Dom:Ravenclaw Ranga: Zdobywca Kamienia Filozoficznego Punktów: 57 Ostrzeżeń: 0 Postów: 8 Data rejestracji: 27.04.12 Medale: Brak
Odpowiedź jest prosta- takie są mamy, które kochają swoje dzieci i ich najlepszych przyjaciół. Ginny też na pewno z trudem "pozwoliła" Harremu udać się w podróż
Dom:Gryffindor Ranga: Czwartoroczniak Punktów: 208 Ostrzeżeń: 0 Postów: 68 Data rejestracji: 28.06.12 Medale: Brak
Tutaj raczej jej zachowanie było w pełni zrozumiałe - troszczyła się o nich. Ale patrząc pod innym kątem, sami przyznajcie - czy choć przez chwilę obawialiście się, że Molly Weasley jest w stanie zatrzymać Harry'ego ?
__________________
The last enemy that shall be destroyed is death.
Kiedy patrzymy na śmierć albo na ciemność, lękamy się tylko nieznanego, niczego więcej.
Dom:Gryffindor Ranga: Członek GD Punktów: 505 Ostrzeżeń: 1 Postów: 184 Data rejestracji: 09.09.11 Medale: Brak
Ja uważam że jej zachowanie było całkiem normalne. W końcu robiła to dla dobra syna i jego przyjaciół. Nie dziwie jej się. Ale i tak stoję po stronie Harry'ego, Ronai Hermiony. To była ich misja, a w zasadzie tylko Harry'ego, i musieli ją spełnić.
__________________
,,To nie nasze umiejętności świadczą o nas, lecz dojrzałe decyzje"
Dom:Gryffindor Ranga: Redaktor Proroka Punktów: 1058 Ostrzeżeń: 1 Postów: 541 Data rejestracji: 06.07.12 Medale: Brak
Ona się przecież martwiła co nie? Nie tylko o Rona ale o Harrego i Hermione też ona traktowała ich jak własne dzieci i martwiłą się o nie.
__________________
"-To bardzo wzruszające, Severusie - powiedział z powagą Dumbeldor. - A więc w końcu dojrzałeś do tego, by przejmować się losem tego chłopca?
- Jego losem? - wykrzyknął Snape. - Eecto patronum!
Z końca jego różdżki wystrzeliła srebrna łania. Wylądowała na podłodze, przebiegła przez pokój i wyskoczyła przez okno. Dumbledore patrzył, aż jej srebrna poświata zniknęła w ciemności, a potem odwrócił się do Snape'a. Oczy miał pełne łez.
-Przez te wszystkie lata?...
-Zawsze."
Dom:Gryffindor Ranga: Nauczyciel w Hogwarcie Punktów: 2599 Ostrzeżeń: 0 Postów: 743 Data rejestracji: 16.07.12 Medale: Brak
ja jestem po stronie pani Weasley. Martwiła się o Harry'ego, gdyż traktowała go jako syna.
__________________
Chciałabym wszystkich serdecznie przeprosić - zwłaszcza RazoraBMW, Asika i Toma Riddle'a, a także wszystkich innych, którzy zostali zapoznani z informacją o rzekomej śmierci jednej z użytkowniczek - Machete. To co pisałam/mówiłam było wyjątkowo dziecinne i głupie i chcę za to przeprosić.
Odchodzę także z Hogsmeade, już nie będę wracać.
Dom:Slytherin Ranga: Lord Punktów: 256094 Ostrzeżeń: 2 Postów: 2,618 Data rejestracji: 15.12.12 Medale: Brak
Jak dla mnie to była nazbyt opiekuńcza - opóźnianie tej całej wyprawy pod wodzą Wybrańca nie było do końca przemyślane...każdy członek Zakonu powinien mieć chyba na uwadze dobro ogółu a nie własnych dzieci.
A z drugiej strony jako matka bardzo bała się o nich wszystkich ( wcześniej został pogryziony Bill ) - mimo to Potter uratował Ginny z Komnaty, powiedzmy, że dzięki temu, iż był horkruksem mógł odczuć co spotkało Artura, no i uratował otrutego Rona - chyba miała dość powodów, aby mu zaufać... jakby nie patrzeć, gdyby nie on, to straciłaby część rodziny o wiele wcześniej ;
__________________
Zachowywała się tak jak każda matka - martwiła się, chciała odsunąć od siebie i trio (zarzucę biblizmami) ten kielich. Absolutnie jej się nie dziwię, tym bardziej że nie wiedziała na czym ma ta misja polegać i szczerze wątpiła w jej powodzenie - miała ku temu podstawy. Poza tym wiadomo, że lubiła mieć wszystko pod kontrolą, wiedzieć gdzie są i co robią jej dzieci i mąż. Nie chciała żeby Ron narażał się bardziej niż to konieczne, a wyprawy w nieznane za konieczność nie uznała.
mniszek_pospolity napisał/a:
Potter uratował Ginny z Komnaty, powiedzmy, że dzięki temu, iż był horkruksem mógł odczuć co spotkało Artura, no i uratował otrutego Rona - chyba miała dość powodów, aby mu zaufać... jakby nie patrzeć, gdyby nie on, to straciłaby część rodziny o wiele wcześniej ;
Gdyby nie on, jej rodzina nie byłaby narażona na śmierć - Voldi zabiłby Harry'ego, ciemność opanowałaby magiczny świat i całą Ziemię, a Weasley'owie żyliby sobie w ucisku, ale za to bez uszczerbku na zdrowiu
__________________
Everything is catching up with me
I awake to find I'm not at all where I should be
And it feels I'm getting to the end
And it's hard to figure out what's real and what's pretend
Dom:Slytherin Ranga: Lord Punktów: 256094 Ostrzeżeń: 2 Postów: 2,618 Data rejestracji: 15.12.12 Medale: Brak
Pytanie tylko czy, gdyby Czarny Pan sprawował rządy nad magicznym światem, to rodzina Weasleyów istotnie by na tym nie ucierpiała...
Nie jestem najwierniejszym fanem Pottera ( momentami mnie drażni i irytuje ), ale bądź co bądź, to Wesleyowie nie czynili mu z tego powodu wyrzutów - sam Artur w VI tomie przyznaje, że mieli szczęście, kiedy Harry usiadł w przedziale Rona - skoro zdecydowali się na poparcie Wybrańca i walkę z Czarnym Panem, to trzeba również liczyć się z konsekwencjami...
nie wyobrażam sobie ich rodziny czekającej w Norze przy dyniowym soku, aż Chłopiec który przeżył "załatwi" sam wszystko ;
__________________
To z martwym Harry'm było użyte trochę dla żartu.
Chodzi mi głównie o to, że nawet jeśli Harry uratował życie któregoś (którejś) z Weasley'ów, to było to konsekwencją całego szeregu zdarzeń, a sami dobrze wiemy, że Harry często przez przypadek znajdował się w miejscu i czasie, w którym był ktoś do uratowania.
A że Molly powinna mu zaufać? Oczywiście jestem przekonana, że mu ufała, ale martwiła się o niego nie mniej niż o Rona. Rodzice są w stanie wiele poświęcić by oddalić od swoich dzieci problemy, wizję cierpienia. Wiedziała co ją, Hermionę, Rona i Harry'ego czeka, ale opóźniała ich odejście, tak jak większość licealistów w nieskończoność stara się przekładać sprawdzian z nielubianego przedmiotu, a dziecko (ba, ja robię to nadal, mając... ekhm, dużo lat) wizytę u dentysty, wiedząc, ze co się odwlecze, to nie uciecze. Nie dziwię jej się. Też starałabym się swoje dziecko za wszelką cenę zatrzymać w bezpiecznym miejscu, nawet jeśli miałoby ono być bezpieczne tylko przez chwilę, bo nad światem wisi groźba zagłady.
__________________
Everything is catching up with me
I awake to find I'm not at all where I should be
And it feels I'm getting to the end
And it's hard to figure out what's real and what's pretend
Dom:Slytherin Ranga: Lord Punktów: 256094 Ostrzeżeń: 2 Postów: 2,618 Data rejestracji: 15.12.12 Medale: Brak
Oczywiście, że wielu rzeczy udało mu się dokonać przypadkowo lub z pomocą niezawodnych przyjaciół... jednak jeśli chodzi o panią Molly Weasley ;
Doskonale rozumiem tę macierzyńską miłość ( co musiała czuć Narcyza, która miała tylko jednego Draco, a nie siedmioro dzieci, ale to nie na temat... ) - czy miłość do dzieci może przesłaniać obowiązek wobec "ojczyzny" ( nie znalazłem lepszego słowa ; późno już dość ) - Otóż gdybyśmy przenieśli akcję z "Insygniów Śmierci" do naszego świata, to jakby nie patrzeć mamy wypisz, wymaluj wojnę - i to światową ; Ron nie jest też szeregowcem, ale kimś w stylu oficera elitarnej jednostki - walka ze złem powinna napawać matkę także dumą.
Oczywiście kocha ich wszystkich,boi się, troszczy, jest troskliwa - ale w tej wyjątkowej sytuacji, dla wyższej idei, ogółu dobra czy jak kto woli mniejszego zła powinna zaakceptować tę sytuację - co wcale łatwe nie jest. Po przytuleniu Rona i pozostałych oraz wypłakaniu litra łez, powinna stanąć w progu i zanucić "Wróć Ronaldzie z tej wojenki wróć"... Przecież wiele matek podczas wojny ( chociażby ostatniej ) kochało bezgranicznie swoich synów i gotowe były życie za nich oddać, to jednak obowiązek wobec narodu nigdy nie zastąpiłyby "schowaniem pod spódnicę" dziecka z myślą "Jakoś to będzie"
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Właściciel Pamiętnika Punktów: 99 Ostrzeżeń: 1 Postów: 48 Data rejestracji: 30.12.12 Medale: Brak
Nie zachowała się do końca fair. Wiedziała, że i tak muszą to zrobić, ale jednak bała się o nich. Więc wcale się jej nie dziwię, że tak się zachowywała
__________________
Potterhead to jedna rodzina,
od HP się przyjaźń zaczyna.
I choć nas dzieli odległość,
To łączy wspólna namiętność.
Te rozdziały znane tylko nam,
są dla nas magiczne jak raj.
Różdżki, zaklęcia, pejzaże,
gdzie przyjaźń, czas nam pokarze.
Zmęczenie, ból, urazy,
to w HP codzienne obrazy.
A litry krwi przelane,
są w słusznej sprawie oddane.
mniszek_pospolity napisał/a:
czy miłość do dzieci może przesłaniać obowiązek wobec "ojczyzny" ( nie znalazłem lepszego słowa ; późno już dość ) - Otóż gdybyśmy przenieśli akcję z "Insygniów Śmierci" do naszego świata, to jakby nie patrzeć mamy wypisz, wymaluj wojnę - i to światową ; Ron nie jest też szeregowcem, ale kimś w stylu oficera elitarnej jednostki - walka ze złem powinna napawać matkę także dumą.
Nie jestem i prawdopodobnie nigdy nie będę matką, ale myślę że taka macierzyńska miłość może zasłonić wszystko. Zważywszy na to, że Ron nie był kimś w stylu oficera elitarnej jednostki, był siedemnastolatkiem bez skończonej szkoły, a więc bez pełnego czarodziejskiego wykształcenia, bez odpowiedniej wiedzy i umiejętności, bez nadzwyczajnych zdolności. Do tego nie był w stanie powiedzieć na czym jego misja ma polegać. Owszem, była wojna, wszyscy spodziewali się, że prędzej czy później również dzieciaki będą zmuszone do walki, ale inaczej wygląda taka walka w gronie rodzinnym - powalczymy u boku kilku osób z Zakonu, jakoś sobie poradzimy. Tutaj wysyłasz dziecko w nieznane, nie wiesz co będzie się z nim działo, kogo spotka, nie będziesz w stanie mu pomóc, obronić go, a jeśli zginie - nawet pochować jego ciała. Molly nie była przekonana o tym, że misja, na którą wybierali się Hermiona, Harry i Ron, w ogóle ma sens. Nie dziwię się, że próbowała ich powstrzymać.
__________________
Everything is catching up with me
I awake to find I'm not at all where I should be
And it feels I'm getting to the end
And it's hard to figure out what's real and what's pretend
Dom:Slytherin Ranga: Lord Punktów: 256094 Ostrzeżeń: 2 Postów: 2,618 Data rejestracji: 15.12.12 Medale: Brak
A ja najprawdopodobniej nie będę nigdy ojcem, ale Artur był chyba bardziej powściągliwy w "przeszkadzaniu w tym co i tak nieuniknione"... - a nikt nie wmówi mi, że nie kochał Rona.
Czytając o wysiłkach Molly miewałem uczucie, że jest to w gruncie rzeczy żałosne...zaganianie Pottera do sprzątania kurnika, Hermiony do przygotowania sypialni dla rodziców panny młodej czy Rona do sprzątnięcia pokoju... jak dla mnie nie miało to większego sensu ; czy oby ta macierzyńska miłość nie zamieniła się w ślepą ?
Nie wiem czy udział w wojnie wymaga gruntownego wykształcenia i jest niezbędny do stawienia czoła wszystkim przeciwnościom losu...kilkunastoletnich chłopców podpalających czołgi butelką z benzyną nikt nie pytał czy ukończyli szkołę - a ich matki w krytycznym dla wszystkich czasie nie wysyłały ich raczej, żeby poszli wypaść krówki...
Dom:Gryffindor Ranga: Pięcioroczniak Punktów: 402 Ostrzeżeń: 2 Postów: 263 Data rejestracji: 19.12.12 Medale: Brak
Może chciała ich uchronić przed niebezpieczeństwem, ale powinna także wiedzieć, że to właśnie Harry jest wybrańcem i to TYLKO ON może pokonać Lorda Durniomorta
__________________
Dom:Slytherin Ranga: Lord Punktów: 256094 Ostrzeżeń: 2 Postów: 2,618 Data rejestracji: 15.12.12 Medale: Brak
Nie wiem skąd taka pewność, że każda matka postąpiła by tak samo jak Molly Weasley. Ja osobiście uważam, że taka babcia Neville'a nie uciekałaby się do takich "sposobów" aby zatrzymać syna w domu - byłaby dumna, że jej dziecko staje do odwiecznej walki dobra ze złem... - ( ta wręcz tego oczekiwała ) - czyż nie mówiła Nevillowi, że chciałaby mieć takiego wnuka jak Potter...
a gdy Neville wziął udział w wydarzeniach w ministerstwie, to jakby dopiero co zaczęła dostrzegać w nim prawdziwego wnuka - syna wybitnych i odważnych aurorów...
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Konduktor Błędnego Rycerza Punktów: 919 Ostrzeżeń: 0 Postów: 269 Data rejestracji: 21.09.13 Medale: Brak
Dokładnie, zachowywała się jak troskliwa matka, więc nie można mieć jej tego za złe. Poza tym w tej kwestii i tak wiedziała, że jest bezradna, zatem tym bardziej wykazywała się determinacją by osiągnąć cel.
Dom:Gryffindor Ranga: Wybitny Uczeń Punktów: 614 Ostrzeżeń: 1 Postów: 314 Data rejestracji: 20.09.13 Medale: Brak
Robiła to dla ich dobra. Niechciała, aby coś złego się im zdarzyło.
Była trochę nadopiekuńcza.
Według mnie nie powinna tak postępować. Powinna uszanować ich decyzję. Jednak chciała przytrzymać ich dłużej przy sobie.
__________________
Bo widzisz, Harry, to nasze wybory ukazują, kim naprawdę jesteśmy, o wiele bardziej niż nasze zdolności.
"Hogsmeade.pl" is in no way affiliated with the copyright owners of "Harry Potter", including J.K. Rowling, Warner Bros., Bloomsbury, Scholastic and Media Rodzina.
Drogi UĚźytkowniku, w ramach naszej strony stosowane sĂ pliki cookies. Ich celem jest ÄšÂwiadczenie usÄšÂug na najwyĚźszym poziomie, w tym rÄĹwnieĚź dostosowanych do Twoich indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawieĚ przeglĂ darki dotyczĂ cych cookies oznacza, Ěźe bĂÂdĂ one umieszczane w Twoim urzĂ dzeniu. W kaĚźdej chwili moĚźesz dokonaĂ zmiany ustawieĚ przeglĂ darki dotyczĂ cych cookies - wiĂÂcej informacji na ten temat znajdziesz w polityce prywatnoÄšÂci.