Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Nasze klasy

Dodane przez Fiore dnia 07-02-2009 22:38
#1

Temat o wychowawcach nasunął mi właśnie ten.

Wśród rówieśników z klasy spędzamy zazwyczaj 5 dni w tygodniu. To wystarczająco dużo czasu, aby w ciągu 6 lat w podstawówce, 3 w gimnazjum i kolejnych lat w szkole ponadgimnazjalnej, poznać się, polubić lub nie polubić. ^^
Jakie są wasze klasy: czy jesteście zgraną paczką czy grupą kompletnie różnych ludzi? Spotykacie się tylko w szkole, czy tez razem organizujecie jakieś wspólne wypady? Czy znaleźliście w swoich klasach tylko przyjaciół czy może też wrogów? Którą ze swoich klas wspominacie najlepiej? Piszcie.

Dodane przez Vanney dnia 07-02-2009 23:06
#2

Ja jak na razie spędzam ostatni rok w mojej "cuudownej" podstawówce. Moja klasa liczyła kiedyś w sumie 27 osób, lecz aż 9 z nich odeszło. Została jak mi się wydaje najbardziej zgrana paczka. W klasie mam takiego wroga, że po prostu nie mogę bez docięcia jej odejść tak po prostu xD No i.. każdy jest na swój sposób wyjątkowy, inny. Owszem zdarzają się takie same hobby itp., ale to rzadkość. Czasami wyskoczymy gdzieś razem, ale zależy kiedy, bo tylko weekendy mamy wolne. No i potrafimy jednoznacznie przekonać nauczycielki, by nie robiły sprawdzianu z różnych powodów xD To by było na tyle?

Dodane przez Rojeek dnia 07-02-2009 23:14
#3

No ja juz mam ostatnią klase gimnazjum... 3, mam ferie, po feriach kolejne półrocze..drugie, cóż, Co do kolegów/koleżanek/przyjaciół, to większośc lubie ale jest kilka osob za ktorymi nie przepadam bo po prostu i tyle;d

Ja tam sie trzymam z paczka qmpli i jest git ,, teraz kolega odchodzi do innej szkoly , szkoda :< smutno bo go bardzo lubilem, przyjaciel... a przyjaciel to wiecej niz kolega ; (

Dodane przez Fantazja dnia 07-02-2009 23:14
#4

Nigdy nie miałam jakichś radykalnych zmian w składzie klasy. Z początku, od pierwszej do trzeciej podstawowej, były dwie klasy, potem w kolejnych trzech latach nas połączyli, a następnie, w gimnazjum, znowu rozdzielili, dodając kilka osób z sąsiedniej wsi. Czy jestem obecnie zadowolona z mojej klasy? Hmm, po części tak, po części nie. Nie, gdyż jesteśmy chyba jedyną klasą w szkole, która jest tak okropnie problemowa. Po prostu zawsze mamy jakiś problem, jakieś pretensje, jedno wielkie "ale". Jednakże mimo to, wyłączywszy może parę osób, jesteśmy bardzo zgraną grupą i lubimy się, mimo że dość często zdarzają się spięcia i kłótnie. Ale już taka nasza natura. ;P

Spotykacie się tylko w szkole, czy tez razem organizujecie jakieś wspólne wypady?

Mwahaha. Kolejna nasza wada - nie umiemy niczego wspólnie zorganizować tak, by wszystkim to odpowiadało. Jednak jeśli już się uda, to zazwyczaj wypady te są wypadami niezapomnianymi, obojętne, czy w sensie pozytywnym czy negatywnym. ^^

Którą ze swoich klas wspominacie najlepiej?

Najlepsza jest zdecydowanie ta obecna. W swojej pierwszej byłam wyrzutkiem, za to druga była zbyt liczna i trudno było w niej odnaleźć swoje miejsce.

Czy znaleźliście w swoich klasach tylko przyjaciół czy może też wrogów?

Wroga miałam w poprzedniej klasie, ale na szczęście przydzielono ją do klasy przeciwległej. A w mojej obecnej tak w zasadzie nie ma wrogich sobie osób. Albo się lubią, albo się mniej lubią, ale żeby się nie lubili - nie, to się nie zdarzyło. Ja w tym gronie znalazłam przyjaciółkę, dwie bliskie koleżanki i dwóch dobrych kolegów, ale z resztą też mam niezły kontakt. I jak tak sobie myślę, to aż żal mi będzie po zakończeniu gimnazjum porzucić tę klasę (szkołę już niekoniecznie) i najchętniej wzięłabym parę osób ze sobą.

Ogólnie, to ja lubię swoją klasę. ;]

Edytowane przez Fantazja dnia 07-02-2009 23:58

Dodane przez Ariana dnia 07-02-2009 23:28
#5

Ja w każdej szkole miałam inną klasę. Z jednej strony to fajnie - męczy mnie długie przebywanie wśród tych samych ludzi, ale z drugiej, jak przypomnę sobie wrzesień 2003 albo wrzesień 2006 to... nie chciałabym wrócić do tych dni.

Jeżeli chodzi o klasę z podstawówki - na szczęście nic mnie z tymi ludźmi nie łączy i nie wróciłabym do podstawówki za żadne, ale to żadne skarby świata. Niby się lubiliśmy, niby to, pstro, tamto i owamto... ale jednak - teraz z perspektywy czasu wiem, że to byli ludzie albo raczej dzieci z innej bajki.

Moją klasę z gimnazjum uwielbiałam z całych sił i chociaż na początku - kiedy sama jak palec pojawiałam się w klasie, gdzie prawie wszyscy się znali - łatwo nie było to w końcu wszystko poszło w dobrą stronę. Co prawda mieliśmy kilka osób, które lubiane nie były, ale ja do nich nie należałam. Wręcz przeciwnie - aż za bardzo angażowałam się w życie klasy, zdobyłam zaufanie i chyba zaskarbiłam sobie sympatię większości... niczym dobrym się to nie skończyło, bo rozstanie z tą klasą wspominam naprawdę tragicznie.

W związku z tym, że tęskniłam za moją klasą gimnazjalną na początku LO postanowiłam, że będę się do mojej nowej klasy trzymać z daleka. Już w wakacje założyłam sobie, że będzie to grupa beznadziejnych ludzi, których nie będzie się dało polubić. Przez pierwszy miesiąc totalnie ich olewałam. W końcu jednak popukałam się po głowie i stwierdziłam, że nie mogę sobie zepsuć trzech lat tylko przez jakieś głupie uprzedzenia. Nie żałuję. Moją licealną klasę również bardzo lubię, bo to w większości fantastyczni ludzie. Może nie we wszystkim się zgadzamy, może wiele osób się różni ale jednak jak przyjdzie co do czego to potrafimy się zgrać. Przeżyłam z nimi wiele wspaniałych, cudownych chwil. Znalazłam kilku wspaniałych przyjaciół, wrogów nie mam aczkolwiek kilka osób czasami gra mi na nerwach. Spotykać się specjalnie często nie spotykamy, ale i tak jest spoko. Za trzy miesiące rozstanie... będę za nimi tęsknić.

Najlepiej wspominam chyba tę z gimnazjum aczkolwiek ta z LO niewiele do niej traci. Chciałabym chociaż na jeden tydzień wrócić do gimnazjum i przypomnieć sobie, jak to wtedy było - w całym "składzie". Bo jak dotąd wszyscy razem "spotkaliśmy się" na... pogrzebie kumpla... w sumie to cały "skład" już nie istnieje. ;(

Edytowane przez Ariana dnia 14-03-2009 22:53

Dodane przez Claudia dnia 07-02-2009 23:44
#6

Uważam, że mam w miarę fajną klasę. Może nie jesteśmy jakoś super zgrani, ani wszyscy nie pałamy do siebie miłością, ale jestem paczką dobrych znajomych. Dużo o sobie wiemy tak mi się wydaje.


Spotykacie się tylko w szkole, czy tez razem organizujecie jakieś wspólne wypady?


Z niektórymi osobami często po szkole. Lubimy organizować jakieś spotkania itp. Jednak nie wszyscy są na to chętni. To komuś nie pasuje czas, osoba, miejsce. Mieszkamy w małej miejscowości, więc dużo, właściwie wcale, nie ma miejsce gdzie moglibyśmy zobaczyć się po szkole. Jak już coś planujemy to albo u kogoś w domu, albo w najbliższym cywilizowanym dla nas mieście, czyli Poznaniu. A, i jak jest ciepło to u mnie na działce.

Czy znaleźliście w swoich klasach tylko przyjaciół czy może też wrogów?


Większość to dobrzy znajomi, bardzo dobrzy. Przyjaźnię się z kilkoma osobami. Wydaje mi się, że jestem lubiana w klasie i nie mam wrogów. Owszem, mogę się z kimś posprzeczać, ale to zwykle nic poważnego. Uwielbiam tych ludzi i będzie mi trudno się z nimi rozstać w czerwcu.

Którą ze swoich klas wspominacie najlepiej?


Myślę, że moją obecną, tj. z gimnazjum. W podstawówce nie było najgorzej, ale nie tak jak w gimnazjum. Mogę śmiało powiedzieć, ze w gimnazjum się odrodziłam i tyle.

Dodane przez Delirantka dnia 08-02-2009 00:02
#7

Raz na wozie, raz pod wozem - różnie to bywało. Niektóre lata wspominam lepiej, inne gorzej - niektórych nawet nie chcę pamiętać.

Podstawówkę wspominam całkiem nieźle - każdy miał swoją grupę przyjaciół, wychowawca nas organizował, więc nie było sporów. Oczywiście, były osoby, które mnie irytowały, ale raczej się z nikim nie kłóciłam. Z połową klasy miałam świetne relacje, z drugą połową - zerowe. Równowaga.
Gimnazjum to koszmar. Klasa składała się osób z naszej części miejscowości, a że było nas za mało na samodzielną klasę, to dołożono tych, których żaden inny wychowawca nie chciał - czyli osoby nadające się tylko do resocjalizacji. Całe gimnazjum w klasie były kłótnie, wciąż coś komuś nie pasowało, ktoś kogoś nie lubił, przyjaźnie zmieniało się jak rękawiczki - panował jeden wielki fałsz, beznadziejna atmosfera - myślałam, że nie wytrzymam. W trzeciej klasie trochę odsunęłam się od tego wszystkiego i zamknęłam w swoim gronie przyjaciół, i się z tego cieszę.
W liceum na początku jakoś nie pałałam chęcią przyjaźni do nikogo. Miałam dwie znajome osoby z gimnazjum i właściwie to z nimi się trzymałam. Ulicę dalej była szkoła moich przyjaciółek i tam latałam na każdej dłuższej przerwie, zamiast spędzać ją z klasą - po jakimś czasie jednak poznałam wszystkich lepiej i mogę z czystym sercem powiedzieć, że to paczka naprawdę świetnych osób. Zawiązały się nowe przyjaźnie i znajomości bliższe, dalsze... Wspólne wyjazdy, wycieczki, imprezy, dyskoteki - planowaliśmy nawet nagranie filmu ("Jaś i Małgosia" w trochę ostrzejszej wersji ;d), ale nie mogliśmy znaleźć lokum do nagrywania.
I właśnie klasa licealna będzie tą, za którą będę tęsknić najbardziej. Już mi smutno na myśl, że za dwa miesiące trzeba będzie się rozstać... Mam nadzieję, że większość pójdzie do Krakowa i tam się spotkamy. ;]

Edytowane przez Delirantka dnia 08-02-2009 11:51

Dodane przez Inferius dnia 08-02-2009 00:33
#8

Moja klasa z podstawówki z tego co pamiętam była dość zabawna, zawsze jakieś cyrki się odstawiały, nie pamiętam za wiele z tamtego okresu bo to już z 10 lat temu było. Z tej klasy stały kontakt utrzymuje z 1 osobą, czasami zdarzy mi się pogadać z innymi.

Jeśli chodzi o klasę gimnazjalną to już pamiętam więcej i pamiętam, że nie wszyscy mi w niej pasowali w przeciwieństwie do tej z podstawówki. Z tej klasy to dalsze kontakty utrzymuję z dwiema osobami w tym z jedną o której wspominałem przy okazji opowiadania o podstawówce.

Klasa licealna chyba najmilej wspominana przeze mnie. Byliśmy dość zgrani, i dobrze nam się współpracowało. Jak przystało na biol-chem zawsze mieliśmy najwyższa średnia spośród wszystkich klas. Z kilkoma znajomymi z LO utrzymuje kontakty, a mniej więcej raz na rok spotykamy się większą paczką.

Na studiach też mam fajnych ludzi (może nie wszystkich), z niektórymi regularnie imprezuję i utrzymuję kontakty nie-akademickie.

Dodane przez Melody dnia 08-02-2009 02:34
#9

Miałam kameralną klasę w gimnazjum, 16 osób dobrze się znaliśmy i dogadywaliśmy, w liceum jest nas dużo więcej ale generalnie jakoś się trzymamy. Z niektórymi mam większy kontakt z innymi mniejszy, normalne. A podstawówki nie pamiętam, niestety. Wspólne wypady jasne, co piątek aż do niedzieli wieczór ^^

Edytowane przez Melody dnia 08-02-2009 02:35

Dodane przez Milka dnia 08-02-2009 09:50
#10

Ja mogę co najwyżej wspominać 2 etapy szkolne - SP + gimnazjum i liceum.
Mogę jeszcze wydzielić 2 etapy podstawówki: od zerówki do 2 klasy uczyłam się w typowo wiejskiej szkole, gdzie na całą szkołę było 28 osób B). Potem przenieśli nas do większej szkoły i tam uczyłam się do 3 klasy gim [z tą samą klasą].

I etap - stara szkoła - było nas zaledwie 6 osób w klasie i byliśmy dość zgraną paczką dzieciuchów, które prześcigały się, kto szybciej dobiegnie do huśtawki albo do karuzeli.
Potem doszliśmy do klasy w drugiej szkole i tam było nas różnie - ok. 24 osób [w gimazjum doszło 4 chłopaków].
Ten okres wspominam dosyć dobrze, ale nie chciałabym tam wrócić.
Moją klasę interesowały głównie dyskoteki w nie tak bardzo odległej 'słynnej dyskotece w północno-wschodniej Polsce!!!111', flirtowanie z byle kim i w byle jakim wieku [było nawet tak, że koleżanka kręciła z 25-letnim facetem ~~] i inne takie. Po prostu - wieś.
Nie miałam tam szczególnej przyjaciółki, jeśli nie liczyć mojej koleżanki z ławki - która jest moją siostrą cioteczną oraz kolegi - tak, to mój brat cioteczny. Właściwie tylko z nimi utrzymuje kontakt.
Trzymałam głównie z chłopakami, a w 3 klasie gim już praktycznie z nikim. Przestałam udawać, że to 'moje' towarzystwo.

Odrodziłam się w liceum. Przepraszam za określenie, ale 'miastowi' naprawdę okazali się równymi ludźmi, nie to co w SP i gimnazjum [tam był jakby 1 mózg - wszyscy robili i lubili to samo -.-].
Poznałam naprawdę fajnych ludzi i nie wyobrażam sobie zmienić tej klasy, nawet gdyby jakimś cudem przestał mi odpowiadać profil.
Zrobić karaoke na dzień nauczyciela, na każdej lekcji, zdjęcia z życzeniami na kartkach [na każdej kartce inna litera hasła 'wszystkiego najlepszego od klasy 2h'] dla każdego nauczyciela, zamawiać pizzę na lekcji, uciekanie z zastępstw i chowanie się w sali kominkowej z hasłem: 'Panie Franciszku, niech pan nas nie wyda!' [opiekun klubu szkolnego ;D], uciekanie do galerii handlowej w dniu rady pegagogicznej [czego skutkiem było na koniec roku tylko 1 wzorowe zachowanie] - to moja klasa. :D

Dodane przez aparecjum dnia 08-02-2009 10:05
#11

No to tak.

W 1-3 miałam najbardziej niezgraną klasę z jaką kiedykolwiek się poznałam.
W 4-6 przeszłam do klasy sportowej i już nie chodziłam z żadnym matołem z 1-3. Była to niezapomniana klasa. Zgrana, lubiana. Nawet nauczyciele nas chwalili <cwaniak2>. Wycieczki 3-4 dniowe wychowawca robił nam z dużą przyjemnością, jak i każde inne wypady do kina czy do teatru.

Obecnie jestem w 2 kl. gimnazjum. Jesteśmy prawie całą klasą taką, jak z podstawówki. Tyle, że teraz doszło nam 3 kiblarzy. 2 z nich jest po prostu odpychających. No, ale teraz, to mamy status najgorszej klasy drugiej. Żadni nauczyciele nie chcą z nami jeździć na wycieczki i w ogóle nie mieć z nami do czynienia. Ja tam lubię moją klasę, ze względy na to, jak jest na lekcjach śmiesznie. ; ) Tak, wiem, czasem nie jest takie fajne, bo u nas jest zasada jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, no i jak jeden oś nabroi to cała klasa obrywa... Teraz mamy jedyną wycieczkę w roku szkolnym do kina. <hahaha>. Świetnie prawda? Ale najważniejsze jest top, że jesteśmy zgrani i się lubimy : )

Nie zamieniłabym tej klasy, na żadną inną :smilewinkgrin:

Dodane przez Cee dnia 08-02-2009 11:55
#12

Ja mogę wspominać póki co dwa etapy nauczania - podstawówkę i gimnazjum, bo do liceum idę dopiero od września.

W podstawówce miałam jedną klasę - od zerówki aż do szóstej klasy. I powiem Wam szczerze, że pomimo małych sprzeczek, jakiś zgrzytów, ten okres w moim życiu wspominam najmilej. To z nimi przeżywałam erę pokemonów, tazosów, to z nimi grało się w gumę, w nogę czy w zająca na tyłach szkoły. I choć dopiero naprawdę zgraną klasą staliśmy się w połowie czwartej klasy za sprawą nauczycielki, to ja i wcześniejsze lata spędzone z nimi bardzo dobrze wspominam. Nigdy nie zapomnę niektórych akcji w zerówce, gdy któraś z nas wchodziła pod ławkę z jednym z naszych kolegów - lovelasów. Nie było u nas też jakichś dziwnych i dziecinnych związków, nie tworzyły się obozy, zawsze stawaliśmy murem za jakąś poszkodowaną osobą. Kochane świry, aż mi się ciężko na sercu robi, jak to sobie przypominam. I choć z nas były istne dzieciuchy, to jednak wiele im zawdzięczam.

Gimnazjum... w gimnazjum już od początku wiedziałam, że trafiła mi się chyba najgorsza klasa, jaka trafić mi się mogła. Jako, że w podstawówce były dwie klasy (w tym jedna moja) i dorzucili do nas dzieciaków z innej szkoły, rozdzielono nas na trzy i do każdej z klas trafiła 1/3 z dawnej. Od razu dało się wyczuć między nami dziwną atmosferę. Każdy, a raczej większość stwierdzała nawzajem, że gorzej trafić nie mogła. Cóż, i ja tak myślałam. Z początku uważani byliśmy za lamusów przez połowę szkoły, ale sytuacja diametralnie się zmieniła, ponieważ chłopaki postanowili w nowatorski sposób zerwać z tym wizerunkiem - zaczęło się wlewanie octu do kwiatów nauczycieli, przeklinanie do nich, robienie na przekór wychowawczyni, kłótnie w klasie i tak z nudnej klasy staliśmy się najbardziej nieobliczalną. Druga klasa gimnazjum... ciężko mi o tym myśleć. Powiem tak: byłam w beznadziejnej sytuacji i cała (no, większość) klasy była przeciwko mnie, bo mieli taki kaprys. Nie miałam w zasadzie prawdziwej koleżanki, ale dwie z nich zaczęły mnie jakoś w marcu wspierać i było coraz lepiej. Teraz w trzeciej klasie z większością klasy utrzymuję poprawne stosunki, żeby nie nazwać ich nie wiadomo jak dobrymi, w tym z około pięcioma osobami jestem bliżej. Mam dwie przyjaciółki, z którymi spotykam się niejednokrotnie po szkole. I mam jednego, a raczej dwójkę wrogów - dwie dziewczyny, niegdyś moje bliskie koleżanki, które obgadują, patrzą się i próbują być strasznie ważne w naszej klasie (problem w tym, że teraz one mają przeciwko sobie znaczną większość). Zamierzam jednak z tą klasą zerwać stosunki, jak tylko się da - idę do takiego liceum, gdzie nikt nie idzie - wolę być sama i poznać nowych ludzi, aniżeli ktoś miałby opowiadać o mnie jakieś wzięte z kosmosu historie.

Edytowane przez Cee dnia 08-02-2009 11:56

Dodane przez Upiorzyca dnia 08-02-2009 12:50
#13

Ha, wy macie już za sobą co najmniej 2 etapy (SP + gimnazjum), ja od 10 lat tkwię w tej samej. W mojej szkole nie ma rozdzielności klas tego samego rocznika - jest nas tylko 22.
Moja klasa, w tej chwili 3 gimnazjum, jest najmniej zgraną klasą w szkole.
Jednakże że znamy się jak łyse konie, w końcu 10 lat to kawał czasu staramy się nie wchodzić sobie w drogę.
Jesteśmy ze sobą od zerówki, przez 1-3, 4-6 żarliśmy się strasznie, nie było tygodnia bez sprzeczki, w gimnazjum się to trochę uspokoiło.
Przed 1 i 2G mieliśmy opinie najgorszej klasy w szkole, żaden nauczyciel nie chciał byś naszym wychowawcą, tym bardziej zabierać nas na wycieczki - a wszystko przez jednego chłopaka, na szczęście w tym roku został on przeniesiony do innej szkoły i teraz nie jest źle.
Mimo to nasza klasa nadal jest podzielona na obozy.
W tym roku kończę gimnazjum i nie będę tęskniła. Mam zamiar iść do liceum, gdzie nie pójdzie nikt z tej klasy, chcę zacząć wszystko od początku.

Dodane przez Dominika dnia 08-02-2009 13:31
#14

W podstawówce i gimnazjum miałam tą samą klasę, świetną i fantastyczną. W podstawówce jak to w podstawówce często bywa (przynajmniej w tych pierwszych klasach) był sobie podział na dziewczyny i chłopaków. Dziewczyny się trzymały razem, chłopaki razem i było dobrze. Potem porobiły się w klasie różne grupki, jedni byli lepsi, a drudzy gorsi. Ale na szczęście nie trwało to długo. Przez całe gimnazjum byliśmy świetnie zgraną klasą, gdzie już wszyscy byli równo traktowani. Czasy spędzone z tymi ludźmi wspominam wspaniale, nasze wycieczki, na których zawsze się coś ciekawego działo, dyskoteki szkolne i różne wariactwa...
Wychodząc z gimnazjum oczywiście poryczałam się jak głupia i uznałam, że na pewno w liceum lepszej klasy mieć nie będę.
Ale się pomyliłam.
W pierwszej liceum było tak średnio, mało się znaliśmy, byliśmy trochę nieufni wobec siebie, chociaż lubiliśmy się od początku. Ale już pod koniec pierwszej, a przez całą drugą i trzecią klasę tak się zgraliśmy, tak wspaniale się uzupełnialiśmy (i uzupełniamy nadal oczywiście ;D), jesteśmy tak fantastyczną klasą, że lepszej nawet sobie wymarzyć nie mogłam. Wspólne imprezy i wycieczki jeszcze bardziej nas ku sobie zbliżały/zbliżają. Dla mnie to jest niesamowite, jak bardzo się ze sobą zżyliśmy i nie wyobrażam sobie co będzie w kwietniu, gdy wyjdziemy już ze szkoły i zapewne drogi wielu z nas się rozejdą. Na samą myśl o tym, że po wakacjach nie wrócimy do szkoły - do siebie, chce mi się płakać. Ale wiem, że takie wspaniałe znajomości nie zginą i że będziemy się nadal spotykać.
W liceum także poznałam moje dwie wspaniałe przyjaciółki, bez których sobie teraz nie wyobrażam jednego dnia.
Wiem jedno, że nigdy nie zapomnę twarzy tych osób, bo takiego wspaniałego czasu i tych wspaniałych chwil z nimi spędzonych nie da się zapomnieć.

Dodane przez Ariana Malfoy dnia 08-02-2009 14:40
#15

No ja nie mam już klasy.......... no nie dosłownie..... mam swoją grupę czyli cały rok na studiach. Ludzie są różni. Jedni są świetni, można z nimi poszaleć a inni......... hm..... delikatnie mówiąc nieco nie z tej parafii. Czasem się zastanawiam co tak naprawdę oni tu robią i co ich skłoniło żeby iść na ten kierunek bo ze swoim wizerunkiem, sposobem bycia i podejściem kompletnie się nie nadają. Czasem wydaje się że są jedną wielką chodzącą pomyłką. Coś na wzór pacynek wystrojonych jak choinki.... :D Ale na szczęście większość grupy jest naprawdę w porządku. W poprzedniej szkółce miałam klasę taką sobie. nie była zbyt zgrana.... W podstawówce miałam chyba najlepszą. Ogólnie to były konflikty i to dużo ale jak przyszło co do czego to zawsze trzymaliśmy się razem i jeden drugiego bronił przed nauczycielami czy innymi klasami :D

Dodane przez pomyluna dnia 08-02-2009 15:08
#16

A ja do liceum za półtora roku. A jak narazie to moja klasa z podstawówki, była taka sobie. Podzieleni wszyscy byli na grupki. żadnej pomocy dla siebie nawzajem, każdy każdego obgadywał i wręcz moje "taka sobie" zamienia się w beznadziejna. A teraz w gimnazjum, mam naprawdę fajna klasę. Bardzo ją lubię. Niby jestes my podzieleni tez na takie grupki, ale jeste to mniej widoczne niż w podstawówce. Pomagamy sobie, o czywiście jedna czy dwie osoby się znajdą, które wszystkich wkurzają, ale tak to jest ok.

Dodane przez Fiore dnia 08-02-2009 16:38
#17

To teraz moja kolej.

Moją pierwszą klasę, z którą spędziłam tylko rok, wspominam miło. Większość osób polubiłam i naprawdę wtedy żałowałam, że muszę zmienić szkołę. Straciłam z nimi kontakt po przeprowadzce, ale dzięki n-k, mogłam zobaczyć jak przez te wszystkie lata się zmienili i wymienić kilka miłych pw z niektórymi osobami z tamtej klasy.

W IIe pojawiłam się jako ta 'nowa' (zresztą nie jedyna), ale dość szybko się wśród nich odnalazłam. Tam właśnie poznałam moją najlepszą przyjaciółkę i sporo innych osób, z którymi spędzałam czas nie tylko w klasie. Bardzo często spotykaliśmy się po szkole, a w okresie wiosenno-letnim spędzałam z nimi niemal całe dnie, robiąc różne głupie rzeczy, które wspominam do dzisiaj. Właściwie cała nasza klasa była zgrana (ale jeśli chodzi o wspólne wagary, to nie mogliśmy się dogadać ;p) i mimo tego, że w kolejnych latach dochodzili coraz dziwniejsi ludzie, to bardzo miło wspominam tamte lata.

W gimnazjum już nie było tak fajnie. Moja klasa była podzielona na kilka grupek, z których niektóre osoby emigrowały, imigrowały, zostały wyrzucane. Przykładowo dziewczyna całą drugą klasę nie miała z kim gadać, bo została wykluczona ze swojej grupki. W trzeciej klasie została przywrócona do łask i jak gdyby nigdy nic, znowu się z nimi przyjaźniła. Jako całość oczywiście nie byliśmy zgrani. Spora część klasy spotykała się przede wszystkim na mocno zakrapianych alkoholem imprezach, co wtedy dla mnie nie było czymś do końca normalnym. Z tamtego okresu mam kilka osób, z którymi utrzymuję kontakt do dzisiaj i czasem się spotykamy.

W lo najmilej wspominam klasę pierwszą, kiedy to wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że nie chcemy żadnych grupek i głupich podziałów w klasie (które i tak się wytworzyły, ale i tak stosunkowo późno, bo dopiero po jakimś roku; wiadomo, że nie da się kumplować z 30 osobami, a już na pewno z 23 dziewczynami^^). Najgorzej jest chyba teraz, w klasie trzeciej. Podziały są najwyraźniejsze, wyszło na jaw kilka konfliktów, które osłabiły klasową więź. Parę osób się zupełnie odizolowało od klasy. Jeśli chodzi o spotkania poza szkołą, to mi wystarczą zeszłoroczne 18stki, bo imprezowanie w ogólnym gronie mojej klasy nie należy od moich ulubionych zajęć. W szkole moja klasa nie ma zbyt dobrej opinii u innych. Mają nas za kujonów i delikatnie mówiąc, dziwolągów. Szczerze się nie dziwię, bo ludzi w klasie mam naprawdę dziwnych, patrząc na resztę moich rówieśników. Mimo wszystko, większość jest miła, sympatyczna, było sporo fajnych momentów (są oczywiście osoby, których nie trawię) i pewnie smutno będzie mi się z nimi pożegnać za 3 miesiące. Tym bardziej, że są osoby, z którymi łączy mnie dużo więcej niż 3 lata w tej samej klasie, a dzieli wybór różnych kierunków studiów.

Moja najlepsza klasa, to chyba ta z podstawówki. Jak byliśmy dzieciakami to wszystko było prostsze. ;]

Edytowane przez Fiore dnia 08-02-2009 22:26

Dodane przez Yennefer dnia 08-02-2009 16:53
#18

Jestem w szóstej klasie, szkoły podstawowej i muszę przyznać, że ciężko będzie mi się rozstać z moją klasą. Jesteśmy bardzo do siebie przywiązani i świetnie się znamy.
Czy jesteście zgraną paczką czy grupą kompletnie różnych ludzi?
Jesteśmy zgraną paczką. Wszystkie decyzje są ustalane. Konsekwencje zawsze ponosimy razem. "Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego".
Spotykacie się tylko w szkole, czy tez razem organizujecie jakieś wspólne wypady?
Poza szkołą spotykamy się bardzo często. Oczywiście nie całą klasą, bo to by było trudne. Wybieramy się do kina, na lody, czasami też do parku, żeby pograć w koszykówkę, piłkę nożną, czy też siatkówkę. Wyjeżdżamy też na Zielone Szkoły i wycieczki (to już całą klasą). Jesteśmy grzeczni i dobrze się uczymy, więc co roku mamy organizowane takie wypady :D.
Czy znaleźliście w swoich klasach tylko przyjaciół czy może też wrogów?
Hm, wrogów to może zbyt dużo powiedziane, ale są takie osoby w mojej klasie, które generalnie innych olewają. Nie wiem dlaczego nie chcą przyjaźnić się z klasą. Nikt im nigdy nie dokuczał, ani nic. Jak już to raczej oni prześladowali resztę.
Którą ze swoich klas wspominacie najlepiej?
Cóż, do tej pory miałam tylko jedną klasę, ale myślę, że to właśnie ją będę do końca życia najlepiej wspominała. Wiem, że w gimnazjum, a potem w liceum mogą trafić się równie dobre klasy, ale obecną będę kochała najbardziej.

Dodane przez Ann dnia 08-02-2009 17:18
#19

W podstawówce nie byliśmy zbyt zgrani szczególnie jeśli chodzi o grono dziewczyn. Istniały dwie paczki i szczerze powiedziawszy z paroma dziewczynami zaczęłam rozmawiać dopiero w czwartej klasie podstawówki, teraz to dla mnie absurdalne xD. Obecnie jestem w pierwszej klasie gimnazjum i jesteśmy bardzo zgraną paczką. Jeśli chodzi o żeńską część naszej klasy to w większości znamy się z podstawówki. Jest nas tylko dziesięć w klasie ale świetnie się dogadujemy. Całą klasa często spotykamy się po lekcjach i organizujemy różne ogniska i imprezy. Chociaż jesteśmy jak już wcześniej mówiłam zgraną paczką to nie znaczy oczywiście, że jesteśmy takimi samymi ludźmi i to jest najfajniejsze. Każdy z nas ma swój gust i swoje zainteresowania, każda osoba wnosi coś innego do naszej klasy. Jestem pewna, że ciężko będzie nam się rozstać po ukończeniu gimnazjum ale na razie się tym nie przejmuję ale już wiem, że moja obecna klasa zapadnie mi w pamięci na zawsze :D

Dodane przez Lavanda dnia 08-02-2009 17:36
#20

Aaaach, nasze klasy... Zbiorowa banda czubow od podstawowki po liceum...

Podstawowka: hm szesc lat z klasa E. Bylismy ponoc najgorsza klasa z calej podstawowki, na czele ktorej stalam ja... Kurcze, 4 lata bylam przewodniczaca i 2 w samorzadzie, ale moje ''sprawianie pieczy nad klasa'' polegalo na tym, ze stawalam sobie pod tablica i patrzylam z zalozonymi rekami wzrokiem z serii ''robcie co chcecie, ja bede patrzec czy pani nie idzie'' xD. Czyli standardowo byl wrzask, wlazenie sobie na glowy i rzucanie sie w siebie czymkolwiek. Kontakt jeszcze mam z paroma osobami; w sumie bylismy fajna grupa, nawet jesli niektore osoby wrecz prosily sie o zlanie mordy xD.

Gimnazjum: pierwsza klase przeszlam tutaj w Polsce. W gimnazjum zaczely byc bardziej widoczne ''grupki'', ktore czesto sterczaly na korytarzach miedzy lekcjami i plotkowaly ile wlazlo. W sumie malo czasu spedzilam z kolegami/kolezankami z gimnazjum zeby cos wiecej powiedziec... Jedyne co to to, ze dwoch moich kolegow zawsze doprowadzalo mnie do lez ze smiechu xD, nawet jesli nie lubilam ich za bardzo.
Do drugiej klasy nigdy nie uczeszczalam- po pierwszej klasie przeprowadzilam sie za granice, gdzie jest zupelnie inny system nauczania i zapisano mnie do trzeciej gimnazjum. Tam bylo dosyc dziwnie, bo bylam nowa w grupie, ktora od dluzszego czasu byla ze soba, w ktorej stworzyli sie juz przyjaznie i nienawisci... Takze bylam jakby na uboczu.

Liceum: heh, chyba najlepszy okres szkolny w calym moim dorobku. W klasie mam samych czubkow, ale za to trzymaja fason xD. Jak sie klocimy to sie klocimy, ale potem wszystko wraca do normy. Jak zwykle jest kupa smiechu, wymian pogladow, itd. Generalnie jednak jestesmy zlaczona grupa i nie mamy podzialu na ''grupke dziewczyn'' i ''grupke chlopakow''...

Dodane przez Ami dnia 08-02-2009 20:55
#21

W mojej klasie to ostatni rok razem :( Bardzo lubię moją klasę, i myślę że jesteśmy dosyć zgrani. Rzadko żeby były jakieś kłótnie czy bójki. Raczej jest okej. :)

Edytowane przez Ariana dnia 08-02-2009 21:09

Dodane przez niewesolypagorek dnia 09-02-2009 16:05
#22

Ja nie lubię integrować się z klasą, nigdy tego nie robiłam i nie mam zamiaru zmieniać swoich przyzwyczajeń. Zawsze miałam kilkoro znajomych, a resztę unikałam. Sądzę, że moje postępowanie nie jest odpowiednie i do niczego dobrego nie prowadzi, aczkolwiek inaczej nie potrafię. Ogólnie rzecz biorąc raczej miło wspominam klasę z podstawówki, tę z gimnazjum nawet bardzo miło, aktualnej klasy nie znam prawie wcale [tzn. wiem jak się kto nazywa i tyle mi wystarczy].

Uważam, że w klasie ciężko jest znaleźć tzw. 'bratnią duszę', najlepszego przyjaciela czy kogoś bardzo bliskiego. Zazwyczaj po ukończeniu danej szkoły i pożegnaniu z klasą kontakt się ogranicza do powiedzenia 'cześć' gdy zobaczy się kogoś w mieście, choć muszę przyznać, ze jest kilka wyjątków. Rzadko się zdarza, żebym z kimś poznanym w szkole spędzała jeszcze czas w weekendy, po lekcjach i jeszcze rozmawiała z nim na gygy. Kontakt w szkole w 100% mi wystarczy.

tyle ;d
dziwna jestem ;f

Edytowane przez niewesolypagorek dnia 09-02-2009 16:06

Dodane przez Madlenne dnia 09-02-2009 16:19
#23

Nie jesteś dziwna.
Wielu ludzi tak ma. Ja taki kontakt miałam z klasą w gimnazjum. Dopiero w liceum zmieniłam podejście do ludzi z klasy. I myślę, że dobrze zrobiłam.

Dodane przez Elsanka dnia 09-02-2009 17:00
#24

Ojej, tu będzie opowiadania ;D
Podstawówka. Zazwyczaj wtedy zawiązują się najtrwalsze przyjaźnie. I tak też było w moim przypadku, bo wtedy poznałam Monikę z która siedziałam przez całe 6 lat, Asia która chodziła do tej samej klasy, ale która znałam już wcześniej, też była długo moją przyjaciółką. Właściwie podstawówkę wspominam jako bardzo beztroski okres, w którym większość relacji opierała się na zabawach i wygłupach. Mimo to, czasem zdarzały się w mojej klasie kłótnie, szczególnie od 3 klasy, kiedy doszła do nas pewna dziewczyna, która bardzo lubiła wszystkich skłócać. Pamiętam, że moja klasa była dość energiczna i zawsze coś nabroiliśmy, za co zawsze odpowiadać musiałam ja (byłam przewodniczącą przez 5 lat...). W mojej niezbyt licznej wtedy klasie był raczej podział na chłopaków i dziewczyny, chociaż nie tak bardzo wyraźny, bo czasem po szkole też z nimi się spotykałyśmy. Ogólnie dobrze wspominam tamten okres, bo miałam w niej bardzo bliskie osoby, a klasa chociaż czasem niezgrana, zawsze jakoś umiała się dogadać. Heh, pamiętam, że do gimnazjum mieli nas pomieszać i dodać parę osób z innych wsi. Lista podziału klas została wystawiona akurat wtedy, gdy przyjechaliśmy z wycieczki rowerowej. Gdy zobaczyliśmy, jak nas podzielono, niemal wszystkie dziewczyny rzuciły się na siebie z płaczem. Siedziałyśmy tak na krawężniku parkingu szkoły i płakałyśmy. Teraz jak sobie o tym pomyślę to chce mi się śmiać, bo przecież szłyśmy do tego samego gimnazjum i widywałyśmy się na każdej przerwie, a zachowywałyśmy się jak byśmy miały już nigdy się nie zobaczyć. xD

W gimnazjum miałam najlepszą klasę. Mam do niej bardzo wielki sentyment i chociaż rzadko już się widuję z kimś z tej klasy, zawsze będę ją bardzo miło wspominać. Właściwie miałam tam bardzo dużo koleżanek z którymi spotykałam się niemal codziennie. Chłopców także miałam bardzo fajnych, chociaż dopiero w 2 klasie wszyscy się "otworzyli" w stosunku do dziewczyn. Byliśmy zgraną klasą, czasem były jakieś zgrzyty, ale to chyba w każdej klasie. Wrogów raczej nie miałam, nie jestem typy osoby, która lubi się z kimś kłócić, chociaż z pewnymi osobami miałam chłodne stosunki, to nienawiścią tego nie mogę nazwać. Na końcu gimnazjum uroniłam łezkę, ale nie płakałam, bo jak to kolega powiedział "z tymi, z którymi będziesz chciała, kontakty utrzymasz". Jakoś nie do końca wyszło, ale wiem, że jak spotkam kogoś z mojej klasy gimnazjalnej, zawsze o czymś pogadamy, a nie przejdziemy obok siebie, mówiąc wymuszone "cześć". Teraz bardzo chętnie organizujemy wspólne spotkania klasowe czy ogniska, bo zdaje mi się, że większość klasy tęskni za tym co było.

Eh... liceum. Niestety nie lubię mojej klasy. I na pewno najmilej wspominać jej nie będę. Dziewczyny w miarę trzymają się razem, ale z chłopakami mamy bardzo słaby kontakt. Jest to spowodowane tym, że pierwsza i druga klasa, to był koszmar. Obgadywanie z każdej strony, wyśmiewanie się, poniżanie i ogólna pogarda ze strony chłopaków, to była codzienność. Czasem zastanawiałam się jak w jednej klasie można skumulować tylu wrednych i dziecinnych facetów. Teraz jest już trochę lepiej, nawet na studniówce trochę odpuścili, ale nadal nie są to dobre stosunki. Nie wszyscy tacy są, z paroma zamienię parę słów, ale w porównaniu z gimnazjum, to jest nic. Jak już mówiłam dziewczyny w naszej klasie umieją się ze sobą dogadać, chociaż czasem słysząc wypowiedzi niektórych 'gwiazdeczek' zastanawiam się "co ja tu robię". ;f Poza szkołą spotykam się sporadycznie z kilkoma dziewczynami, z dwoma nawet byłam na wakacjach nad morzem. Ogólnie klasa nie jest zgrana, nie będę jej najlepiej wspominać, ale zawsze mam się do kogo odezwać.

Edytowane przez Elsanka dnia 09-02-2009 17:43

Dodane przez Mandarynka dnia 11-02-2009 17:31
#25

Jakie są wasze klasy: czy jesteście zgraną paczką czy grupą kompletnie różnych ludzi?

No... W sumie to jest różnie. Jak co przyjdzie do czego, to pomagamy sobie nawzajem, wiemy, że możemy na siebie liczyć i... Ogólnie jest git. Nauczyciele bardzo na nas nie skarżą, bo raczej nie sprawiamy problemów (cóż się dziwić przy siedemnastoosobowej klasie?). Tylko z nauką gorzej, ale to już inna bajka.
Ale, jak to w każdej klasie, dzielimy się na grupki. Jedni skromni i cisi, zajęci swoimi sprawami, drudzy tworzą "elitę" (phi!). Czyli norma zachowana.

Spotykacie się tylko w szkole, czy tez razem organizujecie jakieś wspólne wypady?

Mieszkamy na wsiach. Jedna od drugiej oddzielona o trzy kilometry, druga od trzeciej o siedem - więc bardzo się nie spotykamy. Trzeba by organizować samochody. A na to raczej czternastolatków nie stać.

Czy znaleźliście w swoich klasach tylko przyjaciół czy może też wrogów?

Są i wrogowie, i przyjaciele. Ale czasem wróg bardziej pomoże niż przyjaciel. Chociaż moim zdaniem to jest różnie. Raz się kłócimy o coś, a zaraz potem już gramy w jednej drużynie.

Którą ze swoich klas wspominacie najlepiej?

W zerówce i przez nauczanie zintegrowane było nas w klasie dwanaścioro (w trzeciej trzynaścioro), ale nie wspominam tego rozdziału najlepiej. Dziewczyny mi dokuczały o byle pretekst (zazdrościły stopni i tego, że nauczyciele tak mnie chwalili). Było ciężko, ale w czwartej klasie przyszły nowe dzieci i było nas dwadzieścia sześcioro. W piątej i szóstej o jedno mniej, ale też nie wspominam tego przedziału jakoś specjalnie. A w gimnazjum mi się podoba. Fajniejsza wychowawczyni, klasa już w połowie inna. Nie ma co narzekać.

Dodane przez BitterSweet dnia 12-02-2009 19:42
#26

Mieszkam na wsi więc w szkole mamy tylko klasy A-B po 20-30 osób. W podstawówce miałam jako tako fajną klasę. W gimnazjum u nas panuje taka zasada. Dwie klasy, które przychodzą poddane są losowaniu czyli nas mieszają. Pod koniec podstawówki oczywiście załam "a jak nas rozdzielą" itp. No a na szczęście trafiła mi się za****ista klasa. Jesteśmy bardzo zgrani i zżyci. Jak coś robimy to razem. Nie ma osoby w klasie, której bym się pozbyła i nie ma w przeciwnej klasie osoby, którą bym chciała w naszej. Jest nas 21osób. Mój rocznik we wsi jest najmniej liczny. W klasie A jest 22. My uważamy, że mamy klasę cudowną, ale niestety nie ma nauczyciela, który by nie powiedział, że jesteśmy najgorsi. MÓwi się, że im nas mniej tym gorzej. Szczególną nienawiścią zieje do nas dyrektor. Jak coś ktoś zrobił - IIIb. Jak kogoś trzeba ukarać- IIIb. No ale cóż nie można mieć wszystkiego.

Dodane przez atrammarta dnia 12-02-2009 21:34
#27

Jestem w klasie szóstej SP.
Szczerze powiedziawszy, nie wyobrażam sobie dnia bez mojej klasy.
W szkole nie uchodzimy za kujonów, aczkolwiek uczymy się najlepiej.
Jesteśmy klasą bardzo zgraną. Nawet jeśli przytrafią się nam jakieś sprzeczki, jak to z resztą w każdej kalsie, to i tak nie mamy ze sobą złych kontaktów.
Niektórych ludzi znam nawet z przedszkola. Mieszkam w mieście raczej niezbyt dużym, a na moim osiedlu jest jedno przedszkole, do którego uczęszczałam, więc bądź co bądź pamiętam niektórych z "klasy przedszkolnej" ;p
W zerówce ukształtowała się chyba cała klasa, pełny skład. Fakt przez tych 7 lat parę osób odeszło, a parę osób doszło.
Jedyne co jest wadą naszej klasy jest chyba, aż "zbytnia" zgrność ; P
Pamiętam, w 5 klasie doszedł do nas pewien chłopak. Nieokrzesany, niewychowany, niechlujny i niesmaczny. Dyrekcja stwierdziła, że będziemy dla niego najlepszym przykładem. Nie wzięła jednego pod uwagę. Klasą staraliśmy się przyjąć go jak najlepiej, być najmilsi jak tylko potrafimy. Nieważne jest to, że chłopak ten był dla nas... eee... więcej niż niemiły, ale po prostu jesteśmy tak zżytą klasą, że mimo woli trudno jest do nas "wedrzeć się" ;)
Klasa 6. jest, chyba rocznikiem gdzie było najwięcej konfliktów i najwięcej kłótni. Jeden chłopak chce przenieść sie do innej klasy z powodu innych kolegów z naszej klasy. I tak wiadomo, że się nie przeniesie, bo jest zbyt przywiązany ;p
Każda nasza wychowawczyni zawsze jest zzangażowana w życie klasy. Staje się jej częścią, ale to nakazuje by nawet ona jakimś "prawom" tej klasy się podporządkowała. Jak narazie mieliśmy bardzo zaangażowane i bardzo, z braku innego słowa, fajne wychowawczynie. Na wycieczki nasza klasa jeździć uwielbia ;)
Takie przyzwyczajenie xD
Nawet w 1. klasie byliśmy na trzy dni gdzieśtam, a z tego co wiem inne klasy jechały na dzień na jakieś zwiedzanie czy cóś.
Następną wadą jest to, że jeśli jest jakaś kłótnia, zazwyczaj bierze w niej udział cała klasa, co czasem jest więcej niż denerwujące.
Reasumując- razem [klasą] przeżyliśmy tyle świetnych, śmiesznych i trudnych, wstydliwych, dziwacznych, śmiesznych i śmiesznych scen, że nie sposób takiej klasy nie lubić.
Ja ich uwielbiam! ^^

Czy znaleźliście w swoich klasach tylko przyjaciół czy może też wrogów?

Wrogów? Nie wiem. Jest dziewczyna, za którą rzeczywiście nie przepadam, ale czy wróg? Nie, tego bym tak nie określiła.
Przyjaciółki? Cztery, ale nie jakieś tam "przyjaciółeczki". Po prostu. Jestem nawet zdziwiona, że się sobą nie znudziłyśmy xD
I tu potwierdza sie: "Kto się czubi, ten się lubi!" ;p
Pamiętam jak razem z moją przyjaciółką nienawidziłyśmy innych, przyszłych dwóch (xD), bliźniaczek, w 1. klasie. Za co? Za to, ze non stop pożyczały od nas kredki xDD

To tyle.

Dodane przez mistake dnia 12-02-2009 23:13
#28

Warto zaznaczyć, że obecnie jestem w I gimnazjum.
Hmm...Czasy podstawówki wspominam bardzo dobrze, a raczej jej ostatnie dwa lata. W klasach I - III czułam się kompletnie zagubiona. W ławce siedziałam z Patrycją - rzekomą koleżanką poznaną jeszcze w przedszkolu. Uchodziłam za jedną z bardziej rozumnych uczennic, na większość pytań zadanych przez nauczyciela odpowiadałam. Patrycja upodobniła mnie do jakieś encyklopedii, z tego powodu pytała się mnie o odpowiedź na każde pytanie. Te trzy lata były (jak dla mnie) pasem nieszczęść i niepowodzeń. Dopiero w czwartej klasie zaczęło się wszystko ''na poważnie'', przynajmniej dla mojej klasy. Chłopcy wreszcie wzięli się w garść, nasze klasowe piękności także trochę zmądrzały, ogólnie staliśmy się bardzo zgraną klasą, czego w pierwszych trzech lata nie można było o nas powiedzieć. Cóż, nowa nauczycielka która stała się naszą wychowawczynią zrobiła swoje. Niestety, w drugim semestrze wszystko wróciło do normy. Kłótnie, sprzeczki i inne afery, dzięki naszym ciągłym awanturą staliśmy się najgorszą i najmniej lubianą klasą w całej szkole. Tak na dobrą sprawę każdemu nic nie pasowało; tamten nie zgadza się, że tamta jest przewodnicząca, ta nie chce, że pani od matematyki była naszą panią od matematyki i inne takie. Wiele to przykrości wyrządziliśmy naszej wychowawczyni, jednak chyba z biegiem czasu przyzwyczaiła się do wykładów na temat naszego sprawowania, ponieważ szło jej co raz lepiej. Szósta klasa...To tutaj ''wkręciłam'' się do ''lepszego'' towarzystwa, i w cale nie chodzi mi tutaj o jakieś bogate dziewczyny z samymi dwójami na semestr. Była to zwykła grupka, z którą wcześniej się nie zadawałam. Potem zaczęły się wspólne wypady do miasta, do kina, na basen i lodowisko. Cóż, chyba wtedy zdałyśmy sobie sprawę, z tego, jak bardzo się ze sobą zżyliśmy. Na zakończeniu płakaliśmy jak małe dzieci. Odpierając świadectwo na oczy nie widziałam. Dużo bym dała za to, żebym jutro mogła iść do mojej podstawówki a nie gimnazjum...
1 września, godzina jedenasta klasa I f kręci się po boisku szukając wzrokiem swojej wychowawczyni. Wśród tych ''zagubionych'' nastolatków byłam i ja. Po piętnastu minutach siedzieliśmy w ławkach i słuchaliśmy przemówienia nowej wychowawczyni z lękiem rozglądając się po sobie. Teraz mamy 12 luty, siedzimy tak jak w pierwszy dzień szkoły a po sobie rozglądamy się z...radością, ciekawością? Chyba jako jedyna klasa pierwsza jesteśmy tak ze sobą zżyci, zgodni i bezproblemowi. Nie chcesz mieć sprawdzianu na historii? Idziesz do Filipa, Filip idzie do pana od owego przedmiotu a sprawdzian jest za tydzień. Jesteśmy jedyną klasą zabieraną do jakiegokolwiek teatru, dlaczego? Ponieważ podobno jesteśmy tak 'zgrani'', co chyba jest prawdą. Za nami zaledwie [?] nauki, a w całej klasie zawiązały się takie przyjaźnie, jak przez sześć lat podstawówki.
Reasumując - mam sentyment do mojej starej klasy, będę miała także do mojej nowej.

Dodane przez Nicolette dnia 14-02-2009 12:47
#29

Moją podstawówkę, przyznam szczerze, wspominam okropnie. Pierwsze trzy lata, trzymałam się kompletnie na uboczu, z racji tego że jestem trochę nieśmiała. Kolejne trzy lata były trochę lepsze. Bardziej zaprzyjaźniłam się z jedną dziewczyną, która niestety nie okazała się już taka fajna, jak z początku. Klasa ogólnie była bardzo niezgrana. Wszystko dzieliło się na cztery grupy: pierwsza, należała do klasowej gwiazdki, która przewodniczyła kilku dziewczynom; w drugiej byli sami chłopacy, którzy na czole mieli wypisani tylko jedno: rozróba; trzecia grupa, to osoby, które trzymały się a uboczu, a ich oceny...ee...powiedzmy, nie świeciły przykładem. Ja nie chciałam być w żadnej z nich. Miałam dobrego kolegę, i tą "przyjaciółkę". Tak więc, jak się domyślacie nie płakałam po odejściu ze szkoły. Wręcz przeciwnie - cieszyłam się. Nastały lata gimnazjum, z których jestem bardzo zadowolona. Mój dobry kolega z podstawówki jest wraz ze mną w klasie i teraz się przyjaźnimy. Moja "przyjaciółka" zaś, nieco się zmieniła. Stała się cholernie zarozumiała i zaczęła słuchać metalu, krytykować wszystko co robie, i zaczęło mnie w końcu to wszystko porządnie denerwować. Przestała mnie bawić jej ciągła mina typu: "przywalić ci z glana?", albo " nie słuchasz Korna? Palant". Od tej pory, gdy powiedziałam jej, co o niej myślę, praktycznie ze sobą nie rozmawiamy. Ona poznała przyjaciółkę w jej stylu, a ja dwie, które diametralnie się od niej różnią. Poza tym, mam też drugiego dobrego kolegę, i dwie dobre koleżanki.
Co do gimnazjalnej klasy, to jest świetna. Można z nią pośmiać i dogadać. Jest inaczej niż w podstawówce, gdzie każdy być z innej parafii.

Dodane przez sweetana dnia 25-02-2009 12:35
#30

Moja klasa od pierwszej podstawówki nie była dosyć zgrana. Miałam tam kilka koleżanek, z którymi się spotykałam również po szkole i w miarę dobrze dogadywali się ze sobą i chłopcy i dziewczyny. Niestety do gimnazjum, tego co ja się w nim uczę, przeszła niewielka ilość uczniów. A właściwie przeszły tylko te bardzo nieznośne przeze mnie osoby. Na domiar wszystkiego nasza klasa powstała po złączeniu dwóch szóstych klas podstawówek >.< Więc właściwie u mnie w klasie to jest Sajgon i to nie mały. Jesteśmy teraz klasą bardzo niezorganizowaną, nawet nie potrafiliśmy przewodniczącego wybrać, bo wszyscy się kłócili. Zarówno dziewczyny jak i chłopacy obrzucają siebie nawzajem różnymi wyzwiskami, także mało kto ma ze sobą jakikolwiek kontakt miły, nie mówiąc już o jakiś tam przyjaźniach. Podobno jesteśmy najgorszą klasą, jeśli chodzi o nasze zachowanie, czemu się nawet specjalnie nie dziwię. Oprócz tego w naszej klasie zdarzają się również nieprzyjemne incydenty cielesne xD (bicie popychanie itp.) a nawet kradzieże. Nie mówiąc już o kulturze osobistej względem siebie i nauczycieli.Jeśli chodzi o poziom nauki jest on wręcz żałosny. Są tylko dwie średnia powyżej 4 ( w tym moja:shy: i tylko jeden czerwony pasek) A prawie każda dziewczyna pali na przerwie papierosy pod murem ;/
Osobiście czuje się w tej klasie bardzo źle. Wątpię czy znajdę tam jakąkolwiek przyjaciółkę lub kogoś fajnego. Zazwyczaj unikam z nimi kontaktu i raczej nie umawiam się z nikim poza szkołą, chyba, że z paroma osobami. Ale to i tak bardzo rzadko. Ciesze się, że chociaż grono pedagogiczne, jakie by tak nie było. Ale jest i to całkiem spoko ;d

Dodane przez Fanka Syriusza Blacka dnia 02-03-2009 21:12
#31

Najlepiej wspominam moją klasę z podstawówki... 18 osób, które wprost uwielbiam :D
Byliśmy super zgrani i potrafiliśmy zorganizować wspólne wyjście bez żadnych kłótni...Najlepiej wspominam mojego wychowawcę, który zaraził mnie pasją do żużla, byliśmy klasą na meczu, teraz mimo, że jestem w gimnazjum przynajmniej raz na miesiąc odwiedzamy naszego pana w szkole :D
A co do klasy... W 15 osób poszliśmy razem do gimnazjum :D Jesteśmy w jednej klasie, teraz jest nas 28 osób w klasie, ale naszą paczką trzymamy się razem !!! Bo jak by nie mówić znamy się od 10 lat <przedszkole (w większości chodziliśmy do jednej grupy), potem podstawówka, a teraz gimnazjum, mam zamiar spędzić z nimi jeszcze przynajmniej 2 lata > !!
Sama się dziwię, że jeszcze ze sobą wytrzymujemy :D

Dodane przez Harsh Angel dnia 02-03-2009 21:42
#32

Głupoty ;]

Podstawówka:
dzieci niczego nieświadome, trochę wyzywania, przyjaźnie na chwilę, więcej zabawy niż to wszystko warte. Jakoś kontakt pozostał sporadyczny z niektórymi osobami, które z biegiem czasu kompletnie się zmieniły. Hmm... nawet na gorsze...

Gimnazjum:
Ha! To jest dobry czas do wspominania! Fajna klasa aczkolwiek nie tak cudownie zgrana jakby się chciało o tym marzyć. Głupoty wygrywały, mega sponton i inne parabetoniady. Właśnie w klasie gim jakoś wszyscy trzymali się razem. Miło się później spotkać po latach. ^^
o taak, bardzo miło...

LO:
Hmm... Zachowam milczenie gdyż nie było osoby którą polubiłam na swoje możliwości. Nie dążę do dalszego utrzymywania kontaktu z kimkolwiek.

a teraz jest wiele nowych osób które co jakiś czas poznaję, dobieram sobie przyjacół, ale już z pewnym dystansem.

Edytowane przez Harsh Angel dnia 02-03-2009 21:46

Dodane przez Taka jedna dnia 02-03-2009 22:06
#33

Podstawkówka:

Hm. Nawet miło ja wspominam oprócz jednego indywiduum. Przez ostatnie trzy lata zgraliśmy się świetnie i nie moge narzekać na klasę.


Gimnazjum:

Klasa niestety średnia, słabo zgrana i taka nijaka. W dodatku wychowawczyni mi się nie udała juz drugi raz i to będzie katorga przeżyć jeszcze dwa lata.


Dodane przez Beee dnia 02-03-2009 22:13
#34

Ja, pomijając kilka (no dobra, dokładnie <liczy na palcach> 5) osób, kocham moją klase! Jest nas 20. Jesteśmy bardzo zintegrowani, umiemy się zgadać i rzadko występują bójki, no chyba że takie 'na żarty'. Jesteśmy mało wychowani, gdyż nasza kochana 3b miała w ciągu 3. lat gimnazjum (liczę ten rok, bo raczej już się nic nie zmieni) chyba 6. wychowawców- nie miał kto nas ułożyć, jesteśmy strasznie niechcianą klasą co i tak nam nie przeszkadza :D Zwykle potrafimy się nawzajem wspierać i na miasto czy gdzieś też czasami małymi grupkami wyskakujemy ;)

To chyba tyle, myślę ze ~Tromedlov mnie poprze :D A jak jej się coś nie widzi to niech wprowadzi poprawki xD

Ja kończę. Dziękuję ^^

EDIT: Zapomniałam o podstawówce: utrzymuję kontakty ze znajomymi ze starej klasy aczkolwiek nie umieliśmy się nigdy zgrać i w ogóle atmosfera była nijaka.. tak jakoś, hmm.. dziwnie...

Edytowane przez Beee dnia 02-03-2009 22:16

Dodane przez krystian9715 dnia 03-03-2009 06:50
#35

Ja na przykład nie mam przyjaciół i nie chce mieć bo zdradzą najlepiej mieć kolegów .

Dodane przez Rewolucja dnia 03-03-2009 08:20
#36

Mhm, moją klasę z podstawówki wspominam najlepiej. Byliśmy jedną z njabradziej zgranych klas w całej szkole, może dla tego, że było nas tylko 15. Początkowo byłam przerażona, nie mogłam odnaleźć się w tej klasie. Miałam tylko dwie koleżanki, które znałam wcześniej i kilku kolegów. Ale jak wiadomo, osoby w wieku 10. lat nie są tak śmiałe, czy dojrzałe, żeby zagadać do kolegów. Przez pierwsze miesiące nie było łatwo. Mało się do siebie odzywaliśmy, bo nie znaliśmy swoich reakcji na różne bodźce. Później, na ognisku klasowym, zaczęliśmy wspólnie bawić się, śpiewać i tak dalej, więc nasze stosunki zacieśniły się. Później to już była sielanka. xd

Klasę gimnazjalną oceniam gorzej. Wymieszali nas okropnie. Z mojej starej klasy z podstawówki jest tylko Nat i Mat. ^^
Reszta to przybysze z innych klas. Mimo wszystko, tak ładnie się trafiło, że właśnie ta koleżanka z podstawówki bła odkąd sięgam pamięcia, najbliższą mi osobą w klasie. Teraz to się zmieniło, nie toleruje tego, że nie słucham tych "hiciorków z Eski", tylko muzykę, która ja lubię, krytykuje mój strój [ "znowu na czarno?" ] i sprzeciwia się temu, bym zorganizowała akcję pomagającą bezdomnym psom. Ostatnio wiele ze sobą nie rozmawiamy, pomimo tego, iż siedzimy razem w ławce. Czasem żałuję tego wyboru. Co do całej klasy, to nie czuję do nich żadnych więzi, choćby koleżeńskich. Oni pewnych spraw nie rozumieją, nazywają mnie od `debilek itpd. gdy zacytuję im nowo przeczytaną książkę. Geez. ^^
Część tych czarujących dżentelmenów, w ogóle nie myśli. Jeśli już czegoś nie rozumie, nie zapyta, tylko od razu rąbnie, bo tak jest prościej. Cóż, to dopiero drugi rok z tą klasą, więc może się jeszcze zmienić. :)

Dodane przez BellatrixLestrange dnia 03-03-2009 14:18
#37

Może ja zacznę moją historię od zerówki ;d Wiadomo, do 3 klasy podstawówki, dzieci byliśmy, kłótnie były o pierdoły i tak dalej... Potem była klasa 4 i 5, na którą jakoś tak specjalnie nie narzekam, ale najlepiej też nie było... (przypomnę, że skład klasy raczej się nie zmienił). Najgorzej wspominam ostatnią, 6 klasę ;/ Chamscy ludzie, bardzo ;/ Przyznam, że nikt mnie wtedy nie lubił. Bo? Kolegowałam się z najmniej lubianą dziewczyną w klasie. Ta klasa to była koszmar. ;/ Myślałam, że w gimnazjum się nic nie zmieni, ale się zmieniło. Doszło do nas kilka osób i jest lepiej, o wiele lepiej. wszyscy się lubią, a nawet jak nie lubią, to akceptują. Wiadomo, że zdarzaja się jakieś wyzwiska, kłótnie itd, ale bardzo źle nie jest.
Czy spotkałam przyjaciół? Taak, fałszywych xD Moi znajomi to 'przyjaciele' na imprezy, do pośmiania, pożartowania itd.
Wrogów? Nie, na pewno nie.

Dodane przez Dobby The House Elf dnia 14-03-2009 14:32
#38

Moja klasa jest ode mnie kompletnie inna, oprócz tylko jednej fajnej dziewczyny! Istnieje tylko Camp Rock, Disco Polo, komórki, High School Musical, gry komputerowe, makijaż. Czasem się zastanawiam, gdzie są książki, wyprawy do ciekawych miejsc na spacery? Czy istnieje coś innego? Bardzo mi przykro, ze mam taką klasę, ale da się wytrzymać, bo szkoła jest po to, żeby się uczyć, a w domu dopiero dobrze się bawić. A z klasy nie ma nikogo w pobliżu.

Dodane przez Kasztan dnia 14-03-2009 18:45
#39

Ja i moja klasa jesteśmy całkiem zgrani.
Co prawda potrafimy się czasem pokłócić, pożreć i obrazić na cały dzień, ale jeśli do czegoś dochodzi - stajemy za sobą murem. Można powiedzieć, że jesteśmy solidarni, jednak, niestety, ta solidarność przekłada się także na kary dla całej klasy;<
Teraz nie jedziemy na wycieczkę, bo kilka osób z mojej klasy podpaliło mapy w klasie od historii i cała klasa solidarnie nie jedzie;d

Dodane przez Roxa_Snape dnia 14-03-2009 19:28
#40

Chodząc do podstawówki miałam świetną klasę. Jako dzieci się kłóciliśmy ale już jako osoby starsze, dojrzałe od 4,5 klasy byliśmy bardzo solidarni. Jedyne co to dziewczyny nie lubiły chłopaków xD
Jednak później przeprowadziłam się na wieś i całkiem zmieniłam otoczenie. Na początku było fajnie, a później większość znajomych i tych "najlepszyczh przyjaciół" okazała się dwulicowymi świniami. Obecnie nie mam zbyt wielu znajomych, ani w klasie, ani w szkole ani poza szkołą. A w klasie mam strasznie niedojrzałych i dziwnych ludzi. Jedna dziewczyna stoi pod tablicą i nie potrafi powtórzyć zdania 5 razy i sie śmieje z tego więc wszyscy sie śmieją. Wraca do ławki i zaczyna ryczeć że się z niej śmiali.
Ale za to nieliczne osoby są bardzo fajne, szkoda, że jest ich tak mało. Jedna jest na tym forum, pozdrowienia dla ciebie, Martusiu :) :**

Dodane przez Lady Gaga dnia 14-03-2009 22:44
#41

Nie lubiłam swojej klasy, a do tego nadal jej nie lubię. :D

W podstawówce... Byliśmy zgraną klasą - jak wkurzać nauczycieli, to wszyscy, sratatata, w każdym razie było najfajniej. Ten okres wspominam najlepiej, bo... trwał do 3. klasy sp. :D
A po 4. klasie.. zaczęły się tworzyć grupki tych 'lepszych' i 'gorszych'. Dziewczyn i chłopaków. Taki stan trwał mniej więcej do początku szóstej klasy. Później dyrektorka stwierdziła, że nie będziemy chodzić po salach, każda sala - inna lekcja. I mieliśmy lekcje w jednej sali.
Jako, że ja usiadłam w jednej z ostatnich ławek.. to byłam lubiana. Każda uwaga n/t zastrzeżeń do zachowania klasy była kierowana do miejsc i do osób, które siedziały obok mnie. ;d. No, ale mimo wszystko były też osoby nielubiane - 3/4 klasy. :)
A gimnazjum? Co z tego, że to dopiero pół roku, skoro wolałabym się przenieść gdziekolwiek indziej. Najlepiej do innej klasy lub do innej szkoły, hm.
Klasa jest całkowicie niezgrana, nie umiemy się zgodzić, na jaki film iść, gdzie jechać na zieloną szkołę, jak razem ściągać. Nie da się, po prostu.
A najśmieszniejsze jest to, że każdy mówi na siebie 'klasa zje*ów'. Naprawde. :D

Dodane przez ewelka_bolitair dnia 15-03-2009 11:35
#42

Rotfl. Mojej klasy nie zamieniłabym na żadną inną ;D
Co tam, że jesteśmy "anty-wycieczkowi", jak nas nazywają [ nie lubimy jeździć na eskapady z innymi klasami, tylko w swoim gronie ].
Ale chociaż można się śmiać i żartować. I tak robimy, na każdej lekcji. W sumie bez wyjątków. W dodatku pod względem wyników jesteśmy na 2 miejscu w sql [ wyprzedza nas 2 klasa o jedną setną ;D ].
Jeśli mamy jakąś sprawę do załatwienia z nauczycielami idziemy wieeelką grupą szturmować XD
I tak dalej i tak dalej... nikt się nie przezywa, nie bije. Jak mówiłam ograniczamy się do śmiania XD Wszyscy w klasie są równi. I nie przesadzam ;D

Dodane przez PaniWeasley dnia 29-12-2009 13:56
#43

W mojej starej klasie najbardziej denerwowało mnie to, że byłam chyba najbardziej zaufana osobą. Gdy ktoś się z kimś pokłócił, byłam pierwszą dziewczyną, która się o tym dowiedziała i została poproszona o pomoc. Było tak w każdej byle sprawie.
Jestem pomocna, lubię, gdy ludzie mają do mnie zaufanie, ale to męczyło.
Sama na to zasłużyłam, bo nie należałam do jednej konkretnej grupy, tylko trzymałam się ze wszystkimi. Z kim miałam ochotę, to rozmawiałam :)
Mimo to, czasy gimnazjum wspominam bardzo pozytywnie :)

Teraz, technikum jest wspaniałe. Rówieśnicy i nauczyciele doskonali!
Nigdy nie myślałam, że może być mi tak dobrze w jakiejkolwiek szkole :)

Dodane przez BrainBrightneSS4U dnia 01-01-2010 16:39
#44

^^
Kilka słów o mojej obecnej klasie, tj. IIA Gim :P
Liczy sobie 16 osób. I co istotne, nie dzieli się na "lepszych" i "gorszych".
Można na oko wyłowić 3 zgrane grupki:
(rozbiorę swoją klasę na czynniki pierwsze, robię to dla siebie bo nie sądzę by kogokolwiek to obchodziło)
-6 dziewczyn, 2 pary po 3 przyjaciółki ; określane jako: plebs, totalne pospólstwo, ubogie duchem, opętane przez popkulturę, Królestwo Lasnu i Szpanu, szkołę traktują jako wybieg mody. ;p
-Kolejną grupę 6 osób : 4 laski, 2 chłopaków , określani jako mózg klasy. Sporo nas dzieli, i wcale nie jesteśmy tacy jednolici, jednak pewne rzeczy nas łączą (ta sama muzyka, podobne poczucie humoru, podobny system wartości) . Najważniejsze sprawach nauki możemy na siebie liczyć. Dla tych ludzi nie uciekłam jeszcze z miasta
- ostatnia grupka składająca się z jakichś chłopaków :P 3 Kije wam w oczy

Jesteśmy najspokojniejszą z klas, wszystko jest tak jak być powinno. Jakoś trzymamy fason.

Edytowane przez BrainBrightneSS4U dnia 01-01-2010 16:40

Dodane przez Fred dnia 01-01-2010 17:10
#45

Nie bardzo lubiłem swoje klasy z podstawówki i gimnazjum, ale na szczęście teraz to się zmieniło, moja klasa liczy sobie 18 uczniów i w zasadzie nie dzieli się na żadne podgrupy oczywiście każdy z nas jest inny i ma inny bądź podobne zainteresowani, ale nie robimy z tego problemu.

Dodane przez about dnia 01-01-2010 17:27
#46

Poprzez podstawówkę i gimnazjum dotarłam wreszcie do liceum. Powiem szczerze, iż nad tym tematem zastanawiałam się niejednokrotnie. Teraz analizując jeszcze raz wszystkie lata z moimi starymi klasami dochodzę do wniosku, iż najbardziej zżyłam się z moimi gimnazjalnymi kolegami. Byliśmy bardzo zgrani, dość grzeczni i bardzo pomocni. Te trzy cechy pozwoliły nam na szczycenie się mianem najlepszej klasy w szkole. Nie byliśmy podzieleni, naprawdę. Każdy rozmawiał z każdym, nikt nie był dyskryminowany czy także zaszczuwany. Nasze relacje określiłabym jako zdrowe, chociaż oczywiście kilka wad mieliśmy. Oj nie, idealni nie byliśmy. To chyba przez wzgląd na nasze w miarę dobre oceny nauczyciele pozwalali nam na trochę więcej niż innym. Z tego co tutaj dotychczas napisałam nie wynika jednak, że z roku na rok w naszej klasie odbywał się istny wyścig szczurów. Kto będzie najlepszy? Kto zdobędzie najwięcej ocen celujących? Kto otrzyma stypendium? Mimo tego byliśmy ze sobą związani i rozumieliśmy się. Fakt faktem, że to ze względu na naszego kolegę-dyktatora, jednak dobre i to. Tak, klasę gimnazjalną wspominam chyba najmilej.

Co do podstawówki...wiadomo jak jest: siedmioletnie dzieci zaprzyjaźniają się z kim popadnie i wypadnie. Z roku na rok utwierdzają się w przekonaniu, iż ich pierwszy wybór był mylny i zrywają ową przyjaźń. Potem nastaje ciąg innych przelotnych znajomości. Taki cykl można było zaobserwować u nas. Przez całą podstawówkę żadne z nas nie miało jednego, jedynego kolegi. Prawdę mówiąc zgrani byliśmy tylko od święta a przywiązani do siebie w ogóle. Oto cała prawda - moja klasa nie lubiła okazywać swoich uczuć. Z szóstej klasy odeszliśmy z podniesionymi głowami i dość szczęśliwi, że ten okres się skończył, i że teraz czekają nas nowe znajomości, nowi nauczyciele i nowe, zupełnie inne doświadczenia.

W liceum natomiast jest zupełnie inaczej - jesteśmy o wiele bardziej dojrzalsi, myślimy bardziej racjonalnie. Do klasy chodzę z moją przyjaciółką. Reszta "zespołu" byłą mi zupełnie obca. Po tych czterech miesiącach mogę stwierdzić, że jesteśmy dość otwarci na nowe i nawet umiemy ze sobą współpracować. Oczywiście nie jest to to zgranie z czasów gimnazjum, jednak kiedyś chyba sobie to wypracujemy. Więcej powiedzieć nie mogę. Ocenię ich dopiero po zakończeniu tej naszej pierwszej klasy.


Co do wspólnych spotkać itp - nie. I nie z tego powodu, iż byliśmy i jesteśmy zadufani w sobie czy też nie chcemy się do siebie przyznawać. Po prostu nie mamy do tego warunków. A może inaczej - w podstawówce mieliśmy, jednak i tak wszystcy mieszkali na jednym osiedlu, więc widzieliśmy się codziennie nie tylko w szkole. W gimnazjum od czasu do czasu spotykaliśmy się w centrum handlowym, na mieście czy też w innym miejscu. Obecnie nie mamy takiej możliwości ze względu na to, iż większość z nas mieszka poza miastem, i spotkanie w pełnym gronie stanowi pewien problem.

A, i jeszcze ci wrogowie i przyjaciele...No dobrze, ad rem: nie z każdym się dogadywałam. Niektórzy byli po prostu inni, niektórzy nie mogli nawiązać ze mną nici porozumienia. Nie określiłabym tych ludzi mianem wroga. Byliśmy sobie obojętni.
Przyjaciół nie spotkałam. Tzn. spotkałam pseudo przyjaciół, którzy byli nimi tylko przez lato i jesień. Kiedy nastała zima kontakt się urywał i już wcale się nie naprawiał. Cóż, takie życie. I w cale nie żałuję tych przerwanych znajomości. Dzięki nim zyskałam o wiele lepsze i trwalsze "związki".

Edytowane przez about dnia 01-01-2010 17:36

Dodane przez Lady Holmes dnia 01-01-2010 17:28
#47

Jakie są wasze klasy: czy jesteście zgraną paczką czy grupą kompletnie różnych ludzi?

Różnie to bywa. Ale potrafimy się czasem zgrać i stanąć murem za kogoś z naszej klasy.
Spotykacie się tylko w szkole, czy tez razem organizujecie jakieś wspólne wypady?

Jeździmy na wycieczki szkolne, czasem idziemy w więcej osób na salę, kręgielnię i do pizzerii.
Czy znaleźliście w swoich klasach tylko przyjaciół czy może też wrogów? Którą ze swoich klas wspominacie najlepiej?

W mojej klasie mam dwie przyjaciółki. A z resztą dobrze dogaduję.

W ostatniej klasie podstawówki byliśmy najlepiej zorganizowaną klasą - wiele razy robiliśmy coś wspólnie - a to wyjazd na basen, do kina, itp., dyskoteki, nocki w szkole - dużo tego było. A teraz w gimnazjum? Doszły do nas 3 osoby "kiblujące" - no i zaczęło się psuć, ale nie jest jeszcze najgorzej.
Chętnie bym zabrała kilka osób z mojej klasy do mojego wymarzonego profilu klasy w liceum.

Dodane przez DeadHelena dnia 02-01-2010 16:33
#48

W podstawówce miałam tylko jedną klasę, byliśmy najlepsi pod względem nauki w naszym roczniku i zgrywaliśmy się też nawet nie źle .Było kilka osób ,których nikt nie lubił ,ale tęsknie za niektórymi.

W gimnazjum w klasie mam same dziewczyny więc z dogadaniem się ze wszystkimi nie ma żadnego problemu,co do zgrania nie mogę jeszcze o tym mówić,bo jesteśmy klasą dopiero jakieś 5 miesięcy .

Dodane przez N dnia 02-01-2010 17:25
#49

W podstawówce klasa była niesamowita. Zgrana, wszyscy się lubili. Ale to może dlatego, że byliśmy jeszcze dziećmi. Mieliśmy tylko durną wychowawczynie, która nie chciała z nami nigdzie wychodzić, bo twierdziła, że się pozabijamy -,-

W gimnazjum klasę miałam okropną. Zero zgrania. Chłopaki najeżdżali na dziewczyny. Były długotrwałe kłótnie, dziewczyny się nawzajem obgadywały. Nie jeździliśmy na żadne wycieczki, bo każdy chciał jechać gdzie indziej i nigdy nie mogliśmy dojść do porozumienia.

Teraz, w liceum, mam dość fajną klasę. Ma swoje wzloty i upadki, ale cieszę się, że jest taka a nie inna. Jesteśmy zgrani i wspólnie się dogadujemy.

Dodane przez Lilyanne dnia 02-01-2010 18:00
#50

Jestem w klasie maturalnej i już nie mogę doczekać się opuszczenia mojej "klasy", że się tak wyrażę. Z początku było fajnie (klasa 1 i 2), ale teraz wszystko się popsuło. Ludzie są wrogo do siebie nastawieni, kłamią i wymyślają jakieś niestworzone historie na swój temat, a przecież powinno być odwrotnie, prawda? Niestety to się już raczej nie zmieni i trzeba wyczekiwać po prostu końca. Najmilej wspominam klasę gimnazjalną. Przez to iż nie byliśmy najgrzeczniejsi zawsze było śmiesznie, robiliśmy sobie ogniska klasowe itp. xD

Edytowane przez Lilyanne dnia 02-01-2010 18:03

Dodane przez darksev dnia 02-01-2010 18:50
#51

Od czasów podstawówki mieliśmy powiedzmy zgraną klasę. W miarę jak dorastaliśmy do etapu 5 klasy byliśmy uczniami grzecznymi, zgranymi aż do momentów pierwszych wagarów... do tego byliśmy jednoznaczni. Wszelakie zielone szkoły czy biwaki były dla nas momentem, gdzie nasze więzi szkolne zacieśniały się. Mimo tego, trzymałem się z boku, byłem po środku, i nie brałem zbytnio udziału w życiu klasy, która tak naprawdę była dla siebie obojętna (chyba że wagary... ) Tak więc, nastały czasy gimnazjum, całkiem inni ludzie, inna atmosfera. Mogę jedynie powiedzieć że mam taką średnio zgraną klasę, nie obyło się bez sprzeczek, czy kłótni, zdarzają się także ostre wymiany zdań co do nauczycieli, co obniża nasze sprawowanie jako klasy... a także ostre kłótnie między dziewczynami, żałosne obgadywanie, przezywanie. Większość ludzi jest taka... niewyżyta i za każdą cenę, psują każdą lekcję ( no prawie... ) Przynajmniej jest ciekawie. Mimo że w tym roku kończę gimnazjum, nie specjalnie będzie mi brakować poszczególnych osób, jeżeli wiadomo że i tak się urwie kontakt, i wszelakie smutki czy żale są tutaj niewskazane. Pożyjemy, zobaczymy jak będzie za kilka miesięcy w liceum.

Spotykacie się tylko w szkole, czy tez razem organizujecie jakieś wspólne wypady?


Co do klasy gimnazjalnej, organizujemy tylko wycieczki najczęściej z innymi klasami (np lodowisko) ...ale niestety tyle osób jest niezdecydowanych, okazuje się, że jedzie zaledwie 1/3 klasy.

Czy znaleźliście w swoich klasach tylko przyjaciół czy może też wrogów? Którą ze swoich klas wspominacie najlepiej?


Jeżeli o to chodzi, to stosunki między nami są pośrednie, z jednymi dogaduję się lepiej, z niektórymi nieco mniej i praktycznie nie ma osoby, z którą się nie da dogadać.

Dodane przez La_Luna dnia 15-02-2010 16:09
#52

Szczerze? Ja swojej klasy nie znoszę, ona mnie.
Nie dogaduje się z nikim, choć wielu próbowało.
Nigdy się nie dogadywałam z innymi. Normalka.
W podstawówce nikt nie miał mi tego za złe, byliśmy zgrani. Kogo chciałam, to lubiłam. Teraz jest inaczej, ale jestem typem samotnika. Radzę sobie sama. Wiele potrafię, wsparcie z litości jest dla mnie karą, oszustwem. Nie do zniesienia. Dogaduje się z tymi z którymi chcę. Ale nie z moją klasą. Nigdy. Nie ten świat, rzeczywistość, sposób myślenia. Odprawiam ich z kwitkiem, pomocy nie potrzebuję.

W sumie, to moja klasa ( jej część - chłopcy. Oraz Jedna dziewczyna) z podstawówki była dosyć... Ciekawa. NIe zmieniłam osobowości, z nimi znałam się od dziecka, ufałam im. :)

Dodane przez HermionaaaGrangerrr dnia 15-02-2010 16:34
#53

Hmm ..
Zaczne od tego że moja klasa liczy 17 osób. i jest super
Wyjeżdzamy na różne wyjazdy a nawet się po lekcjacg spotykamy
Jest cool. Nikt nie ma do siebie pretensji xD
i wszyscy żyją ze soba w zgodzie ;)


A u mnie w porządku
a u cb?
Ja cb też pozdrawiam
Hermiona

Dodane przez hermiona27 dnia 15-02-2010 17:06
#54

Cóż moja klasa jest jaka jest. Liczy ona 29 osób więc sporo. Niestety utworzyły się w niej 3 grupy. Na dwie grupy podzieliły się dziewczyny, a chłopaki trzymają się razem. Ale jeśli chodzi o jakąś poważną sprawę to umiemy pokazać co potrafimy. Wyniki w nauce i zachowanie podobno pogorszyło się w tym roku( przynajmniej tak mówią nauczyciele). W pierwszych dwóch klasach gimnazjum byliśmy najulubieńszą klasą nauczycieli... w tym niestety już nie. Chyba dopiero teraz dojrzewamy i dlatego nam tak odbija( przynajmniej chłopakom). hehe :D

Dodane przez Deargdur dnia 15-02-2010 17:21
#55

Moja klasa jest super,jesteśmy zgrani itd ale wolałem wcześniejszą ponieważ było o wiele lepiej.Obecna moja klasa liczy 33 osoby jak zarazie nie podzieliliśmy się na chłopaków i dziewczyny co jest jak myślę dobra sprawa,możemy swobodnie porozmawiać i jak każda klasa kochamy wspólne wycieczki i oczywiście nikt nikogo nie podkabluje. Wiec obecna klasa uznam za dobra choć oczywiście są wyjątki. Z poprzedniej klasy mam 5 przyjaciół i raczej żadnego wroga ;] z obecnej myślę ze nie będę miał przyjaciół ;] nie potzreba mi takich choć oczywiście są godni zaufania;]

Dodane przez leea dnia 19-02-2010 22:20
#56

Gdybym miała powiedzieć jak bardzo nienawidzę mojej obecnej klasy zajęło by to dwie strony...
W pierwszej podstawówce, w klasie było 12 do 16 osób, więc nie było zbytnio problemów tego typu. W trzeciej klasie doszły dwie dziewczyny, których nie lubiłam z całego serca. Poza tym, czasami dziewczyny dzieliły się na "grupki", z naprawdę głupich powodów ( a ja musiałam wybrać jedną z nich, niczym-" dobra i zła strona mocy" xD), a wyglądało to wręcz komicznie bo największa liczba dziewczyn w klasie, wynosiła 8. Fajnie było... chodziło się po drzewkach, siedziało na ogrodzeniach, chodziło za trybunami... oczywiście to wszystko, surowo zabronione przez nauczycieli ;P

W drugiej podstawówce, było nawet znośnie. Nikt się nie kłócił, wszyscy się lubili i ogólna harmonia. ;P

Gimnazjum. Oddzielny gatunek, placówek szkolnych. Horror. Każda osoba inna. Grupa wiecznie kłócących się, rozwrzeszczanych bachorów, plus parę dzieci, szczególnie otępiałych. Jest tam tyle "grupek", "podgrupek" i innych dziwnych zgromadzeń, że trudno się połapać. Czasami ma się ochotę wrzasnąć, gdy siedzi się na przerwie albo w klasie... Są tam osoby skrajnie inne od siebie, zero solidarności, gdy jednej osoby nie ma, słyszy się dookoła to jak bardzo ją obgadują, a później przychodzi taka nieświadoma do klasy...aż szkoda się robi... Jesteśmy nazywani " jedną z najgorszych klas w szkole". Obecnie jestem w trzeciej klasie gimnazjum i czekam z niecierpliwością na jakieś normalne Liceum, aby się od nich uwolnić.

Spotykacie się tylko w szkole, czy tez razem organizujecie jakieś wspólne wypady?

raczej nie, ale parę osób chodzi prawie codziennie na kubeł kurczaka i litr Coli... :sourgrapes ot cały urok "wspólnych wypadów"
Czy znaleźliście w swoich klasach tylko przyjaciół czy może też wrogów?

Wrogów? Mam wymienić? Powidz tylko ile...
Którą ze swoich klas wspominacie najlepiej?

3 podstawówki. :P

Edytowane przez leea dnia 19-02-2010 22:32

Dodane przez Kalt dnia 25-02-2010 12:26
#57

Powiem krótko i zwięźle - moja klasa od zawsze działała mi na nerwy. Nie można się skupić na pracy, bo grupa chłopców chichra się i śmieje, najczęściej z rzeczy '' +18 ''. Tego nienawidzę. Pewna dziewczyna w swoim dorobku słownym ma tylko słowa : ''szmata'' , ''utop się'' i tym podobne. Jeszcze inna koleżanka raz po raz zmienia '' przyjaciółki '', zostawiając te przed nimi. W ciągu kilku lat miała ich co najmniej dziesięć. Kolejna koleżanka - doszła do nas w pierwszej klasie. Od tego czasu rywalizujemy o lepsze oceny, bo tak się składa, że obie mamy równe średnie. Asia uważa się za o wiele lepszą od innych, bo jej mama jest polonistką w innej szkole. Paweł, najbogatszy z klasy. Gdy coś mu się nie spodoba, wyzywa nie tą osobę, tylko jej rodziców. Jeśli jednak jemu się coś powie, staje się o wiele gorszy. Zwykła wymiana zdań pomiędzy pewną dziewczyną a Pawłem :
K. : Paweł, zamknij się wreszcie!
Paweł : Co cię ku_wa starzy szacunku do lepszych nie nauczyli ?
Tak to zwykle bywa. A jak na jego rodziców się coś powiedziało, przycisnął do ściany w szatni i dusił - mądre, prawda ? ;l Jeszcze jedna moja koleżanka podlizuje się wszystkim chłopakom, kolejna ciągle gada na lekcjach, jeszcze inna uważa się za najmądrzejszą. I dlatego nie lubię mojej klasy, i uważam, że z tymi ludźmi mój pogląd się nie zmieni. Ot, co.

Dodane przez muchor dnia 06-03-2010 18:43
#58

Moja klasa jest dość fajna i zgrana. Każdy ma własną grupke, własny krąg ludzi ale nasza klasa w wielu sprawach jest zgodna. Dość lubie przebywać z tymi ludźmi, zawsze na koniec roku, jedziemy całą klasą na ranczo mojej przyjaciółki. Może jesteśmy tacy zgrani bo mamy tylko 8 chłopaków? Nie wiem, ale wiem, że w naszej klasie kilka osób cieszy się złą sławą jest ich chyba... ok. 9. Z chłopakami większość dziewczyn dobrze się dogaduję (na moje szczęście mogę zaliczyć się do tej grupy), no, oprócz grupki zawsze ,,słodko sczebiocących dziewczynek", które czerwinią się kiedy koleś powie do nich hej. Lecz nikt nie jest doskonały, żaden człowiek, żadna grupa (no może oprócz mnie i mojich przyjacółek, bo my tworzymy idealna grupę;)).

Dodane przez Vithica dnia 11-03-2010 21:53
#59

Ostatni, trzeci rok gimnazjum, z tym, że zostajemy prawie wszyscy w liceum. Co by tu powiedzieć...
Moja klasa to grupa zupełnie innych indywidualności. Nie mamy tu typowych barbie (nawet jednej!), chociaż kujoni się zdarzają... Zwykle jesteśmy w małych grupkach, które jakoś się dobrały. Wśród dziewczyn obozy są jasne, chłopaki są gdzieś na środku, po boku...
Niestety, ale prawie nigdy nie możemy się dogadać :aff:

Dodane przez Iraya dnia 12-03-2010 08:58
#60

Moja klasa jest nawet, nawet zgrana. Ja przyjaźnie się ze wszystkimi dziewczynami, a już z natury mam tak ze z chłopcami tez się przyjaźnie. XD
Ogólnie to wkurza mnie tylko to ze wszyscy mnie nagle lubią !!
Ja tam wole się przyjaźnić z moja najlepsza przyjaciółką i koniec, a tak to mnie zawsze wszyscy na przerwach atakują ;p

Dodane przez Czarodziejka Majka dnia 12-03-2010 12:35
#61

Moja klasa jest, no cóż... nie najlepiej się dogadujemy, wszyscy na wszystkich kablują, obrażają innych, śmieją się z gorszych...ehh...jest okropnie, nawet przyjaciele na siebie wrzucają. Nie mogę wytrzymac i datego od nowego roku będę w innej szkole :).
Tęsknię za moją klasą z podstawówki, bo byliśmy naprawdę zgraną paczką i zgadzaliśmy się prawie we wszystkim, mieliśmy takie same zainteresowania i każdy miał przyjaciół. A teraz nawet nie możemy iśc do kina bo każdy chce iśc na inny film.
Koszmar!!!!!!!!

Dodane przez YourNightmare dnia 12-03-2010 17:52
#62

Prawdę mówiąc jest o czym opowiadać. Zacznę może od początku.
Podstawówka:
Pierwsza klasa można by powiedzieć, była dla mnie koszmarem. Byłam większa niż reszta, a przy tym nieco grubsza. Nie wyglądałam na swoje lata. W każdym razie była przez to wyśmiewana, przezywana i nie czułam się zbyt pewnie w mojej klasie. W drugiej klasie doszyły dwie dziewczyny i w sumie moje relacje z klasą się nieco polepszyły. Nie byłam już wyśmiewana, ale ja jako raczej nieśmiałe, wrażliwe dziecko wolałam spędzać czas sama. Co prawda miałam najlepszą "przyjaciółkę" która poniżała mnie, a jednak nadal nie z nią zadawałam. W trzeciej klasie też już było nieco lepiej. Klasa była zgrana i coraz bardziej ją lubiłam. Zawsze wszystko dało się zorganizować. Co prawda znalazło się w klasie parę osób, które niszczyły dobrą atmosferę, ale jakoś szczególnie się tym nie przejęłam.
DO czwartej klasy podstawówki chodziłam już w zupełnie gdzie indziej.. Inna szkoła, inni ludzie, nowe miejsce. Była to szkoła na wsi, a więc w mojej klasie było zaledwie dziewięć osób. Razem ze mną dziewczyn było cztery, więc trzymałyśmy się razem, wszystko było pięknie i fajne. Chłopcy też byli fajni, dało się z nimi pogadać. Naprawdę fajni koledzy. To była najbardziej zgrana klasa. Potem jednak znów wróciłam do mojej poprzedniej szkoły, ale sprawy się miały już nie co inaczej. Trzymałam się raczej z tymi dziewczynami, które doszły w drugiej klasie.W klasie nie panowała najlepsza atmosfera. Co prawda jak chciało się coś załatwić, zrobić, to wszystko było w najlepszym porządku, jednak były takie grupy osób, które skutecznie uprzykrzały sobie życie. W końcu dotknęło to i mnie. Byłam obgadywana, niekiedy wyśmiewana z powodu mojej nieciekawej sytuacji rodzinnej.
Do szóstej klasy chodziłam też już gdzie indziej. Klasa była nawet fajna, ale też podzielona na grupy.
To teraz gimnazjum. Klasę mam dość nieciekawą. Jest zaledwie trzech, czterech chłopców (na czternastu) z którymi można sensownie pogadać. Reszta to w ogóle żyje w innym świecie. W gruncie rzeczy to są straszne dzieci. W pierwszej klasie było naprawdę dość dużo kłótni, nieporozumień, zwłaszcza między dziewczynami. Mimo to jednak byliśmy uważani za najgrzeczniejszą klasę w szkole ( nie licząc jednego przypadku, który to znalazł się w zakładzie poprawczym) . Uczyliśmy się w miarę dobrze, nauczyciele nas lubili, ale najgorsze u nas było i jest to, że trudno jest coś z nami zorganizować. Na przykład połowa klasy chce to, a druga połowa co innego, albo coś kompletnie się komuś nie podoba. W tym roku na przykład mikołajki miało tylko osiemnaście osób z dwudziestu sześciu, bo reszta stwierdziła, że nie będzie brać w tym udziału.
W tym roku nasze zachowanie jak i nasza nauka się nieco pogorszyła, nauczyciele na nas narzekają. Niektórzy uczniowie są naprawdę bezczelni.
Jedna myśli że jest fajna, bo klnie i jest niezła w sporcie. Pyskuje i dyskutuje z nauczycielami. Odzywa się niepytana. Druga jest głupia jak but i odgrywa paniusię. Następna myśli że jest fajna bo ma takie "fajne" "szalone" pomysły. Kolejna w ogóle się nie uczy, podsłu****e cudze rozmowy, o ocenach innych wie więcej niż oni sami. Interesuje wszystkim tylko nie nauką. Inna próbuje naśladować dwie dziewczyny, przez o wychodzi niezbyt miła, złośliwa zołza. Z chłopców to jeden chodzi do szkoły w kratkę, następny pyskuje do nauczycieli, inny dyskutuje na lekcjach i dostaje najwięcej uwag. Inny nie odzywa się prawie wcale. Kolejny też totalnie olewa naukę, pali, pije i nie wiadomo co jeszcze robi. Następny kabluje na wszystkich i nic u się nie podoba i zawsze coś burczy pod nosem. Aż żal patrzeć. Ogólnie to nie jestem zbyt zadowolona z mojej klasy. Najchętniej znów bym się przeniosła, ale mogłabym trafić gorzej.

Dodane przez aniutek96 dnia 12-03-2010 18:41
#63

W podstawówce mieliśmy boską klasę. Na lekcjach co chwile któryś z chłopaków musiał coś zbroić, a potem jak się zaczął tłumaczyć normalnie padam. Teraz w gimnazjum mamy małą klase, bo jest nas tylko 18 z tego wszystkie dziewczyny nadal jesteśmy z podstawówki, a chłopaki których mamy 5 są obcy, ale już zdążyliśmy się poznać. Niestety tylko jeden z chłopaków jest taki w miarę fajny, z którym da się po ludzku i fajnie pogadać. Ale nasi chłopacy z tamtej szkoły są tylko w innych klasach, ale widujemy się na wf-ie bo prawie każdy z chłopaków jest w sportowej. Chociaż i z tymi chłopakami da się czasami pośmiać na lekcjach. xD

Dodane przez Ginny0004 dnia 12-03-2010 19:57
#64

No cóż, ja nie przepadałam za naszą klasą w podstwówce miałam same modnisie w klasie i one zawsze wszystkich ustawiały :/ Ale teraz mam nawet w porządku klasę, tylko chłopacy nie za ładni ale nie najgorsi :P Czasami jaja sobie robimy znauczycieli i jest OK.
aniutek96 a nie chciałaś się przenieść do innej klasy? ( oczywiście jak miałaś taką możliwość)

Dodane przez slonecznik dnia 12-03-2010 20:02
#65

Teraz, jak jestem w gimnazjum mam o milion razy lepszą klasę niż w podstawówce. Tamta była nudna... A teraz jest świetnie. Ogólnie gimnazjum jest lepsze. Jest o wiele ciekawiej.

Dodane przez czlowiek_bez_twarzy dnia 12-03-2010 22:35
#66

Hmmmmm.....ja np tęsknie za niektórymi z mojej klasy ale niektóre "laski" zaczęły się rządzić i na moje nieszczęście trafiłam do tej klasy gdzie mam z nimi lekcja ;((

Dodane przez Tom_Riddle dnia 22-09-2010 20:11
#67

W podstawówce miałem fajną klasę, z którą można było pośmiać się, kiedy było z czego, a czasem i posmucić, jeśli zdarzyło się coś przykrego. Z koleżankami i kolegami znałem się od zerówki, kiedy to spotkaliśmy się gotowi chłonąć wiedzę w naszej wielkiej naiwności i nieświadomi udręki, jaka nas czekała. Pierwsza klasa, pierwsze znajomości, grupy koleżeńskie itp. Druga klasa to głębsze zapoznawanie i docieranie do swoich wnętrz. Trzecia to już świadome, choć nie zawsze rzecz jasna, więzi koleżeńskie i przyjacielskie. W czwartej narodziły się już pierwsze miłości (niektórzy nazbyt rozwinięci emocjonalnie już wcześniej^^). Piąta klasa przebiegła już szybko na beztroskich przygodach spędzonych z kumplami z rocznika, na pierwszych konfliktach i podziałach... Szósta - czas pierwszego egzaminu w życiu młodego człowieka, sprawdzający kompetencje i umiejętności nabyte w czasie nauki w podstawówce, dla nas głównie czas zabawy i rozrabiania.
Gimnazjum było jedną wielką porażką - choć spotkaliśmy się w takim samym gronie nie byli to już ci sami ludzie ze szkoły podstawowej, niektórzy zmienili się nie do poznania, zarówno z wyglądu, jak i charakterem... To pasmo wielu konfliktów i narastających podziałów między nami, choć utrzymały się niektóre naprawdę silne przyjaźnie.
Liceum powitałem jako jedyna osoba z mojej dawnej klasy w nowym środowisku uczniowskim. Z początku nie potrafiłem się odnaleźć, nie znałem żadnej osoby, choć jedną czy dwie kojarzyłem, tylko z widzenia... Po dwóch tygodniach, ani się obejrzałem a już znałem każdego, z każdym byłem w wyśmienitych stosunkach! Zaczęły się wspólne wycieczki, docieranie i zapoznawanie (dogłębne), wyjścia na piwo czy na miasto, powłóczyć się dla przyjemności, pierwsze licealne miłości i przyjaźnie... Rozwój emocjonalny młodego człowieka rozpoczął się od nowa.
Z całą stanowczością mogę dziś stwierdzić, że za nic nie oddałbym mojej obecnej klasy, ponieważ to właśnie ich pokochałem, jak moją drugą rodzinę, może mniej wychowującą na odpowiedzialnego człowieka (^^), ale jednak rodziną. Świetnie się rozumiemy i nie stają między nami jakieś mury niezgody. Oczywiście zdarzają się sprzeczki, ale w całej szkole mówi się, że to właśnie my jesteśmy najbardziej zgraną klasą.

Dodane przez al_kaida dnia 22-09-2010 20:23
#68

Ja najcieplej wspominam swoją klasę z podstawówki. Wszyscy znaliśmy się od najmłodszych lat i razem zaczęliśmy dorastać. Mieliśmy naprawdę super wycieczki klasowe, dyskoteki i inne zabawy. Naprawdę z żalem żegnałam tą klasę.
W gimnazjum był horror. Trafiłam do zupełnie innego środowiska, nie znałam nikogo. I tak jak na początku było nawet ok, bo poznałam kilka fajnych osób, to z czasem rozpoczęła się pokazówka, każdy na każdego gadał, robiły się bardzo małe grupki i nie było fajnie.
Teraz, w liceum jest spokojniej, ale i tak zdarzają się konflikty klasowe. Dalej oczywiście też istnieją grupki "wzajemnej adoracji".
Porównując wszystkie klasy, najfajniejszą była ta z podstawówki. I bardzo, bardzo chciałabym do niej wrócić jako małolata :)

Dodane przez ficzer dnia 22-09-2010 21:15
#69

To może i ja opowiem swoją historię, bo mnie wena naszła.

W podstawówce trafiłem do klasy, w której było 26 osób. Wiadomo, jak za małolata, był podział na chłopaków i dziewczynki. Dziewczynki i chłopcy też dzielili się na mniejsze grupki, wiadomo. Tak było w klasach 1-3.

W 4-6 miałem tą samą klasę, wiadomo. Wyrośliśmy na najlepsza klasę w historii szkoły, najwyższa średnia i w ogóle. Tam, gdzie w innych klasach wyśmiewano się z tych co mieli pasek, tak u nas (może nie wyśmiewano) brak paska byl zawstydzający. Wyrośliśmy na bardzo zgraną klasę, we wszystkim się zgadzaliśmy, wszystkie konkursy klasowe wygrywaliśmy i tak dalej. Było wiele osób z którymi się kolegowałem, może nawet przyjaźniłem. Nie było już podziału na grupy, wszyscy byli razem.

W gimnazjum miałem tą samą klasę, z tym że doszło parę osób z innej szkoły. No i tu narodził się 'problem'. W tej grupie było parę dziewczyn które namieszały. W połączeniu z paroma innymi dziewczynami z klasy z podstawówki utworzyły tzw "bialoadidaskową część klasy". Dziewczyny myślały tylko jakich chłopaków 'wyrwać' i jak się napić. Ale zostały one 'oddzielone' od reszty. Gadaliśmy z nimi, ale olewaliśmy je. Reszta klasy to po prostu cudo. Wiele barwnych postaci, zawsze było do kogo się zwrócić o pomoc. W kwestiach zgrania to samo, byliśmy zgrani, uzupełnialiśmy się i byliśmy zgodni. Pod koniec roku śmialiśmy się nawet, że wszyscy idziemy do jak najslabszej szkoly (zeby wszyscy się dostali), byle tylko zostać razem. Mówiliśmy sobie, że dalej będziemy utrzymywać kontakty i w ogóle.

Plany co do liceum mieliśmy spore. W gimnazjum zacząłem chodzić na treningi siatki (wraz z paroma chłopakami z mojej klasy), a w najlepszym liceum w moim mieście miała zostać utworzona klasa sportowa z rozszerzoną tylko biologią (takie zastępstwo biol-chemu). Mieliśmy wszyscy iść do tej klasy, nawet paru chłopaków z poza mojej klasy gimnazjalnej. Jak się okazało, z 'siatkarzy' w mojej przyszłej klasie zostałem tylko ja, reszta rozeszła się po innych klasach. Trafiłem do klasy z chlopakami, których znałem już z gimnazjum (jeden nawet mieszka w bloku mnie obok). Śmieszni chłopacy (8 nas jest), dogadujemy się spoko, ale nie da się z nimi porozmawiać na poważne tematy. Po prostu są zbyt dziecinni i mało kumaci. Dziewczyny różne. Od takich, które opowiadają co się u nich na wioskach działo, po imprezowiczki i udające inne. Że niby takie poważne, z pasjami, a tak na prawdę są prymitywne jak budowa cepa. Wyrosłem na klasowego House'a (jak tu, na Hogs) i generalnie kpie sobie z ludzi w mojej klasie. Są dla mnie zbyt prymitywni, po tym gdy miałem naprawdę wspaniałą klasę gimnazjalną. Bo z ową klasą mogłem porozmawiać o wszystkim - o muzyce, książkach, filmie, sztuce. Gdy wspominało się muzykę poważną, nikt się nie śmiał. W liceum natomiast ostatnio słuchałem sobie na telefonie 'sonaty księżycowej'. Chlopacy zaczęli się śmiać jak to zobaczyli. PRYMITYWNI i tyle. Ale ogólnie niezłą bekę mam z nimi na lekcjach. Ze szkoły wracam z zakwasami na brzuchu, jak bym pół dnia brzuszki robił. Jednak nie są to poważni ludzie. Jesteśmy strasznie niezgrani - ostatnio 2 lekcje wybieraliśmy piosenkę na konkurs. A mieliśmy dostęp do internetu i projektora, więc rzuciłem około 20 propozycji, żadne nie pasowała. Wybrali prymitywne 'Don't worry be happy", które wygrało z piosenkami z "Camp Rock" i ze "Shreka".

Żałuję, że nie mam takiej klasy jak w gimnazjum, ale trudno się mówi i żyje się dalej.

Dodane przez Arya dnia 23-09-2010 15:10
#70

Aaa, moja klasa! ;P

No, niby mam dopiero 6 lat podstawówki za sobą [licząc z zerówką], nasz skład nie zmienił się prawie wcale, bo doszedł tylko jeden 'kiblujący' chłopak. Ale zdał z nami do szóstej. I jacy jesteśmy? Po 3 latach beztroskich zabaw na korytarzach, berkach, chowanych, w 3 klasie, w marcu nadszedł Wielki Rozłam. No, ja byłam tutaj główną 'sprawczynią'. Cala klasa odwróciła się ode mnie, bo byłam tą 'inną'. Po prostu za dobrze się uczyłam, żeby oni mogli to znieść. Chodziło tutaj głównie o dziewczyny, ale siłą perswazji przekonały o swojej 'racji' chłopaków, którzy, naiwni, robili wszystko co one chciały. W 4 klasie przyszła Wielkie Pogodzenie. Według nich, bo nie przypominam sobie, żeby mnie przeprosili. Ale to szczegół. I tak przetrwaliśmy 2 lata z nową wychowawczynią, która, najbardziej surowa i wymagająca, potrafiła zjednoczyć całą klasę. Uczy znienawidzonego przez nas przedmiotu, czyli przyrody, ale mimo wszystko jest najlepsza wychowawczynią jaką spotkałam, i to z jej pomocą nie ma 'grupek'. Co prawda, nasza szkoła opiera się głównie na 'SuOdKiCh PoK3MoNaCh <3333 xD xD xD ', ale mimo tego, że jesteśmy najgorszą klasa w szkole pod względem nauki, to jesteśmy tą najbardziej lubianą i zgrana. Bo to pani załatwia wszystkie formalności, a my mamy zabawę. Dzisiaj mieliśmy sprzątanie świata, później wyjście na pizze, a jutro jest mała wycieczka z ogniskiem. Nie ma to jak wspólne wypady. Ale nie zawsze jest tak wesoło. Męska część klasy właśnie przechodzi ten okres, kiedy Firma i Peja są ich głównymi mentorami, przekleństwa są w co drugim słowie, no i zaczął się też czas 'Wielkich Miłości i Podrywów'. Ale to mnie omija, bo obecnie skupiam się na kwietniowym egzaminie i na nauce, a nie na tym, że jakaś PoKeMoNoWa PaNnA właśnie zerwała ze swoim chłopakiem. Ech... Ale mimo wszystko, nasza klasa przechodzi ten czas najłagodniej. 'Wielkie Miłości' zdarzają się głównie z dziewczynami/chłopakami z innych klas. A w klasie przechodzi to bez większego echa. I kontakt między damską i męską częścią klasy przechodzi bez zarzutów. Przyjaciółki/Przyjaciele zazwyczaj trzymają razem, ale nikt nie ma oporów zagadać do innej osoby. 'Jaja' na lekcjach, na przerwach to u nas chleb powszedni ;P. Nie ma weselszej klasy w szkole ;P Mam przyjaciółkę, a klasy nie zamieniłabym na żadną na inną ;] Niestety, w gimnazjum nas wymieszają, ale mimo to pozostają przerwy ;] Bo zazwyczaj spotkania poza szkołą mnie omijają, bo nie mieszkam w miejscowości, gdzie znajduje się szkoła, ciągle muszę czekać na autobus itpd. Ale moją klasę i tak uwielbiam! ;]

Edytowane przez Arya dnia 23-09-2010 15:13

Dodane przez Fluorescencyjna dnia 29-10-2010 20:24
#71

Ja poznałam moją klasę we wrześniu. Mogę bez cienia wątpliwości powiedzieć, ze jesteśmy zgrają dobrych kumpli. Nie ma najlepszych, nie ma najgorszych. Nikt nikogo nie przezywa [nie mówię tu o żartach oczywiście], nie uprzykrza komuś życia. Z koleżankami, prawie wszystkimi dziewczynami z klasy często chodzimy do kina, na pizzę. Świetni są i nawet trochę mi bez nich smutno, jak ja wytrzymam wakacje? Co innego zupełnie było w podstawówce. Dzielili się na grupy gorszych i lepszych, każdy tylko chciał się wylaszczyć i zaistnieć, co według mnie było dziwne, jako, że zgraja 7-8 latków patrzyła na to z kpiną w oczach.

Dodane przez Miionka dnia 29-10-2010 20:53
#72

U mnie to było bardzo dziwnie. W klasie szóstej podstawówki moja klasa się ode mnie odwróciła. Nie wiem do teraz dlaczego to zrobili. Było mi bardzo głupio kiedy stałam sama a oni śmiali się ze mnie i wytykali mnie palcami. Potem w końcu gimnazjum! Cieszyłam się, że w końcu uwolnię się od tych osób, które z niewiadomych powodów mnie tak nienawidziły. Potem okazało się, że z trzema osobami z mojej dawnej klasy będę w gimnazjum, jakoś to przełknęłam. Pierwszy września cieszyłam się, że w końcu poznam nowych ludzi i w ogóle ale bałam się trochę. Drugi września było fajnie. Z każdym się poznałam i mamy taką zgraną klasę, że każdy na każdego może liczyć. A teraz mi szkoda, że będziemy ze sobą jeszcze tylko 7 miesięcy..

Dodane przez Crazy Flower dnia 29-10-2010 21:13
#73

U nas jest pięknie jak w niebie <3

Jesteśmy zgrani już 6 lat. Wszyscy wszystkich znają i w ogóle. Tradycja - chodzimy grać w berka na plac zabaw :-D Taa, wiem, dziecinne, ale, swoją drogą, dobry sposób na poruszanie się. Jedni są wysportowani, drudzy mniej, a znowuż dobrze się uczą. Wszyscy, poza kilkoma wyjątkami, są bardzo fajni. Nie ma raczej takich krępujących sytuacji - ja z chłopakami nie gadam. Chłopcy są traktowani jak koledzy i nie uznaje się u nas, że jak dziewczyna gada z kolegą, to już uuu... Po prostu - jeżeli mamy na drugą lekcję i widzimy gdzieś przy stolikach na korytarzu albo gdzieśtam facetów z naszej klasy, to przysiadamy się i rozmawiamy. Śmiejemy się i wszystko wszystko. Na lekcjach też żartujemy. Bosh, jak się ostatnio na religii uśmiałam i ksiądz coś mi nagadał. To wszystko wina Mateusza i Mateusza :< Taa, dwóch ich jest i siedzą razem w ławce ;P Albo Szymon - spada z krzesła na każdej lekcji. Jestem w grupce dziewczyn, z którymi chętnie rozmawiają chłopcy. Przezwiska nam wymyślają. O, na przykład dzisiaj nowe dla mnie - naćpanna : D
Podsumowując - uwielbiam naszą klasę i nie zamieniłabym jej na inną.

Dodane przez Alexandre dnia 09-06-2011 18:33
#74

Lubię swoją klasę, ponieważ zawsze gdy jestem zła, przychodzi taki ktoś kto całe napięcie rozładowuje. Oczywiście zdarzają się spięcia, ale bez przesady. Wszyscy łączymy się w nienawiści do naszej wychowawczyni, tego jestem pewna.

Dodane przez Rose Granger dnia 09-06-2011 18:38
#75

To bardzo nieobiektywna opinia, ale mam najlepszą klasę na świecie :D Jesteśmy zgrani, jedno drugiemu pomaga... jedno za drugim stanie murem jeśli trzeba. Jak to mówi jedna z moich koleżanek - 'jak taka jedna wielka rodzina' ;) Spięcia i różnice zdań oczywiście też się zdarzają, jak u każdego, ale potrafimy się pogodzić i to jest najważniejsze. Lepszej klasy nie mogłam sobie wymarzyć.

Dodane przez Loa_riddle dnia 09-06-2011 21:42
#76

Nasza klasa jest baardzo podzielona. Jak w każdej klasie dzieli się na: elitę (bogatych, fajnie ubierających się i gości, któży lansują się smartfonami), przezabawnych gości (któży niezależnie od sytuacjo potrafią rozweselić), kujonów (nieźle przystojnych :D), ostatnie ławki ( ci, któży na lekcjach kują się cyrklami i rzucają w siebie papierkami, w tym ja) i... na kompletnie dziecinne osoby (czyli chyba dwie osoby w klasie).

Dodane przez misiaczek13 dnia 09-06-2011 21:47
#77

ja też mam świetną klasę, ale byłaby lepsza gdyby tak wyrzucić z niej parę osób! ;) W gim i podstawówce klasy miały typowe grupki, teraz też są ale mniej widoczne. Nie zamieniłabym tej klasy na żadną inną! :) PS: mimo ze chyba nie zdam.

Dodane przez Annee dnia 27-08-2012 22:55
#78

Pff! Zgrana klasa? Niby tak, ale wszystkie dziewczyny z mojej klasy potrafią obgadywać się za plecami nawzajem, bez przerwy. Niby takie wielki "przyjaciółeczki" a i tak - pierwszego dnia przyjaźni się z jakąś Karolinką (to przykład :P), a następnego z kimś jeszcze innym i z tym kimś obgaduje "Karolinkę". Dlatego właśnie wolę już być wśród nich uznawana dalej za mola książkowego i trzymać się w kącie byle z dala od nich xD

Dodane przez marihermiona dnia 28-08-2012 09:05
#79

Teraz idę do 3 gimnazjum i moim zdaniem jesteśmy najbardziej zgraną klasą w szkole(jesteśmy małą szkołą u nas są tylko 2 klasy jednego roku + po 1 klasie podstawówki) lubimy się spotykać przed lekcjami i po lekcjach. Oczywiście jest parę osób które nie lubi uczestniczyć w życiu klasy, ale tak to jest chyba wszędzie no nie?

Dodane przez Cyziek dnia 28-08-2012 09:25
#80

W podstawówce przez 1. 3 lata były jakieś podziały z którymi liczne wychowawczynie chciały walczyć ( tak , zmieniali je nam co chwila ). W ogóle byliśmy jakąś nienormalną klasą. Cały czas darli się na nas że mamy dorosnąć a my ciągle swoje więc... W klasach 4-6 te podziały zniknęły i staliśmy się zżytą klasą. No oczywiście były kłótnie i docinki ale to jest w każdej klasie :) Do gimnazjum jeszcze nie poszłam więc dalej nie napiszę :)

Dodane przez AreWeAllWeAre dnia 07-06-2013 15:48
#81

Moja klasa mnie nienawidzi z wzajemnością.

Dodane przez Kasia_Potterka dnia 07-06-2013 15:57
#82

Moja klasa jest podzielona na dwie grupy i nie chodzi o gr. chłopaki i dziewczyny tylko te które obgadują, nie obgadują i chłopcy. Według mnie chłopcy z mojej klasy są super. Kiedy mam doła albo źle się czuję to rozweselają mnie. Przeganiają czarne chmury znad mojej głowy. Nikt nie potrafiłby ich zastąpić... hahah