Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Wagary

Dodane przez Fanka Syriusza Blacka dnia 18-03-2009 20:46
#1

W tym roku Dzień Wagarowicza przypada pechowo na sobotę. A wy chodzicie na wagary? Jak tak to czy są to wypady w pojedynkę czy całą paczką? Czy zdarzyły się wam jakieś wagary, o których długo nie zapomnicie? Co myślicie o osobach, które wagarują? Piszcie.

Edytowane przez Ariana dnia 18-03-2009 23:04

Dodane przez Taka jedna dnia 18-03-2009 20:49
#2

Och, jak wagarować to tylko całą klasą! Zdarzyło mi się to może ze dwa razy i za każdym razem usprawiedliwiła nas wychowawczyni xD
Czasem trzeba sobie tak nadprogramowo odpocząc :)

Dodane przez Martyna dnia 18-03-2009 20:55
#3

Ja nie wagarowałam nigdy. Jako że jestem córką nauczycielki, moja matka dowiedziałaby się o wagarach natychmiast, bo... uczy w szkole obok ;/ Wolę więc nie ryzykować i chodzić...

Poza tym według mnie one w ogóle nie mają sensu. ;d

Edytowane przez Martyna dnia 18-03-2009 20:58

Dodane przez Lady Shadow dnia 18-03-2009 21:00
#4

W mojej ostatniej szkole jakoś nie chodziłam na wagary, ludzie kablowali i nikt nie wybierał się z tobą a teraz w nowej szkole to już nie raz byłam na wagarach, najczęściej to z jedną kumpelką albo z kilkoma, na raz. Czasem uda się całą klasą ale to bardzo rzadko. Najczęściej to jednak z chemii i z fizyki się zrywam... A co do dania wagarowicza to nigdy nie idę do szkoły.

Dodane przez harrypottertomojezycie dnia 18-03-2009 21:12
#5

Ja muszę się przyznać na prawdziwych wagarach byłam tylko raz, w gimnazjum. Zwialiśmy z biologii, a za tydzień i tak wszyscy dostali pały:)

Dodane przez Shemya dnia 18-03-2009 21:22
#6

W mej mieścinie nie da się wagarować, bo po pierwsze nie ma co tam robić, a po drugie co chwila napotyka się jakiegoś nauczyciela. ;f
Ale na pizzę można iść. :D Co prawda nauczyciele też już wiedzą, że jak ktoś idzie na wagary, to na pizzę więc też jest ryzyko 'nakrycia', ale w dzień wagarowicza to sami nas wyganiają żebyśmy poszli na tą pizzę. XD
Ogólnie ja osobiście byłam na wagarach dwa razy. ;d Jedne były udane, drugie nie, ale mówi się trudno. ;d

Edytowane przez Shemya dnia 18-03-2009 21:25

Dodane przez Elsanka dnia 19-03-2009 16:15
#7

Wagary? ;D
Hm. Jak zwykle, pewnie wyjdę na najgorszą, ale trudno.

Tak, chodziłam na wagary. Dlaczego? Bo jak już mam wszystkiego i wszystkich w szkole dość, to muszę zrobić sobie małą przerwę. Już nawet nie chodzi o to, że jak mam jakiś sprawdzian, to uciekam. Bardzo rzadko coś takiego się zdarza, bo zawsze coś dam radę napisać. Ale czasami jest tak, że po prostu nie chce mi się siedzieć w szkole. Wtedy namawiam (lub co jest o wiele częstsze - jestem namawiania) koleżanki i idziemy gdzieś na miasto - na pizze, na sklepy, lub chociażby do parku. W tym roku jestem już w trzeciej klasie liceum, matura tuż tuż, a i oceny na świadectwie trzeba mieć jako - takie, więc już staram się tak nie robić i w gruncie rzeczy mi się udaje - w tym roku może byłam ze 2 razy. Jeżeli już naprawdę mam dość szkoły, to zostaję jeden dzień w domu i regeneruję siły. ;P
Ale drugie półrocze pierwszej klasy i cała druga, to był jeden wielki przekręt z wagarami. ;D Wtedy były sielankowe czasy, więc można było sobie pozwolić - nie to co teraz.

Było parę takich sytuacji o których na pewno nie zapomnę.
Na przykład, pewnego pięknego zimowego dnia wybrałam się zamiast do szkoły, z kolegą na lodowisko. Niestety, przez moją sklerozę, zapomniałam, że czasem na lekcjach w-fu niektóre klasy z mojej szkoły też tam idą. Gdy weszłam do przebieralni, dosłownie wpadłam na moją babkę z w-fu (była godzina 8.30...). Odwróciłam się na pięcie i ulotniłam. Parę dni później musiałam się tłumaczyć przed wychowawcą. Na szczęście nie było poważniejszych konsekwencji. ;p

Co myślę o takich osobach?

Cóż mogę myśleć, jak jestem jedną z nich... Jestem zdania, że wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem. Nie przeginam z nieobecnościami, bo wiem jak to się może skończyć (mam parę takich przypadków w klasie). Wkurza mnie natomiast, gdy ktoś perfidnie opuszcza dni w których są sprawdziany, a przychodzi, kiedy nie mamy nic zadanego - tak robi 2 moich kolegów. Zawsze wszystko uchodzi im na sucho - i tak już trzeci rok. ;f

Najgorsi są jednak nie-wagarowicze, którzy chociażby się paliło i nie wiem co jeszcze - zawsze się wyłamią. I właśnie dlatego nie istnieje coś takiego jak "klasowe wagary" a przynajmniej na pewno nie w mojej klasie.


Znam ten ból. W mojej klasie jest tak samo - na początku pada hasło "idziemy na wagary, uciekamy!", po czym jedna osoba mówi "ja zostaję" i mamy powagarowane...^^. Jedyny raz kiedy nam się udało iść 'całą klasą', to 2 tyg. temu na religii - ale trzeba uwzględnić to, że było nas 9, a tych co zawsze zostają nie było.

Edytowane przez Elsanka dnia 20-03-2009 17:00

Dodane przez Kabaczek dnia 19-03-2009 17:03
#8

Ja na wagarach nie byłem chyba jeszcze. :P W sumie to mi to niepotrzebne, bo mam krótkie lekcje w tym roku i nie chcę sobie na koniec 3 klasy popsuć zachowania bo u mnie od_razu minus 10 punktów do zachowania za takie coś a to jest dużo.

Edytowane przez Ariana dnia 19-03-2009 20:44

Dodane przez Lavanda dnia 19-03-2009 17:10
#9

No pewnie, ze chodzilam, chodze i chodzic na bank bede.
Hm, roznie ten czas wykorzystuje. Sa takie dni, kiedy wagaruje zeby... sie uczyc. Chodze wtedy do mojego ulubionego baru nad morzem, siadam przy stoliku na zewnatrz i ryje nosem po ksiazkach albo po prostu zamykam sie w miejskiej bibliotece, gdzie efektywnie jest wiecej spokoju.
Sa jednak takie dni, kiedy po prostu nie mam sily, weny ani determinacji zeby zamknac sie na 6 godzin w czterech scianach i udawac, ze jestem uwazna na lekcjach. Wtedy albo chodze na plaze, rysuje, jezdze ze znajomymi do sasiednich miasteczek albo siadam w uprzednio zacytowanym barze i grzeje krzeslo przy filizance mocnej kawy lub wielkiej szklance soku.

Niezapomniane wagary? Hm, jesli chodzi o ostatnie miesiace to na bank wagary w Pizie xD. Pojechalam do kumpla i przez niego o malo nie padlam na zawal ze smiechu... to byl stanowczy atak na moje zycie!

Co mysle o wagarowiczach? Dobrze robicie xD.

Dodane przez black-blue_angel- dnia 19-03-2009 17:51
#10

Ja byłam tylko raz, ale myślę, że jeszcze kiedyś pójdę. Byłam z moją najlepszą przyjaciółką, czyli z jedną osobą. Było głupio i w ogóle deszcz padał.

Dodane przez Upiorzyca dnia 19-03-2009 19:44
#11

Ja na wagarach nigdy nie byłam bo i gdzie miała bym pójść? Siedzieć cały dzień nad Wisłą? Poza tym ja do szkoły mam 250 metrów i jak mi się nie chce w niej siedzieć to po prostu się zwalniam i idę do domu całkowicie legalnie.

Dodane przez niewesolypagorek dnia 19-03-2009 20:03
#12

Oczywiście, że wagarowałam... nie raz i nie dwa. ;P

Moje wagary zazwyczaj polegają na: 'mam dzisiaj na później do szkoły' - wyśpię się na pierwszej lekcji i idę na drugą, bądź 'boli mnie głowa, źle się czuję' - całodniowe wagary, oraz zwolnienia z ostatnich lekcji - 'słabo się czuję, mogę iść do domu?'.

Dziwi mnie to, że wszystkie moje ucieczki, wychowawcy usprawiedliwiają mi - nawet te ewidentne, niczym niewytłumaczone wyjścia z 2 ostatnich lekcji. Cóż... nie narzekam... najwidoczniej nie wyglądam na osobę, która mogłaby bezczelnie zwiać.

Dodam, że wagarowanie jest bardzo fajne, o ile wieje cała klasa, bądź wieje 1-2 osoby. Gdy ucieka pół klasy, a drugie pół zostaje, zazwyczaj jest bardzo niefajnie, ponieważ nauczyciele się mszczą. Gdy ucieka pół klasy i chce się iść z nimi, warto poczuć się słabo jeszcze godzinę przed planowanym wyjściem. :P

Miłego uciekania. ; d

Edytowane przez niewesolypagorek dnia 19-03-2009 20:05

Dodane przez Alanette Vieira Malfoy dnia 19-03-2009 20:25
#13

Achh, cóż za historie.
Co do mnie, od czasu do czasu zdarza mi się wagarnąć z lekcji w-fu, gdyż mamy ją w drugiej szkole, a mi zwyczajnie nie chce się przebierać, biec, i znowu się przebierać... x)
Razu pewnego poszłam z koleżankami i kolegą na konkurs pod opieką nauczyciela, który nas nie uczył. Wracamy do szkoły, akurat nasza klasa miała matematykę. Nauczyciel nas spokojnie zostawił w szatni i sobie poszedł, a my całe 45 minut przesiedzieliśmy w szatni... I mieliśmy usprawiedliwione, bo byliśmy na konkursie, ha! :D

Cóż, w każdym razie, całej szkolnej braci z okazji Dnia Wagarowicza wszem i wobec życzę najwagarniejszego! x)

Dodane przez Ephileps dnia 19-03-2009 21:51
#14

Idę jak muszę :D. Często mi się nie zdarza no ale cóż... są takie pechowe dni w których wolę dać długą niż narazić się na szkolne zło :D
Niestety zauważyłem, że wchodzi to w krew - jak raz się pójdzie to i pójdzie się drugi raz... więc jak ktoś nie umie się pohamować to może mieć pewien problem.

Dodane przez mistake dnia 19-03-2009 22:42
#15

Nigdy mi się wagarowanie nie zdarzyło. Może to dlatego, że jestem jeszcze młoda i nie mam jakiegoś wielkiego bagażu doświadczeń. Za mną cała podstawówka, a raczej te trzy lata od klasy IV do VI i pół roku w gimnazjum. Gdy pierwszy mam w-f najchętniej zostałabym w domu. Moja nauczycielka a zarazem wychowawczyni jest osobą bardzo, ale to bardzo roztrzepaną. Przy niej łatwo byłoby urwać się z lekcji. Nawet by nie zauważyła. Ból głowy u mnie w domu by nie przeszedł. Mama nauczycielka, zna się na tych wymówkach. Rzadko kiedy bez kwitka od lekarza pozwala zostać mi w domu. Zawsze najpierw doktor, potwierdzenie, że na pewno nie wymyślam sobie choroby a dopiero potem pozostanie w domu na cały cudowny tydzień.
Kiedyś, pod koniec szóstej klasy miałam okazję iść na wagary. Koniec semestru, żaden nauczyciel nie sprawdzał już listy obecności. Pamiętam, że właśnie wtedy mieliśmy wyjątkowo całą klasą francuski [normalnie byliśmy podzieleni na grupy zaawansowane i niezaawansowane]. Pech chciał, że mieliśmy mieć zajęcia z nauczycielem mojej grupy. Jeden chłopak rzucił hasło 'wagary'. Druga dziewczyna je pochwyciła i tak wyszło na to, że prawie cała klasa VI c zerwała się z francuskiego. Co najśmieszniejsze cała klasa dyskutowała bardzo 'zażarcie' w przedsionku a szatniarki wszystko słyszały, a i tak ich wypuściły. Cała grupa dziewczyn namawiała mnie i moją przyjaciółkę na zerwanie się. My, jako bardzo 'mądre' zostałyśmy, a raczej ja zostałam, a Patrycja nie poszła ze względu na mnie. Chyba nie muszę dodawać, że na przystanku pech chciał, że nasza pani dyrektor zauważyła pokaźną grupkę na przystanku i zgarnęła do szkoły, na dywanik? Nasza wychowawczyni niezłe nerwy miała... W gimnazjum nie wyobrażam sobie, abym mogła tak swobodnie wyjść ze szkoły.

Co myślę o takich osobach?

Cóż mogę myśleć, jak jestem jedną z nich... Jestem zdania, że wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem


Dokładnie. Wszystko dla ludzi. Może mnie też coś takiego się przydarzy? Czas pokaże.

Edytowane przez mistake dnia 19-03-2009 22:45

Dodane przez Tromedlov dnia 20-03-2009 11:37
#16

A owszem, zdarza się, zdarza. Ale jak już wagary to z całą klasą. Taka nasza klasowa integracja. Zazwyczaj są to ostatnie lekcje i zazwyczaj zwiewamy bez powodu - albo jak ktoś woli 'bo już nie wytrzymujemy'.

Zdarzyło się też, że nieco mniejszą grupką przesiedzieliśmy dwie lekcje w pobliskim parku. Po czym wróciliśmy sobie do szkoły na W-F. ;-D

A już mówiąc o wagarach to...ja - podobnie jak cała moja klasa - przeniosłam Dzień Wagarowicza na dzień dzisiejszy. No bo niby jaki miałby być z niego pożytek, hę :-P?

Co myślę o wagarowiczach?
Jeżeli wagarują bez przesadyzmu, to cóż ja mam myśleć? Wagary są nieodłączną częścią ucznia... Trzeba tylko mieć umiar. ;))

Edytowane przez Ariana dnia 20-03-2009 15:25

Dodane przez mataharry dnia 20-03-2009 11:46
#17

wagary są potrzebne dla ludzi którzy chcą odpocząć od szkoły ale trzeba być przygotowanym na ich konsekwencje:rip:

Dodane przez kochanka_dracona dnia 20-03-2009 14:36
#18

Chodziłam, chodzę i na pewno będę chodziła dalej. W gim. jakoś mniej, rzadko mi się zdarzało w sumie, ale jak wylądowałam w LO to nie wyobrażam sobie szkolnego życia bez waksów.
Jak na razie ani rodzice, ani nauczyciele się nie czepiali - i oby tak dalej. Chociaż myślę, że moi rodziciele świetnie zdają sobie sprawę co się dzieje. W końcu widzą na kartkach po zebraniu nieusprawiedliwione godziny. ;]

Dodane przez Vampirzyca dnia 20-03-2009 14:57
#19

Czasem.
Dzisiaj, przykładowo, nie poszłam na pierwszą plastykę, bo mi się nie chciało. Pospałam godzinkę dłużej, a nauczycielce powiedziałam, że za zaspałam. Standard.
Wagarowanie jest oczywistością w ostatnie dni szkoły. Dzienniki oddane, już po radzie pedagogicznej, ocenki wystawione, nikogo nie obchodzi, czy siedzisz i grasz w państwa-miasta, jak reszta, czy siedzisz na boisku szkolnym i perfidnie uśmiechasz się do osób siedzących przy oknie, bądź do nauczycielek wychodzących ze szkoły.
Wtedy cała grupa (pojedyncze osobniki grają w państwa-miasta i szubienicę.) siada na boisku, wyrusza na miasto, a potem elegancko wchodzi pod koniec lekcji do klasy, siada w ławkach, szczerząc się, jak głupi do sera. A nauczyciele odwzajemniają uśmiechy, po czym wracają do przerwanej książki.
Klasyka czerwca.

Dodane przez Madlenne dnia 20-03-2009 15:28
#20

Ja właściwie na wagarach byłam dwa razy w życiu. Raz zwiałam z fizyki w czerwcu, bo totalnie nic nie umiałam i nie chciało mi się już w szkole siedzieć, kiedy tak ładnie na dworze...
Drugi raz miały być prezentacje maturalne na niemieckim. Poszłam do taty i powiedziałam: "Nic nie umiem na jutro na niemiecki, dostanę jedynkę. Nie wyrabiam się z lekturą na wtorek. Napiszesz mi zwolnienie na jutro?"
Napisał. Czy to były wagary? Nie jestem do końca przekonana, ale uznam, ze były. ;)

Dodane przez Milka dnia 20-03-2009 15:42
#21

Kto nie wagarował albo nigdy nie dostał jedynki jest jak żołnierz bez karabinu!

Za czasów podstawówki i gimnazjum nie mogłam uciekać, bo:
Ja nie wagarowałam nigdy. Jako że jestem córką nauczycielki, moja matka dowiedziałaby się o wagarach natychmiast, bo... uczy w szkole obok ;/ Wolę więc nie ryzykować i chodzić...

Oj, znam ten ból. Ja miałam trochę gorzej - mama uczyła w mojej szkole ;f.


W liceum uciekałam już kilka razy. Chociażby dzisiaj - całą klasą postanowiliśmy uczcić jutrzejszy dzień i zwialiśmy z niemieckiego :D.
Kiedyś pamiętam, jak chcieliśmy uniknąć klasówki z geografii. Poszliśmy pod szatnię, stoimy, czekamy... Ostatecznie po dzwonku poszliśmy pod salę i klasówkę napisaliśmy :lol:.
Chyba tylko 2 razy zdarzyło mi się wyjść ze szkoły na gadkę 'boli mnie głowa i nie mogę wytrzymać na lekcjach', zwolnić się u wychowawczyni i pojechać do domu.
Mam w klasię koleżankę, która w poprzednim semestrze omijała jak się dało wszystkie poważniejsze sprawdziany, a o niemieckim i fizyce już nie wspominając (mamy takie udogodnienie, że fizykę mamy na pierwszej lekcji we wtorek i środę ;d). Było fajnie - do stycznia, kiedy trzeba było jednak wszystko pozaliczać.

Co myślę o wagarowiczach?
Ludzie, jak uciekać to tylko całą klasą i nigdy w dniu rady pedagogicznej! (pod koniec poprzedniego roku szkolnego moja klasa zrobiła taki wybryk, czego skutkiem było 0 ocen wzorowych z zachowania :P)

Dodane przez Ariana dnia 20-03-2009 16:11
#22

Każdy prędzej czy później zaliczy wagary. No dobra - prawie każdy. Wagarować to za często nie wagaruję, bo dla mnie to trochę bez sensu. Jeżeli wiem, że i tak nie zamierzam dotrzeć do szkoły to zostaję w domu, proste (a to przecież nie są wagary).

Wagary, których nie zapomnę... chyba te w drugiej klasie liceum, kiedyś na samym końcu września. Przyszłam do szkoły i usłyszałam tekst "klasowe wagary" a że mieliśmy mieć jakiś sprawdzian z niemieckiego to oczywiście nie trzeba mi było powtarzać dwa razy. Jednak że wiadomo jak zwykle kończą się "klasowe" wagary to poszły trzy dziewczyny i siedmiu chłopaków, czyli nawet nie jedna trzecia klasy. I chociaż przesiedzieliśmy pięć godzin na wałach nad jeziorem to ani przez moment się nie nudziliśmy. Ale robiliśmy tak głupie rzeczy, że lepiej o tym nie mówić [miejsce na pozdrowienia dla miłego pana i przekupionego rybaka]. ;D
Pamiętam też jak w gimnazjum, w trzeciej klasie mieliśmy iść na klasowe wagary i wyskakiwaliśmy z okna toalety na parterze, bo przez drzwi nie było szans wyjść (ze względu na kamery w prawie każdym kącie szkoły) i jak nas wszystkich złapała sprzątaczka, która stała na zewnątrz i to wszytko widziała. Nigdy nie zapomnę jakiego dostałam ataku śmiechu, gdy ją zobaczyłam i w jakim stanie wróciłam do szkoły. Ech... było się kiedyś głupim.
Jeżeli chodzi o opuszczanie pojedynczych lekcji to nawet nie liczę, bo dla mnie to nie są wagary. Oo A takich godzin mam mnóstwo.

Hm, roznie ten czas wykorzystuje. Sa takie dni, kiedy wagaruje zeby... sie uczyc.


Ja też tak często robię. Tzn. trudno nazwać to wagarami, bo raz w tygodniu mamy tak bezsensowne lekcje, że zawsze zostaję w domu, ale nie ma mowy bym poświęciła go na nic-nie-robienie. ;ff Wszystko to sobie odbiję w wakacje... o ile w ogóle dotrwam.

Co myślę o ludziach, którzy chodzą na wagary... Jeżeli są to wagary w granicach zdrowego rozsądku to ok. Najgorsi są jednak nie-wagarowicze, którzy chociażby się paliło i nie wiem co jeszcze - zawsze się wyłamią. I właśnie dlatego nie istnieje coś takiego jak "klasowe wagary" a przynajmniej na pewno nie w mojej klasie.

Edytowane przez Ariana dnia 20-03-2009 16:44

Dodane przez Neville-Longbottom dnia 20-03-2009 16:12
#23

Ja nigdy nie byłem na wagarach i jestem z tego dumny. Bo jak można być dumnym z ucieczki? To raczej przejaw słabości i tchórzostwa przed szkołą.

Dodane przez Rewolucja dnia 20-03-2009 16:50
#24

Kłamać nie będę. Na wagarach byłam kilka razy. No, może na tych większych wagarach kilka, bo takich ucieczek z jednej, dwóch lekcji było trochę więcej. Trochę. Najczęściej się zdarzało we wtorki - biorąc pod uwagę ten rok. I to były takie ucieczki cało - klasowe, nie licząc kilku kilku uczniów, którzy zawsze się wyłamywali z grupy i kapowali. ^^ Dlaczego wtorek? Akurat wtedy przypadają dwie matmy i dwie fizyki, więc jest trochę przerąbane. ;D
Ogólnie rzecz biorąc, trudno uciec z naszej szkoły. Podwórko jest otoczone murem, bez wyjścia, korytarz szkolny jest często patrolowany. Ale mając czujki jakoś się udawało. Nie powiem, że jestem z tego dumna, ale niektóre widowiskowe wagary są niegodne naśladowania. Hm. Co do ucieczek, to na wagarach byłam tydzień temu, razem z koleżanką. To były takie wagary, o których wiedzieli nauczyciele, uczniowie, moja ciocia i jej mama. :P
To raczej przejaw słabości i tchórzostwa przed szkołą.

Moim zdaniem, to przejaw buntu, znudzenia, albo po prostu chęci zwrócenia na siebie uwagi. Chęć uwolnienia się od gderania nauczycieli, skorzystania z odpoczynku, swobody i wolności. Dziękuję.

Edytowane przez Rewolucja dnia 20-03-2009 16:53

Dodane przez Lady Gaga dnia 20-03-2009 18:31
#25

Zacznijmy od tego, że wagaruję minimum raz na tydzień.
Pierwsza wymówka - autobus mi się spóźnił, w związku z czym i ja się spóźniłam. Od razu wychowawczyni mi usprawiedliwia, bo sądzi, że ja mam naprawdę daleko do szkoły. A w rzeczywistości jeżdżę najpóźniejszym autobusem, jednak mimo wszystko się nie spóźniam. :D
Druga, najlepsza i najczęstsza moja wymówka, to taka, że.. mam próbę w auli. Wystarczy wyciągnąć od kolegów klucz od sali, pożyczyć pałki do perkusji, podłączyć mikrofon i udawać, że ma się próbę. Zawsze, zawsze, zawsze działa, w szczególności, kiedy mamy zastępstwo, jakąś długoterminową pracę do oddania, której nie mam bądź po prostu jak mi się nie chce iść na lekcje. A najlepsze jest to, że wtedy można uciekać z tych lekcji, które nie są na początku i nie są na końcu. :D:D:D!
I trzecia wymówka. Dyżurni powiedzieli mi i koleżance, że mamy odwołaną ostatnią lekcję, więc nas na niej nie było. Działa, ale u niektórych zdarza się, że są pretensje do dyżurnych, a wtedy nie jest fajnie.
Nie stosuję wymówek typu: źle się czuję, sratatata, bo nikt nam nie wierzy. XD!
I jak już mam uciekać ze szkoły, nie z lekcji, to muszę się przyznać, ale tak nie umiem. Zawsze jak uciekałam, to albo nauczycielka jakaś mnie złapała, albo - jak niedawno - dyrektorka patrolowała korytarze, ale pod w/w pretekstem próby wyszłam.
I jak uciekać, to tylko z koleżanką z ławki. Jeszcze nigdy nie udało się namówić, by CAŁA klasa uciekła. Przynajmniej 3/4 zostaje, więc jest dość głupio. A szkoda, bo zawsze ktoś wygada...

Dodane przez Akiko dnia 20-03-2009 20:08
#26

Mnie się zdarza nie być na lekcjach, ale u nas w szkole jest taki myk, że każdy ma zeszycik usprawiedliwień i wystarczy znaleźć ładnie piszącą koleżankę. Bo nauczyciele nie sprawdzają tego podpisu z innymi. A przecież można znaleźć kogoś, kto podobnie pisze do rodzica.

Ale nie zrywam się (buhahaha, jak nie ma mnie, to w ogóle mnie nie ma, nie wychodzę ot tak z lekcji, nie spóźniam się) często. w tym miesiącu obiecałam sobie, że będę cały czas i tak przydałoby się do końca roku.

Dodane przez Claire Lethal dnia 20-03-2009 21:23
#27

Nie jestem typem wagarowicza, ale..
Pierwszy raz wagarowałam w przedszkolu. : D
Jako, że mieszkam kilkadziesiąt metrów od budynku, samowolnie poszłam sobie w trakcie zajęć na powietrzu do domu. Rodzice byli wściekli, a i owszem, ale nie na mnie, tylko na opiekunki, że mnie nie przypilnowały.

W podstawówce poszłam na wagary tylko raz - całą klasą z lekcji muzyki. Babka nie wyciągnęła konsekwencji.
Gmnazjum. Haa.
W pierwszej klasie zwialiśmy z lekcji geografii (mieliśmy mieć całogodzinny sprawdzian z pierwszego półrocza). W naszej klasie jest 5-6 osoób, które notorycznie spóźniają się na każdą lekcję. Oczywiście, mowa tu o kilku chłopakach, którzy zazwyczaj potrafią każdego nauczycuela wyprowadzić z równowagi.
Dzwonek dzwoni, wchodzimy posłusznie do sali, a nauczyciel zauważa, że wziął dziennik 1c, zamiast 1b. Wrócił do pokoju, by wymienić. W tym czasie koleżanka M. rzuciła hasło: 'idziemy na wagary'. Wybuchły śmiechy i.. wszyscy wybiegli z sali. N. po drodze wywróciła ławkę na korytarzu, robiąc masę hałasu. A ja, jako ciapa nad ciapami, zatrzymałam się, żeby powiedzieć pani Bożence (szatniarka) dzień dobry. xd
No i wyszło tak, że na lekcje poszli najgorsi ucziowie z klasy i dostali 5 ze sprawdzianu (gdzie pan K. dał specjalnie banalne pytania), a reszta klasy dostała gały. Oczywiście sprawa była poruszona na wywiadówce, ale i tego nie żałuję, bo było śmiechowo. ;D

Oczywiście, mamy bardzo wiele sytuacji, że cała klasa ucieka za wyjątkiem jednej osoby, która zaraz po dzwonku wchodzi do sali. Wtedy wszyscy wracają i recytują stałą formułkę 'przepraszam za spóźnienie, byłem/łam w sklepiku/toalecie/rozmawiałem/łam z innym nauczycielem'.
Zdarza nam się wiać w czwartki z wfu, bo mamy ostatni i to do tego straszliwie późno jest.

Wagary są fajne, bo jednoczą społeczność klasy. :>


Dodane przez czarodziej dnia 20-03-2009 21:37
#28

No było miło, ale się skończyło. xD Miałam dość sporo godzin nieusprawiedliwionych no i mamusia i pani wychowawczyni powymieniały się numerami i mam ***. Ale jeszcze nie tak dawno to co się działo.. masakra. Nie_bylo tygodnia w którym nie byłoby mnie co najmniej jeden cały dzień i kilka pojedynczych godzin, najczęściej z kumpelą, albo nawet kilkoma, a uciekałyśmy bo nie chciało się siedzieć w szkole, bo była nudna lekcja, bo nie lubiłam nauczycielki, bo był sprawdzian, bo była ładna pogoda, itp.
U nas w klasie nie nie ma mowy o tym, żeby poszli wszyscy zawsze zostają 3 kujony + paru kretynów którzy zapomnieli wyjść ze szkoły, nie jeden raz ponad polowa klasy miała problemy, bo u niektórych odezwał się aniołek na ramieniu. Rozumiem nie trzeba zwijać się często, ale raz na semestr jak idzie cala klasa to chyba można, nie? Nikt nikomu jaj jeszcze za jedną godzinę nieusprawiedliwioną nie urwał. xD
O ludziach chodzących na wagary nic nie myślę, bo są różni luzie, niektórzy uciekają sporadycznie inni regularnie, jedynie mają dobre oceny inni źle... Jezu jak się komuś nie chce siedzieć i uczyć, bo w końcu co jak co, ale życie jest za krótkie na zbyt długą naukę, to *** z lekcji i po sprawie. Ale tera ładna pogoda jest coraz częściej to znowu kilka godzin przybędzie. ;d

Edytowane przez Ariana dnia 20-03-2009 21:57

Dodane przez czarodziej dnia 20-03-2009 21:42
#29

czarodziej napisał/a:
no bylo milo ale sie skonczylo xD mialam dosc sporo godzin nie uspraweidliwionych no i mamusia i pani wychowawyczyni powymienialy sie numerami i mam prze*****. ale jeszcze nie tak dawno to co sied zialo.. masakra. niebylo tygodnia w którym nie byloby mnie conajmniej jeden caly dzien i kilka pojedynczych godfzin, najczesciej z kumpelą, albo nawet kilkoma, a uciekalysmy bo nie chcialo sie siedziec w skzole, bo bylo nudna lekcja, bo nie lunilam nauczycielki, bo byl psrawdzian, bo byla ladna pogoda, itp
w naszje klasie nie ma mowy o tym zeby wszyscy poszli, zawsze znajdzie sie jakis przy*eb ktory nie popjedzie na kolonie jak ucieknie z lekcji albo jeszze cos innego wymysli i najczesciej zostaja 3 kujony + paru kretyn ow którzy zapomnieli wyjsc ze skzoly ahahahahah. juz nie raz tak bylo ze ponad polowa klasy miala lipe bo kilka osób nie spieprzylo

o ludziach chodzacych na wagary nic nie myśle, bo są różni luzie, niektórzy uciekaja sporadycznie inni reguralnie, jedynia mają dobre oceny inni zle.. jezu jak sie komus nie chce siedziec i sie uczys, bo w koncu co jak co ale zycie jest za krótekie na zbyt dlugą nauke, to spier***a z lekcji i po sprawie.
ale tera ladna pogoda jest coraz czesciej to znowu kilka godzin przybedzie ;d

Dodane przez Kinga dnia 20-03-2009 23:50
#30

"Najgorsi są jednak nie-wagarowicze, którzy chociażby się paliło i nie wiem co jeszcze - zawsze się wyłamią."
Ariano, też Cię lubię :) Gdybym była jedna jedyna, to nie wyłamałabym się poszłabym z tłumem, ale kilka osób to już poważna opozycja. Szybko się okazuje, że oprócz głównego pomysłodawcy nikt tak naprawdę nie jest do pomysłu przekonany.
Jeszcze nigdy nie byłam na wagarach. W podstawówce i gimnazjum nie chodziłam, bo miałam rodzinę w szkole, wszędzie dyżurowali nauczycieli i nawet nie byłoby gdzie uciec. Klasowe wagary w mojej całej szkolnej karierze udały się tylko raz - ale że akurat ja byłam na wycieczce, to mnie ominęły. Moja mądra klasa uciekła w trzeciej klasie gimnzjum z fizyki dwa tygodnie przed wystawianiem ocen. Jako że dużo osób chciało się wyciągać na koniec, na następnej lekcji wręczyli nauczycielce wielki bukiet kwiatów i "szczerze" ją przepraszali.
Raz było bardzo blisko - ktoś rzucił pomysł, żeby zwiać z chemii. Z tymże była to dodatkowa godzina, za którą nauczycielka nie brała pieniędzy, więc ostatecznie spora część klasy(w tym ja) uznała, że ucieczka z takiej godziny, u jednej z najbardziej poczciwych nauczycielek, byłaby przegięciem i została.
Dzisiaj również pojawiła się inicjatywa klasowych wagarów, ale ostatecznie uciekły 4 osoby, które mają już dowody osobiste, więc straż miejska im nie straszna. Z obecną panią dyrektor za klasową ucieczkę dostalibyśmy, oprócz miliona ujemnych punktów z zachowania, zakaz wycieczek do końca liceum (wierzcie mi, ta kobieta naprawdę jest do tego zdolna). Mając do wyboru marznąć przez 5 godzin włócząc się po mieście, w którym nawet nie ma gdzie się powłóczyć, i wyjazd na "Metro" w maju, co byście wybrali? No właśnie.

Edytowane przez Kinga dnia 20-03-2009 23:56

Dodane przez Fiore dnia 20-03-2009 23:55
#31

Ja nie wagaruję. ;p Po prostu jak mi się nie chce siedzieć w szkole, to na legalu zwalniam się z ostatnich lekcji (np. z bezsensownego wosu czy historii) albo nie idę na pierwszą. Czasem też biorę sobie dzień urlopu, jeśli uznam że siedzenie w szkole będzie stratą czasu, bo akurat wtedy mogłabym się np. pouczyć (matura za pasem).

Jeśli chodzi o klasowe wagary, to u mnie nigdy nie wypalały.Zawsze miałam takie klasy, że po prostu nie umieliśmy się zgrać co do ucieczek. W gimnazjum np. ze względu na kilkoro kujonów, ucieczki całoklasowe sensu nie miały. Tylko raz, jak jeden mąż, wyszliśmy ze szkoły, bo kolega bardzo przekonująco wykrzyknął: "nie ma wosu, jesteśmy zwolnieni!" i wszyscy wyszli bez mrugnięcia okiem. Jak się potem okazało, nauczycielka przyszła na lekcję, tylko że trochę spóźniona, ale nas już nie zastała. ^^ A teraz? Kompletnie nie wyobrażam całoklasowych ucieczek z moją obecną klasą. W pierwszej czy drugiej klasie zdarzało nam się umówić dzień wcześniej w jakieś, góra, 8-9 osób, że np. zwalniamy się z dwóch ostatnich godzin polskiego i idziemy na piwo, jednak zwykle były to wypady już po lekcjach, więc się nie liczą jako wagary. ;]

Dodane przez June dnia 21-03-2009 00:35
#32

W podstawówce nie wagarowałam. W liceum miałam możliwość samodzielnie usprawiedliwiać swoje nieobecności więc czy można to zaliczyć do wagarowania? ;) Na studiach zaczęło się moje olewanie chodzenia do szkoły i nie raz miałam przez to problemy ;)

Dodane przez Delirantka dnia 21-03-2009 10:25
#33

Rzadko zdarza mi się tak prawdziwie wagarować. Jeżeli wiem, że nie mam po co pojawiać się w szkole, to po prostu zostaję w domu. Rodzice się zgadzają, przecież lepsze to, niżbym miała szlajać się po mieście kilka godzin albo iść nie wiadomo gdzie. Raz tylko (w 2 klasie LO) poszłam do szkoły moich przyjaciółek (ulicę dalej od mojego liceum) i siedziałam z nimi cały dzień, na wszystkich lekcjach. Akurat miały je z fajnymi profesorami i nawet do tablicy na matematyce poszłam. :D
Wracając jednak do wagarowania - jedyne, co mi się zdarza, to nieprzychodzenie na pierwszą/ostatnią lekcję. Na szczęście usprawiedliwienia piszę sobie sama, więc zgrzytów z rodzicami o to nie mam. Tzn. mama daje mi od czasu do czasu kilka kartek ze swoimi podpisami i jak mi coś trzeba, to po prostu wpisuję sobie nad podpisem zwolnienie, usprawiedliwienie etc.
A klasowe wagary nigdy nie wypaliły, choć było już wiele propozycji.

Dodane przez Lady James dnia 21-03-2009 12:29
#34

zdarzyło mi sie i to nie raz i nie dwa :) wagary są już chyba wpisae w standard zachowań młodzieży,
zawsze idac na wagary myślałam o tym, żeby sie dobrze bawi, bo samo to, zeby zwiac ze szkoły i nic nie robic nie ma najmniejszego sensu, zawsze lepiej sobie na początku zorganizowac, zeby miło spędzic czas z przyjaciółmi :)

Dodane przez Lucexide dnia 21-03-2009 13:16
#35

Na wagarach nigdy nie byłam, choć wcale nie wykluczam że kiedyś "zwieję" z lekcji. Dotychczas jakoś nie było okazji...

Dodane przez Wolfy dnia 21-03-2009 14:08
#36

Ja nie chodzę na wagary. Nie czuję takiej potrzeby, zresztą z mojej klasy nikt nie chodzi. I nie czuję, że coś tracę. W klasie zawsze jest zabawniej. Lol. : D
A poza tym to i tak cały tydzień mnie nie było w szkole z powodu choroby. xD

Dodane przez BitterSweet dnia 22-03-2009 12:16
#37

Na wagarach była wiele razy. Nie uważam tego za coś złego. Każdy ma prawo czasem się wyrwać z codziennego, mętnego życia szkolnego. Nigdy nie wagarowałam z powodu jakiegoś sprawdzianu czy coś w tym stylu. Zazwyczaj była to nagła zachcianka. Kiedyś poszłyśmy z koleżanką do kina. Jakiejś wpadki z wagarami nigdy [na_razie] nie miałam. Zawsze jakoś się udawało tłumaczeniem wizyty u lekarza.

Edytowane przez Ariana dnia 22-03-2009 17:49

Dodane przez Karola__94 dnia 22-03-2009 14:18
#38

ymmm...pierwszy raz bylam na wagarach rok temu (musi byc ten pierwszy raz xD) teraz ogolem w tym roku bylam na wagarach 3 razy. A czemu? Przez sprawdziany na które nie umialam ;p na wagary różnie bywa czy samemu czy z kims ale zwykle z kims uwazam ze kazdy musi chodz raz to przezyc ;D no ale oczywiscie nie naduzywac ;]

Dodane przez Ajlend dnia 22-03-2009 14:55
#39

A ja nigdy nie_byłam na wagarach bo moi rodzice mówią ze jak się chodzi na wagary to jest się głupim i mózg człowiekowi wietrzeje i że moja siostra jest na to bardzo dobrym dowodem. Moja siostra mówi że wagary to są fajne bo nie trzeba się uczyć wtedy i odrabiać zadań , ale że trzeba umieć chodzić na wagary bo jak ktoś nie umie to mu nie wyjdzie. Ja nie umiem chodzić na wagary ale myślę kiedyś się nauczyć . Na_razie nie umiem to nie chodzę a poza tym nie chce nie mieć mózgu, bo to musi być naprawdę niefajne.
Ale za to kiedyś nie byłam na jednej lekcji bo się przewróciłam i miałam ranę na kolanie co mnie bolała więc poszłam do pani pielęgniarki co jest w szkole i zanim ona mi wszystko zrobiła to juz minęła lekcja. Pozdrawiam.

Edytowane przez Ariana dnia 22-03-2009 17:52

Dodane przez Ann dnia 22-03-2009 15:10
#40

Wagary... Jak do tej pory to zdarzyło mi się być na wagarach dwa razy. Raz całą klasą zerwaliśmy się z dwóch ostatnich lekcji (j. polskiego) co wytłumaczyliśmy tym, że ktoś powiedział, że nie ma nauczycielki (wychowawca dość opornie ale nam uwierzył). Poszliśmy wtedy do domu jednej mojej koleżanki. Na takich prawdziwych wagarach byłam całkiem niedawno. Z paczką najlepszych przyjaciół pojechaliśmy do miasta gdzie spędziliśmy cały dzień. Sądzę, ze od czasu do czasu można sobie zrobić wagary. Nie pochwalam jednak osób wagarujących non stop. A propos tegorocznego dnia wagarowicza, który wypada w sobotę to planujemy go sobie kiedyś odbić :D

Edytowane przez Ann dnia 22-03-2009 15:17

Dodane przez darksev dnia 13-06-2009 22:25
#41

Nareszcie temat dla mnie. Na wagary chodzę od marca. I dosyć często. Wybieram się najczęściej z koleżanką. Ale teraz jak jest szał czerwca, o dziwo idzie więcej osób. Naliczono mi ponad 40 godzin nieuspr. Mało. o.O Uciekamy poza tereny szkolne, pod sklepem czekać. Albo barykadować się w łazience.xD Hahaha. Teraz to mam luzy. Aby siedzę w domu. Bo po cóż mam chodzić do szkoły? Jak byliśmy wiekszą grupę mieślimy fazę. Cieszyliśmy się z nieobecności na lekcjach. I powiem że wagary są fajne, ale w odpowidnim umiarem. Albo zdarzyło się tak że woźna otwierając boksy w piątkową ostatnią lekcję na plastykę, braliśmy rzeczy i zwiewaliśmy, przynajmniej ja xD

Dodane przez atrammarta dnia 14-06-2009 12:18
#42

No cóż, nie jest to dziedzina, w której mam wielkie doświadczenie. Wręcz zerowe ;p
Nigdy nie byłam na wagarach - może to ze względu na to, iż mam maly 'bagaż doświadczeń', jako że jestem w podstawówce. Nasza klasa i tak jest w miarę ułożona, więc podejrzewam, że połowa by nie uciekła.
Następną sprawą jest, że nasza szkoła liczy 500 uczniów - każdy każdego zna, nauczyciele wiedzą o wszystkim. I jak tu zwiać bez ponoszenia konsekwencji? ;p

Jedynymi klasowymi "wagarami", którymi może się poszczycić VIc jest dzień po wycieczce - nie przyszło 13 osób, a z tego połowa kręciła się wokół szkoły ;p
A jaki był powód? "Bo nam się nie chciało". Oczywiście Marta przyszła, bo musiała poprawić cząstkową ocenę z przedmiotu -.-

Cóż. Ten tydzień będzie jednak, bynajmniej tak sądzę, dość obfity w ucieczki. W poniedziałek bal, a nam przypadają najnudniejsze lekcje. Większość dziewczyn będzie wychodziła pod pretekstem 'fryzjer i te sprawy'. Tak tyle, że to już nie wagary.
A dzienniki oddane, rada pedagogiczna za nami, pogoda piękna, nudne lekcje. I jak tu zostać w szkole? ;)

Dodane przez Nice by Night dnia 21-06-2009 16:42
#43

Ja to miałam tak luźną szkołę, że często wagarowałam (co prawda później były małe problemy z frekwencją ale jakoś zdałam). Z początku wagarowanie było fajnie, lecz później jak się tak chodzi dzień w dzień to nudą zaczyna wiać, więc na dłuższą metę lepiej sobie zawagarować 1,2 razy w miesiącu niż ponad połowę miesiąca.

Dodane przez Niewidka dnia 21-06-2009 19:38
#44

Ja jeszcze nigdy nie wagarowałam. Nie jestem typem który musi sobie w jakiś sposób odpocząć, zaszpanować odwagą [?]. Jeżeli mam dość to mówię to mamie, a ona powie co powie, ale zgodzi się.
A nawet sama to proponuje, bo widzi że... jestem przemęczona [?]
A co sądzę na temat osób które wagarują? Uważam że wagarowanie jest bez sensu. Skoro uciekamy ze sprawdzianu, to i tak będziemy musieli go napisać. A tak w ogóle to ja mam autobus szkolny, który jest zawsze w tym momencie kiedy kończę lekcje. A jeżeli uciekłabym z jednej ostatniej lekcji, to i tak by mi się to nie opłacało, bo nie miałabym odwozu [a do domu mam trochę, daleko]. Więc osobiście uważam że notoryczne uciekanie z lekcji, jest głupie [czyt. bezsensu]. Bo w jakiś sposób narażamy się również nauczycielom, którym z pewnością by się to nie podobało.
Ale kto chce niech ucieka.. co mi do tego. [?]

Edytowane przez Niewidka dnia 13-08-2009 23:07

Dodane przez Kalona dnia 21-06-2009 21:13
#45

Jak mi się moje ,,wagary" przypomną to leję ze śmiechu... XD Dzień wagarowicza, grzech się nie urwać. Mieliśmy się zaraz po wychowawczej zerwać z ostatniej lekcji. Wszyscy. Jedna dziewczyna poszła na wychowawczej do wychowawcy i spytała, co się stanie, jak byśmy się zerwali, bo mamy to w planach... Grr, myślałam, że się wścieknę. Nie tylko ja. xD Ale na przerwie i tak stwierdziliśmy, że idziemy. Oczywista jakaś 1/4 klasy się wyłamała. My kurtki w ręku, plecak też, że niby idziemy na dwór na przerwie, bo ciepło. :D Już za szkołą jesteśmy a wtedy wychowawca wychodzi zza rogu i nas do szkoły zagania. xD Nie udało się. :P Ale może i lepiej, bo inne klasy, które się zerwały z jednej lekcji też miały przerypane. Policja, rodzice i w ogóle. :D

Dodane przez Lady Doys dnia 04-08-2009 23:36
#46

Kocham chodzic na wagary :D
No niestety niegdy nie udało mi sie isc cała klasą ani nawet jaka mniejsza paczką, ale mam taka bardzo dobra koleżanke ba moze nawet przyjaciółke (pencka :*) i raz wybrałysmy sie na wagary. To były niezapomniane chwile i nigdy ich nie zapomne.

Dodane przez al_kaida dnia 04-08-2009 23:48
#47

Ja ogólnie mówiąc nie wagaruję, jakoś się zbytnio nie boję nauczycieli/kartkówek/odpytywania/sprawdzianów. Chyba, że naprawdę jest okazja, dyrektorka da bezsensowne zastępstwa na ostatnią lekcję. I w takich wypadkach zawsze idę z kimś :)

Dodane przez Cointreau dnia 05-08-2009 00:12
#48

Nie, nigdy nie wagarowałam, nie wagaruję i wagarować nie zamierzam. W szkole staram się być grzeczna, żeby nie podpaść nauczycielowi i nie mieć potem niemiłych konsekwencji. Wagarom mówię nie, bo raczej nigdy nic dobrego z nich nie wychodzi, za to trzeba nadrabiać zaległości i znosić niezadowolenie nauczycieli/rodziców.
NIE

Dodane przez malfoj_sam_segz dnia 05-08-2009 01:13
#49

cóż, nie ukrywam byłam parę razy. dwa razy na wf, gdzie jest nie sprawdzana obecność, 2 razy z jakiś lekcji co mi koleżanka usprawiedliwienie napisała, raz miałam na czerwono ucieczkę z historii zaznaczoną i raz przerobiłam zwolnienie mamy z jednej na dwie godziny lekcyjne. ale w nowym roku nie mam zamiau chodzić na wagary, ponieważ koleżanka pisząca uspr. przepisuje się do innej szkoły. - tak wyglądają moje nielegalne wagary, a tych legalnych, uzgodnionych z mamą jest trochę więcej ;d

Dodane przez Diamond dnia 10-08-2009 12:27
#50

Jak wagary to z Pencem :D:D
No tak zdarzyło mi sie pójsc na wagary xD i było naprawde super. Niestety z moja poprzednia klasa nie dało sie nigdzie wyjsc bo to same kujony, ze tak powiem, ale mam taka koleżanke :* :D:D z która byłam na wagarach i nigdy ich nie zapomne .... zianie na maska :)

Dodane przez Ginny W dnia 27-08-2009 12:11
#51

Zasadniczo nie wagaruję. Moja klasa niejednokrotnie planowała urwać się z jakiejś lekcji, ale zawsze na planach się kończyło. Kiedyś jednak nasz wychowawca podał nam błędnie plan lekcji, cała klasa poszła zatem do domu godzinę za wcześnie. Następnego dnia wpadła pani dyrektor i NAS ZA TO UKARAŁA: na szczęście nie obniżyła zachowania, ale kazała przepisywać plan lekcji dziesięć razy. To nie było sprawiedliwe, przecież to nie była nasza wina. Nigdy nie poszłam na wagary świadomie i nie planuję wagarować w najbliższym czasie.

Dodane przez 93asia93 dnia 27-08-2009 12:35
#52

Taaaak, zdarzała mi się całe mnóstwo razy!

W ostatnim roku (2008-09) w poniedziałki na dwóch ostatnich lekcjach mialam dwie godziny wychowania fizycznego. Na pierwsze półrocze miałam zwolnienie, ale w drugim musiałam radzić sobie sama. Tak więc w pierwszym półroczu mogłam chodzić do domu z tych lekcji, a w drugim i tak chodziłam :)

Mój nauczyciel widać mnie lubił, bo nigdy nie miałam żadnek N (godzina nieusprawiedliwiona). Teraz zmieniam szkołę, więc Jurkowi trzeba powiedzieć papa. Szkoda, bo nikt inny nie będzie dawał mi takich forów :(

Poza takimi "wypadami" z kilku lekcji nie było nic... Nigdy nie poszłam na cały dzień, co najwyżej z trzech z siedmiu lekcji.

Dodane przez PaTysia__x3 dnia 27-08-2009 12:45
#53

najbardziej lubię wagary klasowe:)
zawsze się zbieramy z paczką i idziemy na stadion;]
moje pierwsze wagary to były tak z zaskoku. Koleżanka do mnie "idziesz z nami?" a ja oczywiście:D nie zapomniany to był dzień;) i poszliśmy 3 km do mojej babci:smilewinkgrin:

w sumie byłam ok. 12 razy:D

Edytowane przez PaTysia__x3 dnia 27-08-2009 12:45

Dodane przez Dogma dnia 11-11-2009 13:28
#54

Powiem tak - lubię wagary, ale tylko te legalne. Nie przepadam za uciekaniem w szkole - wolę posiedzieć w domu i nadrobić zaległości. Olewam np. szkołę, kiedy nie ma nauczycieli z ważniejszych przedmiotów [np. ostatnio nie było jednocześnie matematyczki i polonistyczki, więc cały dzień to była religia, dwa wf-y, muzyka i dwie lekcje na świetlicy]. Czasem zdarza mi się pójść do wychowawcy i zwolnić się, bo "boli mnie głowa", "źle się czuję", ale wolę tego zbyt często nie wykorzystywać.

Dodane przez hagrid123 dnia 11-11-2009 14:37
#55

Wagary to poprostu starta cennych informacji, ktorych można by się dowiedzieć na lekcji, no ale żebym nie wyszedł na "qujona", czy coś w tym rodzaju to sam ze 2 lub 3 zwiałem, tak poprostu mnie wywiało. Ale zawsze miałem "nosa", bo zazwyczaj okazywalo się żę albo tych lekcji nie było, albo nauczyciel nie sprawdzał listy obecność-po prostu czysty przypadek-ale jakże dla mnie szcześliwy;)

Dodane przez Integra dnia 11-11-2009 17:17
#56

Zdarza mi się dosyć często chodzić na wagary. Najczęściej idę na wagary kiedy już mam dosyć szkoły i ludzi w niej. Wtedy robię sobie 1-3 dni przerwy, regeneruję nerwy i siły na następne dni szkoły.
W gimnazjum wagary to była łatwizna. Miałam przeróżne układy ze sprzątaczkami, które bez problemu mnie wypuszczały jak je o to poprosiłam ;] Nawet nie wiem kiedy nazbierało mi się około 200 godzin nieusprawiedliwionych, już miałam dostać naganę ale jakoś dziwnym trafem wszystkie zostały usprawiedliwione. Do tej pory nie wiem jak.
Jednak kiedy jestem już w LO zwracają ogromną uwagę na nieusprawiedliwione godziny. Trzydzieści godzin nieusprawiedliwionych kończy się naganą,a jeśli ktoś ma już dwie nagany zostaje wyrzucony ze szkoły. Tylko pod względem wagarów bardzo brakuje mi gimnazjum.

Dodane przez Waitin 4 arockalypse dnia 11-11-2009 18:08
#57

No pewnie, co jakiś czas zdarza mi się opuścić lekcje w-f, religii, plastyki. W-f mamy w piątki na ostatnich, więc wystarczy mi wyjść normalnie ze szkoły, mrugnąć do jakiejś zaufanej osoby, która wie co robić i opuścić szkolne mury.
Oszczędzam czas po to by odrobić ważniejsze lekcje z dodatkowego francuskiego, odwiedzić przyjaciółkę w jej szkole i te pe.

Odpadają wagary klasowe, bo dla mnie to czyste frajerostwo.
Pamiętam dzień wagarowicza w ubiegłym roku: brzydko, plucha, pada a bezmózgie lale: "weźcie, niech kujony zostają a my uciekamy" tylko ciichutko....I tak cicho rozchichotana część naszej klasy wybiegła (niezauważona ;> ) z murów szkoły. A pozostali uprawiali hazard z ciałem pedagogicznym i po cichu zastanawiali się ......jakie będą tego konsekwencje ;P

Dodane przez Peepsyble dnia 11-11-2009 18:26
#58

Na wagarach, jeśli można to tak nazwać (fakt lekcje się skończyły, ale musiałam, [musiałam!] stawić się w świetlicy) byłam raz. Nie kręci mnie to, potem tylko będę miała kłopoty.
Co takiego zrobiłam? Ano poszłam sobie ze szkoły, zlazłam na dół (była taka dłuuuuuga droga prowadząca w dół) do głównej ulicy gdzie była cukiernia. Potem wróciłam i poszłam do koleżanki, z którą byłam na wagarach. Posiedziałam u niej trochę, a potem wróciłam do szkoły, nie pamiętam po co. I tu nagle drzwi świetlicy się otwierają i stoi pani jak wryta. Dostałam uwagę do dzienniczka.
Często u mnie w gimnazjum padają słowa "chodźcie zwiejemy", cała klasa się niby zgadza, ale jednak ktoś się zawsze rozmyśla. Moja klasa jest taka, że jak np. Maja nie zwieje, to i nie zwieje Martyna. Jak nie ona to Sandra tez nie, wtedy Asia też. Jak nie Asia to Kasia również zostaje. Wtedy okazuje się, że gotowy jest zwiać tylko Jarek, który robi to wręcz nałogowo i tak tez robi.

Dodane przez Nevya dnia 11-11-2009 19:31
#59

Hmm... ja na wagarach dotychczas byłam dwa razy, i na razie czekam z tym na liceum, kiedy to już będzie legalne pod kątem rodziców :D Ale kto to wie.. :D
Pierwszy raz, to było w pierwszej klasie gimnazjum. Rada pedagogiczna na koniec semestru, na ostatniej lekcji mieliśmy mieć zastępstwo, ale w ciągu 15 minut nikt się nami nie zainteresował, no to: zrywamy się. Udało się wyjątkowo, że poszli wszyscy - mam niestety w klasie pare osób, które już w tym roku zepsuły trzy ucieczki z wf'u na ostatniej lekcji, o 17:20... - a nawet konsekwencji nie ponieśliśmy, mimo że wychowawczyni szczerze powiedzieliśmy, że zwialiśmy, bo nikogo nie było :D
Drugi raz, we wrześniu tego roku szkolnego. Przyszłam w poniedziałek na chemię, ale obecny były namówił mnie, żebym zwiała do niego. Miałam na dodatek dać zdjęcia na konkurs, więc zaczepiłam na korytarzu jego kolegę, żeby zaniósł xD Potem był mały przypał w domu, musiałam obiecać że nigdy więcej itd, ale w sumie szlabanu żadnego ani nic, usprawiedliwienie dostałam i git.
Już czekam na liceum... :D

Dodane przez Silencia dnia 11-11-2009 20:22
#60

Nigdy nie byłam na wagarach. Słowo!
Zawsze byłam tą przyzwoitką, która zostaje. Czemu? Bo po co mi kłopoty. Zaraz by była awantura w domu "Dlaczego masz nieobecność?!".
Na klasowych wagarach też nigdy nie byłam. Zawsze jest tak, że jak "chcemy wiać" to ja muszę jeszcze zostać po lekcjach, a nie jestem głupia żeby iść na wagary i potem siedzieć w szkole. Jak ja nie pójdę, nie pójdzie reszta. Po za tym jestem niemal pewna, że nauczyciel zaraz wziąłby mnie "na stronę" żeby się dowiedzieć czemu nas nie było, a ja nie mam serca kłamać.

Dodane przez kdanielk3 dnia 12-11-2009 08:30
#61

Ja w sumie to na wagarach byłem tylko raz... Była to druga liceum, upalny dzień maja, całą naszą grupką z angielskiego zerwaliśmy się i poszlismy do najbliższego parku. Po tamtym wypadzie pozostały jeszcze fotki. Było wtedy naprawdę super!! No i najważniejsze, że ten przezabawny dzień zapamiętam do końca.
Moje ogólne podejście do wagarów jest jednak negatywne. Nie miałem raczej nigdy skłonności do opuszczania niepotrzebnie zajęć. Zresztą, głupotą bylo dla mnie iść na wagary w środek zimy i cały dzień marznąć, gdzieś na jakieś ławce. Nie czułem się w szkole jakoś tak ubezwłasnowolniony by mieć ochotę na wagary - szczerze? To dzięki mojej zgranej paczce, jakoś czas leciał bardzo szybko.
No, i tak miałem już dużo opuszczania ze względu na konkursy recytatorskie.

Dodane przez Malkontentka dnia 20-06-2010 20:45
#62

Wagary są potrzebne, integracja i te sprawy.
Zgadzam się z poprzednikami, że klasowe wagary są najlepsze, ale czasem wystarczy z koleżanką gdzieś wyskoczyć i już jest zabawa:D
Nigdy nie zapomne wagar z 3 klasy gimnazjum.
Wszyscy do szkoły dojeżdżaliśmy gimbusem 30 osób-kierowca nie miał szans:D Wypuścił nas przystanek przed szkołą. Oczywiście spacer nad pobliskie jezioro, potem skok na miasto.
Nie ma to jak głupota- do Centrum Handlowego, z plecakiami o 10 rano :D
Tylko nas zobaczyła straż miejska... oj! Zabawy było co nie miara, szalone gonitwy po mieście. Ucieczka! Gorzej, że gimbus z podszkoły uciekł i trzeba było czekać na autobus, który jeździ co 4 godziny :D
Ale i tak był to udany dzień, bardzo udany! Może żal jednego kolegi, bo go złapali, ale Bez ryzyka nie ma zabawy!
Chętniebym powtórzyła taki wypad! Marzenie!

Dodane przez Aranoisiv dnia 21-06-2010 13:36
#63

Jeszcze nigdy nie byłam na wagarach (nie licząc "nie chce mi się iść na wf, bo mam na pierwszej lekcji" ), ale zamierzam jutro zerwać się z trzech ostatnich lekcji.
Dlaczego? Kończę szkołę i nie będzie mi pewnie już nigdy dane powagarować z akurat tymi osobami. Hm, co prawda sprawa się skomplikowała i będę chyba musiała wcześniej usprawiedliwić sobie wagary zwolnieniem mamy (;D, z prób przedstawienia nie tak łatwo zwiać), ale i tak dopnę swego :D

Dodane przez Regis dnia 21-06-2010 15:34
#64

Wagary? normalna rzecz w moim życiu:D tzn normalna rzecz w poprzedniej szkole bo w aktualnej nie mam powodów żeby nie chodzić na lekcje nauczycieli mam fajnych znajomych jeszcze lepszych:D teraz chodzę do szkoły z przyjemności a nie z obowiązku:D:D

Dodane przez House Maniaczka dnia 14-08-2010 16:23
#65

Jeszcze w życiu nie poszłam na wagary. Jestem na to zbyt tchórzliwa, a poza tym ja całkiem lubię szkołę. Nie chodzę do niej tylko w czasie wakacji (to oczywiste), albo kiedy jestem chora. Poza tym później trzeba nadrobić zaległości;)

Edytowane przez House Maniaczka dnia 14-08-2010 16:24

Dodane przez BlackBack dnia 14-08-2010 17:43
#66

Ja lubie najbardziej chodzic na WF i na polski i troche matme a tak nie zabardzo na inne przedmioty ale z 3 razy bylem na wagarach

Dodane przez Arya dnia 16-08-2010 18:04
#67

Zbyt cienię sobie naukę, żeby chodzić na wagary. Nie, nie potępiam wagarujących, ale sama wole nie chodzić. Później mam zaległości. Tak więc Dnia Wagarowicza nie obchodzę ;]

Dodane przez Larinne dnia 16-08-2010 20:25
#68

Nie chodzę na wagary nałogowo ani nic , bo boję się o zaległości ,ale zdarzyło mi się zawagarować ;D Nikt nie jest ideałem. Jeden czy dwa razy to nie grzech, prawda? ; ) ;p

Edytowane przez Larinne dnia 16-08-2010 20:26

Dodane przez Lapa dnia 16-08-2010 20:48
#69

,ale zdarzyło mi się zawagarować ;D Nikt nie jest ideałem. Jeden czy dwa razy to nie grzech, prawda? ; ) ;p

Cóż... biorąc dosłownie twoje pytanie to jest grzech, bo na pewno nie powiedziałaś o tym rodzicom, a zatajanie prawdy jest równe z kłamstwem (przynajmniej dla mnie). Hahah
Mnie również zdarzało się wagarować. Raz czy dwa. Raz urwaliśmy się całą klasą z techniki. Wszyscy dostali zawiasy :/ I gdzie tu zabawa:sourgrapes?!

Dodane przez Evans558 dnia 31-01-2012 04:53
#70

Właściwie to jestem zbyt wielkim tchórzem, żeby iść samemu (obniżają sprawowania i potem w domu są draki), więc całą klasą wyprawiamy się na wagary w czerwcu po wystawieniu ocen :D .

Dodane przez Luniaczekk dnia 31-01-2012 13:14
#71

Wagarować zdarzyło mi się parę razy. ;) Głównie z o rok starszymi kumplami i przyjaciółką. Czasami też prawie całą klasą. Zazwyczaj wagarowanie zdarza mi się w ostatnie dni szkoły, albo z ostatnich lekcji. XD Na szczęście mamy fajną wychowawczynią i nie dzwoni do rodziców. :)

Dodane przez hedwigowo dnia 31-01-2012 13:39
#72

Muszę przyznać, że nigdy nie wagarowałam. Jestem grzecznym dzieckiem (mniej więcej w 1/4 bo reszta to moje złe cechy) :D

Dodane przez Sophia dnia 31-01-2012 14:20
#73

Pod koniec roku jak już nie ma nauki to oczywiście:D Raz zwiałam z koleżanką i taki babsztyl na nas doniósł, ale tak to wagarowanie jest super i czasem bardzo się przydaje... :D

Dodane przez Lilly Luna Potter dnia 31-01-2012 22:19
#74

Wagary... no było ich duuużo :D Takie jedne z fajniejszych to był piknik nad jeziorem i żeglowanie :) Jak jest ciepło to sobie po mieście i sklepach lub kinach chodzę sama albo z koleżankami, ale teraz nawet do centrum handlowego nie wejde sie zagrzac, bo czynne dopiero od 8.30, a mam lekcje zazwyczaj na 7.20 więc preferuje zostawanie w domku :)

Dodane przez syrius_black dnia 10-02-2012 14:19
#75

Owszem zdarzyło mi się pójść na wagary ale tylko wtedy , gdy po powrocie np z kina mieliśmy mieć jeeeszcze lekcje albo gdy w szkole były jakieś pokazy . Na wagarach byłem może dwa albo trzy razy , nie więcej niż na dwóch ostatnich godzinach lekcyjnych . Generalnie nie jestem ich zwolennikiem ale gdy cała klasa na nie idzie , smutno zostać samemu na lekcjach ...

Dodane przez Lily Evans Potter dnia 09-03-2012 19:57
#76

Ja nigdy nie poszłąm na wagary i nie mam takiego zamiaru. Mam takich rodziców, że nie musze wagarować, gdybym np. powiedziała im, że nie mam ochoty iść dzisiaj do szkoły to na pewno pozwolili by mi zostać w domu. Jednak nigdy nie korzystam z takiej opcji.

Dodane przez Witch66 dnia 09-03-2012 20:28
#77

Wagaruję na prawdę bardzo rzadko ale jeśli już mi się to zdarzy to na pewno z kimś :) co myślę o wagarowiczach ? nic do nich nie mam póki nachalnie nie namawiają innych do robienia to co oni ;)

Dodane przez JamesSyriusz dnia 09-03-2012 20:35
#78

Nigdy nie wagarowałem. Boję się, że by nauczyciel wpisał mi uwagę. A ja nie mogę mieć uwag bo chcę mieć wpis do złotej księgi szkolnej, gdzie jest wpisany mój tata i ciocia.

Dodane przez harry longbottom dnia 09-03-2012 22:36
#79

Ja nigdy nie byłem, nie jestem , ani nie będe na wagarach.To dla mnie po prostu żenujące, żeby ktoś uciekał z lekcji po to by coś zrobić , a gdy już mu się skończą wagary to odrabiać przez dwa razy więcej czasu.

Dodane przez marihermiona dnia 30-08-2012 08:25
#80

No mi nie zdarzyło się jeszcze pójść na wagary, bo ja na nie tylko pójdę, jak nasza cała klasa pójdzie nawet jak 1 osoba nie zamierza iść, to ja też nie idę.

Dodane przez White Orchid dnia 30-08-2012 11:59
#81

Zdarzało się od czasu do czasu, jak prawie każdemu tutaj.

Dodane przez Milva dnia 06-03-2013 21:45
#82

Rzadko wagaruję i raczej nie popieram. Dużo też zależy od danej sytuacji. Czasami wagary to kretynizm a czasami rozsądna opcja. Poza tym ani raz nie iść na wagary w szkolnych latach to grzech :D
Ja swoich nigdy nie zapomnę. Z trzema koleżankami w Katowicach. Oczywiście nie mieszkałyśmy na miejscu. Kupiłyśmy chipsy w Biedronce i do busa do Katowic (z godzinę się jedzie). Potem łaziłyśmy po galerii, jadłyśmy chipsy w jednej kabinie w kiblu. Niezapomniana przygoda.

Dodane przez raven dnia 07-03-2013 00:08
#83

Pierwszy raz poszłam na wagary chyba w II klasie gimnazjum - akurat były w szkole zdjęcia, a ja nie miałam na nie ochoty ;) chociaż nie wiem czy to się liczy, bo zadzwoniłam do mamy, że zostaję w domu i spędziłam ten czas przed telewizorem. W liceum już zdarzało mi się wagarować na poważnie - była ucieczka z kartkówki z fizyki i ze sprawdzianu z polskiego, całodzienna wyprawa (stopem, dla wzmocnienia efektu) do Wrocławia... Raz nawet powiedziałam angliście, że muszę iść do domu bo za kwadrans będą skoki. On zrozumiał, ale matematyczka, z którą miałam lekcję po angielskim zrobiła z tej nieobecności jakąś wielką aferę. Nie wiem kto jej o tych skokach powiedział, ale wygadywała mi to przez tydzień.

Dodane przez Blasco dnia 07-03-2013 07:39
#84

Zdecydowanie wolę naukę :3

Dodane przez _Remus_Lupin_ dnia 07-03-2013 08:28
#85

Ja nigdy nie byłem na wagarach . Czemu ? Bo się po prostu boję xd . Raz chciałem iść , ale nie poszedłem bo jestem strachajdłą :d

Dodane przez MagicBella dnia 07-03-2013 14:12
#86

Oj te piękne czasy szkoły.. Pierwszy raz na wagary poszłam dopiero w 2 Technikum ale jak raz zaczęłam to potem łatwo szło :D Najczęściej to była lekcja fizyki xD

Dodane przez IgaWeasley dnia 07-03-2013 14:23
#87

Raz byłam :) Niezła zabawa i to uciekanie przed ludźmi ze szkoły, których się spotka ;D

Dodane przez xFleur_Delacourx dnia 07-03-2013 14:38
#88

Jeszcze nie bylam :(
Ale pojde .. kiedyś ;D

Dodane przez xFleur_Delacourx dnia 07-03-2013 14:38
#89

Jeszcze nie bylam :(
Ale pojde .. kiedyś ;D

Dodane przez AlanissLastrange dnia 07-03-2013 17:00
#90

Like ninja hehe. Byłam raz. Nauczyciele mnie dopadli. :D

Dodane przez Mniszka19Xd dnia 07-03-2013 20:18
#91

Tak naprawdę to nigdy nie byłam na wagarach.Zawsze u mnie w klasie pada hasło ''idziemy na wagary!'' to i tak nikt nie opuszcza szkoły oprócz kilku (3 czasami 4 ) osób,które opuszczają ostatnie lekcje.A sama nie chce mieć przypału że mnie nie było w szkole.Moja mama jest lajtowa ale jeśli chodzi o szkołę to pilnuje mnie jak pies kości.Można powiedzieć że jestem porządną dziewczyna i uczennicą.Można powiedzieć,że ulubienicą nauczycieli (w większości nie za to że jestem orłem na lekcjach ale z zachowania),spokojna,nie wadzę nikomu więc nie mam powodu żeby iść na wagary choć czasem naprawdę mi się nie chce.A co do innych to nie mam nic do osób które chodzą na wagary.Jeśli chcą to ich problem że zawalą szkołę i niczego się nie nauczą.To nie mój problem.

Dodane przez Perenelle Flamel dnia 07-03-2013 20:54
#92

Ja nigdy nie byłam na wagarach, bo moim zdaniem to głupota- policja cię może spisać itp. Jedynie kilka razy symulowałam i zostawałam w domu.

Dodane przez mniszek_pospolity dnia 13-03-2013 14:25
#93

Zdarzało mi się to robić, może nie "codziennie", ale kilka większych wypadów do dziś wspominam z uśmiechem na twarzy. Jako, że wolę zdecydowanie kameralny styl życia, to wraz z kilkoma kolegami nie wybieraliśmy się jak większość do centrów handlowych, McDonaldów, kin itd... Dla nas najlepsza była "zabawa" na łonie natury - kupowało się trochę wina skrzatów i szło się do lasu, nad rzeczkę i rozmawiało o życiu i śmierci... :)

Dodane przez BlackSpirit dnia 11-10-2013 19:46
#94

Nigdy nie byłam na wagarach. Nie popieram tego, potem ciężko się wyplątać i nadrobić zaległości. Nie wiem czy kiedyś pójdę, ale jeśli już, to w jakiś luźniejszy dzień :). Wiem, to dziwne, bo zwykle na wagary się chodzi w czasie nawału lekcji, ale to raczej nie jest dobry pomysł :/. Moim zdaniem przynajmniej...

Dodane przez Bou dnia 31-12-2013 16:01
#95

Podobno najlepiej pójść na wagary w 3 liceum. :D Zostało mi jeszcze kilka miesięcy, może się uda. xD Raz byłam, z całą klasą. Ale to takie mini wagary, bo był wtedy czerwiec i mieliśmy mieć zastępstwo z panią pedagog na ostatniej lekcji. Także, chyba nikomu w takiej sytuacji nie chciałoby się siedzieć na lekcji. :D

Dodane przez Martyszka dnia 01-01-2014 17:23
#96

Jakoś nie interesuje mnie chodzenie na wagary. Nigdy nie zerwałam się z lekcji i nie zamierzam.

Dodane przez mniszek_pospolity dnia 01-01-2014 17:40
#97

Nigdy nie zerwałam się z lekcji i nie zamierzam.


W piątej klasie podstawowej też tak sobie myślałem. Dopóki owocu zakazanego się nie zerwie, to jest się świecie przekonanym o własnej krystaliczności. Nie dotyczy to tylko wagarów, ale np. używek ; ileż razy słyszało się od "świętych koleżanek" : nie zapalimy, nie wypijemy. Skończyła się podstawówka, i skończyła się ich niewinność. I nie tylko o wagarach i papieroskach mowa.

Co do wagarów, to można je spędzić z większym pożytkiem. Iść do teatru/kina/muzeum - czasem takie "kulturalne wagary" więcej przyniosą pożytku od siedzenia na powtórzeniu wiadomości z np. historii, ale nie namawiam. ;

Dodane przez Lawrencee dnia 06-01-2014 05:29
#98

Em, czy ja wiem. Dużo przede mną, trochę za mną.. ale chyba raz czy dwa się zerwałam. Ale to było na zasadzie "mam sprawdzian, jestem spóźniona. Nic nie umiem, mam mniej czasu... nie będę przeszkadzać klasie, pójdę sobie nad jezioro". Coś tego typu. Albo wychodziłam w podstawówce na przerwie, szłam do tesco i wracałam w połowie następnej lekcji, bo była kolejka, a ja musiałam kupić sobie bułkę. Taka sytuacja ;p Ale pewnie dużo razy się zerwę . Przecież to trochę normalne myślę - czasami każdy ma ochotę nie iść - do pracy, szkoły, na uczelnie. Ja osobiście preferuję ciche spacery, czasami z muzyką, lub ze zwykłym akompaniamentem ptaków. Chyba lepsze to, niż hitlerowski głos chemiczki starającej się uświadomić mi, że coś, czego nie rozumiem powinnam umieć od urodzenia <- względem chyba jej szanownej opinii.

Skończyła się podstawówka, i skończyła się ich niewinność. I nie tylko o wagarach i papieroskach mowa.

Wiem o czym mówisz o co masz na myśli, ale też nie wkładaj wszystkich do jednego worka. Wbrew pozorom nieliczny odsetek młodziezy i tzw. "gimbazy" nie musi być upośledzony :P Wiem, bo też słysze o papieroskach, o imprezkach i wódeczce i o wagarach. "gdzie my nie pójdziemy, czego nie zrobimy, co my wypijemy, ile zapalimy", ja wiem, ja wiem. Ale no są jeszcze ci, ktorym zalezy.

Edytowane przez Lawrencee dnia 06-01-2014 05:33

Dodane przez mniszek_pospolity dnia 06-01-2014 10:45
#99

nie wkładaj wszystkich do jednego worka.


A niby gdzie to uczyniłem ? Gdzie w mojej wypowiedzi można doszukać się wkładania wszystkich do jednego worka ? Pisząc "święte koleżanki" miałem na myśli te, które za takie uchodziły ( bardzo dobre wyniki w nauce, wzorowe zachowanie ) - ale to nie BYŁA WIĘKSZOŚĆ dziewczyn, które znałem. Rozumiem, że jak się nie śpi całą noc, to mogą pojawiać się trudności ze skupieniem i rozumieniem poprzedniego posta.

Wracając do wagarów, to każdy powinien czynić to na "własne ryzyko". Gorzej jak się ulega presji. 3/4 klasy daje nogę, bo nie umie na sprawdzian, i pozostałych wyciąga. I tu to magiczne słówko jak "asertywność" musi zadziałać. Jednak ja nie byłem w tym nigdy dobry ; ).

Dodane przez Lawrencee dnia 06-01-2014 13:57
#100

A niby gdzie to uczyniłem ? Gdzie w mojej wypowiedzi można doszukać się wkładania wszystkich do jednego worka ?

Takie odniosłam wrażenie. Nie musisz od razu.... nie wiem, doszukiwać się tego. Preferuję dyskusje kiedy widzę twarz rozmówcy.

Co do asertywności względem klasy, to też czasami jej brak dla dobra ogółu mógł być opłacalny. Jeżeli zerwało się 20/24 osoby i 4 zostały w klasie, to wagarowicze zostaną ukarani. Myślę, że taka *spoko* klasa, która się umie dogadać, zmówiła by się na jedną czy dwie takie dobre akcje.

Dodane przez Wasp dnia 06-01-2014 14:35
#101

Jak na wagary to tylko samotnie. Nigdy się cała klasa zebrała.

Dodane przez Lady Morgana dnia 06-10-2014 15:52
#102

Nigdy do tej pory nie byłam na wagarach i szczerze mówiąc, jakoś mnie do tego nie ciągnie. Zawsze trzeba wszystko nadrabiać. Nigdy nie było klasowych wagarów. Cały czas nie ma tylko jednej osoby, ale to już jej problem. Sama nigdy nie poszłabym na wagary, ewentualnie z kimś.

Dodane przez Perzyk dnia 06-10-2014 16:34
#103

Ja tam często preferuję wagary... Nawet bardzo :) Nie uważam się za kogoś lepszego ale jak dla mnie to jest zaoszczędzony czas. Popieram Mniszka w tym że kiedyś każdy był taki święty a teraz pije i pali. Jeszcze chodzę do gim więc wiem jak to działa xD

Dodane przez LilyPotter dnia 06-10-2014 17:01
#104

Całodniowe raczej nie, ewentualnie po prostu zostaję w domu.
Ale zerwać się z ostatniej... Albo pięciu... To się czasem zdarza. W gimnazjum byłam jeszcze grzeczna i raczej siedziałam na tyłku w szkole, teraz też sama z własnej woli nie wyskoczę z pomysłem - ale jak idą wszyscy, to ja też. I hyc do domu, bo ani na piwo się nie chce, anie łazić po mieście też się średnio widzi. (typowy dialog po wcesniejszym powrocie do domu 'a co ty tak wczesnie?' 'zerwałam się z lekcji' '...aha. okej. Ale to wiesz, tak się zwijać...' *słodki usmieszek numer pięć*).

Dodane przez mimi32111 dnia 06-10-2014 18:19
#105

Wagary? Hah :smilewinkgrin:

Edytowane przez mimi32111 dnia 06-10-2014 18:19

Dodane przez Hermiona778 dnia 06-10-2014 19:51
#106

Ja osobiście nigdy nie byłam na wagarach ale też nie mam nic przeciwko tym co chodzą ;D. Każdy czasem musi się jakoś rozerwać. Po pójściu na wagary ma się takie fajne uczucie wyższości. Niektórzy bardzo to (hmm ... jakby to powiedzieć) lubią ;-).

Dodane przez CynaMona dnia 08-02-2015 16:29
#107

Czasem chodzę na wagary, moja mama o tym wie, bo często z nią je konsultuję ;)
U mnie w gim są sytuacje, że nie ma ostatniej lekcji (nieobecność nauczyciela), ale i tak musimy zostać w szkole i siedzieć na zastępstwie. Właśnie wtedy wykonuję telefon, a po chwili piszę z przyjaciółką zwolnienie :D nie jest to specjalnie uczciwe, ale trudno. Kocham takie akcje.

Dodane przez NimfadooraToonks dnia 08-02-2015 19:49
#108

Nigdy jeszcze nie byłam, ale od pewnego czasu planujemy z kumpelą wyrwać się z ostatnich lekcji :) Ale dopiero wtedy jak będzie ciepło.