Dom:Ravenclaw Ranga: Sklepikarz z Hogsmeade Punktów: 817 Ostrzeżeń: 0 Postów: 223 Data rejestracji: 17.12.08 Medale: Brak
<przyłącza się do wiwatów>
Przyjemny rozdział. Podobała mi się ta metafora na końcu, mocno romantyczna jak na ten fanfick, ale mimo to całkiem pasująca.
__________________
Dom:Ravenclaw Ranga: Przewodniczacy Wizengamotu Punktów: 1818 Ostrzeżeń: 2 Postów: 524 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
No kochana! Po miesiącu trzymania nas w niepewności, mogłabyś skrobnąć kolejny rozdział ^^ Wiem, wiem, wiem... mamy wakacje i masę ciekawszych rzeczy do roboty, ale mimo wszystko jesteśmy spragnieni kolejnych zwrotów akcji w Twoim ff!! Poza tym, z całym moim zamiłowaniem do Seva, sprawiłaś, że zaczynam jednak kibicować Jamesowi!! ^^
Z racji, że mam dwa dni wolnego, postanowiłam coś tu napisać. Nic genialnego i mało się dzieje, ale tak też czasem musi być, więc nie miejcie mi za złe. ;d
Rozdział 44
- Wstawaj, kochana, za piętnaście minut lekcje.
Mel potrząsnęła gwałtownie ramieniem Lily i odeszła w stronę łazienki. Dopiero gdy nacisnęła klamkę, zdała sobie sprawę, że coś jest nie tak. Odwróciła się i przekrzywiła lekko głowę, mrużąc jednocześnie oczy. Lily nadal leżała spokojnie na łóżku, nawet nie zmieniając pozycji. To było co najmniej dziwne - ruda na te słowa powinna nie tylko już wstać, ale też być już ubrana i teraz pędzić do łazienki. Zdecydowanie coś jest nie tak.
Blondynka podeszła do niej ostrożnie. Lily oddychała, czyli raczej nadal żyła. Mel uśmiechnęła się z ulgą, usiadła na łóżku przyjaciółki i szturchnęła ją w policzek. Lily skrzywiła się lekko, ale nie obudziła. I nie zrobiła tego nawet po ściągnięciu z niej kołdry, zabraniu poduszki i podrzucaniu jej bezwładnych kończyn. Mel w ciągu dziesięciu minut imała się najróżniejszych sposobów, ale nic, czego spróbowała, nie obudziło rudej. W końcu ją to znudziło, a pozostałości po wczorajszej imprezie - obolałe nogi i drapanie w gardle - przeważyło szalę. Poszła do łazienki, uśmiechając się na myśl o chłodnej, życiodajnej wodzie i błogosławiąc tak cudowną rzecz jaką jest umywalka i przymocowany do niej kran.
W tym samym czasie Lily otworzyła oczy, co wcale nie było takie proste ze względu na to, że łzy pozlepiały jej powieki. Rozejrzała się nieprzytomnie dookoła i zadrżała z zimna, ze zdziwieniem zauważając, że leży na samym prześcieradle, a kołdra i poduszka walają się po podłodze. Z łazienki dobiegał szum wody. Dziewczyna z trudem przerzuciła nogi poza krawędź łóżka i powoli wstała. Gdy to zrobiła, zachwiała się lekko - w głowie kręciło się jej od wczorajszego płaczu, a poza tym miała wrażenie, że oczy zaraz wypadną jej z oczodołów i potoczą się po podłodze - ból był nie do zniesienia.
- O, śpiąca królewna raczyła powstać. - Mel wyszła właśnie z łazienki i obrzuciła ją krytycznym spojrzeniem.
- Zmęczona jestem - odparła Lily rozdrażnionym tonem i wyminęła przyjaciółkę, chcąc dostać się do łazienki.
Kiedy już się tam znalazła, pierwsze co zrobiła, to opłukała twarz lodowatą wodą. Nie przyniosło jej to jednak ulgi, a gdy spojrzała w lustro, stwierdziła, że jej oblicze prezentuje się równie źle jak jej samopoczucie.
- Dwie minuty do pierwszej lekcji! - Krzyk Mel, w którym zabrzmiał ostrzegawczy ton, przebił się przez drzwi. Na Lily nie zrobiło to jednak wrażenia.
- Mam to w nosie! - odwrzasnęła.
Drzwi otworzyły się z hukiem i stanęła w nich Melissa z wyrazem osłupienia na twarzy.
- Źle się czujesz? - spytała z przesadną paniką w głosie. - W skrzydle szpitalnym na pewno znajdzie się jakiś kącik dla ciebie. Załatwię to, obiecuję.
- Oj, daj mi spokój. - Lily zapragnęła, by przyjaciółka wyszła. Nie miała ochoty na rozmowę.
Teraz Mel spojrzała na nią ze szczerym zatroskaniem.
- Coś się stało? - zapytała. - Ma to coś wspólnego ze wczorajszą imprezą? Tak szybko wczoraj wyszłaś...
Lily nie wiedziała, co jej odpowiedzieć. Skłamać i mieć później poczucie winy? Czy powiedzieć prawdę i narazić się na pożal-się-Boże złote myśli Melissy?
- Wszystko mnie boli - powiedziała w końcu. - A impreza była beznadziejna - dodała.
- To trzeba było się bawić, a ty tylko siedziałaś na tej kanapie... - stwierdziła z niezadowoleniem Mel. - Mogłaś, no nie wiem, potańczyć z kimś czy coś... James tyle razy cię prosił, a ty ciągle go olewałaś.
- James mnie pocałował.
W końcu wyrzuciła to z siebie. I natychmiast tego pożałowała. Reakcja jej przyjaciółki była zupełnie inna, niż przypuszczała. Mel co prawda wytrzeszczyła ze zdziwienia oczy i opadła na deskę klozetową, ale jej pierwsze pytanie wcale nie brzmiało: Jak on mógł to zrobić?, Jak się po tym czujesz? czy chociażby I co teraz będzie?, ale:
- I jak było?
Lily trzasnęła się dłonią w czoło. Owładnęło ją poczucie zupełnej bezsilności i zrezygnowania.
- Mel - jęknęła. - James. Mnie. Pocałował. Rozumiesz?
- No, rozumiem - powiedziała Melissa. - A. Ja. Się. Pytam. Jak. Było.
- Cholera jasna! - Lily walnęła pięścią w ścianę. - Nie rozumiesz, że to zmienia wszystko? Że James pokazał tym, co do mnie czuje? Że teraz muszę wybierać: James czy Severus? Że jak Severus się o tym dowie, to... to nawet wolę nie myśleć, co się stanie?
- To, że James cię kocha już od dawna było tak jasne jak broda Dumbledore'a w słoneczny dzień, że będziesz musiała wybierać - też. A reakcja Seva jest do przewidzenia - wkurzy się i załamie, a potem zamknie w sobie i będzie udawał, że nic się nie stało. Teraz odpowiedz mi na moje pytanie.
Lily wbiła wzrok we wzorki na płytkach podłogowych. Wszystkie odpowiedzi Mel były trafne. A teraz jej kolej.
- Było... dziwnie. Niby przyjemnie, ale nie do końca - westchnęła. - Chyba nadal kocham Severusa - dodała, podnosząc wzrok i spoglądając w oczy Melissy.
- To powiedz Jamesowi, że nic z tego nie będzie, a wczorajsze nic dla ciebie nie znaczy - stwierdziła blondynka, uśmiechając się dobrodusznie do Lily. - Tak będzie najlepiej.
- Ale... tak po prostu mam mu to powiedzieć?
- Na gacie Merlina! - Mel uniosła wzrok do góry, załamując ręce. - Gdybym ja tak przejmowała się każdym swoim pocałunkiem, to bym już dawno wylądowała u Munga na oddziale dla świrów!
- Mówisz, jakbyś miała już kilkanaście za sobą - mruknęła zgryźliwie Lily.
- Nie moja wina, że chłopaki tak do mnie lgną. - W głosie Mel można było wyczuć rozdrażnienie i jednocześnie swego rodzaju znudzenie. - Gdyby choć każdy z nich umiał całować... A tak, jeden wepchnął mi język do gardła z taką mocą, że mnie do dziś migdałki bolą, drugi obślinił mi szyję, trzeciemu tak śmierdziało z ust, że swoje dezynfekowałam przez tydzień, zanim pozbyłam się w końcu tego zapachu, czwarty był nawet w porządku, piąty - kompletny laik, szósty całował bosko, ale miał dziewczynę, o czym dowiedziałam się dwa dni później... Siódmy, kurde, kto to był... No nic, nie pamiętam, ale wiem, że mnie pogryzł. Ósmy był okej, a dziewiąty był Syriusz. Miał dziwny zwyczaj, że podczas pocałunku przyciskał mnie do ściany, łóżka, biurka, czy na co się tam nadzialiśmy... W końcu mu powiedziałam, że go z przesadnym uczuciem chwycę w czułe miejsce, jeśli jeszcze raz tak zrobi. Podziałało.
Lily podczas tego wywodu patrzyła na Mel z coraz rosnącym zdumieniem. Raczej nie spodziewała się tego po przyjaciółce. Owszem, Mel była nieco dzika i bardzo towarzyska, ale żeby aż tak...
- Ej! - warknęła blondynka. - Nie patrz tak na mnie. Tylko z czterema całowałam się z własnej woli. Reszta to albo siłą, albo z zaskoczenia, albo po pijaku. Mówię ci, że to nie moja wina, że mam takie branie. Choć nawet nie wiem czemu je mam.
Mel wstała z deski i zbliżyła się do lustra. Spojrzała krytycznie na swoje odbicie.
- No bo widzisz - powiedziała po długiej chwili przyglądania się samej sobie. - Wysoka nie jestem. Szczupła też nie - raczej anorektycznie chuda. Na głowie mam szopę, której często nawet rozczesać mi się nie chce, maluję się raz na ruski rok i jestem blada jak ściana. Co tu we mnie kochać?
- Może twój sposób bycia? - podsunęła Lily.
- Taa, jasne - mruknęła z ironią w głosie Mel. - Zachowuję się przecież jak stuknięta kumpela, a nie panna na wydaniu.
- Prawda - przytaknęła ruda i uśmiechnęła się do przyjaciółki. Ale już po chwili westchnęła i na powrót zrobiło się jej smutno. Mel natychmiast to zauważyła.
- Nie przejmuj się - szepnęła, obejmując mocno Lily. - Wszystko będzie dobrze, ja ci to mówię. Idź do Jamesa, powiedz mu, jak sprawy stoją, a potem idź do Seva, pogadaj z nim i zbadaj grunt po stopami...
- Chyba tak zrobię - westchnęła Lily, choć w środku odczuła paraliżujący strach przed rozmową zarówno z jednym jak i z drugim chłopakiem. - A jeszcze jedno... Za którym z nich ty jesteś? - spytała, spoglądając wyczekująco na Mel. Pragnęła jakiejś wskazówki, czegoś, co pomogłoby jej w podjęciu decyzji.
- To twój wybór, ja ci nie chcę mieszać w głowie - powiedziała blondynka.
- Już mam wystarczająco pomieszane - stwierdziła Lily. - I właśnie może ty jakiś ład zaprowadzisz, bo już nie daję rady.
Mel zastanawiała się dość długo, nadal obejmując przyjaciółkę i wbijając nieobecny wzrok w coś, co tylko ona widziała.
- Ja zawsze byłam za Sevem - oświadczyła w końcu. - Ale to twój wybór. I mnie nic do tego. Ważne tylko, żebyś była szczęśliwa... A teraz chodźmy do kuchni, zjemy coś, bo i tak nie ma już sensu iść na pierwszą lekcję.
Lily westchnęła.
- Niech ci będzie.
Ruda nie miała ochoty na nic do jedzenia. Wręcz przeciwnie - strach przed tym, co ma zrobić, dławił ją w gardle i wątpiła w to, by zdołała cokolwiek przełknąć. Szczerze powiedziawszy, wolałaby jeszcze raz odwiedzić Zakazany Las i stanąć oko w oko z wilkołakiem niż spotkać się z Severusem i Jamesem. Bała się tego, że zrani któregoś z nich... lub siebie. James czy Severus? Róże czy kolce? Któremu powierzyć część siebie?
Lily zagryzła ze złości wargę. Nie dość, że mam problem rodem z jakiejś telenoweli, to jeszcze zachowuję się i myślę jak główna bohaterka. Zbyt romantyczne to wszystko. Cholera jasna! Czy życie musi być tak pochrzanione?
Edytowane przez Fantazja dnia 10-07-2010 14:21
Dom:Ravenclaw Ranga: Uzdrowiciel Punktów: 2442 Ostrzeżeń: 0 Postów: 372 Data rejestracji: 02.04.10 Medale: Brak
Mimo, że dzieje się tu rzeczywiście niewiele, rozdział mi się spodobał. Rozpieszczasz nas, dwie notki w przeciągu dwóch miesięcy? Zaskakujące, szczególnie jeżeli patrzeć na ostatnią przerwę w dodawaniu nowych rozdziałów. Ale jeżeli notki mają być takiej jakości to ja mogę czekać cały rok na następne. Nie ma się czego czepiać: ani ortografii, ani gramatyki, ani budowy zdań. Idealnie.
Nie pozostaje mi nic innego, tylko życzyć Ci Wena i kolejnych wolnych dni, w których miałabyś czas dla swojego ff ;]
__________________
Jedynie w pogoni za perfekcją możemy zrobić jakiś znaczący krok do przodu
Dom:Ravenclaw Ranga: Opiekun Ravenclawu Punktów: 3691 Ostrzeżeń: 2 Postów: 516 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
A ja mam się zawsze do czego przyczepić. Moim sokolim wzrokiem odnalazłam taki oto błąd:
To było co najmniej dziwne - ruda na te słowa powinna nie tylko już wstać, ale też być już ubrana i teraz pędzić do łazienki.
powtórzenie
Rozdział jest bardzo życiowy lub, jak to określiła sama Lily, "rodem z jakiejś telenoweli". Ale mnie się bardzo podobał. Notka zawiera sporo przemyśleń rudej, z czego jestem bardzo zadowolona, bo dzięki temu potrafię lepiej wczuć się w opowiadanie. Mel mnie jak zwykle rozbawiła swoim pytaniem: Jak było? Cóż, Lily ma nielada dylemat, jeśli chodzi o podjęcie decyzji w sprawie chłopców. Ja tam zawsze kibicowałam Jamesowi. Seva nigdy jakoś szczególnie nie lubiłam. Zawsze traktowałam go jak czarny charakter i do dziś go tak traktuję, więc czekam na jakąś rozmowę między rudą a Jamesem.
Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się niebawem, a mi nie pozostaje nic innego, jak życzyć Weny!
__________________
Gdybyśmy cofnęli czas i naprawili wszystkie błędy, to czy świat nie byłby sztucznie idealny?
- Czy ty naprawdę jeszcze się nie zorientowałeś, że nienawidzę, gdy odpowiadasz pytaniem na pytanie?
- Naprawdę?
Dom:Gryffindor Ranga: Pierwszoroczniak Punktów: 42 Ostrzeżeń: 1 Postów: 57 Data rejestracji: 16.06.10 Medale: Brak
świetny rozdział, z niecierpliwością czekam na kolejny. Jak chcesz to mogę osobiście przyjść tam do Ciebie i nakarmić Ci tego Wena ;D
__________________
"Remember just to live every day like it's your last
And hold me now because I think it's time for me to pass"
Dom:Gryffindor Ranga: Czwartoroczniak Punktów: 223 Ostrzeżeń: 0 Postów: 47 Data rejestracji: 06.12.09 Medale: Brak
niby bardzo fajne ...
ale językiem za bardzo'ordynarnym' np. kiedy Mel mówi, że chłopcy ją po pijaku całowali albo, że złapie Syriusza w czułe miejsc... )))))
__________________
..."Wiem o wielu sprawach, o których ty nie wiesz Tomie Riddle. O wielu bardzo ważnych sprawach. Chcesz poznać kilka z nich, zanim popełnisz kolejny wielki błąd?...'
'Severus Snape nie był twoim sługą. Snape był człowiekiem Dumbledor'a. Był nim od samego początku, od chwili, gdy zacząłeś gnębić moją matkę.A ty nigdy nie zdawałeś sobie z tego sprawy, bo jednej rzeczy nie pojąłeś Tomie Riddle. Czy kiedykolwiek widziałeś patronusa Snap'a?...'
'...Patronusem Snap'a była łania. Taka sama jak patronus mojej matki, bo Snape kochał ją przez prawie całe życie, od czasu, gdy jeszcze byli dziećmi. A powinieneś to zrozumieć..'
Od przebiegłości Ślizgonów Kretynizmu Puchonów i od Wiedzy-O-Własnej-Wszechwiedzy Krukonów CHROŃ NAS GRYFFINDORZE! Harry-Potter123
http://vimeo.com/10152570<----- OBEJRZYJ . jesli nie chcesz być obojętny na to co ludzie codziennie robią zwierzetą PODPISZ Petycje . samemu można zrobić wiele rzeczy, ale w grupie można dokonać wszystkiego !
Bardzo fajne FF. Od poczatku mi się podobało. Czytałam je tydzień. Za dlugie jak dla mnie na jeden dzień=) Ciekawy pomysł. Ostatni rozdział naprawdę fajny. Niektóre teksty są po prostu ekstra=)
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Goblin Punktów: 33 Ostrzeżeń: 0 Postów: 5 Data rejestracji: 02.09.08 Medale: Brak
No cóż, nie będę może pisać tego, co wyczerpali już inni forumowicze :))) - czyli wychwalać pod niebiosa to ff. Podejrzewam, że gdybym to napisała, zostałabym przez Ciebie potraktowana jako następny komentujący, który używa tych samych wyrażeń (że przytoczę przykłady: "świetne", "genialne", "cudowne" itp.).
Na pewno mnie nie pamiętasz. Jak gadałyśmy na GG to miałam chyba z 8 lat. No i pewnie nie uchowałam się w Twojej pamięci (powtarzam się z "pamięcią", ale tak mi tu pasuje...) jako osoba warta uwagi. No więc może spróbuję odświeżyć swój wizerunek :), ale to potem.
Ok, chciałam bez wychwalania (nie zrozum mnie tylko źle ;P), ale widzę, że się nie da.
Weroniko droga, ja się zupełnie nie dziwię, że ty wygrywasz konkursy polonistyczne. Z takim talentem, jak Twój, to ja się dziwię tylko temu, że jeszcze gnijesz na tym forum zamiast odpuścić sobie i wypłynąć w świat. Co nie znaczy, że nie cieszę się z tego tak bardzo, jak się cieszę :). Jesteś, moja Fantazjo, naprawdę STWORZONA do pisania. No dobra, wiem, że wiesz. I pewno już coś zrobiłaś w tym kierunku, no nie ;)?
Twój styl jest Świetny. Genialny. Cudowny. Masz niesamowitą umiejętność posługiwania się językiem. I dodatkowo niepowtarzalne pomysły. Ja może też czasem coś skrobnę w zeszyciku, ale Ty jesteś po prostu NIEPOWTARZALNA.
Robię się nudna? Trudno. Ale mam nadzieję, że nie drażni Cię to. Ja, na przykład, nie cierpię, jak ludzie mnie chwalą bezpośrednio i otwarcie. Jak mi tłumaczą, że oni to się bardzo cieszą i są ogromnie dumni. Proszę, niech się cieszą. Ale beze mnie. A jakby ktoś mnie pochwalił tak anonimowo, bez nachalności, to ja (przyznam się) owszem, lubię. Bo to mnie mobilizuje. A takie rodzinne - dobija.
Oj, rozpisałam się o sobie, a miałam pisać o Tobie. A właściwie Tobie.
Czy będziesz chciała to czytać? Gratuluję, jeśli dobrnęłaś do tego momentu. Ja czasem sama siebie nie mogę czytać, bo mi się niedobrze robi.
Twój ff ma w sobie coś. Coś, co sprawia, że dziwnie ciepło robi mi się na sercu, kiedy o nim myślę. Zdaje mi się, że to dzięki właśnie temu stylowi. I pomysłowi.
Dobra, przynudzam. Też tak uważasz, Weroniko? (A propos, pewnie jeszcze masz mnie w znajomych na nk :D). No dobrze, to zrobię urozmaicenie.
Wiem, jakie to trudne, zmienić nastawienie bohatera do drugiej osoby. Widzę, że spróbowałaś to zrobić tak jakby "od zewnątrz" (jeśli się mylę, nie wahaj się wytykać mi błędów :)). Pokazałaś, jak to wygląda z punktu widzenia (nieokreślonej oczywiście) osoby trzeciej. Wiesz, o co mi chodzi? Tak, jak już ktośtam pisał, brakowało mi przemyśleń bohaterki. Coś w stylu "a może on wcalenie jest taki zły?" albo "czuła, że coś się w niej zmienia w stosunku do niego".( O, a Ty w ogóle wiesz, o czym ja piszę? O zmianie nastawienia do Jamesa.) Rozumiem, że kluczowa była scena w szpitalu i ta z pocałunkiem (która, nawiasem mówiąc, bardzo dobrze napisana). Ale, według mnie, to było za szybko. A w pisaniu to ważne :).
A, u licha, odczepcie się od literówek!!! Sami piszecie bezbłędnie, czy co??? Na Twoim miejscu, Fantazjo(swoją drogą, bardzo dobrany nick), wkurzałoby mnie to.
Ok, sorry, nie obrażajcie się. Poniosło :D.
Całuję i przepraszam za zajęcie ważnego w życiu pisarza czasu :(. Nie obraziz się, jak napiszę na priv?
Dom:Gryffindor Ranga: Gracz Quidditcha Gryffindoru Punktów: 136 Ostrzeżeń: 0 Postów: 29 Data rejestracji: 30.08.11 Medale: Brak
Nareszcie skomentuję tu Cię, o! Fantazyjo, więc od czego by tu zacząć...mhm...tak, na Twój fik o Lily natknęłam się jeszcze na starym Hogs, ale go nie skończyłam (z którego oto powodu byłam niezmiernie zdenerwowana) i tak znowu założyłam sobie konto, żeby między innymi - opiewać Twoją wspaniałość literacką. Każdy rozdział pochłonęłam z otwartymi szeroko oczami, gdzieniegdzie nawet wstrzymując oddech i jak dotarłam do czterdziestego czwartego, byłam rozczarowana, że przerywam tak świetną lekturę! Wielbię tu, z całego serca, wykreowaną postać Jamesa. ^^ Ahh. Nie ukrywam, że źle mi z tym, że jest 12.09, a publikacji następnej jeszcze nie ma, niemniej jednak czekam na Twoje wkroczenie na Hogs i uraczenie nas (Twoich wiernych czytelników) kolejną dawką ...fantazji.
Pozdrawiam i z całego serducha życzę wena!
P.
__________________
O młodych mówiło się, że to oni zbudują nowy lepszy świat. [...] Zawsze tak się mówi, po czym młodzi się starzeją i zostawiają następnym młodym ten sam świat, który oni zastali. Świat nie da się tak łatwo ruszyć z miejsca. Wiesław Myśliwski
"Oh, kapitanie, mój kapitanie!"
- drogi Gościu, jeśli masz odwagę - nazywaj mnie tak.
"You say that you love rain, but you open your umbrella when it rains. You say that you love the sun, but you find a shadow spot when the sun shines. You say that you love the wind, but you close your windows when wind blows. This is why I am afraid, you say that you love me too." William Shakespeare
Dom:Ravenclaw Ranga: Barman w Dziurawym Kotle Punktów: 1391 Ostrzeżeń: 0 Postów: 345 Data rejestracji: 29.06.11 Medale: Brak
Wspaniałe opowiadanie. Jest tak super, że aż brakuje mi epitetów określających je.Mam nadzieję,że będziesz je kontynuowała, bo myślę , że to opowiadanie jest tego warte. Błędów nie zauważyłam. Nie będę tu się rozwodziła nad wspaniałością twojego opowiadania , bo chyba wiesz o tym że jest wspaniałe ;D Co do oceny to oczywiście WYBITNY, gdyż tak intrygująca historia jest tej oceny warta ; D
__________________
O nie! Nie zależy mi na tym by być kanonizowanym
Ja to ja, więc jako ja chcę być znany
Prawdziwym jak prawdziwek, nie jak sweter z anilany
Jedną zasadą wciąż motywowany
Bądź własną osobą
Bądź co bądź sobą
Niech twa osoba będzie ozdobą
Nie jednorazowo, lecz całodobowo
Trafiam białym w czarne jak kulą bilardową
Oblicz pole podstawy jaką jest oryginał
Lub działania poletko, jeśli jesteś marionetką
To wroga sugestia, pożera cię jak bestia
Mów do serca bitu, bo tam jest amnestia
Od A do Zet, od Zet do A
Ja to ja to jasne jak dwa razy dwa
Proste jak drut, nigdy nie gram z nut
A rymów mam w brud, które trwonię
Gdy tylko stanę przy mikrofonie
Od mikrofonu strony nie stronię, o nie!
Widzę szczyt, a za szczytem
Zaszczyt za zaszczytem
Lśnienie mistrzostwa kieruje moim bytem
Ambicja spotyka się z uznaniem i zachwytem
Wyrzeczenia są tutaj jedynym zgrzytem
Dom:Gryffindor Ranga: Sklepikarz z Pokątnej Punktów: 826 Ostrzeżeń: 0 Postów: 213 Data rejestracji: 07.05.11 Medale: Brak
Świetne oczywiście dostajesz W.
Mam tylko nadzieje że wstawisz niedługo kolejny rozdział i bd w nim rozmowa z Jamesem i może kolejny pocałunek z nim żeby się rzekonała czy dobrze postępuje ?
Prosze pisz dalej.
__________________
Śmierć będzie ostatnim wrogiem który zostanie pokonany.
Każdy ma coś o co warto walczyć.
Chcieć osiągnąć coś co nieosiągalne, spróbować i mieć tą świadomość że się próbowało, żeby nie żyć ze świadomością że nigdy się nie spróbowało.
Prawdziwy pan śmierci nigdy przed nią nie ucieknie tylko zmierzy się z nią twarzą w twarz wiedząc że nikogo ona nie ominie.
Chyba zatem nie mamy wyboru. Musimy iść naprzód.
Czy kiedykolwiek mieliśmy inny wybór? Zawsze musieliśmy iść naprzód.
Pozdrawiam wszystkich użytkowników Hogs i gości , ale szczególnie tych którzy mnie pozdrawiają z bliżej nie określonych powodów ^^
Dom:Gryffindor Ranga: Horkruks Punktów: 7277 Ostrzeżeń: 1 Postów: 203 Data rejestracji: 12.12.11 Medale: Brak
Nniedawno zaczęłam czytać twoje opowieści...
i co mam powiedzieć???
wszystkie twoje rozdziały zrzucam na komputer (oraz na telefon) i czytam je gdy tylko mam czas.
KOBIETO ty piszesz... (adminy sorki za wyrażenie) ZA****IIŚCIE!! Genialy styl, ciekawe przygody.
Nie mam pojęcia co więcej napisać. W sumie wszystko napisane jest w innych komentarzach... po prostu nie zmarnuj talentu
PS.co się stało z twoim forum że piszesz powieść jeszcze raz??
__________________
"Nie żałuj umarłych Harry, żałuj żywych, a szczególnie tych którzy żyją bez miłości..."
Albus Dumbledore
Dom:Ravenclaw Ranga: Przewodniczacy Wizengamotu Punktów: 1942 Ostrzeżeń: 0 Postów: 338 Data rejestracji: 14.12.11 Medale: Brak
Fantazjo, jestem tu od nie dawna, ale zdązyłam przeczytać twoje opowiadanie w dwa dni i... ŁAŁ!
Naprawdę masz śiwetny styl, pomysł, fantazję i nie robisz błędów. Muszę cię pochwalić bo naprawdę ci się należy. Piszesz to opowiadanie o tym co jest tak naprawdę z życiu, o tym co nam się w życiu przydaża. Na co dzień też musimy wybierać jaki pocałunek wolimy, czy który chłopak zapewni nam większą frajdę. Czyli - sytuacje z życia wzięte. Przedstawiasz to w świetny sposób, z nutą humoru, i strachu. Ukazują nam się delikatne sceny miłosne (dobrze policzyłam, że były 3 pocałunki na 44 rozdziały?), a nie tak, że w każdym rozdziale jest 50 pocałunków plus łóżko. Postacie - no właśnie, tu mnie najbardziej zadziwiłaś, bo jak by przeczytać pierwszy rozdział i ostatni, to Lily jest całkiem inna. A to sprawka Melli. Jest naprawdę świetną postaci odzwierciedlającą na pewno nie jednego człowieka na ziemi czy na Hogs. Naprawdę mnie zadziwiłaś! Trochę szkoda, że ostatni rozdział na pisałaś rok temu, ale wciąż mam nadzieję, że nam się jeszcze pokażesz!
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Mugol Punktów: 3 Ostrzeżeń: 3 Postów: 8 Data rejestracji: 09.03.13 Medale: Brak
No cóż, nie będę może pisać tego, co wyczerpali już inni forumowicze )) - czyli wychwalać pod niebiosa to ff. Podejrzewam, że gdybym to napisała, zostałabym przez Ciebie potraktowana jako następny komentujący, który używa tych samych wyrażeń (że przytoczę przykłady: "świetne", "genialne", "cudowne" itp.).
Na pewno mnie nie pamiętasz. Jak gadałyśmy na GG to miałam chyba z 8 lat. No i pewnie nie uchowałam się w Twojej pamięci (powtarzam się z "pamięcią", ale tak mi tu pasuje...) jako osoba warta uwagi. No więc może spróbuję odświeżyć swój wizerunek , ale to potem.
Ok, chciałam bez wychwalania (nie zrozum mnie tylko źle ;P), ale widzę, że się nie da.
Weroniko droga, ja się zupełnie nie dziwię, że ty wygrywasz konkursy polonistyczne. Z takim talentem, jak Twój, to ja się dziwię tylko temu, że jeszcze gnijesz na tym forum zamiast odpuścić sobie i wypłynąć w świat. Co nie znaczy, że nie cieszę się z tego tak bardzo, jak się cieszę . Jesteś, moja Fantazjo, naprawdę STWORZONA do pisania. No dobra, wiem, że wiesz. I pewno już coś zrobiłaś w tym kierunku, no nie ?
Twój styl jest Świetny. Genialny. Cudowny. Masz niesamowitą umiejętność posługiwania się językiem. I dodatkowo niepowtarzalne pomysły. Ja może też czasem coś skrobnę w zeszyciku, ale Ty jesteś po prostu NIEPOWTARZALNA.
Robię się nudna? Trudno. Ale mam nadzieję, że nie drażni Cię to. Ja, na przykład, nie cierpię, jak ludzie mnie chwalą bezpośrednio i otwarcie. Jak mi tłumaczą, że oni to się bardzo cieszą i są ogromnie dumni. Proszę, niech się cieszą. Ale beze mnie. A jakby ktoś mnie pochwalił tak anonimowo, bez nachalności, to ja (przyznam się) owszem, lubię. Bo to mnie mobilizuje. A takie rodzinne - dobija.
Oj, rozpisałam się o sobie, a miałam pisać o Tobie. A właściwie Tobie.
Czy będziesz chciała to czytać? Gratuluję, jeśli dobrnęłaś do tego momentu. Ja czasem sama siebie nie mogę czytać, bo mi się niedobrze robi.
Twój ff ma w sobie coś. Coś, co sprawia, że dziwnie ciepło robi mi się na sercu, kiedy o nim myślę. Zdaje mi się, że to dzięki właśnie temu stylowi. I pomysłowi.
Dobra, przynudzam. Też tak uważasz, Weroniko? (A propos, pewnie jeszcze masz mnie w znajomych na nk ). No dobrze, to zrobię urozmaicenie.
Wiem, jakie to trudne, zmienić nastawienie bohatera do drugiej osoby. Widzę, że spróbowałaś to zrobić tak jakby "od zewnątrz" (jeśli się mylę, nie wahaj się wytykać mi błędów ). Pokazałaś, jak to wygląda z punktu widzenia (nieokreślonej oczywiście) osoby trzeciej. Wiesz, o co mi chodzi? Tak, jak już ktośtam pisał, brakowało mi przemyśleń bohaterki. Coś w stylu "a może on wcalenie jest taki zły?" albo "czuła, że coś się w niej zmienia w stosunku do niego".( O, a Ty w ogóle wiesz, o czym ja piszę? O zmianie nastawienia do Jamesa.) Rozumiem, że kluczowa była scena w szpitalu i ta z pocałunkiem (która, nawiasem mówiąc, bardzo dobrze napisana). Ale, według mnie, to było za szybko. A w pisaniu to ważne .
A, u licha, odczepcie się od literówek!!! Sami piszecie bezbłędnie, czy co??? Na Twoim miejscu, Fantazjo(swoją drogą, bardzo dobrany nick), wkurzałoby mnie to.
Ok, sorry, nie obrażajcie się. Poniosło .
Całuję i przepraszam za zajęcie ważnego w życiu pisarza czasu . Nie obraziz się, jak napiszę na priv?
PS: PISZ DALEJ, BO ZAMORDUJĘ GOŁYMI RĘKAMI!
__________________
Pozdrawiam całe Hogsmeade!!!!
Rozległ się gwizdek.
- Szybko! - zawołała matka i trzej chłopcy wsiedli do wagonu. Wychylili się przez okno, nadstawiając policzki do pocałowania, a dziewczynka zaczęła płakać.
- Nie płacz, Ginny, wyślemy ci mnóstwo sów.
- Przyślemy ci sedes z Hogwartu.
- George!
- Tylko żartuję, mamo.
" - Hermiono, co ty właściwie robisz z tymi książkami? - zapytał Ron, kuśtykając w stronę łóżka.
- Próbuję ustalić, które mamy zabrać. Które mogą się przydać, gdy będziemy szukać horkruksów.
- No jasne, oczywiście - powiedział Ron, klepiąc się w czoło. - Zapomniałem, że będziemy polować na Voldemorta w objazdowej bibliotece."
,,- A co dasz mi w zamian, Severusie? -
- W zamian? (...) Wszystko.''
- Rozwinęliśmy produkcję poważniejszej serii - powiedział Fred. - Zabawnie się złożyło... - Nie uwierzyłbyś, ilu ludzi, nawet tych pracujących w Ministerstwie, nie umie rzucić porządnego Zaklęcia Tarczy - podjął George. - Oczywiście, oni nie mieli ciebie za nauczyciela, Harry. - Dokładnie... Myśleliśmy, ze Kapelusze Tarczy będą zabawne, no wiesz, podpuścić kumpla, żeby rzucił w ciebie klątwą, kiedy to założysz i obserwować jego minę, kiedy zaklęcie odbije się. Ale ministerstwo zakupiło pięćset, jako standardowe wyposażenie personelu pomocniczego. I wciąż dostajemy zamówienia hurtowe! - Więc rozwinęliśmy produkcję - Płaszcze Tarczy, Rękawiczki Tarczy... - ... To znaczy, nie pomogłyby przeciw Niewybaczalnym, ale łagodzi pomniejsze klątwy lub uroki... - I wtedy pomyśleliśmy, ze moglibyśmy zająć się całą strefą związaną z Obroną Przed Czarną Magią, bo to kopalnia pieniędzy - kontynuował rozentuzjazmowany George. - To jest super. Spójrz, Błyskawiczny Proszek Ciemności, importujemy go z Peru. Przydatne, jeśli chcesz szybko uciec. - A nasze Detonatory Przynęty znikają już z półek, sam zobacz - powiedział Fred, wskazując na dziwnie wyglądające, czarne przedmioty, próbujące uciec z widoku. - Po prostu upuszczasz jednego ukradkiem, a on ucieka i wydaje głośny dźwięk, odwracając uwagę od ciebie
Niewidzialna tarcza wyrosła pomiędzy Ronem i Hermioną, odrzucając ją do tyłu z taką siłą, że upadła na podłogę. Wypluwając włosy z ust, zerwała się na równe nogi.
- Hermiono! - krzyknął Harry. - Uspokój się!
- Wcale się nie uspokoję! - wrzasnęła.
Jeszcze nigdy nie widział jej w takim stanie; wyglądała, jakby dostała szału.
- Oddaj mi różdżkę! Oddaj mi zaraz różdżkę!
- Hermiono, proszę cię...
- Nie mów mi, co mam robić, Harry Potterze! Ani mi się waż! Oddawaj różdżkę! A ty, TY!
Wyciągnęła ku Ronowi rękę oskarżycielskim gestem; wyglądało to tak, jakby rzucała na niego zły urok, i Harry wcale się nie zdziwił, że Ron cofnął się o kolejnych kilka kroków.
Dom:Gryffindor Ranga: Mugol Punktów: 3 Ostrzeżeń: 3 Postów: 8 Data rejestracji: 09.03.13 Medale: Brak
W głowie szumiało jej lekko od miodu, którego huncwoci skądś wytrzasnęli i wlali w nią prawie siłą (...).
Zgrzyta to zdanie. Jak cholera. Zastanawiałam się, jak je poprawić, i doszłam do wiosku, że to "którego" jest w nieodpowiedniej formie. W głowie szumiało jej lekko od miodu, który huncwoci skądś wytrzasnęli i wlali w nią prawie siłą (...) Miód, który wytrzasnęli, nie miód, którego wytrzasnęli (chyba, że zjadłaś nie i powinno być: Miód, którego nie wytrzasnęli - wtedy forma "którego" byłaby poprawna... Ale bardzo głęboko wątpię, żeby mogło jej szumieć w głowie od miodu, którego nie było ;P). Powiesz zapewne, że "miodu" jest w dopełniaczu, więc i "którego" powinno być... Nie mogę się zgodzić, formę "którego" narzuca czasownik ("wytrzasnęli", a nie rzeczownik, który "którego" określa. Zamotałam, wiem, ale jaśniej wyjaśnić nie potrafię ;P Czyli tak powinno brzmieć zdanie:
W głowie szumiało jej lekko od miodu, który huncwoci skądś wytrzasnęli i wlali w nią prawie siłą (...)
Ruda wbiła zawstydzony wzrok w stół.
Łohoho, to wzrok może się wstydzić? No, no, no... A to ciekawe Zawstydzona Lily wbiła wzrok w stół.
Powiedz mi w końcu?
Powiedz mi w końcu! lub Powiesz mi w końcu?
- Będą gorsze niż te z Turniejów Trójmagicznych, zobaczysz - ostrzegła Mel. - uwierz mi, znam Lisę.
Okej. Z tego co pamiętam, znasz się bardzo dobrze na przecinkach, więc chyba nie będę musiałą wyjaśniać, dlaczego "uwierz" powinno być z dużej?
Ach, jak ja dawo tu nie komentowałam żadnego Ficka. Cóż, przeprowadziłam się na inne forum i tam czytam, komentuję i piszę. Przylazłam jednak z powrotem i mogę oficjalnie uznać, że poziom masz bardzo wysoki. Styl jest b. dobry, jednak czasami zgrzytały mi zdania - teoretycznie poprawne, w praktyce... Hm... No. W każdym razie, masz problem, bo bardzo często, zamiast stworzyć zdanie złożone, tworzysz pojedyncze i wciskasz tam (momentami zdaje się, że na siłę) okoliczniki, przydawki i dopełnienia zupełnie z kosmosu. Oczywiście, na potwierdzenie swoich słów chętnie przytoczyłabym kilka przykładów, ale nie mogę ich teraz znaleźć Możesz więc uznać, że moja krytyka jest bezpodstawna i nie mam na to dowodów i zrozumiem, jak ją sobie olejesz, jednak chyba wiadomo, że ja tego nie piszę ze złośliwości, czyż nie?
Masz bogate słownictwo i ładny styl, poza paroma potknięciami. Niestety, mam czas na przeczytanie zaledwie jednego rozdziału, ale obiecuję, że kiedyś przyjdę i skomentuję większą ilość.
Fabuła? Cóż, niezła. Teroetycznie jest to trochę tasiemcowy wieloodcinkowiec, ot, takie zwyczajne życie, ale... Brakuje mi czegoś. Czegoś, co wisiałoby w powietrzu, jakiś niepokój albo absurd. Coś, co dodawałoby fickowi pikanterii (hihi ]:-> lub zabawnego klimatu, może odrobinę niepokoju... Widać, że ten FF jest dopracowany, jednak radziłabym bardziej skupić się na samych postaciach i nad ich psychologią, ponieważ w tym FF słabo widać postaci. Wiem, można mi zarzucić, że skoro przeczytałam jeden rozdział, to nie mnie to oceniać... Ale wiesz, swego czasu czytałam to z odcinka na odcinek, to trochę pamiętam W każdym razie występują tu słabo zarysowane postacie. Wg tego rozdziału Melissa jest od bycia odważną, Lisa - suką, a Lily - wielką miłością okropnego Jamesa. Dodaj tym charakterom... czegoś. Życia. Szczegółów. Trójwymiarowości. Dlaczego Lisa jest taka wredna? Dlaczego Melissa taka pochopna? Nawet, jeżeli to oczywiste, poświęć na to trochę czasu w przemyśleniach bohaterki. Mimo, że jest to narracja trzecioosobowa, to jest nieobiektywna, bo opisuje świat z punktu widzenia Lily, więc możesz dodać trochę jej przemyśleń ww stylu: 'Lily zastanawiała się, dlaczego..." "Lily pomyślała, że to może dlatego..." itd.
Podsumowując - co źle, co dobrze?
1. Ładny styl - poza drobnymi potknięciami i motaniem w zdaniach pojedynczych;
2. Ciekawa fabuła, czyta się szybko;
3. Troszkę niedopracowani, chociaż interesujący bohaterowie;
4. Mało przemyśleń Lily.
Ogólne wrażenie bardzo dobre, przyjemnie mi się czytało
Pozdrawiam i życzę Weny w dalszym pisaniu. Przypominam także, że to, że jesteś świetna, nie oznacza, że nie możesz być lepsza!
PS: Chętnie zobaczyłabym Cię w kryminale lub dramacie. Jak będziesz pisać, poinformuj mnie o tym, łoki?
__________________
Pozdrawiam całe Hogsmeade!!!!
Rozległ się gwizdek.
- Szybko! - zawołała matka i trzej chłopcy wsiedli do wagonu. Wychylili się przez okno, nadstawiając policzki do pocałowania, a dziewczynka zaczęła płakać.
- Nie płacz, Ginny, wyślemy ci mnóstwo sów.
- Przyślemy ci sedes z Hogwartu.
- George!
- Tylko żartuję, mamo.
" - Hermiono, co ty właściwie robisz z tymi książkami? - zapytał Ron, kuśtykając w stronę łóżka.
- Próbuję ustalić, które mamy zabrać. Które mogą się przydać, gdy będziemy szukać horkruksów.
- No jasne, oczywiście - powiedział Ron, klepiąc się w czoło. - Zapomniałem, że będziemy polować na Voldemorta w objazdowej bibliotece."
,,- A co dasz mi w zamian, Severusie? -
- W zamian? (...) Wszystko.''
- Rozwinęliśmy produkcję poważniejszej serii - powiedział Fred. - Zabawnie się złożyło... - Nie uwierzyłbyś, ilu ludzi, nawet tych pracujących w Ministerstwie, nie umie rzucić porządnego Zaklęcia Tarczy - podjął George. - Oczywiście, oni nie mieli ciebie za nauczyciela, Harry. - Dokładnie... Myśleliśmy, ze Kapelusze Tarczy będą zabawne, no wiesz, podpuścić kumpla, żeby rzucił w ciebie klątwą, kiedy to założysz i obserwować jego minę, kiedy zaklęcie odbije się. Ale ministerstwo zakupiło pięćset, jako standardowe wyposażenie personelu pomocniczego. I wciąż dostajemy zamówienia hurtowe! - Więc rozwinęliśmy produkcję - Płaszcze Tarczy, Rękawiczki Tarczy... - ... To znaczy, nie pomogłyby przeciw Niewybaczalnym, ale łagodzi pomniejsze klątwy lub uroki... - I wtedy pomyśleliśmy, ze moglibyśmy zająć się całą strefą związaną z Obroną Przed Czarną Magią, bo to kopalnia pieniędzy - kontynuował rozentuzjazmowany George. - To jest super. Spójrz, Błyskawiczny Proszek Ciemności, importujemy go z Peru. Przydatne, jeśli chcesz szybko uciec. - A nasze Detonatory Przynęty znikają już z półek, sam zobacz - powiedział Fred, wskazując na dziwnie wyglądające, czarne przedmioty, próbujące uciec z widoku. - Po prostu upuszczasz jednego ukradkiem, a on ucieka i wydaje głośny dźwięk, odwracając uwagę od ciebie
Niewidzialna tarcza wyrosła pomiędzy Ronem i Hermioną, odrzucając ją do tyłu z taką siłą, że upadła na podłogę. Wypluwając włosy z ust, zerwała się na równe nogi.
- Hermiono! - krzyknął Harry. - Uspokój się!
- Wcale się nie uspokoję! - wrzasnęła.
Jeszcze nigdy nie widział jej w takim stanie; wyglądała, jakby dostała szału.
- Oddaj mi różdżkę! Oddaj mi zaraz różdżkę!
- Hermiono, proszę cię...
- Nie mów mi, co mam robić, Harry Potterze! Ani mi się waż! Oddawaj różdżkę! A ty, TY!
Wyciągnęła ku Ronowi rękę oskarżycielskim gestem; wyglądało to tak, jakby rzucała na niego zły urok, i Harry wcale się nie zdziwił, że Ron cofnął się o kolejnych kilka kroków.
"Hogsmeade.pl" is in no way affiliated with the copyright owners of "Harry Potter", including J.K. Rowling, Warner Bros., Bloomsbury, Scholastic and Media Rodzina.