partnerem. Co prawda Wilkes rzucał mu mordercze i pełne pogardy spojrzenia, ale okularnik był zbyt zajęty rzucaniem morderczych i pełnych pogardy spojrzeń Severusowi, żeby to zauważyć.
- No więc zaczynamy - powiedział Slughorn.
Lily z westchnieniem zabrała się za krojenie kwiatów hibiskusa potrzebnych do sporządzenia eliksiru zmniejszającego ból. Starała się nie zwracać najmniejszej uwagi na Snape`a, co było dosyć trudne ze względu na jego bliskość.
- No przestań się w końcu boczyć.
Ruda podniosła wzrok na Severusa.
- Że jak? - spytała.
- Co ty na to, żebyśmy się w końcu pogodzili?
Lily wbiła zdumione spojrzenie w chłopaka, nie mogąc wykrztusić ani słowa. Pogodzić się czy nie?
Nagle ozwało się pukanie do drzwi. Ruda szybko spojrzała w tamtą stronę. Drzwi otworzyły się powoli i do klasy weszła profesor McGonagall.
- Przepraszam, panie profesorze - powiedziała. - Czy mogłabym pana na chwilę prosić?
Slughorn zerknął na kobietę z zakłopotaniem, ale kiwnął głową, tym samym zgadzając się.
- Panno Evans i panno Meddle, proszę pilnować porządku. - Profesor uśmiechnął się w stronę prefektów, po czym wyszedł z klasy za nauczycielką transmutacji.
- Hej, Smarkerusie! - wrzasnął Potter, zaledwie tylko drzwi się zamknęły. - Chcesz pasztetu dyniowego?
Gryfon wyciągnął coś z kieszeni, zamachnął się i rzucił. Pasztecik przeleciał przez klasę i uderzył Severusa w głowę, odbijając się od niej i wpadając do stojącego przed nim kociołka.
Lily poczuła jak ze złości krew odpływa jej z twarzy.
- Potter! - syknęła, po czym, rzuciwszy srebrny nóż na deskę do krojenia, ruszyła w stronę chłopaka.
Uwaga całej klasy skupiła się teraz na rozwścieczonej pani prefekt. Ruda miała to gdzieś. Teraz chciała tylko zamordować Jamesa Pottera w wyjątkowo bolesny sposób.
- Daj to! - warknęła przez zaciśnięte zęby, wyciągając otwartą dłoń w jego stronę. - No, dawaj! - dodała natarczywiej, widząc, że chłopak nie pali się do oddania pasztecików.
Potter westchnął i wyciągnął z kieszeni woreczek z pasztetami. Jednak nie oddał go Lily, tylko uniósł wysoko nad głowę. Ruda zazgrzytała zębami i wyciągnęła do góry rękę. Z zażenowaniem stwierdziła, że jest za niska na to, by dostać.
- Do diaska, dawaj to! - wrzasnęła.
- Sama sobie weź. - James uśmiechnął się głupkowato.
Ruda w ostatniej chwili powstrzymała się przed tym, żeby nazwać go jakimś trafnym epitetem. Wspięła się za to na palce i oparła o niego. Dostała. Jednak Potter nie puścił siatki. Lily pociągnęła. Woreczek przerwał się, rozsypując paszteciki po klasie. Dziewczyna zaklęła szpetnie. Parę z nich wpadło do kociołka Wilkesa.
Nagle Lily usłyszała stłumiony okrzyk. Odwróciła się gwałtownie.
- O jasna... - wyszeptała.
Dodane przez Malaga dnia 20-10-2008 10:18
#216
Fantazjo, boskie! Im dłużej czytam twoje
Dzieło, tym bardziej się wciągam. Naprawdę, piszesz
b-
o-
s-
k-
o. Mam nadzieję, że kiedyś Ci dorównam (;
A co do rozdziału - niech się cholera pogodzi ze Smarkiem! *chlipa w kącie* Bo to dobry chłopak był (; (chociaż, szczerze mówiąc, nie wyobrażam ich sobie razem... ale mu się należy, o czym, niestety, dowiedzieć się mogliśmy dopiero, jak umarł) Pozdrawiam i
czekam na dalej (;
Edytowane przez Malaga dnia 20-10-2008 10:19
Dodane przez Peepsyble dnia 20-10-2008 11:17
#217
Ooo... chyba się pomyliłam wcześniej, bo te
ż już czytałam. I następne chyba też. Ale mniej-więcej gdzieś koło tego rozdziału ; p
Oczywiście cudownie, boskie i wgl. cud, miód i ... paszteciki ; ]
Świetnie było, pisz dalej ; )) A z innej beczki fajny masz Fantazjo podpis. Lool.
No, to czekam na kolejne części.
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 11:15
Dodane przez Tanya dnia 20-10-2008 18:48
#218
Ooo! Ciekawa jestem
, co tam się stało : D
Bardzo fajny rozdział, jak zwykle : P Moje zdanie na temat Twojego FF już znasz, więc pozwól, że nie będę się powtarzać.
Pozdrawiam.
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 10:43
Dodane przez Vithica dnia 20-10-2008 21:16
#219
A, czytałam rozdzialik już wcześniej. Dawno nie komentowałam... ale chciałam, żebyś wiedziała, że czytam. Z wypiekami na twarzy. Jak zwykle super :D
Dodane przez Maladie dnia 21-10-2008 15:55
#220
Jestem ciekawa, co zobaczyła Lily, bo już nie pamiętam. Rozdział jak zawsze zgrabny, dokładny, bezbłędny. Co ja mam jeszcze napisać? Czekam na kolejny rozdział!
Dodane przez Fantazja dnia 22-10-2008 07:58
#221
ROZDZIAŁ 28
Lily poczuła jak gniew zaczyna pulsować jej w żyłach.
- Black, opuść ten kociołek na ziemię! - krzyknęła. - Ale to już!
Syriusz roześmiał się tylko i dalej lewitował kociołek, ścigając nim Snape`a, który uciekał przed nim, raz po raz rzucając przez ramię jakieś zaklęcie.
- BLACK! - wrzasnęła ruda prawie błagalnie.
Ale Black nadal jej nie słuchał. Było wyraźnie widać, że znęcanie się nad Severusem sprawia mu niebywałą przyjemność. Śmiał się w głos za każdym razem, kiedy udało mu się wylać na głowę Snape`a chociaż kroplę eliksiru znajdującego się w kociołku. Lily rozejrzała się z rozpaczą po klasie. Nikt nie palił się do pomocy. Ślizgoni stali, przyglądając się całej sytuacji z szerokimi, obrzydliwymi uśmiechami na twarzach, Pettigrew chichotał nerwowo, a Potter rechotał jak głupi. Ruda przeniosła wzrok na Melissę, która w najlepsze obgryzała paznokcie i sprawiała wrażenie, jakby wszystko inne niewiele ją obchodziło. Lily poczuła złość. Wiedziała, że gdyby przyjaciółka tylko chciała, powstrzymałaby Blacka. Nagle spojrzenie rudej padło na Lupina, który opierał się o swoją ławkę i unikał patrzenia na to, co robi jego przyjaciel. Teraz Lily nie czuła już złości. Teraz czuła wściekłość. Zaciskając pięści tak mocno, że paznokcie wbiły jej się boleśnie w wewnętrzną stronę dłoni, ruszyła w stronę Remusa.
- Ty... - warknęła i dźgnęła go palcem w pierś. - Ty... ty... ja cię kiedyś zamorduję!
- E... co? - spytał chłopak, mrugając oczami.
- E... co? - przedrzeźniła go Lily z sarkazmem. - E, nico! Może byś choć raz mi pomógł?! Chociaż jeden jedyny raz!
Lupin spojrzał na nią tępo, po czym ze wstydem spuścił wzrok.
- Nie no, ani krztyny daru przekonywania!
Lily i Remus szybko przenieśli spojrzenia na zmierzającą w ich stronę Melissę.
- Co za debil podpowiedział Dumbledore`owi, żeby zrobić cię prefektem? - mruknęła blondynka, przewracając oczami i minęła ich, poprawiając włosy.
Ruda zaniemówiła ze zdziwienia, śledząc wzrokiem przyjaciółkę, która szła w kierunku Blacka.
- Syriuszku! - zawołała nagle Melissa.
Huncwot spojrzał na nią, unosząc wysoko brwi.
- Taak? - spytał podejrzliwie.
- Syriuszku, wiesz jak ja bardzo cię kocham... - Mel zatrzepotała kokieteryjnie rzęsami.
Klasa zamarła, obserwując ze szczerym zaciekawieniem tą sytuację. Kociołek zatrzymał się w powietrzu, a stojący pod nim Snape wbił podejrzliwy wzrok w Melissę.
- Och, wiem aż za dobrze - powiedział Black z ironią. - Ale wiesz... ja już z tobą nie będę.
Blondynka skrzywiła się lekko. Najwidoczniej nie pasowała jej ta odpowiedź.
- A to dlaczego? - spytała, opierając splecione dłonie o ramię chłopaka i patrząc mu głęboko w oczy.
- Bo nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki - odparł Syriusz. - A do takiej wzburzonej i pełnej pułapek jak ty, to nie powinno się wchodzić w ogóle.
Mel wyglądała jakby ktoś trzasnął ją w twarz. Ale trwało to zaledwie parę sekund i po chwili dziewczyna przybrała z powrotem poprzedni wyraz twarzy.
- Ale ja i tak nadal uważam, że jesteś najprzystojniejszym chłopakiem w szkole - powiedziała.
Lily uśmiechnęła się szeroko. Doskonale wiedziała, że przyjaciółka udaje. Zresztą od początku ta rozmowa wydawała się jej dziwnie sztuczna, prawie uprzejma.
- No to fajnie - stwierdził Black. - Ale teraz powiedz mi, czego ode mnie chcesz?
- A czy ja muszę od razu czegoś chcieć? - zdziwiła się Mel. - Nie mogę być po prostu miła?
Syriusz prychnął.
- Taa, jasne... Ty miła tak po prostu... Mhm... - mruknął z powątpiewaniem.
- No dobra, dobra. - Blondynka dała za wygraną. - Spuść ten kociołek na podłogę, bo widzisz, jaki bałagan robisz...
Mel zatoczyła ręką okrąg, wskazując na porozwalane wszędzie ingrediencje, porozlewany eliksir i poprzewracane stoły.
- Wiedziałem - westchnął Black. - Ale niestety, przy całej sympatii, którą do ciebie odczuwam, nie mogę tego zrobić - dodał zjadliwym tonem.
- No to spróbujemy inaczej - powiedziała Melissa i zaczęła grzebać w kieszeni.
Po chwili wyszarpnęła z niej różdżkę.
- Widzisz to? - spytała blondynka takim tonem, jakby zwracała się do kilkuletniego dziecka. - To jest różdżka. I jeśli zaraz nie opuścisz tego kociołka na podłogę, to ja nie będę bawić się w jakieś głupie czary-mary, tylko po prostu wsadzę ci to jedenaście cali w twoje szanowne cztery litery.
Mel pomachała patykiem przed oczami Syriusza, który popatrzył na nią z dziwnym wyrazem twarzy. Przez klasę przebiegł szmer rozbawienia.
- Oj, Mela - jęknął Black. - Nie żartuj sobie...
Blondynka prychnęła.
- A o ile zakład? - spytała.
Huncwot wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie mógł wydobyć z siebie głosu. Melissa uśmiechnęła się do niego figlarnie, po czym odwróciła w stronę klasy.
- A więc kto się zało... - Blondynka urwała nagle, po czym czmychnęła w tłum.
Lily przeniosła spojrzenie na to, co tak bardzo zaniepokoiło Mel. W drzwiach stał profesor Slughorn i rozglądał się po klasie z wyraźnym przerażeniem.
- Black, masz szlaban - oznajmił dziwnie słabym głosem, patrząc na porozrzucane byle gdzie jego cenne ingrediencje. - I, na litość Boską, przestań lewitować ten kociołek!
Jest źle - przemknęło Lily przez myśl.
Bardzo źle.
- A teraz rozejść się - powiedział zmęczonym tonem profesor. - Koniec lekcji.
Cała klasa rzuciła się w stronę drzwi w obawie, że nauczyciel zmieni zdanie.
- Panno Evans, może pani na chwilę zostać?
Lily zesztywniała, słysząc głos Slughorna. Zerknęła na niego ze strachem. Czyżby chciał czynić jej wyrzuty za to, że nie dopilnowała klasy?
Ale profesor najwidoczniej nie miał nawet takiego zamiaru. Wyciągnął tylko z szaty dwie malutkie flaszeczki i podał je rudej.
- Proszę - odezwał się. - Z powodu tej nieprzyjemnej sytuacji, która miała tu miejsce, nie ma zwycięzców, więc postanowiłem dać Feliks Felicis dwóm moim najlepszym uczniom. Liczę, że odda pani jeden flakonik panu Snape`owi?
Lily pokiwała głową, czując ogromną ulgę.
- Dziękuję panu bardzo - powiedziała i wyszła z klasy.
Za drzwiami czekała już na nią Mel. Blondynka spojrzała na dwie flaszeczki tkwiące w jej dłoni.
- Dał ci tego Fiksa? - spytała ze zdziwieniem.
Ruda parsknęła śmiechem.
- Feliksa - poprawiła.
Mel machnęła ręką
- Obojętne - stwierdziła, po czym obie dziewczyny ruszyły w stronę wieży Gryffindoru.
- Żartujesz?
Lily pokręciła głową.
- To czysta prawda - powiedziała.
Melissa zmarszczyła czoło, jakby się nad czymś zastanawiała.
- Mam pomysł - oznajmiła nagle.
Ruda uniosła pytająco brwi.
- Nie dawajmy tego Smarkowi. - Mel uśmiechnęła się, jakby była dumna z tego pomysłu. - To szczęście przyda się nam dużo bardziej niż jemu...
- Melissa! - wykrzyknęła Lily zgorszonym tonem.
Przyjaciółka wzruszyła ramionami.
- No o co ci chodzi? - spytała. - Co z oczu to z serca...
- Obiecałam, że oddam, to oddam - wyjaśniła ruda. - Zrozumiano?
Mel przewróciła oczami.
- Lily, weź mnie nie dołuj - powiedziała. - Taka okazja, a ty z niej nie chcesz skorzystać!
Ruda spojrzała na przyjaciółkę z dezaprobatą.
- Nie no... Tiarze Przydziału coś się pomieszało, gdy cię przydzielała - stwierdziła. - Ty ani trochę nie pasujesz do wizerunku Gryfona.
Mel mlasnęła z niesmakiem.
- No wiesz... Tiara Przydziału głupia nie jest. Chyba się zorientowała, że gdyby przydzieliła do jednego domu mnie i Virginię Meddle, to wkrótce szkoła utraciłaby co najmniej jednego ucznia, bo byśmy się tam nawzajem próbowały pozabijać.
Lily uśmiechnęła się lekko.
- Co racja, to racja - westchnęła.
Edytowane przez Fantazja dnia 22-10-2008 15:23
Dodane przez Maladie dnia 22-10-2008 11:24
#222
Cieszę się, że ten rozdział nie był już taki smutny i dołujący, jak kilka poprzednich.
Mel pomachała patykiem przed oczami Syriusza, który popatrzył na nią z dziwnym wyrazem twarzy.
Taki malutki błędzik się wkradł w tekst. Po prostu zjedzona literka
a. Poza tą drobniutką literówką nie znalazłam więcej błędów :D
Edytowane przez Maladie dnia 22-10-2008 11:25
Dodane przez Malaga dnia 22-10-2008 15:30
#223
Brawo, rozśmieszyłaś mnie, i to pozytywnie (; Rozmowa
Syriusz-
Melissa warta literackiego Nobla! I czemu, do jasnej Anielki, piszesz takie krótkie te rozdziały?! HMM?
Pisz jak najszybciej kolejną część! (;
Dodane przez Fantazja dnia 24-10-2008 18:12
#224
ROZDZIAŁ 29
Lily przewróciła się na drugi bok. Jeszcze się nie obudziła, ale jednak już nie spała. Ktoś usilnie przeszkadzał jej w ponownym zaśnięciu, miotając się po pokoju. W końcu ruda nie wytrzymała, otworzyła oczy i odchyliła zasłonę.
- Melissa, uspokoisz się? - wymamrotała sennie do przyjaciółki, która wytrzepywała wszystko ze swojego kufra na podłogę.
- Zgubiłam pergamin - jęknęła na to blondynka, po czym z rezygnacją opadła na podłogę i oparła głowę o krawędź kufra.
- A od czego jest
Accio? - spytała Lily, ziewając głośno.
-
Accio na niego nie działa - odparła Mel z rozpaczą.
- Znając życie, znajdzie się, kiedy już nie będzie potrzebny - odezwał się z drugiej strony pokoju głos Dorcas.
- O, to ty nie śpisz? - Blondynka spojrzała w kierunku szatynki, która teraz odsłoniła kotarę.
- A kto by w takim hałasie spał? - mruknęła Dorcas. - Ale ja i tak nie śpię już od dawna.
- A czemu? - zapytała Lily.
- No bo dziś wyjeżdżam, nie? - warknęła z rozdrażnieniem szatynka.
- Dziś? - zdumiała się Mel. - Ale... ale jak to?
- Tak to. Mówiłam wam przecież, że wyjeżdżam zaraz po Sumach. A dziś ostatni dzień egzaminów.
W dormitorium zapadło milczenie. Dorcas wbiła smutny wzrok w baldachim nad swoim łóżkiem, a Lily i Mel wbiły smutny wzrok w nią. Ruda poczuła się okropnie. Jak to teraz będzie bez Dorcas? Zawsze były razem. Od drugiej klasy zawsze razem jechały z Londynu do Hogwartu i z powrotem. A teraz? Teraz mogą o tym zapomnieć.
- Ale Doruś... - przytłaczającą ciszę przerwała w końcu Melissa. - Ty się nie martw. Za rok znowu będziemy razem.
Blondynka podeszła do przyjaciółki i usiadła w nogach jej łóżka.
- A kto to wie? - burknęła Dorcas.
- No wiesz co! Obiecałyśmy ci przecież. - Mel objęła dziewczynę przyjaźnie. - Mamy całe trzy miesiące na zaplanowanie twojej wielkiej ucieczki. Uda nam się.
- Zobaczymy - westchnęła szatynka.
Blondynka uśmiechnęła się tylko.
- Dobra, ubierzmy się i chodźmy na śniadanie, bo za dwie godziny egzamin z obrony - oznajmiła, po czym pozbierała z podłogi swoje szaty i poszła do łazienki.
Lily odetchnęła, starając się uspokoić, po czym zerknęła na swoją kartę egzaminacyjną. Na górze widniały wielkie, napisane drukowanymi literami słowa:
OBRONA PRZED CZARNĄ MAGIĄ
STANDARDOWA UMIEJĘTNOŚĆ MAGICZNA
Ruda przeczesała palcami włosy i spojrzała na pierwsze pytanie.
1. Czym różni się inferius od ducha?
Lily pokręciła głową z zadowoleniem. To pytanie było banalne. Dziewczyna pochyliła się nad pergaminem. Pióro zawisło zaledwie cal nad arkuszem. I nagle ruda stwierdziła, że nie wie, co ma napisać. Zmarszczyła czoło. Jeszcze godzinę temu to pamiętała. Tuż przed egzaminem to powtarzała. No przecież nie mogło jej wszystko wylecieć z głowy!
Lily jęknęła i z rozpaczą zerknęła na siedzącą zaledwie ławkę dalej Melissę. Przyjaciółka uśmiechała się szeroko do swojego arkusza i już po chwili pochyliła się nad nim i zaczęła pisać. Nagle dziewczyna uchwyciła spojrzenie rudej.
- Dziesiątka - powiedziała bezgłośnie.
Ruda przeczesała wzrokiem kartkę.
10. Podaj pięć oznak, po których można rozpoznać wilkołaka.
Lily parsknęła śmiechem. Tak, to było idealne pytanie dla Mel. I nagle ruda ze zdumieniem stwierdziła, że dla niej również. Dziewczyna odprężyła się i po kolei wszystko sobie przypomniała. Po chwili przyłożyła pióro do pergaminu i zaczęła zawzięcie po nim skrobać.
- KONIEC! - westchnęła z ulgą Melissa i runęła na trawnik. - No jeszcze tylko transmutacja, ale to tylko teoretyczny.
Lily roześmiała się serdecznie i usiadła obok przyjaciółki, nad brzegiem jeziora. Po chwili blondynka podniosła się lekko i rozpięła odrobinę szatę.
- Ale gorąco - mruknęła.
- Tak zazwyczaj jest w lecie - stwierdziła Lily.
- No właśnie - burknęła Mel. - A nam każą nosić te cholerne mundurki, w których można się zadusić - dodała.
- To się rozbierz - podsunęła ruda.
Przyjaciółka spojrzała na nią jak na wariatkę.
- Nie będę TUTAJ robić striptizu - powiedziała, zataczając ręką okrąg wokół siebie.
Lily uśmiechnęła się do siebie i wystawiła twarz do słońca, rozkoszując się ciepłem czerwcowego przedpołudnia.
- Pozer - usłyszała po paru minutach.
Ruda zerknęła na przyjaciółkę.
- Kto? - zdziwiła się.
- A ilu znamy pozerów? - spytała Mel. - I to takich, którzy chcą się popisać akurat przed tobą? - dodała.
Lily odwróciła się gwałtownie i dostrzegła Jamesa Pottera bawiącego się zniczem. Pettigrew siedział obok i przyglądał się mu ze szczerym podziwem. Ruda pokręciła głową z dezaprobatą.
- Mam go gdzieś - mruknęła, odwracając się z powrotem w stronę jeziora.
- No, ja bym nie miała. - Palce Melissy zacisnęły się na przegubie Lily.
Dziewczyna spojrzała ze zdziwieniem na zaniepokojoną twarz przyjaciółki, po czym podążyła za jej wzrokiem. O mało co nie wrzasnęła. Snape leżał na ziemi, a do niego zbliżali się Potter i Black z różdżkami w rękach. Ruda zesztywniała.
- Nie zareaguję - mruknęła do siebie. - Nie zareaguję. Będę tu siedzieć i nie zareaguję...
Mel spojrzała na nią ze zdziwieniem.
- Nie zareagujesz? - spytała.
Lily pokręciła głową.
- Skoro tak... - Blondynka wzruszyła ramionami, po czym położyła się na brzuchu na ziemi i zaczęła przyglądać całej scenie z wyraźnym zainteresowaniem.
Nagle ruda wrzasnęła. Z ust Severusa zaczęła toczyć się piana. Chłopak dusił się. Tego już było za wiele.
- ZOSTAWCIE GO! - krzyknęła, zrywając się z miejsca.
- No, teraz cię poznaję. - Mel uśmiechnęła się szeroko.
Lily obrzuciła ją morderczym spojrzeniem i ruszyła w stronę Pottera.
- Co jest, Evans? - spytał Potter, a jego lewa ręka od razu powędrowała do włosów.
Ruda zazgrzytała zębami.
- Zostawcie go - powtórzyła spokojniej. - Co on wam zrobił?
- No wiesz... - powiedział James powoli - to raczej kwestia tego, że on istnieje... jeśli wiesz, co mam na myśli...
Wszyscy uczniowie zgromadzeni na błoniach wybuchli śmiechem. Kątem oka Lily zauważyła Melissę, która podeszła bliżej i teraz uśmiechała się bezczelnie.
I ty, Brutusie? - przemknęło rudej przez myśl. Dziewczyna zwróciła z powrotem wzrok na Jamesa.
- Wydaje ci się, że jesteś bardzo zabawny, tak? - syknęła, zakładając ręce na piersi. - A jesteś tylko zarozumiałym, znęcającym się nad słabszymi szmatławcem, Potter. Zostaw go w spokoju.
- Zostawię, jak się ze mną umówisz, Evans - stwierdził huncwot. - No... nie daj się prosić... Umów się ze mną, a już nigdy więcej nie podniosę różdżki na biednego Smarka.
Lily przewróciła oczami. Czy ten chłopak zna tylko jedną śpiewkę?
- Nie umówiłabym się z tobą nawet wtedy, gdybym musiała wybierać między tobą a wielkim pająkiem - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Nie masz szczęścia, Rogaczu - odezwał się Syriusz i odwrócił w stronę Severusa. - OJ!
Lily zerknęła szybko w stronę Snape`a. Chłopak celował różdżką w Pottera. Nagle błysnęło białawe światło i z policzka Jamesa trysnęła krew. Ruda wrzasnęła krótko, ale w tym samym momencie błysnęło znowu i Severus zawisł do góry nogami niczym szmaciana lalka. Szata opadła mu na głowę, odsłaniając chude, blade nogi i poszarzałe gatki.
Przez błonia przetoczył się śmiech i oklaski. Lily chrząknęła, starając się powstrzymać od uśmiechu. Co jak co, ale Snape od pasa w dół nie prezentował się zbyt okazale.
- Puść go! - powiedziała, przeklinając w duchu samą siebie.
- Na rozkaz! - James uśmiechnął się głupkowato i szarpnął różdżką.
Snape zwalił się ciężko na trawę, zaplątując we własną szatę. Jednak po chwili wstał i wycelował różdżką w Jamesa.
-
Petrificus totalus! - wrzasnął Syriusz i Severus znowu znalazł się na ziemi, tyle że tym razem sztywny.
- ZOSTAWCIE GO W SPOKOJU! - wrzasnęła ze złością Lily i z wewnętrznej kieszeni szaty wyszarpnęła różdżkę.
- Ech, Evans, nie zmuszaj mnie, żebym ci zrobił krzywdę - odezwał się Potter.
Ruda z satysfakcją dostrzegła w jego oczach coś na wzór strachu.
- To cofnij swoje zaklęcie! - powiedziała.
- Proszę bardzo - westchnął chłopak i wymruczał przeciwzaklęcie. Snape powoli dźwignął się na nogi. - Masz szczęście, że Evans tu była, Smarkerusie...
- Nie potrzebuję pomocy tej małej, brudnej szlamy! - mruknął Severus, oddychając szybko.
Lily wytrzeszczyła na niego oczy.
Co on powiedział? Że jestem małą, brudną szlamą? Co on sobie myśli?
- Świetnie - powiedziała ruda lodowatym tonem. - W przyszłości nie będę sobie tobą zawacać głowy. I na twoim miejscu wyprałabym gacie, Smarkerusie.
- Przeproś ją! - ryknął nagle Potter i wycelował różdżkę w Ślizgona..
- Nie zmuszaj go, żeby mnie przepraszał! - wrzasnęła Lily w jego stronę. - Jesteś taki sam jak on...
- Co? - krzyknął James ze szczerym zdumieniem. - Ja NIGDY bym cię nie nazwał... sama wiesz jak!
Ruda zazgrzytała zębami.
- Targasz sobie włosy, żeby wyglądać tak, jakbyś dopiero co zsiadł z miotły, popisujesz się tym głupim zniczem, chodzisz po korytarzach i miotasz zaklęcia na każdego, kto cię uraził, żeby pokazać, co potrafisz... Dziwię się, że twoja miotła może w ogóle wystartować z tobą i z twoim wielkim napuszonym łbem. MDLI mnie na twój widok.
Lily odwróciła się na pięcie i odeszła w stronę zamku. Za sobą usłyszała jeszcze wołanie Pottera, ale nie zwróciła na nie najmniejszej uwagi. Miała już dość. Dość wszystkiego. A przede wszystkim Pottera i Snape`a. Nagle przypomniała sobie zadowoloną minę Melissy, kiedy oglądała całe to przedstawienie. Jej też miała dość.
Ruda oparła się o pień najbliższego drzewa. Nie chciała wracać do zamku, ale nie chciała też zostać na błoniach. Dziewczyna spojrzała w stronę chatki Hagrida znajdującej się na skraju Zakazanego Lasu. Może iść do niego? Nagle Lily usłyszała głośny śmiech. Odwróciła się z powrotem w stronę Pottera. Snape znowu wisiał w powietrzu, a Rogacz powoli ściągał mu majtki. Znienacka rozległ się krzyk. Melissa biegła w stronę Jamesa, wyma****ąc groźnie pięścią. Zatrzymała się dopiero tuż przed nim i zadarła do góry głowę. Przez chwilę sprzeczali się o coś. Ruda pomyślała, że najprawdopodobniej o Snape`a, bo blondynka co chwila na niego wskazywała. Jednak najwidoczniej nic nie zyskała drogą dyplomatyczną, bo po chwili cofnęła się odrobinę od Pottera, zakasała rękawy i z całej siły kopnęła go między nogi. Mimo odległości Lily i tak usłyszała stłumiony jęk chłopaka, który powoli osunął się na ziemię, trzymając za czułe miejsce. Jednak najwyraźniej Melissie nadal było mało, bo po krótkim zastanowieniu kopnęła go jeszcze raz, tym razem w podbródek. Rogacz poleciał do tyłu na plecy. Ruda uśmiechnęła się do siebie. Należało mu się.
Nagle Lily dostrzegła coś, czego Mel dostrzec nie mogła. Od tyłu zbliżał się do blondynki Syriusz, celując w nią różdżką.
- Odwróć się. Odwróć, odwróć... - szeptała ruda gorączkowo.
Black podniósł różdżkę i zawołał na Mel. Blondynka odwróciła się gwałtownie. Nagle błysnęło czerwone światło. Lily instynktownie zacisnęła powieki. Jednak gdy je otworzyła, zobaczyła, że na ziemi nie leży wcale Mel, tylko Syriusz. Co dziwniejsze, blondynka wydawała się zdumiona. Rozglądała się wokół i najwyraźniej o coś pytała. Jednak nie otrzymała odpowiedzi. Po chwili oczekiwania, dziewczyna wzruszyła ramionami, powiedziała coś jeszcze i ruszyła w stronę zamku.
- Cześć, Lily - mruknęła, mijając drzewo, za którym schowała się ruda.
- Co się stało? - spytała od razu Lily.
- Ktoś mi pomógł - odparła Mel zamyślonym tonem. - Ale nie wiem kto...
Dziewczyny skierowały się w stronę Hogwartu
- Może masz cichego wielbiciela - podsunęła ruda.
- No właśnie to mnie martwi. - Blondynka zmarszczyła nos.
- Czemu? - zdziwiła się Lily.
- Bo zaklęcie padło od strony grupki Ślizgonów - westchnęła Mel.
Przez chwilę szły w milczeniu.
- Mam tego dość - szepnęła w końcu ruda, pocierając ręką czoło.
- Wiem - powiedziała Melissa, obejmując Lily przyjaźnie. - Ale poczekaj jeszcze aż zdamy transmutację, a potem możesz już spokojnie zaryczeć kolejną pościel.
Ruda pociągnęła nosem.
- Och, Mel, czemu wszyscy faceci są tacy sami? - jęknęła.
- A bo ja wiem - mruknęła przyjaciółka. - Może dlatego, żeby będąc z jednym, nie żałować, że nie jest się z drugim? Albo dlatego, żeby bez wyrzutów sumienia ich pogrążać? - dodała.
- Ech, chyba zostanę starą panną. - Lily ze złością kopnęła jakiś kamyk.
- Och, nie! - wykrzyknęła Mel. - Oni się przecież zmieniają z czasem. Czasem...
Ruda uśmiechnęła się lekko. Jak mogła jeszcze przed chwilą mieć dość Melissy?
Edytowane przez Fantazja dnia 26-10-2008 15:29
Dodane przez majka dnia 24-10-2008 22:07
#225
Przeczytałam wszy
stko. Dzisiaj na informatyce trochę na
drobiłam oraz przed chwilą. Piszesz świetnie, ba
rdzo lubię ten ff. Jest moim ulubionym na Hogs. Oczywiście czekam na ciąg dalszy. Podoba mi się przyjaźń Lily i Mel. Dzisiaj jakoś szczególnie zwróciłam na nią uwagę. Genialne :)
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 10:45
Dodane przez Maladie dnia 25-10-2008 18:31
#226
- No właśnie to mnie martwi. - Blondynka zmarszczyła nos.
Zjedzona literka
m i (pewnie się mylę) chyba nie powinno być tej kropki, ale nie jestem pewna.
- Wiem - powiedziała Melissa, obejmując Lily przyjaźnie. - Ale poczekaj jeszcze, aż zdamy transmutację, a potem możesz już spokojnie zaryczeć kolejną pościel.
Zgubiony przecinek :D
- Ech, chyba zostanę starą panną. - Lily ze złością kopnęła jakiś kamyk.
Tu też nie jestem pewna, czy ta kropka jest potrzebna, ale po prostu rzuciła mi się w oczy :smilewinkgrin:
Może się czepiam, ale każdemu czasem się przyda kilka wytknięć, nieprawdaż Fantazjo? I tak wiesz dobrze, że bardzo mi się podoba Twoje opowiadanie i czytam je nałogowo, codziennie sprawdzając, czy jest nowy rozdział!
Dodane przez Peepsyble dnia 26-10-2008 06:58
#227
I znowu, znowu
, i znowu jest ge-nial-nie.
Po pierwsze: ślicznie, pięknie, cud, miód i orzeszki. ; DD Mi też się rzuciła dzisiaj w oczy przyjaźń Lily i Melissy. Pięknie.
Po drugie: Anka
, tam powinny być kropki. Jest to jedno pojedyncze zdanie powiedziane przez Lily
, więc jest zakończone kropką. Natomiast poprzednie zdanie (u ciebie w komentarzu) nie ma kropki po 'wiem', bo to nie jest koniec wypowiedzi.
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 10:47
Dodane przez Hermiona_Lily_tusia dnia 27-10-2008 20:12
#228
Rozdział genialny i mam prożbę o następny:D
Dodane przez Fantazja dnia 28-10-2008 07:40
#229
ROZDZIAŁ 30
Lily ze złością rzuciła się na łóżko, po czym zasunęła szczelnie jego kotary. Jak on miał czelność jeszcze ją przepraszać? Jak mógł twierdzić, że tylko mu się wyrwało? Jak...
Nagle ruda przerwała rozmyślania. Ktoś wpadł do dormitorium, z hukiem zatrzaskując drzwi. Lily usłyszała szybkie kroki i po chwili szkarłatne zasłony rozchyliły się, ukazując twarz jej najlepszej przyjaciółki.
- Ale ty głupia jesteś - mruknęła Melissa, opadając na miejsce obok.
- A ty to niby uosobienie mądrości? - warknęła ze złością ruda.
- No jasne. - Blondynka uśmiechnęła się szeroko.
Lily przewróciła oczami, po czym odwróciła się od przyjaciółki. Nie miała najmniejszej ochoty z nią gadać.
- Ale ja cię jeszcze ze Smarkiem zeswatam.
Ruda poderwała się gwałtownie.
- Ani mi się waż! - syknęła. - A poza tym teraz już nic ci to nie da. Mam gdzieś Smarkerusa.
Mel mlasnęła z niedowierzaniem.
- Tak, tak... - mruknęła.
- TAK! - krzyknęła Lily ze zdenerwowaniem. - Mam go serdecznie gdzieś!
- A czy ja coś mówię? - spytała przyjaciółka, unosząc wysoko brwi. - A zresztą w tym momencie guzik mnie to wszystko obchodzi. Ubieraj się.
Ruda zamrugała ze zdumieniem.
- Że... co? - wystękała. - Po co?
Melissa uśmiechnęła się tajemniczo.
- Dowiesz się w swoim czasie - powiedziała.
- O nie! - Lily pokręciła gwałtownie głową. - Nie pójdę. A przynajmniej dopóki mi nie powiesz, GDZIE chcesz iść.
Mel z irytacją wypuściła powietrze z płuc.
- A co dziś jest? - spytała.
- Noo... czwartek - odparła Lily niepewnie, zastanawiając się, o co może chodzić przyjaciółce.
- Nie o to mi chodzi - żachnęła się blondynka i wskazała na okno. - Co dziś jest?
- Eee... noc?
Melissa strzeliła się otwartą dłonią w czoło.
Nagle Lily zrozumiała.
- Pełnia! - wykrzyknęła. - Dziś jest pełnia!
- No, brawo! - pochwaliła ją przyjaciółka. - No to teraz ubieraj się.
Ruda spojrzała na blondynkę ze zgrozą.
- Mel... ty chyba nie chcesz iść zobaczyć wilkołaka? - spytała ostrożnie.
- No oczywiście, że chcę! - Melissa uśmiechnęła się szeroko.
Lily zamarła, wbijając przerażony wzrok w przyjaciółkę.
- Mel, to nie jest dobry pomysł - powiedziała.
- Cholera jasna, możesz nie iść - zdenerwowała się blondynka. - Ale ja i tak pójdę. Choćby sama.
Ruda zagryzła dolną wargę. Nie chciała iść. Nie miała najmniejszej ochoty spotkać wilkołaka. To było zbyt niebezpieczne. Ale przecież nie puści przyjaciółki samej.
- Idę - zdecydowała w końcu.
- Mel, może się jeszcze wycofajmy? - zaproponowała Lily, gdy chłodny wiatr uderzył ją w policzki.
- Lily, nie pleć głupot! - mruknęła Melissa i ruszyła przed siebie.
Ruda podążyła za nią. Nadal nie była pewna, czy aby dobrze zrobiła, idąc z przyjaciółką. Może powinna zostać w zamku? Może powinna puścić Mel samą? Lily pokręciła głową, starając się odgonić od siebie te myśli. Już zdecydowała. Teraz nie ma odwrotu, więc nie ma sensu dalej gdybać.
Dziewczyny przemierzyły szybkim krokiem błonia. Ruda czuła się nieswojo. Mimo że księżyc jasno oświetlał okolicę, to jednak Lily wolałaby, żeby go nie było. W jego zimnym, niebieskawym świetle wszystko wydawało się groźne. Każdy cień przybierał postać wilkołaka, każdy kamień wydawał się jakimś przyczajonym stworzeniem, które tylko czeka, żeby rzucić się na przechodzącego obok człowieka. Ruda zadrżała ze strachu i zrównała się z Melissą. Nie mogła zrozumieć, jakim cudem przyjaciółka jest taka spokojna. Blondynka szła naprzód raźnym krokiem i do tego uśmiechała się szeroko, jakby wcale nie przerażała ją myśl, że za chwilę znajdą się w Zakazanym Lesie.
- Mel, proszę... - jęknęła Lily nienaturalnie piskliwym głosem. Bała się i nawet nie zamierzała tego ukrywać.
- Oj, Lily... - westchnęła z dezaprobatą Mel. - Nic nam nie będzie. Zaufaj mi.
Ruda zamilkła, zdając sobie sprawę, że nie da rady namówić Melissy na powrót. Szły więc w milczeniu, kierując się w stronę wejścia do Zakazanego Lasu. W końcu do niego dotarły.
- No to... raz kozie wio! - stwierdziła Melissa i zanurzyła się w ciemnej gęstwinie drzew.
Lily rzuciła jeszcze jedno zrozpaczone spojrzenie w stronę zamku, po czym ruszyła za przyjaciółką. Nagle rozległo się mrożące krew w żyłach wycie. Ruda krzyknęła krótko i złapała Melissę za rękę.
- Wracajmy - szepnęła błagalnie, ale wydawało się, że wyraźnie zafascynowana owym odgłosem blondynka nawet tego nie usłyszała. Pociągnęła tylko Lily za sobą. Ruda przełknęła głośno ślinę, ale posłusznie szła za przyjaciółką.
Niech to się skończy - modliła się w duchu.
Niech to się skończy jak najszybciej...
Nagle zaledwie kilkanaście metrów przed nimi odezwało się takie samo wycie jak wcześniej. Lily wrzasnęła, zatrzymując się raptownie. Mel nie dała po sobie poznać, że się przestraszyła. Jednak ruda wyczuła, że ręka przyjaciółki zadrżała w jej dłoni. Lily wbiła przerażony wzrok przed siebie. I nagle dostrzegła coś, czego tak obawiała się dostrzec. Para wielkich, żółtawych oczu wpatrywała się w nią badawczo. Nie minęła nawet minuta, gdy do uszu rudej dobiegło głośne sapanie i odgłos stąpania wielkich, wilkołaczych stóp.
Lily nie marnowała więcej czasu.
- Wiej! - wrzasnęła w stronę Mel, po czym odwróciła się i puściła pędem naprzód.
Po chwili przyjaciółka ją dogoniła. Biegły teraz łeb w łeb, mijając kolejne drzewa. Lily z rozpaczą zdała sobie sprawę, że las nie przerzedza się ani trochę. Nagle przed nimi ukazał się gruby pień. Ruda bez zastanowienia skręciła w lewo. Niedługo potem wróciła na dawną ścieżkę. Z przerażeniem stwierdziła, że Melissa nie biegnie już obok niej.
- Mel! - wrzasnęła, nie zwalniając kroku.
Nikt jej nie odpowiedział.
Lily zatrzymała się gwałtownie i zawołała jeszcze raz. Nadal nic. Nagle ruda zesztywniała. Z tyłu dobiegł ją odgłos kroków. Ciężkich kroków. I głośnego sapania.
Tylko nie to - jęknęła w duchu i znowu puściła się szaleńczym pędem przed siebie. Gdy wypadła na jakąś polanę, poczuła ostry ból w boku. Łzy popłynęły jej z oczu, ale dziewczyna nie przerywała biegu. Wiedziała, że od tego zależy jej życie...
Nagle noga Lily zahaczyła o wystający korzeń. Ruda zachwiała się, starając złapać równowagę. Nie zdołała. Runęła jak długa na ziemię, boleśnie uderzając głową o jakiś kamień. Dziewczyna jęknęła, starając się wstać. Syknęła z bólu i złapała się za kostkę. Skręcona. Oczy Lily zaszły mgłą.
To już koniec - przemknęło jej przez myśl, gdy kładła się na plecach. Wielki cień wilkołaka dało się zobaczyć już na początku polany. Ruda zamknęła oczy i odwróciła twarz.
Niech to się już stanie - pomyślała.
I niech będzie szybkie i bezbolesne. Dziewczyna zacisnęła mocniej powieki, gotując się na nieuniknione...
I nagle poczuła lekki powiew i delikatny dotyk futra na policzku. Po chwili rozległo się głośne ujadanie. Lily otworzyła oczy. Coś zaatakowało wilkołaka. Dwa stworzenia toczyły się po polanie, starając się zagryźć jeden drugiego. Ruda poczuła niewyobrażalną ulgę. Zaczęła w duchu dziękować za to niespodziewane ocalenie. Spróbowała wstać. Nie dała rady. Ból w kostce był zbyt silny. Dziewczyna zacisnęła zęby i spróbowała raz jeszcze. Tym razem wstała. Starając się nie kłaść nacisku na prawą nogę, ruszyła powoli przed siebie.
Nagle coś zatrzymało się tuż przed nią. Lily znieruchomiała, nie mogąc w ciemności rozpoznać stworzenia. Jednak zwierzę nie atakowało. Ruda, nie spuszczając z niego wzroku, wyciągnęła różdżkę.
-
Lumos - mruknęła, kierując światło na cień znajdujący się zaledwie metr od niej.
Odetchnęła z ulgą. Był to jeleń. Najnormalniejszy w świecie jeleń. Lily spróbowała go wyminąć, jednak ten zaszedł jej drogę.
- Czego chcesz? Uciekaj - powiedziała słabym głosem ruda.
Na to jeleń zgiął przednie nogi. Lily zamrugała ze zdumieniem. Wyglądało to tak, jakby jeleń chciał, żeby go dosiadła. Dziewczyna zawahała się, jednak w końcu zbliżyła do zwierzęcia i wsiadła na niego. Jeleń poderwał się od razu i pędem ruszył przed siebie. Ruda oplotła rękami jego szyję, starając się nie spaść. Krzaki i pnie drzew zdzierały z niej ubranie i raniły skórę, ale Lily już to nie obchodziło. Pragnęła tylko znaleźć się z powrotem zamku. Zacisnęła mocno powieki, myśląc o wszystkim, co się dziś przydarzyło.
Niespodziewanie jeleń zatrzymał się. Lily otworzyła oczy i ze zdziwieniem stwierdziła, że już znajdują się na obrzeżach Zakazanego Lasu. Zwierzę schyliło się, dając jej do zrozumienia, żeby zeszła. Ruda posłusznie zsunęła się z niego na ziemię, a ten od razu pomknął między drzewa. Dziewczyna, kulejąc, ruszyła w stronę Hogwartu. Nagle zatrzymała się w pół kroku.
- Melissa - wyszeptała ze zgrozą.
Ruda odwróciła się. Spojrzała w kierunku lasu. Wydawał się on dziwnie spokojny, jakby nic się przed chwilą nie wydarzyło. Lily ruszyła w jego stronę.
- Melissa! - zawołała głośno, gdy znalazła się wśród drzew.
Odpowiedziało jej głuche chuchanie sowy.
- Melissa! - wrzasnęła ruda po raz drugi.
Milczenie.
Lily poczuła rozpacz. Jeszcze parę razy wykrzyknęła imię przyjaciółki, jednak za każdym razem nie otrzymała odpowiedzi.
Trzeba sprowadzić pomoc - pomyślała w końcu, po czym wyszła z Zakazanego Lasu i, przezwyciężając przeszywający ból w kostce oraz tępe pulsowanie w głowie, ruszyła w stronę Hogwartu.
Po paru minutach dotarła do drzwi wejściowych. Pchnęła je mocno, z ulgą stwierdzając, że nadal są otwarte. Weszła do Sali Wejściowej, po czym skręciła w lewy korytarz prowadzący do pokoju nauczycielskiego. Podejrzewała, że i tak nikogo tam o tej porze nie będzie, ale inny pomysł nie przyszedł jej do głowy. Nagle poczuła jak na kogoś wpada. Z trudem utrzymała się na nogach.
- Kim jesteś? - spytała słabo.
- Lily? - odpowiedział jej dziewczyński głos, który ruda tak dobrze znała.
- Tak, to ja - odetchnęła z ulgą Lily. - Co ty tu robisz?
- Szukam was - odparła Mary, zapalając różdżkę. - O, Boże, Lily! Co ci się stało?! - Brunetka patrzyła na rudą z wyraźnym przerażeniem.
Lily przez chwilę wpatrywała się w bladą twarz koleżanki, po czym opadła na podłogę i wybuchła głośnym płaczem.
- Byłam... Mel... Zakazanym Lesie...wilkołak... atakował... Mel... nie ma... pomoc... - bełkotała dziewczyna, nie mogąc opanować szlochu.
Nagle rozległy się stłumione, szybkie kroki i po chwili wysoka postać stanęła tuż obok Mary.
- Panno Macdonald, dlaczego pani... na Boga! Co się tu stało? - wykrzyknął kobiecy głos należący do profesor McGonagall.
Mary szybko powtórzyła nauczycielce to, co zrozumiała z bełkotu Lily. Przez chwilę panowała cisza.
- Panno Macdonald, da pani radę przetransportować pannę Evans do skrzydła szpitalnego? - spytała McGonagall.
- Oczywiście - odparła brunetka.
Po chwili Lily poczuła jak ktoś kładzie ją na noszach i już po paru minutach znalazła się w wygodnym łóżku. Jakaś osoba usztywniła jej kostkę, a głowę owinęła bandażem. Jednak ruda nie wiedziała, kto to był. Umysł miała dziwnie niejasny, nic do niej nie docierało. Dopiero, gdy ktoś siłą wlał jej do ust jakiś napój, wszystko rozjaśniło się i Lily zdała sobie sprawę, że znajduje się w skrzydle szpitalnym, a tym kimś jest nie kto inny, tylko szkolna pielęgniarka.
- Gdzie Mel? - spytała ruda słabym głosem.
- Nie martw się o nią - odparła pani Pomfrey. - Teraz postaraj się odpocząć i zasnąć - dodała.
Lily poderwała się gwałtownie.
- Nie będę spać - oznajmiła - dopóki się nie dowiem, co się stało z Mel!
Pielęgniarka popchnęła ją z powrotem na poduszki.
- Proszę - powiedziała, wciskając w dłoń Lily szklankę.
- Co to? - Ruda przyjrzała się podejrzliwie jej zawartości.
- Eliksir na wzmocnienie - wyjaśniła pani Pomfrey. - Wypij go, dobrze ci zrobi.
Lily westchnęła i upiła łyk eliksiru. Skrzywiła się lekko. Nie był zbyt smaczny.
Po chwili dziewczyna poczuła dziwną senność.
To normalne - pomyślała.
Po prostu jestem zmęczona. Jednak senność pogłębiała się coraz bardziej, mimo że ruda starała się ją odgonić. W końcu Lily opuściła rękę. Szklanka wypadła jej z dłoni i roztrzaskała się o posadzkę.
Przeklęta pielęgniarka - przemknęło rudej przez myśl, gdy zdała sobie sprawę, że podany eliksir wcale nie był na wzmocnienie.
Dziewczyna przytuliła obolałą głowę do miękkiej poduszki i już po chwili zapadła w głęboki sen.
Edytowane przez Fantazja dnia 29-10-2008 09:19
Dodane przez Dimrilla dnia 28-10-2008 08:28
#230
No, o ile dobrze sobie przypominam rozdział 30 był ostatnim opublikowanym jeszcze na starym Hogs.
Długo musieliśmy się naczekać, żeby móc się wreszcie dowiedzieć
, co się stało z Melissą (mam nadzieję, że w następnym rozdziale się to wyjaśni).
Jeśli wilkołak (Remus) ją zabił, byłoby to niezłym wyjaśnieniem
, dlaczego miał potem, w dorosłym życiu, kłopoty. Tu, w Hogwarcie, mało kto wiedział o jego przypadłości, ale jeśli zdarzył się wypadek i zginęła uczennica (Mel), na pewno będzie śledztwo i sprawa wyjdzie mniej lub więcej na jaw (Ponieważ Remus jako wilkołak jest niepoczytalny, do Azkabanu go za to nie zamkną, ale będzie budził nieufność i strach w magicznej społeczności).
Ciekawa byłaby też opcja Mel - wilkołaczki. Mhhmm. Przy jej charakterku mogłaby to być naprawdę niebezpieczna mieszanka :P
Cóż, pożyjemy - zobaczymy.
W każdym razie od teraz będę pilniej śledzić ten temat :)
Fantazjo, Niech Moc (i Wen) będzie z Tobą!
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 10:48
Dodane przez Tanya dnia 28-10-2008 14:12
#231
Trochę czasu mnie tu nie było, ale przeczytałam rozdziały, których nie czytałam ^^ Podobały mi się bardzo, ale ten, rozdział 30 był niesamowity. GENIALNY! Do tej pory jeszcze, podczas czytanie tego FF, nie uczestniczyły przy tym takie emocje
, jak teraz. Ta akcja w Zakazanym Lesie tak mnie wciągnęła! Ciekawa jestem
, co stało się z Mel. Może Syriusz jej pomógł? Ale znając Mel to na pewno ( przynajmniej mi się tak wydaje) sobie poradzi. To dzielna dziewczyna. : D
Zapewne ten ich dziewczęcy wybryk nie ujdzie im na sucho... Więc jestem również ciekawa
, jak zostaną ukarane.
Yhhh! Czekam na kolejny rozdział!
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 10:49
Dodane przez Temeraire dnia 28-10-2008 22:43
#232
Ach, no i wreszcie nadrobiłam zaległości. Wybacz, że mnie tak długo nie było, Fantazjo, lecz przez nadmiar obowiązków nie znalazłam krzty czasu, który mogłabym poświęcić na Hogsmeade. Ale teraz jestem i przeczytałam rozdziały 26-30 w całości, od deski do deski. Bardzo mi się podoba i wciąga. Jestem pod dużym wrażeniem Twojego wybitnego stylu pisania, pomimo braku przecinka gdzieniegdzie, czy jakiejś literówki... Najbardziej podoba mi się oczywiście Mel - brnie przez życie na wesoło, ciekawa przygód i troszkę leniwa, ale błyskotliwa. Rzeczywiście, takiej przyjaciółki ze świeczką szukać.
A propos rozdziału trzydziestego - ładnie, ładnie, choć rzuciło mi się w oczy to:
Mel nie dała po sobie znać, że się przestraszyła.
Nie dała po sobie znać... Forma niby poprawna, ale jakoś tak nie pasuje do tego zdania. W ogóle, jest nieco dziwna, bez ładu i składu. Lepiej jest użyć zwrotu:
Nie dała po sobie poznać.
Poza tym, ciągle nazywasz Lily rudą, a Mel blondynką... Gdzieniegdzie te określenia nie pasują do tekstu i przydałoby się zastąpić je innymi.
No to... raz kozie wio! - stwierdziła Melissa i zanurzyła się w ciemnej gęstwinie drzew.
Hah... Mel wymiata, nie ma co. xP
Dodane przez ladybird dnia 29-10-2008 14:09
#233
Spodobał mnie się ten rozdział, ale tylko po części pomysł genialny, ale wykonanie takie sobie. Przez niektóre wątki tekst ten staje się oczywisty. Ale i tak z niecierpliwością czekam na kolejną część.
Wena życzę
Veronic Riddle
Dodane przez Maladie dnia 29-10-2008 16:00
#234
No
, nareszcie 30 rozdział. Chyba to na nim się zatrzymałam na poprzednim Hogsmeade. Mam nadzieję, że Mel przeżyje (bo przecież wilkołaki gryzą swoje ofiary, które też się stają wilkołakami, chyba nie zabijają). Wierzę w Melissę, wiem, że to dzielna dziewczyna i sobie poradzi. Oczywiście my wszyscy doskonale wiemy, kim był jeleń, który uratował Evans oraz kim był pies i wilkołak. A szkoda, bo byłoby jeszcze ciekawiej... Co do rozdziału, to jestem nim zauroczona, ponieważ są sytuacje utrzymujące w napięciu, nastrój grozy, akcja... Nie będę wymieniać dalej, bo mi się nauczycielka od polskiego przypomniała :D
Brawa dla Fantazji :jupi:
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 10:51
Dodane przez Isilien dnia 29-10-2008 23:29
#235
muah. no cudo.
tak
, jak do czytania innych rozdziałów należało zaopatrzyć się w pieluchy
, a do innych w masę chusteczek, tak tu przydałby się defibrylator^^ bo palpitacji serca o mało nie dostałam.
naprawdę, jesteś szkodliwa dla zdrowia, Fantazjo.
a ro
zdział naprawdę świetny.
muszę powiedzieć
, że chyba najlepszy.
o Melissę się nie martwię, bo pewnie się jeszcze okaże, że piła sobie herbatkę z wilkołaczkiem, najbardziej mnie za to ciekawi, jak to będzie między Lily i Jamesem
, jak ona się dowie że to on jej uratował życie. swoją drogą, to on wiele ży
ć uratował ^^
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 10:52
Dodane przez Fantazja dnia 30-10-2008 16:04
#236
ROZDZIAŁ 31
Lily rozlepiła niechętnie powieki. Jej wzrok padł na białą szafkę stojącą obok łóżka. Ruda podniosła odrobinę głowę i rozejrzała się dookoła. Wszystko było białe: łóżka, ściany, posadzka... Nawet abażur na lampie był tego koloru. Dziewczyna jęknęła. A więc jednak to wszystko wydarzyło się naprawdę, a ona znajduje się teraz nigdzie indziej, tylko w skrzydle szpitalnym. Lily sięgnęła po leżące w nogach jej łóżka ubranie i prędko włożyła je na siebie. Nie miała najmniejszej ochoty pozostać w tym pomieszczeniu dłużej, zwłaszcza, że nic jej już nie było. Bandaże znikły z jej głowy, a kostka już w ogóle nie bolała. Pani Pomfrey zajęła się obrażeniami jak należy.
Ruda z cichym jękiem wstała z łóżka. Mimo wyleczenia, nadal czuła się osłabiona. Jednak to nie powstrzymało jej przed opuszczeniem skrzydła szpitalnego. Lily powoli ruszyła korytarzami Hogwartu, nie zmierzając w żadne konkretne miejsce. Rozmyślała nad wydarzeniami ostatniej nocy... Ale czy na pewno ostatniej? Dziewczyna zdała sobie sprawę, że tak naprawdę nie wie, ile czasu przeleżała w skrzydle szpitalnym. Ale nawet nie była tego ciekawa. Dla niej ważne w tej chwili było tylko to, co stało się z Melissą. Lily poczuła łzy napływające do oczu. To wszystko jej wina. Powinna jakoś powstrzymać przyjaciółkę... Wszystko jedno czy słowem, czy siłą. Byle żeby nie poszły. Ale poszły. I jak to się skończyło...? Ruda wbiła wzrok w posadzkę i jeszcze bardziej zwolniła kroku. Czuła się winna. Dlaczego to ona teraz spaceruje szkolnymi korytarzami cała i zdrowa? Dlaczego to nie ona... Lily pokręciła gwałtownie głową, starając się odegnać od siebie tą myśl. Mel nic nie jest.
Pewnie zgubiła się w lesie, ale na pewno nic jej nie jest - powtarzała sobie raz po raz, usiłując siebie samą do tego przekonać.
Nagle ruda usłyszała ciche kroki tuż przed sobą. Zatrzymała się, nadal patrząc na posadzkę.
Niech ten ktoś nie zwróci na mnie uwagi - poprosiła w duchu. Jednak owa osoba zatrzymała się tuż przed nią. Lily zaklęła w myślach i podniosła wzrok. Przez chwilę patrzyła w czarne niczym dwa tunele oczy, po czym ze złością usiłowała wyminąć Severusa, ale chłopak nie pozwolił jej na to. Złapał ją za rękę i odwrócił w swoją stronę.
- Puszczaj - syknęła ruda.
Snape pokręcił głową, na co Lily zazgrzytała zębami.
- No to czego chcesz? - warknęła.
- Pogadać - odparł Severus.
Przez chwilę dziewczyna miała ochotę go trzasnąć tak, żeby już nie wstał, ale potem przemknęło jej przez myśl, że tak w zasadzie, to co jej szkodzi.
- Dobra - zgodziła się.
Zapanowała cisza. Snape próbował uchwycić spojrzenie Lily, ale dziewczyna uparcie go unikała. Patrzyła na wszystko, byle nie na Severusa.
- No więc słyszałem, że Melissa zaginęła... - zaczął niepewnie chłopak.
Ruda kiwnęła głową.
- A ty byłaś w szpitalu - dodał Severus.
Dziewczyna przytaknęła po raz drugi.
- Oj, Lily, nie bądź taka! - wybuchł w końcu Snape.
- Jaka? - spytała Lily spokojnie.
- Taka - odparł chłopak.
- Jaka
taka? - drążyła dalej ruda, z satysfakcją stwierdzając, że role się odwróciły. Tym razem to ona była tą opanowaną.
- Wiesz jaka...
Lily spojrzała Severusowi głęboko w oczy.
- A jaka mam być dla ciebie, skoro ty wcale lepszy nie jesteś w stosunku do mnie? - spytała.
- Przecież cię już przepraszałem - powiedział Snape.
- Ale co mi z tych przeprosin?! - wykrzyknęła ruda. - Ty i tak potem robisz to samo!
Dziewczyna zadarła do góry głowę, odwróciła się i odeszła korytarzem.
- Ja oczekuję czynów, nie słów! - rzuciła jeszcze za siebie, zanim minęła zakręt.
- Hej, Evans! Poczekaj chwilę!
Lily zmrużyła oczy ze złości. Czy debile zawsze muszą pojawiać się właśnie wtedy, kiedy najmniej chce się ich widzieć?
- Czego? - warknęła dziewczyna, odwracając się w stronę biegnącego w jej stronę Jamesa Pottera.
- Przecież ty powinnaś być w szpitalu - wydyszał Gryfon, zatrzymując się przed nią. - Pomfrey chce się wściec...
- No to niech się wścieka - syknęła Lily. - Guzik mnie to! Możesz jej powiedzieć, że do szpitala nie mam najmniejszego zamiaru wracać!
- Evans... Przecież to dla twojego dobra... - mruknął Potter, chwytając ją za rękę.
Ruda nie wytrzymała. Podniosłą rękę i z całej siły trzasnęła Jamesa w twarz.
- Evans! - wykrzyknął zaskoczony chłopak, chwytając się za policzek.
- Od dziś zmieniam orientację, więc proszę się ode mnie odwalić - syknęła Lily, starając się opanować wściekłość, jednak mimo to głos zadrżał jej lekko.
Dziewczyna na odchodnym obrzuciła jeszcze Gryfona morderczym spojrzeniem, po czym wyminęła zdumionego chłopaka. Przez chwilę szła korytarzem, próbując się uspokoić, gdy nagle usłyszała głos, którego najmniej się w tej chwili spodziewała.
- Udana jesteś.
Lily zesztywniała i powoli zwróciła twarz w stronę opierającej się o ścianę Lisy.
- O co ci chodzi? - spytała.
- No wiesz... - zaczęła blondynka wolno, uśmiechając się ironicznie - on się o ciebie martwi, a ty go bijesz...
- Moja sprawa - warknęła ruda.
- No twoja, twoja... - Lisa podeszła do Lily. - A jak tam Melissa? Znalazła się w końcu? - spytała nagle.
- Nie - burknęła chłodno ruda.
- Szkoda... - mruknęła blondyna tonem, który w najmniejszym stopniu nie wskazywał na to, że tak właśnie Lisa myśli.
- Dziwna jesteś - stwierdziła Lily, patrząc z obrzydzeniem na blondynkę.
Dziewczyna roześmiała się.
- Ja bym to określiła mianem oryginalności - powiedziała. - No wiesz... ładniej brzmi - dodała, puszczając oko do rudej, po czym odeszła korytarzem, a długie, jasne włosy powiewały za nią. Nagle zatrzymała się. - A, widziałam, jak coś wynosili z Zakazanego Lasu dosłownie dziesięć minut temu... Wydaje mi się, że to nasza... hmm...
kochana panna Shelmerdine - oznajmiła z szerokim uśmiechem.
Lily gwałtownie zbladła. Pędem ruszyła przed siebie, mijając po drodze Lisę, po czym skierowała się w stronę sali wejściowej.
- Lily, co...?
- Później! - wrzasnęła ruda, nawet nie wiedząc, kto to był.
Po chwili dziewczyna przystanęła. Dwoje nauczycieli wnosiło kogoś leżącego na noszach. Lily zamarła, od razu poznając burzę jasnych włosów. Poczuła dziwną pustkę. Nie wiedziała, co ma myśleć, co robić, co mówić... Znienacka usłyszała ciche kroki tuż za nią. Odwróciła się i zobaczyła biegnącego w jej stronę Severusa. Ruda popatrzyła na niego tępo, po czym przeniosła wzrok na Melissę. Nagle zakręciło jej się w głowie i dziewczyna straciła świadomość.
Edytowane przez Fantazja dnia 16-02-2009 19:24
Dodane przez Temeraire dnia 30-10-2008 17:21
#237
Ten rozdział jest świetny! Smutny trochę, ale do tego już się ostatnio zdążyłam przyzwyczaić...
Błędów w zasadzie nie ma, tylko tutaj:
- Przecież ty powinnaś być w szpitalu - wydyszał Gryfon, zatrzymując się przed nią. - Pomfrey chce się wściec...
Chce się wściec... Dziwnie to wygląda - tak jakby Pomfrey jeszcze się nie wściekała, ale chciała to zrobić. I w końcu nie jestem pewna, czy Pomfrey jest już wściekła, czy jeszcze nie... xP Niefortunnie dobrałaś słowa.
Ruda kiwnęła głową.
- A ty byłaś w szpitalu - dodał Severus.
Dziewczyna kiwnęła głową po raz drugi.
Ach, no i jeszcze to. Powtórzenie. Za drugim razem mogłaś użyć jakiegoś zamiennika, np.
przytaknęła albo
skinęła głową... Byłoby lepiej.\
Tak poza tym to błędów nie robisz, piszesz świetnym stylem, a, co więcej, tak, że gdy zacznie się czytać Twoje opowiadanie, chce się tylko więcej rozdziałów. Jednym słowem, wciąga.
No, to ciekawa jestem, co będzie dalej i trochę szkoda, że trzeba będzie dłużej czekać na kolejny part... Napisz go szybciutko, co?
Dodane przez Hermiona_Lily_tusia dnia 30-10-2008 20:38
#238
O matko! Najlepszy rozdział! Pierwszy raz się naprawdę wciągnęłam:D
Dodane przez Dimrilla dnia 30-10-2008 20:46
#239
Oj, kajam się. Faktycznie, ten rozdział tez jeszcze był na starym Hogs. Ale cóż - pamięć ludzka (nie mylić z pamięcią Lucka - Malfoya ;) ) zawodną jest...
Coś mi się tam kołatało pod czaszką, że Mel została odnaleziona (Poszukiwana żywa lub martwa, hehe), ale nie było wiadomo w jakim stanie.
Mam nadzieję, że Twój Wen będzie miewał się jak najlepiej. Niniejszym podsyłam owsiankę i jajecznicę na bekonie w celu dokarmienia Wena oraz Ognistą Ogdena na popitkę :P
May the Force be with You!
Dodane przez Karola__94 dnia 31-10-2008 15:21
#240
Super jak zawsze! Oby ta wena cie nie opuściła bo aż mnie rwie do next rozdziału :)
Dodane przez Yennefer dnia 01-11-2008 12:12
#241
Nie!!! Błagam, żeby to nie była Melissa! Kto jeszcze zginie? Ładnie napisane, ale straszliwie smutno :( Czekam na kolejne rozdziały.
Dodane przez Isilien dnia 01-11-2008 18:48
#242
o bosh. no
, ale czemu? czemu mi to robisz? xP jak mogłaś ukatrupić mel? poproszę o defibrylator, ewentualnie jakieś zapasowe serducho na wymianę, bo moje przy twojej twórczości niedługo wysiądzie z tego wózka i złapie inny autostop.
błagam, niech M.S. żyje, niech L.E. tak nie traktuje J.P. ^^
życzę dobrze zachowującego się Wena, bo jak nie.... to go wymień na lepszy model^^ i życzę żebyś jak najszybciej wstawiła kolejny rozdział.
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 10:36
Dodane przez ladybird dnia 02-11-2008 00:33
#243
Och... Nareszcie. Mam nadzieję na szybkie dodanie kolejnych notek i oczywiście proszę o PW. B)
Co ja Ci tu będę kadzić, że świetny i w
_ogóle, jak Mel się coś stało?! I jeśli nie będzie Mel w kolejnym
, to ja się na Ciebie obrażę i będzie foch! Oki? xD
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 10:35
Dodane przez Maladie dnia 04-11-2008 15:55
#244
Błagam, niech Melissa przeżyje!!! Ona nie może umrzeć!!! Mam nadzieję, że wilkołak (Lupin) tylko ją poszarpał albo pogryzł <motyw Mel-wilkołaczki nawet mi się spodoba>, oby tylko jej nie zabił, bo Melissa jest najbarwniejszą postacią w tym FF. I czemu Lily tak traktuje Jamesa? Przecież on tylko chce jej dobra! Nawet ja tak podle nie traktuję chłopaków... :P
Dodane przez Fiore dnia 09-11-2008 00:34
#245
Ale trzymasz w niepewności. Nie mogę sie doczekać nowego rozdziału. Od teraz obiecuję w miarę regularne komentowanie. Życzę weny
, jak najszybszego dodania kolejnego rozdziału, bo Cię Twoi czytelnicy zjedzą. ;]
Pozdrawiam.
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 10:34
Dodane przez Malaga dnia 09-11-2008 10:38
#246
Ooo, rany, musisz zawsze kończyć w TAKICH momentach?
Zamorduję Cię następnym razem!
Wenie, przeybywaj!
Buu.
Dodane przez Mysza Voldemort dnia 10-11-2008 15:32
#247
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <Wen chodź tu!!!>
Nie komentowałam na razie, bo te rozdzialiki był na starym Hogs
.
Życzę szybkiego nadejścia Wena ;)
P.S. Nie rób nic złego Melissie, ona jest taka fajna...
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 10:33
Dodane przez pomyluna dnia 11-11-2008 01:48
#248
OOO! Moje ukochane ff, jeszcze od czasów starego hogs. Pamiętam, pamiętam, jak z zapartym tchem wyczekiwało się na kolejne rozdziały o Lily! Powtórzenia, literówki i błędy rzeczowe, przy takiej treści i akcji, dla mnie nie grają roli!
Twoje opowiadanie poprostu pochłania! Nie da się go nie lubić, ba kochać!
Fantazjo,
jednym słowem jesteś wielka, dzięki Ci za to ff i czekam na kolejne rozdziały (mam nadzieję że już wkrótce się pojawią)
.
Weny życzę!
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 10:33
Dodane przez Fantazja dnia 11-11-2008 12:42
#249
ROZDZIAŁ 32
Ile razy, do jasnej cholery, można budzić się w tym miejscu?
Lily gapiła się ze złością w biały sufit, usiłując przemóc się i wstać. Jednak łóżko było tak wygodne i tak ciepłe, że dziewczyna nie mogła się na to zdobyć, mimo że usilnie starała się obrzydzić sobie ten mebel.
Dobra, wstajemy. Trzeba zobaczyć, co z Mel.
Ruda gwałtownie uniosła głowę i od razu syknęła, gdy odezwał się tępy ból w skroniach. Opadła z powrotem na poduszki. Po paru minutach podjęła drugą próbę, tym razem zaczynając od dolnej części ciała, a gdy stopy odnalazły miękkie szpitalne pantofle, Lily powoli i ostrożnie zmusiła resztę, by opuściła łóżko i już po chwili stała, chwiejąc się lekko na nogach.
- O, w mordę, mój łeb - mruknęła słabo, pocierając czoło wierzchem dłoni.
I w dodatku robię się wulgarna - dodała już w myślach, ze zdziwieniem stwierdzając, że wcale jej to nie przeszkadza.
Ruda rozejrzała się po pomieszczeniu, szukając Mel. Jej wzrok błądził od jednego łóżka do drugiego, ale za każdym razem napotykał jedynie nienagannie wygładzoną, śnieżnobiałą pościel. Nigdzie nie było ani śladu jej przyjaciółki. Lily poczuła, jak w jej gardle zaczyna tworzyć się wielka gula.
Gdzie ona jest?
Dziewczyna rozglądnęła się wokół jeszcze raz, szepcząc pod nosem imię Melissy. Przez chwilę łudziła się, że przyjaciółka wyskoczy z jakiegoś kąta, wystraszy ją, a potem wybuchnie śmiechem i zacznie nabijać się z Lily. Ale nic takiego się nie stało. W pomieszczeniu nadal panowała niczym niezmącona cisza, a ruda stała pośrodku, czując w głowie dziwną pustkę, barierę, przez którą żadna myśl nie mogła się przebić. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, co robi, że ma na sobie jedynie trochę przykrótką szpitalną koszulę nocną, a włosy sterczą jej we wszystkie możliwe strony. Dziewczyna stała, patrząc przed siebie pustym wzrokiem. Powoli, bardzo powoli, umysł zaczął jej się rozjaśniać, a to, co wiedziała już od paru długich minut, w pełni dotarło do jej świadomości.
Mel tu nie ma.
Lily opadła na najbliższe łóżko i zakryła twarz dłońmi. Nie płakała. Nie mogła. Coś jej na to nie pozwalało, blokowało łzy. Dziewczyna siedziała, kiwając się w przód i w tył, w głowie huczało jej od natłoku myśli i tylko jedna jedyna myśl przedzierała się przez ten chaos.
Mel tu nie ma.
A więc gdzie jest?
Ruda próbowała odgonić od siebie swoje najgorsze przeczucie. Melissa musiała żyć. Inaczej być nie mogło. Lily westchnęła i potarła dłonią czoło. Śmierć przyjaciółki wydała jej się niedorzeczna. Przecież ona miała w sobie tyle życia, że mogłaby spokojnie podzielić się nim z tuzinem innych osób, a i tak by jej jeszcze zostało. I co? Miałaby tak po prostu umrzeć? Lily pokręciła głową i pociągnęła nosem.
Mel nic nie jest. Na pewno nic nie jest... Dziewczyna wbiła wzrok w swoje pantofle, wodząc wzrokiem po wyszytych na nich wzorkach. Przez chwilę miała ochotę wyjść stąd, zwiać z tego przeklętego miejsca, wypytać kogoś o Melissę, ale zrezygnowała. Za bardzo bała się tego, czego mogła się dowiedzieć.
Nagle rozległ się cichy dźwięk, który Lily rozpoznała od razu. Zgrzyt otwieranych drzwi. Dziewczyna, nie zastanawiając się zbyt długo, rzuciła się na swoje łóżko i przykryła kołdrą. Z lękiem spojrzała w stronę wejścia i w ostatniej chwili powstrzymała się od jęku zawodu, dostrzegając tak dobrze jej znaną rozwichrzoną czarną czuprynę i okrągłe okulary. James Potter najwidoczniej postanowił ją odwiedzić.
Lily powoli, starając się nie wywołać niepotrzebnego szelestu, spróbowała osunąć się na poduszkę i udać, że śpi.
Za późno.
- Evans, ty nie śpisz?
Ruda zaklęła w duchu.
- Nie - burknęła, obrzucając chłopaka spojrzeniem, które, przynajmniej w jej mniemaniu, wyraźnie mówiło:
Zjeżdżaj stąd, ty zakało hogwarckiego społeczeństwa.
Jednak Gryfon najwidoczniej tego nie dostrzegł i najbezczelniej w świecie usiadł w nogach łóżka Lily.
- Jak się czujesz? - spytał, a w jego głosie zabrzmiała troska.
Dziewczyna wzdrygnęła się. James Potter okazujący jej ciepłe uczucia znajdował się na samym końcu listy rzeczy, na które miała teraz ochotę.
- Dobrze - wycedziła ruda przez zaciśnięte zęby. - Chcę być sama - dodała, nadal piorunując wzrokiem chłopaka i modląc się w myślach, by chłopak już sobie poszedł.
Ale jej modły nie zostały wysłuchane. James jak usiadł przedtem, tak siedział teraz, z tą tylko różnicą, że odrobinę bliżej Lily.
Ruda nie wytrzymała.
- Spadaj - warknęła w jego stronę, odrzucając wszelkie aluzje. - Idź gdziekolwiek, tylko zejdź mi z oczu. Nie chcę cię widzieć. Ani ciebie, ani nikogo innego. Chcę być sama, rozumiesz? Sama. Nie chcę nikogo tutaj. Bo chcę być sama.
Okularnik spojrzał na nią absolutnie poważnie, co dla Lily było niespotykanym dotąd zjawiskiem. Nie pamiętała, żeby Potter kiedykolwiek patrzył poważnie, zachowywał się poważnie, czy nawet myślał poważnie. Zawsze było z niego takie 'fiubździu', którego nigdy nic nie obchodziło, z wyjątkiem własnej, napuszonej osoby.
- Lily... - zaczął chłopak jakby niepewnie. - Ty i Mela... Noo... Po co wyście poszły wtedy do tego lasu?
Dziewczyna zesztywniała. Przecież mogła się spodziewać tego pytania... A jednak się nie spodziewała. A może nie chciała się spodziewać?
- Mel chciała - wyszeptała w końcu. - Od dawna chciała, no wiesz, zobaczyć Lupina... Po przemianie.
Potter kiwnął głową, mruknął coś pod nosem, czego Lily nie dosłyszała, po czym wbił wzrok w swoje ręce oparte na kolanach. Milczał.
Ruda patrzyła na niego z wyczekiwaniem, ale gdy przez dłuższy czas chłopak nie odezwał się, sama postanowiła to zrobić.
- Co z Mel? - spytała cicho.
James drgnął, ale nic nie odpowiedział. Lily poczuła niemiły skurcz w żołądku.
- Czy Mel żyje? - drążyła dalej.
Gryfon westchnął.
- Tak, żyje - powiedział. - Jest w świętym Mungu. Jeszcze nie wiadomo, co z nią jest...
Ruda odetchnęła z ulgą. Mel żyje - to było dla niej najważniejsze. Druga części wypowiedzi Gryfona jakoś nie dotarła do jej świadomości. Skoro Melissa żyje, to nie może być z nią źle. Jednak nadal coś nie pasowało dziewczynie.
- James... Co się dzieje? - zapytała, widząc, że chłopak wcale nie wygląda na szczęśliwego.
- Lunatyk - mruknął okularnik. - Będzie miał kłopoty.
Lily zaniemówiła.
- Dla... dlaczego? - wyjąkała.
- A jak myślisz? - Potter uśmiechnął się ironicznie. - No przecież coś musiało zaatakować Mel. Sama się przecież nie zaatakowała. A uwierz mi, nie minie wiele czasu, aż dowiedzą się, co to było, o ile już się nie dowiedzieli. No, a wtedy, to się już ci, co wiedzą, że Remus jest wilkołakiem, domyślą, że to on. I będzie miał kłopoty. Duże kłopoty...
Lily spojrzała na chłopaka współczująco, jednocześnie próbując odepchnąć od siebie myśl, że to wszystko ich wina - jej i Mel. Jednak owa myśl nie dawała jej spokoju. W końcu, gdyby powstrzymały się i nie poszły do tego przeklętego lasu, nic by się nie stało.
- Wszystko będzie dobrze - szepnęła ruda, zwracając się do Jamesa.
- Taak, na pewno - mruknął chłopak bez przekonania. - Ale dlaczego musiałyście tam iść, gdyby nie wy, to...
- Przepraszam - przerwała mu wpół zdania Lily, spuszczając głowę. - Przepraszam i... i dziękuję. Za uratowanie życia. - Ostatnie zdanie ruda wypowiedziała cicho, prawie niedosłyszalnie, jednak chciała, naprawdę chciała, żeby Potter je usłyszał.
Dziewczyna powoli podniosła wzrok, napotykając zdumione spojrzenie Jamesa.
- No wiesz... - mruknęła, zdając sobie sprawę z tego, że przecież on nie wie, że ona wie. - To ty byłeś tym jeleniem, tak?
Chłopak zbaraniał.
- A ty skąd to wiesz? - spytał podejrzliwie.
- Mel mi powiedziała - odparła Lily.
- Aaa, no tak, zapomniałem. Mela zawsze wszystko wie... - Chłopak sięgnął ręką do swojej czupryny i przeczesał włosy palcami.
- I jeszcze jedno... Przepraszam, że cię wtedy uderzyłam. To było tak... tak... noo, tak...
- Odruchowo? - podpowiedział Potter.
- Yyy, no tak - przyznała ze wstydem Lily.
- Nie ma sprawy - stwierdził James. - To i tak teraz najmniejszy problem.
I nagle Lily podjęła decyzję. Decyzję nieodwołalną, chociaż jedna strona jej wyraźnie protestowała, chcąc powstrzymać dziewczynę od tego zamiaru. Jednak ona wiedziała, że musi to zrobić. Że
chce to zrobić.
- Zgoda? - Wyciągnęła rękę w stronę Pottera.
Chłopak wbił zdumione spojrzenie w jej dłoń, jakby nie mógł uwierzyć, że Lily proponuje mu rozejm.
- Jesteś pewna? - spytał ostrożnie.
Ruda przewróciła oczami.
- Jak chcesz, mogę zmienić zdanie - syknęła.
Ręka Jamesa od razu powędrowała do włosów.
- Nie, nie. Nie zmieniaj. Zgoda. Jasne, że zgoda. - Chłopak uścisnął lekko dłoń Lily.
Ruda uśmiechnęła się krzywo do Pottera. Teraz dopiero zdała sobie sprawę, co takiego zrobiła. Owszem, z jednej strony cieszyła się, że kryzys zażegnany i że nie będzie więcej kłótni między nimi, a przynajmniej nie takich jak do tej pory, ale z drugiej... Lily z niemałym zdziwieniem stwierdziła, że będzie jej tego brakować. Tak, James Potter potrafił ją nieźle zdenerwować, zirytować, zepsuć jej humor do końca dnia, sprawić, że gdy go widziała, mimowolnie pojawiały się u niej odruchy wymiotne, ale jednak z nikim innym nie kłóciło się tak dobrze, jak właśnie z nim.
Przez chwilę dziewczyna chciała się wycofać, cofnąć ten chory rozejm, ale w ostatniej chwili powstrzymała się. Wyraźnie ucieszony James wyglądał teraz tak niewinnie i tak... słodko, że nie miała do tego serca. Zaraz...
słodko? Lily prychnęła cicho. Nigdy nie sądziła, że kiedykolwiek określi Pottera mianem
słodkiego.
Coś mi padło na mózg - pomyślała.
Chyba zbyt mocno uderzyłam głową o posadzkę.
Nagle poczuła jak ktoś próbuje ją delikatnie objąć. Z niemałym zdziwieniem zdała sobie sprawę, że James położył się obok niej i oferuje jej swoje ramię. Lily uniosła wysoko brwi.
- To, że się pogodziliśmy, nie znaczy, że będę z tobą chodzić. Wybij sobie to z głowy - warknęła.
- Nie no, jasne, ale to tak po koleżeńsku tylko - powiedział od razu James.
Ruda zawahała się, ale po chwili stwierdziła, że przecież co jej szkodzi.
- Skoro po koleżeńsku... - mruknęła i pozwoliła się przytulić.
Lily zaczęła płynnie kląć w myślach.
W co ja się wpakowałam? - zapytała samą siebie.
A Melissa, to mnie chyba zamorduje. Zamorduje, zakopie, odkopie, wskrzesi, jeszcze raz zamorduje, a moje zwłoki poćwiartuje i rozrzuci po polu, każdy kawałek przeklinając najgorszymi klątwami, jakie tylko zna. Ruda zmarszczyła lekko brwi.
Cóż, nawet jeśli z jakiegoś powodu tego nie zrobi, to i tak na sielankę w przyszłym roku szkolnym liczyć nie mogę.
Lily patrzyła przez okno na uciekające do tyłu lasy, które powoli ustępowały miejsca polom i pojedynczym gospodarstwom. Wreszcie nadszedł ten dzień. Dzień powrotu do domu. Samotnego powrotu. Ruda zajmowała przedział zupełnie sama, każdemu, kto tylko chciał z nią usiąść, mówiąc, że zajęte. Tak w zasadzie, to wcale nie powinna tu być. Powinna znajdować się w przedniej części pociągu, w przedziale zarezerwowanym specjalnie dla prefektów. Jednak doskonale wiedziała, że tam nie znalazłaby chwili samotności, że cały czas ktoś by jej przeszkadzał, chciał coś od niej lub, świadomie bądź nie, po prostu irytował swoją obecnością. Tutaj, w zwykłym, niewyróżniającym się spośród innych przedziale, nie musiała się niczym przejmować. Zaledwie przekroczyła jego próg, zasłoniła drzwi kotarą i teraz gruba zasłona oddzielała ją od reszty uczniów.
Ruda westchnęła i, oderwawszy wzrok od okna, rozejrzała się po pomieszczeniu. Jej spojrzenie padło na podniszczoną czarną torbę spoczywającą na miejscu naprzeciw niej. Zwracała ona uwagę Lily od samego początku podróży. Wcześniej również, ale całe zamieszanie związane z wyjazdem skutecznie odciągało jej myśli od tego przedmiotu. Jednak teraz, w ciszy i spokoju, torba przyciągała ją niczym magnes gwoździe. Ruda już parokrotnie przyłapała się na tym, że mimowolnie sięga ręką w jej stronę, ale zawsze w porę się opamiętywała, cofając dłoń i próbując skupić na czymś innym. Wiedziała, że nie może tak po prostu do niej zajrzeć. To by było nie w porządku. Wobec Melissy. Bo to właśnie do niej owa torba należała, a przynajmniej Lily tak właśnie podejrzewała, ba, była prawie pewna. Znalazła ją pod łóżkiem Mel, gdy przetrząsała dormitorium w poszukiwaniu swoich rzeczy, których przypadkowo mogła zapomnieć. Wzięła więc ją ze sobą z zamiarem oddania przyjaciółce, kiedy tylko nadarzy się ku temu okazja. Co się stało z resztą rzeczy należących do Mel - nie wiedziała. Ktoś je zabrał, a Lily nie dociekała, kto to był. Bo i po co? Na pewno ktoś z rodziny, ewentualnie któryś z profesorów.
Ruda wzdrygnęła się gwałtownie. Znów wbrew własnej woli sięgnęła do torby. Dziewczyna zaklęła szpetnie, po czym założyła ręce na piersi i oparła wygodnie o fotel.
- Nie otworzę - mruknęła do siebie. - Za nic nie otworzę. To pewnie coś prywatnego. Nie otworzę. Za żadne skarby nie otworzę.
Lily mamrotała tak przez chwilę, próbując przegnać wzrastającą w niej z każdą minutą ciekawość. Gdyby chociaż był tu ktoś, kto by jej w tym pomógł... Ale niestety, nikogo nie było.
- Nie otworzę. Nie otworzę. Nie... Do diaska ze mną!
Otworzyła.
Edytowane przez Fantazja dnia 16-02-2009 19:26
Dodane przez Mysza Voldemort dnia 11-11-2008 13:00
#250
Hmm... No to w końcu dobrnęłam do tego trzydziestego drugiego rozdziału. Powinnam się tu chyba jakoś ładnie rozpisać, ale, z typową dla siebie 'elokwencjom', nie mam pojęcia, co by tu powiedzieć. xP Mam tylko nadzieję, że z wprawy nie wyszłam i że ta część podoba się Wam bardziej niż mnie. ;d
Oczywiście, że się podoba!!! :D
Cieszę się, że Mel żyje i że Lily 'polubiła' Jamesa.
Tylko co z Severusem???
Nie zauważyłam żadnych błędów i jestem pod wrażeniem ;) Uważam, że Wen nigdy Cię nie opuści
.
Z niecierpliwością będę oczekiwać kolejnych rozdziałów :smilewinkgrin:
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 10:32
Dodane przez Peepsyble dnia 11-11-2008 13:12
#251
Och, świetna część! I taka długa, nie moge uwierzyć *kręci z uznaniem głową*...
Piękna. Cieszę, się, że Mel żyje, tylko... powiedz
, jak się zdecydujesz, czy to będzie zgodne z fabułą
, czy Lily kiedyś tam będzie z Sevem. Chyba raczej ją ciągnie do Jamesa, ale sama się do
tego przyznać nie chce ;d
Ogółem ładnie, błędów nie zauważyłam. Tylko:
- O, w mordę, moja łeb - mruknęła słabo, pocierając czoło wierzchem dłoni.
Hihi. Trochę nie po polskiemu, chyba, że tak miało być ;d
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 10:32
Dodane przez Giny dnia 11-11-2008 15:59
#252
Dawno tego nie czytałam. Ale już wszystko nadrobiłam =). Opowiadanie rewelacja.
Ten rozdział również!
Czekam z niecierpliwością na następny.
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 10:31
Dodane przez pomyluna dnia 11-11-2008 17:23
#253
Czy się nam podoba?? No jasne! Ach i ta niepewnoś na końcu rozdziału. Mam apetyt na następny !!
Dodane przez Karola__94 dnia 11-11-2008 17:40
#254
Oczywiście że się podoba! :) z rozdziału na rozdział coraz lepsze!! Wiem już po prostu że next rozdział będzie jeszcze lepszy ;]]
Dodane przez Fiore dnia 11-11-2008 17:50
#255
W sumie obawiałam się w kilku momentach, że uśmiercisz Mel, ale na szczęście przeżyła. Uff.
Bardzo mi się podoba ta sztama z Jamesem. Powiem Ci, że mnie zaskoczyłaś. ;]
No i ciekawa jestem
, co jest w tej torbie.
Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 10:29
Dodane przez Dimrilla dnia 11-11-2008 19:22
#256
Ooo, wcale nie tak długo musieliśmy czekać na nowy rozdział. Niepotrzebnie nas straszyłaś, Fantazjo :) .
Jak na razie widzę, że moje przewidywania się sprawdzają - Lupin będzie mieć kłopoty z powodu zajścia z Melissą. Na szczęście Mel przeżyła, tylko że... będzie wilkołaczką, prawda?
Pogodzenie się Lily z Jamesem - hmm, jak już wielokrotnie pisałam, nie przepadam za tą parką (łagodnie powiedziane...), ale spodziewałam się tego. Cóż, Sev się raczej nie ucieszy. (Spodziewaną reakcję Melissy opisałaś bardzo obrazowo :P hehe).
Parę rzeczy na początku rozdziału leciutko mi zgrzytnęło. Już piszę co.
Ile razy, do jasnej cholery, można budzić się w tym miejscu?
Lily gapiła się ze złością w biały sufit, usiłując przemóc się i wstać. Jednak łóżko było tak wygodne i tak ciepłe, że dziewczyna nie mogła się na to zdobyć, mimo że usilnie starała się obrzydzić sobie to miejsce.
Wg. mnie to określenie pojawia się po raz drugi w zbyt małym oddaleniu od pierwszego. Może lepiej byłoby dać tu np:
"mimo że usilnie starała się obrzydzić sobie podstępny mebel."
albo:
"mimo że usilnie starała się obrzydzić sobie wszystko wiążące się ze szpitalem/skrzydłem szpitalnym."
Lily powoli i ostrożnie zmusiła resztę, by opuściła łóżko i już po chwili dziewczyna stała, chwiejąc się lekko na nogach.
Wiadomo, że chodzi o Lily, nie musisz więc w tym samym zdaniu pisać "dziewczyna" (skoro wciąż chodzi o tę samą osobę). Albo to wyrzuć, albo zrób z końcówki osobne zdanie:
"Lily powoli i ostrożnie zmusiła resztę, by opuściła łóżko i już po chwili stała, chwiejąc się lekko na nogach."
lub:
"Lily powoli i ostrożnie zmusiła resztę, by opuściła łóżko. Już po chwili dziewczyna stała, chwiejąc się lekko na nogach."
- O, w mordę, moja łeb -
"O, w mordę, moja głowa"
albo:
"O, w mordę, mój łeb"
Poza tym jest naprawdę świetnie. Zdecydowanie najlepsze ff na Hogs. :)
Dodane przez Maladie dnia 12-11-2008 16:06
#257
Hura!!! Kolejny rozdział :jupi: Jestem niecierpliwa i codziennie sprawdzam, czy nie napisałaś nowego rozdziału, Fantazjo. Oczywiście, że mi się podobało! Cieszę się, że Melissa żyje, chociaż nie wiem, w jakim jest stanie. No i Lily nareszcie się pogodziła z Jamesem, choć wiem, że na pewno się jeszcze pokłócą, nie ma innej opcji! Lily już ma taki "kłótliwy" charakter. Jestem ciekawa, jak na to wszystko zareaguje Sev... Oj, czekam z niecierpliwością na następny rozdział!!! :D
Dodane przez Alice dnia 14-11-2008 20:18
#258
Fajna notka:) W końcu Lily pogodziła się z Jamesem. Mam nadzieję, ze szybko tej przyjaźni nie rozwalisz. Powodzenia w pisaniu kolejnej notki:)
Dodane przez Taka jedna dnia 14-11-2008 20:55
#259
Oh! Nareszcie. Nowy, wspaniały rozdział dla wiernych czytelników. Długo czekalismy i doczekaliśmy się. Wspaniale.
Dodane przez Yennefer dnia 16-11-2008 16:58
#260
Świetny rozdzialik (jak każdy), naprawdę. Bardzo mi ulżyło, kiedy doczytałam, że Mel jednak żyje. Bez niej byłoby nudno. Nie jestem pewna czy pomysł pogodzenia Lily i Jamesa jest dobry. Lubiłam ich kłótnie, ale może to okarze się lepsze? Czekam na kolejne rozdziały :)
Dodane przez Avrila dnia 16-11-2008 17:21
#261
:jupi: Nowy rozdział! Jak zwykle super,czekam z niecierpliwością na nastepny
Dodane przez majka dnia 17-11-2008 16:42
#262
Rewelacja ;) Świetne, genialne, jesteś cudowna :) Teraz czekam na następne rozdzialiki :) Ciekawa jestem
, co jest w tej torbie i co wyniknie ze zgody z Potterem ;) ;*
Edytowane przez Cee dnia 23-01-2009 23:29
Dodane przez Rock_Idiot dnia 17-11-2008 16:47
#263
Hasła odpowiadające 'cudowny'
Grupy synonimów:
* boski, cudowny, nadprzyrodzony, niebiański
* cudowny, doskonały, fenomenalny, godny podziwu, imponujący, niesamowity, niezwykły, oszałamiający, porażający, porywający, szampański, wspaniały, zachwycający, zdumiewający, zniewalający
* cudny, cudowny, czarowny, przecudowny, przepiękny, prześliczny, uroczy
Te wszystkie epitety pasują do tego ff.
Chylę czoła.
Dodane przez Yennefer dnia 21-11-2008 17:38
#264
Uwielbiam tę historię, naprawdę. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału... :D :D :D
Dodane przez Fantazja dnia 24-11-2008 19:51
#265
ROZDZIAŁ 33
Lily patrzyła zawiedziona na stertę drobnych przedmiotów leżących przed nią. Spodziewała się zupełnie czegoś innego, czegoś, co by ją zadziwiło i wprawiło w osłupienie, a tymczasem nie czuła niczego innego, prócz rozczarowania. W torbie przyjaciółki nie znalazła żadnych podejrzanych rzeczy, wszystko, co teraz spokojnie spoczywało na siedzeniu naprzeciw, wydawało się całkowicie bezpieczne i takie... normalne. Zbyt normalne, jak na Melissę. Ot, kawałek sznurka, parocentymetrowa żyłka, notes z wypisanymi w nim przydatnymi zaklęciami, trzy łajnobomby, podniszczona książka o wilkołakach, scyzoryk, wściekle różowy lakier do paznokci i połamane pióro. Ze wszystkich bibelotów to właśnie ono zwróciło największą uwagę Lily, gdyż było to eleganckie, czarne, samopoprawiające pióro za dziesięć galeonów. Jej pióro. Które trzy lata temu dostała od Severusa na urodziny i które zgubiła parę miesięcy później i aż do tej pory nie wiedziała, co się z nim stało.
Lily westchnęła z rezygnacją i sięgnęła po torbę. Gdy podniosła ją z siedzenia, zmarszczyła czoło. Wydawała jej się ona o wiele cięższa, niż być powinna. Ruda z zaciekawieniem zerknęła do środka i jeszcze raz przetrząsnęła torbę. Szukała dokładnie, nawet przewróciła na lewą stronę, ale spotkał ją zawód. Nie znalazła niczego. Lily z wściekłością wrzuciła w jej mniemaniu bezużyteczne przedmioty z powrotem do torby i odłożyła ją na półkę. Sama opadła na swoje miejsce, sadowiąc się na nim wygodnie i opierając nogi o siedzenie naprzeciw. Wpatrzyła się w umykające za oknem domy. Już niewiele czasu dzieliło ją od powrotu do zwykłego, szarego życia. Już niedługo będzie musiała zaprzestać czarów, odłożyć różdżkę i przez ponad dwa miesiące żyć jak mugol. Lily poczuła lekkie ukłucie strachu. Jak to będzie teraz, gdy już nie kłóci się z siostrą? Wydało jej się to teraz takie dziwne. Nie na miejscu.
Jej rozmyślania przerwał odgłos otwieranych drzwi. Lily zmrużyła oczy ze złością, gotowa wyrzucić przybysza chociażby siłą, jednak gdy drobna brunetka wślizgnęła się do przedziału, jedynie się uśmiechnęła.
- Cześć, Mary - rzuciła w jej stronę.
- Cześć - mruknęła Mary niemrawo, wbijając ręce w kieszenie szaty i zagryzając lekko dolną wargę. Na jej twarzy malował się wyraźnie niepokój.
- Co się stało? - spytała z lekką obawą Lily.
- Slughorn cię szuka... - odparła brunetka powoli. - Nie ma najweselszej miny... Masz iść do niego natychmiast. Czeka na ciebie w przedziale dla prefektów.
Lily nie bez zdziwienia kiwnęła głową. Owszem, Slughorn często chciał mieć ją w czasie podróży przy sobie, chociażby po to, by po raz n-ty próbować namówić ją do dołączenia do Klubu Ślimaka, ale tym razem nie wydawało się, żeby profesor mógł ją wzywać w tak błahej sprawie.
Ruda podniosła się powoli z miejsca i wraz z Mary wyszła z przedziału. Dziewczyny pożegnały się i ruszyły w przeciwne strony. Lily szła szybko, z nieco spuszczoną głową. Nie chciała zwracać niczyjej uwagi, a sama również ignorowała trącające ją osoby. Nie chciała się też zatrzymywać, ale gdy, przechodząc obok jednego z przedziałów, padło jej nazwisko, zrobiła to. Ruda cofnęła się od drzwi na bezpieczną odległość i nadstawiła ucha. Nie mogła dostrzec, kto siedzi w przedziale, ale za środka dobiegł ją nieco napuszony, dziewczyński głos.
- ... i ja wam powiem jak to było naprawdę. Myślicie, że dlaczego Evans nie chodzi po pociągu, nie rządzi się i nie wywija tą swoją plakietką prefekta, tak jak to zwykle robi? I myślicie, że dlaczego siedzi sama w przedziale? Hmm?
Zapadła cisza. Lily przybliżyła się nieco, ciekawa, co zaraz usłyszy.
- Ano właśnie. Nie wiecie. A ja wiem - odezwała się znowu z wyraźną dumą dziewczyna. - Lily Evans jest... wilkołakiem.
Lily o mało co nie zadławiła się własną śliną. Spodziewała się wszystkiego, ale nie tego. Już, już miała otworzyć z rozmachem drzwi przedziału i oświadczyć wszem i wobec, że nic jej nie jest, gdy inny, nieco łagodniejszy głos spytał:
- A czy to prawda, że ta jej przyjaciółka, Melissa... nie żyje?
Ostatnie słowa zostały wypowiedziane dramatycznym szeptem. Przez chwilę nikt się nie odezwał, aż w końcu rozległo się ciche westchnienie.
- Obawiam się, że tak - wymruczała cicho dziewczyna o napuszonym głosie. - Melissa Shermel... Shermer... Szelrem... no, ta przyjaciółka Evans... nie żyje.
Tego już było za wiele. Owszem, Lily doskonale zdawała sobie sprawę, że plotka to nieodłączny towarzysz każdej większej afery, ale to, co przed chwilą usłyszała było przesadą. Sporą przesadą. Dziewczyna poprawiła szybko włosy i pchnęła drzwi przedziału. Objęła pogardliwym spojrzeniem grupkę zaszokowanych jej nagłym pojawieniem się dziewczyn, po czym wycedziła przez zaciśnięte zęby:
- Jeszcze raz usłyszę temu podobną bzdurę, to nie ręczę za siebie. Ostrzegam. - I wyszła.
Przez chwilę stała na korytarzu, dysząc ciężko. Dopiero po paru minutach uspokoiła się na tyle, by ruszyć korytarzem w stronę przedziałów dla prefektów. Teraz nie starała się już udawać, że jej nie ma. Szła z podniesioną głową. Niech ludzie widzą, że nic jej nie jest.
Lily spoglądała przez szyby kolejnych przedziałów, aż w końcu zauważyła ten, w którym siedział Slughorn. Jak zwykle zgromadziło się wokół niego kilku uczniów i jak zwykle profesor częstował ich kandyzowanymi ananasami, uśmiechając się przy tym dobrotliwie do każdego z nich. Ruda zawahała się. Ta scenka wcale nie zachęciła jej do tego, by wejść. Przez chwilę stała niezdecydowana przed drzwiami przedziału, nerwowo zaciskając dłonie. Już miała zrezygnować i przyjść później, gdy nagle jeden ze znajdujących się w środku chłopaków podniósł oczy i zauważył Lily. Ich spojrzenia spotkały się i dziewczyna z lekkim poirytowaniem rozpoznała Notta. Zazgrzytała ze złością zębami. Teraz nie ma wyjścia - musi wejść.
Podniosła dłoń i pchnęła drzwi.
- Dzień dobry, panie profesorze - powiedziała uprzejmie, zwracając się do Slughorna. Spodziewała się ciepłego powitania z jego strony, zaoferowania miejsca tuż przy nim i jakiegoś komplementu. Jednak do niczego takiego nie doszło. Nie dość, że profesorowi wyraźnie zrzedła mina, to jeszcze spojrzał na nią z lekkim zakłopotaniem.
- A tak. Panna Evans... - wymamrotał, strzygąc nerwowo swoimi sumiastymi wąsami. - Usiądź, proszę. - Wskazał jej wolne miejsce naprzeciw siebie.
Lily ostrożnie przysiadła na końcu fotela. Siedzący obok Nott odsunął się od niej z wyraźnym obrzydzeniem. Ruda zmierzyła go pogardliwym spojrzeniem, po czym skupiła swoją uwagę z powrotem na profesorze.
- A więc tak. - Slughorn zatarł ręce. - Niestety, moi mili, ale jak na razie będziemy się musieli pożegnać. Oczywiście zapraszam później, jednakże tymczasem muszę z panną Evans zamienić parę słów.
Lily poczuła na sobie spojrzenia wszystkich obecnych. Jedne były jedynie ciekawe, inne podejrzliwe, ale co poniektóre wyrażały również wrogość. Te ostatnie należały oczywiście do Ślizgonów.
W końcu uczniowie zaczęli powoli wstawać i wychodzić na korytarz. Nott chwilę się ociągał, jakby chciał się dowiedzieć czegoś więcej, ale po pewnym czasie i on opuścił przedział wraz ze swoim starszym, nieznanym Lily, kolegą. Gdy w przedziale nie było już nikogo, prócz niej i profesora, ruda postanowiła nie czekać i sama rozpocząć rozmowę.
- O co chodzi, panie profesorze? - spytała.
Slughorn spojrzał na nią z konsternacją, po czym zatarł ponownie ręce i odchrząknął.
- Doskonale wiesz, co się ostatnio stało - zaczął - i z tego właśnie powodu cię wezwałem. Właściwie, powinnaś rozmawiać z profesor McGonagall, jako że jest opiekunką twojego domu, jednak pech chciał, że zatrzymały ją pewne sprawy... I dlatego ten przykry obowiązek spadł właśnie na mnie. Niestety, ale, jak zapewne wiesz, za samodzielną wyprawę do Zakazanego Lasu grozi wyrzucenie ze szkoły...
Lily poczuła lekki wirek w żołądku. Owszem, doskonale zdawała sobie sprawę, że konsekwencje za swoje zachowanie ponieść musi, ale... nie takie. Dziewczyna spojrzała z rozpaczą na profesora. Gotowa była zrobić cokolwiek, nawet zacząć go błagać, byle żeby nie opuścić Hogwartu na zawsze. Próbowała coś powiedzieć, ale ściśnięte gardło skutecznie jej to utrudniło.
- Jednakże profesor McGonagall razem z dyrektorem stwierdzili, że szkoda byłoby stracić tak zdolną uczennicę - ciągnął Slughorn - i wymierzyli ci inną karę. Otóż, niestety, ale... musisz oddać odznakę prefekta.
Lily zesztywniała, wytrzeszczając oczy na profesora. Czuła się, jakby ktoś wymierzył jej siarczysty policzek. Mimo tego, że minął zaledwie jeden rok szkolny, od kiedy mogła cieszyć się tą odznaką, przyzwyczaiła się do niej. Sprawiała jej przyjemność władza, którą ona dawała i Lily wcale nie chciała z niej zrezygnować. Przez chwilę ruda odczuwała przemożną ochotę, by się rozpłakać, gdy nagle coś innego dotarło do jej przepełnionej przeróżnymi myślami głowy:
Mogli mnie wyrzucić. Dziewczyna poderwała głowę, po czym odpięła od szaty czerwono-złotą odznakę i podała ją Slughornowi.
- Proszę, niech pan bierze i przekaże profesor McGonagall - powiedziała pewnym tonem. - Ja chyba rzeczywiście się do tego nie nadaję.
Profesor spojrzał na nią z lekkim zdziwieniem. Widać było, że spodziewał się innej reakcji. Ale Lily jedynie się do niego uśmiechnęła. Zapragnęła nawet uściskać go i ucałować w podzięce, ale w porę się opamiętała. W zamian za to wstała, uprzejmie się z nim pożegnała i skierowała się w stronę drzwi.
- Panno Evans? - odezwał się nagle Slughorn.
Lily odwróciła się.
- Słucham?
- Może teraz, gdy będziesz miała mniej obowiązków, rozpatrzysz jeszcze raz moją propozycję?
Ruda z ogromnym wysiłkiem powstrzymała się, by nie wznieść oczu ku sufitowi.
- Proszę pana, pan doskonale zna moją odpowiedź - stwierdziła jak najgrzeczniejszym tonem, po czym wyszła na korytarz, gdzie odetchnęła z ulgą.
- Ja to mam jednak szczęście - mruknęła do siebie, przecierając oczy.
- I? - Lily oderwała gwałtownie dłoń od twarzy i ze zdziwieniem dostrzegła Mary, patrzącą na nią pytająco.
- Noo, nie jestem już prefektem - przyznała.
- Ooo, szkoda... - mruknęła współczująco brunetka.
- E tam, mogli mnie wyrzucić. - Ruda uśmiechnęła się do koleżanki.
- No tak, ale to nie zmienia faktu, że szkoda - stwierdziła Mary. - Ale w takim razie, kto teraz nim będzie?
Lily zmarszczyła czoło.
- Nie wiem... Chyba ktoś z mojego roku - powiedziała.
- Ale... przecież Dorcas nie wraca, o ile mi wiadomo... Więc kto? Mel?
Ruda parsknęła śmiechem.
- Jeśli Dumbledore`owi marzy się kupka gruzu zamiast Hogwartu, to zapewne tak.
Edytowane przez Fantazja dnia 16-02-2009 19:27
Dodane przez Alice dnia 24-11-2008 20:02
#266
Świetna notka:) Ech, szkoda, że Lily już nie jest prefektem. Ale dzięki temu będzie lżej bez tych obowiązków...
Nie mogę się doczekać kolejnej notki. Kiedy masz w planie ją dodać?
Dodane przez Isilien dnia 24-11-2008 20:07
#267
Czy się podoba? dziewczyno, ty siebie nie doceniasz. ty książkę napisz. Kolejny super-rozdział, ic dodać nic ująć, tylko życzyć posłusznego i bogatego wena.
Dodane przez mistake dnia 24-11-2008 20:26
#268
Nigdy nie czytałam tego ff, tylko wchodziłam z nudów i czytałam komentarze. Oczywiście wszystkie były pozytywne, zachwalające twój talent. Lubię czytać Hogsmeadeowskie Fan Ficki, z tego powodu dzisiaj sobie w ten temat weszłam i zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział. Pomyślałam "A co mi szkodzi? Wejdę, przeczytam i może skomentuj " i jak pomyślałam tak zrobiłam. Czytając Twój tekst pomyślałamŁ "Przecież ona możne napisać książkę! ". Szczerze mówiąc, zazdroszczę Ci tego talentu, Twoje opowiadanie jest cudowne w każdym calu. Dopracowane, przemyślane, ogólnie genialne. Postanowiłam przeczytać kilka rozdziałów, i oczywiście niczym mnie nie zaskoczyłaś. Wszystko perfekcyjne. Po moim komentarzu możesz pomyśleć, że jestem jakimś lizusem, ale chcę, abyś wiedziała że tak nie jest. Podziwiam Twoją pracę i piszę szczerą prawdę. Życzę Ci weny, weny i jeszcze raz weny! Czekam z niecierpliwością na następny cudowny rozdział.
Edytowane przez Cee dnia 23-01-2009 23:29
Dodane przez Dimrilla dnia 25-11-2008 08:53
#269
No no, czyżby Melissa nie była jednak taką dobrą przyjaciółką, za jaką pragnęła uchodzić. Po kiego grzyba zabrała Lilce pióro od Severusa? (Ha! Może sama się w nim podko****e! ... żartowałam).
Scenka z dziewczynami plotkującymi o rzekomym wilkołactwie Lily była świetna. Nie ma to jak radosne dociekania braci uczniowskiej, hehe.
Odznaki prefekta Lily nie straciła na długo - w końcu na siódmym roku została prefektem naczelnym, razem z Jamesem Potterem zresztą.
Nie jestem w nastroju do wyszukiwania błędów (zresztą jestem w pracy i tylko eee... zrobiłam sobie malusieńką przerwkę...) ale jedno rzuciło mi się w oczy
wściekleróżowy lakier do paznokci
Powinno być "wściekle różowy"
Bardzo sympatyczny rozdział. Niechaj Wen będzie z Tobą!
PS. Melissa jako prefekt? Kupa gruzów z Hogwartu? To jest pomysł!:D
Dodane przez Itka dnia 25-11-2008 13:44
#270
Tak średnio lubię tą całą Melissę. Jak dla mnie jest za bardzo "do przodu", robi wokół siebie hałas i może ma ciekawe pomysły, ale z odrobiną mniej pewności siebie, bardziej by do mnie przemawiała.
I Lily mnie coraz mocniej wkurza.
Za to intryguje mnie tajemnicze zaginione pióro od Severusa, odnalezione w torbie Mel. Te wszystkie przedmioty, które się tam znajdowały, na pewno mają jakieś ważne zastosowanie... Tak myślę... :D
Dodane przez Mysza Voldemort dnia 25-11-2008 14:41
#271
Nareszcie dodałaś...
Nie mogłam się już doczekać kolejnej części, więc jestem bardzo szczęśliwa, że ją dodałaś...
Co do treści:
* błędów raczej nie zauważyłam
* podoba mi się, ale nie tego się spodziewałam
*szkoda, że nie ma nic o Melissie
* napisz coś więcej o tym piórze w następnym rozdziale
* <podejrzewam, że torba Mel ma podwójne dno, napisz mi
, czy to prawda B)>
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział, w którym mam nadzieję, że chociaż jedna z tajemnic się wyjaś
ni
.
<Życzę Wena :smilewinkgrin:>
Edytowane przez Cee dnia 23-01-2009 23:26
Dodane przez Karola__94 dnia 25-11-2008 15:38
#272
O lol!
Szczęka mi opadła
, że Lily nie jest juz prefektem :o
W życiu bym nie wpad
ła na to ;]
Oczywi
ście
świetne
, czekam ju
ż niecierpliwie na next rozdział :)
Edytowane przez Cee dnia 23-01-2009 23:25
Dodane przez Yennefer dnia 25-11-2008 18:25
#273
Całkiem fajnie, chociaż poprzednie rozdziały były o niebo lepsze. Muszę przyznać, że się z deczka zawiodłam... właściwie to nic szczególnego się tu nie działo. Odebrano Lily odznakę i tyle :( Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie tak dobry
, jak poprzednie (i że napiszesz go szybciej :D )
Edytowane przez Cee dnia 23-01-2009 23:23
Dodane przez Fiore dnia 26-11-2008 12:25
#274
Nareszcie. ;d
Jak zwykle fajnie. Hmm wciąż intryguje mnie ta walizka.
Czekam na kolejny rozdział i rozwój wydarzeń. Nie każ nam długo czekać. ^^
Dodane przez Maladie dnia 27-11-2008 16:47
#275
Rozdział fajny, ale nie jest już tak cudowny
, jak poprzednie. Zabrakło w nim tego czegoś... Ciekawa jestem
, czy torba Melissy nie jest podwójna i trzeba jakiegoś zaklęcia, aby odkryć to drugie dno... Podobała mi się scena z plotkującymi dziewczynami... U mnie w szkole na każdym kroku można spotkać takie wścibskie osóbki obgadujące wszystkich i wszystko. Czyli innymi słowy: czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i życzę posłusznego Wena!
Edytowane przez Cee dnia 23-01-2009 23:22
Dodane przez Brigit_Joint dnia 27-11-2008 22:18
#276
Cóż...
Nie jestem polonistą. Wiem, jak ciężko jest pisać opowiadania, których właściwie jest tysiące o tym samym temacie, na dodatek trzymać się kanonu i bla, bla, bla...
Zachęcająco, aczkolwiek krótko. Moje opowiadanie zaczyna się wprost beznadziejnie, spisałam je dwa lata temu. Jeszcze nie jest ukończone. Chciałam również je wkleić, ale krępuję się umieszczać tutaj coś tak mało dopracowanego i dziecinnego. Jednak z sentymentu nie chcę tego o\poprawiać. To taki mały ślad z przeszłości, świadczący o tym, jak bardzo dojrzałam przez ten czas.
Nie wiem, w jaki sposób tworzyłaś je i na jakiej przestrzeni czasowej, ale od samego początku jest dopracowane i dopieszczone. Gratuluję.
Dodane przez Giny dnia 28-11-2008 17:49
#277
Jak zwykle rozdział świetny. Super. Czekam na dalszy ciąg. Ciekawa jestem co z Mel.
Dodane przez Chryzanteny-Zlociste dnia 28-11-2008 20:26
#278
Jest super. Po przeczytaniu "tego" cudnego tekstu dostaje weny na rysowanie. Dzięki. I winszuje, za taki talent.
Dodane przez Fantazja dnia 06-12-2008 12:47
#279
ROZDZIAŁ 34
Lily oparła łokcie o blat stołu i podparła nimi głowę. Wpatrzyła się w malutką karteczkę leżącą przed nią, którą dosłownie przed chwilą przyniosła mała płomykówka. Teraz migotliwe światło świecy oświetlało jedno jedynie zdanie napisane ciasnym, drobnym pismem:
Przyjdź na ławkę dziś o 22.
I tyle. Żadnego podpisu, żadnego uzasadnienia. W zasadzie, podpis nie był potrzebny, gdyż Lily wszędzie rozpoznałaby to pismo. Jednak zupełny brak wyjaśnień zaniepokoił ją, choć jednocześnie i zaintrygował. Czego Severus mógłby od niej chcieć?
Dziewczyna przez chwilę wahała się, czy aby nie wyrzucić liściku do kosza i położyć się spać, ale w końcu stwierdziła, że nie byłaby w stanie tego zrobić. Zwykła ludzka ciekawość pchała ją do tego, by wybiec z domu i spotkać się ze Snape`em. Lily powstrzymała się jednak od tego. Rodzice może nie wiedzieli, co dokładnie dzieje się w jej świecie, ale wymordowanie jedynej rodziny czarodziejskiej, jaką znali, dało im sporo do myślenia i teraz strzegli swej młodszej córki lepiej niż oka w głowie.
Taak, bo Voldemort wparuje do mojego domu i zamorduje właśnie mnie - irytowała się Lily za każdym razem, gdy rodzice przesadnie się o nią niepokoili.
Ruda powoli wstała z krzesła, wspięła się na łóżko i załomotała w ścianę. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo. Dziewczyna już podnosiła dłoń, by zabębnić ponownie, gdy w tym momencie rozległo się skrzypnięcie drzwi i w progu stanęła Petunia, jak zwykle z założonymi na piersi rękami i naburmuszoną miną.
- Czego? - warknęła.
Lily obdarzyła siostrę jednym ze swoich najbardziej przymilnych uśmiechów.
- Będziesz mnie kryć? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
Petunia prychnęła.
- Zapomnij.
Ruda spojrzała na nią prosząco.
- Ale ja muszę...
- Jak bardzo?
- Bardzo.
- I tak zapomnij.
Lily jęknęła z rozpaczą, po czym zerwała się z łóżka i doskoczyła do siostry, klękając przed nią i unosząc ręce w geście błagania.
- No proszę - wymruczała ruda. - Ja muszę. Naprawdę. To sprawa życia i śmierci.
Petunia przewróciła z irytacją oczami.
- A niech ci będzie - zgodziła się w końcu.
Lily stanęła na nogi i rozpromieniła się.
- Naprawdę? - spytała.
- Taak, ale pod trzema warunkami. - Petunia uniosła do góry palec. - Po pierwsze, wrócisz przed świtem, po drugie, coś będę z tego miała, po trzecie, jak któregoś z powyższych punktów nie wypełnisz, będę miała całkowite prawo cię zabić.
Ruda westchnęła z rezygnacją.
- No dobra, ale co chcesz w zamian? - spytała.
- Jeszcze nie wiem. Jak wymyślę, to ci powiem.
- Materialistka - mruknęła Lily.
- A myślisz, że co się teraz liczy jak nie zysk? - prychnęła Petunia.
- Siostrzana miłość? - podsunęła ruda.
Siostra wzniosła wymownie oczy ku sufitowi.
- Dobra, nie ględź, tylko zamknij pokój od środka i zwiewaj. Jakby rodzice zauważyli, że cię nie ma, to coś wymyślę - powiedziała, po czym wycofała się z sypialni i po chwili Lily usłyszała skrzypnięcie zamykanych drzwi pokoju Petunii.
Dziewczyna odetchnęła głęboko, otworzyła okno na oścież i wgramoliła się na parapet. Chłodny wiatr owionął jej twarz. Dziewczyna zadrżała i po chwili namysłu pociągnęła rękaw leżącej najbliżej bluzy. Coś spadło z głuchym tąpnięciem na dywan, ale Lily już nie zwróciła na to uwagi. W dokładnie ten sam sposób, w jaki uciekła ponad pół roku temu, czyli trzymając się rynny i powoli schodząc w dół, opuściła dom. Gdy tylko jej stopy dotknęły ziemi, puściła się pędem w stronę rzeki. Przebiegła przez drewniany most, minęła kilkanaście latarni i w końcu zatrzymała się zadyszana przy najdalej położonej ławce. Oddychając ciężko, szukała wzrokiem Severusa, ale jego jeszcze nie było. Opadła więc na ławkę i wbiła wzrok w rzekę, w której odbijało się słabe światło księżyca. Nagle poczuła dziwne mrowienie na szyi. Podrapała się. Jednak po chwili mrowienie powróciło, tym razem ze zdwojoną siłą. Lily odwróciła się i przeszukała wzrokiem krzaki. Znała to dziwne uczucie. Ktoś ją obserwował.
- Co robisz?
Ruda podskoczyła gwałtownie, po czym uniosła głowę. Jej oczy napotkały wzrok Severusa.
- Ja tylko... - zająknęła się. - A, nie... nic. Ale o co chodzi? Po co mieliśmy się spotkać?
Snape obrzucił ją dziwnym spojrzeniem.
- Wiesz... Chyba jednak nie chciałem się z tobą spotkać - stwierdził. - Możesz wracać.
Lily zamrugała szybko.
- Że jak? - spytała. - Mam sobie iść?
Severus kiwnął głową. Ruda poczuła, jak wzbiera w niej złość.
- Nigdzie nie pójdę - wycedziła. - Nie po to przekupiłam Petunię, żeby teraz wracać, rozumiesz? Będę tu siedzieć do świtu.
Chłopak spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Jak chcesz. - Wzruszył ramionami i odwrócił się z zamiarem odejścia.
- O nie, ty nigdzie nie idziesz! - Lily chwyciła Severusa za rękę i pociągnęła w ten sposób, że wylądował na miejscu obok. - Zostajesz ze mną.
Snape uniósł ze zdziwieniem brwi, po czym spuścił wzrok. Nagle ruda zdała sobie sprawę, że nadal trzyma go za rękę. Pospiesznie wyrwała dłoń.
- No to powiesz mi, czego ode mnie chciałeś? - spytała.
- Niczego - odparł Severus.
- Jak to niczego? - Lily spojrzała na chłopaka podejrzliwie.
- Po prostu. Niczego - stwierdził Snape. - Kiedyś nie trzeba ci było powodu - dodał.
Ruda odetchnęła głęboko.
- A więc o to ci chodzi - powiedziała. - Masz mi za złe, że pogodziłam się z Jamesem, tak?
Severus jedynie prychnął. Lily uznała to za odpowiedź twierdzącą.
- A więc wiedz, że pogodziłam się z nim dlatego, bo mam dość tych wszystkich kłótni, a że z Jamesem łatwiej mi się pogodzić niż z tobą, to pogodziłam się właśnie z nim - wyjaśniła, cedząc słowa przez zaciśnięte zęby.
- No to dlaczego tu jeszcze siedzisz, skoro tak bardzo ci nie odpowiadam? - spytał Snape. - Na logikę, powinnaś teraz...
- Ale mnie nie obchodzi żadna logika - przerwała mu Lily. - Logika to mocna strona Mel, nie moja, więc ja się będę zachowywać, jak chcę, a nie logicznie.
Zapadła cisza. Krępująca, nieznośna cisza. Ruda usadowiła się wygodniej, opierając się o oparcie ławki. Rozglądnęła się wokół. Jej wzrok zatrzymał się na jej domu. W sypialni rodziców wciąż paliło się światło, w pokoju Petunii panowała ciemność, za to w jej własnym królestwie migotało. Lily zmarszczyła czoło.
- W moim pokoju migocze - stwierdziła na głos.
- A ma migotać? - spytał Severus.
- No raczej nie - powiedziała ruda.
Snape zmrużył oczy i pochylił się do przodu. Lily poszła za jego przykładem, wytężając wzrok. Miała dziwne przeczucie, że to migotanie nie jest niczym dobrym. Że nic a nic nie powinno w jej pokoju migotać. I że coś jej to migotanie przypomina. Nagle dziewczyna zesztywniała. Na oślep wymacała nadgarstek Severusa i zacisnęła na nim palce.
- Sev... Ja chyba wiem, dlaczego to tak migocze - wyszeptała słabo. - W moim domu się pali.
Oboje spojrzeli po sobie. Ich oczy zalśniły strachem w świetle księżyca.
- CHOLERA JASNA, W MOIM DOMU SIĘ PALI! - wrzasnęła ruda, zerwała się z ławki i puściła pędem w stronę domu. Pobiegła na skróty, przez krzaki, które zaczepiały się o jej ubranie, zdzierając je z niej i drapiąc skórę. Jednak dziewczyna zagryzła tylko wargę i zacisnęła pięści, zmuszając do dalszego biegu. Poczuła ostre kłucie w boku, ale nie zwróciła na nie większej uwagi. Przycisnęła do niego dłoń i pędziła dalej. W końcu dopadła mostu. Była już w jego połowie, gdy nagle odniosła wrażenie, że grunt pod jej nogami zniknął. Spojrzała na swoje stopy i w tym momencie runęła w dół. W ostatniej chwili przytrzymała się spróchniałych desek.
- Błagam - szepnęła, spoglądając ze strachem na rzekę, nad którą wisiała. Dziewczyna, wytężając całą swoją siłę, podciągnęła się. Dopiero za drugą próbą udało jej się oprzeć łokcie na deskach. Spojrzała naprzód. Przez chwilę wydawało jej się, że widzi dym unoszący się nad drzewami. Lily napięła mięśnie ponownie, jednak nie dała rady wydostać się z pułapki.
- Pomocy - rzuciła w przestrzeń bez większych nadziei na ratunek.
- Jak sobie życzysz. - Znikąd pojawił się Severus. Wyciągnął w jej stronę dłoń. Lily z ulgą ją przyjęła i już po chwili stała na własnych nogach.
- Dzięki - wymruczała.
- Nie ma za co - mruknął Snape, po czym chwycił ją za rękę i razem pobiegli w stronę domu Evansów. Lily co chwila potykała się o kamienie lub wystające korzenie, ale za każdym razem Severus przytrzymywał ją, nie pozwalając upaść. W końcu dopadli celu.
- Powiedz rodzicom! - krzyknęła ruda, wyprzedzając Snape`a i wpadając do domu pierwsza. Ognia nigdzie nie było widać, jednak unoszący się tuż po sufitem dym dawał znać, że pali się na górze. Lily bez zastanowienia wbiegła na schody. Gdy znalazła się na piętrze, zauważyła, że się nie myliła. Jej pokój i kawałek korytarza stały w płomieniach. Dziewczyna zakryła bluzą dolną część twarzy i przebiegła obok, doskakując do pokoju Petunii. Szarpnęła klamkę. Drzwi ustąpiły.
- Tunia! - ryknęła Lily i dopadła łóżka siostry, na którym ona spała.
- Hę...? - wymruczała niewyraźnie Petunia, patrząc na nią zaspanym wzrokiem.
- Pali się! - krzyknęła ruda i wstrząsnęła ramieniem siostry.
- Że co? - Oczy Petunii rozszerzyły się do rozmiarów galeonów.
- Oprzytomniej! - Lily obejrzała się w panice na drzwi. - Zwiewamy!
Petunii nie trzeba było dwa razy tego powtarzać. Zarwała się z łóżka i, łapiąc jedynie po drodze jakiś plecak i buty, wybiegła z siostrą na korytarz. Dziewczyny rzuciły się do przodu. W ostatniej chwili. Płomienie tuż za nimi nagle złączyły się, tworząc ognistą ścianę. Petunia wrzasnęła krótko. Lily złapała ją za nadgarstek i pociągnęła na schody. Strach wzmógł w jej sercu. Jednak nie poddawała się mu. Podświadomie czuła, że chwilę wahania może przypłacić życiem. W końcu dziewczyny wybiegły z domu, ale zatrzymały się dopiero w pewnym oddaleniu. Gdzieś w oddali rozbrzmiewały dźwięki syreny strażackiej. Lily rozejrzała się wokół, szukając wzrokiem rodziców. Znalazła ich. Stali zaledwie kilkanaście stóp dalej, patrząc na swój dobytek, który w tym momencie pożerał rozszalały żywioł. Ruda powoli do nich podeszła. Ojciec wziął ją w ramiona.
- Jak to dobrze, że nic ci się nie stało - powiedział cicho.
Lily wymamrotała coś niezrozumiałego. Nagle ponad ramieniem taty dostrzegła Snape`a. Stał w pewnym oddaleniu, oparty o jakieś drzewo i patrzył przed siebie. Ruda delikatnie wyswobodziła się z objęć taty. Już zrobiła krok w stronę Severusa, gdy ten odwrócił się i odszedł. Dziewczyna westchnęła i usiadła na najbliższym pniaku.
- Co my teraz zrobimy? - spytała nieśmiało.
Matka przykucnęła obok niej.
- Może Ann nas przyjmie - westchnęła.
Lily kiwnęła głową. Ann była siostrą mamy. W zasadzie dziewczyna widziała ją zaledwie parę razy w życiu, a wiedziała o niej tylko to, że mieszka gdzieś w Londynie i ma córkę. Czyli niewiele.
Ruda owinęła się szczelniej bluzą i schowała twarz w dłoniach.
Co jeszcze mi się przytrafi?
Edytowane przez Fantazja dnia 19-12-2008 15:16
Dodane przez Yennefer dnia 06-12-2008 13:09
#280
Podoba mi się. Fajnie, że Snape jej pomógł i w ogóle, ale brakuje mi jakichś makabrycznych zdarzeń. Tak, pożar może być takim zdarzeniem, ale chodzi mi o coś gorszego :D Wiadomo, że poza Hogwartem ciężko wymyślić tragedię, więc rozumiem i dałabym Ci Wybitnego, gdybym mogła. Nie mogę, bo już dałam :(
Dodane przez Karola__94 dnia 06-12-2008 13:42
#281
Kurcze! Ciekawi mnie co wtedy spadło na dywan u Lily
, że się zapaliło ;] Bardzo fajny rozdział
, można niezłych dreszczy dostać
, czekam na nast
ępny rozdział z wyczekiwaniem
.
Edytowane przez Cee dnia 23-01-2009 23:21
Dodane przez Chryzanteny-Zlociste dnia 06-12-2008 14:11
#282
Eh. Pożar, tego jeszcze brakowało.. xDD Hajne. xD
Dodane przez Giny dnia 06-12-2008 22:10
#283
Nieźle. Fajny rozdział, dobrze napisałaś. Masz talent. Czekam na następny rozdział.
Dodane przez Maladie dnia 07-12-2008 14:03
#284
- Ja tylko... - zająknęła się. - A, nie... nic. Ale o co chodzi? Po co mieliśmy się spotkać?
Zapomniałaś tylko o literce
o. To jedyny błąd, jaki zauważyłam, czytając ten rozdział.
Oczywiście ta część bardzo mi się podobała. Jestem bardzo ciekawa, co wywołało ten pożar? Co wtedy spadło na dywan w pokoju Lily? A, i podobała mi się pomoc Severusa, chociaż i tak uważam, że tego związku już nic nie uratuje...
Brawa dla Fantazji :jupi:
Dodane przez Fiore dnia 07-12-2008 15:49
#285
Ciekawy pomysł z tym pożarem. Pewnie przez to Lily jeszcze bardziej się oddali od Severusa, skoro ich dom spłonął i będą musieli sie przeprowadzić. Szkoda. Ale może przeciw temu jakoś zadziałasz, Fantazjo. ;]
Ten Sev tak czy inaczej ma bardzo trudny charakter, podziwiam Lily za cierpliwość do niego. A nóż się opłaci? ^^
Czekam z niecierpliwością na kolejną cześć.
Dodane przez Mysza Voldemort dnia 13-12-2008 20:19
#286
Dlaczego zawsze akcja musi się tak kończyć? Że nie wiadomo
, co może się stać?
Uwielbiam Cię za to
, Fantazjo!!!
Bardzo mi się podoba i nie mogę się doczekać ciągu dalszego.
Nie mam żadnych zastrzeżeń co do tej części :smilewinkgrin:
Edytowane przez Cee dnia 23-01-2009 23:19
Dodane przez Fantazja dnia 19-12-2008 14:11
#287
ROZDZIAŁ 35
Koszmar.
Tym słowem Lily podsumowała trzy tygodnie, które spędziła u ciotki Ann. Nie chodziło jej tutaj o brak swobody, wygody czy prywatności, gdyż na to narzekać nie mogła. Ciotka Ann oraz jej mąż należeli do ludzi sukcesu, a ich mieszkanie znakomicie to odzwierciedlało. Było ono wielkie, zdecydowanie zbyt duże jak na zaledwie trzyosobową rodzinę, wszystko w nim sprawiało wrażenie nowego, luksus czuło się nawet w powietrzu. Nie, to nie było powodem, dla którego Lily znienawidziła mieszkanie u ciotki. Powód był zupełnie inny. Powód był żywy. Powód miał na imię Vicky. Z początku ruda myślała, że nie będzie miała z nią problemów. Sześcioletnia dziewczynka sprawiała wrażenie grzecznego i ułożonego dziecka. Uśmiechała się niewinnie, patrząc wielkimi zielonymi oczami spoza jasnej grzywki i potrząsając lokami. Dygała, ilekroć któryś z dorosłych zwrócił się do niej z jakąś prośbą i w mig ją wykonywała. Nie skąpiła nikomu słodkiego uśmiechu ani miłych słówek. Na pozór sprawiała wrażenie słodziutkiego cherubinka, którego nic, tylko przytulać, całować i obdarowywać słodyczami. Niestety, tylko na pozór. Już po paru dniach Lily przekonała się, że Vicky wcale nie jest takim aniołkiem, jakiego zgrywała. Jeśli tylko w pobliżu nie było żadnego dorosłego, przeradzała się w diablicę z piekła rodem. W każdym pomieszczeniu, w którym się znalazła, pozostawiała bałagan godny porządnego huraganu, ciągle wdawała się w bójki, była niegrzeczna i pyskata, dokuczała i dogryzała każdemu, kto tylko nawinął się pod jej łapki, a nie był osobą dorosłą, a także znęcała nad słabszymi. Lily przeżyła szok, kiedy zaraz po przeprowadzce wybrała się z nią do parku, a mała chwyciła w dłoń pajęczaka, oberwała mu wszystkie nogi z wyjątkiem jednej i wrzuciła za koszulkę niczemu nieświadomej, bawiącej się nieopodal w piaskownicy, dziewczynki. Całą sytuację podsumowała jedynie stwierdzeniem, że "się głupiej jędzy należało" i jak gdyby nigdy nic powróciła do zabawy.
Potem było już gorzej. Vicky nie polubiła Lily w żadnym tego słowa znaczeniu. Stała się jej zmorą, którą ruda musiała codziennie się opiekować, gdy wszyscy wychodzili do pracy. Dziewczynka rządziła się wtedy iście po tyrańsku, każde nieposłuszeństwo karząc przeciągłym i długotrwałym rykiem. Lily już po paru dniach stwierdziła, że jej "nie" nie daje nic - rozpieszczony bachor i tak w końcu dopinał swego. Najgorsze było jednak to, że Vicky wszystko uchodziło na sucho. Wystarczyło jedno jej niewinne spojrzenie oraz usteczka wygięte idealnie w podkówkę, by dorośli jej uwierzyli i wybaczyli.
Rozmyślania Lily przerwał mocny kopniak w drzwi jej pokoju.
- Wstawaj! - rozległ się dziewczęcy głosik. - Dziś masz wolne, bo ciocia jest! Skorzystaj!
Ruda zazgrzytała zębami.
- Ja. Tu. Nie. Pracuję! - wysyczała gniewnie.
Jednak wiedziała, że to i tak nic nie da. Vicky traktowała ją jak kolejną niańkę, których miała już tak wiele, a nie kuzynkę.
Lily powoli zwlokła się z łóżka, po czym odnalazła stopami pantofle, włożyła na siebie pierwsze z brzegu ubranie i poszła do łazienki, zamykając za sobą starannie drzwi i przeklinając w duchu małego potwora. Po odbyciu codziennej toalety ruszyła do kuchni. Na stole czekało już na nią śniadanie. Dziewczyna usiadła na krześle i podsunęła sobie talerz z naleśnikiem. Dziabnęła go z wściekłością.
- Nie znęcaj się tak nad jedzonkiem! - Jasna czupryna wychyliła się znad krawędzi stołu, po czym mała rączka wystrzeliła błyskawicznie w stronę talerza i chwyciła naleśnik.
- Ej! - warknęła Lily. - Oddawaj to!
Jednak mała już wpakowała sobie cały naleśnik do ust.
- Łohna eshem - stwierdziła z pełnymi ustami.
- Mamo, ona mi wzięła naleśnik! - poskarżyła się Lily, wskazując na Vicky oskarżycielsko.
- Oj, Lily - jęknęła mama. - Ile ty masz lat? Wstydziłabyś się młodszej kuzynce nie ustąpić.
Ruda zazgrzytała zębami.
- To co ja mam jeść? - spytała.
- Nie wiem... Zrób sobie tosta.
- Nie, dzięki. Chyba odechciało mi się jeść - mruknęła Lily, wstając od stołu. - Lepiej pójdę gdzieś - dodała.
- Ale...
- Mamo, daj spokój - przerwała jej natychmiast dziewczyna. - Nikt mnie nie zaatakuje w biały dzień na środku ulicy.
Mama spojrzała na nią z lekkim niepokojem, ale w końcu skinęła głową. Lily odetchnęła z ulgą, a gdy kobieta odwróciła się w stronę zlewu, wystawiła kuzynce język, w iście dziecięcy sposób pokazując jej, że dziś nie będzie miała narzędzia do psychicznego znęcania się. Na ten gest Vicky zrobiła oburzoną minę, po czym wyciągnęła w jej kierunku lewą rękę i zgięła palce, prostując jedynie ten środkowy.
Lily po raz niewiadomo który przeszło przez myśl, że temu dziecku brak jakiejkolwiek kultury.
Dziewczyna zatrzymała się przed staroświeckim domem handlowym, nad drzwiami którego widniał nieco zatarty napis: "Purge & Dowse Ltd". Zadarła do góry głowę. Budynek nie prezentował się zbyt zachęcająco i gdyby nie wiedziała, co kryje się wewnątrz, zapewne nigdy nie zwróciłaby na niego uwagi, tak jak większość przechodzących obok mugoli. Jednak ona wiedziała. Pochyliła się do przodu i zwróciła do znajdującego się na wystawie brzydkiego manekina:
- Ja do Melissy Shelmerdine.
Manekin kiwnął lekko głową, a Lily zrobiła krok w stronę szyby i już po chwili znalazła się w Szpitalu Świętego Munga. Minęła izbę przyjęć, okienko informacyjne i od razu ruszyła na pierwsze piętro. Doskonale wiedziała, gdzie znajduje się Mel. Przyjaciółka wyjaśniła jej to dosyć dokładnie w liście, który wysłała jej parę dni wcześniej. Co prawda, Lily musiała spędzić parędziesiąt długich minut na odszyfrowywaniu jej bazgrołów, a potem na zrozumieniu ich sensu, gdyż w tekście roiło się od błędów maści wszelakiej, a wszystkie przecinki poginęły w tajemniczych okolicznościach, ale dzięki chwili męki w domu, nie musiała teraz stać w kolejce do informacji, co było na pewno dużo gorszym doświadczeniem.
W końcu dziewczyna zatrzymała się przy drzwiach z numerem 6. Podniosła dłoń i pchnęła klamkę. Drzwi uchyliły się bez żadnego hałasu i Lily ukazał się dziwny widok. Oto Melissa siedziała na swoim łóżku z podkurczonymi nogami, opierając się o jego oparcie, przyciskając mocno do siebie kołdrę i wpatrując się z przerażeniem w stojącą naprzeciwko i trzymającą w ręce strzykawkę młodą uzdrowicielkę.
- To tylko jeden zastrzyk... - jęknęła kobieta. - Nie będzie bolało. To nie jest mugolska strzykawka...
- Nic mnie to nie obchodzi - syknęła Mel. - Ja się nie dam kłuć.
- Ale to konieczne, a nie chcę używać wobec ciebie siły...
- Spróbowałabyś! - oburzyła się blondynka. - Życia byś tu ze mną nie miała! A kłuć się nie dam! Zapomnij!
Uzdrowicielka wyglądała na bliską załamania nerwowego.
- Melisso, proszę cię, to tylko jeden mały zastrzyk - powiedziała błagalnym tonem. - Nic ci nie będzie, gwarantuję. A to jest naprawdę konieczne...
Lily parsknęła śmiechem, ale postanowiła przerwać męki uzdrowicielki.
- Co ja widzę... - powiedziała głośno, wchodząc do sali. - Nieustraszona Mel przed czymś jednak tchórzy... Potrzymać cię może za rączkę? - dodała z ironią.
Przyjaciółka zmierzyła ją morderczym spojrzeniem, po czym wyciągnęła rękę w stronę uzdrowicielki.
- Kłuj! - rozkazała.
Kobieta zerknęła na nią niepewnie.
- No co ci mówię? Kłuj, rozumiesz? Kłuj! - Mel pomachała znacząco ręką.
Uzdrowicielka zbliżyła się do Melissy, nadal łypiąc na nią podejrzliwie, po czym odwinęła rękaw koszuli nocnej. Lily syknęła cicho. Lewa ręka jej przyjaciółki nie wyglądała za dobrze. Wzdłuż niej ciągnęły się dwie szerokie blizny, parę pomniejszych przecinało ją w poprzek.
Gdy kobieta skończyła, obdarzyła Lily uśmiechem wdzięczności i wyszła z sali.
Ruda usiadła na krześle obok łóżka.
- A więc jesteś wilkołakiem czy nie? - wypaliła prosto z mostu.
Mel westchnęła.
- A ja liczyłam, że spytasz najpierw, czy dobrze się czuję... - wymamrotała. - Nie, nie jestem - dodała.
Lily odetchnęła z ulgą.
- To cudownie - stwierdziła.
- Jak dla kogo - mruknęła Mel z niezadowoleniem. - Kurczę, ten cholerny Lupin to już nawet ugryźć porządnie nie potrafi.
- Mel! - wykrzyknęła Lily ze zdumieniem. - Co ty wygadujesz?
- No co? Nie chciałabyś mieć przyjaciółki-wilkołaczki? - spytała.
- Nie! - odparła stanowczo ruda. - W żadnym wypadku!
- Ech... brak ci, dziewczyno, dobrego gustu - stwierdziła. - Ej, a którego września jest pełnia?
Lily zazgrzytała zębami.
- Mało ci? - spytała, wskazując na lewą rękę przyjaciółki.
Melissa spojrzała na nią również.
- E tam. To się już wygoiło, a blizny praktycznie znikną jeśli tylko mnie będą systematycznie kłuć. Tak przynajmniej uzdrowiciele twierdzą - powiedziała. - Więc tak w zasadzie, nic mi się nie stało.
- Ty się chyba źle czujesz - stwierdziła Lily z niedowierzaniem. - Czy w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego, co ci groziło i jakie masz szczęście?
- Taaaa... - mruknęła Mel obojętnie.
- No chyba raczej nie - warknęła ruda. - A tak na marginesie, znalazłam twoją torbę.
Melissa poderwała gwałtownie wzrok.
- Na-naprawdę? - zająknęła się.
- Tak, i chciałabym cię spytać, co moje pióro w niej robiło, hę?
- Eeee, noo... Szczerze?
- Tylko szczerze.
- Ummm... zwinęłam ci je.
Lily spojrzała zaszokowana na przyjaciółkę. Co prawda, powinna się spodziewać takiej odpowiedzi, ale mimo to zaskoczyła ją ona.
- Ale... dlaczego? - spytała ruda.
- No... podobało mi się ono - odparła Mel niepewnym tonem.
- Czyli przyjaźnię się ze złodziejką? - wydusiła z siebie Lily.
- Ta... nie! Czekaj, nie! - Melissa wyprostowała się. - To było dawno, kiedy się jeszcze nie przyjaźniłyśmy... No zrozum, młoda byłam, głupia byłam, depresję miałam i skażony umysł... Yyy, co tam jeszcze... Noo, brata miałam! To znaczy, nadal mam... Ale wiesz, jacy bracia. Tylko demoralizują swoje siostry i na złą drogę sprowadzają. To jego wina! Ja tu jestem tylko biedną ofiarą psychicznego ucisku. Myślisz, że to tak łatwo nie słuchać brata? Wcale nie łatwo. Bo trudno. A to pióro zwinęłam, bo... bo... booo... no bo jakoś tak wyszło, fajne ono było, a ja nie umiem ładnie pisać i... i...
- Mel! - wykrzyknęła Lily, przerywając słowotok przyjaciółki. - Czy ty się w ogóle słyszysz?!
- Yyy... właściwie to nie, aczkolwiek...
- Dobra, dobra - przerwała jej ruda, obawiając się kolejnego bezsensownego wykładu. - Ale ja naprawdę nie rozumiem, za co cię lubię. W tobie nie ma nic do lubienia. Jesteś irytująca, denerwująca, ciągle kłamiesz, a jak nie kłamiesz, to koloryzujesz lub mówisz niecałą prawdę, masz głupie i niebezpieczne pomysły i ogólnie więcej wad niż zalet... No po prostu nie zasługujesz na to, by cię lubić!
- Wiem, wiem - mruknęła Mel, opierając się wygodnie o poduszki. - Ale przy tym wszystkim mam tyle osobistego uroku, że jednak nie sposób mnie nie lubić.
Lily prychnęła.
- I w dodatku jesteś próżna.
- Niee... Ja po prostu doceniam siebie - stwierdziła Melissa.
Ruda z rezygnacją pokręciła głową.
- Nie bądź taka do przodu, bo ci z tyłu zabraknie - stwierdziła, podnosząc się z miejsca. - A ja lepiej już pójdę.
- Już? - W głosie Mel zabrzmiało rozczarowanie. - Nie no... zostań.
- Nie, naprawdę... Cześć.
Lily ruszyła powoli w stronę wyjścia.
- Lily? - odezwała się Melissa, gdy ruda była już przy drzwiach. Dziewczyna odwróciła się. - Czy to znaczy, że jesteśmy pokłócone?
Ruda zmarszczyła czoło w zamyśleniu, po czym lekko skinęła głową.
- A, okej. To wpadnij jeszcze kiedyś, bo nudno tu mi. - Mel zrobiła smutną minę.
Lily przewróciła oczami, po czym bez słowa wyszła z sali.
Ruda kopnęła ze złością kamień. Jak w ogóle mogła liczyć, że Melissa zmądrzeje i spokornieje po wypadku? Powinna była wiedzieć, że to niemożliwe. Mel była jaka była - niezmienną, wiecznie w dobrym humorze optymistką. Z jednej strony Lily właśnie za to ją polubiła, ale ostatnio coraz częściej działało jej to na nerwy. Jednak dostrzegła to dopiero teraz, po wizycie u przyjaciółki.
Dziewczyna westchnęła przeciągle i pchnęła drzwi do mieszkania cioci Ann.
- Jestem! - krzyknęła od progu.
Odpowiedziała jej cisza.
Lily z pewną obawą weszła do mieszkania i zajrzała do kuchni. Nikogo. Powoli sięgnęła do tylnej kieszeni spodni i wyciągnęła z niej różdżkę. Ruszyła w stronę swojego pokoju, po drodze zaglądając do sypialni ciotki. W końcu dotarła do celu. Nacisnęła klamkę, unosząc przed sobą różdżkę. Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem, a Lily zaglądnęła do środka, gotowa zaatakować. O mało co nie wrzasnęła. Na środku pokoju klęczała Vicky z wielkim nożem kuchennym w ręce i szatkowała torbę Melissy. Obok leżały poszarpane kawałki materiału, w których Lily rozpoznała swoje własne ubrania.
- Won - syknęła w stronę Vicky.
Dziewczynka podniosła jasną główkę.
- Ty won - powiedziała. - Ja tu mieszkam. To mój dom. A nie twój.
Ruda zazgrzytała zębami, zaciskając pięści. Paznokcie wbiły jej się boleśnie w wewnętrzną stronę dłoni.
- Zamorduję cię - wycedziła przez zaciśnięte zęby, starając się opanować wściekłość. - Zamorduję, wypatroszę i podam na kolację. WON!
Vicky wstała z podłogi, prostując w ordynarnym geście palec.
- Więcej kreatywności - warknęła Lily. - To już dziś widziałam.
Dziewczynka zrobiła obrażoną minę i wyszła z pokoju, pozostawiając kuzynkę w stanie zimnej furii.
Dodane przez Karola__94 dnia 19-12-2008 14:28
#288
Kurde
, ta Vicky jest okropnie głupia
, jak o niej czytalam
, aż mnie skrecalo ehh. A Mel mnie rozwaliła tym
, że chce być wilkołakiem
. Ogólnie bardzo ciekawy rozdział
, zaskoczyłaś mnie nie w jednym miejscu
, zreszt
ą jak zwykle ;]] oczywi
ście w pozytywny sposób i jak zawsze chce ju
ż next rozdzia
ł :D
Edytowane przez Cee dnia 23-01-2009 23:18
Dodane przez Isilien dnia 19-12-2008 19:54
#289
dżizas. taki tyran to się rzadko kiedy zdarza. nawet moja siostra cioteczna się z nią nie równa. diabełek w ludzkim wcieleniu normalnie.
a mel jak zwykle bezproblemowa! ;D
kolejny świetny rozdział, CNK.
A! jeślibym przed świętami nie zdąrzyła - życzę Wena-o-którym-mówić-nie-wolno-bo-ucieknie i Natychacza-co-zwiewny-niczym-wiatr-ucieka-przed-dotknięciem-ludzkim i co tam jeszcze chcesz. i w ogóle co ci się tam uroi w główce - czy gdzie masz mózg (no co, mnie czasem do żołądka spływa;)) - żeby na piśmie stworzyło kolejny rozdzialik.
Wesołyh śfiond!
Dodane przez Fiore dnia 19-12-2008 20:37
#290
No, w końcu nowy rozdział. Mam nadzieję, że nas uraczysz jeszcze paroma w ciągu tych dwóch tygodni. ^^
A Twoją Lily podziwiam za cierpliwość do tego małego bachorka. Ja bym już dawno nie wytrzymała. W zasadzie za cierpliwość do Melissy też. Obie są nieznośne. ;p
Dodane przez Yennefer dnia 19-12-2008 22:39
#291
Hahah, Mel jest świetna. Vicky straszna.
Na środku pokoju klęczała Vicky z wielkim nożem kuchennym w ręce i szatkowała...
Pomyślałam, że szatkowała swoją matkę i ciśnienie mi skoczyło :D
Ogólnie super. Zero błędów, przygody ciekawe... Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział :)
Dodane przez Hermiona_Lily_tusia dnia 20-12-2008 23:00
#292
Genialne! Ciekawe czy Lily znajdzie w tych posiatkowanych szczątkach to
, co było (jeśli coś w ogóle było) w torbie Mel. I czy uwierzą, że Vicky to zrobiła? Życzę weny! I mam prośbę
- napisz następny rozdział na święta. Bo ciekawość mnie zżera:D.
Edytowane przez Cee dnia 23-01-2009 23:15
Dodane przez Maladie dnia 22-12-2008 15:10
#293
Doczekałam się tego rozdziału... Cierpliwość popłaca, ale nie mam jej aż tak dużo jak Lily. Taką Vicky to bym chyba udusiła. Nawet moja siostra nie jest takim diabełkiem... Rozdział spodobał mi się. Denerwuje mnie trochę bezwzględność Melissy. Trochę dziewczyna przesadza, kompletnie nie przejmując się tym, że mogła zginąć. I na dodatek wolałaby być wilkołaczką! Podziwiam Lily za cierpliwość zarówno do Vicky jak i do Mel.
Wesołych Świąt i posłusznego Wena, Fantazjo!
Dodane przez Vithica dnia 22-12-2008 15:23
#294
No, specjalnie dla tego ff zajrzałam na Hogsmeade. Bardzo dawno mnie tu nie było, a szkoda, szkoda... :(
Opowiadanie jak zwykle świetne, Ty chyba masz po prostu talent...
Swoją drogą, mały potworek z tej Vicky, nawet Potter nie może się z nią równać, nie? Ja taką małą to chyba bym ukatrupiła normalnie. Biedna Lily.
A teraz czekam na następny rozdział... Mam nadzieję, że przed świętami ;)
Edytowane przez Vithica dnia 22-12-2008 15:23
Dodane przez ladybird dnia 22-12-2008 20:50
#295
A więc droga Fantazyjo.
Od bardzo dawna nie wchodziłam na hogsmeade, a tu patrzę ze już trzy rozdzia
ły napisałaś.
A teraz możecie krzyczeć i mnie nie lubić, ale strasznie się cieszę, że Lily się z Potterem pogodziła, a Seva już trochę ignoruje.
Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały.
VR ;)
Edytowane przez Cee dnia 23-01-2009 23:13
Dodane przez Mysza Voldemort dnia 22-12-2008 22:01
#296
Szczerze mówiąc, Mel mnie nie zaskoczyła. Zawsze myślałam, że ona ma nie po kolei w głowie.
Co do tej Vicky, to aż brak mi słów. Dobrze, że ona nie jest czarownicą, bo byłaby gorsza od Voldzia.
Rozdzialik jak zawsze świetny i nie mogę się doczekać kolejnego.
Dodane przez Giny dnia 27-12-2008 14:14
#297
Rewelacyjny rozdział. Ale ta mała jest nieznośna. Fajnie jej Lil
y odpowiedziała
Vicky wstała z podłogi, prostując w ordynarnym geście palec.
- Więcej kreatywności - warknęła Lily. - To już dziś widziałam.
Fajny tekst, do poskromienia potwora. Ale ja się dziwię, że Lil
y tak długo wytrzymała.
Dziwne, że Mel nie jest wilkołakiem. Przecież ugryzł ją wilkołak. No mniejsza z tym. Rozdział super.
Nie mog
ę doczekać si
ę kolejnego.
Edytowane przez Cee dnia 23-01-2009 23:11
Dodane przez potterfanka dnia 27-12-2008 19:55
#298
Extra!!!Nie czytałam nigdy do tej pory tego FF.Jest niesamowity!!!Super się czyta!!!
Wybitny że nie ma co!
Dodane przez Mandarynka dnia 28-12-2008 20:00
#299
Pięknie. Wzruszyłaś mnie swoim dziełem. Oddajesz charakter Lily w tak prawdziwy i realny sposób! Ach! Pięknie ;(
Daję W, W i jeszcze raz W ;(
Dodane przez potterfanka1 dnia 01-01-2009 17:02
#300
ej ile ona w tedy miała lat??
Dodane przez potterfanka dnia 01-01-2009 17:17
#301
Chya była w 5 klasie...Ale mogę się mylić
Dodane przez pomyluna dnia 02-01-2009 10:01
#302
JA to szczerze mówiąc czekam na to jak Lily wróci do Hogwartu i znowu będo moje ukochane akcje z Jamesem, albo Sevem. Wprost nie mogę sie doczekać xD
Dodane przez polami dnia 07-01-2009 22:06
#303
Aaaaa! Właśnie przeczytałm całość i aż mnie skręca z niecierpliwości! Ja chcę więcej. Co mam teraz robić, hmmm?
Dodane przez Hermiona_1414 dnia 08-01-2009 18:44
#304
Właśnie przeczytałam całość i nie mogę się doczekać ciągu dalszego!! Co ja mam robić czekając???
Dodane przez Hermiona_1414 dnia 18-01-2009 12:16
#305
Cudny tekst właśnie przeczytałam całość i czekam na ciąg dalszy.
Dodane przez Inferius dnia 18-01-2009 16:12
#306
Bardzo przyjemne opowiadanie, czyta się lekko i miło :D Choć z braku czasu przeczytałem na razie 3 rozdziały już mnie poniekąd wciągnęło. Jak będę miał więcej free time poczytam Twoją twórczość.
PS Masz plusa u mnie za iście chemiczny podpis :P
Dodane przez Isilien dnia 20-01-2009 18:28
#307
no, przepraszam bardzo. ja w Ciebie tak wierzyłam, a ty od miesiąca nic nie wstawiasz.... buuuu. już zapomniałam co było w pop
rzrednich odcinkach. ja wiem,
że może natchnienia brak... ale tak równy miesiąc?
wciąż czekam z psią wierności
ą.
Edytowane przez Cee dnia 23-01-2009 23:09
Dodane przez Lilly Luna Potter dnia 20-01-2009 19:07
#308
Super! Talen
t literacki to
Ty masz...! Co prawda
, wcze
śniej nie czytałam
Twoich opowiada
ń (a wnioskuj
ąc z komentarzy takowe były), ale od dzisiaj chyba zacznę :D
Edytowane przez Cee dnia 23-01-2009 23:07
Dodane przez Fantazja dnia 21-01-2009 17:36
#309
ROZDZIAŁ 36
- A ja wiem, kim ty jesteś!
Lily ocknęła się gwałtownie ze snu i dostrzegła parę wielkich, zielonych oczu patrzących uważnie w jej własne.
- Hę? - wymamrotała niewyraźnie, siadając na łóżku i przecierając dłońmi oczy.
- Wiem, że jesteś czarownicą.
Ruda zamarła i spojrzała na kuzynkę ze zdumieniem.
- C-co? - wykrztusiła z trudem.
- Następnym razem nie zostawiaj pokoju otwartego. - Vicky uśmiechnęła się bezczelnie, po czym wyciągnęła zza pleców jakiś świstek. - Mam pytanko... Co to jest?
Lily wbiła wzrok w owy świstek. Przez chwilę wydawało się jej, że jest to zwykły pergamin. Nieco podniszczony, ale zwykły. Jednak im bardziej mu się przyglądała, tym bardziej coś jej przypominał. I nagle doznała olśnienia.
- Pergamin Mel... - wyszeptała, po czym zerwała z łóżka. - Vicky, oddaj to! - warknęła, wyciągając w jej stronę rękę. - No, co ci mówię? Oddaj!
Jednak dziewczynka nie wykazywała najmniejszej ochoty, by posłuchać Lily. Wręcz przeciwnie - zanim ruda zdążyła się zorientować, wypadła z jej pokoju i znikła za drzwiami swojego. Lily zaklęła szpetnie, po czym dopadła ich i szarpnęła za klamkę. Zamknięte. Zaczęła walić w nie pięścią.
- Vicky! - wrzasnęła. - Vicky, oddaj to! Już!
Cisza.
Lily zmełła w ustach przekleństwo.
- Vicky - zaczęła spokojniej, choć głos nadal drżał jej z emocji - powiedz mi chociaż, skąd, u diabła, to masz?
- Z torby - odpowiedział dziewczęcy głosik. - Jak pocięłam, to wypadło.
Ruda zmarszczyła brwi. To można było poznać zawartość drugiego dna tak prostym sposobem?
- Czy wzięłaś coś jeszcze? - spytała.
- Dużo rzeczy.
Lily kopnęła z wściekłością drzwi.
- Oddawaj wszystko, mała zarazo! - wrzasnęła.
- Zapomnij - odkrzyknęła Vicky.
Lily jęknęła przeciągle, po czym ruszyła z powrotem w stronę swojego pokoju. Gdy tylko się w nim znalazła, rzuciła się na łóżko. Co ma teraz zrobić? Dziewczyna myślała intensywnie, ale po głowie plątał się jej tylko jeden pomysł, który usilnie próbowała od siebie odegnać. Bo przecież co jej da poinformowanie Mel? W dodatku są pokłócone, a prośba o pomoc w takiej sytuacji byłaby poniżej godności Lily.
- Niech żyje gryfońska honorowość - burknęła do siebie, po czym wstała z łóżka i zaczęła przechadzać się w te i z powrotem po pokoju. Jej wzrok ślizgał się po meblach, ścianach, aż w końcu padł na kufer. Dziewczyna podeszła do niego, uklękła i ostrożnie otworzyła. W środku leżały równiutko poukładane szkolne książki, szaty i inne konieczne przybory. Lily ogarnęła wzrokiem to wszystko, oczekując jakiejś inspiracji, czegoś, co podpowiedziałoby jej, co ma robić. Jednak im dłużej wpatrywała się w szkolne przybory, tym większą pustkę miała w głowie. Już miała zatrzasnąć wieko, gdy nagle jej spojrzenie padło na zrolowaną parę skarpetek. Dziewczyna zagryzła lekko dolną wargę. Powinna to zrobić? W końcu westchnęła i sięgnęła po skarpetki. Powoli rozwinęła je, a na jej rękę wyturlała się malutka butelka ze złocistym płynem w środku.
Felix Felicis. Lily przełknęła głośno ślinę i odkorkowała flaszeczkę. Czuła dziwne podniecenie, a jednocześnie lekką obawę. Jednak w końcu podniosła butelkę do ust. Już miała upić mały łyk, gdy nagle coś zastukało w szybę. Zdezorientowana, odwróciła głowę w tę stronę. Sowa. Lily zaklęła, ale wstała i ruszyła w stronę okna. Otworzyła je i wpuściła małą płomykówkę do środka. Sówka sfrunęła na stół i posłusznie wyciągnęła nóżkę, do której przywiązany był list. Ruda odwiązała go, po czym rozerwała kopertę i zaczęła czytać.
Cześć, Lily.
Dobra, wiem, że jesteśmy pokłócone, ale dajmy temu spokój. Przyjdź dziś do mnie. Chodzi o coś ważnego. Naprawdę. Trzymaj się.
M.S.
Lily zmarszczyła czoło. Z jednej strony miała ochotę wyrzucić list do kosza i zignorować go, ale z drugiej doskonale wiedziała, że potem może tego pożałować. W końcu nie wiadomo, co kryje się pod słowami:
coś ważnego. Dziewczyna westchnęła i schowała liścik do kieszeni. Pójdzie, bo co innego może zrobić? Gdyby została, albo zjadłyby ją wyrzuty sumienia, albo zwykła ludzka ciekawość doprowadziłaby do szału. Ruda wyszła na korytarz, zamknęła na klucz drzwi swojej sypialni, po czym podeszła do tych należących do pokoju Vicky i zabębniła w nie palcami.
- Wychodzę - powiedziała. - Jak przyjdę, mieszkanie mam zastać w całości i na swoim miejscu.
- Ej! - odezwał się cienki głosik. - Nie możesz zostawić mnie samej!
- A zakład? - wycedziła Lily, po czym wyszła z mieszkania, je również zamykając na klucz.
- No to o co chodzi? - spytała Lily, stając w progu sali numer 6.
- Szóstą klasę spędzimy bez Dorcas - odparła, wcale niezdziwiona pojawieniem się przyjaciółki, Mel.
Lily zamrugała szybko. Powoli podeszła do łóżka Melissy, przysunęła sobie krzesło i usiadła na nim, patrząc ze zdumieniem na przyjaciółkę.
- Ale... Jak to? - wyjąkała. - Przecież obiecałyśmy jej, planowałyśmy i...
- Lily! - przerwała jej Mel. - Ale to nie ma sensu. Nawet jeśli jakoś dostarczyłybyśmy Dorcas do Hogwartu, ciotka i tak może ją stamtąd wziąć z powrotem. I weźmie. Wiem, bo z nią dziś rozmawiałam.
Lily zatkało. Przez chwilę patrzyła z niedowierzaniem na Mel, jakby spodziewała się, że ta wybuchnie zaraz śmiechem i oświadczy, że żartowała. Ale przez parę długich sekund nic takiego się nie stało.
- Mel... My musimy coś zrobić, rozumiesz? - Dziewczyna zerwała się na równe nogi. - To moja... nasza przyjaciółka. Nie możemy jej tak po prostu zostawić!
- Lily, ja naprawdę rozważyłam wszystkie możliwości. I mówię ci, musimy spasować, bo to nie ma sensu... No chyba że zabijesz ciotkę Dorcas, ale to raczej nie wchodzi w rachubę...
Lily prychnęła.
- Musi być jakiś inny sposób - powiedziała. - Nie wiem... Może ja spróbuję ją przekonać.
- Daj spokój. Jak mnie się to nie udało, to nikomu się nie uda - stwierdziła Mel, moszcząc się wygodniej na poduszkach.
Lily przewróciła oczami, powstrzymując się od komentarza i opadła z powrotem na krzesło. Nagle dotarło do niej, że Mel ma rację. Bezsilność owładnęła jej ciałem i dziewczyna poczuła przemożną ochotę, by się rozpłakać. Jednakże powstrzymała się. W takiej sytuacji nie warto się rozklejać.
Nagle poczuła jak coś ociera się jej o nogi. Drgnęła i spojrzała w dół, ale wtedy oś czarnego i puchatego wskoczyło jej na kolana, zwinęło w kłębek i zaczęło mruczeć. Lily zamrugała i powoli podniosła stworzonko na wysokość oczu.
- Kot? - spytała ze szczerym zdziwieniem, na powrót kładąc kociątko na kolana.
Mel wzruszyła ramionami.
- Syriusz mi go wczoraj dał - powiedziała. - Nie wiem po co.
- Może żeby sprawić ci przyjemność? - podsunęła ruda.
- No proszę cię... - Przyjaciółka spojrzała na nią z politowaniem. - Syriusz? Bardziej przekonuje mnie teoria, że potrzebuje worka treningowego, którym nie będzie musiał sam się opiekować.
Lily parsknęła śmiechem. Nagle przypomniała sobie, co jeszcze chciała Melissie powiedzieć.
- Mel, jest jeszcze jedna sprawa - zaczęła, głaszcząc kociątko, które łasiło się jej do rąk, mrucząc coraz głośniej. - Moja kuzynka... no wiesz, ta, co ci o niej pisałam... Ona... ona zwinęła twoje rzeczy. Te z torby. I nie chce oddać.
Mel po raz wtóry wzruszyła ramionami.
- Dziesiątego wychodzę - stwierdziła. - Oczywiście będę musiała tu codziennie na zastrzyki chodzić, ale mniejsza z tym. Jak wyjdę, to przyjdę do ciebie i wezmę swoje rzeczy.
- To nie będzie łatwe - ostrzegła Lily.
- Oj tam... - prychnęła Melissa. - Pisałaś, że ta mała to podlotek szatana, że jest wredna, denerwująca, podlizuje się, kłamie i masz przez nią same problemy, prawda?
Lily skinęła głową. Tak właśnie pisała.
- A więc myślę, że się ze sobą dogadamy - stwierdziła Mel, uśmiechając się szeroko.
Ruda stała przed drzwiami mieszkania ciotki Ann. Czuła jednocześnie wściekłość na samą siebie i obezwładniający strach przed tym, co w nim zastanie. Gdyż drzwi nie były zamknięte. Ktoś wrócił do domu wcześniej, niż Lily przypuszczała.
Oby to tylko nie była ciotka - poprosiła w duchu, po czym, oddychając głęboko, nacisnęła klamkę i ostrożnie weszła do środka. Przywitała ją cisza, ale w chwilę później rozległ się dziecięcy wrzask:
- PRZYYYYYSZŁAAAA!
Lily zaklęła szpetnie, dokładnie w chwili, gdy w korytarzu pojawiła się jej matka. Na jej twarzy malowała się złość.
- Co ty sobie wyobrażałaś? - spytała pozornie spokojnym tonem. - To jest dziecko. Tylko dziecko! Pomyśl czasem, co ty robisz, Lily. Ostatnio wcale cię nie poznaję. Zachowujesz się okropnie!
Lily milczała, starannie omijając matkę wzrokiem.
To niesprawiedliwe - pomyślała, choć jakaś część jej mówiła wyraźnie, że wcale tak nie jest. Że zasłużyła.
- Lily, my tu jesteśmy na łasce, rozumiesz? - ciągnęła dalej pani Evans. - Nie możemy pozwalać sobie na takie zachowanie. Żałuję, że tu nie ma Petunii, może ona by się odpowiednio zajęła kuzynką, nie tak jak ty.
Lily nie wytrzymała.
- Wiecie co? - wycedziła. - Zdecydujcie się. Ja czy Petunia.
Dziewczyna wyminęła matkę i ruszyła w stronę własnego pokoju. W progu jednak przystanęła i odwróciła się.
- A nie, wy przecież już zdecydowaliście - syknęła. - Vicky.
Zatrzasnęła drzwi do swojej sypialni, po czym oparła się o nie ze zrezygnowaniem. Spojrzała tęsknie przez okno. Jak ona zazdrościła w tej chwili siostrze! Petunia w tej chwili zapewne bawiła się w najlepsze w towarzystwie Yvonne - swojej przyjaciółki, u której postanowiła spędzić wakacje, byle tylko nie przebywać w towarzystwie rodzinki. A Lily? Ona...
- Ja zawsze muszę mieć przerąbane - burknęła do siebie ruda.
Edytowane przez Fantazja dnia 16-02-2009 19:29
Dodane przez Giny dnia 21-01-2009 17:50
#310
Rozdział niezły. Rzeczywiście mało się w nim dzieje, ale może być. Czekam na następny.
Dodane przez malfoyowaaa dnia 21-01-2009 18:21
#311
...
Dodane przez Isilien dnia 21-01-2009 18:42
#312
co kryje się pod słowami coś ważnego
cosik nie po polskiemu.
kląć nie mam najmniejszego zamiaru. a skleroza, fakt, podstępne straszydło. a rozdział oczywista bez zarzutu, poza tym na górze. warto było miesi
ąc zaczekać. cho
ć musz
ę przyznać
, że odetchn
ę z ulgą
, jak się Mel rozprawi z diablątkiem, bo tej Vicky mam po dziurki w nosie.
Edytowane przez Cee dnia 23-01-2009 23:02
Dodane przez Karola__94 dnia 21-01-2009 18:46
#313
Nie jest zaś taki najgorszy ;] Owszem
, musz
ę przyznać, że poprzednie były lepsze
, no ale ten też jest niezły
, czekam na next z nierpliw
ością ;]
Edytowane przez Cee dnia 12-02-2009 22:29
Dodane przez Maladie dnia 22-01-2009 14:11
#314
Rozdział wcale nie jest taki zły! Mało się w nim dzieje, ale i tak mi się podoba. Po tylu tygodniowej przerwie liczyłam na coś więcej, ale nie będę marudzić. Wiem, że Wen bywa czasem bardzo złośliwy. Z niecierpliwością wyczekuję kolejnego rozdziału B)
Dodane przez Hermiona_1414 dnia 23-01-2009 14:42
#315
Bardzo mi się podobał 36 rozdział. Z cierpliwością lub bez niej czekam na następny!!!
PS.Uznanie dla autorki!!!:P
Dodane przez Mysza Voldemort dnia 28-01-2009 11:58
#316
A mnie się to podoba!
Nie mogę się doczekać kolejnej części, bo ciekawość mnie zżera od środka :smilewinkgrin:
Ta część jest tak samo świetna jak inne, więc nie załamuj się Fantazjo!!!
Dodane przez Fantazja dnia 02-02-2009 20:58
#317
ROZDZIAŁ 37
- To gdzie ten potwór?
Mel opierała się nonszalancko zdrową ręką o framugę drzwi wejściowych do mieszkania ciotki Ann. Lewą miała na temblaku, owiniętą bandażem, jednak nie wydawało się, by jej to chociaż trochę przeszkadzało. Uśmiechała się szeroko, bawiąc kosmykiem jasnych włosów.
- W swoim pokoju - burknęła Lily i odsunęła się od drzwi, wpuszczając przyjaciółkę do środka. - Zaprowadzę cię, ale nie licz na sukces.
Mel przewróciła oczami.
- Poradzę sobie - stwierdziła tonem, który wskazywał, że jest absolutnie pewna swego.
Po chwili dziewczyny stały przed drzwiami do pokoju Vicky. Mel zabębniła w nie palcami.
- Veronico? - rzuciła.
- Victorio - poprawiła ją Lily.
- Obojętne... - mruknęła blondynka. - Ty, mała, otwierajże. Chcę z tobą pogadać.
Drzwi uchyliły się na cal i między nimi a framugą pojawiła się para wielkich oczu.
- Czego? - warknął cienki głosik.
- Jaka urocza... - stwierdziła Mel pod nosem, po czym naparła na drzwi, bezceremonialnie wchodząc do pokoju Vicky.
- To ja poczekam u siebie. - Lily machnęła ręką w stronę ostatnich drzwi na lewo i powoli ruszyła w ich stronę. Nie bardzo wierzyła w siłę perswazji Melissy, mimo że już tyle razy przyjaciółka udowodniła jej, że powinna.
Ruda nacisnęła klamkę i weszła do swojej sypialni. Rzuciła się na łóżko i przytuliła głowę do poduszki. Sama nie wiedziała dlaczego, ale czuła dziwne przygnębienie. A przecież nie powinna. Pierwszy września przybliżał się wielkimi krokami, już jutro dziewczyna miała zakupić wszystkie potrzebne rzeczy na Pokątnej. A mimo to nie czuła już tego radosnego podniecenia, które towarzyszyło jej w poprzednich latach.
- Po prostu za dużo się działo... i dzieje - mruknęła Lily do siebie. Nagle usłyszała odgłos otwieranych drzwi. Podniosła głowę. Tak jak się spodziewała, w progu stała Melissa. O dziwo, na jej ramieniu dyndała torba.
- A jednak... - Uśmiechnęła się Lily.
Mel odpowiedziała jej tym samym, po czym opadła na miejsce obok rudej.
- Widzisz? Ja sobie zawsze poradzę - stwierdziła. - A tak w ogóle, to co u ciebie?
Lily przewróciła oczami.
- Nic - odparła.
Mel parsknęła.
- Ambitna odpowiedź, nie ma co... A sumy ja ci poszły?
Ruda podniosła się na łokcie i sięgnęła jedną ręką do szafki nocnej. Otworzyła szufladę i wyjęła z niej kopertę z listem w środku.
- Beznadzieja - burknęła, podając przyjaciółce list i przewracając się na plecy. - Sama zobacz.
Mel sięgnęła do koperty, wyjęła pergamin i przebiegła tekst oczami.
- TO nazywasz beznadzieją? - spytała z niedowierzaniem. - Dziesięć sumów nazywasz beznadzieją!? Dobrze ty się czujesz?
- Liczyłam na więcej - westchnęła Lily. Rzeczywiście, miała nadzieję, że jej wyniki będą naprawdę wysokie. Tymczasem zaliczyła tylko siedem "wybitnych", dwa "powyżej oczekiwań" i jeden "zadowalający". Zadowalający! Jak mogła sobie na to pozwolić? Całe szczęście, że tak słabą ocenę otrzymała za historię magii - mało istotny dla niej przedmiot.
- Lily! Błagam! - zawyła Mel, wznosząc oczy ku sufitowi. - Nie załamuj mnie. Ja zaliczyłam jedynie pięć przedmiotów, a to i tak ledwo, ledwo...
Ruda syknęła współczująco.
- Nie martw się, jakoś to będzie... - powiedziała.
Mel parsknęła śmiechem.
- Myślisz, że się przejmuję? - spytała. - Przynajmniej nie będę musiała kuć, tak jak... khem...
co poniektórzy. Noo, a poza tym dostałam to. - Blondynka sięgnęła do kieszeni spodni i wyciągnęła jakąś kopertę. Podała ją Lily.
Ruda zerknęła z ciekawością na Mel, po czym ostrożnie otworzyła kopertę i wysypała jej zawartość na otwartą dłoń. Poczuła znajomy chłód. Z bezgranicznym zdumieniem spojrzała na okrągłą, czerwono-złotą plakietkę.
- Mel... - wyszeptała. - Czy ja mam omamy, czy właśnie patrzę na odznakę prefekta?
- Nie masz omamów - stwierdziła Mel.
- O mój Boże... - Lily pokręciła głową z niedowierzaniem. - Toż to w Hogwarcie będzie rzeź niewiniątek!
Mel uśmiechnęła się drapieżnie.
- Dokładniej rzeź ślizgońskich niewiniątek... - wymruczała z lubością.
- Mel! - Lily zerwała się na równie nogi. - Nie możesz! Jako prefekt musisz być sprawiedliwa!
Blondynka wzniosła oczy ku sufitowi.
- A który normalny prefekt jest lub był tak zupełnie do końca uczciwy?... - mruknęła.
- Ja byłam! - oburzyła się Lily.
- Spytałam: który
normalny.
Ruda zamrugała szybko, wpatrując się w osłupieniu w przyjaciółkę.
- Podła jesteś - syknęła w końcu, opadając z powrotem na łóżko.
- Wiem - westchnęła Mel. - Ale mam też inne zalety.
- Obawiam się, że z zaledwie "zadowalającym" nie będzie mogła pani uczęszczać na lekcje profesora Slughorna.
Lily podniosła głowę znad talerza i spojrzała na Melissę, która wpatrywała się błagalnie w profesor McGonagall.
- Ale... - wyjąkała blondynka. - Ale proszę pani... Ja naprawdę muszę. Bo jak nie, to może mi pani już szykować klepsydrę, bo rodzice mi nie przepuszczą... Proszę...
- Niestety, to nie ode mnie zależy - powiedziała McGonagall sucho. - Radzę skonsultować się z profesorem Slughornem. - Profesor stuknęła różdżką w plan lekcji Melissy, po czym go jej podała. - Może się uda - dodała łagodniejszym tonem i odeszła w stronę kolejnego swojego podopiecznego.
- Pięknie - warknęła Mel, gdy tylko nauczycielka nie mogła jej dosłyszeć. - Nie dość, że zdałam tylko pięć przedmiotów, to jeszcze jednego nie będę się pewnie mogła uczyć. - Blondynka dziabnęła ze złością naleśnik.
- I jak tam, dziewczyny? - Lily podniosła wzrok i napotkała jak zwykle irytująco radosne spojrzenie Syriusza.
- Kiepsko - mruknęła Mel, przesuwając się nieco w prawo, by zrobić chłopakowi miejsce. Syriusz przeskoczył przez ławkę i usiadł tuż obok blondynki. Rzucił okiem na jej plan lekcji.
- Coś mało - stwierdził.
- Pięć sumów - burknęła w odpowiedzi Mel.
Syriusz zagwizdał krótko.
- To nawet mnie lepiej poszło... Chyba jesteś najgorsza na roku. - Wyszczerzył zęby.
- Najgorsza? Gdzie tam! - James Potter zmaterializował się obok Lily. - Cztery sumy - stwierdził, z dumą pokazując swój plan.
- Masz się też czym chwalić... - Lily przewróciła oczami z dezaprobatą.
- Oj, Liluś... - Potter objął ją ramieniem. - Nie irytuj się...
- Przepraszam - odezwała się głośno Melissa, patrząc to na Jamesa, to na Lily. - Czy aby ja o czymś nie wiem?
Lily spuściła ze wstydem głowę i tym razem to ona zaczęła znęcać się nad swoim jedzeniem.
- To ty nie wiesz? - usłyszała głos Jamesa. - Lily i ja jesteśmy razem.
Ruda poderwała głowę.
- Nie jesteśmy razem! - wykrzyknęła z oburzeniem. - Po prostu się pogodziliśmy - dodała ciszej.
Mel otworzyła ze zdumienia usta.
- W mordę... - wykrztusiła. - Nie no, ja cię... Lily, idziemy. - Blondynka wstała od stołu, zarzuciła plecak na ramię i ruszyła w kierunku wyjścia. Ruda posłusznie podążyła za nią.
- Ja cię zamorduję - syknęła Mel, gdy szły korytarzem w kierunku bliżej nieokreślonym. - Minus pięć punktów za bycie Ślizgonem - rzuciła, gdy minął je jakiś pierwszoroczniak. - Lily, coś ty najlepszego zrobiła? - dodała po chwili, ignorując pełne oburzenia spojrzenie rudej.
- Mel, ja wiem, co robię - powiedziała Lily, zatrzymując się gwałtownie. - Chciałam się pogodzić, to się pogodziłam.
- Tak po prostu!? - wykrzyknęła Mel. - Nie konsultując tego ze mną?
Ruda zazgrzytała zębami.
- Ja nie mam już pięciu lat i mogę podejmować samodzielnie decyzje - wycedziła.
- No ale teraz cały mój piękny plan legł w gruzach. - W głosie Mel zabrzmiała nieudawana rozpacz.
- W głębokim poważaniu mam wszystkie twoje pię... - Lily urwała, zatrzymując się raptownie. - Gdzie my jesteśmy?
- Jak to gdzie? - prychnęła Mel. - W lochach.
- Przecież pierwsze mamy zaklęcia!
- Ale tu się kręci więcej istot, na których można się wyżyć.
Lily zgromiła przyjaciółkę wzrokiem.
- Wracamy. - Odwróciła się.
I nagle stanęła twarzą w twarz z Wilkesem.
- Suń się - burknęła, próbując go wyminąć.
Jednak chłopak nie pozwolił jej na to. Na jego twarzy wykwitł złośliwy uśmieszek. Jego ręka powędrowała do wewnętrznej kieszeni szaty.
-
Expelliarmus!
Zaklęcie ugodziło Ślizgona w pierś. Lily odwróciła się gwałtownie i zobaczyła Mel stojącą z wyciągniętą w kierunku Wilkesa różdżką.
- Co za glizda - burknęła blondynka, chowając różdżkę do kieszeni. - Chodź - dodała, wyprzedzając Lily.
Ruda podążyła za nią. Jednak nie uszły ani paru kroków, gdy zza zakrętu wynurzyła się kolejna postać. Dziewczyny zamarły, ale po chwili Mel odetchnęła z ulgą.
- Ach, to ty... - Uśmiechnęła się szeroko.
Postać bez słowa wycelowała w nią różdżkę. Melissa upadła pod nogi Lily, ugodzona zaklęciem. Ruda nie mogła się nawet poruszyć. Stała jak wmurowana, wpatrując się zaskoczona w czarne oczy napastnika. Tak znajomo czarne oczy...
Snape machnął krótko różdżką. Smuga czerwonego światła pognała w stronę przerażonej Lily.
Edytowane przez Fantazja dnia 16-02-2009 13:50
Dodane przez Isilien dnia 02-02-2009 21:19
#318
jeee! pierwsza!
Rozdział boski. James świetny. Mel bezbłędna. Jaką technikę zastosowała? Bom ciekawa. "Rzeź niewiniątek". *szaleńczy rechot* A Snape to w ogóle rulez xD... :tooth:
Czytam, tudzież piszę, w pośpiechu okropnym, więc krótko. Naprawdę bossko, gdzieś tam chyba kreski zabrakło nad "ć", ale co tam. Snape naprawdę mnie zaskoczył, nawet bardziej niż odznaka u Mel. Porąbało go, czy co?
Czekam na ciąg dalszy xD
Dodane przez Hermiona_Lily_tusia dnia 02-02-2009 22:55
#319
Jej.... ostatnie linijki czytałam z szeroko otwartymi oczami. Genialne! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału i
dowiedzenia się
, dlaczego Snape się tak zachował. Życzę weny i czekam na następny rozdział!
Edytowane przez Cee dnia 07-02-2009 22:23
Dodane przez Fiore dnia 02-02-2009 23:35
#320
Muszę powiedzieć, że mnie zaskoczyłaś. Szczególnie końcówką. Ciekawe
, co z tego wyniknie... Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. ^^
Edytowane przez Cee dnia 12-02-2009 22:28
Dodane przez Hermiona_1414 dnia 03-02-2009 18:05
#321
Bardzo fajny rozdział,
_szczególnie ostatnie linijki.
_Licho wie czemu Snape si
ę tak zachował no i ty.:o
Czekam na następny rozdział bez tchu.;)
Edytowane przez Tonks2812 dnia 03-02-2009 18:32
Dodane przez Yennefer dnia 03-02-2009 18:29
#322
O, nie! Snape znowu oszalał! Szczerze mówiąc
, mam już dość tych jego humorków... ;) James i Mel świetni. Syriusz też super. Ogólnie rozdział jest bardzo dobry. Pewnie to powrót do Hogwartu tak dobrze na to wpłynął.
Edytowane przez Cee dnia 12-02-2009 22:27
Dodane przez Maladie dnia 03-02-2009 18:45
#323
Czyżby Snape przeszedł na "ciemną stronę mocy"? I jeszcze rzucił w Lily <szok> zaklęciem oszałamiającym? Przecież on ją kocha! A przecież
, jak się kogoś kocha, to nie chce się go skrzywdzić, prawda? Rozdział jak zwykle bez cienia błędu. Czekam z niecierpliwością na kolejny B)
Edytowane przez Cee dnia 12-02-2009 22:26
Dodane przez pomyluna dnia 03-02-2009 23:37
#324
James jak zwykle z dobrym tekstem wyskoczył xD Sevovi ju
ż jak zwykle odbija i to po całej lin
ii. Hehe, nasza k o c h a n a Mel prefektem xD To juz szczyt :jupi: Z ut
ęsknieniem czekam na kolejny rozdział.
Edytowane przez Cee dnia 12-02-2009 22:25
Dodane przez Dimrilla dnia 04-02-2009 11:55
#325
Co to się porobiło.
Mel została prefektem! Hilfe! Ratuj się kto może (zwłaszcza, jeśli jesteś Ślizgonem... Swoją szosą, odebranie punktów temu pierwszakowi za to, że był Ślizgonem, było chamskie - cała Mel...)
Ciekawe w jaki sposób przebiegała "rozmowa" między panną Shelmerdine a "małym potworem", czyli Vicky. Szkoda, że Lily ( a zatem i nas) przy tym nie było.
Tekst Jamesa ("jesteśmy razem") - super - bardzo w jego stylu.
No i pasjonująca końcówka. Młodzi Śmierciożercy w natarciu? :D
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy.
Edytowane przez Fantazja dnia 22-05-2012 01:08
Dodane przez Karola__94 dnia 07-02-2009 08:29
#326
O kurcze O_O Snape zaatakował Lily O_O xdd
Niesamowity rozdział!!
Błagam next next! xD
Edytowane przez Cee dnia 12-02-2009 22:21
Dodane przez Giny dnia 07-02-2009 15:00
#327
Świetny rozdział. Super zakończenie...Snape...nieźle, ciekawa jestem
, czy Lil
y zdoła się obronić. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału.
Edytowane przez Cee dnia 12-02-2009 22:20
Dodane przez Mysza Voldemort dnia 07-02-2009 21:12
#328
Nie wiem, jak Snape mógł to zrobić, no ale...
A James jasne, że świetny !!!
Z niecierpliwością czekam na cd. :smilewinkgrin:
Dodane przez Fantazja dnia 16-02-2009 18:49
#329
ROZDZIAŁ 38
Wydawało się jej, że czas zwolnił. Promień zbliżał się w ślimaczym tempie, a mimo to Lily nie mogła się poruszyć. Chciała uciec, ale nogi miała jakby przyklejone do podłogi, a ciało zesztywniałe. Nagle poczuła ciepły powiew, który rozwiał jej włosy. Zaklęcie minęło ją zaledwie o cal.
W tym samym momencie czas z powrotem przyspieszył, a z tyłu dało się usłyszeć cichy jęk. Lily odwróciła się gwałtownie i zobaczyła rozciągniętego na ziemi Wilkesa. Nie leżał jednak w takiej pozycji, w jakiej widziała go ostatnio. I nagle wszystko zrozumiała.
Odwróciła się z powrotem w stronę Snape`a.
- Sev, ja... - zaczęła, ale w tej samej chwili ktoś wypadł zza zakrętu. Bez trudu rozpoznała czarne, rozwichrzone włosy.
- Lily, szukałem cię i usłyszałem jakiś hałas... Co się stało? - wydyszał Potter, opierając ręce na kolanach. Nagle jego wzrok padł na Snape`a, który jeszcze nie zdążył opuścić różdżki. Okularnik wyprostował się i omiótł taksującym spojrzeniem całą scenę. Na jego twarzy pojawiło się coś w rodzaju zrozumienia. Najwyraźniej doszedł do jakiegoś wniosku. Tylko do jakiego?
Lily zadrżała i postąpiła krok w jego stronę. Chciała mu wszystko wyjaśnić.
Nie zdążyła. James z rykiem rzucił się na Snape`a i uderzył pięścią prosto w twarz. Severus upadł na podłogę, a różdżka wyślizgnęła się z jego ręki i wylądowała parę stóp dalej. Lily zamarła, wbijając sobie paznokcie w policzki i obserwując całą sytuację. James siedział teraz na Severusie, przygniatając go do podłogi i okładając pięściami. Snape wyglądał coraz gorzej. Z jego nosa i ust buchnęła krew. Gdy to się stało, Lily ocknęła się i rzuciła w stronę Pottera. Złapała go za rękę, próbując odciągnąć, ale wkrótce wylądowała na podłodze, odepchnięta silnym ramieniem.
- James! - wrzasnęła, nie dając za wygraną i znów usiłując odciągnąć chłopaka od Snape`a. - Zostaw go! Słyszysz, co do ciebie mówię!? James!!!
Jednak na niewiele się to zdało. Potter nadal nie reagował, owładnięty ślepą furią. Lily poczuła jak po jej policzkach ściekają łzy. Nagle zdała sobie z czegoś sprawę.
- Przecież jesteś czarownicą - szepnęła do siebie i wyszarpnęła z kieszeni szaty różdżkę. Wycelowała ją w Jamesa. Jednak w tym samym momencie Snape`owi udało się wydostać spod przeciwnika i teraz oboje turlali się po podłodze, okładając nawzajem pięściami.
Lily załkała głośno.
I nagle jej wzrok padł na wciąż leżącą na podłodze Mel. Dziewczyna momentalnie otarła łzy i doskoczyła do przyjaciółki. Przyłożyła różdżkę do jej piersi, szepcząc odpowiednie zaklęcie. Melissa otworzyła oczy i spojrzała zdziwiona na Lily. Powoli rozglądnęła się dookoła i dostrzegła walczących zaciekle chłopaków.
- Eee... Co się tu dzieje? - spytała.
Lily pociągnęła nosem.
- Pomóż - jęknęła.
Mel już dźwigała się z podłogi.
- Z miłą chę... - zacięła się, gdy jej wzrok padł na jej wciąż obandażowaną rękę. - Kur... ka wodna - wymamrotała. - Cholerny wilkołak.
- Mel! - wykrzyknęła błagalnie Lily. - Co my mamy robić?
Blondynka zmrużyła oczy, zastanawiając się nad czymś usilnie.
- Zawołaj Notta - powiedziała w końcu.
Lily zamrugała szybko.
- C-co? - wydukała.
- To, co słyszysz - zniecierpliwiła się Mel. - Leć po Notta.
- Ale...
- Lily! Leć, do cholery!
Ruda puściła się biegiem w stronę wejścia do pokoju wspólnego Ślizgonów. Nie była pewna, co tak w zasadzie Mel chce osiągnąć, sprowadzając Notta. Lily jakoś nie wierzyła w jego dobre serce i w to, że da się przekonać, by jej pomóc. W końcu dziewczyna zatrzymała się przed na pozór zwykłą, kamienną ścianą. Zgryzła dolną wargę. Co ma teraz zrobić? Nie znała hasła. Nieśmiało zabębniła palcami w gładką powierzchnię. Nic się jednak nie stało.
Nagle zesztywniała. Jak mogła być taka głupia? Lekcje! Przecież teraz są lekcje! Dziewczyna trzasnęła się w czoło i znów pobiegła, tym razem kierując się w stronę klasy zaklęć. Nie minęło wiele czasu, gdy znalazła się przed jej drzwiami. Nie wahając się, zastukała w nie i ostrożnie uchyliła. Flitwick właśnie coś tłumaczył, jak zwykle stojąc na dość niepewnym gruncie, jakim był stos ksiąg. Gdy Lily weszła do klasy, przerwał wykład.
- Panie profesorze - zaczęła ruda uprzejmie, jednocześnie próbując ukryć zadyszkę - czy mogłabym prosić Teodora Notta? Profesor Slughorn go prosi...
- Ależ oczywiście, panno Evans. - Flitwicka nigdy nie trzeba było zbyt długo przekonywać.
Lily przeniosła wzrok na Notta, który spojrzał na nią z lekkim zdziwieniem, jednak mimo to zgarnął pergamin i kałamarz do torby, którą następnie zarzucił na prawe ramię.
- O co chodzi? - spytał, zaledwie drzwi zatrzasnęły się za nimi.
- Musisz mi pomóc - wypaliła Lily.
Brwi Notta powędrowały w górę.
- Pomóc? - zdziwił się. - A niby w czym?
- W rozdzieleniu Pottera i Snape`a - odparła ruda. - Bo oni się biją. W lochach.
Nott parsknął śmiechem.
- A niby dlaczego miałbym ci pomóc? - spytał.
Lily zamrugała.
- Bo... nie wiem - wymamrotała. - Ale Mel mnie po ciebie przysłała.
- To ona też tam jest?
- Noo. I Wilkes. Ale on się nie liczy, bo oberwał
Drętwotą...
Nott zagwizdał z wyraźnym rozbawianiem.
- Dobra, pomogę ci - powiedział w końcu.
- Naprawdę? - W Lily obudziła się nadzieja.
- Taa - mruknął Ślizgon. - Nie za bardzo chce mi się wracać na lekcję.
- Dzięki - powiedziała z wdzięcznością Lily, po czym złapała go za rękę i pociągnęła za sobą w stronę lochów.
Gdy znaleźli się na miejscu, ruda stanęła jak wryta. Podczas jej nieobecności sytuacja zmieniła się diametralnie. Potter i Snape już nie walczyli, tylko siedzieli jak najdalej od siebie, patrząc na siebie z niechęcią. Mel za to usadowiła się obok Wilkesa. Przewróciła oczami, gdy Lily wyłoniła się zza zakrętu.
- Gdzieś ty po niego była? - prychnęła. - Ja za ten czas obleciałabym ze dwa razy cały zamek. Chłopcy zdążyli już się... eee... pogodzić.
Lily jęknęła, spoglądając to na Pottera, to na Snape`a. Obu leciała krew z nosa i z ust, przy czym Severus miał jeszcze podbite oko.
- Czy faceci muszą być takimi idiotami? - jęknęła dziewczyna, opadając na podłogę i chowając twarz w dłoniach.
- W końcu to faceci - stwierdziła Mel. Lily spojrzała na nią przez palce.
- Czyli nie jestem już potrzebny? - odezwał się nagle Nott.
Mel zmierzyła go obojętnym spojrzeniem.
- Tak w zasadzie, to nie - powiedziała. - Ale siadaj. - Poklepała miejsce tuż obok siebie.
Nott wzruszył ramionami i usiadł dobre pięć stóp od niej.
- A tak w ogóle, to czemu akurat ja miałem wam pomóc? - spytał. - A nie, na przykład, Black?
Mel wzruszyła ramionami.
- Rozważałam Syriusza, ale on by tu przyleciał jak na skrzydłach, a mi trzeba było jakoś zająć Lily - wyjaśniła.
Lily spojrzała na nią z niedowierzaniem.
- Czyli chciałaś się mnie po prostu pozbyć? - zapytała, kręcąc głową.
Mel uśmiechnęła się szeroko.
- Nie potrzeba mi tu było roztrzęsionej histeryczki - stwierdziła. - Tylko byś przeszkadzała. A tak sobie chłopcy wszystko wyjaśnili... Po męsku...
Lily zmełła w ustach przekleństwo.
- Nienawidzę cię. - Tylko tyle zdołała z siebie wykrzesać.
- Jak to jest - Mel przewróciła oczami - że przynajmniej dziesięć razy dziennie słyszę od różnych osób, że mnie nienawidzą, a w ostatecznym rozrachunku i tak mnie wszyscy kochają?
- Ty to byś jednak bardziej pasowała do Slytherinu - odezwała się Nott.
Blondynka zgromiła go spojrzeniem niebieskich oczu, które ze złości nieco pociemniały.
- Zamknij jadaczkę, bo żywy z tej szkoły nie wyjdziesz - wycedziła. - Nie pasuję do żadnego Slytherinu.
Nott prychnął z rozbawieniem.
- Mów co chcesz, ale pasujesz - stwierdził.
- Przestańcie! - jęknęła Lily. - Czy wy w ogóle nie zdajecie sobie sprawy, że są lekcje? Jak nas ktoś przyłapie...
- Już nas przyłapał - przerwał jej nagle Potter. Ruda spojrzała na niego ze zdziwieniem. Już prawie zapomniała, że on i Snape się tu znajdują.
Podążyła za spojrzeniem chłopaka. Na końcu korytarza stała brzydka, bura kotka. Po chwili rozległo się głośne sapanie aż w końcu Filch stanął przed nimi we własnej, odpychającej osobie.
- Chyba mamy kłopoty, co? - spytał, uśmiechając się mściwie.
Lily jęknęła przeciągle.
Dodane przez Hermiona_1414 dnia 17-02-2009 18:28
#330
W końcu udało mi się pierwszej...!!!
No ale do rzeczy...Będę krótko i nie zanudzę was na śmierć...!!!
Bardzo fajny rozdział!!!
Jestem pod wrażeniem twojej wyobraźni!!!
Czekam na następny rozdział!!!
;):PB)
Dodane przez Hermiona_Lily_tusia dnia 17-02-2009 19:40
#331
Fajne, ale trochę jak dla mnie za krótkie:)
Dodane przez Maladie dnia 18-02-2009 13:38
#332
Rozdział fajny, ale zdecydowanie za krótki. Jak Melissie udało się rozdzielić Jamesa i Seva? Ta dziewczyna jest niesamowita. Czekam na następny rozdział...
Dodane przez Isilien dnia 18-02-2009 14:27
#333
Sev serio mnie zaskoczył, w sensie, że nie domyśliłabym się, że to Wilkes, czy jak mu tam, chciał rąbnąć Lily. Namieszałam, ale chyba wiadomo, o co chodzi.
Czemu Nott stwierdził, że pomoże Lily dopiero, jak ta wspomniała o Mel? Bo w "niechcenie wracania na lekcję" nie chce mi się wierzyć. No i zaczął do niej gadać, usiadł, gdy go poprosiła... czy to coś więcej niż mam nadzieję?
No i jak Mel ich rozdzieliła, znaczy się, Jamesa i Seva? Siła perswazji?
Strasznie zagmatwane, a na pierwszy rzut oka takie proste. Biedni, ci, co się spotkają z Filchem. Czekam na rozwój sytuacji xD
Dodane przez Mysza Voldemort dnia 18-02-2009 21:15
#334
Świetny - jak zawsze - rozdział. Ciekawią mnie te same rzeczy, co Eleanor. (No, cóż. Zdarza się)
Szkoda, że im się ten Filch napatoczył, ale pewnie było to wywołane tym, że nie mogłaś znaleźć innego pomysłu na koniec i wcale cię za to nie potępiam.
Czekam z niecierpliwością na cd.
Dodane przez Lady Shadow dnia 03-03-2009 21:14
#335
Heh, ja zapomniałam normalnie ten fan ficka, (zua ja... ^^) więc zaczęłam sobie czytać od początku i uważam (zresztą tak jak i kiedyś) to jest wspaniałe, a czytając kolejne rozdziały tylko się zagłębiam, o... co mogę jeszcze powiedzieć... hmy, czekam na następny rozdział ^^
Dodane przez Myszkaa dnia 04-03-2009 09:50
#336
to jest świetne! :)
Dodane przez Giny dnia 09-03-2009 17:01
#337
Świetny rozdział. Myślałam, że Snape zaatakuje Lili, a tu proszę...
No i trochę zgadzam się z Anką93, trochę krótki rozdział, ale rozumiem, szkoła, nauka...
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
Dodane przez Vampire dnia 09-03-2009 18:10
#338
Och...Wspaniałe...;d
Nigdy przedtem nie czytałam czegoś tak fascynującego, napisanego przez (bez obrazy, ale co jak co, ale profesjonalną pisarką jeszcze nie jesteś) amatorkę...;p
Według mnie powinnaś napisać jeszcze więcej... Jesteś w tym naprawdę dobra... Twoje "opowiadania", że tak je nazwę są bardzo wciągające... Gdy zaczęłam czytać pierwszy rozdział nie mogłam oderwać oczu od monitoru...
Mam nadzieję, że doczekam się jeszcze tekstów nie tylko o Lily Evans... I życzę powodzenia przy pisaniu następnych rozdziałów...;D
Dodane przez Fantazja dnia 12-03-2009 18:52
#339
Rozdział 39
- Byłabym zapomniała - szepnęła Mel, zwalniając kroku.
Prawie wszyscy zwrócili na nią zdziwione spojrzenia, tylko Lily powstrzymała się od tego i nadal szła zaraz za Filchem, który prowadził ich na miejsce szlabanu. Mimo upływu paru dni, wciąż była zła na Melissę i tym razem nie miała zamiaru tak szybko jej odpuścić.
- O czym? - spytał James.
Mel odchrząknęła teatralnie.
- Snape, minus dwadzieścia punktów za napaść na prefekta - powiedziała cicho, zwracając się do Severusa idącego tuż za Lily. Ślizgon jedynie wzruszył ramionami. - James, minus piętnaście za napad na Snape`a.
- To on jest cenniejszy ode mnie? - spytał Potter z rozczarowaniem.
- Nie. To ja jestem cenniejsza od Snape`a - odparła Mel oczywistym tonem. - Dalej... Wilkes, minus piętnaście... nie... minus dwadzieścia za dwie próby zaatakowania Lily. - Wilkes prychnął, przyspieszając kroku. - Nott, minus pięć za... eee... za zerwanie się z lekcji. Lily, minus pięć za posłuchanie mnie i uprowadzenie go z tej lekcji.
Lily w końcu zwolniła, patrząc na przyjaciółkę wilkiem.
- A sobie odejmij z pięćdziesiąt za samo istnienie - burknęła.
Mel westchnęła.
- Chciałabym, ale prefekci prefektom odejmować punktów nie mogą - powiedziała. - Z czego wynika, że samym sobie też nie. Co jak co, ale ty powinnaś o tym wiedzieć.
- Jesteśmy na miejscu. - Znienawidzony głos przywołał całą szóstkę do porządku. Lily zauważyła, że stoją przed wejściem do Izby Pamięci. Odetchnęła z ulgą. Czyszczenie nagród i odznaczeń to nie taka znowu straszna kara.
- Ty, ty i ty zostaniecie tutaj - odezwał się znowu Filch, wskazując kolejno na Lily, Mel i Notta. - Nie muszę wam chyba tłumaczyć, co macie robić. Tylko, żeby mi to było wyczyszczone na błysk! Sprawdzę - dodał ostrzegawczo. - Reszta za mną.
Mel spojrzała zawiedziona na swoich towarzyszy niedoli.
- Gorzej być nie mogło - jęknęła i pomachała pozostałym, którzy już znikali za zakrętem korytarza. - Chodźmy - burknęła.
Lily wraz z Nottem weszła za Mel do pomieszczenia. Rozejrzała się. Nagród było o wiele więcej niż się spodziewała. Z westchnieniem sięgnęła po szmatkę i namoczyła ją w wodzie znajdującej się we wcześniej przygotowanym wiadrze. Podeszła do najbliższej nagrody i zaczęła czyścić ją okrężnymi ruchami. Po chwili Nott zrobił to samo po drugiej stronie Izby. Za to Mel rozsiadła się wygodnie na podłodze.
Lily spojrzała na nią rozwścieczona.
- A ty nie masz zamiaru nam pomóc? - syknęła.
Mel zrobiła niewinną minę i uniosła do góry zabandażowaną rękę.
- Ja nie dam rady. - Uśmiechnęła się.
- Gdybyś chciała, to byś dała - prychnęła Lily.
- Ale mi się nie chce - stwierdziła Mel, wzruszając ramionami.
- I wszystko jasne - westchnęła ruda.
- Co jest takie jasne? - odezwał się ktoś stojący w progu wejścia.
Lily odwróciła się i ze zdziwieniem zobaczyła Syriusza opierającego się nonszalancko o framugę drzwi.
- Lenistwo Mel - mruknęła, powracając do czyszczenia nazwiska niejakiego Riddle`a.
- Aaa... Ja już to dawno wiedziałem - stwierdził Black.
- A tak w ogóle, to co cię tu sprowadza? - odezwała się blondynka.
- No wiesz, dowiedziałem się o waszej fatalnej sytuacji - Syriusz westchnął teatralnie - i, nie mogąc znieść waszej niedoli, przybyłem do was czym prędzej.
- Pomóc nam? - spytała niedowierzająco Mel.
- Niee... - zaprzeczył Syriusz. - Swoim czcigodnym towarzystwem dodać wam ducha walki.
Lily usłyszała cichy odgłos uderzenia. Odwróciła się po raz drugi i dostrzegła Syriusza siedzącego obok Mel, której ręka wisiała tuż nad jego głową.
- Cholera jasna, kobieta mnie bije... - jęknął Black, łapiąc ją za nadgarstek, by powstrzymać ją od kolejnego ataku. - I nawet nie wiem za co.
- Za bytowanie twojej czcigodnej głowy - odparła z przekąsem Mel, wyrywając rękę z jego uścisku.
- Możesz śmiało trzepnąć ją ode mnie - rzuciła w jego kierunku Lily, rezygnując z odrabiania szlabanu.
- Kiedy nie mogę - powiedział z widocznym żalem Syriusz. - Nie biję kobiet.
- To wyobraź sobie, że to nie kobieta. - Lily przywróciła oczami.
- Eee, tego też nie mogę - stwierdził Black, a jego wzrok mimowolnie powędrował w stronę klatki piersiowej Mel. Blondynka spojrzała na niego oburzona i już po chwili chłopak trzymał się za poróżowiały policzek, na którym odbiło się wszystkie pięć palców dziewczyny.
- Boże, kobieto! Ty świrnięta jesteś! - Black odsunął się od Mel na bezpieczną odległość.
Blondynka wzruszyła ramionami.
- Za to wszyscy mnie kochają - stwierdziła.
- Dobra, dobra, daruj sobie - burknął obrażonym tonem Syriusz, choć nie wydawał się już zły. - A tak w ogóle, to co toto tu robi? - z wyraźną niechęcią wskazał lewą ręką na Notta, a jego prawa dłoń jakby odruchowo powędrowała do kieszeni szaty.
Mel spojrzała na niego takim wzrokiem, że od razu ją cofnął.
- Ani mi się waż - syknęła. - On mi jest potrzebny. Przecież nie zwalę całego szlabanu na Lily. A poza tym, wyjeżdżaj stąd, bo Filcha słyszę.
Momentalnie wszyscy zamarli, a do uszu Lily dobiegły przybliżające się ciężkie kroki.
- Jak sobie życzysz, mademoiselle. - Syriusz skłonił się dystyngowanie, po czym szybko lecz cicho wypadł z komnaty drugim wyjściem.
- No, to bierzemy się do roboty - westchnęła Mel, podnosząc szmatkę, którą następnie machnęła niemrawo przed którąś z nagród.
Lily westchnęła ciężko i powróciła do czyszczenia nagrody Riddle`a. Po chwili, zgodnie z oczekiwaniami, do Izby Pamięci wkroczył Filch. Powiódł po trójce uczniów podejrzliwym wzrokiem.
- Mam nadzieję, że nic nie rozbiliście - warknął.
- I jak tam szlaban? - James objął Lily w talii.
- Może być - odparła ruda, strząsając jego rękę i chowając spierzchnięte od środka dezynfekującego dłonie do kieszeni szaty. - Co robiliście?
- Czyściliśmy klasę eliksirów. - Potter skrzywił się nieznacznie. - Irytek narobił tam niezłego bałaganu. Porozwalał ingrediencje, porozlewał eliksiry Slughorna i takie tam...
- A czy ty czasem nie czyściłeś czegoś, a raczej kogoś, innego? - spytała Lily zgryźliwym tonem, zerkając na siedzącego przy stole Slytherinu Snape`a, który był nienaturalnie zielony na twarzy i patrzył naprzód dziwnie mętnym wzrokiem.
- Eee, to był przypadek, naprawdę... - powiedział z zakłopotaniem James, odwracając spojrzenie od Lily.
- Już ja znam te twoje
przypadki - mruknęła ruda, kładąc nacisk na ostatnie słowo.
- E tam, Lilka, nie przejmuj się. - Syriusz opadł na siedzenie naprzeciw. - O ile wiem, Rogacz jedynie przepłukał mu usta i wykrochmalił gacie. Będzie apetyczniejszy jak już się na niego rzucisz. - Chłopak mrugnął figlarnie.
- Łapo, no wiesz co... - James udał wzburzenie.
- Rogasiu - odezwał się ponownie Black - nie słyszałeś, że rude kobiety to ogień nie tylko jeśli chodzi o włosy?
Lily spojrzała na chłopaka z oburzeniem i już otwierała usta, by coś powiedzieć, gdy nagle ktoś położył dłonie na jej ramionach, tym samym ją uciszając. Owionął ją orzechowy zapach szamponu Melissy.
- A słyszeliście o starej prawdzie dotyczącej męskich nosów? - spytała dziewczyna. - Przykro mi to stwierdzić, ale Snape ma nos dłuższy od was obydwu razem wziętych. Chłopak musi mieć niebo w rozporku.
Lily wybuchła śmiechem na widok min Jamesa i Syriusza. Oboje wyglądali, jakby co najmniej oberwali obuchem w głowę. Dziewczyna przez chwilę trzęsła się, nie mogąc opanować szaleńczego chichotu. W końcu jakoś doszła do siebie, choć na jej twarzy nadal tkwił radosny uśmiech.
- Dobra, Lily, uspokój się - szepnęła jej Mel do ucha, ale w jej głosie również można było usłyszeć wesołość - i idź do Lupina. Coś od ciebie chciał. Jest za drzwiami Wielkiej Sali.
Ruda posłała przyjaciółce zdumione spojrzenie. Co Remus mógłby od niej chcieć? W końcu nie utrzymywali ze sobą stosunków bliższych niż tylko te koleżeńskie, a i nie była już prefektem, więc nie mogło chodzić o sprawy organizacyjne. Mel jednakże tylko wzruszyła ramionami, dając jej do zrozumienia, że również nie wie, o co chodzi.
Po chwili wahania Lily postanowiła jednak spotkać się z Lupinem. W końcu co jej szkodzi?
Dziewczyna wstała od stołu, przekroczyła ławkę i ruszyła w stronę wyjścia. Kątem oka dostrzegła, że Mel wślizgnęła się na jej miejsce obok Jamesa i zaczęła coś mówić do chłopaków, najwyraźniej próbując na swój sposób ich przeprosić, co zazwyczaj polegało na tak długim męczeniu ofiary bezsensowną paplaniną, aż ta się nie podda.
W końcu ruda dotarła do drzwi. Były otwarte, jak zwykle podczas kolacji. Zgodnie z oczekiwaniami, za nimi czekał Lupin, opierając się o kamienną ścianę.
- Cześć - rzuciła Lily w jego kierunku, podchodząc do niego zaciekawiona.
- Cześć - odparł Remus. - Mam do ciebie sprawę. W zasadzie, to James miał ci powiedzieć, ale boję się, że zapomni.
- Nie ma sprawy - uśmiechnęła się Lily. - O co chodzi?
- Czy mogłabyś jutro przez całe popołudnie trzymać Mel z dala od pokoju wspólnego?
Lily spojrzała na chłopaka ze zdziwieniem.
- Po co? - spytała.
- Umm, bo organizujemy imprezę dla Mel i nie chcemy, żeby wiedziała - odparł Lupin.
Ruda przez chwilę patrzyła głupio na chłopaka, nie mogąc pojąć, z jakiego powodu miano organizować dla Melissy imprezę. Nagle jednak rozjaśniło jej się w głowie i dziewczyna zdała sobie sprawę, jakie święto jutro obchodzi jej przyjaciółka.
- Oczywiście, odciągnę ją jak najdalej się da - powiedziała, uśmiechając się do Remusa. - Mel będzie miała niezapomniane urodziny.
Edytowane przez Fantazja dnia 13-03-2009 19:04
Dodane przez Mysza Voldemort dnia 13-03-2009 14:13
#340
Brawo, Fantazjo!
Już długo nie pisałaś i nie wiedziałam, co o tym myśleć...
Rozdział oczywiście świetny, jak każdy.
Jestem oczywiście ciekawa ciągu dalszego, więc tym razem, proszę Cię, nie każ czytelnikom tak długo czekać... ;)
Dodane przez Maladie dnia 13-03-2009 16:26
#341
- A słyszeliście o starej prawdzie dotyczącej męskich nosów? - spytała dziewczyna. - Przykro mi to stwierdzić, ale Snape ma nos dłuższy od was obydwu razem wziętych. Chłopak musi mieć niebo w rozporku.
:rotfl: Fantazjo, rozbawiłaś mnie do łez
Rozdział bezbłędny, świetny, wspaniały, czyli cud, miód i orzeszki xD Poprawiłaś mi humor na cały dzień. Brawa dla Ciebie :jupi: Czekam na kolejny rozdział!
Dodane przez Karola__94 dnia 13-03-2009 18:49
#342
czekałam z wielkim napięciem i niecierpliwością na ten rozdział i stwierdzam...że jest fantastyczny! ;] Bardzo mi się podoba! i ten tekst o nosach mnie rozwalił xDD haha ;p jak zawsze chce juz next rozdz ;D
Dodane przez Hermiona_Lily_tusia dnia 14-03-2009 20:28
#343
Wreszcie! Mam nadzieję, że na następny rozdział nie będziemy musiały tak dużo czekać:D. Jednak nie zawiodłaś mnie tym rozdziałem więc nie narzekam:) Rozdział genialny i nie mogę się doczekać urodzin Mel.
Dodane przez Lady Shadow dnia 14-03-2009 21:32
#344
- A słyszeliście o starej prawdzie dotyczącej męskich nosów? - spytała dziewczyna. - Przykro mi to stwierdzić, ale Snape ma nos dłuższy od was obydwu razem wziętych. Chłopak musi mieć niebo w rozporku.
To było bezbłędne... spadłam z fotela, więc....
Nie rozdział oczywiście znakomity, a co do następnego to się ciekawie za powiada, bo Mellisa ma przyjęcie urodzinowe, więc coś ciekawego na pewno się wydarzy.... ^^
Dodane przez Fantazja dnia 30-03-2009 16:02
#345
ROZDZIAŁ 40
- Boże, Lily, ulituj się, bo zgłupieję!
Lily podniosła głowę znad wypracowania i spojrzała chłodno na przyjaciółkę.
- Od nauki się nie głupieje - powiedziała spokojnie.
- Ja głupieję - warknęła Mel. - Poza tym, co to za pomysł, żeby w sobotę pisać jakieś cholerne wypracowanie?
- Będziemy je mieć z głowy.
- Ale ono jest na za miesiąc! - Naburmuszona Mel oparła się ciężko o krzesło, zakładając ręce na piersi. Lily doskonale rozumiała jej podenerwowanie i rozdrażnienie. Nie dość, że ruda siłą zaciągnęła ją do biblioteki, sadzając przed stosem opasłych tomisk, to jeszcze nikt nie zdawał się pamiętać o jej urodzinach. Prawda była taka, że rankiem Lily, będąc w zmowie z huncwotami, wyniosła ze swojego dormitorium wszystkie prezenty, które Mel dostała, oddając je pod ich opiekę, a cała wieża Gryffindoru, a także wielu innych uczniów doskonale wiedziało, co ma robić - udawać, że się zapomniało. Przez to wszystko Melissa od rana przypominała bombę zegarową. Jednakże nikt nie był w stanie określić, kiedy w końcu ta bomba eksploduje, więc każdy omijał ją jak najszerszym łukiem, by czasem nie sprowokować wcześniejszego wybuchu. Jedynie Lily była wyjątkiem.
- Mam tego dość - odezwała się znowu Mel. - Idę się przejść. - Dziewczyna wstała, zgarniając do torby swoje przybory.
Lily zagryzła wargę.
- No dobrze - powiedziała, idąc w ślady przyjaciółki. - To gdzie idziemy?
- Nie wiem... - Mel zmrużyła oczy w zastanowieniu. - Albo wiem. Idziemy do Hogsmeade.
Ruda spojrzała na nią sceptycznie.
- Niby jak mamy się tam dostać? - spytała.
- Zaufaj mi. - Mel uśmiechnęła się tajemniczo.
Już po chwili dziewczyny szły korytarzem, zmierzając w bliżej nieokreślonym dla Lily kierunku. Ruda kilkakrotnie próbowała wyciągnąć z przyjaciółki, gdzie tak właściwie idą, ale ona jedynie potrząsała głową, nadal z tym swoim uśmiechem na ustach. W końcu Lily zrezygnowała z dalszych prób i po prostu posłusznie szła za nią.
- Jesteśmy na miejscu.
Lily spojrzała na przyjaciółkę szczerze zdziwiona.
- Że jak? - Przed nią widniało jedynie ogromne lustro.
Mel przewróciła oczami, wyciągnęła różdżkę i stuknęła nią w ramę zwierciadła.
-
Dissendium - szepnęła, a lustro odskoczyło delikatnie, ukazując obszerny korytarz. Lily rozdziawiła ze zdumienia usta.
- Jesteś genialna - wyszeptała.
- Wiem. - Ruda z zadowoleniem stwierdziła, że przyjaciółka odzyskuje dobry humor. - A teraz chodź.
Lily weszła za przyjaciółką w ciemny korytarz. Mel starannie zamknęła przejście, po czym zaklęciem zapaliła koniec różdżki. Światło rozlało się dookoła i dziewczyny ruszyły naprzód. Z początku Lily odczuwała radosne podniecenie, jednak po paru, jak jej się przynajmniej wydawało, milach, droga zaczęła się jej dłużyć, stopy niemiłosiernie boleć, a ubranie przemakać od panującej wokół wilgoci, przez co zaczęła marznąć.
- Mel, kiedy koniec? - spytała błagalnym tonem, obejmując się rękoma. Żałowała, że nie miała na sobie niczego cieplejszego.
- Już niedaleko, naprawdę - odparła Mel. - Kilka kroków, dosłownie.
Nie minęło wiele czasu, gdy Lily zorientowała się, że przyjaciółka nie kłamie. Na drodze stanęła im ściana.
- Eee, i co teraz? - Ściana wyglądała na solidną.
Mel westchnęła i naparła na przeszkodę, jednocześnie pociągając za jakąś dźwignię znajdującą się na wysokości jej ramienia, której Lily wcześniej nie zauważyła. Po chwili ściana uchyliła się i Melissa wypchnęła rudą na zewnątrz. Wtedy to Lily zauważyła, że przeszkoda, którą uważała za ścianę, była tak naprawdę wielkim lustrem. Dziewczyna rozejrzała się wokół, ciekawa, gdzie się znajdują. Gdy się zorientowała, uniosła brew.
- Mel, my jesteśmy w kiblu - powiedziała.
- Mhm - mruknęła Mel, zatrzaskując lustro. - Dokładniej w męskim kiblu - dodała, machnąwszy w stronę pisuarów przymocowanych do ściany.
- Aha... to może lepiej stąd wiejmy? - podsunęła Lily, patrząc z obawą na drzwi.
- Oczywiście, że stąd wiejemy - prychnęła Mel. - Trzymiotłowy męski kibel nie jest największą atrakcją Hogsmeade. Uwierz mi.
- Wierzę - mruknęła Lily i uchyliła drzwi wejściowe. Dopiero gdy upewniła się, że nikt nie widzi, wyślizgnęła się z toalety. Melissa prawie natychmiast wyprzedziła ją, biegnąc w stronę baru. Ruda również przyspieszyła kroku i po chwili obie znalazły się w sali.
- ROSMERTA! - wykrzyknęła nagle Mel i, nim Lily zdążyła jakoś zareagować, dziewczyna znajdowała się już za barem i wisiała na szyi młodej barmanki, która zamarła, wyraźnie zaskoczona.
- Melissa? - wystękała w końcu, odpychając blondynkę od siebie, po czym zaczęła rozmasowywać sobie kark. - Co ty tu znowu robisz?
- Przyszłam - odparła Mel urażonym tonem. - Nie można?
Lily spojrzała zainteresowana na Rosmertę. Nie znała jej zbyt dobrze. W końcu była ona od niej starsza o jakieś pięć lat. Ale Mel najwidoczniej zdążyła się już z nią kiedyś zapoznać, a Lily jakoś to nie zdziwiło. Ruszyła powoli w stronę baru, by usiąść na jednym z wysokich krzeseł.
- Mel - westchnęła Rosmerta - ja naprawdę powinnam o tym komuś donieść i zrobię to, o ile nie przestaniesz wpadać tu średnio raz na tydzień.
- Przecież w tym roku jeszcze tu nie...
- A poza tym - przerwała jej Rosmerta - wyjdź mi zza baru. Nie wiesz, że niepełnoletnim nie wolno za nim być? Będę miała na karku ministerstwo.
Mel prychnęła.
- Ależ ja jestem pełnoletnia - powiedziała.
Rosmerta spojrzała na nią zdziwiona.
- Dzisiaj skończyłam siedemnaście lat* - dodała Melissa.
- O, to gratuluję. Wszystkiego najlepszego. - Rosmerta uśmiechnęła się do niej. - Ale i tak wyjdź, proszę.
Mel spojrzała na nią urażona, ale posłusznie wyszła zza baru i usiadła obok Lily.
- To chociaż daj mi miodu - oświadczyła.
Lily zesztywniała i zerknęła z przestrachem na przyjaciółkę.
- Ale Mel... - zaczęła.
- Cicho bądź, małolato - rzuciła Mel w jej stronę, a oczy jej rozbłysły. - No, gdzie ten miód? - Zabębniła nerwowo palcami o blat.
Rosmerta spojrzała na nią, wyraźnie się wahając, ale w końcu, zapewne zgodnie z zasadą "klient nasz pan", spełniła prośbę i już po chwili przed Melissą stała szklanka bursztynowej substancji. Blondynka oblizała wargi i podniosła ją do ust.
- O mój Boże - wyszeptała do siebie Lily, patrząc na przyjaciółkę. Wiedziała, że nie może dopuścić do tego, by Mel się upiła. Ona miała na swoją imprezę przyjść na własnych nogach.
Gdy Melissa zamawiała trzecią szklankę, ruda postanowiła działać.
- Eee, Mel?
- Mmm?
- Przyszłaś tu się upić, czy zrobimy coś pożyteczniejszego?
Mel zmarszczyła czoło i odsunęła od siebie trunek.
- Masz rację - westchnęła. - Upiję się za tydzień i bez towarzystwa pani Wiecznie-Mi-Coś-Nie-Pasuje jojczącej za uchem... Chodźmy do Miodowego Królestwa. Nie mogę się upić, to się choć objem.
Lily z ulgą przyjęła tę wiadomość. Ześlizgnęła się z krzesła barowego, pożegnała uprzejmie Rosmertę i czym prędzej pociągnęła Melissę do drzwi, aby przypadkiem ta się nie rozmyśliła.
Gdy wyszły na zewnątrz, Lily poczuła zimny powiew wiatru. Wzdrygnęła się i spojrzała w górę. Niebo zakrywały ciężkie, ciemne chmury, zapowiadając ulewny deszcz. Ruda skrzywiła się nieznacznie, ale śmiało ruszyła naprzód. Hogsmeade wydało jej się teraz dziwnie opustoszałe. Zazwyczaj, gdy tu była, główna ulica była zatłoczona uczniami, a teraz tylko gdzieniegdzie przemykali ludzie, zapewne próbując zdążyć przed nadchodzącą burzą.
Po chwili dziewczyny skręciły w boczną uliczkę, którą dotarły do Miodowego Królestwa. Mel pchnęła drzwi. Nie ustąpiły. Blondynka zaklęła i spojrzała przez szybę.
- Zamknięte - warknęła ze złością.
W tej chwili wielka kropla deszczu spadła prosto na jej głowę.
- To co robimy? - spytała Lily zrezygnowanym tonem.
Mel wzruszyła ramionami.
- Wracamy - powiedziała, po czym odwróciła się w stronę uliczki, z której przyszły. Nagle zamarła. - O-o...
Lily podążyła za jej wzrokiem. Na końcu uliczki stała jakaś postać owinięta w czarną pelerynę. Głowa zakryta kapturem była zwrócona w ich stronę.
- Kto to? - spytała szeptem ruda. - Czy to... czy to może być...
- Śmierciożerca? - wpadła jej w słowo Mel. - Nie sądzę. Ale ten ktoś na pewno nie życzy nam dobrze.
- Chcesz przez to powiedzieć, że on chce... że on nas...
- Nie, nie, nie. Źle mnie zrozumiałaś. - Melissa pokręciła gwałtownie głową. - Po prostu coś mi się wydaje, że znajdujemy się w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie. Więc lepiej... wiejmy. - Mel chwyciła Lily za nadgarstek i pociągnęła ją w stronę uliczki przeciwległej do tej, którą przyszły. Gdy zniknęły z pola widzenia tajemniczej postaci, puściły się biegiem. Uciekały, nie odwracając się nawet po to, by zobaczyć, czy ktoś je w ogóle goni. Lily wiatr szumiał w uszach, mokre od teraz już lejącego jak z cebra deszczu ubranie lepiło się jej do skóry, a sam deszcz zasłaniał widoczność. Nagle wypadły z miasteczka na jakieś pole. W oddali zamajaczyła linia drzew. Lily przyspieszyła, kierując się w jej stronę. I wtedy stało się coś, czego się nie spodziewała. Grunt zniknął pod jej nogami i dziewczyna zaczęła turlać się w dół stromego zbocza. Ciernie i korzenie chwytały ją za ubranie, targając je na strzępy. Gdzieś wyżej zabrzmiał radosny krzyk Melissy. I równie szybko jak to wszystko się zaczęło, już się skończyło i Lily wylądowała w wielkiej kałuży błota. Ruda jęknęła i powoli dźwignęła się na równe nogi. Jednak zaledwie to zrobiła, z całego rozpędu wjechała w nią Mel. Lily poczuła w ustach ohydny smak szlamu. Szybko zepchnęła z siebie przyjaciółkę i, prychając i plując, z trudem wydostała się z bagna.
- To było straszne - wyjąkała. - Nigdy więcej...
- Kurde, muszę zapamiętać to miejsce.
Lily odwróciła głowę i ze zdumieniem spostrzegła, że Mel uśmiecha się szeroko, patrząc na strome zbocze.
- Dobrze się czujesz? - spytała.
- Ty się nie znasz. - Melissa przewróciła oczami z dezaprobatą. - Wyobraź sobie, jak tu fajnie się musi zjeżdżać w zimie na sankach.
- Nie za duża jesteś? - zapytała Lily zgryźliwie.
- Na sanki nigdy nie jest się za dużym - odparła Mel. - Dobra, zbieramy się.
I nagle Lily stwierdziła, że nie chce się nigdzie ruszać. W tym miejscu było przynajmniej sucho, gdyż korony ogromnych drzew tworzące osobliwy baldachim skutecznie chroniły przed deszczem. Za to za ich linią szalała ulewa.
- Nigdzie nie idę - stwierdziła ruda. - Poczekajmy aż przestanie padać.
Mel przekrzywiła głowę.
- O nie, moja panno - zaczęła tonem nieznoszącym sprzeciwu. - Idziemy, bo inaczej spóźnimy się na moją imprezę.
Lily zaniemówiła.
- Eee... skąd wiesz? - wydusiła z siebie.
- Przecież to tak oczywiste jak to, że dziś dziewiąty września - mlasnęła Mel. - Co jak co, ale huncwoci nigdy nie przepuszczają okazji do balowania. A takiej, to już by na pewno nie przepuścili.
Lily pokręciła głową, uśmiechając się pod nosem.
- Niezła z ciebie aktorka - powiedziała.
- Wiem.
- I masz stanowczo za duże mniemanie o sobie.
- To też wiem.
- Dobra, dobra, chodźmy już lepiej.
Lily spojrzała niechętnie na strome zbocze.
- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!
Lily zamrugała, widząc tłum Gryfonów rzucający się w ich stronę. Jednak nagle tłum ten zamarł, wpatrując się w dziewczyny z rosnącym zdumieniem. Ruda doskonale zdawała sobie sprawę, dlaczego. Zapewne obie nie prezentowały się zbyt dobrze przemoczone od stóp do głów, w ubłoconych i poszarpanych ubraniach, z liśćmi we włosach i poharatanymi twarzami.
- Dzięki, dzięki! - Mel wyszczerzyła zęby. - To ja się przebiorę i zaraz dołączam... Ty lepiej też - dodała, łapiąc Lily za nadgarstek.
Gryfoni rozstąpili się na boki, robiąc dziewczynom przejście. Widać było, że żaden nie chce nawet ich dotknąć. Jedynie, gdy przechodziły obok Lupina, ten pochylił się w stronę Lily.
- Miałaś rację, to chyba rzeczywiście będą niezapomniane urodziny.
Ruda obdarzyła go figlarnym uśmiechem, po czym zniknęła razem z Mel w drzwiach do dormitoriów dziewcząt.
__________________
*Uprzedzając, nie popełniłam błędu. Do Hogwartu przyjmuje się osoby, które skończyły jedenaście lat przed trzydziestym pierwszym lipcem. Mel nie skończyła, a więc musiała pójść rok później. ;d
Edytowane przez Fantazja dnia 30-03-2009 16:03
Dodane przez Maladie dnia 31-03-2009 16:09
#346
Świetny rozdział Fantazjo! Taki... realny i naturalny. Mel nie dała się jednak omamić, że niby wszyscy zapomnieli o jej urodzinach. Jeszcze raz gratuluję rozdziału i czekam, aż ciąg dalszy nastąpi...
Dodane przez Karola__94 dnia 31-03-2009 18:51
#347
Mel jest najlepsza ;DD Oczywiscie super rozdzialek ;] i predziutko next prosze ;p
Dodane przez Mysza Voldemort dnia 06-04-2009 16:57
#348
Gratuluję!!!
Świetny rozdział :)
Szczerze mówiąc, nie zaskoczyłaś mnie z Mel, ale oczywiście czegoś takiego się nie spodziewałam ;)
Czekam z niecierpliwością na cd.
Dodane przez Niewidka dnia 07-04-2009 14:21
#349
Od dawna śledzę wszystkie rozdziały i jestem pod wrażeniem ! Super piszesz i gratulacje za wytrwałość. Pozdrawiam ! ;)
Dodane przez Isilien dnia 13-04-2009 14:05
#350
Fantazjo, ach, czyż fantazja cię opuściła? Nie męcz, ach, nie męcz mnie! Kończ, udręk oszczędź!
Ja cię bardzo grzecznie proszę. Tak badzio badzio ślićnie plosię. Wstaw kolejny rozdział bo nie ręczę za siebie.
[Taa... już widze to ostrzeżenie w profilu: "grozi mordem niehumanitarnym i okrutnym acz uzasadnionym"]
Nie komentowałam długo, ale zwykle nie miałam wystarczajaco dużo czasu żeby przeczytać całość jednym zamachem, o komentarzach nie wspomnę.
Ile można czekać? Są święta, ludzie się nudzą, uciekają przed rodziną, chowają sie za komputerem, z nadzieją patrzą w poszukiwaniu kontynuacji ukochanego ff, a tu zupka chinska. już 2 tygodnie nas tak męczysz.
Mel mnie dobija. pozytywnie, rzecz jasna.
A co do urodzinowej kreacji Mel i Lily... Takie ubabrane były czy Gryfoni mają fisia na punkcie czystości? jesli to pierwsze, to wolę sobie nawet tego nie wyobrażać. Jakbym miała do wyboru zafundować sobie taką kąpiel błotną i wstawać całe wakacje o 5 rano, przysięgam, wybrałabym to drugie.
Aha, i kto to był ten ktoś z Hogsmeade? Nurtuje mnie to nie powiem jak. Czemu MK było zamknięte? Dziewczyny zapomniały ze to niedziela? I jeszcze raz się pytam: kto to był ten facet!
Allegro uovo, giallo pollo, buone pasqa & grande ispirazione! (czy jakoś tak...)
Dodane przez Fantazja dnia 26-04-2009 12:17
#351
ROZDZIAŁ 41
Coś polizało ją po nosie. Szorstki języczek tarł nieprzyjemnie o skórę.
Machnęła na oślep ręką i zrzuciła stworzenie na podłogę.
Zwierzątko nie dało za wygraną - znów wskoczyło na łóżko i zaczęło głośno mruczeć, łasząc się jej do twarzy.
- Kurde, Mel, zabierz ode mnie tego cholernego kota! - wystękała ospale Lily, podnosząc się na łokciu i z trudem rozlepiając powieki.
Z sąsiedniego łóżka dobiegło niemrawe mruknięcie.
- Dzięki - burknęła z przekąsem Lily, po raz drugi wyrzucając kota z łóżka.
Zwierzątko tym razem prychnęło z niezadowoleniem i, uniósłszy dumnie ogon, odeszło w stronę drzwi.
- Nie mogłeś tak od razu? - spytała z pretensją ruda, z powrotem opadając na poduszkę. Po wczorajszej imprezie czuła się okropnie. W głowie szumiało jej lekko od miodu, który huncwoci skądś wytrzasnęli i wlali w nią prawie siłą, a w uszach nadal słyszała głośne dźwięki muzyki. Nie była przyzwyczajona do czegoś takiego i zdecydowanie wolała swój własny w miarę spokojny tryb życia.
W tym momencie kot zaczął głośno miauczeć.
- Co znowu?... - jęknęła Lily, zakrywając uszy rękoma i kierując spojrzenie na stworzenia. - Aaa... - dodała. Drzwi były zamknięte.
Dziewczyna wstała niechętnie z ciepłego łóżka i powlokła w ich stronę, podtrzymując rękoma głowę, która wydawała się jej ciężka jak z ołowiu. Nacisnęła klamkę.
- No już... - syknęła do kota, który jednak nadal siedział niewzruszenie i miauczał, wbijając w nią swoje bursztynowe oczy.
- Boże, Lily, ścisz to ustrojstwo! - Lily zerknęła w stronę łóżka Mel. Blondynka przykryła głowę poduszką.
Ruda przeniosła wzrok z powrotem na kota.
- Zgłupiałeś? Ruszaj się! Psssik! - Dziewczyna popchnęła lekko zwierzątko nogą. To spojrzało na nią z wyrzutem i zniknęło na schodach prowadzących do pokoju wspólnego. - Wreszcie - mruknęła Lily z ulgą i ruszyła w stronę łóżka. Schyliła się i zaczęła zbierać porozwalane wokół niego ubrania. Większość z nich wylądowała w kącie, skąd miały je do prania zabrać skrzaty, a resztę dziewczyna wrzuciła do wciąż jeszcze nie do końca rozpakowanego kufra.
- Mel, wstajemy... - Lily podeszła do przyjaciółki, po drodze zerkając na zegarek. - Już jedenasta.
- Daj mi święty spokój - mruknęła Melissa.
- A prezenty? - Ruda potrząsnęła nią lekko, siadając na krańcu łóżka. - Nawet ich jeszcze ich nie rozpakowałaś...
- Mhmmm... Zrobię to. Jak się wyśpię...
- Ale...
- Lily, błagam cię, ja chcę spać! - Mel zakryła głowę kołdrą i kopnęła Lily w bok, pozbywając się jej tym samym z łóżka.
Ruda przewróciła oczami.
- Jak chcesz. Ja się ubiorę i idę na lunch - oznajmiła, zbierając z poręczy swojego łóżka wczoraj przygotowane ubranie. Ruszyła w stronę łazienki, a jej myśli krążyły leniwie wokół wielkiego kubka mocnej kawy.
- Patrz! -
Prorok Codzienny wylądował na talerzu Lily.
Ruda podniosła zdziwiony wzrok na Mel już ubraną, choć nadal poczochraną. Ta skinęła tylko głową w stronę gazety.
Lily poczuła nieprzyjemny skurcz w żołądku. Wątpiła, by Mel przemogła się i wstała, by powiadomić ją o czymś błahym i nieistotnym. Coś się stało. Coś złego.
Powoli sięgnęła po
Proroka i zerknęła na pierwszą stronę.
-
Kolejny atak?... - przeczytała szeptem, po czym zaczęła przeszukiwać wzrokiem tekst w poszukiwaniu nazwiska. Serce waliło jej jak młotem. - Anthony Prentice? - zdziwiła się. - Nie znam takiego.
Mel usiadła obok niej, krzywiąc się lekko. Widać było, że również odczuwa skutki wczorajszej nocy.
- To ten młody chłopak z Miodowego Królestwa. Zaginął wczoraj, niedługo przed naszym powrotem do zamku - wyjaśniła cicho. - Dlatego było zamknięte.
- Osz cholera... - Lily otworzyła szeroko oczy. - Myślisz, że to po niego przyszedł ten w pelerynie?
- Na pewno. - Mel sięgnęła do talerza rudej i wzięła jednego z tostów, a po namyśle przysunęła też sobie jej kubek z kawą. - Czyli ten w pelerynie to jednak był Śmierciożerca... Prentice musiał coś nieźle przeskrobać...
- Może chciał zostać jednym z nich, ale się rozmyślił? - podsunęła Lily.
- Możliwe. - Mel skinęła głową, pogryzając w zamyśleniu tost. - Albo już nim był i stwierdził, że to nie dla niego... Albo oni go chcieli do swoich szeregów, ale ten odmówił... Choć w to ostatnie to szczerze wątpię. Za młody był i za mało umiał, żeby Voldemortowi na nim zależało.
Lily wzdrygnęła się gwałtownie.
- Nie wymawiaj tego imienia... proszę - szepnęła.
Mel przewróciła oczami.
- Ty też? - zirytowała się. - A myślałam, że choć ciebie to ominęło... Przecież to tylko imię, na litość!
Zawstydzona Lily wbiła wzrok w stół.
- Ale patrz, ilu on zabił. Nie rusza cię to? - spytała, próbując się bronić.
- Oczywiście, że rusza! - wykrzyknęła Mel tak głośno, że parę osób się na nią obejrzało. - Ale co za różnica, czy powiem
Voldemort, czy
Sama-Wiesz-Kto? Nikomu to życia nie uratuje - dodała, przybliżając się do Lily i na powrót zniżając głos do szeptu.
Lily westchnęła i przytaknęła, zdając sobie sprawę, że Mel, tak w gruncie rzeczy, ma rację.
- Dobra, to co teraz robimy? - spytała, zmieniając temat. - Powiemy komuś, że byłyśmy w Hogsmeade?
- Zwariowałaś? - Mel spojrzała na nią takim wzrokiem, jakby rzeczywiście tak uważała. - Przecież i tak nie widziałyśmy niczego, co mogłoby pomóc. Zaryzykowałybyśmy jedynie wydalenie ze szkoły.
- Czyli milczymy? - upewniła się Lily.
- Po grób.
- Ja też muszę?
Mel i Lily drgnęły i odwróciły się w stronę, z której dobiegł je przesadnie słodki głos.
- Lisa... - syknęła Melissa z pogardą.
- No to jak, muszę czy nie? I czy po grób, czy nie? - Siódmoklasistka założyła ręce na piersi i przekrzywiła głowę, z uśmiechem oczekując odpowiedzi.
- Zgadnij - prychnęła Mel, mierząc ją spojrzeniem, w którym wyraźnie widać było wstręt.
- Muszę! Po grób! - wykrzyknęła blondyna takim tonem, jakby nagle ją olśniło.
- Owszem - warknęła Mel. - Bo inaczej...
- A wiesz, że to będzie bardzo trudne? - przerwała jej Lisa.
- Już ja ci pomogę, żebyś się nie musiała długo z tą tajemnicą męczyć... - Mel wstała i wyszarpnęła z kieszeni szaty różdżkę.
- Daj spokój - Lisa machnęła ręką. - Ja nie oczekuję od was wiele w zamian za trzymanie buzi na kłódkę.
Mel powoli opuściła rękę.
- Czego chcesz? - spytała ostrożnie, marszcząc czoło ze złości.
- Trzech życzeń. Będziesz moją złotą rybką. - Na twarzy blondyny pojawił się mściwy uśmiech. - Tylko tyle. A potem rozejdziemy się, można powiedzieć, w pokoju. Stoi?
Mel zagryzła dolną wargę. Widać było, że rozważa wszystkie za i przeciw. Po chwili dziewczyna kiwnęła głową.
- Stoi - powiedziała powoli. - To co mamy robić?
- Och, tego jeszcze nie wiem. - Lisa była widocznie ucieszona takim obrotem sprawy. - Zastanowię się i wtedy dam ci odpowiedź. - Dziewczyna odwróciła się na pięcie i odeszła w swoją stronę, powiewając długimi włosami.
Mel aż kipiała złością. Opadła ciężko z powrotem na ławkę.
- Założę się, że jak nam coś zada, to będzie to coś, za co można wylecieć ze szkoły w tempie ekspresowym - syknęła.
- Uda nam się. - Lily poklepała ją po ramieniu. - Tyle rzeczy uszło nam na sucho, czemu więc to ma nie ujść?
- Bo to będziemy robić z musu - burknęła Mel. - A ja nie cierpię robić czegoś z musu.
Lily wzruszyła ramionami, dziwiąc się jednocześnie własnemu optymizmowi.
- To tylko trzy zadania...
- Będą gorsze niż te z Turniejów Trójmagicznych, zobaczysz - ostrzegła Mel. - Uwierz mi, znam Lisę.
Lily przymrużyła oczy. Może w końcu dowie się od przyjaciółki czegoś konkretniejszego.
- Właśnie, czemu tak jej nienawidzisz? - spytała. - Powiesz mi w końcu?
Mel przewróciła oczami.
- To nic ani ciekawego, ani skomplikowanego - rzuciła, wstając od stołu. - Naprawdę.
Lily skrzywiła się, rozumiejąc, że to koniec rozmowy. Wcale nie była z tego obrotu sprawy zadowolona. Czy Mel zawsze musi być taka uparta?
Edytowane przez Fantazja dnia 26-04-2009 13:27
Dodane przez Malaga dnia 26-04-2009 13:01
#352
W głowie szumiało jej lekko od miodu, którego huncwoci skądś wytrzasnęli i wlali w nią prawie siłą (...).
Zgrzyta to zdanie. Jak cholera. Zastanawiałam się, jak je poprawić, i doszłam do wiosku, że to "którego" jest w nieodpowiedniej formie.
W głowie szumiało jej lekko od miodu, który huncwoci skądś wytrzasnęli i wlali w nią prawie siłą (...) Miód, który wytrzasnęli, nie miód, którego wytrzasnęli (chyba, że zjadłaś nie i powinno być:
Miód, którego nie wytrzasnęli - wtedy forma "którego" byłaby poprawna... Ale bardzo głęboko wątpię, żeby mogło jej szumieć w głowie od miodu, którego nie było ;P). Powiesz zapewne, że "miodu" jest w dopełniaczu, więc i "którego" powinno być... Nie mogę się zgodzić, formę "którego" narzuca czasownik ("wytrzasnęli"), a nie rzeczownik, który "którego" określa. Zamotałam, wiem, ale jaśniej wyjaśnić nie potrafię ;P Czyli tak powinno brzmieć zdanie:
W głowie szumiało jej lekko od miodu, który huncwoci skądś wytrzasnęli i wlali w nią prawie siłą (...)
Ruda wbiła zawstydzony wzrok w stół.
Łohoho, to wzrok może się wstydzić? :D No, no, no... A to ciekawe :D
Zawstydzona Lily wbiła wzrok w stół.
Powiedz mi w końcu?
Powiedz mi w końcu! lub
Powiesz mi w końcu?
- Będą gorsze niż te z Turniejów Trójmagicznych, zobaczysz - ostrzegła Mel. - uwierz mi, znam Lisę.
Okej. Z tego co pamiętam, znasz się bardzo dobrze na przecinkach, więc chyba nie będę musiałą wyjaśniać, dlaczego "uwierz" powinno być z dużej? :)
Ach, jak ja dawo tu nie komentowałam żadnego Ficka. Cóż, przeprowadziłam się na inne forum i tam czytam, komentuję i piszę. Przylazłam jednak z powrotem i mogę oficjalnie uznać, że poziom masz bardzo wysoki. Styl jest b. dobry, jednak czasami zgrzytały mi zdania - teoretycznie poprawne, w praktyce... Hm... No. W każdym razie, masz problem, bo bardzo często, zamiast stworzyć zdanie złożone, tworzysz pojedyncze i wciskasz tam (momentami zdaje się, że na siłę) okoliczniki, przydawki i dopełnienia zupełnie z kosmosu. Oczywiście, na potwierdzenie swoich słów chętnie przytoczyłabym kilka przykładów, ale nie mogę ich teraz znaleźć :( Możesz więc uznać, że moja krytyka jest bezpodstawna i nie mam na to dowodów i zrozumiem, jak ją sobie olejesz, jednak chyba wiadomo, że ja tego nie piszę ze złośliwości, czyż nie? :)
Masz bogate słownictwo i ładny styl, poza paroma potknięciami. Niestety, mam czas na przeczytanie zaledwie jednego rozdziału, ale obiecuję, że kiedyś przyjdę i skomentuję większą ilość.
Fabuła? Cóż, niezła. Teroetycznie jest to trochę tasiemcowy wieloodcinkowiec, ot, takie zwyczajne życie, ale... Brakuje mi czegoś. Czegoś, co wisiałoby w powietrzu, jakiś niepokój albo absurd. Coś, co dodawałoby fickowi pikanterii (hihi ]:->) lub zabawnego klimatu, może odrobinę niepokoju... Widać, że ten FF jest dopracowany, jednak radziłabym bardziej skupić się na samych postaciach i nad ich psychologią, ponieważ w tym FF słabo widać postaci. Wiem, można mi zarzucić, że skoro przeczytałam jeden rozdział, to nie mnie to oceniać... Ale wiesz, swego czasu czytałam to z odcinka na odcinek, to trochę pamiętam :) W każdym razie występują tu słabo zarysowane postacie. Wg tego rozdziału Melissa jest od bycia odważną, Lisa - suką, a Lily - wielką miłością okropnego Jamesa. Dodaj tym charakterom... czegoś. Życia. Szczegółów. Trójwymiarowości. Dlaczego Lisa jest taka wredna? Dlaczego Melissa taka pochopna? Nawet, jeżeli to oczywiste, poświęć na to trochę czasu w przemyśleniach bohaterki. Mimo, że jest to narracja trzecioosobowa, to jest nieobiektywna, bo opisuje świat z punktu widzenia Lily, więc możesz dodać trochę jej przemyśleń ww stylu: 'Lily zastanawiała się, dlaczego..." "Lily pomyślała, że to może dlatego..." itd.
Podsumowując - co źle, co dobrze?
1. Ładny styl - poza drobnymi potknięciami i motaniem w zdaniach pojedynczych;
2. Ciekawa fabuła, czyta się szybko;
3. Troszkę niedopracowani, chociaż interesujący bohaterowie;
4. Mało przemyśleń Lily.
Ogólne wrażenie bardzo dobre, przyjemnie mi się czytało :)
Pozdrawiam i życzę Weny w dalszym pisaniu. Przypominam także, że to, że jesteś świetna, nie oznacza, że nie możesz być lepsza! ;)
PS: Chętnie zobaczyłabym Cię w kryminale lub dramacie. Jak będziesz pisać, poinformuj mnie o tym, łoki? :D
Dodane przez Bonnie313 dnia 27-04-2009 17:32
#353
Cóż, dopiero niedawno znalazłam i przeczytałam Twoje opowiadanie i muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem!B) Dawno nie czytałam tak dobrego Ficka. W sumie jest to jeden z pierwszych o Lily Evans, jakie czytałam.:happy:
Co do Twojego opowiadania... błędów, po za tymi wypisanymi przez Malagę nie znalazłam, w ogóle jest ich tu mało.
Mel jest boska! Nie zapomnę, jak próbowała zeswatać Severusa i Lily.:jupi: A właśnie, co z nimi będzie? Będą jeszcze razem? A może teraz Lily będzie z Jamesem? No, ciekawa jestem bardzo.
Po za tym momentami spadałam z fotela ze śmiechu. Ale najlepsze, z tego co pamiętam, było to, co powiedziała Mel " A słyszeliście o starej prawdzie dotyczącej męskich nosów? - spytała dziewczyna. - Przykro mi to stwierdzić, ale Snape ma nos dłuższy od was obydwu razem wziętych. Chłopak musi mieć niebo w rozporku." :rotfl:
No oczywiście życzę weny, weny, weny, no i weny raz jeszcze! Bo zawsze się przydaje.:happy:
I z niecierpliwością czekam na następny rozdział.
:D
Dodane przez Maladie dnia 30-04-2009 13:37
#354
Rozdział dobry, choć praktycznie brak w nim akcji. Jestem ciekawa, jakie zadania dla Mel i Lily wymyśli Lisa? I co w przeszłości zaszło między Melissą i Lisą? Czekam na szybką kontynuację :D
Dodane przez Mysza Voldemort dnia 04-05-2009 18:18
#355
Zgadzam się. Trochę za mało się w tym rozdziale dzieje, ale błędów nie ma :)
Mam nadzieję, że szybko uporasz się z kolejną częścią, Fantazjo ;)
W każdym razie: życzę Wena :smilewinkgrin:
Dodane przez Hermiona_1414 dnia 18-05-2009 20:41
#356
Cuuuuuuudneeeeeeee!!!Lepsze byłoby jeszcze gdyby się więcej działo...Ale i tak fajne czekam na następna część!!!
Dodane przez Niewidka dnia 14-06-2009 20:19
#357
Gdzie się Fantazjo podziewasz? Czekam i czekam, a tu następnego rozdziału jak nie było, tak nie ma. Już zaczynam zapominać tego co już przeczytałam. Oo
Nie wypowiedziałam się jeszcze na temat tego ff. Więc moim skromnym zdaniem jest ono bardzo dobre (WYBITNE). Jak dość dawno dobrałam się do tego ff, to nie mogłam skończyć. I dzięki Tobie odkryłam Hogs. ;p
Dodane przez Isilien dnia 23-06-2009 02:34
#358
Fantasy, ah, gdzie ty jesteś? ja tu wiednę, choć niekoniecznie na uwiąd starczy, ale jak tak dalej pójdzie to doprowadzisz mnie do przedwczesnego starzenia się. no ile tak można?! ja się obrażam! :aphi:-_-:@
kobito, ja już siły nie mam komentowac tego odcinka, z resztą nie pamiętam o czym jest, w końcu chyba ostatnio go chyba w kwietniu czytałam, a teraz czytać nie mam zamiaru, bo popatrz o jakiej godzinie ja tu pisze, na oczy nie widzę! ty weź się w garść i zacznij pisac, wakacje są!
być może, kiedyś w końcu napisze coś o odcinku, ale nie teraz.:sleep: a ty pisz lepiej, dla własnego dobra.
Dodane przez corni2000 dnia 10-07-2009 11:08
#359
Fantazjo,nie komentowałam Twojego FF ponieważ niedawno się zalogowałam. Zaczytałam się tak, że nie można mnie było od komputera odciągnąć. Tylko Lily ma strasznie trudne życie. Mam nadzieje, że będzie Happy End.
P.S. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. :)
Dodane przez polami dnia 13-08-2009 11:08
#360
Chciałam tylko przyłączyć się do tego tęsknego zawodzenia. Wszyscy cierpimy męki oczekiwania na nastepny rozdział od, *histerycznie łapie oddech* czy może to być, prawie czterech miesięcy.
Tęsknimy!!
Dodane przez Hermiona_1414 dnia 24-09-2009 20:25
#361
Zgadzam się z melani chociaż ona dodała swój post ponad miesiąc temu. Ile można pisać następny rozdział! Czekam czekam i się chyba nie doczekam tego nst.(następnego) rozdziału.:(
Dodane przez mooll dnia 29-09-2009 14:32
#362
Wiem, tak wparowałam tu bez najmniejszego ostrzeżenia.. Ale w sumie bardzo spodobało mi się to ff Fantazji. Nie wiem... osobiście nie uważam się za jakiegoś krytyka lit. ale zdecydowanie nie jest łatwo mnie zadowolić pod tym względem. Fantazjo, Tobie się udało. A nawet mnie zainspirowałaś : ). Jednak ja sama nie mam takiej odwagi (jeszcze) poprowadzić swojego ff. Przez wieczną samokrytykę i poprawki, którym nie ma końca moja własna ocena ; ).
Gratuluję!
Edytowane przez mooll dnia 11-01-2010 20:37
Dodane przez idejsza dnia 11-10-2009 11:58
#363
twój ff jest super
z zapartym tchem czytalam wszystkie 41 rozdziałów
oby tak dalej!
czekam na kolejne roz
W!
Dodane przez Fantazja dnia 11-11-2009 16:37
#364
Dziędobry. ;d
Tak, dobrze widzicie. To ja. We własnej osobie. Wracam tu sobie po ponad półrocznej przerwie i naiwnie liczę, że nikt mnie za te miesiące niepisania nie zamorduje, albo nie prychnie i, że tak się wyrażę, oleje ten ff, 'bo sobie zasłużyłam'. Nie twierdzę, że nie, bo faktycznie, przesoliłam sprawę. Ale po prostu w pewnym momencie Wen zerwał się z łańcucha i uciekł w siną dal, potem Internet zaniemógł, a że nie wiedziałam, czy będę miała go z powrotem, to ani mi się nie chciało pisać, a gdy jednak znowu założyłam Internet, to Wena nadal nie było na horyzoncie. Ale gdzieś dwa tygodnie temu powrócił. Najpierw nieśmiało, poddając mi jedynie pomysł na dalszy ciąg, a następnie rozkazał pisać. I
viola, macie nowy, świeżutki jak bułeczki z piekarni na rogu rozdzialik. Nie wiem, czy tak długa przerwa zrobiła mi dobrze, czy niedobrze, jeśli chodzi o pisanie, ale mam nadzieję, że nie spadłam poniżej własnego poziomu. ;o
Dobra, nie nudzę. Macie, czytajcie, oceniajcie i Wena mi karmcie. :}
ROZDZIAŁ 42
- Jestem wykończona - burknęła Mel, po czym opadła na fotel naprzeciwko Lily, założyła ręce na piersi i przymknęła powieki.
- Czym? - spytała ruda, unosząc wysoko brwi. - Rozpakowywaniem prezentów?
- Nawet nie wiesz jakie to męczące zajęcie... - westchnęła Melissa. - No a teraz będę musiała każdemu z osobna podziękować. Aż mnie mdli jak o tym pomyślę... A poza tym patrz. - Dziewczyna wyciągnęła w stronę Lily rękę, podając jej jakiś bilecik.
Ruda przejęła go i z zainteresowaniem otworzyła. Dostrzegła dwa krótkie słowa wypisane pochyłym pismem:
Sto lat. Lily podniosła wzrok na przyjaciółkę.
- Tajemniczy wielbiciel? - spytała.
- Na to wygląda - mruknęła Mel. - W dodatku jego prezentem był bukiecik fiołków. Skąd on wiedział, że lubię fiołki?
Lily wzruszyła ramionami, uśmiechając się delikatnie.
- Nie wiem. Nawet ja o tym nie wiedziałam.
Mel westchnęła.
- Nienawidzę czegoś nie wiedzieć - wymruczała, moszcząc się wygodniej w fotelu.
- Wiem... - powiedziała Lily, rozglądając się po pokoju wspólnym. Huncwoci jak zwykle siedzieli w najdalszym kącie i coś knuli pochyleni ku sobie. Uśmiechnęła się do Lupina, który wyraźnie próbował przemówić reszcie do rozsądku, gestykulując gwałtownie rękami. On jednak tego nie zauważył, zbyt pochłonięty swoją syzyfową pracą. Lily przeniosła wzrok dalej. Dostrzegła kilku młodszych uczniów grających w Eksplodującego Durnia, kilku nieco starszych próbujących skupić się na swoich zadaniach domowych, w czym usilnie przeszkadzało im ostre słońce wpadające przez okna i zachęcające do wyjścia na dwór, aż w końcu jej spojrzenie zatrzymało się na grupce siódmoklasistek śmiejących się z czegoś w głos. Wśród nich znajdowała się Lisa. Lily ze zdziwieniem stwierdziła, że z odległości kilku metrów dziewczyna nie wydaje się tak straszna i odpychająca. Chichotała wraz z koleżankami, kiwając się na swoim krześle. Wyglądała jak zwykła nastolatka w gronie innych zwykłych nastolatek. Lily przemknęło przez myśl, że może ona jest
taka wyłącznie dla swych wrogów.
Nagle ich spojrzenia się spotkały. Lisa uśmiechnęła się drapieżnie, po czym wstała, rzuciła coś w stronę koleżanek i ruszyła w kierunku Lily.
- Dzień dobry, jak mija wam dzień? - spytała kpiącym tonem, gdy tylko stanęła nieopodal foteli Lily i Mel.
- Mijał całkiem nieźle, dopóki tu się nie pojawiłaś - burknęła Melissa, nie otwierając oczu. - Czego chcesz?
- A jak sądzisz?
Mel w końcu spojrzała na Lisę.
- Już się zastanowiłaś? Nie minęło nawet pół dnia...
- Owszem. - Lisa kiwnęła głową.
- No to wal - westchnęła Melissa, przekrzywiając nieco głowę w geście zniechęcenia.
Lisa usiadła na stojącym pomiędzy dwoma fotelami małym stoliku i, majtając nogami, wyjaśniła, o co chodzi.
- Mel, aua, przecież mnie to boli!
- Cicho bądź, nie moja wina, żeś tak się rozrosła.
- Ale co to ma do tego, że wbijasz mi łokieć między żebra?
Pytanie to pozostało bez odpowiedzi, gdyż z lewej dobiegł je odgłos kroków. Lily próbowała przycisnąć się jeszcze bardziej do ściany, jednocześnie starając się, by żadna z jej kończyn nie wystawała spod peleryny-niewidki.
-
Wężousty - odezwał się chłopięcy głos i po chwili w nagiej szarej ścianie pojawiła się szpara, zza której padło na posadzkę korytarza słabe, rozmigotane światło. Szpara ta rosła z sekundy na sekundę, aż w końcu ukazało się wejście do pokoju wspólnego Slytherinu.
Lily poczuła szarpnięcie za nadgarstek i posłusznie się mu poddała. Serce zabiło jej mocniej, gdy zobaczyła znane jej już ogromne pomieszczenie. Niewiele się w nim zmieniło - wnętrze nadal było zimne i odpychające, w dodatku teraz palenisko wygasło, przez co wydawało się tu jeszcze mroczniej i bardziej nieprzyjaźnie niż rok temu. Na szczęście było tu też mniej tłoczno aniżeli wtedy, z racji późnej godziny, i zaledwie kilku starszych uczniów rozsiadło się na sztywnych krzesłach przy kominku, przy blasku świec odrabiając w skupieniu swoje prace domowe. Dlatego też dziewczyny nie musiały się obawiać, że na kogoś wpadną i ich jakże niepożądana w tym Domu obecność zostanie odkryta. Jednak była też druga strona medalu - jak otworzyć drzwi do męskich dormitoriów, skoro najwidoczniej nikt się tam nie wybiera? Chłopak, dzięki któremu weszły do środka, już dawno za nimi zniknął, zatrzaskując je z hukiem za sobą. W Lily wezbrał niepokój. Przecież nie mogą sterczeć tu z Mel zbyt długo, bo w końcu, czy to ze zmęczenia, czy z innych niezależnych od nich przyczyn, mogą popełnić jakiś fatalny w skutkach błąd, co mogłoby się skończyć tym, czego pragną najmniej - wydaleniem ze szkoły.
- Lily, widać cię - syknęła jej prosto do ucha Mel.
Ruda spojrzała w dół. Rzeczywiście, czubki jej butów wystawały nieco poza pelerynę. Dziewczyna wstrzymała powietrze, próbując zachować zimną krew, choć w środku trzęsła się jak galareta, po czym pochyliła się nieco i ostrożnie zakryła widoczną część obuwia.
- Dobra, cho', tylko 'icho - szepnęła Mel, specjalnie nie wymawiając tych spółgłosek, których dźwięk mógłby dobiec do uszu Ślizgonów.
Lily podążyła za przyjaciółką w stronę wejścia do dormitoriów chłopców. Nie widziała co prawda różnicy w tym, czy stoją tu czy tam i czekają na cud Boży w postaci jakiegoś chłopaka, jednak wolała nie szarpać się z przyjaciółką na środku pokoju wspólnego obcego Domu, w dodatku w otoczeniu jego mieszkańców.
Nagle Lily poczuła ruch pod peleryną. Powoli odwróciła głowę w stronę Mel i zauważyła, że ta grzebie w wewnętrznej kieszeni swojego rozpinanego ciemnego polaru. Ruda poczuła nagle pustkę w żołądku. Dobrze wiedziała, co Melissa do niej chowała.
- Zdurniałaś? - syknęła, ale było już za późno. Blondynka dobyła z tryumfującą miną różdżki i stuknęła nią w klamkę, a gdy drzwi uchyliły się bezgłośnie, pociągnęła Lily do środka.
Ruda spojrzała na nią ze wściekłością.
- Co ty sobie myślisz? - warknęła. - Przecież mógł ktoś to wi...!
- Ciszej, cholera! - Mel zakryła jej usta dłonią. - Mogli uznać, że im się przywidziało, ale jak zaczniesz wrzeszczeć na pół pokoju wspólnego, to się zorientują.
Lily odsunęła rękę przyjaciółki.
- Wcale nie krzyczę - burknęła, choć w duchu przyznała, że nieco za głośno się zachowała. - A teraz co dalej? - spytała.
- Jak to co? - Mel przewróciła oczami. - Dormitorium klasy siódmej.
- Masz? - szepnęła Lily, gdy drzwi z napisem
klasa VII zamknęły się cicho za Melissą.
Przyjaciółka zdjęła pelerynę-niewidkę i kiwnęła twierdząco głową, jednocześnie przecierając wyimaginowany pot z czoła.
- Ta jędza powinna nam paść do stóp z wdzięczności - mruknęła.
- A tymczasem jedyne, co zrobi, to zada kolejne zadanie... - westchnęła Lily. - Wracamy?
Mel kiwnęła głową i dziewczyny ruszyły w stronę schodów prowadzących w dół, do pokoju wspólnego. Szły powoli i cicho, starając się nie wywołać żadnego, nawet najmniejszego szelestu. Lily powoli się uspokajała, miała wrażenie, że już nic ich nie może złego spotkać, skoro zabrnęły tak daleko. Uśmiechnęła się do siebie. Pierwsze zadanie za nimi. Jeszcze tylko dwa...
I w tym momencie, gdy to pomyślała, drzwi prowadzące do pokoju wspólnego Slytherinu otworzyły się.
Dziewczyna struchlała, nagle zdając sobie sprawę, że zapomniała założyć pelerynę-niewidkę.
- Wiejemy! - syknęła, odwróciła się błyskawicznie i pognała naprzód. Adrenalina dodała jej skrzydeł; biegła tak szybko, że ledwie dotykała podłogi nogami. W uszach czuła pulsowanie, które zwiększało swoją częstotliwość wraz z niebezpiecznie zbliżającą się ścianą. Lily zahamowała zaledwie kilka cali przed nią i rozglądnęła się w panice. Co robić? Gdzie uciekać? Nagle dostrzegła drzwi na lewo od siebie. Dziękując w duchu wszystkim świętym, nacisnęła klamkę i wpadła do środka. Dopiero gdy zauważyła cztery puste łóżka ustawione pod prawą ścianą dormitorium, nieco się uspokoiła. Wtedy również dostrzegła, że Mel stoi obok niej.
- Czysto? - spytała szeptem przyjaciółkę, w obawie, że przez nagły wzrost epinefryny we krwi, mogła coś przeoczyć.
- Czysto - odparła Mel również cichym tonem. - Ale jednak zostańmy tu chwilę. Niby ten ktoś nie zorientował się, że my to my, ale nigdy nic nie wiadomo...
Blondynka rozglądnęła się powoli po pomieszczeniu, omiatając spojrzeniem każdy najdrobniejszy szczegół. Marszcząc brwi, podeszła do jednej z nocnej szafek. Lily bezwiednie podążyła za nią, w pewnym stopniu również zainteresowana pokojem.
- Ja chyba skądś znam tę książkę... - wymruczała Mel, biorąc z szafki jakieś opasłe tomiszcze. - Lily... czy my tu czasem już kiedyś nie by...
Zgrzyt przekręcającego się w dziurce klucza.
Lily zaparło dech w piersi. Spojrzała na Melissę z przerażeniem, po czym obie jak w transie odwróciły się właśnie w momencie, gdy drzwi do łazienki powoli się uchylały.
- Ani mi się rusz - mruknęła Mel, łapiąc Lily za rękę.
Zza drzwi dobiegło je ciche westchnienie. Ruda struchlała, modląc się, by tym razem jej słuch zawiódł. Ale tak się nie stało. Severus Snape we własnej osobie wyszedł z umywalni, z ręcznikiem zawiązanym na biodrach. Lily wytrzeszczyła oczy. Długo byli przyjaciółmi, ale nigdy nie widziała Severusa w negliżu. Całe szczęście, że wraz z Mel znajdowała się między łóżkami, częściowo zakryta przez ich kotary, a łazienka była na lewo od nich. Snape nie zauważył ich więc, zwłaszcza, że w pokoju panował półmrok, a on na pewno nie spodziewał się dwóch niezapowiedzianych dziewczyn w swoim dormitorium. Spokojnie wyszedł na środek pokoju, gdzie leżały jego porozwalane rzeczy, nie oglądając się nawet na boki. Lily otaksowała spojrzeniem jego chude, żylaste ciało. Dla przeciętnej dziewczyny byłby uosobieniem brzydoty i ohydztwa, ale dla niej był... Właściwie nie wiedziała, jaki był. Nigdy nie zastanawiała się nad jego urodą. Nigdy nie przywiązywała do tego specjalnej wagi.
Snape schylił się nieco, tyłem do nich, sięgając po piżamę i jedną ręką przytrzymując ręcznik. Nie udało mu się to jednak dostatecznie i dziewczyny zdążyły zobaczyć wiadomy rowek. Lily zachwiała się lekko, zaciskając powieki. Nie chciała widzieć go nago. Wiedziała, jak by się poczuł, gdyby się dowiedział, że go podglądnęła. Nagle poczuła, że na coś wpada. I że to coś niebezpiecznie zaczyna się chwiać. Spróbowała dyskretnie to przytrzymać, ale było już za późno. Przedmiot wymknął się jej z dłoni i spadł z głuchym tąpnięciem na podłogę. Lily usłyszała ze strony Mel ciche przekleństwo i odwróciła się błyskawicznie, by zobaczyć reakcję Severusa. Snape stał, gapiąc się na nie zszokowany, a ręcznik wyśliznął się mu z pomiędzy palców. Lily gwałtownie odwróciła wzrok. Policzki zaczęły ją palić.
- Chryste Panie... Panie Jezu... Matko Boska... Święta Łucjo... Błogos... - Lily zakryła usta Mel, przerywając jej nagły przypływ pobożności. Blondynka ani na chwilę nie odwróciła wzroku, badając spojrzeniem Snape'a, który nadal stał na środku dormitorium w stroju Adama. W końcu jednak oprzytomniał i, zieleniejąc na twarzy, pospiesznie zakrył się ręcznikiem.
- Co wy tu robicie? - spytał nienaturalnie słabym głosem.
Lily z trudem przeniosła wzrok z powrotem na niego. Na jego twarzy malował się wyraźnie wstyd i zażenowanie - ostatnie uczucia, których ruda się spodziewała. Myślała, że chłopak raczej wybuchnie gniewem, nawrzeszczy na nie i każe się wynosić, jednak nic na to nie wskazywało.
- Ukrywamy się - odpowiedziała cicho. - Przepraszamy - dodała jeszcze ciszej.
Severus milczał przez chwilę, patrząc dziwnym wzrokiem to na jedną, to na drugą dziewczynę.
- Lepiej już idźcie - powiedział, a jego twarz zmieniła się w maskę, za którą próbował ukryć swoje uczucia. Lily znała go jednak zbyt długo i teraz pragnęła go w jakiś sposób pocieszyć. Żal rozrywał jej serce.
Ale nic nie zrobiła, tylko posłusznie ruszyła w stronę drzwi ze spuszczoną głową. Mel ją wyprzedziła i pierwsza wyszła na korytarz. Lily już była na progu, gdy ze środka dobiegło ją ciche:
- Lily?
Ruda przystanęła i odwróciła głowę, po czym spojrzała na Severusa wyczekująco. A może...?
- Czegoś zapomniałyście - powiedział Snape, zanim zdążyła dokończyć myśl, i wskazał na czarną teczkę, którą Mel rzuciła na podłogę, gdy wpadły tu, uciekając przed zagrożeniem.
Lily skinęła głową i ją podniosła, czując dosyć mocne ukłucie żalu. Nie na to liczyła.
Po raz kolejny zabrała się do wyjścia, gdy kolejny raz wypowiedziane szeptem jej imię ją zatrzymało. Jednak Severus stwierdził tylko:
- Nikt się nie dowie. - I odwrócił się do niej plecami na znak, że już powiedział, co miał do powiedzenia.
Ruda kiwnęła głową po raz drugi, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że Severus jej nie widzi, i tym razem wyszła na korytarz.
- Masz. I wsadź sobie to w cztery litery - warknęła Lily, rzucając teczkę w stronę zdumionej Lisy, po czym wyminęła ją i wbiegła po schodach do swojego dormitorium. Mel już tam na nią czekała, leżąc krzyżem na swoim łóżku i kontynuując tak brutalnie jej przerwaną w dormitorium Ślizgonów specyficzną
litanię do wszystkich świętych. Tylko tych, których zna, oczywiście.
- Przymkniesz się wreszcie, czy mam ci pomóc? - burknęła ruda, rzucając się na własną pościel.
- Ale co ja mam poradzić na to, że właśnie widziałam... widziałam... O święty Klementynie! - Mel zakryła głowę poduszką.
- Trzeba było nie patrzeć - mruknęła Lily.
- Ale co...? - Mel odkryła głowę i spojrzała na rudą z takim zdziwieniem, jakby rozumowanie przyjaciółki było dla niej co najmniej głupie.
- Ale to - westchnęła. - Wiesz, że naruszyłyśmy jego prywatność?
- E tam! - Melissa usiadła na łóżku i zaczęła majtać nogami. - Przynajmniej moja teoria o męskich nosach się sprawdziła...
Lily przewróciła oczami, ale mimo to nie mogła powstrzymać parsknięcia śmiechem. Mel jak nikt potrafiła poprawić jej humor.
Edytowane przez Fantazja dnia 11-11-2009 18:36
Dodane przez mooll dnia 11-11-2009 17:25
#365
Masz rację, solidne lanie się należy za taką przerwę ;p. Ale Wen nie wybiera, więc zostaje Ci to wybaczone :D.
Śledziłam Twoje FF, ale już po tym jak go zaniedbałaś i nie mogłam przeżyć, że nie ma dalszego ciągu.
Miło było znów powrócić do tej fabuły. Rozdział świetny. Zwłaszcza litania Mel ;p.
Mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą się pojawiać teraz częściej i nie zrobisz sobie kolejnej półrocznej przerwy ;d
Gdzieś tam miałam jakieś wątpliwości z przecinkiem, czy coś... ale zupełnie mi umknął w całości, bo reszta, jak zawsze świetna ;d
Pozdrawiam i czekam na c.d.\ mooll
Dodane przez Peepsyble dnia 11-11-2009 18:41
#366
Huh. Przepraszam przyznaję prychnęłam, ale ze śmiechu, jak przeczytałam twój wstęp. ; }
Pamiętam czytałam kiedyś, przed zniknięciem z Hogsmeade. Jak zapewne wiesz podobało mi się straszliwie, z chęcią podejmę lekturę. Rozdział przeczytałam, jestem zachwycona, ale muszę wrócić kilka rozdziałów wstecz, bo jestem zdaje się nie w temacie.
Z przyjemnością zacznę czytać znowu.
No, muszę przyznać, że przesoliłaś. Ale znam ten ból kiedy to wen ucieka i szlag trafia opowiadanie. Ciesze się, że powróciłaś. Czterdziesty drugi rozdział to nie byle co, mam nadzieję, że kiedyś dobrniesz do końca i powstanie coś pięknego.
Tak więc powodzenia w dalszym pisaniu. ; }
Dodane przez polami dnia 26-11-2009 12:12
#367
Nareszcie, nareszcie. ;) To było to, czego potrzebowałam, kolejny rozdzieł twojego fanficka. Dobrze, że Wen wrócił. Mam nadzieję, że zostanie na troche.
Dodane przez Hermi1108 dnia 26-11-2009 15:43
#368
Świetne,świetne i jeszcze raz świetne !
Obydwa rozdziały mnie zafascynowały ! Zgadzam się z Tanya :
Trochę mnie dziwi zachowanie Lily, nigdy bym nie pomyślała, że tak się zachowa w stosunku do Pottera Nie od dziś wiadomo, że z początku się nie lubili, ale że aż tak...Kto by pomyślał Wiem, wiem, to jest ff, więc autorka może pisać co chce. Ja to rozumiem, jak najbardziej
Oczywiście czekam na następne rozdziały ; p
Oczywiście, bez namysłu W W i jeszcze raz W
Dodane przez Maladie dnia 23-12-2009 13:03
#369
No nareszcie Fantazjo! Przeczytałam Twoją "mowę obrończą" na początku i faktycznie prychnęłam, ale ze śmiechu. Dosyć długa przerwa jednak nie zakłóciła Twojej Weny. Ale do rzeczy:
~Rozdział ładny, śmieszny (zwłaszcza "modlitwa" Mel i jej wywód dotyczący nosów :tooth:).
~Mało przemyśleń Lily
~Akcja na dobrym poziomie
Mam tylko jedno pytanie: Skąd Lily zdobyła pelerynę-niewidkę? Pożyczyła od Pottera? Czy miała drugą taką samą? Przecież peleryna-niewidka to jedno z Insygniów Śmierci a takowych było tylko 3!
Życzę Weny i mam nadzieję, że kolejny rozdział pokaże się po znacznie krótszej niż poprzednio przerwie B)
Dodane przez codic dnia 28-12-2009 13:11
#370
Jakoś byłem sceptycznie nastawiony, ale jak zacząłem czytać to nie mogę przestać. Naprawdę ciekawe. Gratuluję :)
Dodane przez Nelennie dnia 30-12-2009 18:12
#371
Droga Fantazjo! Jestem oczarowana Twoim opowiadaniem. Może nie mam zbyt wielkiego doświadczenia jeśli chodzi potterowskie FF, ale jeśli ogółem, to jakies tam mam (ba! Nie małe ^^). I powiem Ci, że ten Fik jest jednym z lepszych jakie w ogóle czytałam.
Powiem szczerze, że nie mam się do czego przyczepić... Dobra... Mam. Opisy. I to nie miejsc (bo z nimi wszystko ok), tylko wyglądu postaci. Wiemy jak wygląda Lily, James i inni Huncwoci. Ale Severus? Wiem z książki jak wygląda, więc zakładam, że coś podobnego (w ostatnim rozdziale był opis, chwała Ci za to!) do wersji Rowling, tylko młodszy. Ale to jest cząsty bląd autorów FF, więc nie ma czym się martwić.
I jeszcze powtórzenia, które są, a niby ich nie ma. I mam tu na myśli określenia Lily. CIeszę się, że korzystarz też z innego niż samo jej imię, ale czasami jest irytujące, nic tylko: "Lily", "ruda". Proponuję skorzystać czasami z np. "dziewczyna:, "Lilka" (taak, nawet to zniosę - oczywiście w szczątkowych ilościach. ::smile::), nawet możesz użyć nazwiska (też nie za często, ale możesz) "Evans" etc. Wiesz co mam na myśli?
Mel. Mel, Mel, Mel. Uwielbiam ją. Ją i jej teksty! Jest powalająca. Ok, idziemy dalej. Niektórych może irytuje Potter i jego podryw Lily, ale wedłóg mnie jest... uroczy. Taki fajny. Powiem szczerze, że zaskoczyło mnie to, że Lilka chodziła z Sevem i cały czas miałam (i mam) nadzieję, że mino wszystko panna Evans zejdzie się z Jamesem. Wierzę w to! I jeszcze Syriuszek ! On też jest świetny!
Boże. Tutaj wszystko jkest ŚWIETNEE ! Kocham Cię za ten FF, Fantazjo.
Tylko martwi mnie jedno. Bo rozdział 42 dodałaś już taak daaawno! Ale chyba nie porzuciłaś tego opowiadania, prawda? Tego bym nie zniosła ;(
Daję Ci WYBITNY. Zasługujesz na niego jak nic! (Swoją szosą: scena w dominatorium z nagim Snapem była bezcenna. Uśmiałam się...)
Przepraszam za tak badziewny komentarz, ale ja nic niee mogę z siebie wycisnąć !!!
Pozdrawiam i życzę wieeelkiej weny !
~ Nel ;*
Edytowane przez Nelennie dnia 31-12-2009 12:48
Dodane przez Doru Arabea dnia 03-01-2010 11:17
#372
Ja dopiero teraz skończyłam czytać Twoje ff, ale bardzo mi sie podoba. Ba! I to jeszcze jak! Ale postawię na swoim i powiem, ze Mel jest najlepsza. Nikt tak ja ona, nie potrafi rozbawić człowieka do łez. Lily zachowuje się poprawnie, aż do bólu. No może oprócz kilku wyjątków :) James - arogancki facet jakich mało. Syriusz- dobra zabawa i zero powagi. Peter - akurat tutaj jest go mało, więc nie wiem co o nim napisać. Remus - hmm, widać, że przymyka oko na wybryki Huncwotów. Reszta postaci jest według mnie mało istotna, ale potrzebna. Widać, ze Twoje ff jest dopracowane i staranne, błędy występują tu niezwykle rzadko, albo wcale. FF świetne, daję W i czekam na ciąg dalszy. Oby Ci ten Wen więcej nie uciekał, Internet się nie psuł i żebyś miała pomysły dotyczące akcji. Pozdrawiam, Doru Arabea! ;)
Dodane przez N dnia 08-01-2010 18:54
#373
Przeczytałam Twoje ff i bardzo mi się spodobało. Kiedy będzie następny rozdział? I czy w ogóle będzie? Czekam z niecierpliwością na kolejną część.
Pozdrawiam.
Dodane przez Ksiezycowa dnia 09-01-2010 07:48
#374
Jejku 42 rozdziały ;) Przeczytałam! Są świetne. Czekam na kolejne. Opowiadania o Lily pożeram w całości ;P
Dodane przez TheJuka05 dnia 11-01-2010 19:37
#375
"- A po cholerę ci spodenki w zimie?"
Mocne xd^^
A rozdziały.. Super! ;D ;*
Dodane przez TheJuka05 dnia 14-01-2010 21:32
#376
Fantazjo, Twoje opowiadania są świetne! Mam nadzieję, że będzie więcej! ;)
Zresztą nie tylko ja ... Chyba ;D
P.S. Karola__94 - tez cię pozdrawiam! ;D
Dodane przez Luna14 dnia 15-01-2010 16:29
#377
No Justyś ( tzn.TheJuka05 xD ) co do tego , żeby było więcej opowiadań to i ja mam taką nadzieję :) A poza tym opowiadania są świetne :P Pozdrawiam ;*
Dodane przez TheJuka05 dnia 15-01-2010 19:55
#378
Halo....!
Fantazjo! Gdzie jesteś?!
Proszę, nie mów, ze to już koniec Twoich opowiadań!!!
jak już nie piszesz o Lily to zacznij o kimś innym, np James< ktoś już o nim pisze..> lub Syriusz <LoVe>, Snapie ...
Albo o Dumblodorze!
jest tyle możliwości do wyboru! ..
Na pewno większość są ZA ;D
Dodane przez TheJuka05 dnia 15-01-2010 19:56
#379
Halo....!
Fantazjo! Gdzie jesteś?!
Proszę, nie mów, ze to już koniec Twoich opowiadań!!!
jak już nie piszesz o Lily to zacznij o kimś innym, np James< ktoś już o nim pisze..> lub Syriusz <LoVe>, Snapie ...
Albo o Dumblodorze!
jest tyle możliwości do wyboru! ..
Na pewno większość jest ZA ;D
Dodane przez TheJuka05 dnia 15-01-2010 20:05
#380
Halo!
Fantazjo... Gdzie Ty? ;D
Jak nie wiesz o czym dalej pisać to mogłabyś się zająć innym wątkiem, np Jamesa <ktoś już chyba się tym zajął..>, Snape`a, Syriusza <LOVE!!!> , Dumbledore`a...
Jest tyle możliwości!
Na pewno większość mnie popiera ;D
Szkoda, żeby taki talent, jak Twój się marnował... ;-)
Dodane przez Fantazja dnia 06-06-2010 18:00
#381
No tak, to ja znowu po połowie roku przychodzę. Mam nadzieję, że jeszcze mnie nie zapomnieliście. Cóż, jakoś mi tak wszystko czasu wzięło, że o Lily nie pomyślałam nawet... Ot, newsy, brak komputera (znowu? cóż, to raczej w moim przypadku normalne), znajomi, szkoła, konkursy... W międzyczasie zostałam laureatką małopolskiej olimpiady z języka polskiego i nie musiałam pisać części humanistycznej egzaminu gimnazjalnego. Wiem, chwalipięta ze mnie, ale nie mogłam się powstrzymać. ;P
Ale ok, teraz macie nowy rozdział. Postanowiłam go napisać, tak z okazji, że mam dziś urodziny i jestem dobrze nastawiona do świata.
ROZDZIAŁ 43
Pogodo! Zachowujesz się dziwnie!
Ten oto napis wisiał nad drzwiami wejściowymi do Hogwartu, jarząc się jaskrawoczerwonymi literami na żółtawym tle pergaminu. Co więcej, wisiał już od tygodnia i nikt nie miał najmniejszego zamiaru go zdjąć. Owszem, Filch zwrócił się z taką prośbą do samego Dumbledore'a, ale ten, uśmiechnąwszy się tylko, stwierdził, że nie ma takiej potrzeby. W końcu słowa te były jak najbardziej zgodne z prawdą. Pogody od pewnego czasu nie dało się po prostu znieść. Na przemian padało i świeciło słońce. Mimo października, zdarzyło się, że spadł śnieg, który jednak zginął następnego dnia z powodu deszczu, przez co błonia były teraz jednym wielkim bagnem. Pogoda ta sprzyjała rozwojowi najprzeróżniejszych chorób, przede wszystkim grypy, na którą cierpiała już połowa uczniów Hogwartu. Pani Pomfrey nie nadążała z produkcją potrzebnych eliksirów, skrzydło szpitalne było przepełnione, a wielu kurowało się w swoich własnych dormitoriach.
Jednymi z nielicznych osób, których choroba zdołała ominąć, byli oczywiście huncwoci, którzy z nudów zrobili napis, Mel, która z ochotą im pomogła i Lily, która z niechęcią stała na czatach, gdy reszta usiłowała umocować go tak, by wisiał prosto. Wtedy była na nich wściekła - już wystarczająco narozrabiała w ciągu tego roku - ale teraz nawet z przyjemnością patrzyła na owe dzieło, będące w pewnej mierze także jej zasługą. Jednak wolałaby, aby na dworze już się uspokoiło, ciągłe zmiany pogody i ciśnienia nie odbijały się dobrze na samopoczuciu jej i innych. W dodatku nie było mowy o tym, by wyjść na zewnątrz - przyczyną był ostatni grad, który spadł z nieba zupełnie niespodziewanie. Bryłki lodu wielkości kurzych jajek poczyniły znaczne szkody, przerzedzając nieco Zakazany Las, niszcząc wszelką roślinność na błoniach i wybijając kilka okien.
Lily miała już tego dość. Nawet nauka nie sprawiała jej przyjemności, marzyła o tym, by wyrwać się stąd, przejść się, pooddychać świeżym powietrzem... Ale nie. Nie wolno było. A ona nie chciała łamać kolejnych zasad. Jednak jej rozdrażnienie było niczym w porównaniu z humorem Mel i huncwotów. Cała piątka była w takim nastroju, że należało obchodzić się z nimi jak z jajkiem, by nie narazić się na ich wściekłość.
- Cholera jasna, grzmi! - Mel walnęła czołem w stół. Po chwili podniosła głowę i spojrzała na Lily z rozpaczą. - Za jakie grzechy? - spytała retorycznie.
Lily z rezygnacją zajrzała przez okno. Rzeczywiście, zanosiło się na burzę. Czarne chmury przysłoniły jeszcze do niedawna jasno świecące słońce.
- Kiedy to się skończy? - zapytała nie wiadomo kogo.
- Nie wiem, ale już nie robię sobie nadziei - westchnęła Melissa. - Idę dziś wieczorem na imprezkę. Idziesz ze mną?
Ruda kiwnęła głową, nawet nie interesując się tym, kto ją organizuje i po co. Ważne, że w końcu będzie mogła się zrelaksować. W dodatku, taka okazja zdarza się dość rzadko. Impreza w Hogwarcie? Nie, to by raczej nie przeszło. Znaczy się, nie przeszłoby, gdyby Filch nie leżał w skrzydle szpitalnym z anginą ropną.
- Kto jeszcze idzie? - spytała Lily.
- No ja, Rogacz, Łapa, Glizdek, może Lunatyk się skusi... Kilku z siódmej klasy też na pewno wpadnie... Z innych domów to nie wiem - odpowiedziała Mel, wzruszając ramionami.
- No to byle do wieczora - mruknęła Lily, patrząc na zegarek. Wskazówki uśmiechnęły się do niej szyderczo, wskazując trzynastą pięćdziesiąt.
Raczej nie tego się spodziewała. Owszem, zabawa była przednia, ale... nie dla niej. Ludzie wokół tańczyli w rytm muzyki, popijając kremowe piwo, a, w przypadku bardziej odważnych, miód, jedli przekąski, które z ochotą dostarczyły im skrzaty domowe, śmiali się i rozmawiali. Ona jednak siedziała na jednej z sof, sącząc małymi łykami sok pomarańczowy i przypatrywała się temu wszystkiemu, nudząc się niemiłosiernie. Mel, już w znacznie lepszym humorze niż kilka godzin temu, wywijała na parkiecie razem z Syriuszem, James, po nieudanych próbach wyciągnięcia Lily do tańca, przygruchał sobie jakąś Puchonkę, a Peter patrzył na obu kolegów z nieskrywanym podziwem, w którym czaiła się jednak nutka zazdrości. Remus nie pojawił się wcale.
Lily zaczęła żałować, że tu przyszła. Mimo że obecnych było prawie trzydzieści osób, zwyczajnie nie miała z kim posiedzieć, porozmawiać. Zainteresowanie okazywał jej jedynie James, ale ona spławiała go za każdym razem, gdy do niej podszedł. Nawet Mel nie zamieniła z nią ani jednego słowa. Dużo większą przyjemność sprawiało jej wywijanie na parkiecie niestworzonych figur.
Ruda westchnęła. Siedziała już na tej kanapie wystarczająco długo. Odstawiła szklankę soku na pobliski stolik i powoli założyła bluzę. Nie mówiąc o tym nikomu, wymknęła się z imprezy. Uderzył ją powiew chłodu. Zadrżała. Co jak co, ale w pomieszczeniu, gdzie tym samym powietrzem oddychało kilkanaście osób, było o niebo cieplej.
- Ej no, gdzie ty uciekasz?
Lily powstrzymała się od głośnego przekleństwa. James dogonił ją i zatrzymał, kładąc swoją dłoń na jej ramieniu.
- Coś się stało? - spytał. - Przecież fajnie było... - Ruda ze zdziwieniem stwierdziła, że w jego głosie brzmi autentyczne zatroskanie.
- Nic mi nie jest - odparła. - Po prostu chyba takie imprezy nie są dla mnie.
Przez chwilę stali w milczeniu. Lily nie wiedziała, co ma zrobić. Włożyła więc ręce do kieszeni i za wszelką cenę starała się omijać Jamesa wzrokiem. Po co on za nią poszedł? Czuła się zakłopotana. Nie wiedziała, co ma zrobić. W końcu stwierdziła, że najlepiej będzie po prostu się stąd ulotnić.
- Ja już pójdę - powiedziała. - Zimno strasznie...
- Odprowadzę cię - zaoferował z ochotą James.
Lily zmrużyła oczy ze złości, ale zaraz potem przybrała dobrą minę do złej gry i kiwnęła głową z uśmiechem. W końcu co jej szkodzi? Zaprowadzi ją do pokoju wspólnego, a tam ona stwierdzi, że jest zmęczona i pójdzie do swojego dormitorium. Tam za nią nie podąży - sztuczki niegdysiejszych magów na to nie pozwalały.
Szli bez słowa. James z uniesioną wysoko różdżką oświetlał drogę zaklęciem
Lumos. Lily skupiała się na wsłuchiwaniu w odgłosy zamku, by w porę zorientować się, czy ktoś nie idzie. W milczeniu minęli czujkę - ucznia trzeciej klasy wynajętego do tej nieciekawej pracy za godziwą zapłatę dziesięciu sykli. W pewnym momencie Lily zaczęła ta nieznośna cisza przeszkadzać.
- Co to za dziewczyna, ta, z którą tańczyłeś? - przerwała ją, zadając pierwsze pytanie, które wpadło jej do głowy.
James spojrzał na nią wyraźnie zbity z tropu.
- To tylko Anna - powiedział lekko zakłopotany. - Puchonka... Zresztą zajęta. Chodzi z Kyle'em z Ravenclawu, ale on nie przyszedł, bo dopadła go grypa żołądkowa.
- Aha - mruknęła Lily, nie wiedząc jak dalej rozwinąć temat. W takich momentach żałowała, że nie jest tak elokwentna jak Mel. Właśnie, Mel! Może jednak trzeba było jej powiedzieć, że idzie? Co zrobi, jak zauważy, że jej nie ma? Ruda przez chwilę czuła się zawstydzona, że tak zrobiła, ale po chwili przypomniało się jej, że przyjaciółka i tak nie zwracała na nią specjalnej uwagi.
Znaleźli się przy portrecie Grubej Damy. Kobieta spała, opierając się o ramę obrazu i pochrapując cicho. Nic dziwnego, dochodziła północ.
- Wracasz na imprezę? - zapytała Lily Jamesa, który szturchał palcem Grubą Damę. Ona jednak nie wykazywała żadnych oznak przynależności do świata jawy.
- Nie wiem. - James zrezygnował z prób budzenia portretu. - Szczerze powiedziawszy nie chce mi się. W końcu ciebie już tam nie będzie.
Lily poczuła jak palą ją policzki. Modliła się w duchu, by chłopak tego nie zauważył - mógł sobie pomyśleć Bóg wie co. Tymczasem ona czuła się zwyczajnie zażenowana. Jego zachowanie wcale nie przypadło jej do gustu.
Jej modły nie zostały jednak wysłuchane. Dziewczyna z przerażeniem patrzyła, jak James zbliża się do niej z delikatnym uśmiechem na twarzy. Nagle stwierdziła, że ma on bardzo ładne oczy. Patrzyły na nią teraz z nutą nadziei, ale nadal były wesołe i świetliste. Ich głęboki brąz był coraz bliżej. W końcu aż niepokojąco blisko. Lily poczuła oddech Jamesa na swoim policzku. Zapachniało miodem i kociołkowymi pieguskami. Dziewczyna spanikowała, ale nie mogła się poruszyć. Miała przeczucie, co za chwilę się stanie i wcale tego nie chciała. Jednak dopiero gdy chłopak zbliżył swoje usta do jej ust, tak naprawdę zrozumiała, co się dzieje. Pragnęła się cofnąć, ale on trzymał ją mocno w ramionach. Poczuła się, jakby wcale nie była sobą, jakby jej dusza uwolniła się z ciała i stanęła obok. Jak w transie oddała pocałunek. Pocałunek tak różny od tego, jaki przeżyła w zeszłym roku. Tamten przypominał kolce, ten płatki róż. Pocałunek Severusa był gwałtowny, namiętny i chciwy, jakby miał być ostatnim pocałunkiem, jakby świat miał się zaraz skończyć. Lily czuła wtedy jednocześnie rozkosz jak i ból. Za to James całował powoli, delikatnie. Trzymał ją w ramionach, a nie za nadgarstki jak uczynił to Snape. To było przyjemne i miłe, ale serce Lily nie zrobiło salta i nie podskoczyło do gardła. Siedziało spokojnie na swoim miejscu i tylko biło trochę szybciej niż normalnie.
Lily jęknęła i odsunęła Jamesa od siebie.
Walnęła pięścią w portret Grubej Damy, wypowiedziała hasło i wpadła do pokoju wspólnego, zatrzaskując obraz za sobą.
Nie wiedziała nawet, kiedy dotarła do swojego dormitorium, wiedziała tylko, że rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać.
Zrozumiała, że jednak woli kolce od płatków róż. One przynajmniej są trwałe, utrzymują się na łodydze do końca. Nie tak jak płatki, które można łatwo zerwać, które więdną i opadają, gdy przychodzą pierwsze mrozy. Ale z drugiej strony, czy nie lepiej to właśnie nimi udekorować swoje życie? Czy wtedy nie będzie ono piękniejsze?
Edytowane przez Fantazja dnia 21-06-2010 20:27
Dodane przez Lady Holmes dnia 06-06-2010 18:15
#382
Nareszcie powróciłaś z nową częścią, Fantazjo <wiwatuje>.
A teraz przechodzę do treści: super część, błędów nie zauważyłam (nawet nie starałam się ich szukać). Mel jak zawsze najlepsza, ale James mnie nie zaskoczył - wiedziałam, że odprowadzenie to tylko pretekst. I nieźle Filcha załatwiłaś (oby już nigdy z tego łóżka nie wyszedł xD). Życzę Weny i czekam na następną część. Pozdrawiam, L.H.
Edytowane przez Lady Holmes dnia 06-06-2010 18:17
Dodane przez -Bellatriks- dnia 07-06-2010 17:14
#383
Tttto jest po prostu fantastyczne.. Zatkało mnie... Błagam pisz dalej, bo nie zniosę. Wszystko przeczytałam w 2 godziny, z przerwą. Całe to wszystko jest extra! Ale to ostatnie, jak James całował Lily, jest po prostu booskie! Ja tam błędów nie szukam. Czekam na dalszy ciąg i przesyłam serdeczne pozdrowienia :)
Dodane przez Arya dnia 17-06-2010 08:37
#384
Nareszcie się doczekałam. ;d
Część świetna, zresztą jak wszystkie inne. Jak to L.H. ujęła - Mel najlepsza. ;d Tak zawsze było, tak zawsze będzie. Ale poprzednia część była lepsza - ta z teoria nosów i przypływem pobożności Mel. To tyle jeżeli chodzi o humor zawarty w odcinkach. Ale ta część, tak jak napisałam, też jest świetna.
Pozdrawiam i żeby C ten Wen nigdy nie uciekał. ;d
A.
Dodane przez Fan_HP dnia 17-06-2010 18:32
#385
Super napisałaś kiedy będzie następny rozdział?
Dodane przez weroniczka95 dnia 18-06-2010 08:30
#386
Fajny miałaś pomysł że to napisałaś. Tak mnie to wciągnęło że przeczytałam w ciągu 4 godzin co do mnie to nie prawdopodobne. :D
Dodane przez Susie_Makes dnia 18-06-2010 15:34
#387
UWIELBIAM twoje ff Fantazjo
Dodane przez Fan_HP dnia 19-06-2010 15:05
#388
Fajnie napisane czekam na kolejny rozdział tylko prosze szybciej niż za pół roku :)
Dodane przez Maladie dnia 21-06-2010 19:26
#389
Wszyscy Cię chwalą, więc pora na trochę mojej krytyki :bigrazz:
Jednak wolałaby, aby na dworze już się uspokoiło, ciągłe zmiany pogody i ciśnienia nie odpijały się dobrze na samopoczuciu jej i innych.
Drobna literówka
Czarne chmury przysłoniły jeszcze do niedawna jasno świecące się słońce.
Właśnie zastanawiam się, czy słońce
świeci, czy słońce
świeci się? I poszukałam w necie i słońce
świeci
I na tym zakończyłam poszukiwanie błędów. Dalej tekst jest już "czysty" jak podłoga w moim pokoju godzinę temu :D A tak na serio: strasznie mi się podoba ten rozdział, zwłaszcza końcowe przemyślenia Lily, porównywanie pocałunków Seva i Jamesa, kolców i róży :happy: Po prostu piękna końcówka. Opis pogody też był bardzo dobrze rozbudowany :)
Czekam na ciąg dalszy! Mam nadzieję, że przerwa między rozdziałami będzie nieco mniejsza niż poprzednio. I to chyba nie tylko moja prośba B)
Dodane przez blood_ dnia 23-06-2010 15:03
#390
Weronika!!!!
Uwielbiam Twoje ff ;D Mam nadzieję, że na kolejny rozdział nie trzeba będzie zbyt długo czekać, co?
PS.: Przez Ciebie nagi Snape będzie mnie prześladował do końca życia!!!
=*
Dodane przez polami dnia 06-07-2010 17:50
#391
<przyłącza się do wiwatów>
Przyjemny rozdział. Podobała mi się ta metafora na końcu, mocno romantyczna jak na ten fanfick, ale mimo to całkiem pasująca.
Dodane przez pomyluna dnia 08-07-2010 19:02
#392
No kochana! Po miesiącu trzymania nas w niepewności, mogłabyś skrobnąć kolejny rozdział ^^ Wiem, wiem, wiem... mamy wakacje i masę ciekawszych rzeczy do roboty, ale mimo wszystko jesteśmy spragnieni kolejnych zwrotów akcji w Twoim ff!! Poza tym, z całym moim zamiłowaniem do Seva, sprawiłaś, że zaczynam jednak kibicować Jamesowi!! ^^
Czekam z utęsknieniem xD :*
Dodane przez Fantazja dnia 10-07-2010 14:18
#393
Z racji, że mam dwa dni wolnego, postanowiłam coś tu napisać. Nic genialnego i mało się dzieje, ale tak też czasem musi być, więc nie miejcie mi za złe. ;d
Rozdział 44
- Wstawaj, kochana, za piętnaście minut lekcje.
Mel potrząsnęła gwałtownie ramieniem Lily i odeszła w stronę łazienki. Dopiero gdy nacisnęła klamkę, zdała sobie sprawę, że coś jest nie tak. Odwróciła się i przekrzywiła lekko głowę, mrużąc jednocześnie oczy. Lily nadal leżała spokojnie na łóżku, nawet nie zmieniając pozycji. To było co najmniej dziwne - ruda na te słowa powinna nie tylko już wstać, ale też być już ubrana i teraz pędzić do łazienki. Zdecydowanie coś jest nie tak.
Blondynka podeszła do niej ostrożnie. Lily oddychała, czyli raczej nadal żyła. Mel uśmiechnęła się z ulgą, usiadła na łóżku przyjaciółki i szturchnęła ją w policzek. Lily skrzywiła się lekko, ale nie obudziła. I nie zrobiła tego nawet po ściągnięciu z niej kołdry, zabraniu poduszki i podrzucaniu jej bezwładnych kończyn. Mel w ciągu dziesięciu minut imała się najróżniejszych sposobów, ale nic, czego spróbowała, nie obudziło rudej. W końcu ją to znudziło, a pozostałości po wczorajszej imprezie - obolałe nogi i drapanie w gardle - przeważyło szalę. Poszła do łazienki, uśmiechając się na myśl o chłodnej, życiodajnej wodzie i błogosławiąc tak cudowną rzecz jaką jest umywalka i przymocowany do niej kran.
W tym samym czasie Lily otworzyła oczy, co wcale nie było takie proste ze względu na to, że łzy pozlepiały jej powieki. Rozejrzała się nieprzytomnie dookoła i zadrżała z zimna, ze zdziwieniem zauważając, że leży na samym prześcieradle, a kołdra i poduszka walają się po podłodze. Z łazienki dobiegał szum wody. Dziewczyna z trudem przerzuciła nogi poza krawędź łóżka i powoli wstała. Gdy to zrobiła, zachwiała się lekko - w głowie kręciło się jej od wczorajszego płaczu, a poza tym miała wrażenie, że oczy zaraz wypadną jej z oczodołów i potoczą się po podłodze - ból był nie do zniesienia.
- O, śpiąca królewna raczyła powstać. - Mel wyszła właśnie z łazienki i obrzuciła ją krytycznym spojrzeniem.
- Zmęczona jestem - odparła Lily rozdrażnionym tonem i wyminęła przyjaciółkę, chcąc dostać się do łazienki.
Kiedy już się tam znalazła, pierwsze co zrobiła, to opłukała twarz lodowatą wodą. Nie przyniosło jej to jednak ulgi, a gdy spojrzała w lustro, stwierdziła, że jej oblicze prezentuje się równie źle jak jej samopoczucie.
- Dwie minuty do pierwszej lekcji! - Krzyk Mel, w którym zabrzmiał ostrzegawczy ton, przebił się przez drzwi. Na Lily nie zrobiło to jednak wrażenia.
- Mam to w nosie! - odwrzasnęła.
Drzwi otworzyły się z hukiem i stanęła w nich Melissa z wyrazem osłupienia na twarzy.
- Źle się czujesz? - spytała z przesadną paniką w głosie. - W skrzydle szpitalnym na pewno znajdzie się jakiś kącik dla ciebie. Załatwię to, obiecuję.
- Oj, daj mi spokój. - Lily zapragnęła, by przyjaciółka wyszła. Nie miała ochoty na rozmowę.
Teraz Mel spojrzała na nią ze szczerym zatroskaniem.
- Coś się stało? - zapytała. - Ma to coś wspólnego ze wczorajszą imprezą? Tak szybko wczoraj wyszłaś...
Lily nie wiedziała, co jej odpowiedzieć. Skłamać i mieć później poczucie winy? Czy powiedzieć prawdę i narazić się na pożal-się-Boże złote myśli Melissy?
- Wszystko mnie boli - powiedziała w końcu. - A impreza była beznadziejna - dodała.
- To trzeba było się bawić, a ty tylko siedziałaś na tej kanapie... - stwierdziła z niezadowoleniem Mel. - Mogłaś, no nie wiem, potańczyć z kimś czy coś... James tyle razy cię prosił, a ty ciągle go olewałaś.
- James mnie pocałował.
W końcu wyrzuciła to z siebie. I natychmiast tego pożałowała. Reakcja jej przyjaciółki była zupełnie inna, niż przypuszczała. Mel co prawda wytrzeszczyła ze zdziwienia oczy i opadła na deskę klozetową, ale jej pierwsze pytanie wcale nie brzmiało:
Jak on mógł to zrobić?,
Jak się po tym czujesz? czy chociażby
I co teraz będzie?, ale:
- I jak było?
Lily trzasnęła się dłonią w czoło. Owładnęło ją poczucie zupełnej bezsilności i zrezygnowania.
- Mel - jęknęła. - James. Mnie. Pocałował. Rozumiesz?
- No, rozumiem - powiedziała Melissa. - A. Ja. Się. Pytam. Jak. Było.
- Cholera jasna! - Lily walnęła pięścią w ścianę. - Nie rozumiesz, że to zmienia wszystko? Że James pokazał tym, co do mnie czuje? Że teraz muszę wybierać: James czy Severus? Że jak Severus się o tym dowie, to... to nawet wolę nie myśleć, co się stanie?
- To, że James cię kocha już od dawna było tak jasne jak broda Dumbledore'a w słoneczny dzień, że będziesz musiała wybierać - też. A reakcja Seva jest do przewidzenia - wkurzy się i załamie, a potem zamknie w sobie i będzie udawał, że nic się nie stało. Teraz odpowiedz mi na moje pytanie.
Lily wbiła wzrok we wzorki na płytkach podłogowych. Wszystkie odpowiedzi Mel były trafne. A teraz jej kolej.
- Było... dziwnie. Niby przyjemnie, ale nie do końca - westchnęła. - Chyba nadal kocham Severusa - dodała, podnosząc wzrok i spoglądając w oczy Melissy.
- To powiedz Jamesowi, że nic z tego nie będzie, a wczorajsze nic dla ciebie nie znaczy - stwierdziła blondynka, uśmiechając się dobrodusznie do Lily. - Tak będzie najlepiej.
- Ale... tak po prostu mam mu to powiedzieć?
- Na gacie Merlina! - Mel uniosła wzrok do góry, załamując ręce. - Gdybym ja tak przejmowała się każdym swoim pocałunkiem, to bym już dawno wylądowała u Munga na oddziale dla świrów!
- Mówisz, jakbyś miała już kilkanaście za sobą - mruknęła zgryźliwie Lily.
- Nie moja wina, że chłopaki tak do mnie lgną. - W głosie Mel można było wyczuć rozdrażnienie i jednocześnie swego rodzaju znudzenie. - Gdyby choć każdy z nich umiał całować... A tak, jeden wepchnął mi język do gardła z taką mocą, że mnie do dziś migdałki bolą, drugi obślinił mi szyję, trzeciemu tak śmierdziało z ust, że swoje dezynfekowałam przez tydzień, zanim pozbyłam się w końcu tego zapachu, czwarty był nawet w porządku, piąty - kompletny laik, szósty całował bosko, ale miał dziewczynę, o czym dowiedziałam się dwa dni później... Siódmy, kurde, kto to był... No nic, nie pamiętam, ale wiem, że mnie pogryzł. Ósmy był okej, a dziewiąty był Syriusz. Miał dziwny zwyczaj, że podczas pocałunku przyciskał mnie do ściany, łóżka, biurka, czy na co się tam nadzialiśmy... W końcu mu powiedziałam, że go z przesadnym uczuciem chwycę w czułe miejsce, jeśli jeszcze raz tak zrobi. Podziałało.
Lily podczas tego wywodu patrzyła na Mel z coraz rosnącym zdumieniem. Raczej nie spodziewała się tego po przyjaciółce. Owszem, Mel była nieco dzika i bardzo towarzyska, ale żeby aż tak...
- Ej! - warknęła blondynka. - Nie patrz tak na mnie. Tylko z czterema całowałam się z własnej woli. Reszta to albo siłą, albo z zaskoczenia, albo po pijaku. Mówię ci, że to nie moja wina, że mam takie branie. Choć nawet nie wiem czemu je mam.
Mel wstała z deski i zbliżyła się do lustra. Spojrzała krytycznie na swoje odbicie.
- No bo widzisz - powiedziała po długiej chwili przyglądania się samej sobie. - Wysoka nie jestem. Szczupła też nie - raczej anorektycznie chuda. Na głowie mam szopę, której często nawet rozczesać mi się nie chce, maluję się raz na ruski rok i jestem blada jak ściana. Co tu we mnie kochać?
- Może twój sposób bycia? - podsunęła Lily.
- Taa, jasne - mruknęła z ironią w głosie Mel. - Zachowuję się przecież jak stuknięta kumpela, a nie panna na wydaniu.
- Prawda - przytaknęła ruda i uśmiechnęła się do przyjaciółki. Ale już po chwili westchnęła i na powrót zrobiło się jej smutno. Mel natychmiast to zauważyła.
- Nie przejmuj się - szepnęła, obejmując mocno Lily. - Wszystko będzie dobrze, ja ci to mówię. Idź do Jamesa, powiedz mu, jak sprawy stoją, a potem idź do Seva, pogadaj z nim i zbadaj grunt po stopami...
- Chyba tak zrobię - westchnęła Lily, choć w środku odczuła paraliżujący strach przed rozmową zarówno z jednym jak i z drugim chłopakiem. - A jeszcze jedno... Za którym z nich ty jesteś? - spytała, spoglądając wyczekująco na Mel. Pragnęła jakiejś wskazówki, czegoś, co pomogłoby jej w podjęciu decyzji.
- To twój wybór, ja ci nie chcę mieszać w głowie - powiedziała blondynka.
- Już mam wystarczająco pomieszane - stwierdziła Lily. - I właśnie może ty jakiś ład zaprowadzisz, bo już nie daję rady.
Mel zastanawiała się dość długo, nadal obejmując przyjaciółkę i wbijając nieobecny wzrok w coś, co tylko ona widziała.
- Ja zawsze byłam za Sevem - oświadczyła w końcu. - Ale to twój wybór. I mnie nic do tego. Ważne tylko, żebyś była szczęśliwa... A teraz chodźmy do kuchni, zjemy coś, bo i tak nie ma już sensu iść na pierwszą lekcję.
Lily westchnęła.
- Niech ci będzie.
Ruda nie miała ochoty na nic do jedzenia. Wręcz przeciwnie - strach przed tym, co ma zrobić, dławił ją w gardle i wątpiła w to, by zdołała cokolwiek przełknąć. Szczerze powiedziawszy, wolałaby jeszcze raz odwiedzić Zakazany Las i stanąć oko w oko z wilkołakiem niż spotkać się z Severusem i Jamesem. Bała się tego, że zrani któregoś z nich... lub siebie. James czy Severus? Róże czy kolce? Któremu powierzyć część siebie?
Lily zagryzła ze złości wargę.
Nie dość, że mam problem rodem z jakiejś telenoweli, to jeszcze zachowuję się i myślę jak główna bohaterka. Zbyt romantyczne to wszystko. Cholera jasna! Czy życie musi być tak pochrzanione?
Edytowane przez Fantazja dnia 10-07-2010 14:21
Dodane przez Crazy Flower dnia 10-07-2010 14:30
#394
Ojej! To jest cudne, co piszesz Fantazjo. I co, że nic się nie dzieje, to nic :) I proszę Cię, żebyś częściej dodawała noty, bo to jest super... Mam nadzieję, że nie będę musiała czekać zbyt długo ^.^
Pozdrawiam
Lady Cat.
Dodane przez Arya dnia 10-07-2010 14:48
#395
Mimo, że dzieje się tu rzeczywiście niewiele, rozdział mi się spodobał. Rozpieszczasz nas, dwie notki w przeciągu dwóch miesięcy? Zaskakujące, szczególnie jeżeli patrzeć na ostatnią przerwę w dodawaniu nowych rozdziałów. Ale jeżeli notki mają być takiej jakości to ja mogę czekać cały rok na następne. Nie ma się czego czepiać: ani ortografii, ani gramatyki, ani budowy zdań. Idealnie.
Nie pozostaje mi nic innego, tylko życzyć Ci Wena i kolejnych wolnych dni, w których miałabyś czas dla swojego ff ;]
Dodane przez Maladie dnia 14-07-2010 00:50
#396
A ja mam się zawsze do czego przyczepić. Moim sokolim wzrokiem odnalazłam taki oto błąd:
To było co najmniej dziwne - ruda na te słowa powinna nie tylko już wstać, ale też być już ubrana i teraz pędzić do łazienki.
powtórzenie
Rozdział jest bardzo życiowy lub, jak to określiła sama Lily, "rodem z jakiejś telenoweli". Ale mnie się bardzo podobał. Notka zawiera sporo przemyśleń rudej, z czego jestem bardzo zadowolona, bo dzięki temu potrafię lepiej wczuć się w opowiadanie. Mel mnie jak zwykle rozbawiła swoim pytaniem: Jak było? Cóż, Lily ma nielada dylemat, jeśli chodzi o podjęcie decyzji w sprawie chłopców. Ja tam zawsze kibicowałam Jamesowi. Seva nigdy jakoś szczególnie nie lubiłam. Zawsze traktowałam go jak czarny charakter i do dziś go tak traktuję, więc czekam na jakąś rozmowę między rudą a Jamesem.
Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się niebawem, a mi nie pozostaje nic innego, jak życzyć Weny!
Dodane przez Crazy Flower dnia 30-07-2010 19:40
#397
To, że James cię kocha już od dawna było tak jasne jak broda Dumbledore'a w słoneczny dzień, że będziesz musiała wybierać - też.
Tekst fajowy ;D
A poza tym rozdział, jak zwykle zresztą, boski. Muszę życzyć Ci Wena i czekać z cierpliwością na następną część.
Pozdrawiam
Lady Cat.
^.^
Dodane przez blood_ dnia 27-08-2010 17:39
#398
świetny rozdział, z niecierpliwością czekam na kolejny. Jak chcesz to mogę osobiście przyjść tam do Ciebie i nakarmić Ci tego Wena ;D
Dodane przez Harry-Potter123 dnia 12-10-2010 19:45
#399
niby bardzo fajne ...
ale językiem za bardzo'ordynarnym' np. kiedy Mel mówi, że chłopcy ją po pijaku całowali albo, że złapie Syriusza w czułe miejsc... ;))))))
Dodane przez LilyPotter dnia 13-10-2010 07:27
#400
Bardzo fajne FF. Od poczatku mi się podobało. Czytałam je tydzień. Za dlugie jak dla mnie na jeden dzień=) Ciekawy pomysł. Ostatni rozdział naprawdę fajny. Niektóre teksty są po prostu ekstra=)
Dodane przez Ginny2000 dnia 11-04-2011 20:01
#401
No cóż, nie będę może pisać tego, co wyczerpali już inni forumowicze :))) - czyli wychwalać pod niebiosa to ff. Podejrzewam, że gdybym to napisała, zostałabym przez Ciebie potraktowana jako następny komentujący, który używa tych samych wyrażeń (że przytoczę przykłady: "świetne", "genialne", "cudowne" itp.).
Na pewno mnie nie pamiętasz. Jak gadałyśmy na GG to miałam chyba z 8 lat. No i pewnie nie uchowałam się w Twojej pamięci (powtarzam się z "pamięcią", ale tak mi tu pasuje...) jako osoba warta uwagi. No więc może spróbuję odświeżyć swój wizerunek :), ale to potem.
Ok, chciałam bez wychwalania (nie zrozum mnie tylko źle ;P), ale widzę, że się nie da.
Weroniko droga, ja się zupełnie nie dziwię, że ty wygrywasz konkursy polonistyczne. Z takim talentem, jak Twój, to ja się dziwię tylko temu, że jeszcze gnijesz na tym forum zamiast odpuścić sobie i wypłynąć w świat. Co nie znaczy, że nie cieszę się z tego tak bardzo, jak się cieszę :). Jesteś, moja Fantazjo, naprawdę STWORZONA do pisania. No dobra, wiem, że wiesz. I pewno już coś zrobiłaś w tym kierunku, no nie ;)?
Twój styl jest Świetny. Genialny. Cudowny. Masz niesamowitą umiejętność posługiwania się językiem. I dodatkowo niepowtarzalne pomysły. Ja może też czasem coś skrobnę w zeszyciku, ale Ty jesteś po prostu NIEPOWTARZALNA.
Robię się nudna? Trudno. Ale mam nadzieję, że nie drażni Cię to. Ja, na przykład, nie cierpię, jak ludzie mnie chwalą bezpośrednio i otwarcie. Jak mi tłumaczą, że oni to się bardzo cieszą i są ogromnie dumni. Proszę, niech się cieszą. Ale beze mnie. A jakby ktoś mnie pochwalił tak anonimowo, bez nachalności, to ja (przyznam się) owszem, lubię. Bo to mnie mobilizuje. A takie rodzinne - dobija.
Oj, rozpisałam się o sobie, a miałam pisać o Tobie. A właściwie Tobie.
Czy będziesz chciała to czytać? Gratuluję, jeśli dobrnęłaś do tego momentu. Ja czasem sama siebie nie mogę czytać, bo mi się niedobrze robi.
Twój ff ma w sobie coś. Coś, co sprawia, że dziwnie ciepło robi mi się na sercu, kiedy o nim myślę. Zdaje mi się, że to dzięki właśnie temu stylowi. I pomysłowi.
Dobra, przynudzam. Też tak uważasz, Weroniko? (A propos, pewnie jeszcze masz mnie w znajomych na nk :D). No dobrze, to zrobię urozmaicenie.
Wiem, jakie to trudne, zmienić nastawienie bohatera do drugiej osoby. Widzę, że spróbowałaś to zrobić tak jakby "od zewnątrz" (jeśli się mylę, nie wahaj się wytykać mi błędów :)). Pokazałaś, jak to wygląda z punktu widzenia (nieokreślonej oczywiście) osoby trzeciej. Wiesz, o co mi chodzi? Tak, jak już ktośtam pisał, brakowało mi przemyśleń bohaterki. Coś w stylu "a może on wcalenie jest taki zły?" albo "czuła, że coś się w niej zmienia w stosunku do niego".( O, a Ty w ogóle wiesz, o czym ja piszę? O zmianie nastawienia do Jamesa.) Rozumiem, że kluczowa była scena w szpitalu i ta z pocałunkiem (która, nawiasem mówiąc, bardzo dobrze napisana). Ale, według mnie, to było za szybko. A w pisaniu to ważne :).
A, u licha, odczepcie się od literówek!!! Sami piszecie bezbłędnie, czy co??? Na Twoim miejscu, Fantazjo(swoją drogą, bardzo dobrany nick), wkurzałoby mnie to.
Ok, sorry, nie obrażajcie się. Poniosło :D.
Całuję i przepraszam za zajęcie ważnego w życiu pisarza czasu :(. Nie obraziz się, jak napiszę na priv?
PS: PISZ DALEJ, BO ZAMORDUJĘ GOŁYMI RĘKAMI!
Dodane przez Gryfonka24 dnia 02-07-2011 22:14
#402
No właśnie !!! Pisz dalej. Bardzo mi się spodobało twoje opowiadanie. ;)
Dodane przez misiaczek13 dnia 02-07-2011 22:21
#403
no ciekawie, ciekawie ;) Czekam na CD
Dodane przez Prongs dnia 12-09-2011 20:45
#404
Nareszcie skomentuję tu Cię, o! Fantazyjo, więc od czego by tu zacząć...mhm...tak, na Twój fik o Lily natknęłam się jeszcze na starym Hogs, ale go nie skończyłam (z którego oto powodu byłam niezmiernie zdenerwowana) i tak znowu założyłam sobie konto, żeby między innymi - opiewać Twoją wspaniałość literacką. Każdy rozdział pochłonęłam z otwartymi szeroko oczami, gdzieniegdzie nawet wstrzymując oddech i jak dotarłam do czterdziestego czwartego, byłam rozczarowana, że przerywam tak świetną lekturę! Wielbię tu, z całego serca, wykreowaną postać Jamesa. ^^ Ahh. Nie ukrywam, że źle mi z tym, że jest 12.09, a publikacji następnej jeszcze nie ma, niemniej jednak czekam na Twoje wkroczenie na Hogs i uraczenie nas (Twoich wiernych czytelników) kolejną dawką ...
fantazji.
Pozdrawiam i z całego serducha życzę wena!
P.
Dodane przez Mademoiselle_Riddle dnia 18-09-2011 18:55
#405
Genialne, po prostu genialne... Aż brak mi słów...
Pisz dalej dziewczyno, bo warto!!
Edytowane przez Mademoiselle_Riddle dnia 19-09-2011 18:57
Dodane przez Annalisa Louis dnia 30-10-2011 16:31
#406
Wspaniałe opowiadanie. Jest tak super, że aż brakuje mi epitetów określających je.Mam nadzieję,że będziesz je kontynuowała, bo myślę , że to opowiadanie jest tego warte. Błędów nie zauważyłam. Nie będę tu się rozwodziła nad wspaniałością twojego opowiadania , bo chyba wiesz o tym że jest wspaniałe ;D Co do oceny to oczywiście WYBITNY, gdyż tak intrygująca historia jest tej oceny warta ; D
Edytowane przez Annalisa Louis dnia 30-10-2011 16:34
Dodane przez Asella dnia 22-12-2011 11:33
#407
Świetne oczywiście dostajesz W.
Mam tylko nadzieje że wstawisz niedługo kolejny rozdział i bd w nim rozmowa z Jamesem i może kolejny pocałunek z nim żeby się rzekonała czy dobrze postępuje ?
Prosze pisz dalej.
Dodane przez 21olka dnia 22-12-2011 20:30
#408
Nniedawno zaczęłam czytać twoje opowieści...
i co mam powiedzieć???
wszystkie twoje rozdziały zrzucam na komputer (oraz na telefon) i czytam je gdy tylko mam czas.
KOBIETO ty piszesz... (adminy sorki za wyrażenie) ZA****IIŚCIE!! Genialy styl, ciekawe przygody.
Nie mam pojęcia co więcej napisać. W sumie wszystko napisane jest w innych komentarzach... po prostu nie zmarnuj talentu:)
PS.co się stało z twoim forum że piszesz powieść jeszcze raz??
Edytowane przez 21olka dnia 22-12-2011 21:17
Dodane przez SweetSyble dnia 26-12-2011 20:39
#409
Fantazjo, jestem tu od nie dawna, ale zdązyłam przeczytać twoje opowiadanie w dwa dni i... ŁAŁ!
Naprawdę masz śiwetny styl, pomysł, fantazję i nie robisz błędów. Muszę cię pochwalić bo naprawdę ci się należy. Piszesz to opowiadanie o tym co jest tak naprawdę z życiu, o tym co nam się w życiu przydaża. Na co dzień też musimy wybierać jaki pocałunek wolimy, czy który chłopak zapewni nam większą frajdę. Czyli - sytuacje z życia wzięte. Przedstawiasz to w świetny sposób, z nutą humoru, i strachu. Ukazują nam się delikatne sceny miłosne (dobrze policzyłam, że były 3 pocałunki na 44 rozdziały?), a nie tak, że w każdym rozdziale jest 50 pocałunków plus łóżko. Postacie - no właśnie, tu mnie najbardziej zadziwiłaś, bo jak by przeczytać pierwszy rozdział i ostatni, to Lily jest całkiem inna. A to sprawka Melli. Jest naprawdę świetną postaci odzwierciedlającą na pewno nie jednego człowieka na ziemi czy na Hogs. Naprawdę mnie zadziwiłaś! Trochę szkoda, że ostatni rozdział na pisałaś rok temu, ale wciąż mam nadzieję, że nam się jeszcze pokażesz!
Dodane przez Elfias dnia 26-12-2011 20:49
#410
Bardzo fajny art.
Dodane przez MelodyRiddle dnia 04-01-2012 20:06
#411
Super ff,jest genialne! czekam na następny rodział.
pozdrowienia dla Lilly Luna Potter i Karola_94 i wszystkich tych,który mnie pozdrawiają!
MelodyRiddle
Dodane przez Ginnyyy dnia 10-03-2013 10:27
#412
No cóż, nie będę może pisać tego, co wyczerpali już inni forumowicze :))) - czyli wychwalać pod niebiosa to ff. Podejrzewam, że gdybym to napisała, zostałabym przez Ciebie potraktowana jako następny komentujący, który używa tych samych wyrażeń (że przytoczę przykłady: "świetne", "genialne", "cudowne" itp.).
Na pewno mnie nie pamiętasz. Jak gadałyśmy na GG to miałam chyba z 8 lat. No i pewnie nie uchowałam się w Twojej pamięci (powtarzam się z "pamięcią", ale tak mi tu pasuje...) jako osoba warta uwagi. No więc może spróbuję odświeżyć swój wizerunek :), ale to potem.
Ok, chciałam bez wychwalania (nie zrozum mnie tylko źle ;P), ale widzę, że się nie da.
Weroniko droga, ja się zupełnie nie dziwię, że ty wygrywasz konkursy polonistyczne. Z takim talentem, jak Twój, to ja się dziwię tylko temu, że jeszcze gnijesz na tym forum zamiast odpuścić sobie i wypłynąć w świat. Co nie znaczy, że nie cieszę się z tego tak bardzo, jak się cieszę :). Jesteś, moja Fantazjo, naprawdę STWORZONA do pisania. No dobra, wiem, że wiesz. I pewno już coś zrobiłaś w tym kierunku, no nie ;)?
Twój styl jest Świetny. Genialny. Cudowny. Masz niesamowitą umiejętność posługiwania się językiem. I dodatkowo niepowtarzalne pomysły. Ja może też czasem coś skrobnę w zeszyciku, ale Ty jesteś po prostu NIEPOWTARZALNA.
Robię się nudna? Trudno. Ale mam nadzieję, że nie drażni Cię to. Ja, na przykład, nie cierpię, jak ludzie mnie chwalą bezpośrednio i otwarcie. Jak mi tłumaczą, że oni to się bardzo cieszą i są ogromnie dumni. Proszę, niech się cieszą. Ale beze mnie. A jakby ktoś mnie pochwalił tak anonimowo, bez nachalności, to ja (przyznam się) owszem, lubię. Bo to mnie mobilizuje. A takie rodzinne - dobija.
Oj, rozpisałam się o sobie, a miałam pisać o Tobie. A właściwie Tobie.
Czy będziesz chciała to czytać? Gratuluję, jeśli dobrnęłaś do tego momentu. Ja czasem sama siebie nie mogę czytać, bo mi się niedobrze robi.
Twój ff ma w sobie coś. Coś, co sprawia, że dziwnie ciepło robi mi się na sercu, kiedy o nim myślę. Zdaje mi się, że to dzięki właśnie temu stylowi. I pomysłowi.
Dobra, przynudzam. Też tak uważasz, Weroniko? (A propos, pewnie jeszcze masz mnie w znajomych na nk :D). No dobrze, to zrobię urozmaicenie.
Wiem, jakie to trudne, zmienić nastawienie bohatera do drugiej osoby. Widzę, że spróbowałaś to zrobić tak jakby "od zewnątrz" (jeśli się mylę, nie wahaj się wytykać mi błędów :)). Pokazałaś, jak to wygląda z punktu widzenia (nieokreślonej oczywiście) osoby trzeciej. Wiesz, o co mi chodzi? Tak, jak już ktośtam pisał, brakowało mi przemyśleń bohaterki. Coś w stylu "a może on wcalenie jest taki zły?" albo "czuła, że coś się w niej zmienia w stosunku do niego".( O, a Ty w ogóle wiesz, o czym ja piszę? O zmianie nastawienia do Jamesa.) Rozumiem, że kluczowa była scena w szpitalu i ta z pocałunkiem (która, nawiasem mówiąc, bardzo dobrze napisana). Ale, według mnie, to było za szybko. A w pisaniu to ważne :).
A, u licha, odczepcie się od literówek!!! Sami piszecie bezbłędnie, czy co??? Na Twoim miejscu, Fantazjo(swoją drogą, bardzo dobrany nick), wkurzałoby mnie to.
Ok, sorry, nie obrażajcie się. Poniosło :D.
Całuję i przepraszam za zajęcie ważnego w życiu pisarza czasu :(. Nie obraziz się, jak napiszę na priv?
PS: PISZ DALEJ, BO ZAMORDUJĘ GOŁYMI RĘKAMI!
Dodane przez Ginnyyy dnia 13-03-2013 16:21
#413
W głowie szumiało jej lekko od miodu, którego huncwoci skądś wytrzasnęli i wlali w nią prawie siłą (...).
Zgrzyta to zdanie. Jak cholera. Zastanawiałam się, jak je poprawić, i doszłam do wiosku, że to "którego" jest w nieodpowiedniej formie. W głowie szumiało jej lekko od miodu, który huncwoci skądś wytrzasnęli i wlali w nią prawie siłą (...) Miód, który wytrzasnęli, nie miód, którego wytrzasnęli (chyba, że zjadłaś nie i powinno być: Miód, którego nie wytrzasnęli - wtedy forma "którego" byłaby poprawna... Ale bardzo głęboko wątpię, żeby mogło jej szumieć w głowie od miodu, którego nie było ;P). Powiesz zapewne, że "miodu" jest w dopełniaczu, więc i "którego" powinno być... Nie mogę się zgodzić, formę "którego" narzuca czasownik ("wytrzasnęli"), a nie rzeczownik, który "którego" określa. Zamotałam, wiem, ale jaśniej wyjaśnić nie potrafię ;P Czyli tak powinno brzmieć zdanie:
W głowie szumiało jej lekko od miodu, który huncwoci skądś wytrzasnęli i wlali w nią prawie siłą (...)
Ruda wbiła zawstydzony wzrok w stół.
Łohoho, to wzrok może się wstydzić? :D No, no, no... A to ciekawe :D Zawstydzona Lily wbiła wzrok w stół.
Powiedz mi w końcu?
Powiedz mi w końcu! lub Powiesz mi w końcu?
- Będą gorsze niż te z Turniejów Trójmagicznych, zobaczysz - ostrzegła Mel. - uwierz mi, znam Lisę.
Okej. Z tego co pamiętam, znasz się bardzo dobrze na przecinkach, więc chyba nie będę musiałą wyjaśniać, dlaczego "uwierz" powinno być z dużej? :)
Ach, jak ja dawo tu nie komentowałam żadnego Ficka. Cóż, przeprowadziłam się na inne forum i tam czytam, komentuję i piszę. Przylazłam jednak z powrotem i mogę oficjalnie uznać, że poziom masz bardzo wysoki. Styl jest b. dobry, jednak czasami zgrzytały mi zdania - teoretycznie poprawne, w praktyce... Hm... No. W każdym razie, masz problem, bo bardzo często, zamiast stworzyć zdanie złożone, tworzysz pojedyncze i wciskasz tam (momentami zdaje się, że na siłę) okoliczniki, przydawki i dopełnienia zupełnie z kosmosu. Oczywiście, na potwierdzenie swoich słów chętnie przytoczyłabym kilka przykładów, ale nie mogę ich teraz znaleźć :( Możesz więc uznać, że moja krytyka jest bezpodstawna i nie mam na to dowodów i zrozumiem, jak ją sobie olejesz, jednak chyba wiadomo, że ja tego nie piszę ze złośliwości, czyż nie? :)
Masz bogate słownictwo i ładny styl, poza paroma potknięciami. Niestety, mam czas na przeczytanie zaledwie jednego rozdziału, ale obiecuję, że kiedyś przyjdę i skomentuję większą ilość.
Fabuła? Cóż, niezła. Teroetycznie jest to trochę tasiemcowy wieloodcinkowiec, ot, takie zwyczajne życie, ale... Brakuje mi czegoś. Czegoś, co wisiałoby w powietrzu, jakiś niepokój albo absurd. Coś, co dodawałoby fickowi pikanterii (hihi ]:->) lub zabawnego klimatu, może odrobinę niepokoju... Widać, że ten FF jest dopracowany, jednak radziłabym bardziej skupić się na samych postaciach i nad ich psychologią, ponieważ w tym FF słabo widać postaci. Wiem, można mi zarzucić, że skoro przeczytałam jeden rozdział, to nie mnie to oceniać... Ale wiesz, swego czasu czytałam to z odcinka na odcinek, to trochę pamiętam :) W każdym razie występują tu słabo zarysowane postacie. Wg tego rozdziału Melissa jest od bycia odważną, Lisa - suką, a Lily - wielką miłością okropnego Jamesa. Dodaj tym charakterom... czegoś. Życia. Szczegółów. Trójwymiarowości. Dlaczego Lisa jest taka wredna? Dlaczego Melissa taka pochopna? Nawet, jeżeli to oczywiste, poświęć na to trochę czasu w przemyśleniach bohaterki. Mimo, że jest to narracja trzecioosobowa, to jest nieobiektywna, bo opisuje świat z punktu widzenia Lily, więc możesz dodać trochę jej przemyśleń ww stylu: 'Lily zastanawiała się, dlaczego..." "Lily pomyślała, że to może dlatego..." itd.
Podsumowując - co źle, co dobrze?
1. Ładny styl - poza drobnymi potknięciami i motaniem w zdaniach pojedynczych;
2. Ciekawa fabuła, czyta się szybko;
3. Troszkę niedopracowani, chociaż interesujący bohaterowie;
4. Mało przemyśleń Lily.
Ogólne wrażenie bardzo dobre, przyjemnie mi się czytało :)
Pozdrawiam i życzę Weny w dalszym pisaniu. Przypominam także, że to, że jesteś świetna, nie oznacza, że nie możesz być lepsza! ;)
PS: Chętnie zobaczyłabym Cię w kryminale lub dramacie. Jak będziesz pisać, poinformuj mnie o tym, łoki? :D