Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Egzaminy, testy, a rodzina
Dodane przez atrammarta dnia 02-01-2009 00:12
#1
Nie znalazłam takiego tematu, więc z chęcią go założę.
Jestem ciekawa, jak u Was w domach rodzina reaguje na ważne testy, egazminy. Czy wywiera presję?
Mówię tutaj o testach kompetencji, testach na koniec gimanzjum, matura, prawo jazdy, czy sesje itd.. Czy sami się do jakiegoś przygotowujecie i jak się zachowuje względem tego rodzina?
Zachęcam do dyskusji ; D
Sama przygotowuję się do testu kompetencji. Powiedziałabym, że raczej nie mam problemów z rodzicami. Pewnie, chcieliby żebym poszła do dobrego gimnazjum, ale jeśli się nie dostanę to nie koniec świata.
Dodane przez Martucha dnia 02-01-2009 00:33
#2
Moi rodzice postawili sprawę jasno - oni się do niczego wtrącać nie będą, nie będą mnie zmuszali do nauki, ani do żadnych innych prób wbicia czegoś do głowy (typu: szlabany, groźby i-te-pe). Pomagają mi jedynie w tym, mówiąc o dobrym "przyszłym życiu", wspierają duchowo, analizują ze mną moje postawy odnośnie różnych rzeczy, ale
nigdy niczego nie nakazują. Pod tym względem są cudowni, uwierzcie, to mi bardziej pomaga niż głupie słowa "jeżeli nie napiszesz na 90pkt testów gimnazjalnych to nie kupimy Ci nowego komputera". Akceptują to, w jaki sposób chcę osiągnąć sukces, mówią, że mam postępować tak, abym w dorosłości nie płakała.
[Odskocznią jest tata, który coraz częściej mówi mi o tym, żebym jak najszybciej robiła prawko, abym mogła jeździć, gdyż on nigdy nie może nawet w gościach lampki wina wypić, bo kieruje, co oczywiście mówi dla żartów, a ja nie biorę tego na poważnie. ^^]
Dodane przez Cee dnia 02-01-2009 01:03
#3
Powiem szczerze, że jestem niestety pod tą presją. Rodzice stale dopytują się o moje oceny, wyniki lub czy mam następnego dnia sprawdzian, pracę klasową czy odpytywanie. Jeżeli chodzi o egzaminy (w tym roku mam egzamin gimnazjalny), jest nieco lepiej. Mama jedynie kupuje mi Victora Gimnazjalistę, żebym rozwiązywała teksty. Napomnę, że wcale się do tego nie stosuję, bo... po prostu mi się nie chce. Wolę posiedzieć przed komputerem czy wyjść ze znajomymi niż głowić się nad tekstami źródłowymi, zadaniami matematycznymi etc.
Dziwi mnie to, ponieważ nigdy nie mieli ze mną problemów. Mnie do nauki zaganiać nie trzeba, nie mogę narzekać na oceny, bo naprawdę rzadko kiedy przynoszę tróje czy dwóje do domu. Mama wiecznie panikuje, że z czymś nie zdążę - przykładowo, muszę pouczyć się na wos, żeby pozaliczać na lepsze oceny, mam na to jeszcze ponad tydzień, a ona już się piekli i przewiduje najgorsze. Tata... traktuje mnie nieco bardziej ulgowo i podchodzi do tego spokojniej, aczkolwiek nie omieszka się kiedyś wygłosić wzniosłego przemówienia o tym, jak to bardzo oni o mnie dbają, jak bardzo im zależy, jakich to ja nie mam dobrych warunków do nauki i że wyłożą wszelkie pieniądze, abym się tylko kształciła - wiecznie powtarcza: Twoim jedynym obowiązkiem jest nauka. 0_o Szczerze, wolałabym już sprzątać w domu codziennie i gotować, niż się uczyć.
Jednak jeżeli chodzi o wybór szkoły, mam pole do popisu. Nie wtrącają się, nie wybierają mi zawodu, jak co poniektórzy rodzice i mówią, że dołożą wszelkich starań, aby mi pomóc. Tu im muszę podziękować i nieraz zasięgam ich opinii - wspierają mnie duchowo, zwłaszcza teraz, gdy praktycznie stoję przed wyborem dalszego kształcenia się, od którego zależy praktycznie moja przyszłość. (:
Edytowane przez Cee dnia 02-01-2009 01:04
Dodane przez ladybird dnia 02-01-2009 02:01
#4
W podstawówce szło mi bardzo dobrze. Praktycznie wogóle się nie ucząc miałam bardzo wysokie oceny. Dlatego wybrałam gimnazjum o wysokim poziomie, z nadzieją, że i tam będzie mi łatwo. No niestety tu się przejechałam. Oceny gwałtownie mi zjechały, co było wielkim zdziwieniem dla moich rodziców. Wogóle nie zwracają uwagi na to, że <po pierwsze> w gimnazjum zazwyczaj oceny zjeżdżają, <po drugie> moje gimnazjum ma na prawdę bardzo wysoki poziom.
Dlatego właśnie rodzice, teraz zaczeli nie "kontrolować" ciągle sadzą mi gatki w stylu 'jak nie bedziesz się dobrze uczyła, to nie zdasz do żadnego dobrego liceum'. I strasznie mnie to dołuje. O wiele lepiej by mi szło, gdybym miała w domu podejście na luzie do ocen.
Co do wyboru liceum. Rodzice dali mi listę i pozwolili sobie wybrać jedno z tych, bo nie chcą 'żebym zmarnowała tą wiedzę jaką nabyłam w gimnazjum na, które oni ciężko pracują'. Jestem na nich wściekła tym bardziej, że powiedzieli, że jeśli niedostanę się do żadnego z tych, które oni dopuszczają będę musiała zostać w mojej szkole, czego na prawdę bym nie chciala, bo sześć lat w jedenej szkole to dla mnie trochą za dużo.
Dodane przez pomyluna dnia 02-01-2009 02:11
#5
MOim starszym jak się czasem przypomni to się zapytają czy mam jakiś sprawdzian czy pytanie w sql. U mnie w domu jest to traktowane tak trochę na luxie co nie oznacza że wcale się nie uczę! W podstawówce szło mi lepiej jak w gimnazjum, ale to już raczej jest logiczne. Test kompetencji?? Wynik miałam Chyba 33/40 co takie straszne nie jest. Mam szczęście, że nie mieszkam z moim starym, bo bym miała hardcore że głowa mała!! A mama czasem mi pomoże jak też coś wie, presji z jej strony ni emam żądnej choć czasem jakiś wykład dostanę w stylu "mogłabyś się poprawić". A tak to jest spoko. Ostatni nawet jak jechałam do sql z mamą w samochodzie i miałam mieć poprawę z chemii, nagle mama chamuje i do mnie z tekstem "A wzięłaś te ściągi??'' rozbroiło mnie to xD
Postawiłam sobie jasny cel. Musze być dobra z humana, a ścisłe mogę potraktować trochę bardziej na luzie (ale nie do przesady)
Moja mama się z tym zgadza i powiedziała, że w razie co będzie działać i pomagać mi (oczywiście połowy rzeczy które mamy teraz ona nawet ni epamięta ale liczą się dobre chęci )
Dodane przez atrammarta dnia 02-01-2009 13:53
#6
Czytam Wasze posty i strasznie się cieszę, że rodzice u mnie jednak nie naciskają tak na to wszystko co ma się w kwietniu wydarzyć.
!Martucha, u mnie jest tak samo. Też nie stosują żadnych szlabanów, ani nic podobnego. Co prawda, może i nie mogę codziennie siedzieć do północy przed komputerem, ale i ja nie chcę. Mi wystarczy to, że rodzic na mnie z jakiegoś powodu nakrzyczy, już głupio się czuję ; )
A z ocenami u mnie dobrze, więc też bać się nie muszą, ale jedno ich martwi: jest wielu takich uczniów, którzy mają dobre oceny, więc trzeba napisać dobrze test. Co prawda u mnie nie jest źle, bo i tak jestem tą jedną z najlepszych, ale i tak się boję. Okropnie, choć nie wiem czemu.
Dodane przez moniczka929 dnia 02-01-2009 14:21
#7
Ja uczę się dobrze nie bardzo dobrze ale dobrze mam przeważnie 4 no może z w-f 5 i 6 ale to dlatego ze mamy odjechaną babkę od w-f o i moją mocną stroną jest polak rodzice na mnie nie naciskają kiedy mam jakąś złą ocenę mówią mi żebym ja poprawiła mam koleżankę w klasie która jest bardzo dobra z muzyki polskiego historii ale nie idzie jej z matmy rodzice strasznie naciskają na nią kiedy przynosi złe oceny krzycz i wogule natomiast moi rodzice mówią mi ze to wyłącznie moja sprawa jak sie będę uczyć i ze jak sie nie będę uczyć to nic nie osiągnę w życiu:)ciesze się ze mam takich rodziców a i jeżeli chodzi o EG to ma na koniec 6 klasy
Edytowane przez moniczka929 dnia 02-01-2009 14:22
Dodane przez Tanya dnia 02-01-2009 17:28
#8
Nie mam kłopotu z rodzicami w ogóle, i w tym wypadku. W ubiegłym roku pisałam egzamin gimnazjalny. I co? Coś tam sobie powtarzałam, nie uczyłam się Bóg wie ile, nikt nie zaganiał mnie do nauki. Tata mi tylko powtarza, że uczę się sama dla siebie, nie dla niego, nie dla brata, tylko dla samej siebie. Mama trochę poględzi i przestanie, mówiąc, że wszystko będzie dobrze, żebym się niczym nie przejmowała, co ma być to będzie itd.
Nie jestem prymuską, i nie lubię się uczyć. Oceny mam w miarę dobre. Zdarza mi się dostać jedynkę, ale nikt za to mnie nie karci. Dostanę dobrą ocenę- mama mnie pochwali. Dostanę złą ocenę- powie mi, że nic się nie stało, że to się zdarza każdemu.
Są wyrozumiali pod tym względem. Wiedzą jak to jest z nauką, jak było i w ogóle.
Dodane przez Irreplaceable_ dnia 02-01-2009 18:58
#9
U mnie w domu jest całkiem spokojnie. Oczywiście - przy jakiś trudniejszych testach [tudzież gimnazjalnych, po podstawówce] każdy tam się dopytuje, czy dobrze jestem przygotowana i wogóle. Ale nie ma czegoś takiego u mnie w domu, że każdy chodzi jak na szpilkach, w oczekiwaniu na moje lepsze wyniki w szkole. Nie.
Mama zawsze mówiła - uczysz się dla siebie, nie dla mnie. Rób z tym ch chcesz, od ciebie zalezy, jaką droge wybierzesz. I tak postępuje.
Dodane przez Rewolucja dnia 02-01-2009 18:59
#10
Hmm... śmiało mogę przyznać, że zbyt dużej presji nie odczuwam. Nie, że moi rodzice w ogóle nie interesują się moją karierą w szkole, ale nie wypytują się
A za co ta dwójka, a ta trójka z niemieckiego, to co? .
Czasem zapytają
Jak tam w szkole?, albo
Znowu dostałaś jedynkę?, bo nauczyłam się, że lepiej mówić o ocenach od razu, najlepiej jak jadą samochodem :P Wtedy najlepiej to znoszą. To nauki mnie nie zmuszają, ale kiedy widzą, że zaniedbuję naukę, zadanie domowe, najczęściej mówią mi, że nie będą mnie do niczego zmuszać, bo i tak zrobię co chcę, a poza tym to mój interes, czy kiedyś będę mądra, czy gÓpJa.
W każdym razie, przed egzaminami, sprawdzianami, radzą bym zrobiła ściągi - ale tylko wtedy gdy naprawdę nic nie wejdzie mi do głowy. Przy robieniu ściąg zawsze coś zapamiętam i na sprawdzianach umiem to wykorzystać. ;P
Dodane przez teralni dnia 02-01-2009 19:06
#11
U mnie presji nie ma. Mama uważa, że stopnie i inne testy, są wyłącznie naszą sprawą, ale wciąż nam przypomina o tym, byśmy pamiętali, że wyniki w szkole mogą wpłynąć na naszą przyszłość!
Dodane przez Souriant dnia 05-01-2009 16:30
#12
Z moimi rodzicami, to bywa różnie. Niby się za bardzo nie wtrącają, jeśli chodzi o naukę, odrabianie lekcji i ogólnie o szkołę, jednak kiedy tylko w grę wchodzą wszelakie testy, nawet tylko próbne, to od razu zaczyna się zaganianie do książek.
Może zaganianie nie jest tu najodpowiedniejszym słowem, bo nie podejmują żadnych działań, typu zakazy wychodzenia z domu, czy siedzenia przy komputerze, jednak od czasu do czasu słyszę wtedy, że powinnam się wziąć za przypominanie sobie wszystkiego, bo to już coraz mniej czasu, a przecież muszę wypaść jak najlepiej. W głębi duszy przyznaję im rację, co nie przeszkadza mi zostawić wszystkiego na ostatnią chwilę lub po prostu wcale się nie uczyć. (:
Ciężko to nazwać presją, może raczej nieco przesadną troską. A przecież do tej pory nie pisałam żadnego poważniejszego egzaminu (bo chyba test szóstoklasistów nie był na tyle istotny, aby zasadniczo wpłynąć na moją przyszłość), więc trochę obawiam się, jak to będzie w kwietniu. Ale z drugiej strony moi rodzice wiedzą, że jestem na tyle ambitna i zależy mi na przyjęciu do wymarzonego LO, że nie muszą mi non stop przypominać o przygotowaniu do egzaminu.
Dodane przez Fantazja dnia 05-01-2009 17:04
#13
Nie, nigdy nie byłam pod żadną presją. Oczywiście, rodzice oczekują ode mnie dobrych stopni, wysokich wyników z wszelakich egzaminów, testów, konkursów... Ale nie zmuszają do nauki, nie stawiają szlabanów, jedynie napomkną czasem, że
może bym w końcu usiadła do tych książek, a ja jedynie niemrawo potakuję i ignoruję tą gadaninę, a uczę się wtedy, kiedy chcę. Zresztą rodzice nie mają się czym przejmować. Mimo że do kujona mi daleko, to jednak zależy mi na dobrych stopniach. Uczę się więc sama, jeśli tylko czuję, że powinnam.
Jednak tak w zasadzie nie miałam za sobą jakiegoś naprawdę ważnego egzaminu. Ten po podstawówce był mi całkiem obojętny, gdyż na jakąkolwiek bym ilość punktów napisała i tak trafiłabym do tego samego gimnazjum, bo tylko jedno w mojej wsi jest, a do miasta nie chciałoby mi się jeździć. ;d
Dodane przez igla dnia 05-01-2009 17:49
#14
Moja mama często mnie goni do nauki, ale jakoś niespecjalnie się do tego garnę. A bo mi się nie chce, albo nie rozumiem. Znajdzie się każda wymówka.
Jednak jak mam ważny sprawdzian, czy coś, to przysiądę.
Egzaminy, ten po podstawówce napisałam całkiem porządnie, jedynie babka od przyrody miała wąty, że źle. Po gimnazjum, jako humanistka, dobrze napisałam tę część lepiej niż matematyczną. I to właśnie o tą drugą mama miała pretensje, bo mogłam napisać lepiej.
Dodane przez niewesolypagorek dnia 05-01-2009 17:59
#15
Niby łazi za mną mama gada 'ucz się!' zabrania mi różnych rzeczy, ' ucz się' i ucz... ale cóż. Jako, że jestem wiórą już dawno nauczyłam się ignorować takie przykazy, gdy nie mam na to ochoty, bo zgodnie z mą teorią 'jeśli nie zachcę , to i tak się nie nauczę'. Eh... poza tym strasznie leniwa jestem. Uważam, że wywieranie presji nie jest dobrą metodą. Zazwyczaj nie uczę się wcale, a wyniki mam bardzo dobre. Wtedy słyszę: 'i widzisz jak dobrze, że cię pilnowałam...'
yhmmmm.... ;)
Edytowane przez niewesolypagorek dnia 05-01-2009 18:00
Dodane przez Delirantka dnia 08-01-2009 09:11
#16
Moja szkoła i szkolne sprawy niewiele interesują moich rodziców, na kilkanaście wywiadówek ojciec był może na dwóch, a matka nawet nie widziała na oczy mojej wychowawczyni licealnej. Raz tylko do niej zadzwoniła, bo nie chodziłam bardzo długo do szkoły i pasowało to wyjaśnić.
Co do nauki i testów - czasem coś się spytają, czy zamierzam się wziąć do nauki do matury, albo coś w tym stylu, ale jakoś specjalnie w to nie ingerują. I bardzo dobrze, bo nie wyobrażam sobie, żeby się wtrącali do tego ile i jak się uczę. Ważne, że oceny mam dobre i to chyba im wystarcza.
Edytowane przez Delirantka dnia 14-06-2009 16:34
Dodane przez Milka dnia 08-01-2009 20:51
#17
Jest presja, jest. Ucze się w najlepszym LO w Białymstoku, więc do nauki musze zabierać 2x więcej czasu niż inni. Rodzice zdają sobie z tego sprawe i 'zaganiają' mnie często, dają szlabany itp. Dopiero pod koniec ubiegłego roku szkolnego zobaczyłam, że można postarać sie o dobre oceny i nie być zaganianym, dlatego w tym roku szkolnym nie jest tak źle z nauką.
A i przypominanie 'piszesz rozszerzoną maturę z geografii!!' jest na porządku dziennym.
lewis napisał/a:
Za bardzo patrzy się na testy, trochę za mało na oceny ze świadectwa. Przynajmniej moim skromnym zdaniem.
Nie zgodze się, patrząc na moje gimnazjum.
Angielski - każdy miał piątke, kto brał udział w konkursach albo w jakiś bezsensownych projektach.
Historia - ładnie wypełnisz ćwiczenia, odpowiesz ładnie i masz bdb.
I inne tego typu przypadki.
Dziewczyna, która w II klasie miała średnią ok. 3,90, a potem podskoczyło do 4,83 w klasie III, ubzdurała sobie, że dostanie sie do jakiegoś fajnego LO.. Coż, zawiodła się, bo z egzaminu była słaba, a i w szkole nie załatwia się ocen na 'ładne oczy'.
Dodane przez niewesolypagorek dnia 09-01-2009 07:26
#18
Jest presja, jest. Ucze się w najlepszym LO w Białymstoku, więc do nauki musze zabierać 2x więcej czasu niż inni. Rodzice zdają sobie z tego sprawe i 'zaganiają' mnie często, dają szlabany itp.
I tak masz lepiej, bo u Ciebie za 50% na sprawdzianie jest 3, a u mnie 2 :D
lewis napisał/a:
Za bardzo patrzy się na testy, trochę za mało na oceny ze świadectwa. Przynajmniej moim skromnym zdaniem.
Szczerze mówiąc oceny na świadectwie nie zawsze idą w parze z wiedzą. Przykłady? Moja 5 z historii na koniec gimnazjum, moja 3 na półrocze z fizyki... Zapewne z obu przedmiotów nie umiem nawet na 2.
Na teście ukazuje się stan faktyczny Twojej wiedzy oraz umiejętność myślenia... Nie lubię testów, jednak same oceny to za mało. Oceny na świadectwie nie zawsze są obiektywne [już nie mówiąc o ściąganiu i innych metodach] ;P
Dodane przez Yennefer dnia 09-01-2009 09:31
#19
Moi rodzice chcieliby, żebym dostała się do najlepszego gimnazjum, ale nie będzie awantury, czy czegoś w tym rodzaju, kiedy się nie uda. Pisałam już próbny test kompetencji i poszło mi dobrze (35/40pkt). Boję się jednak, że ze względu na stres, obleję ten prawdziwy test.
Dodane przez Kabaczek dnia 09-01-2009 12:18
#20
Nie masz się co stresowaćtym testem :)
Ja się nie uczyłem wcale i na prawidziwym egzaminie mi poszło lepiej niż na próbnym o 1 pkt :D ( 33 pkt miałem ). Lepiej się zajmij tym żebyś miaął dobre oceny na koniec.
Ja to teraz mam masakre ten test gimnazjalny z matmy mnie poprostu dobija bedę mieć chyba z 2 punkty ;/
Dodane przez zakochana04 dnia 09-01-2009 13:10
#21
Yyy...droga Yennefer, test kompetencji pod koniec klasy szóstej nie wpływa na to do jakiego gimnazjum się dostaniesz...bynajmniej u mnie tak było...liczą się oceny, bądź (jeśli jest takie zarządzenie) specjalny test przed dostaniem się do gimnazjum. To tyle.
A co do testów u mnie w gim, na początku każdego roku jest test sprawdzający wiedzę po poprzednim roku i z materiału, który został przerobiony w bieżącym roku szkolnym. Takie sprawdziany nie są trudne. Piszcie czy u Was coś takiego również się pojawia. Jestem tego bardzo ciekawa...
A co do rodziców to chodzą tylko i narzekają jak to ja się mało uczę, i że niedługo przecież mam sprawdzian to powinnam siedzieć z nosem w książce...czasami denerwujące...
Edytowane przez zakochana04 dnia 09-01-2009 13:14
Dodane przez nymph dnia 09-01-2009 14:04
#22
Ja w SP uczyłam się bardzo dobrze xD co roku świadectwo z paskiem itp. jeszcze sobie dowaliłam i napisałam kompetencje na 39pk (! odjęli mi za pomyłce w wyniku o 0,4cm xD) o gimnazjum nie miałam się co martwić bo mieszkam na wsi ( 3000 mieszk) i mamy tylko dwie szkoły - podst. i gim. więc i tak bym poszła do tego i tak. No i wszyscy oczekiwali że ja taka mądra to będe kujonem ale się troche przeliczyli bo się totalnie zawaliłam w nauce. W tamtym roku ledwie wyciągnęłam na średnią 4.0. Rodzice na mnie wielkiej presji nie wywierają ale znają moje możliwości i starają się mnie po dobroci zachęcać abym je wykorzystała dobrze. Przy wyborze liceum też nie ma sporów bo ja sobie wybrałam sama gdzie ide i nikt mnie nie zmusi ( i nie próbuje) do zmiany wyboru
Dodane przez atrammarta dnia 09-01-2009 18:10
#23
Zakochana04, u mnie w mieście jest to ważne. Przeliczane na punkty są oceny i wynik testu. Próg punktowy to bodajże... 64 pkt. Coś takiego.
Z każdą ocene masz wyznaczoną ilość punktów: 2- 2 pkt; 3- 3 pkt; 4- 4 pkt; 5- 5 pkt; 6- 7 pkt. Plus ilość uzyskanych punktów na teście i potem już tylko się cieszyć ; P
Dodane przez Ariana dnia 15-01-2009 10:37
#24
Mnie nikt się nie wtrąca do tego jak się uczę, ile się uczę i jakie to przynosi efekty. Ale muszę też przyznać, że odczuwam ogromną, naprawdę ogromną presję - szczególnie ze strony mojej mamy. Nigdy nie czepiała się o moje oceny, bo też nie dawałam jej do tego powodu, jednak wiem, jakie miała humory, gdy zobaczyła na wywiadówce na kartce
za słabą ocenę. W jej mniemaniu za słaba ocena to jest już 4 [!]. Teraz jak jestem w LO trochę odpuściła, bo zdaje sobie sprawę z tego, że poziom w mojej szkole jest dość wysoki a wymagania są duże. Czwórki mogę już więc dostawać, ale trój już absolutnie nie. Co prawda nie dostaje żadnych szlabanów itp. ale atmosfera czasami robi się
gęsta.
Twoim jedynym obowiązkiem jest nauka
Też to słyszę prawie na każdym kroku. Ale tu muszę przyznać, że w moim domu nie mam ciężko. Kiedy wiedzą, że mam np. trudny sprawdzian z dużej partii materiału albo coś w tym stylu, nie jestem obarczana żadnymi większymi obowiązkami.
Dzięki tej presji stałam się (a może zawsze nią byłam) niesamowicie ambitną osobą. Nie zadowalam się byle czym i bardzo dużo od siebie wymagam (czasami za dużo), ale na razie przynosi to same pozytywne skutki.
Za bardzo patrzy się na testy, trochę za mało na oceny ze świadectwa.
I bardzo dobrze - oceny rzadko są adekwatne do wiedzy a wielu przypadkach są nieobiektywne i naciągane. Pokazał mi to przykład jednej osoby z mojej klasy (na szczęście to tylko jeden taki przypadek na całą klasę). W gimnazjum miała kilka szóstek na świadectwie - jak się później okazało szóstka z biologii była za jakiś rysunek [!], szóstka z matematyki to prezent od nauczycielki (która postanowiła podwyższyć każdemu ocenę o stopień), szóstka z chemii to efekt wzięcia udziału w szkolnym etapie konkursu (i oczywiście nieprzejścia ani przez ten jeden etap) a szóstkę z plastyki dostał każdy -
ot tak, dla zasady. Teraz ta osoba ledwo dostaje dwóje. Dlatego cieszę się, że u mnie w gimnazjum wymagało się wiedzy i umiejętności a nie, jak to ujęła Milla, "ładnych oczu", bo teraz jest mi łatwiej. Poza tym oceny osoby z dobrego LO i oceny kogoś z podrzędniej zawodówki raczej (albo bardzo raczej) nie są porównywalne.
Edytowane przez Ariana dnia 15-01-2009 10:47
Dodane przez Lilly Luna Potter dnia 15-01-2009 13:28
#25
spoko, ty sie nic nie martw egzaminami...jesli z probnego mialams 35/40 (tez mialam tyle tylko na koncowym), to mysle, ze na koniec bedziesz miala jeszcze wiecej! Na ogol probne egzaminy sa trudniejsze...Jesli cie to jakos pociesz to pomysl, ze ja tez mam teraz probne egzaminy tylko do liceum...ty mialas do pisania jeden, ja mam trzy :]
Dodane przez nymph dnia 15-01-2009 13:49
#26
Próg punktowy to bodajże... 64 pkt. Coś takiego.
Z każdą ocene masz wyznaczoną ilość punktów: 2- 2 pkt; 3- 3 pkt; 4- 4 pkt; 5- 5 pkt; 6- 7 pkt. Plus ilość uzyskanych punktów na teście i potem już tylko się cieszyć ; P
u nas próg w tamtym roku ( czyli kompetencje 100 a teraz 150 ) były progi tak do 160 z tym że niektórzy uzyskiwali nawet po 200pkt bo u nas oceny są wyżej punktowane 6-20p, 5-15p-4-10p3-7p i 2-5p no i jesz punkty z kompetencji i ocena z zachowania
Dodane przez atrammarta dnia 17-01-2009 13:40
#27
A za 50% to u prawie wszystkich nauczycieli jest 2, co moim zdaniem jest niesłuszne.
Mówisz, Lewisie, o testach czy sprawdzianach?
Jeśli chodzi o sprawdziany to u mnie jest tak samo, jeśli chodzi o testy nie wypowiadam się- ja piszę tylko test kompetencji.
Zgadzam się z Wam.
Oceny, wg mnie, nie są odzwierciedleniem wiedzy. Jest to coś na co pracujemy, niektórzy mniej, niektórzy bardziej, ale na pewno nie jest to stopień mojej wiedzy. Patrząc na matematykę. Mam 4/ 5. Lubię, jestem dobra z matematyki, chodzę na kółka, robię prace dodatkowe, a czemu mam taką ocenę?
Przez głupie zapomnienie dodania zera, przecinka na kartkówce. Przez moją nieuwagę, roztrzepanie. Moja przyjaciółka za to ma 5. Nauczy się na kartkówki, na spr., ale na teście kompetencji wychodzi "szydło z worka". Cóż bywa...
Dodane przez Mandarynka dnia 17-01-2009 15:19
#28
Uczę się dobrze. Mam piątki, szóstki, czwórki to rzadkość (w sumie co się dziwić w pierwszej gimnazjum). Rodzice nie zmuszają mnie do nauki - raczej ja sama się do niej zmuszam. Nie tyle zmuszam, co chcę. Ja po prostu nie mogę spać w nocy, mam wyrzuty sumienia, jeśli się czegoś nie nauczę. Albo umiem wszystko, albo... I u mnie właśnie nie ma tego drugiego "albo". Umiem wszystko.
Kiedy przynoszę piątki i szóstki z kartkówek, ze sprawdzianów (z odpytywania nie przynoszę, bo mnie nigdy nie pytają. No, chyba że z fizyki. Czyli w sumie: dwa razy stałam przy tablicy w tym roku szkolnym), to rodzice już się nie cieszą, podpiszą, zostawią.
Jak kiedyś przyniosłam jedynkę (w trzeciej nauczania zintegrowanego), to mama zaśmiała mi się w oczy i nic nie powiedziała.
Przyniosłabym złą ocenę, ale to popsuje końcową ocenę na semestr.
Heh. A życie płynie i nie zaczeka na mnie.
Dodane przez Empathy dnia 18-01-2009 09:18
#29
Na szczęście moi rodzice kompletnie olewają testy. Nie znoszą do domu stert zadań z matmy, powtórek z fizyki i książek od historii jak co niektórzy rodzice. Test w tym roku jest a ja z tym nic nie robię. No bo właściwie co można zrobić? Do tego nie da się przygotować jak do zwykłego sprawdzianu czy kartkówki. Za moje przygotowania uważam to, że mam całkiem dobre oceny co pewnie jakoś ułatwi mi napisanie testów, bo coś tam w głowie mam. Jeśli chodzi o wybór szkoły po gimnazjalnej to nie odczuwam żadnej presji. To samo było z gimnazjum poszłam tam gdzie chciałam. Ja boję się bardziej o tę szkołę niż oni. Ostatnio weszło coś takiego, że aby dostać się do liceum trzeba mieć co najmniej 100 pkt, a jak nie to tylko technikum albo zawodówka. Moja mama stwierdziła, że gdybym jakoś to zawaliła i tylu punktów nie miała, to nawet lepiej, bo ona by wolała żebym poszła do technikum. O oceny jest zawsze jakaś mała wojna, ale bez szlabanów, kar, itp tylko mała wymiana zdań.
Dodane przez Feltonka dnia 18-01-2009 09:56
#30
Rodzice nie wywierają na mnie tak dużej presji. Dzięki bratu. On niezbyt dobre oceny ma, a ja mam od niego o wiele lepsze i dlatego rodzice bardziej skupiają swoją uwagę na bracie (jeśli chodzi o naukę).
Sama też się tym zbytnio nie przejmuje. Bo dla mnie to tylko oceny ;)
Dodane przez Lavanda dnia 18-01-2009 13:13
#31
Ta... z moja nauka idzie roznie. Co jakis czas to slysze matke jak zrzedzi ''ja cie nigdy nad ksiazkami nie widze!'', to starego jak pooglada co-dwu-miesieczna wypiske ocen wzdluz i wszerz i stwierdzi, ze mam za niskie oceny (kiedy mowiac prawdzie w oczy moje oceny zaliczaja sie do wyzszych z calej klasy). Oczywiscie potem jest pranie mozgu, ze powinnam sie starac, zaczac juz sie przygotowywac do matury (jeszcze rok...) i przestac walic scieme na kazdym kroku. Fajnie. A jesli chodzi o egzaminy, testy itp to moja matka zazwyczaj bardziej sie denerwuje ode mnie... stwarza sobie milion paranoi, chodzi do kosciola sie pomodlic za mnie w czasie egzaminu (tja, jakby mialo mi to pomoc... dobre sobie), spac nie moze, itd. Takie jej zachowanie jest bardziej stresujace dla mnie niz wszystkie egzaminy razem wziete o.O.
Ogolem to nigdy nie zaganiali mnie tak standardowo do nauki- zawsze sama sobie robilam plan uczenia sie, nawet jesli nie odpowiadal on moim rodzicielom. Na koniec i tak zawsze wychodzi na moje- oceny sa dobre, a starzy dziamola jaka ja zdolna :/, n/c.
Dodane przez Dominika dnia 18-01-2009 13:28
#32
Moi rodzice chwała Bogu nie wtrącają się do tego, jak się uczę, ani nie mają jakiś pretensji do mnie za te złe oceny. Oczywiście słowa "Mogłabyś się bardziej postarać, bo stać Cię na więcej" czasami słyszę, ale na szczęście są one mówione w tonie pozytywnym.
Założę się, że jakby rodzice się bardziej wtrącali do mojej nauki to moje oceny byłyby wyższe, ale też ciągle ślęczałabym nad jakąś durną geografią czy historią, a tak to uczę się tylko tego, co moim zdaniem mi się przyda w przyszłości czy też tych przedmiotów, które zdaję na maturze.
Najgorzej jest z zadaniami z matematyki, bo zawsze jak powiem mamie ile mam do zrobienia, to wtedy od razu jest tylko, żebym szła robić te zadania. Ale ja i tak robię swoje i potem noc przed oddaniem tych zadań mam nieprzespaną, a rano jest "A nie mówiłam, żebyś je robiła wcześniej".
Nie wyobrażam sobie, żeby moi rodzice wtrącali się do tego ile się uczę, albo mieli jakieś duże wąty z powodu moich gorszych ocen.
Dodane przez Fiore dnia 23-01-2009 17:28
#33
Mam takie szczęście, że rodzice nigdy nie wtrącali się do tego, ile czasu poświęcam na naukę czy do tego jakie mam oceny. Nawet teraz, gdy jestem w klasie maturalnej. Wydaje mi się, że to ze względu na to, że jednak maja do mnie zaufanie i nigdy, jeśli chodzi o szkołę i naukę, ich nie zawiodłam. Już od dawna uczę się dla siebie, dla własnej satysfakcji czy zaspokojenia ambicji. Rodzice to wiedzą i bardzo się cieszę, że nie karmią mnie pouczającymi gadkami, których bym nie zniosła, a które regularnie, kilka razy na dzień, musi wysłuchiwać mój brat.
Chociaż... czasem chciałabym usłyszeć
weź się w kocu do nauki!, bo ostatnio brakuje mi trochę motywacji, żeby usiąść do książek. Niestety, leń zwycięża. Ale się mu nie poddam, o nie. ;]
Dodane przez Hermione dnia 23-01-2009 17:38
#34
Moi rodzice też chcą, żebym dostała się do dobrego gimnazjum. nie mam z nimi problemu, ale gdy dowiedzieli się, że do III etapu konkursu zabrakło mi 2 pkt, ma przemian się denerwowali i mnie pocieszali. :) Mam stypendium, więc tak bardzo nie przejmują się moja nauka - wiedzą że i tak sobie poradzę, ale gdy trafi mi się jakaś pała to wrzeszczą...
Ogólnie jestem zadowolona z ich podejścia do mnie i do mojej nauki. Mam trochę luzu, trochę dyscypliny (może dlatego ze jeszcze chodzę do podstawówki) więc NA RAZIE jest OK. :)
Edytowane przez Ariana dnia 23-01-2009 17:40
Dodane przez Ami dnia 10-02-2009 14:05
#35
W piątek mam próbny test szóstoklasisty. Trochę denerwuję się, moja mama też, w końcu chce żebym dostała się do dobrego gimnazjum. Każę mi się uczyć, w końcu martwi się o mnie. Prawdziwy test mamy bodajże w kwietniu,
Tak o takie normalne egzaminy (w szkole) się nie martwi aż tak, ale oczywiście każe mi się uczyć. Nie chcę się chwalić ale dzisiaj dostałam 6 z matematyki :jupi:
Dodane przez BitterSweet dnia 10-02-2009 14:28
#36
Moi rodzice mnie pod tym względem raczej nie nękają. Testy piszę w miare dobrze więc problemu nie ma. Sama dobrze wiem, że jeżeli sama nie podejdę do tego poważnie to nikt mnie do niczego nie zmusi. Mam swoje określone cele i chcę do nich dojść. Sama stawiam sobie często wyzwania i próbuję im sprostać. Oczywiście rodzicom zależy na tym abym poszła do dobrego liceum, ale wybór i tak pozostaje mi i nie próbują na mnie w żaden sposób wpływać.
Dodane przez Ariana Malfoy dnia 11-02-2009 19:04
#37
Coś wiem o tej presji.. Gdy zbliża się sesja to wszyscy mnie ponaglają i mówią mi żebym wreszcie zaczęła się uczyć. Fakt jestem leniwcem ale to mi wcale ni.e pomaga, choć czasem dla świętego spokoju i by mieć to za sobą jak najszybciej (myślę tu o sesji) siadam z bólem i się uczę albo czytam cegłówki... Moja rodzinka ma wobec mnie wysokie wymagania i wszystko co osiągam to dla nich wciąż za mało. Trudno jest sprostać temu, choć sama powiem szczerze że lubię kończyć kursy i różne szkoły, zdobywać nowe kwalifikacje, umiejętności i papierki (bo o to tak naprawdę chodzi jeśli patrzeć na pracodawców i rodzinkę). Lubię też mieć co pisać w CV a rzeczy które chcę jeszcze zdobyć jest bardzo dużo. Może mi się kiedyś uda, ale na pewno nie zrobię tego dla rodzinki!To czego oni oczekują ni jak nie wiąże się z tym co ja chcę zrobić :P
Edytowane przez Ariana dnia 11-02-2009 21:53
Dodane przez Ann dnia 13-02-2009 16:21
#38
No niestety mojej mamie zależy na moich dobrych wynikach z testów bardziej niż mi, ciągle jestem pod presją. Na dodatek moje wyniki są porównywane z ilością punktów jaką uzyskała moja starsza siostra. Po prostu ja nie mogę być gorsza... Czasami mam tego dość chociaż wiem, że mama robi to dla mojego dobra to strasznie mnie to irytuje. Jest to częsty powód naszych kłótni.
Dodane przez al_kaida dnia 10-08-2009 22:18
#39
Przez to, że dobrze się uczę, moi rodzice, a raczej mama, wywierają na mnie presję. Zazwyczaj wygląda to tak:
siedzę sobie przy komputerze wieczorem, nagle mama:
-dlaczego ty się nie uczysz?? tylko przy komputerze, a potem będą same pały!!
-mamo, dla twojej wiadomości, gdy ciebie nie było, uczyłam się.
-taak? ciekawe ile.
i tak prawie za każdym razem. na szczęście obawy mojej mamy nigdy się nie sprawdzają, a i wszystkie egzaminy i testy piszę przyzwoicie.
Dodane przez Cherry dnia 11-08-2009 00:05
#40
W tym roku skończyłam gimnazjum, więc testy kompetencji miałam 'przyjemność' pisać dość niedawno.
I w ogóle nie czułam żadnej presji ze strony rodziny. Owszem, zapytali, czy jestem dobrze przygotowana i takie tam, ale nie, żeby kazali mi całe dnie siedzieć nad książkami, czy coś w tym stylu.
Tak samo jest z nauką w ciągu roku szkolnego, może czasem, jak mam jakiś luźniejszy tydzień bez sprawdzianów i zadań domowych, to rodzice zapytają, czy ja w ogóle do szkoły chodzę, bo oni dawno nie widzieli, żebym lekcje robiła...^^
Może to wszystko dlatego, że nigdy nie miałam większych kłopotów z uczeniem się, rodzice nawet często stawiają mnie za przykład młodszemu bratu (i to chyba jest jedyna sytuacja, gdzie oni stawiają mnie komuś za przykład, ale mniejsza :rotfl: )
Edytowane przez Cherry dnia 11-08-2009 00:06
Dodane przez Evi91 dnia 11-08-2009 09:13
#41
Wiadomo, że rodzice chcą dla nas jak najlepiej... U mnie nie wywierają jakiejś presji, bardziej to ja od siebie wymagam dużo... Rodzice mnie wspierają... i życzą mi jak najlepiej i to mi wystarczy.
Dodane przez Nefri88 dnia 11-08-2009 09:20
#42
Moi rodzice się raczej szkołą nie interesują ;] tzn zapytają czasem co w szkole, ale wisi im to czy dostane 2 czy 4. Ważne żebym zdał i nie miał dwójek na koniec. Mi to odpowiada ;]
Dodane przez malfoj_sam_segz dnia 11-08-2009 12:09
#43
hmmm, ojciec to po fakcie się zapyta jak poszło i takie tam, właściwie ma co innego na głowie. A mama mnie wspiera, męcz, dręczy i tyle. ale jak już dobrze mi pójdzie, to ciągle się jej pytam czy jest ze mnie dumna - lubię być chwalona XD
Dodane przez Malkontentka dnia 16-08-2010 17:49
#44
Jeśli chodzi o egzaminy szkolne to moi rodzice reagują spokojnie- co ma być to będzie.
Nie wariowali nawet przed egzaminem gimnazjalnym- jak się nie dostane to się znajdzie inna szkoła:D
Natomiast kiedy zdaje egzaminy na kolejne stopnie w klubie to war
iują nie do pomyślenia- "rozluźnij się, nie myśl o tym, musisz zdać, wszystko będzie dobrze itp.."
No ale cóż rodzice to rodzice
Edytowane przez Alae dnia 16-08-2010 17:59
Dodane przez Yuki27 dnia 16-08-2010 20:32
#45
Ta... Temacik dla mnie.
Moi rodzice mają świra na punkcie moich ocen. Kiedy zbliża się koniec semestru równocześnie zbliża się awantura. Nie ważne, że się starałam, że pani od polskiego wyżej niż 4 nie postawi... Są wrzaski, wyrzuty i co tam jeszcze sobie wymyślicie. Mimo, że średnia jest przyzwoita (czerwony pasek), nie pochwalą, nie powiedzą, że są dumni.
Jak są testy, sprawdziany... Oj, co to się wtedy dzieje! Presja jest ogromna, bo według nich zawsze muszę być najlepsza. Trochę to trudne... Ale idzie się przyzwyczaić, a w końcu robią to dla mnie :)
Dodane przez wiktordogan dnia 16-08-2010 21:22
#46
W tym roku z testu rocznego z j.polskiego dostałem dwie oceny: jedna z ortografii, a droga z reszty testu. Z ortografii dostałem 4, a reszty testu 2, a moja mama zareagowała tak : No trudno.
Dodane przez mayii dnia 03-02-2011 19:54
#47
Ja chyba nie mogę narzekać. Mama zawsze powtarzała, że nie ucze się dla niej, tylko dla siebie i wie, że jak czegoś chcę, to postaram się to osiągnąć. W ten sposób, wystarczy, że powiem "dam sobie radę", "poradzę sobię" i już. Zero pytań, poganiania do nauki. Tak też mi się lepiej uczy. Znam swoje granice, wiem co mogę odpuścić, czego nie. A gdy mam złą ocenę a zależy mi na poprawie to po poprosyu - poprawiam, bez szczegolnych histerii. A gdy mówię, że mam jakiś test/ sprawdzian, mam spokój a nawet podawane jedzenie, ciastka itp :O Kiedyś nawet usłyszałam, że powinnam sobie zrobić przerwę :D Więc myślę, że jest ok, nie ma presji, moje życie, więc ja decyduję. ; )
Dodane przez marihermiona dnia 07-09-2012 15:48
#48
Moi rodzice gdy moja siostra zdawała na prawo jazy byli tak zdenerwowani, że ja ciebie. Na szczęście zdała. I ogólnie przy wszystkich ważniejszych testach w domach panuje bardzo bardzo napięta atmosfera. Ja osobiście nie lubię w tedy przebywać w domu bo rodzice są w tedy bardzo zdenerwowani.
Dodane przez Czarodziejka dnia 10-11-2012 17:51
#49
U mnie w domu nikt się nie czepiał moich ocen. Wybitna nie jestem, wszyscy to wiedzą i na szczęście nikomu nie musiałam udowadniać, że jest inaczej.
Jeśli chodzi o wszelakie testy, egzaminy i takie tam, to nie było źle. Sama się uczyłam i nikt nie stał nade mną z tasakiem, żebym broń boże nie robiła czegoś innego niż nauka.
Dzięki wspaniałym nauczycielom z mojego liceum, maturę zdałam z pocałowaniem ręki. Całe trzy lata, oprócz przerabianego materiału, mieliśmy próbne matury ze wszystkich przedmiotów, które nas interesowały, więc gdy przyszło co do czego, czułam się, jakby to nie była matura, ale kolejny sprawdzian.
Co do rodziny...moja mama przejmuje się wszystkim i to bardziej ode mnie! Ja wrzucam na luz, a ona się trzęsie. I tym mnie stresuje. Ale ogólnie to jest ok.
A na studiach to już w ogóle miałam luz, bo do egzaminów uczyłam się na stancji. W domu tylko mówiłam, że już po sesji.:D
Dodane przez mniszek_pospolity dnia 23-04-2015 16:09
#50
U mnie zawsze sytuacja była od razu jasna i przejrzysta. Rodzice od początku mojej edukacji oznajmili, że uczę się tylko i wyłącznie dla siebie, że jak "sobie pościelę tak się wyśpię" Nie było jakiejś mega presji. Wiadomo, że ręka musiała być trzymana na pulsie, ktoś musiał czuwać, w razie potrzeby coś wytłumaczyć, pomóc w lekcjach, normalna sprawa. Jak zbliżały się jakieś sprawdziany, testy czy egzaminy, to spięcia nie było. Wiadomo, że każdy rodzic raczej chce, żeby dziecko uczyło się jak najlepiej i zdobywało wiedzę w jeszcze lepszym stopniu. Matura się odbyła bez większego halo. Poszedłem, coś napisałem, coś powiedziałem i tyle z niej mam. Świstek, który jeszcze może 40 lat by coś znaczył, ale dziś? W dobie gdzie mamy multum ludzi po studiach z magistrami i doktorami na czele, a nie mającymi pracy znaczy tyle co pestka po zjedzonej czereśni. (dziś się dowiedziałem, że absolwent prawa - mój kolega z gimbazy nadal nie ma pracy)... I po co te stresy, oczekiwania? Najważniejszym, żeby być szczęśliwym i robić coś, co chcemy. Reszta w sumie nieważna. Reasumując, to u mnie odbywało się to na zasadzie, że jak napiszę, tak będę miał. No i zawsze są jakieś poprawki, inne terminy itp. Egzaminy to nie koniec świata. A na pewno nie w dzisiejszych czasach.
Dodane przez Kathleen_Black99 dnia 24-04-2015 11:20
#51
Moi rodzice strasznie pilnowali moich ocen. Przynajmniej do gimnazjum. Teraz, kiedy już kończę ten najgorszy okres życia, czepiają się mniej, ale wciąż. Zawsze mi mówili, że jestem zdolna i nie wolno mi takiego "daru" zaprzepaścić. Ale przecież nikt nie jest idealny. Kiedy czegoś nie umiałam, nie rozumiałam, sądzili że to moje lenistwo i wrzeszczeli. Myśle, że dużo łatwiej by mi szło, gdyby choć raz mnie za coś pochwalili.
Dodane przez CynaMona dnia 15-10-2015 22:30
#52
Moi rodzice mają podejście, że uczę się tylko dla siebie. Dlatego nawet kiedy dostanę jakąś niższą ocenę (co się raczej rzadko zdarza), to kompletnie ich to nie obchodzi, ponieważ oceny nie zawsze odzwierciedlają poziom naszych umiejętności.
Do nauki zazwyczaj siadam sama, nikt nade mną nie stoi. Oczywiście, najpierw wszystkim pomarudzę, jak ja to mam ciężko, ale później idzie. W tym roku czekają mnie egzaminy gimnazjalne, ale się nimi nie stresuje. A jeżeli je zawalę (nie mam najmniejszego zamiaru, ale nigdy nic nie wiadomo), to trudno. Będę widziała, że trzeba się jeszcze do uczyć ;)