Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Stres

Dodane przez Mandarynka dnia 20-02-2009 15:53
#1

Szczerze powiedziawszy, ja kiepsko sobie radzę ze stresem.. Zawsze przed poniedziałkiem nie mogę spać w nocy, stresuję się sprawdzianami, kartkówkami, odpowiedziami itp. Tak jak z resztą większość uczniów.

Jak sobie z nim radzicie?

Ja jak kładę się spać i nie mogę zasnąć, to bawię się telefonem: latam po wszystkich opcjach, usuwam wiadomości, przeglądam wszystkie ustawienia... A kiedy już się z tym uporam, to powtarzam sobie w myślach "spokojnie" dotąd, dokąd się nie uspokoję. Gdy już się uspokoję, staram się wyobrazić następny dzień. Śmiesznie to czasem wychodzi i nie zawsze skutkuje, ale jest jak jest. No. I czasem biorę jakieś lekkie tabletki na obniżenie ciśnienia. To pomaga.

A Wy? Macie jakieś specjalne tajniki pozbywania się stresu?

Edytowane przez Ariana dnia 20-02-2009 16:09

Dodane przez addicted_to_HP dnia 20-02-2009 15:58
#2

Cóż, ja stresuję się bardzo często, ale nie przeszkadza mi to w spaniu, jedzeniu itp. raczej mnie motywuje, pomaga mi przezwyciężać lęki, uporać się ze sprawdzianami. Tak już mam i bardzo się z tego cieszę xD.

Dodane przez BitterSweet dnia 20-02-2009 16:04
#3

Takich odruchów stresowych nie mam jak chodzenie w kółko itp. Codziennie rano muszę brać tabletkę o dużej dawce magnezu ze względu, że choruję na migrenę a magnez [ tak przynajmniej piszę na opakowaniu, nie znam się ] uodparnia na stres. Może. Jeżeli czegoś naprawdę się boję, jakiegoś wydarzenia, egzaminu itp odczuwam to lekkim bólem brzucha, czasem brakiem apetytu. Raczej jestem osobą cierpliwą i opanowaną więc raczej w zwykłych dniach nic mnie nie stresuje. Mało jest rzeczy, które mnie mogą wytrącić z równowagi. Oczywiście opanowanie nie odnosi się do napadów śmiechu i głupoty ;p.

Dodane przez Hermione dnia 20-02-2009 16:17
#4

No cóż, ze stresem problemów raczej nie mam i dobrze xD zdarza się jednak, że mnie dopada i czasami doprawdy nie jestem w stanie z nim sobie poradzić. Na_pewno muszę mieć coś w ręku, np. małą piłeczkę ale to nie zawsze skutkuje... patenty typu powtarzanie sobie w myślach: "spokojnie" działają u mnie na jakieś 10 min, później wszystko wraca znowu. tabletki tez odpadają, bo mam 13 lat xD
A więc xD:
Moim najlepszym sposobem na stres jest nie stresowanie się i w moim przypadku jest to najskuteczniejsze. xD

Edytowane przez Ariana dnia 24-02-2009 21:57

Dodane przez niewesolypagorek dnia 20-02-2009 16:36
#5

Największe problemy ze stresem mam, gdy muszę coś powiedzieć ze świadomością, że moi słuchacze mnie słuchają i nie są moimi znajomymi. Problemy sprawia mi również przebywanie w grupie nieznanych mi i miłych ludzi - głupio i dziwnie się czuję gdy chcą ze mną porozmawiać, zaprzyjaźnić się, martwią się o to że siedzę sama pod ścianą i udaję, że mnie nie ma. Nawiasem mówiąc lubię siedzieć sama pod ścianą, nic nie robiąc i udając, że mnie nie ma. ;D

Zwykłe sprawdziany i kartkówki mnie nie stresują, ponieważ się nimi niemalże zupełnie nie interesuję. Gorzej jest z ważniejszymi egzaminami, o czym przekonałam się przed testami gimnazjalnymi. Szczerze mówiąc nie stresowało mnie wtedy tak bardzo to, że napiszę słabo, lecz to, że jak zwykle wszystko zlekceważyłam i kompletnie nic nie umiem... Wtedy zamiast usiąść i się uczyć, panikowałam twierdząc że ' i tak już za późno'. Skończyło się na tym, że 3 lata gimnazjum nadrobiłam w weekend poprzedzający testy [co zajęło mi około 6h], poniedziałek sobie już odpuściłam bo i tak już za późno, aby we wtorek cholernie wściekła na samą siebie, z trzęsącymi się łapami, stawić się na testach. :d

Sprawdzonego sposobu nie mam - zazwyczaj stosuję besztanie samej siebie w swojej własnej głowie, czekoladę i gorącą herbatę. Nie mam pojęcia czy pomaga, ale lubię czekoladę i herbatę, więc każda okazja jest dobra. ;D

Edytowane przez niewesolypagorek dnia 20-02-2009 16:41

Dodane przez Rojeek dnia 20-02-2009 18:12
#6

Szczerze mówiąc to wcale:) Nigdy się nie stresuje w szkole... hmm ;D w poprzednich latach to tak, ale to się jakoś zmieniło i w ogóle.. jak jest jakiś spr lub kartkowka to 0 stresu , nawet jak pani ma mnie np. odpytać też się nie stresuje:D

Jeśli rozmawiam z kolegami także 0 stresu, wysłowić się potrafie oO

Ale największym stresem jest dla mnie iść do kosciola haaa ! :D Też tak macie ze motyle wam lataja;d? nie wiem o co mi chodzi:q ale zawsze tak mam, jak musze isć ^^ eh dziwne:q

Dodane przez Vampirzyca dnia 20-02-2009 19:05
#7

Przebywać z grupą starszych. Chodzi mi o młodzież. ;d
Zwykle traktują mnie, jak gówniarę, czego szczerze nienawidzę. Na jakiej podstawie twierdzą, że nie jestem dla nich żadnym towarzyszem do rozmowy, skoro nie zamienili ze mną słowa? Oo'
Ja przykładowo lubię młodsze dzieci, bo są słodkie. ;d

Chodzić do spowiedzi.
Przeraża mnie to.
Iść do obcego faceta, mówić mu, ile razy przeklnęłam?, dlaczego?, a po co? A dlaczego nie byłam na mszy? A dlaczego...
Nie znoszę tego. -.-'

Raczej tyle...
Jeszcze pytać się o coś obcych...

Dodane przez Blair dnia 20-02-2009 19:24
#8

Stresuję się zazwyczaj gdy polonistka zadaje nam do nauczenia się na pamięć jakiegoś wiersza, a potem trzeba go mówić przed całą klasą. Od razu serce szybciej mi bije, robię się czerwona i mam wrażenie, że zaraz się pomylę. Dziwi mnie to trochę, bo ogólnie nie boję się występować przed publicznością, bo od zawsze występowałam w chórkach, w różnych przedstawieniach i nawet miałam epizod w telewizji. ;d Denerwuję się też przed ważnymi egzaminami i testami. Zwykle nie mam żadnej metody na stres, ale czasami pomaga mi zwykła wizualizacja. Wyobrażam sobie, że wszystko poszło dobrze, w przypadku wiersza dostałam szóstkę a cała klasa biła mi brawo, a w przypadku testów, że zdałam na maksymalną liczbę punktów, o. ;d

Dodane przez Cee dnia 20-02-2009 20:19
#9

Owszem, znam kilka sposobów, które przynajmniej pomagają mi w pozbyciu się lub obniżeniu stresu. Dobrze na mnie działa melisa, zazwyczaj sobie parzę ją na uspokojenie. ;p Poza tym sama staram się nie nakręcać atmosfery czy też nie przebywać w towarzystwie, gdzie wszyscy są pesymistycznie nastawieni do tego, że np. nie zdadzą, coś zapomną, coś niewłaściwego zaznaczą czy zrobią. Po prostu to wpływa źle na moją psychikę, jestem strasznie emocjonalną osobą i nie lubię denerwować się przez innych. Zawsze staram się być dobrze przygotowana, wierzę w swoje siły i po prostu myślę o zadaniu, nie o stresie. Wiem, że to może być trudne, ale ja już się jakoś tego nauczyłam. I dużo cukru we krwi... Oto moje sposoby. :]
Nigdy nie sięgnęłam jednak po żadne tabletki uspokajające, bo po prostu im nie ufam i mam do nich jakiś uraz, ponieważ moja koleżanka kiedyś je przedawkowała.

Stresuję się w przypadkach, gdy mam zdawać egzamin lub ważny test, gdy wystawiamy sztukę z kółka teatralnego - tym bardziej, że nasz reżyser jest strasznie wymagającym człowiekiem i głupio go zawieść, gdy muszę recytować wiersz przed całą klasą (nogi mam jak z waty). Ale poza tym, gdy idę na spotkanie z niektórymi osobami po raz pierwszy w życiu (nie dość, że stres, to jeszcze ekscytacja - a jak będzie, a o czym będziemy rozmawiać itp.), gdy muszę się przed kimś tłumaczyć, gdy muszę iść tam, gdzie nie chcę (bo mam np. złe wspomnienia). Naprawdę jest wiele sytuacji, w których stres daje o sobie znać. ;p

Dodane przez Madlenne dnia 20-02-2009 20:19
#10

Źle radzę sobie ze stresem. Zwłaszcza przed klasówkami czy konkursami. Czasem denerwuję się nawet kiedy wiem, że wszystko dobrze umiem. Po prostu nie umiem nad tym panować, to silniejsze ode mnie.

Dodane przez Rybka_109a dnia 20-02-2009 21:30
#11

Stres... Dla mnie to codzienność ale nie zdradzę dlaczego :) Jak się chce opanować to krzyczę :P W poduszkę bo inaczej wszyscy ludzie z bloku by pouciekali. :)

Przed klasówkami itp. powtarzam sobie że będę miała dwóje, a przecież w szkole nie ma poduszek ^^ więc w sobie trzymam cały stres. Jednak zawsze mi się udaje na 4 i 5...czasami 3.

Gdy mam coś opowiadać zawsze mnę sobie koszulkę albo coś:)

Gdy mam się wypowiadać w gronie starszych to mam to zawsze tak dziwnie ruszam rękami i nie mogę przestać albo burak. :P

Dodane przez mistake dnia 20-02-2009 22:12
#12

Przed klasówkami itp. powtarzam sobie że będę miała dwóje, a przecież w szkole nie ma poduszek ^^ więc w sobie trzymam cały stres. Jednak zawsze mi się udaje na 4 i 5...czasami 3.


Hmmm...bardzo podbudowująca metoda z tą dwóją. Ale cóż, każdy ma swoje sposoby. Ze mną jest chyba coś nie tak, ale zawsze przed sprawdzianem, kartkówką bądź pytaniem się...śmieję? Gdy wszyscy siedzą z nosami w zeszytach ja żartuje wraz z moją przyjaciółką. Przeważnie na pytaniu nauczyciel nie wybiera mojego numeru, więc siedzę spokojna, chociaż wiem, że wszystko jest możliwe. Na sprawdzianie...Zawsze wszystko okazuje się dla mnie łatwiejsze. Tak, wiem, to jest dziwne.
Od małego wyczekiwałam powrotu taty i mamy z pracy. Było umówione, że tatuś wraca o 14:35 to ma być na tę 14:35. Gdy ojca nie było siedziałam w oknie i modliłam się, żeby wrócił. Niestety, zostało mi to do dziś. Chyba innych stresujących sytuacji nie mam...Jak się przypomni, to edytuję.

Dodane przez Delirantka dnia 21-02-2009 14:49
#13

Stres nie jest mi obcy, nie ma co ukrywać, choć wiele sytuacji, które stresowały mnie w przeszłości, teraz po mnie spływają. Kiedy się stresuję? Podczas ważnych egzaminów - i tak oto, kilka dni temu zawaliłam jeden z ważniejszych egzaminów (domyślić się można jaki), właśnie przez stres. Wszystko mi się pomieszało, pustka w głowie - oto skutki stresu. Jednak zwykle gdy piszę egzaminy szkolne - kompetencji, gimnazjalny, próbną maturę - wtedy stres działa na mnie b. pozytywnie, tzn. zmusza do myślenia i czasem sama siebie zaskakuję, tzn. nigdy bym nie pomyślała, że będę umiała zrobić dane zadanie, a tu nagle wpadam na genialny pomysł i robię. :lol:
Objawy stresu? Zdenerwowanie, ból brzucha, trzęsące się ręce. I śmiech. Śmiech to taki objaw zdenerwowania przed sprawdzianami, na które się uczyłam, więc wiem, że "coś" umiem, a czy to "coś" akurat będzie pomocne? ;d I zawsze mi się strasznie chce śmiać, z niczego po prostu - a to chyba lepiej, niż gdybym umierała z bólu głowy/brzucha? ;d
Niestety, w innych sytuacjach (poważniejszych) to nie śmiech - niestety - jest objawem mojego stresu, a - wspomniane wyżej - ból brzucha, trzęsące się ręce, zdenerwowanie.

Dodane przez 93asia93 dnia 21-02-2009 15:37
#14

kiepsko sobie radzę ze stresem.. Zawsze przed poniedziałkiem nie mogę spać w nocy, stresuję się sprawdzianami, kartkówkami, odpowiedziami itp.

Mam tak samo jak Ty. Poza tym, denerwuję się swoim życiem, przyszłością, egzaminami. Plus jeszcze problemy siostry i przyjaciółki, często coś się dzieje nie tak w moim życiu prywatnym... Istny sajgon.

Jak sobie z nim radzicie?

Wieczorami, kiedy często nie mogę zasnąć, tak samo jak Ty, bawię się telefonem. Ale nie chodzę po opcjach, których w moim złomie jest niewiele, tylko... Piszę. Wiersze, opowiadania, kolejne części ff-a, dalszy ciąg mojej książki... Wszystko, na co akurat mam wenę.

Macie jakieś specjalne tajniki pozbywania się stresu?

Mniej więcej co 2-3 dni mama zmusza mnie do picia ohydnej, wstrętnej herbaty z melisy <błeeeeee> (melisa z miętą jest lepsza...)

Dodane przez Lavanda dnia 21-02-2009 16:05
#15

Mnie to juz dopadla raczej nerwica...
Stres zakrada sie do mnie conajmniej 2 razy dziennie, tak profilaktycznie chyba. Stresuja mnie przede wszystkim moi rodzice- ciezko oddycham, dostaje wisielczego humoru i mam tendencje do wkurzania sie o byle co. Szkola? Owszem... przed odpowiedzia, klasowka, egzaminem, ale w koncu to standard, mniej wiecej kazdy sie stresuje przez szkole.
Jakie mam sposoby na stres? No coz, zazwyczaj pije litrami melise i slucham mojej ulubionej muzyki. Staram sie wyciszac, olewac sprawe, bo i tak przeciez wszystko bedzie dobrze... ale nie zawsze mi sie to udaje. Jesli juz sie pozadnie zestresuje i konsekwencja tego bedzie rasowa wk***a wtedy nie ma bata, musze isc spac.

Dodane przez Isilien dnia 21-02-2009 18:49
#16

Ja aż tak znowu się nie stresuję. Dawniej, stresowało mnie na przykład to, że nauczyciel mnie chwali, ktoś starszy o coś się mnie pyta, dosłownie byle co. Teraz na szczęście mi przeszło.

Kartkówek się nie boję, bo wiem, że ocena z nich nie jest znowu taka ważna. Przed klasówkami stresuję się, jeśli się nie uczyłam, wtedy biorę podręcznik i wpycham go komukolwiek z krzykiem: "przepytaj mnie!". Zajmuję się powtarzaniem na głos notatek z zeszytu albo wrzeszczeniem na ludzi, żeby mi nie przeszkadzali jak ja sobie powtarzam. Zwykle działa. Jeśli nie, zajmuję myśli czymkolwiek, gadam na byle jakie tematy, tylko żeby nie myśleć o własnej niewiedzy. Rzadko się takie sytuacje trafiają, najczęściej przed spr z historii, chemii i tylko wtedy, jeśli o nich naprawdę zapomniałam i jestem kompletnie nieprzygotowana.

Odpowiedzi ustnej z np. polskiego boję się tak bardzo, że kiedyś jak mnie baba wzięła do tablicy, dostałam 3, a kiedy chwilę później zrobiła z tego samego kartkówkę całej klasie, dostałam 5. Do tego stopnia denerwuje mnie odpowiedź przed całą klasą pod tablicą. Pisemne sprawdziany nie robią na mnie wielkiego wrażenia.

Na przedmiotach, których w ogóle nie trawię, np. chemia, dostaję palpitacji serca kiedy nauczyciel się na mnie spojrzy. Wiem, że umiem, ale babka od chemii stresuje mnie samą swą obecnością, co efektuje kompletnym zanikiem pamięci, niezależnie od chęci.

Co do konkursów, nie stresuję się w ogóle, jeśli tylko nie zależy od nich zbyt wiele, tzn. nie są na większą skalę. W takich szkolnych, międzyszkolnych stres mnie zjada już w trakcie oraz po, bo mam nadzieję na dobry wynik, ale zarazem wiem, że to nie możliwe, bo wiem już, jakie błędy prawdopodobnie popełniłam. W kuratoryjnych stres na dobę przed jest minimalny, wzrasta na parę minut, sekund przed. Wtedy tak bardzo się boję, że mam ochotę rozpłakać się, albo uciec. Najpierw nic, potem mnie nagle i niespodzianie spina strach.

Staram się sobie wmawiać, że to nic ważnego, nic się nie stanie jak zawalę, w ekstremalnych przypadkach, np. przed publicznym wystąpieniem, że to "próba generalna" albo "to sen, zaraz się obudzę!", "to się nie dzieje naprawdę, nie masz się czego bać" lub "raz kozie śmierć, nikt cię nie zabije za to, że się pomylisz". Patrzę w jeden określony punkt, nie rozglądam sie, bo widok wpatrzonych we mnie oczu przyprawia mnie o ból głowy i zębów, o łzach w oczach nie wspomnę. Jeśli trzęsie mi się głos, biorę kilka oddechów, wyobrażam sobie, że to próba, np. przed mamą, koleżankami, kimkolwiek, przy kim nie czuję motylków w brzuchu.

Zwykle poczucie, że "to próba" wystarcza by opanować łzy i ból brzucha.

Edytowane przez Ariana dnia 24-02-2009 21:59

Dodane przez Ajlend dnia 21-02-2009 19:05
#17

Wiem, że są różne reakcje na stres abyście też tak dużo wiedzieli jak ja to wam je napisze:

Gdy ludzie się stresują ludzie się pocą. Jeśli ty się stresujesz i się pocisz to czujesz że wtedy jesteś mokry pod pachami ale nie zawsze tylko tam. U mnie w domu tak stresuje sie tata mogę to poznać po tym że jest mokry i ma mokrom koszule. Mój tata, żeby sobie z tym poradzić wchodzi pod prysznic ale zastanawiam się po co skoro jak wejdzie pod prysznic to jest jeszcze bardziej mokry.

Gdy niektórzy się stresują to mdleją. tak jak moja mama, co zawsze jak się zdenerwuje to się przewraca ale tata mówi ze ona to chyba tylko do psychiatry się nadaje bo jest histeryczką i panikara. Chociaż ja tak nie sądzę, przecież każdy może się przewrócić. Mama wstaje po jakimś czasie trochę dziwnie się czuje ale robi wszystko dalej i po stresie.

A teraz najgorszy nerwowy sposób stresu. Tak jak moja siostra, co na mnie krzyczy nawet jak ja nie robię nic złego ona się stresuje jak krzyczy, ale ona jest głupia bo mnie dzisiaj zbiła.

Ja tam się nie stresuję, bo jak się stresuję to jest mi źle i wtedy płaczę i nie wiem, czemu ale moi rodzicie zawsze wtedy krzyczą na moja siostrę a ja lubię jak na nią krzyczą, więc przestaje płakać i po stresie. Pozdrawiam.

Edytowane przez Ariana dnia 24-02-2009 21:55

Dodane przez Rewolucja dnia 07-03-2009 15:06
#18

Największy, najbardziej paraliżujący stres przeżywam wtedy, gdy mam coś zaśpiewać. To mnie tak tremuje, że czasem nie można wydzielić poszczególnych uderzeń mojego serca. Nienawidzę śpiewać. Mówią, że mam ładny głos, ale ja skłaniam się do określenia go, jako męski. Kiedy mam zaśpiewać przed klasą, chociażby na lekcjach muzyki, po prostu nie mogę. Wolałabym już zatańczyć, choć też stresuję się przed każdym występem. A raczej - stresowałam, bo z zespołu odeszłam w zeszłym roku. ;]
Ze stresem radzę sobie w dwojaki sposób, bo zależy jaki to stres. Stres z powodu jakiegoś problemu, presji jakiejś decyzji pokonuję po prostu snem, czekoladą i tańcem, czasem czytam jakąś książkę. Stres, czyli tremę przed publicznym występem, czy przemówieniem pokonuję głęboko oddychając, skubiąc rękaw i nie odzywając się do nikogo. :}

Dodane przez Lady_Myszkaa dnia 07-03-2009 15:26
#19

stres jest okropny. Najbardziej sie stresuje przed sprawdzianem, jakąś poważną rozmową lub kiedy zrobie coś źle

Dodane przez Ariana dnia 08-03-2009 22:41
#20

Dobry stres nie jest zły.

W stresie żyję prawie cały czas, szczególnie w ostatnim okresie czasu, ale nawet to lubię. Przede wszystkim stres daje mi dużego kopa, więc chociaż nie wiem jakiego bym miała lenia i jakby mi się nie chciało czegoś tam robić to potrafię się zmobilizować do działania. Po drugie jeżeli czeka mnie coś bardzo, bardzo stresującego to nigdy nie bywam głodna, co jest dla mnie rzeczą fantastyczną, bo nienawidzę jeść. Po trzecie mniej śpię. Po czwarte potrafię zrezygnować z bezsensownego siedzenia przed komputerem (albo chociaż ograniczyć). No... to tyle plusów. Na minus cała reszta, czyli bezpodstawny żal do wszystkich i o wszytko, paraliżujący ból brzucha, trzęsące się ręce a czasami w skrajnych, bardzo skrajnych przypadkach bezsensowny płacz.

Najbardziej stresujące... hmm dla mnie na pewno publiczne wystąpienia, niektóre sprawdziany, niektóre sytuacje w życiu. Najgorszy w tym momencie jest dla mnie stres przedmaturalny, który nęka mnie od jakiegoś czasu. A że dziś go jakimś cudem nie widać to zmarnowałam pół dnia przed komputerem. ;f Wniosek z tego taki, że ja bez stresu żyć nie umiem.

Jeżeli jednak stres daje mi już tak ostro popalić to spotykam się ze znajomymi, okupuję komputer, wychodzę z psem na spacer albo wymyślam coś w zależności od sytuacji.

Edytowane przez Ariana dnia 08-03-2009 22:44

Dodane przez Ephileps dnia 08-03-2009 22:57
#21

Szkoła - główny element który wywołuje stres [myślę, że nie tylko u mnie]. Najgorsze jest to jak każdy nauczyciel chce aby jego przedmiot był ulubionym przedmiotem każdego ucznia. Dzięki temu funduje nam niemałą dawkę stresu. Są dni w których nie warto iść do szkoły - pięć sprawdzianów ! Niestety - "co się odwlecze to nie uciecze". Zostaje jeszcze praca. Ona też daje nieźle w kość. Prawdę mówiąc to strasznie wkurza mnie ten wyścig szczurów, w którym każdy z nas ma swoje miejsc i który jest jednym z największych źródeł stresu. Dlatego rozważam życie pustelnika xD albo bezstresową pracę - chyba mało realne wizja :D

Dodane przez Dominika dnia 10-03-2009 21:49
#22

Najgorszy w tym momencie jest dla mnie stres przedmaturalny
Ja jeszcze jestem od tego wolna, ale jak się zacznie maj, to będzie jeden wielki stres i nic więcej.
Co mnie stresuje? Zdecydowanie wystąpienia publicznie, nienawidzę tego, zawsze jak muszę gdzieś coś powiedzieć przed większą publicznością to się cholernie denerwuje, ręce mi się trzęsą, kolana uginają i mam pustkę w głowie. Szkoła też jest powodem do stresu, ale już o wiele rzadszego i nie tak wielkiego. Jedynie matematyka to jeden wielki stres, ale tego już się nie da zmienić.
Na ułagodzenie stresu nie mam żadnej sprawdzonej metody, przeważnie staram się nie myśleć o tym, co mnie stresuje i uregulować oddech.
U mnie stres niezbyt często bywa mobilizujący, przeważnie jednak lenistwo góruje. ;D

Dodane przez Harry_ dnia 10-03-2009 21:53
#23

hmmm mam tak samo jak Mis.~Mandarynka bawię się tym telefonem.Leże i leże aż w końcu po 2,5 godziny nagle zamykam oczy i otwieram i jest już rano jest to bardzo ciekawe zjawisko.Mało kiedy dobrze śpię często wychodzę na dwór wieczorami.Stresuje się przed kartkówkami itd. dla mnie są bez sensu.Ostatnio po feriach zaszedłem do szkoły i miałem 3kartkówki i 2 sprawdziany ustne.Wtedy byłem tak zdenerwowany że nie wiem.I oczywiście wieczorem stres ;/.
Pozdrawiam Wszystkich.

Dodane przez Kasztan dnia 12-03-2009 19:31
#24

Ha. Ja mam kilka sposobów. Kiedy bardzo się denerwuje, siadam przed laptopem i pisze i pisze. Kiedy jestem zdenerwowana, Wen najbardziej dopisuje;)
Oprócz tego bazgrzę. Przed każdą kartkówką, sprawdzianem zamazuję bahomazami godnymi Picassa arkusze kancelaryjne i się uspokajam.
I oczywiście czekolada;D Czekolada jest dobra na wszystko.

Dodane przez Dobby The House Elf dnia 14-03-2009 13:37
#25

Cóż, stres to dla mnie teraz główne słowa. Mam reakcję stresową- tak zwane "bekanie" po strasznym roku- aż się nie chce pisać- a gdy moja siostra zaczyna płakać, od razu- atak. Na mnie to bardzo działa- zawsze stresowała mnie szkoła, mimo, ze dobrze się uczę i nauczyciele mnie lubią, ulica- bo co, jak mnie ktoś znowu porwie? Dom- tutaj jest prąd, piec pełen ognia... do tego zawsze się wtedy boję, że ja też umrę wcześnie, zachoruję, boję się, że- choć do dorosłości daleko- nie będę w ogóle mieć pieniędzy, i stres się ciągle miesza w strach, a ja tylko myślę, jaka jestem głupia w tej panice- nienawidzę tego, jak babcia zawsze panikuje. nie lubię tego, że jestem taka napięta, tyle się stresuję, bo to naprawdę przeszkadza w życiu. Nie potrafię tego przezwyciężyć, a jak każdy po prostu szepczę pod nosem zwyczajne kłamstwo: "będzie dobrze"- bo będzie, ale moje ciało temu nie ufa.
Na szczęście, jak z wszystkim, nie stresuję się cały czas. A póki nie ma czegoś ciagle, jak moje dźwięki, nie mogę bardzo narzekać. Jestem przecież pogodna, lubię kolory i pierwsza w kolejce popłynę na głębokościach

Dodane przez Ariana Malfoy dnia 17-03-2009 11:38
#26

Stresuję sie zawsze gdy czeka mnie na przykład trudna rozmowa z profesorem na uczelni, albo gdy mam mieć wykłady z profesorem który wiecznie wszystkiego się czepia albo przed egzaminem. Stresem była poprzednia praca, stresuje mnie również coś trudnego do wykonania albo sytuacja w której wcześniej nie byłam. Gdy się stresuję to słucham dużo muzyki i jestem rozdrażniona. Zdarza mi się często też chodzić w kółko.... :P ale po trudnej sytuacji stres znika jakby go nigdy nie było.

Dodane przez Kabaczek dnia 17-03-2009 12:54
#27

Ja stresuję się rzadko bo życie mam miłe i nie mam większych powodów do stresu.
Jeśli się już stresuję to głównie kiedy zrobię coś głupiego w szkole i potem ta sprawa idzie do rodziców albo coś w tym stylu. Jak coś takiego związanego ze szkołą jest to mówię to rodzicom i stresu nie ma już takiego wielkiego. A jak coś bardziej przyziemnego to biorę gitarkę i gram :D Tak po_prostu piecyk na maxa ustawiam podłączam gitarkę i otaczam się muzyką :)

Edytowane przez Ariana dnia 17-03-2009 16:24

Dodane przez kochanka_dracona dnia 23-03-2009 17:25
#28

W sumie, to sobie nie radzę ze stresem. Często się denerwuję, i równie często całkiem niepotrzebnie. Sama do końca nie wiem czym to jest spowodowane, chyba po prostu ot tak. Powiedzmy, że już się do tego przyzwyczaiłam.
Po egzaminach do LO nie chodziłam już później do szkoły, bo tyle mnie to kosztowało. ;-)
Najczęściej stresuje się kiedy coś psuje się w gronie moich przyjaciół, a ja nie wiem jak temu zaradzić.

Dodane przez Edzia dnia 30-07-2009 17:37
#29

Dzięki stresowi niestety zawaliłam egzamin po podstawówce bo aż głupio się przyznać że miałam tak mało punktów. A przecież mialam wtedy nagrodę w postaci książki. Mój sposób? Czekać i się stresować a po np jakimś teście który to wywołuje sam się skończy:P

Dodane przez Doys dnia 30-07-2009 17:47
#30

O tak często sie stresuje, ale nie mam jakiegos super sposobu na radzenie sie ze stresem. Poprostu czekam ... ;]

Dodane przez Niewidka dnia 14-08-2009 22:51
#31

Często mam problemy ze stresem. Jak już naprawdę mocno coś przeżywam to biorę tabletkę, ale nie pomaga. Najczęściej to stresuje się przed jakimś sprawdzianem, czy kartkówką. Jak i również przy rozmowie z nieznajomym/mą. Bardzo często przejmuje się tym że ktoś zrozumie mnie źle, jakoś źle oceni. Wtedy najlepiej pisze się opowiadania, czy wiersze i to jedyny plus. A najczęściej radzę sobie w ten sposób iż słucham mocnego rocka, albo po prostu gadam z kimś na gg.
zawaliłam egzamin po podstawówce bo aż głupio się przyznać że miałam tak mało punktów.

Również właśnie przez stres nie poszedł mi niby prosty test szóstoklasistów.

Edytowane przez Niewidka dnia 05-11-2009 15:56

Dodane przez hagrid123 dnia 14-08-2009 22:54
#32

Jak dla mnie piłka nozna i mp3 (moze na innych też podziałać).

Dodane przez al_kaida dnia 14-08-2009 23:03
#33

Ja niestety dosyć często mam stresa i raczej nie jest on spowodowany szkołą. Najczęściej jak się stresuję to płaczę, a wtedy staram się uspokoić, myślę o czymś przyjemnym. Często też pomaga czytanie jakieś łatwej książki, słuchanie muzyki klasyczej.

Dodane przez atrammarta dnia 15-08-2009 02:11
#34

Ja też źle radzę sobie ze stresem. Często reaguję... śmiechem. Chwilami to męczące. Obgryzam wargi i paznoknie. Drżą mi nogi, zawsze muszę coś robić. Coś mieć w ręku.
Kiedy się denerwuję? Wtedy gdy pojawia się szansa, by spełnić oczekiwania innych, swoje marzenia, ale jest możliwość, że zrobię to źle. Nie lubię też chodzić do spowiedzi - nie lubię kiedy ktoś stara się wnikać w moje życie prywatne. Cóż.
Jak na razie pytanie, kartkówni czy sprawdziany nie są dla mnie stresujące - podstawówkę przeszłam z palcem w... Z ŁATWOŚCIĄ ; p
Stresuje mnie też bliskie spotkanie z pająkiem. Nie tylko się go boję, ale stresuje mnie potem fakt, że mogę spotkać go raz jeszcze. Paskudne uczucie. Nogi robią mi się ciężkie jak kamień i nie jestem w stanie się ruszyć.
Oczywiście, małe dawki stresu dają kopa i motywację do działania, więc wtedy potrafię odlepić się od komputera, znajomych i wszelkiego rodzaju rozrywek. W zasadzie to jakiś plus ; p

Edytowane przez atrammarta dnia 15-08-2009 02:12

Dodane przez wszechstronny dnia 15-08-2009 10:36
#35

Ja też się stresuję bardzo często. Zwłaszcza przed konkursami, klasówkami czy sprawdzianami. W niedzielę wieczorem zawsze się upewniam kilka razy czy wszystko odrobiłem i czy wszystko spakowałem do szkoły. I jakoś nie mam sposobu na pokonanie tego stresu...

Dodane przez Ghoust dnia 15-08-2009 11:19
#36

Ja też miewam częsty stres i jest spowodowany nie tylko szkołą, ale i problemami jakie mnie dotyczą. Ogólnie to nie wiem jak radzić sobie ze stresem, ale staram się słuchać muzyki i odizolowuję się od innego świata. To pomaga.

Dodane przez Waitin 4 arockalypse dnia 05-11-2009 09:57
#37

Stres dopada mnie zazwyczaj w każdą niedzielną noc. ;> Nigdy nie mogę zasnąć. Próbuję zabić myśli o kolejnym tygodniu szkoły jakąś ciężką, jak najcięższą muzyką. Nie zawsze pomaga. Wg rodziców to szkodzi, bo uciekam w świat muzyki, odizolowuje się. (eee tam :P) Kartkówki mnie nie stresują, zwykle piszę je na czwóry. Jestem tak leniwa i nie mam aspiracji na 5.
Ostatnio ze stresu próbowałam ugryźć się w łokieć. (ale nie mufcie na głos)

Edytowane przez Waitin 4 arockalypse dnia 05-11-2009 10:04

Dodane przez Peepsyble dnia 05-11-2009 12:15
#38

Tak, stres mnie dopada dosyć często.
Zwykle przed sprawdzianem, kartkówką, odpytaniem. Jestem w III klasie gimnazjum, powoli zaczynają cisnąć, tak, że nie ma właściwie dnia, żeby czegoś nie wcisnęli.
Innych stresów nie posiadam, moje życie nie jest wcale takie bardzo złe, da się przeżyć.
Odstresowuje zwykle na Hogs: czytam forum, pisze posty, przeglądam newsy, plotkuję z przyjaciółmi.

Dodane przez Dogma dnia 05-11-2009 15:39
#39

Aktualnie ze stresem jakoś sobie radzę. Przestałam jeść z nerwów, choć nie ukrywam, czasem sięgnę po niezawodny dotąd marcepan.
Kiedy się denerwuję, słucham muzyki, czytam książki, rozmawiam. ot, wszystko, żeby uciec myślami od powodu mojego zdenerwowania.

Dodane przez about dnia 12-11-2009 19:20
#40

W ankiecie zaznaczyłam pierwszą opcję, czyli nie.
Pewnie większość osób się dziwi, jednak taka jest prawda. Gdy byłam mniejsza zamiast dziecięcej beztroski odczuwałam ciągły strach; a to o siostrę, o rodzinę, o psa, w końcu o siebie. W drugiej klasie podstawówki z tego zupełnie wyrosłam. Kłęb nerwów którym byłam rozmył się nie pozostawiając za sobą śladu. Fakt, przed testami/egzaminami tudzież ważniejszymi przedsięwzięciami mam mały stres, jednak naprawdę jest on znikomy. Przed sprawdzianami/kartkówkami/odpytywaniami/zaliczeniami się nie denerwuję. Wychodzę z założenie, że co ma być, to będzie. Stresowanie się nic mi nie da, przyszłości nie zmienię. Jedynym mocniejszym doświadczeniem przeżytym był test gimnazjalny mat.-przyrodniczy.To dopiero był strach.

Moje sposoby pozbywania się go? Hm. Chyba śmiech i rozmowa. Ślęczenie nad notatkami kiedy do sprawdzianu zostały mi minuty wcale a wcale mnie nie pomaga. O wiele bardziej wolę podyskutować, zapomnieć. Dzisiaj pewna miła osoba podrzuciła mi pewien ciekawy sposób. Kto wie, może przed maturą wypróbuję.

Edytowane przez about dnia 08-02-2010 16:07

Dodane przez mooll dnia 13-11-2009 09:42
#41

O, rany... stres to mój wróg nr 1.

Generalnie bardzo przeżywam życie, porażki, sukcesy i wszystko, co może wywołać duże emocje. Nie wiem czemu. Staram się z tym walczyć, ale dziadostwo [stres] stawia niesamowity opór.

Ze stresu raz wylądowałam w szpitalu;/. Jak to możliwe? Okazało się, że ta potwora [czyt: stres] wywołała u mnie chorobę zwaną fibromialgią. Przerąbana nazwa. To inaczej reumatyzm mięśniowy: bolą cię wszystkie mięśnie.Wszystkie. A czasem nawet człowieka paraliżuje. Koszmar. Ale wyszłam z tego.

Moje szczęście polega na tym, że wszystkie emocje uzewnętrzniam. Jestem typowym ekstrawertykiem. I to mnie ratuje przed nerwicą, która [nota bene] również spowodowana jest stresem, ale ukrywanym. To raczej choroba, na którą zapadają introwertycy.

Jak reaguję? Nie śpię, boli mnie żołądek, nie jem. Aha, no i czasem mówię bez ładu i składu, ale to już musi być stres w wysokim natężeniu ;p

Dodane przez Lady Gaga dnia 13-11-2009 13:30
#42

Jedną z najbardziej stresujących rzeczy jest fakt, że mogę się spóźnić na autobus. Jako że mieszkam na obrzeżach-obrzeżach Wrocławia, autobus jeździ tu co mniej więcej pół h. Ale plusem tego jest to, że wstaję wcześniej = praktycznie w ogóle się nie spóźniam. Minusem natomiast jest to, że się nie wysypiam. :( Ale mimo to się stale spóźniam i nie przychodzę na pierwsze lekcje.
Później - występy publiczne. Przed osobami, których nie znam - nie ma problemu. Natomiast przed znajomymi ze szkoły - stres, zaczyna robić mi się wtedy gorąco i się gubię.
Kartkówki, sprawdziany i odpytywania są dla mnie rzeczą całkowicie normalną - nie stresują mnie. Nie przygotuję się - trudno, poprawię. Przygotuję się - jest ql!!

Dodane przez Doru Arabea dnia 13-11-2009 15:24
#43

Ja od 1 klasy biorę udział w różnych przedstawieniach. Najpierw nie obyło się bez stresu. I to jakiego. Ale teraz znam swoje możliwości i nie sprawia mi jakiś dużych problemów radzenie sobie ze stresem. Zapewne on powróci przed testem klas 6, ale póki co nie ma się o co martwic. Klasówka, kartkówka, mały test... czasem stres sie zdarza, ale bardzo rzadko ;)

Dodane przez kdanielk3 dnia 13-11-2009 18:49
#44

Ja nie mam żadnego sposobu na stres, chyba że sposobem można nazwać:
- objadanie się na maxa i kosztowanie w słodyczach (taka reakcję na stress kocham, gdyż jestem miłośnikiem każdego rodzaju słodycza)
- no i w konsekwencjii, gdy brakuje cukru obgryzuje w tym stresie paznokcie (aż szkoda je pokazywać)

Bardziej się w sumie denerwuje i stresuje po fakcie X) Gdy jest po zaliczeniu zaczynam się stresować czy czegoś nie schrzaniłem, Gdy jest po konkursie zaczynam sie stresować ogłoszeniem wyników. Gdy trzeba zapłacić za mieszkanie, stresuje czy nie wpisałem złego nr konta.

MOJE ZYCIE TO JEDEN WIELKI STRES POURAZOWY!! :p

Dodane przez Pinacolada dnia 13-11-2009 19:05
#45

Kiedyś ciągle się stresowałam. Przed każdą klasówką, sprawdzianem, kartkówką... Masakra, jak sobie to przypomnę.
I, wiecie, co było złotym środkiem w moim przypadku?
No więc, odpuściłam sobie ;).
Teraz, olewam oceny i uczę się mniej. Może to nie najlepiej, ale na pewno moja psychika i paznokcie lepiej na tym wyszły ;)
Nie przejmuję się, że dostanę niżej niż 4. Mam to w gdzieś :P
Uczę się, trochę za mało, ale powiedzmy, że załapałam równowagę i jest ok.
Czasami trzeba powiedzieć: [wulgaryzm usunięty] ;)

Edytowane przez Ariana dnia 13-11-2009 21:51

Dodane przez kdanielk3 dnia 13-11-2009 19:35
#46

No czasami mozna tak zrobić, jednakże na studiach nie mozna od tak sobie czegos olać, gdyż później sa tego konsekwecje (które w najgorszym przypadku moga zakonczyć sie niedopuszczeniem do egzaminu). Ale co jak co, paznokcie najlepiej by na tym wyszły :) hehe

Dodane przez Pinacolada dnia 13-11-2009 19:42
#47

Stwierdziłam, że zacznę się przejmować w trzeciej liceum xD.
Jestem w 1 LO, więc na razie, sobie sporo odpuszczam ;P

Dodane przez kdanielk3 dnia 13-11-2009 21:10
#48

Aaa, to spoko... :) powiem tak, II Liceum jest bezstresowa, bo nauczyciele tepią pierszaków i przygotowują trzeciaków, więc odpuszczają sobie drugie klasy...bynajmniej u mnie tak bylo :)

Dodane przez Pinacolada dnia 13-11-2009 21:29
#49

O, xD To druga klasa to będzie po prostu "sex, drugs, an' rock'an'roll" xDD
Na razie nas nie tępią, ale starają się dokopać ;)

Dodane przez Lilyanne dnia 14-11-2009 00:04
#50

Stresuję się bardzo często, ale zazwyczaj jest to stres kontrolowany. Zdarza mi się to przed sprawdzianem, pytaniem, później po tych dwóch rzeczach kiedy muszę rodzicom powiedzieć o jedynkach, przed jakimiś ważnymi wydarzeniami, apelu na którym muszę wystąpić chociaż wcale tego nie chce, ostatnio przed próbną maturą z matematyki itd. itd. Mogłabym tak wyliczać jeszcze jakiś czas. Oczywiście nie są to jakieś wielkie stresy, ale dają we znaki i to całkiem nieźle. Czasami mobilizuje, ale częściej zniechęca (mój wrodzony leń) chyba jak u każdego. W takich niewielkich dawkach stres nie jest zły, według mnie tylko pokazuje, że ci na czymś zależy, a to raczej dobrze :)

Dodane przez DeadHelena dnia 14-11-2009 12:01
#51

Ja potrafię się stresować z bardzo błahych powodów ,wystarczy ,że gdzieś mi się zgubi ulubiony długopis ,a już zaczyna mnie boleć brzuch i mam nerwowe tiki np.stukanie palcami w biurko ,włączanie wyłączanie(bez przerwy) automatycznego długopisu,a najczęściej po prostu wsadzanie do buzi i gryzienie tego czym piszę.

Dodane przez Cranberry dnia 14-11-2009 22:13
#52

Kiedyś (czyli mniej więcej jeszcze jakieś pół roku temu) stresowałam się często, mocno i łatwo. Wystarczyła byle kartkówka, klasówka lub, co najgorsze, odpowiedź ustna, żebym zaczęła się wewnętrznie negatywnie nakręcać. Mało tego, powodem do stresu było dla mnie usłyszenie pochwały. Od kogokolwiek. Chociaż... Może utożsamiałabym to raczej z zażenowaniem...
Nieważne.
Obecnie prowadzę coś w rodzaju 'akcji antystresowej'. To znaczy, podchodzę do wszystkiego zupełnie na luzie. Nie gryzę z niepokojem paznokci, nie dolewam sobie wewnętrznie oliwy do ognia. Co będzie, to będzie, życie to nie gra o złote kalesony. Oczywiście nie jest tak, że wszystko, co stanowi jakiś element mojej egzystencji zwisa mi i powiewa. Staram się, przykładam, jednak związany z tym stres odstawiłam na bok z tego prostego względu, że zadręczając się cały czas negatywnymi myślami typu 'nic mi nie wyjdzie, pomylę się, etc. etc.', szybko bym się wykończyła. Sama nawet byłam zdziwiona, jak łatwo mi przyszło rozpoczęcie tej akcji...
A wszystkim stresującym się nadmiernie polecam podchodzić do życia z dystansem i z uśmiechem.

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 08-02-2010 15:52
#53

Stres istnieje da mnie przed ważnymi egzaminami. Przed czyli mam na myśli: noc przed gdy jeszcze do niczego nie usiadłam a czas wskazuje na to że ucieka coraz szybciej; przed samym egzaminem jak nagle wychodzi na to że w porównaniu do wiedzy innych moja jest minimalna. Potem podchodzę do stwierdzenia, że co będzie to będzie. Przecież wszystko można poprawić. To tyle jeśli chodzi o stres związany z nauką. Oczywiście istnieje inny stres związany z załatwieniem jakiś spraw, wówczas to już jest trochę gorsze. Nie mam jakiś specjalnych antidotum na stres, w miarę czasu do pewnych spraw można się przyzwyczaić i dlatego potem stresu się nie odczuwa lub też po prostu znika.

Dodane przez leea dnia 09-02-2010 12:53
#54

Ja to się chyba stresuję wszystkim, a szczególnie szkołą- pierwszego dnia wakacji, już stresuję się pierwszym dniem szkoły. Kartkówki, sprawdziany, nie odrobiona praca, noc niedziela-poniedziałek, kiedy to wszystko sobie przypominasz.

Dodane przez kasias_122 dnia 09-02-2010 15:45
#55

Ja przed takimi zwykłymi sprawdzianami i kartkówkami raczej się nie stresuję, chyba że są bardzo ważne, albo całkowicie nic nie umiem... Co innego to odpowiedź ustna, jakiś wiersz na pamięć, przeczytanie referatu itp. Zawsze wtedy się stresuję, boję się, że się pomylę, że powiem coś źle, albo że po prostu zapomnę tego co miałam powiedzieć i zrobię z siebie całkowitą idiotkę.

Dodane przez Nigellus_Black dnia 10-02-2010 22:46
#56

Stresuję się regularnie, prawie zawsze są to sprawy związane ze szkołą. Czasami kiedy jest to stres mobilizujący, ale tylko wtedy gdy jest lekki. Natomiast gdy dopadnie mnie coś silniejszego ... to jest strasznie. Boli mnie brzuch, głowa. Najgorsze są dni kiedy jest zapowiedziane dużo sprawdzianów ;/ W niedzielę bardzo późno zasypiam, kiedy się za bardzo denerwuję.

Dodane przez Silencia dnia 10-02-2010 23:57
#57

W sumie to nie stresuję się za bardzo. Pewnie wynika to z mojego podejścia. Wszystko biorę "na luzie". Jakiś tam minimalny stres jest przez jakimś wystąpieniem (recytacja, prezentacja, etc.), ale nie jest tak, że nie mogę spać po nocach albo wydusić z siebie słowa.
Jeśli już zacznę się stresować to muszę wziąć kilka głębokich wdechów, posłuchać muzyki albo zjeść/napić się czegoś słodkiego.

Dodane przez Matthew Lucas dnia 17-02-2012 22:51
#58

Nie potrafię pozbyć się stresu choćby nie wiem co.
Konkurs - stres.
Rozmowa z kolegami - bezstresowo, ale poruszam wtedy rękami i nogami tak, jakbym się stresował.
Wystąpienie publiczne - stres.
Siostra - stres.
Głupota kolegów z klasy - stres (no bo nigdy nie można wiedzieć, co nagle sobie wymyślą. Wczoraj mnie mieli zbić za to, że wlazłem do klasy wtedy, gdy nie miałem wchodzić. Cóż, inteligencja ich mnie powala).
Praktycznie zawsze mam stres. Nawet, gdy wyznaję prawdy w Off Topic bądź Na poważnie. Ale czemu, to ja nie wiem. Co, ja jakiś psychiczny jestem czy co?

Dodane przez dark shadow dnia 17-02-2012 23:08
#59

Ja się na ogół nie stresuję. Sprawdzian? Kartkówka? Stoicki spokój. Wystąpienie bardzo publiczne? Spokój.
Poza egzaminem do szkoły na której bardzo mi zależało to chyba NIGDY się nie stresowałam.

Dlaczego?

Mam dużo mądrości ,życiowych za którymi idę i kiedy tylko poczuję jakąś niepewność przypominam sobie odpowiednie. Na zmartwienia pomaga mi Manga i Anime ,oraz gry komputerowe ,a czasem nawet przyjaciele. :3

Zawsze dziwię się jak można się stresować odpytywanie. Ja się nie uczę ,a dlatego nie mam stresu. Bo JEŚLI NIE BĘDZIESZ SIĘ UCZYŁ ,TO NIE ZDASZ SOBIE SPRAWY JAK MAŁO UMIESZ I TO POZWOLI CI ZACHOWAĆ SPOKÓJ. Jedno z moich mott własnego pomysłu ^^

Dodane przez mniszek_pospolity dnia 17-10-2013 22:24
#60

Szkolny stres ( jak na niego dziś patrzę ), jest po prostu śmiechu warty. Jak się nie uczyłem, to liczyłem, że jakoś to będzie, może nie zapyta. Oczywiście, że jak już matematyczka/chemica wyczytała moje nazwisko ( a przygotowania się wyczerpały ), to siłą rzeczy serce mocniej zabiło. Co tam szkoła, LO - studia, łacina u dr Kalinkowskiego - maniaka kompletnego, i geniusza z drugiej, to było ostre przeżycie ( poprawka we wrześniu ). On był bezkompromisowy, wielu się go bało, a ci, którzy tak za łaciną przepadali, dość szybko zmienili zdanie, jak po egzaminie wychodzili z ulgą na twarzy ( a tu tylko 3+ ).

W dorosłym życiu stresów jest tysiąc razy więcej. Przypominam sobie panią od fizyki jak wystawiła dziewczynie pałę na półrocze. Ta zalana łzami, chlipie, błaga, a pani profesor ze stoickim spokojem : "Głupia jesteś ? Myślisz, że jedynka z fizyki na półrocze, to najgorsza rzecz jaka Cię spotka w życiu ?"...Uodporniła mnie ;

Dodane przez Lajla dnia 18-10-2013 11:25
#61

Największy stres przeżywam wtedy, gdy mam podjąć jakąś decyzję. Mało istotne jest, czy ta decyzja diametralnie zmieni moje życie, czy może niczego nowego do niego nie wniesie, ale nie mam tej pewności siebie i twardego zdania, więc nigdy nie wiem, co robić. Stresuję się, kiedy ktoś nie odbiera telefonu w sytuacji, kiedy bardzo potrzebny mi jest kontakt. Boję się, gdy nie mam konkretnych wyjaśnień i wskazówek, co zrobić albo jak się gdzieś zachować. Jeśli chodzi o klasówki, kartkówki czy odpowiedzi, to nigdy się tym za bardzo nie przejmowałam. Z jednym wyjątkiem: angielski to dla mnie męczarnia. Boję się przed każdą lekcją, cały szkolny dzień myślę tylko o tym jednym przedmiocie, oby jak najszybciej był już za mną, na lekcjach liczę minuty do dzwonka. Najgorsze są odpowiedzi ustne, nawet jeśli nauczycielka zada mi zwykłe pytanie, bez groźby oceny, głos mi się załamuje i mam pusto w głowie. Mam bardzo surową nauczycielkę, ale to nie z jej winy tak się stresuję, bo mimo wszystko jest miła i nigdy nie robi nic na złość, lecz jestem w dwunastoosobowej grupie z ludźmi, którzy szydzą z ciebie na każdym kroku i bardzo wiele energii kosztuje mnie, żeby udawać silną. Na dodatek są to ludzie na bardzo wysokim poziomie angielskiego... Najgorsza na lekcjach jest moja bezradność. Wszyscy debatują po angielsku, a ja nic nie rozumiem.
Jak sobie z tym radzę? Nie radzę wcale. Najpierw jem, potem mam wyrzuty sumienia, więc ćwiczę. I ciągle myślę, jakie to bezsensowne. I bardzo, bardzo, bardzo dużo przeklinam. Słucham muzyki albo śpię. Sen koi wszystkie nerwy.