Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Anioły i Demony

Dodane przez Ariana dnia 21-05-2009 23:55
#13

Zaczynałam już tego posta tyle razy, że śmiem twierdzić, że teraz znów go pewnie nie skończę a powodem tego jest to, że mam po obejrzeniu AiD naprawdę mieszane uczucia. Osobiście byłam... wróć - jestem tym filmem nieco rozczarowana. Jednak np. osoby, z którymi byłam w kinie, były nim zachwycone. Powodem tego, że nasze opinie się różnią jest oczywiście to, że ja czytałam książkę, oni nie.
Gdybym teraz przez chwilę postarała się zrobić to, co próbowałam robić przez cały film - czyli zapomnieć, że to czytałam to mogłabym powiedzieć, że film był dość dobry. Działo się bardzo dużo, akcja w niektórych momentach trzymała w napięciu, niektóre kreacje były naprawdę dobre, muzyka bez zarzutów i ogólnie, jak już było tutaj wspominane, film jest na pewno lepszy od "Kodu..." i, jak to już też zauważyła kochanka dracona, nie było czasu się nudzić.
Jednak w tym momencie nie mogę już nie pamiętać, że AiD czytałam. Ja naprawdę rozumiem, że żadna ekranizacja nie jest idealna, że scenariusz nie może polegać na "kopiuj, wklej", ale znów bez przesady. Książkowa Vittoria to kobieta z charakterem, jej osoba ma duże znaczenie dla powieści a w filmie absolutnie nie było tego widać (przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie). Jej rola w tym polegała chyba na: jest - to dobrze a jakby jej nie było - drugie dobrze. Kurde, nawet tych głupich szortów nie miała (chociaż to akurat było do przewidzenia). Co mi się jeszcze bardzo nie podobało to fakt, że nie została porwana (a przecież to takie ważne), że Kohlera w filmie w ogóle nie było a sceny z kościoła Santa Maria della Vittoria (chyba tak to jakoś szło) to miały tyle wspólnego z książką, co nic. Poza tym jak można było uśmiercić trzech kardynałów a nie czterech (nie żebym miała jakieś zboczenie na punkcie uśmiercania ludzi w filmach, ale miało być czterech) albo jak można było "pozbyć się" Langdona z sceny z helikopterem. Chociaż nie, dobrze że nie było Langdona, który skakał z jakiejś-tam wysokości i przeżył, bo to w książce akurat było głupie jak rzadko. Ok, ok... czepiam się - rozumiem, że trzeba zmieniać, ale mi się to nie podobało i koniec. Cóż, narzekać można by jeszcze długo, ale przecież to nie na tym polega. Film nie jest zły, naprawdę, ale ja bardzo cenię sobie tę książkę i uważam, że można było z niej "wycisnąć" trochę więcej. Ogólnie rzecz ujmując - polecam, ale obok książki, w żadnym wypadku zamiast niej.
No ale przynajmniej TVN się pokazał a my mogliśmy usłyszeć jakąś-tam kwestię w języku polskim (jak to było? telewizja ze wschodu? pffff...).
I tym razem chyba naprawdę koniec moich smutków i żalów.

Edytowane przez Ariana dnia 22-05-2009 09:50