Dom:Gryffindor Ranga: Członek GD Punktów: 521 Ostrzeżeń: 3 Postów: 331 Data rejestracji: 25.08.08 Medale: Brak
No więc ja Ci tu słodzić nie będę... Oczywiście zgadzam się z poprzedniczkami, że sytuacja podobna do WA. Ale fajny pomysł. Uśmiałam się przy rozmowie Mel i Lily. Zupełnie, jakbym słyszała siebie i moją przyjaciółkę... Tylko, że to ja(będąc na miejscu Lilly zażeram się lodami ).
Co do dodawania części, to już się oswoiłam z tą myślą, ale tylko dlatego, że chora jestem i mi na mózg padło... W sensie, że to grypa oczywiście...
Weny życzę, co do tego 32 rozdziału... I do 33... I wszystkich pozostałych
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:34
Dom:Gryffindor Ranga: Auror Punktów: 2497 Ostrzeżeń: 1 Postów: 565 Data rejestracji: 25.08.08 Medale: Brak
Taa...
Cóż tutaj by napisać? Jak zwykle cud, miód i orzeszki, choć pewnie słyszałaś to już od wielu osób. Masz genialny styl, nie robisz błędów, przez co ja muszę się powtarzać w każdym komentarzu Nie mam już pomysłów, jak pisać.
A co do rozdziału nr 9 - scena z Błędnym Rycerzem mocno powiała Więźniem Azkabanu, co też inni już Ci mówili.
Ostrzegam - nie będę komentować każdego rozdziału, a to z braku weny twórczej dotyczącej treści komentarzy.
__________________
[alt]
"Jeśli mówisz do Boga, jesteś religijny, jeśli Bóg mówi do ciebie - jesteś psychiczny" - House ;**
Dom:Slytherin Ranga: Prefekt Naczelny Punktów: 729 Ostrzeżeń: 2 Postów: 192 Data rejestracji: 27.08.08 Medale: Brak
Świetnie piszesz, czyli posiadasz to, czego ci zazdroszczę. Pisz dalej, mam nadzieję, że kolejne rozdziały będę lepsze, lepsze.... chodź wiem, że to może być trudne, bo już Twoje rozdziały są super. Co by tu jeszcze napisać? Zgadzam się z Temeraire. Piszesz świetnie, a scena w Błędnym Rycerzu powiała Więźniem Azkabanu! Ale super! Też jak Temeraire nie będę chyba opisywać każdego rozdziału, ponieważ mnie wena nie odwiedza zbyt często i po prostu też nie chcę się powtarzać! SUPER!
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Konduktor Błędnego Rycerza Punktów: 931 Ostrzeżeń: 1 Postów: 346 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
A scena z Błędnym Rycerzem ^^ Zupełnie tak jak w WA. Czytając ten fragment w jednej chwili przypomniałam sobię leżącego Harry'ego na ziemi itd
Tak. Ja miałam tak samo. Też sobie wyobrażałam Harry'ego.
Twoje opowiadanie zachęciło mnie do pisania opowiadania. Bo pisałam, a potem przestałam z powodu braku weny. Teraz dostałam, ale nie na FF.
Rozdział jak zwykle SUPER!
__________________
"Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą"
"- Czy pamiętasz, jak mówiłem, że ćwiczymy zaklęcia NIEWERBALNE, Potter?
- Tak.
- Tak, proszę pana.
- Nie ma potrzeby zwracania się do mnie per pan, profesorze."
___
Pozdrawiam wszystkich użytkowników Hogs
Dom:Ravenclaw Ranga: Opiekun Ravenclawu Punktów: 3691 Ostrzeżeń: 2 Postów: 516 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Kolejny genialny rozdział. Nie chcę powtarzać, ale mi też przypomniała się scena z Więźnia Azkabanu Nie komentuję wszystkich rozdziałów, bo nie mam tyle czasu i sama już nie wiem, co napisać
__________________
Gdybyśmy cofnęli czas i naprawili wszystkie błędy, to czy świat nie byłby sztucznie idealny?
- Czy ty naprawdę jeszcze się nie zorientowałeś, że nienawidzę, gdy odpowiadasz pytaniem na pytanie?
- Naprawdę?
Dom:Gryffindor Ranga: Skrzat domowy Punktów: 16 Ostrzeżeń: 0 Postów: 7 Data rejestracji: 10.09.08 Medale: Brak
Ciekawe, jak dalej posunie się znajomość z Severusem. Czy będą razem, czy też nie? Oficjalnie Lily zaczęła chodzić z Jamesem w 7 klasie, ale zaczynam się zastanawiać, czy nie chcesz tego przypadkiem inaczej rozegrać - tzn. wyczytałam, że Snape jest twoją ulubioną postacią, więc może chcesz zmienić bieg wydarzeń - Lily&Sev forever?
Ja, szczerze mówiąc, nigdy nie przepadałam za Snape'm. Dopiero po przeczytaniu 7 części zmieniłam zdanie i uważam go za jednego z najdzielniejszych bohaterów. Respekt
Co do notki - jak zwykle dobra. Może rodzice Lily zrozumieją, że krzywdzą Petunię?
Trochę sztuczne było to 'wezwanie' błędnego rycerza. Jakiś mały szelest, a Lily od razu wyciąga różdżkę i przypadkiem się przewraca... Nie byłoby prościej po prostu wezwać ten autobus? No, ale to Ty jesteś autorką, więc się nie czepiam - ty masz tutaj nieograniczoną władzę (chociaż ja wyznaje zasadę, że im mniej kombinowania, tym lepiej)
Pozdrawiam.
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 12:14
Dom:Ravenclaw Ranga: Książe Półkrwi Punktów: 2248 Ostrzeżeń: 0 Postów: 244 Data rejestracji: 25.08.08 Medale: Brak
Przyznaję się, jestem podła zła i okrutna, bo dopiero teraz odkryłam twój temat, więc wybacz mi proszę, że nie narzekam w chórze z innymi, że chcę już 32 rozdział, bo dla mnie każdy jest zupełnie nowiuśki.
no, więc patrząc z tej nowiuśkiej perspektywy - ty się marnujesz. Weź ty się zapisz do jakiego stowarzyszenia Anonimowych Pisarzy, bo ja dla ciebie nie widzę przyszłości na forum^^
do rzeczy: wreszcie jakiś milusi fanfick, który się łatwo i przyjemnie czyta, gdzie człowiek w odpowiednich momentach ryczy ze śmiechu albo wyciera oko załzawione w poduszkę żeby inni nie zobaczyli^^ szczerze mówiąc, to to jest pierwszy FF, nad którego beznadziejnością nikt nie snuje długich komentarzy wytykając błędy, ale wszyscy zgodnie pieją jak do księżyca z zachwytu. nie będę idiotką i zrobię to samo^^
__________________
Nie każde złoto jasno błyszczy, Nie każdy błądzi, kto wędruje. Nie każdą siłę starość zniszczy, Korzeni w głębi lód nie skuje. Z popiołów strzelą znów ogniska I mrok rozświetlą błyskawice. Złamany miecz swą moc odzyska, Król - tułacz wróci na stolicę.
- Jak dobrze być znowu w Hogwarcie - westchnęła Lily i opadła na swoje łóżko w dormitorium dziewcząt.
Zaledwie dwadzieścia minut temu ona i dwójka jej przyjaciółek wysiadły z ekspresu Londyn - Hogwart i od razu popędziły do wieży Gryffindoru, żeby się rozpakować i pogadać bez żadnych świadków.
- No to co chciałyście mi opowiedzieć? - spytała zaciekawiona Dorcas, układając swoje rzeczy w kufrze.
- Nic specjalnego - powiedziała Melissa, udając ton, który by na to wskazywał. - Tylko to, że Lily ponad dwa tygodnie spędziła u mnie w domu, bo ze swojego zwiała.
- Eee... To już dawno wiem - stwierdziła Dorcas, wzruszając ramionami. - Twoi starzy od razu zgłosili się do mnie, pytając o ciebie, gdy tylko uciekłaś - dodała, zwracając się do rudej.
- Ale to jeszcze nie wszystko. - Mel wysypała zawartość swojego bagażu wprost do kufra, nie dbając o to, by je poukładać. - Lily się zakochała.
Ruda spłonęła rumieńcem i wstała z łóżka, udając, że ma zamiar się rozpakować. Naprawdę chciała tylko zająć czymś ręce i ukryć twarz.
- Że co? - usłyszała zdumiony głos szatynki. - W kim?
- W naszym drogim Smarku - oświadczyła Mel.
Lily nie musiała nawet podnosić głowy, żeby wyobrazić sobie zszokowaną minę przyjaciółki.
- A... ale... jak to? - wydusiła Dorcas.
- Normalnie. Nigdy się nie zakochałaś, czy jak? - Mel była wyraźnie z siebie zadowolona. - A teraz, kochana, nie chowaj już tej głowy, tylko siadaj i opowiadaj.
Lily podniosła twarz i spojrzała tępo na Melissę. Co niby ma jej opowiedzieć? Przecież wszystko już wie.
- No chodź, chodź - zachęciła blondynka. - Przecież Dorka musi wszystkiego się dowiedzieć, nie?
Ruda westchnęła i usiadła na łóżku Dorcas, która usiadła obok niej, gotowa chwytać z jej ust każde słowo. Wydawała się bardzo zaaferowana całą sprawą. Melissa była już mniej wszystkim zainteresowana, ale również przysiadła się do koleżanek.
Lily zaczęła opowiadać. Jeszcze raz przywołała całą sytuację. Przed oczami nie miała już dormitorium, ale tamtą noc, Petunię, a potem Severusa. Teraz nie pominęła już nawet rozmowy z nim. Opisała wszystkie uczucia, wtedy jej towarzyszące. W końcu dotarła do końca opowieści, a w pokoju zapadła cisza, która trwała kilka minut. Przerwała ją Lily, zadając pytanie, które nurtowało ją od dawna.
- Skąd wiedziałaś, że stoję przy drzwiach? - zwróciła się do Mel.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
- Jeszcze do tego nie doszłaś? - spytała, ale ruda tylko pokręciła głową. - To jest tak proste, że aż banalne. Po prostu usłyszałam. Moje okna wychodzą na ulicę, na której pojawił się Błędny Rycerz, a że on robi mnóstwo hałasu, to od razu go usłyszałam i wyjrzałam przez okno, a na podwórku stałaś ty, no to postanowiłam cię wpuścić - wyjaśniła. - A teraz gadaj dalej.
- Co mam gadać?
- Opowiedz wszystko, co stało się między tobą a Smarkiem przez ostatnie trzy miesiące. No chyba ci ulżyło, jak się teraz wygadałaś?
Lily przyznała w duchu rację Melissie. Rzeczywiście, gdy tylko wszystko opowiedziała, poczuła jakby wielki kamień spadł jej z serca. Zaczęła mówić, nie pomijając najmniejszych szczegółów, a dziewczyny słuchały z zainteresowaniem, chłonąc każde zdanie. Skończyła dopiero po godzinie. Mel od razu otworzyła usta, żeby coś powiedzieć.
- Oboje jesteście durni - podsumowała całą historię.
- Dlaczego? - spytała ruda. Czuła się trochę urażona postawą przyjaciółki.
- No bo wy naprawdę utrudniacie sobie życie, jak tylko możecie najbardziej. A Smarkerus to już szczególnie - odparła Melissa. - Ty tylko sobie wmawiasz, że nic do niego nie czujesz, a on sypie podtekstami, mówiąc że nie chce być twoim przyjacielem, a naprawdę po prostu boi się spytać cię o chodzenie i myśli, że zrozumiesz, że cię kocha. Oboje jesteście siebie warci.
- Myślisz, że chciał mnie poprosić o chodzenie? - zapytała Lily.
- A o co? O landrynki? - Mel zerwała się z łóżka Dorcas i doskoczyła do swojego kufra, w którym zaczęła grzebać, wyrzucając jego zawartość.
- Landrynki? - powtórzyła Dorcas ze zdziwieniem. - Co ma piernik do wiatraka? Ja jej czasem naprawdę nie rozumiem...
- Ja też - zgodziła się Lily. - Ale ona gada, co jej ślina na język przyniesie...
- Mam! - wykrzyknęła Mel tryumfalnie.
- Co masz? - spytała Dorcas.
- Pelerynę-niewidkę - odparła spokojnie blondynka. - Idziemy do Smarka.
- A skąd ty masz pelerynę-niewidkę? - Lily wytrzeszczyła oczy, patrząc na srebrne zawiniątko, tkwiące w rękach przyjaciółki.
- Pożyczyłam od Jamesa.
- Pożyczyłaś? - spytała ruda podejrzliwie. Wątpiła, żeby Potter pożyczył komuś tak wartościową rzecz.
- No dobra, zwinęłam. - Mel wzniosła oczy do sufitu. - Lepiej?
- Nie. Gorzej.
- No to powiedzmy, że pożyczyłam bez zgody właściciela - oświadczyła Melissa. - A teraz chodź.
- Gdzie?
- Do Smarka.
- A skąd wiesz, gdzie on jest?
- Jest dwudziesta. Raczej będzie w swoim dormitorium.
- A jak ty chcesz się tam dostać?
- Mam plan. Chodźmy. Dorka, idziesz z nami?
Szatynka pokręciła głową.
- Nie, ja tu zostanę i poczekam - powiedziała.
- Okey. Chodźmy.
Lily podążyła za Melissą, która schowała pelerynę pod szatę. Bez żadnych problemów minęły Pokój Wspólny Gryffindoru.
- A teraz gdzie? - spytała ruda.
- Do lochów - odparła Mel.
- Skąd wiesz, gdzie Ślizgoni mają Pokój Wspólny?
- Znam ten zamek jak własną kieszeń. Zaufaj mi.
Lily skrzywiła się lekko, ale postanowiła zastosować się do rady przyjaciółki. Z ociąganiem podążyła za nią w stronę lochów. Coraz mniej podobał się jej pomysł wtargnięcia do dormitorium Snape`a. Jak je ktoś złapie, to mogą się pożegnać z Hogwartem. W pewnym momencie Melissa zatrzymała się.
- To tu - powiedziała.
- Gdzie? - Lily dokładnie obejrzała nagą ścianę, znajdującą się przed nimi, ale niczego nie zauważyła.
- Zaraz zobaczysz. - Mel rozłożyła pelerynę-niewidkę i okryła nią siebie, po czym wciągnęła pod nią Lily.
- Teraz musimy tylko czekać - westchnęła blondynka.
- Na co? - spytała ruda.
- Zobaczysz.
Lily westchnęła poirytowana. Czemu Mel nie może jej po prostu powiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi? Czemu musi owijać w bawełnę? Mimo wszystko dziewczyna posłusznie stała, czekając. Minuty wlokły się niemiłosiernie, a one nadal tkwiły w miejscu. Nagle z końca korytarza dobiegł odgłos kroków. Mel chwyciła Lily za rękę. Zza zakrętu wyłonił się jakiś Ślizgon i zatrzymał się tuż obok dziewczyn. Ruda wstrzymała oddech.
- Eliksir Wieloskokowy - mruknął chłopak i nagle ściana rozpłynęła się w powietrzu, odsłaniając wejście do Pokoju Wspólnego Slytherinu.
Melissa pociągnęła Lily za rękę, wciągając ją do środka. Ruda rozejrzała się dookoła. Pomieszczenie było urządzone zupełnie inaczej niż w wieży Gryffindoru. Wszędzie, gdzie tylko sięgnąć wzrokiem, można było zobaczyć zieleń i srebro. Naprzeciw wejścia stał kominek, w którym płonął ogień. Lily wydał się on jedynym przyjaznym ośrodkiem w tym pokoju. Dziewczyny powoli ruszyły przez pomieszczenie, starając się, żeby nic nie wystawało im spod peleryny i żeby nie potrącać licznych uczniów, spędzających tutaj wieczór. W końcu doszły do drzwi, które prowadziły do dormitoriów chłopców. Znowu musiały poczekać, żeby ktoś je otworzył, ale tym razem nie minęło zbyt wiele czasu do pojawienia się jakiegoś chłopaka. Lily przełknęła głośno ślinę, idąc po schodach na górę. Miała wrażenie, że za łatwo im idzie to włamanie.
- To tu - szepnęła Melissa, wskazując na tabliczkę z napisem klasa V, przyczepioną do jednych z drzwi.
Blondynka pchnęła je i dziewczyny znalazły się w dormitorium. Nikogo w nim nie było. Mel z ulgą ściągnęła pelerynę-niewidkę i cisnęła ją na podłogę.
- W końcu - westchnęła.
- Ale Seva tu nie ma - powiedziała Lily z goryczą.
- Spodziewałam się tego - stwierdziła blondynka. - I nawet dobrze, że nikogo nie ma.
- Co? - spytała ruda. - Spodziewałaś? I dlaczego dobrze? Przecież miałyśmy pogadać z Sevem.
Lily poczuła się okropnie. Czyżby Mel wystawiła ją do wiatru?
- Ty miałaś - przypomniała Melissa. - Ja ci w niczym nie jestem potrzebna. Zostań tu i czekaj, a ja zwiewam.
Mel schyliła się po pelerynę, ale Lily złapała ją za rękę.
- O, nie - syknęła. - Będziesz tu czekać ze mną.
- Przecież to nie moja sprawa!
- Ale twój pomysł! - wrzasnęła ruda. - Po cośmy tu w ogóle przyszły?
Ruda ukryła twarz w dłoniach. Teraz cały plan wydawał się jej bezsensowny.
- Jasna cholera! - Lily odwróciła się gwałtownie, słysząc głos koleżanki, która teraz trzymała w rękach jakąś książkę. - Patrz, co on z nią zrobił!
Lily podeszła do Melissy i zaglądnęła jej przez ramię. Trzymaną przez nią książką Podręcznik do eliksirów dla zaawansowanych. Nie byłoby w nim nic dziwnego, gdyby nie to, że był cały pobazgrany ciasnym pismem Severusa. Mel przewróciła stronę, która nie różniła się niczym od poprzedniej.
- Co tu pisze? - spytała, wskazując na jakiś wyraz podkreślony dwoma liniami. - Setum... nie... Seclum... Cholera, ale on bazgrze...
- Sectumsempra - odczytała Lily bez trudu. Pismo Snape`a znała tak dobrze jak swoje własne.
- Aaa... To chyba jakieś zaklęcie, nie? - Mel zmarszczyła czoło. - Ale nigdy o takim nie słyszałam...
- Ja też nie - stwierdziła ruda.
Nagle blondynka poderwała głowę, jakby właśnie coś zrozumiała.
- A jeśli to jego zaklęcie?
Lily spojrzała ze zdumieniem na przyjaciółkę.
- Jego? To niemożliwe.
- A niby dlaczego? Przecież dookoła tego zaklęcia jest wiele podobnych, tylko poskreślanych. To wygląda tak, jakby ten, kto to pisał, był tego autorem.
- Ale...
Lily zamilkła. Zza drzwi dobiegał odgłos kroków, a po chwili ktoś zaczął naciskać klamkę.
- Pod łóżko - syknęła Mel i prawie brutalnie wepchnęła rudą pod to stojące najbliżej, po czym sama pod nie weszła.
Drzwi otworzyły się powoli i do pokoju weszło dwóch chłopaków.
- To Wilkes i Nott - szepnęła Melissa.
Lily szturchnęła ją lekko.
- Chcesz, żeby nas usłyszeli? - spytała cicho.
- Słyszałeś? - Lily zamilkła, słysząc głos Wilkesa.
Rozległo się szeleszczenie gazety. Przez chwilę panowała cisza, ale potem rozległ się zimny śmiech Notta.
- Czarny Pan rośnie w siłę - powiedział. - Dobrze tym szlamom. Zasłużyli na to.
Lily zesztywniała. Oczy rozszerzyły się jej ze strachu. Co się mogło stać?
- Ej, co to jest?
Ruda zasłoniła dłonią usta, widząc, jak Nott schyla się, żeby podnieść pelerynę-niewidkę z podłogi. Jak mogły tak ją zostawić? Jak mogły o niej zapomnieć? Lily bez zastanowienia wyszarpnęła różdżkę z kieszeni.
- Nie mamy wyboru - szepnęła do Mel i wypchnęła ją spod łóżka, po czym sama spod niego wyskoczyła. - Drętwota! - wrzasnęła, celując w Wilkesa.
Ślizgon runął jak długi na ziemię. Po chwili drugi chłopak oberwał zaklęciem rozbrajającym od Mel. Lily porwała z podłogi pelerynę.
- Wiej! - wrzasnęła i po chwili gnała już korytarzem, zmierzając w stronę wieży Gryffindoru.
- Musimy zapewnić sobie alibi! - krzyknęła Mel w biegu.
Biegły, korzystając z wszystkich znajomych im skrótów, ale i tak zdawało się, że nigdy nie dopadną swojego dormitorium. Jednak w końcu ukazał się im portret Grubej Damy, strzegący wejścia do Pokoju Wspólnego Gryfonów. Jednak ktoś już przed nim stał. A była to profesor McGonagall. Już z daleka można było zobaczyć jej usta zaciśnięte tak mocno, że przypominały linijkę. Lily wyhamowała gwałtownie. Mel poszła za jej przykładem.
- No nie spodziewałam się - powiedziała pani profesor suchym głosem. - Nie spodziewałam się tego po tobie, panno Evans. Jesteś prefektem, a mimo to po nocy włóczysz się po zamku! To niedopuszczalne!
Lily zwiesiła głowę. Czyli jej najgorsze obawy się spełniają. W najlepszym wypadku zabiorą jej odznakę prefekta i nałożą surową karę za nocną eskapadę po zamku, ale jeśli dojdzie do tego włamanie się do cudzego dormitorium i to innego domu, to może już żegnać się z Hogwartem.
- I co, nie masz mi nic do powiedzenia? - spytała McGonagall.
Lily pokręciła głową.
- A więc za mną - rzuciła pani profesor.
- Proszę pani! Niech pani zaczeka! - z końca korytarza odezwał się znajomy głos. Ruda zacisnęła pięści. - To nie ich wina, tylko nasza.
Lily nie mogła uwierzyć własnym uszom.
Edytowane przez Fantazja dnia 18-09-2008 20:42
Dom:Gryffindor Ranga: Konduktor Błędnego Rycerza Punktów: 931 Ostrzeżeń: 1 Postów: 346 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Rozdział REWELACJA! Ciekawe, kogo Lily usłyszała na korytarzu. Myślę, że Jamesa lub Severusa.
Dobry pomysł z tym włamaniem się do pokoju Ślizgonów =).
__________________
"Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą"
"- Czy pamiętasz, jak mówiłem, że ćwiczymy zaklęcia NIEWERBALNE, Potter?
- Tak.
- Tak, proszę pana.
- Nie ma potrzeby zwracania się do mnie per pan, profesorze."
___
Pozdrawiam wszystkich użytkowników Hogs
Dom:Slytherin Ranga: Uczestnik Klubu Ślimaka Punktów: 489 Ostrzeżeń: 1 Postów: 128 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Nie czytalam nigdy twoich opowiadan .
Po przeczytaniu teraz kilku stwierdzam, ze sa niezłe a moze i bardzo dobre .
Czyta sie je bardzo dobrze i faktycznie musisz miec duzo pomyslow Pisz dalej na_pewno bede czytac
__________________
"- I znowu zmierzch . Kolejny dzień dobiega końca.
Choćby nie wiem jaki był piękny
, jego miejsce zajmie noc".
Ciało jest albo beznadziejnie głupie, albo nieskończenie mądre
tak czy inaczej, oszczędzono mu katuszy myślenia, wie tylko,
jak trwać i walczyć, dopóki może. (...) Chce żyć.
Dom:Ravenclaw Ranga: Książe Półkrwi Punktów: 2248 Ostrzeżeń: 0 Postów: 244 Data rejestracji: 25.08.08 Medale: Brak
masz zapewnioną kolejną zaciekłą fankę. w mojej osobie. no po prostu to jest genialne, cóż poradzić.
a swoją drogą jestem strasznie ciekawa, kto to był, ale pewnie będzie wciskał McGonagall kit, ze to jego wina, że to on je na to namówił. ale i tak spodziewam się cudu objawionego w kolejnym rozdziale.
__________________
Nie każde złoto jasno błyszczy, Nie każdy błądzi, kto wędruje. Nie każdą siłę starość zniszczy, Korzeni w głębi lód nie skuje. Z popiołów strzelą znów ogniska I mrok rozświetlą błyskawice. Złamany miecz swą moc odzyska, Król - tułacz wróci na stolicę.
Dom:Gryffindor Ranga: Członek GD Punktów: 521 Ostrzeżeń: 3 Postów: 331 Data rejestracji: 25.08.08 Medale: Brak
A ja pamiętam, kogo spotkała na korytarzu, ale nie powiem. A tak w ogóle to Ci słodzić nie będę, bo w narcyzm popadniesz. A i chcę wspomnieć, że mnie się mój profil w domu nie chce włączać, więc komentować nie będę mogła.
Dom:Gryffindor Ranga: Auror Punktów: 2497 Ostrzeżeń: 1 Postów: 565 Data rejestracji: 25.08.08 Medale: Brak
Cud, miód, orzeszki i tak dalej...
Jak zwykle zresztą.
Ale powiem Ci, że parę zgrzytów, małych co prawda, jest.
Zaczęła mówić, nie pomijając najmniejszych szczegółów, a dziewczyny słuchały z zainteresowaniem, chłonąć każde zdanie
Literówka, a przynajmniej tak mi się zdaje. Ja bym tutaj zmieniła ć na c
Książką trzymaną przez nią byłPodręcznik do eliksirów dla zaawansowanych.
Zdanie niby poprawne, ale nie podoba mi się jego szyk. Napisałabym to tak - Trzymaną przez nią książką był Podręcznik do eliksirów dla zaawansowanych.
- To tu - szepnęła Melissa, wskazując na tabliczkę z napisem klasa V, przyczepioną do jednych z drzwi.
A to już naprawdę szczegół. Wyróżniłabym tutaj jakoś ten napis z tabliczki, np. wzięła w cudzysłów albo napisała z Caps Looka... Ale tutaj już wybór należy do autorki.
- Pod łóżko - syknęła Mel i prawie brutalnie wepchnęła rudą pod te stojące najbliżej, po czym weszła pod nie sama.
Wyrazu "te" używany zwykle w liczbie mnogiej, więc tutaj akurat bardziej pasuje "to". Szczególnie, że wyraz, który słówkiem tym zastąpiłaś kończy się na O...
A ta ostatnia część zdania - szyk nieco mi zgrzyta. Jak dla mnie byłoby lepiej: (...) po czym sama pod nie weszła, aczkolwiek na to nie nalegam
Pomijając te w/w szczegóły - fajnie mi się czytało, wciągnęło, pisz dalej...
__________________
[alt]
"Jeśli mówisz do Boga, jesteś religijny, jeśli Bóg mówi do ciebie - jesteś psychiczny" - House ;**
- No jedzże.
- Mel, przestań, nie jestem w nastroju.
- A czy ty kiedykolwiek jesteś?
Lily podniosła wzrok i spojrzała z wyrzutem na przyjaciółkę.
- Czy ty nie możesz zrozumieć, że nie jestem głodna? - warknęła.
- Ty nigdy nie jesteś głodna - odparła spokojnie Mel. - Jak jesteś wściekła - nie jesz. Jak jesteś zrozpaczona - nie jesz. Jak jesteś zakochana - nie jesz. Jak jesteś szczęśliwa - nie jesz. Jak cudem udaje ci się uniknąć sprawiedliwości - też nie jesz. Czym ty dziewczyno, żyjesz?
Lily skrzywiła się lekko.
- Ale czemu w unikaniu tej sprawiedliwości musiał mi pomóc Potter? Czemu akurat on? - spytała ze złością.
- Bo on się akurat napatoczył - stwierdziła Mel. - I nie bądź taka na niego wściekła. W końcu dzięki niemu nie masz szlabanu.
- Wolałabym już go mieć, niż być coś winna Potterowi.
Melissa przewróciła oczami.
- Ja cię czasem nie rozumiem. Ktoś ci skórę ratuje, a ty jesteś na niego za to wściekła.
- To moja sprawa jak się zachowuję.
- A czy ja mówię, że moja? - spytała Mel, wstając od stołu. - A teraz chodź, bo spóźnimy się na transmutację.
Lily z westchnieniem dźwignęła się z ławki i powlokła się za przyjaciółką. Tak, Melissa miała rację. Tylko dzięki Potterowi uniknęły odpowiedzialności. Dziewczyna przetarła zmęczone oczy. Dziś w nocy przespała zaledwie pięć godzin, co nie wyszło jej na dobre. Chodziła rozdrażniona, warcząc na każdego, kto tylko ośmielił się do niej odezwać.
- Ej, Evans, zaczekaj!
Ruda zazgrzytała zębami. Czego on znowu od niej chce?
- To ja lecę - mruknęła Melissa.
Lily otworzyła usta, chcąc ją zatrzymać, ale nie zdążyła, bo blondynki już nie było. Odwróciła się więc twarzą do Pottera.
- A więc jak, umówisz się ze mną? - spytał chłopak.
- Nigdy - syknęła Lily.
- Ale...
- Ale co? - warknęła ruda. - Myślisz, że ratując mi skórę coś u mnie zyskałeś? A więc wyprowadzę cię z błędu. Nadal traktuję cię jak głupiego gówniarza!
James spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Oj, Lily, przestań udawać - powiedział, przeczesując palcami włosy. - Ja ci się podobam.
Lily zacisnęła pięści.
- Powtórka z rozrywki? - spytała, wyciągając różdżkę z kieszeni.
Potter cofnął się o krok, wbijając wzrok w magiczny przedmiot. Lily z satysfakcją dostrzegła przerażenie malujące się w jego oczach.
- Co, boisz się? - spytała z ironią.
- Nie, oczywiście, że nie. - Okularnik przywołał na twarz uśmiech i przybliżył się do niej o krok.
- Podejdź jeszcze bardziej, a pożałujesz - syknęła ruda. - Jesteśmy tu sami. Odważę się.
Jamesowi zrzedła mina.
- Lily... - zaczął.
- Mówiłam, nie przybliżaj się! - wrzasnęła ruda.
Potter cofnął się z powrotem. Lily siłą powstrzymała się od szerokiego uśmiechu. Czuła się wspaniale, widząc, że chłopak wyraźnie się boi. Opuściła różdżkę. James wykorzystał to i przyskoczył do Lily.
- Sectumsempra! - wrzasnęła dziewczyna, wymawiając pierwsze zaklęcie, jakie przyszło jej do głowy.
Potter zachwiał się i cofnął gwałtownie. Na jego piersi i twarzy pojawiły się głębokie poziome rany, z których od razu buchnęła krew. Lily patrzyła przerażona, jak chłopak upada na ziemię, a dookoła niego tworzy się kałuża jego własnej krwi. Dziewczyna zatkała usta dłonią i osunęła się na kolana tuż obok Jamesa.
- Co ja narobiłam - szepnęła.
Okularnik spojrzał na nią, po czym zamknął oczy i jego głowa opadła bezwładnie.
- James! - wrzasnęła Lily z rozpaczą. - James! James!
Ruda chwyciła Pottera za ramiona i potrząsnęła nim mocno. Ale chłopak nawet się nie poruszył. Z ran płynęło coraz więcej krwi. Po policzkach Lily spłynęły łzy.
- James! James! - szeptała raz po raz, łkając głośno. - James, co ja narobiłam! James!
- Lily, co ty tu robisz? - Ruda odwróciła się gwałtownie i dostrzegła Mel zmierzającą w jej stronę. - Lily, McGonagall cię szu... Rany Boskie!
Blondynka spojrzała na Pottera, leżącego w kałuży krwi.
- Rany Boskie! Coś ty mu zrobiła?! - Mel przeniosła przerażony wzrok na Lily.
- Ja... ja uży-użyłam te-tego z-z-zaklęcia, któ-które było w... w książce Severusaaaaaaa - załkała ruda.
- I nie wzywasz pomocy?! - wrzasnęła blondynka. - Ty idiotko! Przecież on się wykrwawi!
Mel uklękła przy Jamesie i złapała go za nadgarstek.
- Ma puls - szepnęła. - Siedź tu, a ja lecę po pomoc!
Dziewczyna zerwała się z podłogi i odbiegła korytarzem, pozostawiając Lily samą. Ruda spojrzała na Pottera. Co ona zrobiła? Jak mogła użyć zaklęcia niewiadomego pochodzenia? Jak mogła użyć zaklęcia, którego właściwości nie zna? Co ona teraz zrobi?
Ruda czekała na Melissę, coraz bardziej się niecierpliwiąc. Co ona tyle czasu robi? Przecież James może się za ten czas wykrwawić. Może... umrzeć... Lily wybuchła na nowo płaczem, uświadamiając sobie tę myśl. Nagle usłyszała czyjeś szybkie kroki i po chwili zza zakrętu korytarza wyłoniła się Melissa, a tuż za nią biegł...
- Sev? - szepnęła Lily zaskoczona.
Snape nawet nie zwrócił na nią uwagi, tylko doskoczył do Pottera leżącego na ziemi i wyciągnął różdżkę. Zaczął mamrotać jakieś niezrozumiałe zaklęcia, przejeżdżając patykiem tuż ponad ranami chłopaka, z których płynęło coraz mniej krwi.
- Potrzebny mi jest dyptam - powiedział Severus, nie odrywając się od swojego zajęcia.
- Dyptam? - szepnęła Lily. - Skąd ja mam wziąć dyptam?
- Jest w moim kufrze w dormitorium - mruknął Snape. - Hasło brzmi: Memento Mori. Raz trafiłyście, drugi raz też traficie.
- Nie - powiedziała nagle Mel. - Lily niech zostanie. Ja pójdę sama. Będzie szybciej.
I już jej nie było.
Lily spojrzała na Severusa.
- Będzie dobrze? - spytała cicho.
- Raczej tak - mruknął chłopak.
- Raczej? - Ruda zakryła twarz rękami i popatrzyła na Snape`a przez palce.
Sev nie odpowiedział, skupiając się na usuwaniu ran. Lily zaczęła nerwowo chodzić tam i z powrotem, starając się uspokoić. Gdzie jest Mel? Dlaczego tak długo nie wraca? Gdy tylko to pomyślała, zza zakrętu korytarza wybiegła Melissa z małą buteleczką w dłoni.
- Mam - wysapała, wręczając ją Severusowi.
Snape wziął flaszeczkę od dziewczyny. Wymierzył różdżkę w Pottera, którego rany już wyleczył, i mruknął jakieś zaklęcie. Okularnik otworzył powoli oczy.
- Co jest? - spytał słabym głosem.
- Wypij - warknął Sev, wciskając mu w rękę dyptam.
James nie miał nawet tyle siły, żeby wykonać to polecenie. Flaszka potoczyła się po podłodze. Lily podniosła ją i podeszła do Pottera. Ostrożnie podniosła go do pozycji siedzącej i odkręciwszy buteleczkę z dyptamem, wlała mu jej zawartość do ust. Chłopak przełknął lek powoli.
- Teraz wszystko powinno wrócić do normy - mruknął Snape. - Trzeba mu tylko zmodyfikować pamięć.
- Po co? - spytała Mel.
- Bo inaczej może rozpowiedzieć o tym, co się tu stało albo, co gorsza, zdradzić komuś formułę zaklęcia - wyjaśnił Sev, wbijając wzrok w swoje buty.
- To twoja wina - syknęła Lily.
- Moja? - spytał, patrząc ze złością w oczy dziewczyny. - Nie kazałem ci rzucać na niego tego zaklęcia.
- Ale ty je wymyśliłeś!
- A nawet jeśli, to co? - odciął się Snape. - Czy każda śmierć spowodowana Avadą jest winą osoby, która to zaklęcie wymyśliła?
Lily zamilkła, z niechęcią przyznając w duchu rację Sevowi. Jakby na to nie patrzeć, użyła Sectumsempry z własnej, nieprzymuszonej woli.
- Radzę wam się nim zająć - warknął chłopak, wskazując na Jamesa - bo inaczej będziecie miały kłopoty.
Ruda spojrzała za nim z rozczarowaniem.
- I ty się w nim kochasz. - Mel pokręciła głową z dezaprobatą. - No sorry, ale masz naprawdę beznadziejny gust - stwierdziła. - Już lepszy ten tu - dodała, wskazując na Jamesa.
Lily odwróciła się w jego stronę. Przez chwilę zupełnie o nim zapomniała.
- Co z nim zrobimy? - spytała.
- To, co przykazał nam Smark - oświadczyła Mel. - Obliviate - mruknęła, celując w Pottera.
Oczy okularnika na chwilę się zamgliły, a gdy tylko odzyskały dawną czystość, chłopak osunął się na podłogę.
Lily zakryła dłonią usta.
- Coś mu zrobiła? - spytała ze strachem.
- Nie martw się, to naturalne przy modyfikowaniu pamięci - uśmiechnęła się Mel. - A teraz musimy wtaszczyć go do jakiejś klasy, czy coś, żeby go nikt tu nie zauważył. Obudzi się za parę godzin.
- Ale co potem? Jak on wyjaśni, że go na lekcjach nie było? - spytała Lily.
Melissa prychnęła.
- Co się tym tak przejmujesz? - zdziwiła się Mel. - To jego sprawa. Jak nas ocalił tą bajeczką, że niby poszłyśmy za nim, żeby go powstrzymać przed wysadzeniem kibla prefektów, to dla siebie też jakąś wymyśli.
- Ach... No dobra - mruknęła Lily.
Po chwili dziewczyny dźwignęły nieprzytomnego Pottera i zaniosły go do najbliższej pustej sali.
- Uff... Ale on ciężki - jęknęła Melissa. - Ale lepiej już chodźmy. Zaraz transmutacja się skończy.
- Czekaj - zatrzymała ją ruda. - Nie mogę się powstrzymać - dodała, patrząc na okulary Pottera, które spadły mu z nosa.
Mel parsknęła śmiechem.
- Deja vu? - spytała.
- Tylko w gorszym wydaniu - odparła Lily z mściwym uśmiechem, gniotąc obcasem okulary na miazgę.
Dom:Ravenclaw Ranga: Opiekun Ravenclawu Punktów: 3691 Ostrzeżeń: 2 Postów: 516 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
To mój ulubiony rozdział, znowu się zaczytałam w Twoje opowiadanie Fantazjo! Potter dostał za swoje, nie lubię go i dlatego się cieszę z tego "wypadku". Szkoda tylko, że Melissa zmodyfikowała mu pamięć...
__________________
Gdybyśmy cofnęli czas i naprawili wszystkie błędy, to czy świat nie byłby sztucznie idealny?
- Czy ty naprawdę jeszcze się nie zorientowałeś, że nienawidzę, gdy odpowiadasz pytaniem na pytanie?
- Naprawdę?
Dom:Ravenclaw Ranga: Wybitny Uczeń Punktów: 614 Ostrzeżeń: 0 Postów: 151 Data rejestracji: 25.08.08 Medale: Brak
I znów dodałaś sporo rozdziałów podczas mej nieobecności. Wszystkie równie świetne Aż mi się humor poprawił, jak czytałam ten Twój ff. Trochę trzymasz w napięciu, dajesz powodów do wzruszeń, złości i radości. Genialnie
__________________
I can't feel my senses
I just feel the cold
Frozen...
But what can I do ?
Frozen...
Tell me I'm frozen but
What can I do?
Can't tell the reasons
I did it for you
When lies turn into truth
I sacrificed for you
You say that I'm frozen...
Dom:Gryffindor Ranga: Auror Punktów: 2497 Ostrzeżeń: 1 Postów: 565 Data rejestracji: 25.08.08 Medale: Brak
Uwielbiam Twoje FF.
Nie mogę się od niego oderwać, ale niestety wiem, że na następną część troszkę sobie poczekam...
Jak zwykle świetnie. I co tu więcej pisać?
__________________
[alt]
"Jeśli mówisz do Boga, jesteś religijny, jeśli Bóg mówi do ciebie - jesteś psychiczny" - House ;**
Dom:Gryffindor Ranga: Sługa Czarnego Pana Punktów: 1153 Ostrzeżeń: 2 Postów: 241 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Cudowne jest to Twoje ff, naprawdę. ;]
Masz talent i to nie mały. ; )
Wszystkie postacie są takie prawdziwe, z przyjemnością przeczytałam.
Czekam na następny odcinek. ;**
Dom:Ravenclaw Ranga: Członek Brygady Inkwizycyjnej Punktów: 525 Ostrzeżeń: 0 Postów: 100 Data rejestracji: 04.09.08 Medale: Brak
Właśnie skończyłam czytać Twoje FF
Poprzednio jakoś mi umknęło (nie dziwię się, bo było ich tyle, że nie chciałam zaczynać nowego, bo się gubiłam w tych historiach )
Nieważne. W każdym razie Twoje opowiadanie jest świetne - bardzo dobrze napisane i dopracowane. Nie piszesz, jak niektórzy - jak najwięcej jak najszybciej, pomijając przy tym szczegóły, a to się ceni
I nie ma u Ciebie błędów, które raziłyby oczy - nie znoszę błędów.
Czekam na kolejne rozdziały i życzę Weny
__________________
"Słyszysz? Spisek gruźlików! Shakespeare napisał nową sztukę - zakaszlmy ją!".
- Tydzień szlabanu! Tydzień! - wrzasnęła Lily z furią. - Za opuszczenie jednej lekcji!
- Wiesz jaka jest McGonagall... - mruknęła Mel. - A zresztą dobrze ci tak. Zasłużyłaś - dodała.
Lily przystanęła i zmierzyła przyjaciółkę groźnym spojrzeniem.
- A co, niby nie zasłużyłaś? - prychnęła blondynka.
Ruda westchnęła.
- Masz rację - przyznała.
- Wiem - potwierdziła Mel. - Ja zawsze mam rację.
- Jak skromna... - mruknęła Lily z ironią.
Blondynka udała, że nie słyszy.
- Chodźże szybciej - powiedziała. - Ruszasz się jak mucha w smole.
- No dobra - zgodziła się Lily, przyspieszając kroku. - A co ci się tak śpieszy? - spytała podejrzliwie.
- Mnie? Zdaje ci się... - Mel powiedziała to niefrasobliwym tonem, ale ruda zauważyła, że blondynka uciekła wzrokiem w bok. Ciekawe, o co chodzi? - pomyślała, ale już nie drążyła tematu. Jak nie chce powiedzieć, to co ona na to poradzi?
- Ale jedno mnie dziwi... - zaczęła Lily.
- Wal - powiedziała Mel.
- Jakim cudem zwolniłaś z lekcji Seva?
Melissa wzruszyła ramionami.
- Miał zaklęcia - wyjaśniła. - Powiedziałam Flitwickowi, że Slughorn prosi Snape`a, a Flitwick zwolnił go od razu.
- Aha... A skąd wiedziałaś, co ma Sev? - spytała Lily.
- Aleś ty dociekliwa. - Mel przewróciła oczami. - Ale jak już chcesz to ci powiem, a raczej pokażę. Ale musisz przysiąc, że nikomu o tym nie powiesz.
- Oczywiście. Będę trzymać jęzor za zębami - obiecała ruda.
Mel zatrzymała się, zrzuciła plecak i zaczęła w nim grzebać, swoim zwyczajem wyrzucając zawartość gdzie popadnie.
- Mogłabyś nie robić bajzlu na korytarzu szkolnym? - spytała Lily niewinnym tonem.
Mel prychnęła.
- Aha - mruknęła ruda, biorąc to prychnięcie za odpowiedź negatywną.
W końcu blondynka wyprostowała się, trzymając w ręku świstek pergaminu. Wyciągnęła różdżkę i stuknęła nią w pergamin, mrucząc coś pod nosem. Nagle na pergaminie zaczęły formować się jakieś krwistoczerwone kształty i po chwili można było na nim rozczytać słowa napisane ładnym, eleganckim pismem:
Kogo szukasz?
Lily wytrzeszczyła oczy. Czyżby ten świstek pokazywał, gdzie ktoś się znajduje? Coś z jej myśli musiało odbić się na jej twarzy, bo Mel uśmiechnęła się do niej szeroko i zapytała:
- Domyślasz się, o co w tym chodzi?
Lily kiwnęła głową.
- Czy dzięki temu można każdego odnaleźć? - spytała zafascynowana.
- Niezupełnie - odparła Mel. - Jeśli pergamin nigdy nie był w tym miejscu, w którym znajduje się osoba, o którą zapytuję, to wtedy on mi tego nie przekaże, ale w innym wypadku jak najbardziej.
- Cudo - szepnęła Lily.
- No - mruknęła Mel. - Pracowałam nad tym ponad trzy lata - dodała z nieukrywaną dumą.
Ruda otworzyła usta ze zdumienia.
- TY to zrobiłaś? - spytała.
- A kto? - prychnęła Mel. - Święty Mikołaj niestety nie istnieje.
- Mel, nie doceniałam cię - powiedziała Lily, patrząc z rosnącym szacunkiem na przyjaciółkę.
Blondynka uśmiechnęła się lekko.
- Zawsze byłam dobra w zaklęciach - powiedziała nieskromnie. - Ale te były wyjątkowo złożone. Przesiedziałam w bibliotece w ich poszukiwaniu całą drugą klasę, całą trzecią je ćwiczyłam, a całą czwartą tworzyłam to - zakończyła, wskazując na pergamin.
- Jesteś boska - szepnęła Lily. - A teraz znajdź mi... na przykład... Seva - poprosiła.
- A ona tylko o tym cymbale - mruknęła cicho Mel.
- Co powiedziałaś? - spytała ruda z oburzeniem.
- Ja? - Blondynka udała zdziwienie. - Nie, nic...
- A więc nie mrucz, tylko mi go znajdź!
Mel posłusznie wyciągnęła swoje orle pióro i nabazgrała swoim niedbałym pismem nazwisko Snape`a na pergaminie. Na świstku pojawiły się nowe kształty, które ułożyły się w słowa:
Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart, piąte piętro, nieużywana sala obok posągu Konstantego Flegmatyka
- Genialne - szepnęła Lily z podziwem. - I on naprawdę tam jest?
- Nie, na niby - powiedziała Mel z ironią. - Oczywiście, że tak, ciołku!
- Nie musisz mnie nazywać ciołkiem! - warknęła Lily. - Pierwszy raz się stykam z czymś takim!
- No jasne, że pierwszy raz. To jedyny tego typu przedmiot w świecie - powiedziała Melissa. - W końcu mój. Chociaż mapa huncwotów odrobinę go przebija...
- Jaka mapa? - zdziwiła się Lily.
- Huncwotów - powtórzyła Mel niecierpliwie. - Czyli naszego drogiego Rogacza, Łapy, Lunatyka i Glizdka.
- Wiem, kto to są huncwoci - oburzyła się Lily. - Ale nie wiedziałam, że oni jakąś mapę mają. A co ona ma w sobie takiego, że jest lepsza od tego? - spytała, wskazując na pergamin tkwiący nadal w rękach Mel.
- Pokazuje cały Hogwart, a w dodatku każdego, kto w nim jest i gdzie w nim jest. No wiesz, takie poruszające się kropki z nazwiskami widać.
Lily zerknęła na Melissę. Czego jeszcze się dzisiaj od niej dowie? Co jeszcze ją zadziwi?
- No, to jestem pod wrażeniem - mruknęła.
Mimo że robiła to pośrednio, to jednak czuła się dziwnie, chwaląc Jamesa. Mel uśmiechnęła się do niej.
- Dobra, skoro już wszystko wiesz, to chyba możemy już iść? - spytała.
Lily kiwnęła głową i już miała ruszyć korytarzem w stronę wieży Gryffindoru, gdy nagle coś się jej przypomniało.
- Ej, pamiętasz ten dzień, kiedy do ciebie uciekłam? - spytała.
- Noo... - mruknęła Mel, mrużąc podejrzliwie oczy. - A co?
- Bo ty wcale nie usłyszałaś Błędnego Rycerza. Twoje mieszkanie znajduje się na trzecim piętrze, a okna były zamknięte. Mogę być tego pewna, bo była naprawdę zimna noc. Czy ty przypadkowo mnie nie śledziłaś?
Mel patrzyła na nią ze zdumieniem.
- Nie no, to ja ciebie nie doceniałam - powiedziała z podziwem. - Jesteś bystrzejsza, niż myślałam.
- A po co mnie śledziłaś?
- Nie śledziłam. Nudziło mi się, to sprawdzałam, gdzie kto jest. I się złożyło, że ciebie sprawdzałam akurat, gdy podjechałaś Błędnym Rycerzem.
- Aha... - mruknęła Lily. - I jeszcze jedno...
- Co, panno dociekliwa? - Mel wzniosła ku sufitowi zdezorientowany wzrok.
- Skąd wiesz, jak wygląda mapa huncwotów?
- Nieraz bywałam w ich pokoju. Zdążyłam obejrzeć wszystkie skarby, jakie tam chowają, a przeznaczenie niektórych odkryłam - wyjaśniła Mel. - A teraz możemy już iść?
Lily zignorowała pytanie przyjaciółki.
- Ale jak ty... - zaczęła.
- Dość! - wrzasnęła blondynka. - Dość, dość, dość! Bo niedługo ci powiem, że zakosiłam Slughornowi Eliksir Niewidzialności!
Mel gwałtownie zamilkła.
- O, cholera, chyba właśnie się do tego przyznałam - mruknęła po chwili ze złością.
- Najwyraźniej - roześmiała się Lily. - Powinnam ci dać szlaban, wiesz?
- A dawaj sobie! - prychnęła Mel. - I tak dobrze wiesz, że na niego nie przyjdę.
Lily uśmiechnęła się szeroko. Olewanie prefekta doskonale pasowało do Melissy.
- No, więc wszystko jasne - powiedziała blondynka. - A teraz chodźmy, bo stoimy tu już dosyć długo.
Dziewczyny szybko pozbierały porozrzucane wszędzie podręczniki Mel, po czym skierowały się w stronę pokoju wspólnego Gryfonów. Lily co chwila zerkała na przyjaciółkę. Nie mogła się nadziwić, że znała ją już tak długo, a nigdy nie zauważyła, że jest o wiele zdolniejsza niż wskazywałyby na to jej wyniki w nauce. Ale przecież tak naprawdę przez te pięć lat nie spędziła z nią zbyt wiele czasu. Dopiero ostatnio zżyła się z Mel tak bardzo, że miała wrażenie, iż są prawie siostrami. Wcześniej przyjaźniła się tylko z Dorcas... Nagle coś ukłuło Lily prosto w serce. Dorcas... Jak dawno z nią nie rozmawiała tak od serca, sam na sam... Okropne poczucie winy zaczęło dławić ją, tworząc wielką gulę w gardle. Nie wiedziała nawet, co szatynka robiła przez ten czas, który ona spędzała z Mel. Może znalazła już sobie inną przyjaciółkę?
- Hasło? - Lily wzdrygnęła się, słysząc pytanie zadane przez Grubą Damę.
- Fortuna ubique - odparła Mel.
- Nie wszędzie - powiedziała ze smutkiem Gruba Dama. - Tutaj nie znajdziecie zbyt wiele szczęścia - portret odchylił się do zewnątrz.
Dziewczyny popatrzyły po sobie z przerażeniem, po czym ostrożnie weszły do pokoju wspólnego.
"Hogsmeade.pl" is in no way affiliated with the copyright owners of "Harry Potter", including J.K. Rowling, Warner Bros., Bloomsbury, Scholastic and Media Rodzina.