Dom:Gryffindor Ranga: Pięcioroczniak Punktów: 343 Ostrzeżeń: 2 Postów: 125 Data rejestracji: 30.01.12 Medale: Brak
Rozdział 7.
Hermiona wstała z podkrążonymi oczami. Nie spała pół nocy. Zastanawiała się, jak będą wyglądać te całe korepetycje. Szybko się ubrała. Z powodu, jak zwykle, zajętej łazienki poszła na górę do Ginny.
- Cześć, mogę skorzystać z łazienki? - zapytała rudej.
- Oczywiście. Parvatti i Lavender znów cię nie wpuszczą? - Hermiona przytaknęła głową i weszła do łazienki. Szybko umyła twarz.
- Stokrotne dzięki.
- Nie ma za co. Poczekasz na mnie? Razem pójdziemy na śniadanie. Muszę tylko zapakować książki - rzekła Ginevra. Heremiona przygryzła dolną wargę. Zawsze to robiła, gdy ktoś robił coś związanego z nauką tuz przed lekcjami.
- Nie patrz tak na mnie. Wczoraj nie miałam czasu, byłam u Luny.
- Dobra, nie tłumacz się, tylko się pospiesz.
Ginny wpakowała pół tuzina książek i poszła z przyjaciółką w kierunku Wielkiej Sali.
- Co chciała od ciebie McGonagall? - zapytała rudowłosa, odgarniając włosy do tyłu.
- Skąd wiesz, że mnie szukała?
- Harry mi powiedział, jak wychodziłam do Luny, ale jak wróciłam było za późno, by ktokolwiek z was mi o tym powiedział.
- No więc... mam udzielać korepetycji Malfoy'owi.
- Nie żartuj! - powiedziała Ginevra, upuszczając Przydatne Eliksiry.
- Nie żartuję... dwa razy w tygodniu, a dziś mam pierwszą.
- Współczucie - powiedziała Ginny. Nie rozumiała McGonagall. Jak mogła pozwolić, by Hermiona udzielała Draco korepetycji? Przecież oni się tam zagryzą!
- Jak ty wytrzymasz z nim w jednym pomieszczeniu przez godzinę?
- Nie jedną, ale dwie a nawet trzy. Nie mam pojęcia.
Dziewczyny doszły do Wielkiej Sali i zajęły dwa wolne miejsca naprzeciwko Rona i Harry'ego.
- Cześć.
- Cześć.
Hermiona nałożyła sobie jajecznicy, a Ginny zrobiła tosta z Dżemem. Dziesięć minut później zabrzmiał dzwonek.
- To cześć, ja mam Numerologię! - powiedziała wesoło Ginny i wstała, by ruszyć w kierunku właściwej klasy.
- My tez chyba już powinniśmy iść na eliksiry - powiedział Ron. Całą trójka złapała za torby i ruszyła ku lochom.
- Witam was wszystkich - powiedział Slughorn z ciemnego kąta, z którego widać było spory kawał jego brzucha - Wasze wypracowania nie wyszły najgorzej, jednak jest jedno Okropne i kilka nędznych. Mieliście już ten eliksir w szóstej klasie, powinniście już go mieć w jednym paluszku. Najlepsze oceny dostali Hermiona Granger i Harry Potter. Oboje mają Wybitny. Reszta zobaczy swoje oceny, jak rozdam wypracowania.
- Ron, gratuluję, masz Powyżej Oczekiwań! - powiedziała Hermiona z uznaniem.
- Wiesz, nauczyłem się... ściągać od ciebie - powiedział cicho Ron, na co Hermiona i Harry zaśmiali się po cichu, ale i tak niektórzy spojrzeli się na nich z pretensją.
- Otwórzcie swoje książki na stronie dwieście czterdziestej piątej. Macie tam skład eliksiru Wielosokowego. Poczyniliśmy już próby jego uwarzenia w tamtym roku, ale większości nie wychodziło tydzień po rozpoczęciu warzenia tego eliksiru. Dziś zaczniemy od nowa, na ocenę. Tym razem nie będę przyjmował eliksirów po terminie. Mają być gotowe za miesiąc. Każdy kto zdoła go uwarzyć, otrzyma dwadzieścia punktów dla swojego domu. Składniki macie w kredensie. Jakieś pytanie? Nie ma pytań? Świetnie. Zaczynajcie!
Cała klasa natychmiast ruszyła po potrzebne składniki.
- My chyba nie będziemy mieli z tym problemu, co nie? - zapytała Hermiona po cichu.
- Tak, my to zrobiliśmy, a raczej ty to zrobiłaś, w drugiej klasie.
Hermiona zarumieniła się lekko. Mimo wszystko lubiła, gdy ktoś ją chwalił. Pod koniec lekcji, głównie dzięki Hermionie, eliksiry całej trójki miały właściwą konsystencję.
Po eliksirach mieli transmutację. Widok McGonagall przypomniał jej o korepetycjach, o których podczas warzenia eliksirów, zdążyła zapomnieć. McGonagall uczyła ich skomplikowanego zaklęcia, powodującego pojawianie się, przeciwności zaklęcia znikania. Harry i Ron po dziesięciu minutach uzmysłowili sobie, że te zaklęcia to nie jest sielanka. Pod koniec Hermionie tylko coś marnego wyszło. Zabrzmiał dzwonek, obwieszczający koniec lekcji. Wszyscy odetchnęli z ulgą.
- Praca domowa: napiszcie esej na temat tego zaklęcia. Malfoy, Granger zostańcie chwilę.
Gdy wszyscy, pomstując na kolejny esej, wyszli z klasy, McGonagall ponownie przemówiła:
- Chcę wam tylko powiedzieć, byście zachowywali się kulturalnie podczas korepetycji. Panie Malfoy, głównie chodzi o pana, gdyż organizujemy te lekcje dla ciebie, a nie dla przyjemności. Żadnego przezywania i spóźniania. Draco, masz odrabiać prace domowe zadane przez pannę Granger. To wszystko, możecie odejść.
Hermiona wyszła z klasy, nie zaszczycając Ślizgona nawet spojrzeniem.
Hermiona skończyła właśnie esej na transmutację, gdy Harry, Ron i Ginny wrócili z treningu.
- Chcieliśmy ci życzyć powodzenia - powiedzieli przyjaciele.
- Dzięki. Która godzina? - zapytała Hermi.
- Za dziesięć szósta.
- To ja idę.
Hermiona zatrzasnęła książkę. Wzięła kilka podręczników, kałamarz i swoje ulubione pióro, po czym poszła w kierunku klasy od transmutacji. Draco już tam czekał.
- Granger, miało być bez spóźniania - powiedział Malfoy, przeciągając sylaby.
- Jest punktualnie szósta.
- U mnie jest jeden po.
- Bardzo śmieszne - powiedziała Hermiona kąśliwie. Zsunęła dwie ławki, tak by były naprzeciw siebie i usiadała z jednej strony. Ślizgon nie ruszył się z miejsca.
- Malfoy, czekasz na zaproszenie? - zapytała Hermiona. Draco usiadł, patrząc na Gryfonkę z nienawiścią. - Dobra, zacznijmy od tego, że cię przepytam. Dziś skupimy się na eliksirach. Powiedz mi, co wiesz o eliksirze wielosokowym.
Malfoy coś tam wybełkotał. Najchętniej by trzasnął dziewczynę w twarz i wyszedł. Ale coś go przytrzymało. Co? Sam nie wiedział. Może nie chciał dostać szlabanu, albo udowodnić dziewczynie, że wytrzyma wszystko?
- I tyle tylko wiesz? - zapytała Granger, unosząc brwi. Malfoy przytaknął. Na widok miny Hermiony zezłościł się bardziej, o ile to możliwe. Co to jest, by szlama tak na niego patrzyła.
- Wiec tak... eliksir wielosokowy jest jednym z... może zaczniesz mnie słuchać? - zapytała Hermiona.
- Wiesz, to że przebywasz ze mną w jednym pomieszczeniu, powinno być dla ciebie zaszczytem - powiedział z ironią.
- Wiesz co, nie pomyślałam o tym. Ja raczej sądzę, że to kara, choć nie mam pojęcia za co. Zacznij uważać, bo...
- Bo co? Naskarżysz na mnie McGonagall? - zapytał z ironicznym uśmiechem. Hermionę zamurowało. Wolała przemilczeć tą uwagę. Za to Draco patrzył na nią ze złośliwą satysfakcją.
- Dobra, napisz mi na niedzielę esej o tym eliksirze. Jeżeli będzie dobry, zajmiemy się razem twoją pracą domową z transmutacji. Na dziś koniec - rzekła z tryumfem w oczach na widok miny Draco o pracy domowej. - To w niedzielę o tej samej porze - rzekła, po czym zabrała swoje rzeczy i wyszła, piorunowana gniewnym wzrokiem Malfoya.
- I jak korepetycje?
- Źle. Jestem wyczerpana, chyba już pójdę spać. Dobranoc. - powiedziała i ruszyła w kierunku dormitorium. Korzystając z wolnej łazienki, wzięła prysznic. Poczuła, jak z wodą razem spływa zły nastrój. Położyła się do łóżka i momentalnie zasnęła.
Czym dla topielca łyk powietrza,
Czym na pustyni w gardle ślina,
Dla Ojca tym ofiara z syna...
__________________
Niewinność
Budząc się widzę, że wszystko jest w porządku
Pierwszy raz w moim życiu i to jest takie wspaniałe
Zwalniając rozglądam się i jestem tak zdumiona
Myślę o małych rzeczach, które sprawiają, że życie jest cudowne
Nie zmieniłabym w tym ani jednej rzeczy
To jest najlepsze uczucie
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
Znalazłam miejsce tak bezpieczne, bez jednej łzy
Pierwszy raz w moim życiu i teraz wszystko jest jasne
Czuję spokój, należę tu, jestem tu taka szczęśliwa
To jest takie silne i pozwalam sobie na szczerość
Nie zmieniłabym w tym ani jednej rzeczy
To jest najlepsze uczucie
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
To stan błogości, wydaje ci się, że śnisz
To szczęście w środku, które czujesz
To jest tak piękne, że sprawia, iż chcesz płakać
To stan błogości, wydaje ci się, że śnisz
To szczęście w środku, które czujesz
To jest tak piękne, że sprawia, iż chcesz płakać
To jest tak piękne, że sprawia, iż chcesz płakać
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
Dom:Slytherin Ranga: Pracownik Ministerstwa Punktów: 1273 Ostrzeżeń: 0 Postów: 350 Data rejestracji: 14.12.11 Medale: Brak
Adelajda Dakota napisał/a:
Z powodu, jak zwykle, zajętej łazienki, poszła na górę do Ginny.
Adelajda Dakota napisał/a:
Heremiona przygryzła dolną wargę. Zawsze to robiła, gdy ktoś robił coś związanego z nauką tuż przed lekcjami.
literówki.
Adelajda Dakota napisał/a:
- No więc... mam udzielać korepetycji Malfoy'owi.
Przy odmienianiu jego nazwiska nie ma apostrofa.
Adelajda Dakota napisał/a:
Najchętniej by trzasnął dziewczynę w twarz i wyszedł.
Najchętniej trzasnąłby.
A na koniec;
Adelajda Dakota napisał/a:
Hermiona wyszła z klasy, nie zaszczycając Ślizgona nawet spojrzeniem.
Ja mimo wszystko bym zaszczyciła. Ale może dlatego, że nie jestem Hermioną i bardzo lubię Malfoya <3
Ale do rzeczy... Dzisiaj wyłapałam bardzo mało błędów i widzę, że jest o wiele lepiej... c: Ja już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału... Nie dawaj mi długo czekać, ok?
Pozdrawiam, i weny życzę.
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Sklepikarz z Pokątnej Punktów: 826 Ostrzeżeń: 0 Postów: 213 Data rejestracji: 07.05.11 Medale: Brak
Kolejny świetny rozdział. A już myślałam że Malfoy będzie udawał miłego i grzecznego chłopca który robi powtórki przed korepetycjami, ale jednak omyliłam się.
Czekam na kolejny rodział i pracę domową dla Hermiony ( jak mi się chciało śmiać jak to przeczytałam od razu na dzień dobry esej o eliksirze wielosokowym )
__________________
Śmierć będzie ostatnim wrogiem który zostanie pokonany.
Każdy ma coś o co warto walczyć.
Chcieć osiągnąć coś co nieosiągalne, spróbować i mieć tą świadomość że się próbowało, żeby nie żyć ze świadomością że nigdy się nie spróbowało.
Prawdziwy pan śmierci nigdy przed nią nie ucieknie tylko zmierzy się z nią twarzą w twarz wiedząc że nikogo ona nie ominie.
Chyba zatem nie mamy wyboru. Musimy iść naprzód.
Czy kiedykolwiek mieliśmy inny wybór? Zawsze musieliśmy iść naprzód.
Pozdrawiam wszystkich użytkowników Hogs i gości , ale szczególnie tych którzy mnie pozdrawiają z bliżej nie określonych powodów ^^
Dom:Gryffindor Ranga: Pięcioroczniak Punktów: 343 Ostrzeżeń: 2 Postów: 125 Data rejestracji: 30.01.12 Medale: Brak
Rozdział 8.
Hermiona wstała w sobotni poranek bardzo wesoła, a mianowicie z kilku powodów: korepetycje z Malfoy'em ma dopiero jutro, dokopała wczoraj Draconowi, zadając mu pracę domową, wyspała się i miała wolną łazienkę, bez rozchichotanych panienek w dormitorium. Granger wstała i ruszyła do łazienki. Wzięła orzeźwiający prysznic i umyła włosy. Potem półgodziny leniuchowała. W końcu, gdy włosy były wilgotne, wzięła szczotkę i zaczęła rozczesywać burzę loków na głowie. Hermiona lubiła swoje włosy głównie dlatego, że wystarczyło je uczesać tylko po ich myciu i miała spokój. Ponieważ włosy jej się, dzięki Bogu, nie przetłuszczały, nie musiała ich myć tak często. Po rozczesaniu włosów, wysuszyła je jednym sprytnym zaklęciem. Następnie ubrała się w świeżo upraną szatę Hogwartu, z godłem Gryffindoru. Westchnęła nad nią cicho. Przecież walczy o Prawa Skrzatów Domowych, a sama przyczyniała się do ich pracy niewolniczej. Hermiona usłyszała, jak Harry mówił Ronowi, że to Zgredek sprząta ich cały Pokój Wspólny, bo inne skrzaty nie chcą tego robić przez jej czapeczki. Chociaż miała wyrzuty sumienia, że już nie próbuje ich uwolnić w ten sposób, wiedziała, że to nie ma sensu.
- Muszę wymyślić coś innego, niż robienie czapeczek. - powiedziała wesoło, ponieważ nic nie mogło jej zepsuć humoru tego dnia. Zeszła po spiralnych schodach, minęła portret Grubej Damy i ruszyła na drugie śniadanie, ponieważ na pierwsze zaspała, a potem leniuchowała.
- Cześć! - powiedziała uśmiechnięta do swoich przyjaciół.
- Cześć! - odpowiedzieli Harry, Ron i Ginny. W przeciwieństwie do niej nie było im wesoło.
- Co macie takie smutne miny? Coś się stało? - zapytała Hermiona.
- Sama zobacz. - powiedział Ron, rzucając jej gazetę.
Hermiona spojrzała na pierwszą stronę. Było tam zdjęcie Bellatriks Lestrange i jej męża oraz wielki nagłówek "Śmierciożercy z małżeństwem Lestrange na czele atakują". Hermiona zaczęła czytać:
Bellatriks Lestrange i jej mąż, Rudolf Lestrange, wraz z innymi Śmierciożercami napadli na małą wioskę w okolicach Londynu. Wymordowali tam prawie wszystkich mieszkańców. Mugole myślą, że to był atak bombkowy (bombka to takie coś, co mugole zrzucają na siebie z dużych wysokości, by zabijać się nawzajem). Z całej wioski ocalało kilkoro mugoli. Ciąg dalszy na stronach 5 i 6
- Jak oni mogli to zrobić? - zapytała Hermiona, niedowierzając własnym oczom.
- Widocznie mogli, Hermiono. Oni są bezlitośni, a już szczególnie ta cała Bellatriks. ONA ZABIŁA SYRIUSZA! - powiedział Harry z naciskiem na ostatnie zdanie, tak głośno, że kilka osób spojrzało się w jego stronę.
- Wiem Harry, nie musisz się wydzierać - powiedziała Ginny, podczas gdy z Hermiony dobry nastrój ulatywał jak powietrze z dziurawego balona.
- To co porobimy po południu? - zapytała Hermiona.
- My z Harrym jesteśmy do tyłu z pracami domowymi. A ty pewnie już wszystko odrobiłaś? - rzekł Ron.
- No pewnie. A wy jeszcze nie?
- Właśnie Ci mówimy, że dzisiaj nie.
- Ale chyba nie będziecie odrabiać lekcji? Możecie to zrobić jutro. - rzekła Granger, unosząc brwi.
- Hermiono, czy ty się dobrze czujesz? - zapytał Ron z głupią miną.
- Oczywiście, że się dobrze czuję. A czemu miałabym nie?
- No to przekładanie odrobienia prac domo...
- A co zamierzasz robić po południu, zamiast siedzenia w wieży? - zapytał Harry, przerywając Ronowi, a jednocześnie dając mu kopniaka pod stołem. A jak Hermiona zmieni zdanie? Sami sobie jutro nie poradzą, a on nie ma ochoty na naukę.
- Może odwiedzimy Hagrida? - zapytała Ginny.
- Świetny pomysł! - zawołała cała trójka.
Tak więc po obiedzie cała czwórka poszła do Hagrida.
Podeszli do drzwi i zapukali.
- Kto tam? - usłyszeli znajomy głos.
- To my - powiedział Harry.
- A kto by inny? - rzekł Hagrid i otworzył im drzwi z uśmiechem. - Sie macie? Wchodźcie - powiedział i wpuścił ich do środka. - O przyszliście z Ginny?
- Cześć Hagrid! Chyba mogę?
- No pewnie! - powiedział olbrzym, po czym zrobił im herbaty i podał ciasteczka. Harry, Ron i Hermiona, którzy mieli już sporo doświadczenie z wypiekami Hagrida, grzecznie odmówili, ale Ginny, która była u niego w środku pierwszy raz, poczęstowała się. Nie mogła go ugryź, więc dyskretnie, gdy Hagrid odwrócił się do nich, by dać im cukier, schowała je dyskretnie do kieszeni.
Po miłej rozmowie na temat Quidditcha, w której Hermiona brała mały udział, wrócili do zamku na kolację. Wszyscy już zapomnieli o wydarzeniach, o których pisze Prorok Codzienny, więc byli bardzo weseli. Hermiona natomiast nadal była smutna, ponieważ podczas większości rozmowy z Hagridem myślała o tym. Nie wiedziała czemu, przecież nie zginął nikt jej bliski, to jednak odczuwała dziwną pustkę.
- To przez takich jak rodzice Malfoya - powiedziała do siebie, roniąc kilka gorzkich łez.
Człeku, co Boga się nie boisz...
Człeku, co niesiesz śmierć zdradziecką...
Człeku, ty uczyń Znak Pokoju,
Karmiąc choć jedno głodne dziecko...
__________________
Niewinność
Budząc się widzę, że wszystko jest w porządku
Pierwszy raz w moim życiu i to jest takie wspaniałe
Zwalniając rozglądam się i jestem tak zdumiona
Myślę o małych rzeczach, które sprawiają, że życie jest cudowne
Nie zmieniłabym w tym ani jednej rzeczy
To jest najlepsze uczucie
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
Znalazłam miejsce tak bezpieczne, bez jednej łzy
Pierwszy raz w moim życiu i teraz wszystko jest jasne
Czuję spokój, należę tu, jestem tu taka szczęśliwa
To jest takie silne i pozwalam sobie na szczerość
Nie zmieniłabym w tym ani jednej rzeczy
To jest najlepsze uczucie
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
To stan błogości, wydaje ci się, że śnisz
To szczęście w środku, które czujesz
To jest tak piękne, że sprawia, iż chcesz płakać
To stan błogości, wydaje ci się, że śnisz
To szczęście w środku, które czujesz
To jest tak piękne, że sprawia, iż chcesz płakać
To jest tak piękne, że sprawia, iż chcesz płakać
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
Dom:Gryffindor Ranga: Pięcioroczniak Punktów: 343 Ostrzeżeń: 2 Postów: 125 Data rejestracji: 30.01.12 Medale: Brak
Rozdział 9.
Następnego dnia Hermiona wstała lewą nogą. Zły humor z wczoraj, nadal w niej był.
- Jest coś ciekawego? - zapytał Ron przy śniadaniu, gdy Hermiona otworzyła "Proroka Codziennego".
- Trzy ataki dementorów, cztery zniknięcia mugoli i jakiś wilkołak zagryzł noworodka. Zadowolony? - zapytała Hermiona kąśliwie. Na widok tych ataków humor, jeżeli w ogóle to możliwe, jeszcze bardziej się pogorszył.
- Co powiecie na powrót do Pokoju Wspólnego, żeby odrobić lekcje? - zapytała Ginny.
- To ja poczytam w tym czasie książkę. Wypracowanie z Zielarstwa napisała m w nocy, ponieważ nie mogłam spać - powiedziała.
Cała czwórka ruszyła do Pokoju Wspólnego (Ron rzucał tęskne spojrzenia na jedzenie, które zostawało za nim), by zająć swoje ulubione miejsca przy kominku, co im się udało.
- Która godzina Ginny? - zapytała Hermiona. Było już dawno po obiedzie, a ona miała iść na te głupie korepetycje. Cała czwórka była wolna. Harry grał z Ronem w szachy, a Ginny obserwowała ich, trzymając Krzywołapa, który chciał skoczyć na szachownicę. Dzięki Hermionie tempo pracy całej trójki się zwiększyło, dzięki czemu mieli wieczór wolny.
- Za pięć szósta. Chyba musisz...
- ...już iść - dokończyła za nią Hermi. - To... cześć. Zobaczymy się później - rzekła.
Przeszła przez dziurę pod portretem i ruszyła korytarzami, by zdążyć na korepetycje.
- I znowu spóźnienie, Granger - rzekł Malfoy kąśliwie, gdy przed nim pojawiła się zdyszana Hermiona. Większość drogi pokonała biegnąc.
- O bardzo dużo, Malfoy. Jedna minuta robi Ci różnice? - zapytała, piorunując go wzrokiem. Gdyby ktoś tak spojrzała na Hermionę, jak ona patrzyła na Draco, pierzchnęłaby gdzie pieprz rośnie. Malfoy nadal uśmiechał się ironicznie.
- Może łaskawie zajmiesz miejsce? - zapytała, gdy Ślizgon zamiast usiąść, stał.
- Proszę bardzo, ale jak najdalej od Ciebie nic nie warta szlamo - syknął i zajął miejsce naprzeciw niej.
- Dobra, a teraz pokaż mi te dwa wypracowania. To z transmutacji i to o eliksirze wielosokowym - powiedziała. Malfoy, ku jej zaskoczeniu, wyjął oba wypracowania i położył przed nią.
- Masz Granger - powiedział. Jego oczy mówiły Hermionie, że najchętniej zacisnąłby ręce na jej szyi.
Hermiona przeczytała oba wypracowania.
- Tylko na tyle Cię stać? - zapytała, kładąc oba wypracowania z boku. - To o eliksirze wielosokowym nie było najgorsze, ale to o animagach to katastrofa... Masz, przeczytaj moje - rzekła, wyjmując z torby swoje wypracowanie.
Skoro miała udzielać mu korepetycji, postanowiła to robić jak należy. Chociaż jej oczy, jak i jego, wyrażały pogardę i nienawiść do drugiej osoby, wiedziała, że to jej obowiązek. Tak samo Draco wiedział, że to może mu pomóc. Oczywiście nie był zadowolony z tego, że jego korepetytorem jest właśnie ta Gryfonka, to postanowił czerpać z tego tyle, ile się da, ale nie dawać Granger satysfakcji. Pochylił się nad jej wypracowaniem i przeczytał. Było zadziwiająco dokładne. Chociaż zdania były krótkie, zwięzłe i na temat, to zawierały wszystkie informacje.
- Skończyłem - powiedział.
- To teraz napisz to, co zapamiętałeś. Jako wypracowanie. Tylko nie spisuj ze mnie - powiedziała.
Patrzyła na niego, jak pisał. Gdy skończył, oddał jej swoje wypracowanie.
- No, bardzo dobrze! Teraz przejdźmy do tego z zaklęć, a potem napiszemy to z Obrony Przed Czarną Magią. - rzekła. Napisali oba wypracowania.
- No, oddaj to nauczycielom. Może dostaniesz nareszcie jakąś dobrą ocenę...
- Co chciałaś powiedzieć przez "nareszcie dobrą ocenę", ty brudna szlamo? W ogóle jak śmiesz mi rozkazywać? Gdyby to tylko ode mnie zależało, w życiu nie siedziałbym w twoim pobliżu, nawet za górę galeonów. Jesteś zarozumiałą, głupią i brudną szlamą, która... - jednak nie zdążył dokończyć, bo Hermiona wstała i z całej siły walnęła go w twarz. Gniew, który w niej wrzał cały dzień, osiągnął punkt krytyczny. Malfoy upadł.
- Nigdy więcej tak do mnie nie mów! - powiedziała, celując w niego różdżką.
- Bo, co? Znów przywalisz mi w twarz? - zapytał siląc się na ironię, jednak odczuwał trochę strach. Policzek, gdzie trafiła dłoń Hermiony, piekł go żywym ogniem, a w dodatku Hermiona stała z wycelowaną w niego różdżką. W jej oczach czaił się dziwny błysk, jednak nie wróżył niczego dobrego.
Hermiona wyszeptała jakieś zaklęcie. Malfoya zaczęły dziobać ptaki, które pojawiły się znikąd.
- To widzimy się w piątek. - powiedziała i wyszła z tryumfalną miną. Wrzał w niej wielki gniew. "Sam sobie na to zasłużył", pomyślała, bo trochę żałowała, że dała się ponieść emocją.
- Stary gramofon - powiedziała do Grubej Damy, a ta odsłoniła jej przejście. Zaledwie przekroczyła próg rozległy się radosne wrzaski, a ktoś nawet puścił muzykę.
- Wszystkiego najlepszego Hermiono! - powiedziała Ginevra, rzucając się Hermi na szyję. Granger zupełnie zapomniała o swoich urodzinach!
- A z jakiej to okazji Ginny? - zapytała, gdy za nią wszyscy Gryfoni śpiewali "Sto lat".
- Żarty sobie ze mnie stroisz? Masz przecież dziś urodziny!
- Zapomniałam!
- Wszystkiego najlepszego! - ryknął Ron z Harrym.
Gdy tej nocy Hermiona kładła się spać (McGonagall przyszła w szlafroku po północy, każąc kończyć te hałasy), była zadowolona, że ma takich przyjaciół, którzy poprawili jej humor. O zdarzeniu na korepetycji jeszcze nikomu nie powiedziała. Na opowieść o tym będzie czas jutro.
Tymczasem Malfoy siedział na łóżku i przypatrywał się swoim ranom po dziobach ptaszków Hermiony. Policzek nadal go piekł. Gdy opowiedział o zdarzeniu Blaise'owi, ten zaczął rechotać jak wariat i wyszedł z dormitorium, ponieważ Draco patrzył na niego tak, jakby zaraz miałby go udusić.
- Ej, przyznaj Draco, że ta szlama ma klasę - powiedział do niego Zabini, nadal rechocząc.
- Może i ma klasę, ale jeszcze popamięta.
- Masz coś na myśli? - zapytał Blaise.
- Tak, mam. Myślę, że chyba poproszę ciotkę o przysługę. - powiedział Malfoy i uśmiechnął się ironicznie. Ten uśmiech nie zapowiadał niczego dobrego, a Blaise to wiedział. On również uśmiechnął się pogardliwie.
Na nic przysięgi i zapewnianie,
Że jest wśród żywych Pan Miłosierny..
__________________
Niewinność
Budząc się widzę, że wszystko jest w porządku
Pierwszy raz w moim życiu i to jest takie wspaniałe
Zwalniając rozglądam się i jestem tak zdumiona
Myślę o małych rzeczach, które sprawiają, że życie jest cudowne
Nie zmieniłabym w tym ani jednej rzeczy
To jest najlepsze uczucie
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
Znalazłam miejsce tak bezpieczne, bez jednej łzy
Pierwszy raz w moim życiu i teraz wszystko jest jasne
Czuję spokój, należę tu, jestem tu taka szczęśliwa
To jest takie silne i pozwalam sobie na szczerość
Nie zmieniłabym w tym ani jednej rzeczy
To jest najlepsze uczucie
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
To stan błogości, wydaje ci się, że śnisz
To szczęście w środku, które czujesz
To jest tak piękne, że sprawia, iż chcesz płakać
To stan błogości, wydaje ci się, że śnisz
To szczęście w środku, które czujesz
To jest tak piękne, że sprawia, iż chcesz płakać
To jest tak piękne, że sprawia, iż chcesz płakać
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
Dom:Gryffindor Ranga: Pięcioroczniak Punktów: 343 Ostrzeżeń: 2 Postów: 125 Data rejestracji: 30.01.12 Medale: Brak
Rozdział 10.
Nadszedł już koniec października, który był wyjątkowo ponury. Prawie wszystkie liście opadły już z drzew i prawie cały czas padało. Nie był to jednak łagodny "deszczyk", ale prawdziwe ulewy, przez co uczniowie spędzali każdą przerwę w zamku, co było niezbyt przyjemne, ponieważ Irytek prawie na każdej przerwie wymyślał nowe psoty. Najsłynniejszym jego występem było, na razie, wywalenie kilku najsłynniejszych obrazów w szkole na głowy przerażonych drugoroczniaków. Był to najlepszy jego numer, aż do ostatniego piątku października, w którym otworzył drzwi, podczas najgwałtowniejszej nawałnicy, jaka była w tym roku. Wszyscy momentalnie byli cali mokrzy i prezentowali się jako "mokre kury Hogwartu".
- Dlaczego jesteście cali mokrzy? - zapytała Hermiona Harry'ego i Rona, która nie widziała całego zajścia, ponieważ przerwę spędziła w bibliotece.
- Irytek otworzył na oścież drzwi i wszystkich natychmiast zmoczyło! - burknął ze złością Ron.
- No to idźcie się przebrać, w czym problem? Mamy teraz godzinę wolną, a potem drugie śniadanie i Obrona przed Czarną Magią.
- Tak, mam nadzieję, że na drugim śniadaniu wreszcie przylecą sowy. Mama miała przysłać nam jakiejś słodycze domowej roboty - powiedział Ron.
- A ty tylko o jednym Ronald - powiedziała Hermiona, po czym zaśmiała się.
Cała trójka ruszyła do Pokoju wspólnego, od czasu do czasu korzystając ze skrótów, ponieważ i na korytarzach Irytek zastawił mokre niespodzianki.
- To wy idźcie się przebrać, a ja w tym czasie zacznę pisać to wypracowanie na Transmutację.
- Jakoś mnie nie zaskoczyłaś, Hermiono - powiedział Harry i uśmiechnął się do niej.
Hermiona odwzajemniła uśmiech, po czym otworzyła torbę i wyjęła z niej czystą rolkę pergaminu, podręcznik do transmutacji, jakąś książkę na temat zaklęć powodujących pojawianie się, pióro i atrament, po czym znalazła odpowiednią stronę w podręczniku i otworzyła książkę, po czym zabrała się do pracy.
- Już tyle napisałaś? - zapytał Ron z rozdziawionymi ustami, patrząc na prawie całą zapisaną rolkę pergaminu po obu stronach, którą Hermiona zapełniła przez ostatnie półgodziny.
- A ty aż tyle się przebierałeś? - Hermiona odpowiedziała pytaniem na pytanie i wysoko uniosła brwi.
- Nie mogłem znaleźć czystej szaty - powiedział Ron.
- A ja na niego czekałem - powiedział Harry i nieoczekiwanie Pokój Wspólny Gryfonów wypełnił śmiech trójki przyjaciół. Był on tak głośny i nagły, że kilka osób podskoczyło z przerażenia.
- Skończyłam! - powiedziała tryumfalnie Hermiona, gdy zabrzmiał dzwonek na przerwę.
- My też - powiedział Ron.
- Grę w gargulki? bardzo pasjonujące zajęcie - powiedziała Hermiona prychając.
- Przestańcie wreszcie sobie dogryzać! Ludzie, przecież wy jesteście już dorośli! - powiedział Harry, gdy Ron otworzył usta, by odgryźć się Hermionie.
- Przepraszam - pierwsza powiedziała Hermiona.
- Tak, wybacz nam stary - powiedział Ron z przepraszającym uśmiechem, który wyglądał jak jakiś grymas, ale ważne były intencje.
- Tak lepiej, Lepiej chodźmy na drugie śniadanie - powiedział Harry i cała trójka biegiem ruszyła do Wielkiej Sali, zapominając zamknąć za sobą dziurę pod portretem.
- A więc ja sobie tak powiszę i będę czekać, aż wy łaskawie wrócicie z lekcji? - krzyknęła ku nim Gruba Dama.
- Tak, będziemy Ci wdzięczni - krzyknął w odpowiedzi Ron, a pozostała dwójka się roześmiała i przyspieszyła biegu.
- A może nie powinniśmy jej tak zostawiać? - zapytała z lękiem Hermiona, gdy zajęli swoje miejsca.
- Daj spokój Hermiono, nie zrobiliśmy nic złego - powiedział Harry.
Nagle do Wielkiej Sali wleciała dziesiątka sów z pocztą.
- Nareszcie, może przyszły jakiejś słodycze od mamy - powiedział Ron z nadzieją.
- Wybacz Ron, ale myślę, że Error nie dotrze tu w takiej nawałnicy - powiedział Harry, wyrywając Rona z krainy marzeń.
Jednak przed Hermioną wylądował szary puchacz z najnowszym "Prorokiem Codziennym". Hermiona włożyła sykla do woreczka i odwiązała rozmokła gazetę. Gdy sowa odleciała, Hermiona zrobiła coś nieoczekiwanego. Przedarła gazetę na pół, potem na ćwiartki i na jeszcze mniejsze kawałki, po czym usunęła je z podłogi jednym zaklęciem.
- Czemu to zrobiłaś? Miałem zamiar to poczytać! - powiedział Ron z oburzeniem.
- Ponieważ kiedy biorę tego szmatławca do rąk, albo psuje mi humor, albo jeszcze go pogarsza - powiedziała wesoło Hermiona, nakładając sobie na chleb malinowy dżem.
Zabrzmiał dzwonek na lekcję. Hermiona wzięła do ręki jeszcze jeden tost i zjadła go po drodze do klasy Obrony przed Czarną Magią.
Do klasy wszedł Kingsley i zajął miejsce za biurkiem.
- Witajcie. Poproszę o wasze wypracowania - powiedział Shacklebolt i dwadzieścia parę rolek pomknęło w jego kierunku i zgrabnie wylądowały przed nim na biurku.
- Proszę wyjąć swoje różdżki. Dziś będziemy ćwiczyć zaklęcia niewerbalne, ponieważ nadal niektórym to nie wychodzi - powiedział profesor.
- Podzielcie się na pary i... - przerwało mu pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedział Kingsley.
Do klasy weszła McGonagall. Minę miała jakąś ponurą i zatroskaną.
- Przepraszam, że przeszkadzam Kingsley, ale czy mogę zabrać Hermionę Granger? Jest możliwość, że już tu nie wróci - powiedziała McGonagall.
- Ależ oczywiście, Minerwo.
- Panno Granger, proszę za mną.
Hermiona wzięła swoje rzeczy i poszła za McGonagall do jej gabinetu, zastanawiając się, dlaczego McGonagall jest taka ponura i w dodatku wyrwała ją w środku lekcji.
- Lodowa mysz - powiedziała McGonagall do kamiennej chimery. Gdy tylko powiedziała te dwa słowa, chimera ożyła, odsłaniając ruchome, kamienne schody. Hermiona weszła na nie zastanawiając się o co chodzi.
- Proszę usiąść panno Granger - powiedziała Minerwa.
Hermiona rozejrzała się po tym kolistym pokoju. Było tu jak zawsze, pomijając kilka szczegółów. Na biurku było o wiele mniej dziwnych instrumentów, a na ścianie był portret Dumbledore'a. Brakowało też żerdzi, na której siadał Fawkes.
- Na początku chciałam pannie pogratulować wspaniałych wyników na tych korepetycjach. naprawdę, pan Malfoy osiąga coraz lepsze rezultaty.
- Dziękuję - powiedziała Hermiona, ale nie mogła oprzeć się wrażeniu, że nie po to McGonagall wyrwała ją z lekcji.
- Niestety, nie to jest powodem tych odwiedzin - powiedziała Minerwa, jakby czytając w myślach Hermiony.
- Muszę obiweścić pannie coś bardzo smutnego. Czytałaś może dzisiejszego "Proroka Codziennego"? - zapytała Minerwa, a Hermiona pokręciła głową.
- Otóż wczoraj w nocy był okrutny napad na dzielnicę, w której mieszkasz. napadu dokonali Śmierciożercy pod przewodnictwem Bellatriks Lestrange. Zabili kilkunastu mugoli, w tym Twoich rodziców i dziadków.
Hermiona poczuła dziwną pustkę. Przecież to nie możliwe...
- Naprawdę mi bardzo przykro panno Granger - powiedziała McGonagall widząc pierwsze z wielu łez w jej oczach.
Jednak Hermiona jej nie słuchała. Po prostu wybiegła z jej gabinetu ze łzami w oczach.
Zamek był całkowicie opustoszały, ponieważ prawie wszyscy byli na lekcjach.
Nie miała do kogo się udać. Po prostu weszła do pierwszej lepszej klasy i zaczęła płakać jeszcze bardziej.
Dlaczego Śmierciożercy są tacy podli? Dlaczego jej to zrobili?
Płakała tak około dwóch godzin. Nagle do jej głowy przyszły inne myśli. Czy zdoła pójść na pogrzeb? Kto ich pochowa?
Znowu zaniosła się histerycznym płaczem. Ktoś otworzył drzwi.
- Jest tu ktoś? - zapytał dobrze jej znany głos.
Hermiona nadal płakała.
- Hermiona? - zapytał harry, widząc jak brązowowłosa tonie we łzach.
- Co się stało?
- Moi... moi rodzice i dziadkowie nie żyją. Zabili ich Śmierciożercy - powiedziała z trudem i przytuliła się do niego.
- Chodź do Skrzydła Szpitalnego - powiedział i zaprowadził ją tam z Ronem.
Tego dnia nie pojawiła się na korepetycjach. Malfoy darmo czekał dwadzieścia minut pod klasą. Poszedł z powrotem do Pokoju Wspólnego.
- Ej, Draco chodź ze mną. Muszę Ci coś pokazać - powiedział Zabini.
Malfoy posłusznie poszedł za nim.
- Masz, czytaj - powiedział Blaise, rzucając mu "Proroka Codziennego" do rąk. Gdy Malfoy skończył czytać artykuł, coś go ścisnęło. To dlatego nie było jej na korepetycji.
- Zadowolony? - zapytał Blaise.
- Oczywiście Zemsta się powiodła - powiedział Malfoy ze mściwym uśmiechem i zszedł z przyjacielem do Pokoju Wspólnego, gdzie tego dnia miała się tam odbyć balanga.
Tymczasem Hermiona leżała w Skrzydle Szpitalnym. Już nie płakała. Postanowiła być silna. Przecież oni na pewni nie chcieli, by płakała. Nigdy nie lubili jej łez, kiedy wracała z mugolskiej szkoły z płaczem.
- Nie będę płakać. Będę silna! - powiedziała głośno i humor jakoś jej się poprawił. natychmiast wzięła pierwszy lepszy podręcznik z torby przy łóżku i zaczęła czytać.
Masz prawo kochać!
Masz prawo śnić!
Masz prawo śpiewać!
Masz prawo żyć!
Masz prawo marzyć, teraz i tu!
Na przekór kłamstwu, Na przekór złu!
__________________
Niewinność
Budząc się widzę, że wszystko jest w porządku
Pierwszy raz w moim życiu i to jest takie wspaniałe
Zwalniając rozglądam się i jestem tak zdumiona
Myślę o małych rzeczach, które sprawiają, że życie jest cudowne
Nie zmieniłabym w tym ani jednej rzeczy
To jest najlepsze uczucie
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
Znalazłam miejsce tak bezpieczne, bez jednej łzy
Pierwszy raz w moim życiu i teraz wszystko jest jasne
Czuję spokój, należę tu, jestem tu taka szczęśliwa
To jest takie silne i pozwalam sobie na szczerość
Nie zmieniłabym w tym ani jednej rzeczy
To jest najlepsze uczucie
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
To stan błogości, wydaje ci się, że śnisz
To szczęście w środku, które czujesz
To jest tak piękne, że sprawia, iż chcesz płakać
To stan błogości, wydaje ci się, że śnisz
To szczęście w środku, które czujesz
To jest tak piękne, że sprawia, iż chcesz płakać
To jest tak piękne, że sprawia, iż chcesz płakać
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
Dom:Gryffindor Ranga: Pięcioroczniak Punktów: 343 Ostrzeżeń: 2 Postów: 125 Data rejestracji: 30.01.12 Medale: Brak
Rozdział 11.
-Przykro mi Poppy, ale muszę ją zobaczyć...
- Ale ona musi wypoczywać, jest strasznie wykończona!
- Ale to nie powinno czekać. Chyba muszę nalegać...
- Ale nie teraz kiedy śpi! Musi się obudzić!
Hermiona leniwie otworzyła powieki. Głosy kłótni pomiędzy szkolną pielęgniarką, a Minerwą McGonagall obudziły dziewczynę. Jej powieki były ciężkie i spuchnięte, a ona sama czuła pustkę i smutek. Wiadomości z wczoraj nią wstrząsnęły, czemu nie można się dziwić. Śmierć najbliższych osób bardzo ją przytłaczała. Wtedy w wakacje marzyła, by wreszcie znaleźć się w Norze... żałowała, że wtedy nie pożegnała się z nią jakoś lepiej, a z tatą w ogóle się nie widziała. Przecież tak ich kochała, teraz to sobie uświadomiła.
- Błagam Cię Poppy. Im wcześniej się dowie, tym lepiej!
- Zawiadomię Cię, gdy tylko się obudzi...
- Nie trzeba, proszę pani, już nie śpię - odezwała się Hermiona bardzo cicho, jednak obie kobiety natychmiast zwróciły głowy w jej stronę.
- Czy mogę Poppy, nalegam... - powiedziała McGonagall. Pani Pomfrey tylko pokręciła z zrezygnowaniem głową i poszła do swojego gabinetu, mrucząc pod nosem uwagi na temat tych, którzy zakłócają spokój jej drogim pacjentom.
- Przepraszam panno Granger, jeśli te wrzaski Cię obudziły - rzekła Minerwa.
- Nie ma za co przepraszać, pani Profesor - powiedziała Hermiona.
- Panno Granger, chodzi o twoich rodziców.
- Aha - powiedziała Hermiona, a wielka gula stanęła jej w gardle.
- Przykro mi, ale nie możesz jechać na ich pogrzeb. To zbyt niebezpieczne.
- Ale... - zaczęła Hermiona, ale McGonagall jej przerwała.
- Panno Granger, przecież wie panna, że "Prorok Codzienny" prawie wszystko zatuszowuje, a to przez wpływ Ministerstwa Magii, a szczególnie Scrimgeoura. O połowach napaści w ogóle nie piszą, by nie wywoływać "niepotrzebnej paniki", jak mówi minister.
- Ale to jest chore! Przecież ludzie powinni znać prawdę... - zaczęła Hermiona.
- Wiem, Hermiono, ale w Ministerstwie jest pełno szpiegów Voldemorta - na dźwięk nazwiska skrzywiła się lekko - i jest im to na rękę, bo ludzie tak naprawdę, nie wiedzą co się dzieje, czym stają się łatwym celem. Chociaż wszyscy wiedzą, że wrócił Sam..., Voldemort, naprawdę nie wiedzą, co się dzieje. Niewykluczone, że przy takiej organizacji Voldemort wkrótce zajmie Ministerstwo - powiedziała Minerwa ściszonym głosem, a Hermiona spojrzała na nauczycielkę ze zdziwieniem. Nigdy wcześniej McGonagall nie nazwała jej po imieniu.
- Rozumiem, pani profesor. Ale przecież nic mi się nie stanie! Śmierciożercy nie zainteresują się dzieckiem mugoli...
- Wręcz przeciwnie. Przecież jesteś przyjaciółką Pottera, a oni o tym wiedzą! Po za tym zabiją Cię również z powodu twojego pochodzenia! Przecież oni gardzą mugolami. Prędzej czy później Śmierciożercy ujawnią się i wtedy na pewno pogorszą sytuację mugolaków!
- Ale...
- Bez żadnego "ale", panno Granger. Zostaje pani w szkole i koniec - powiedziała McGonagall, zostawiając Hermionę z mętlikiem w głowie.
Hermiona wyszła ze Skrzydła Szpitalnego w niedzielę rano. Przemyślała dokładnie to, co powiedziała jej McGonagall i doszła do wniosku, że nauczycielka ma rację. Przecież odwiedzi ich groby, jak skończy szkołę...
Poszła prosto na śniadanie.Szybko wypatrzyła Harry'ego, Rona i Ginny, siedzących na końcu stołu. Pewnie ruszyła w ich kierunku.
Bardzo cieszyła się, że ma tak oddanych przyjaciół. To oni przychodzili przez dwa dni do Skrzydła Szpitalnego i pocieszali ją. To oni teraz na jej widok uśmiechali się i machali do niej. Hermiona zajęła miejsce pomiędzy Harrym i Ronem.
- Cześć! Co powiecie? - zapytała Hermiona, smarując tosta dżemem.
- Nic ciekawego.
- A ja mam dla was kilka informacji - powiedziała Hermiona.
Po pospiesznie zjedzonym śniadaniu, Hermiona opowiedziała im pod rozłożystym bukiem na błoniach to, czego dowiedziała się od McGonagall.
- Czyli Ministerstwo jest pod władzą Voldemorta? - zapytał Harry.
- Nie, na razie wszystko robi sam Scrimgeour, ale Voldemort ma szpiegów w Ministerstwie, którzy w każdej chwili mogą zacząć działać! - powiedziała Hermiona.
- Ja tam się nie dziwię. Tata też tak twierdzi - powiedziała Ginny, wzruszając ramionami.
- Skąd wiesz? - zapytał Ron, z ogłupiałą miną patrząc na siostrę.
- Słyszałam, jak rodzice kiedyś o tym rozmawiali w wakacje. Nie mówiłam wam, bo uważałam to za mało istotne - powiedziała Ginny, znów wzruszając ramionami.
Ruszyli do zamku. Ginny cały czas kłóciła się z Ronem. Przestali dopiero w Sali Wejściowej, gdzie inni uczniowie zaczęli posyłać w ich stronę gorszące spojrzenia.
Usiedli w swoich ulubionych fotelach i zaczęli odrabiać prace domowe.
Wieczorem o szóstej Hermiona czekała przed klasą transmutacji na swojego "podopiecznego". Zjawił się spóźniony.
- O której się przychodzi? - zapytała Hermiona, na widok zdyszanego Ślizgona.
- O której się chce. Arystokracja ma prawo do takich wychyleń... Nie to, co chołota, Granger.
Hermiona przemilczała tę uwagę. Weszła do klasy, a za nią Malfoy.
Korepetycja ciągnęła się w nieskończoność. W końcu o dziewiętnastej, Hermiona oznajmiła, że to już koniec.
- Co Granger, nie możesz wytrzymać z podniecenia, bo dziś jest Noc Duchów? - zakpił Ślizgon.
- Nie Malfoy, po prostu pomyślałam, że na dziś koniec... Chyba, że wolisz tu zostać...
Malfoy nic nie powiedział. Wziął swoją torbę i wyszedł. Hermiona poszła do pokoju Wspólnego.
Nie była pewna, czy chce iść do Wielkiej Sali na Noc Duchów. Nie miała nastroju. To przecież była zabawa, w tym roku miały być również tańce, a ona nie miała nastroju.
- Hermiono, idź się przebierz. Dzisiejszego dnia obowiązują szaty wyjściowe - powiedziała Ginevra. Hermiona nawet nie zauważyła, kiedy ta weszła. Ona siedziała sama. Wszyscy szykowali się na noc duchów. Kilka osób nawet przebierało się za nocne zjawy, ponieważ w tym roku miano wybrać najładniej przebraną osobę.
- Ginny, ja nie idę...
- Musisz, co będziesz robić?
- Zrozum, nie mam ochoty na zabawę.
- Idziesz! - powiedziała Ginny, z błyskami w oczach.
Hermiona poddała się. Nie lubiła odmawiać przyjaciółce. Poszła za nią do swojego własnego dormitorium, gdzie Parvatti i Lavander w łazience kłóciły się o szminkę. Dziewczyny podeszły do szafy Granger.
- Masz- rzekła, podając Gryfonce dżinsową spódniczkę i bluzkę z długim rękawem. Spódniczka miała kokardkę po lewej stronie, a bluzka była w białe ii granatowe paski.
Hermiona przebrała się, słysząc odgłosy z łazienki. Uśmiechnęła się z politowaniem, gdy jej koleżanki zaczęły się kłócić, która ma użyć srebrnych cieni do oczu.
- I jak wyglądam? - zapytała Hermiona. Spódniczka sięgała za kolanko.
- Świetnie. Z tymi twoimi włosami nie da się coś zrobić?
- Ginny, to tylko Noc Duchów! - oburzyła się Hermiona.
- Nie gniewaj sie Hermiono, pomyślałam tylko, żebyś może wyglądała trochę inaczej niż zwykle.
Dziewczyny wyszły z dormitorium i ruszyły ku Wielkiej Sali, ponieważ dochodziła już dziewiąta.
W Wielkiej Sali było pełno duchów, szkieletów i innych budzących grozę zjaw. Oprócz tego było bardzo kolorowo. Hermionę nawet zaczęło razić to w oczy. Przyzwyczaiła się już do wystrojonych na czarno uczniów. Pośród tego kolorowego zgiełku trudno było im wypatrzeć Harry'ego i Rona, ale w końcu ich znaleźli.
Ron miał na sobie białą koszulę i czarne sztruksy, a Harry dżinsy i koszulę w kratkę, w różnych odcieniach granatu ze srebrnymi guzikami. Obaj wyglądali naprawdę przystojnie.
Ginny usiadła Harry;emu na kolanach, a Hermiona obok Rona.
Powstała MacGonagall. Wszystkie rozmowy ucichły.
- Witam was na dzisiejszej uroczystości. Postanowiliśmy w tym roku, jak wiecie, trochę ją ubarwić. Proszę, dobierzcie się w pary do tańca. Natychmiast rozpoczęło się wielkie zamieszanie, bo uczniowie zaczęli szukać sobie par.
- Zatańczymy? - zapytał Ron Hermionę. Ona kiwnęła ze zrezygnowaniem głową. Nie to, by towarzystwo Rona jako partnera jej przeszkadzało, tylko dlatego, że niezbyt miała ochotę.
McGonagall machnęła różdżką. Stoły "podjechały" pod ściany, tworząc otwartą przestrzeń.
Ze starego gramafonu zaczęły wydobywać się pierwsze nuty piosenki, która była jakaś taka dostojna. Uczniowie zaczęli tańczyć powolny taniec.
- Co piosenkę dziewczyny zmieniają partnera.
Klasy piąte i wzwyż tańczyły w jednej części sali, a młodsze w drugiej.
Zabrzmiała szybka piosenka, przypominająca mugolską "Hafananę". Hermionie podobały się te tańce. Przynajmniej na chwilę oderwała się od ponurych myśli.
Hermiona zaczęła kołysać się w dźwięk muzyki. W końcu spojrzała na partnera z którym tańczyła i szczęka jej opadła. Tańczyła z Malfoyem! On też na razie jej nie poznał z powodu półmroku panującego w Sali. Jedynym źródłem światła były świeczki w wydrążonych dyniach, które były jeszcze przysłaniane przez przelatujące od czasu do czasu nietoperze.
Hermiona spojrzała na Ślizgona. Tańczył świetnie, a zawdzięczał to głownie rodzicom. Jako arystokrata często chodził na różne bale. Hermiona nadal tańczyła, udając, że nie poznaje Malfoya. Teraz on ją obserwował. Z jego twarzy nie można było wyczytać nic oprócz jakiegoś paskudnego uśmiechu.
Tańce trwały i trwały. W końcu o pierwszej nad ranem McGonagall ogłosiła koniec. Hermiona nie powiedziała nikomu, z kim tańczyła. Wesoła położyła się do łóżka.
- Dziękuję Ci Ginny za wszystko, za to, że zapomniałam nawet o śmierci rodziców - powiedziała Hermiona do poduszki, a na wspomnienie rodziców popłynęło kilka łez. Hermiona nie sądziła, że może jeszcze płakać.
Zatańczy Hanka, zatańczy Hanka, zatańczy Hanka,
A w dolinie chłopak dziewczynie serce wziął,
A w dolinie chłopak dziewczynie serce wziął...
__________________
Niewinność
Budząc się widzę, że wszystko jest w porządku
Pierwszy raz w moim życiu i to jest takie wspaniałe
Zwalniając rozglądam się i jestem tak zdumiona
Myślę o małych rzeczach, które sprawiają, że życie jest cudowne
Nie zmieniłabym w tym ani jednej rzeczy
To jest najlepsze uczucie
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
Znalazłam miejsce tak bezpieczne, bez jednej łzy
Pierwszy raz w moim życiu i teraz wszystko jest jasne
Czuję spokój, należę tu, jestem tu taka szczęśliwa
To jest takie silne i pozwalam sobie na szczerość
Nie zmieniłabym w tym ani jednej rzeczy
To jest najlepsze uczucie
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
To stan błogości, wydaje ci się, że śnisz
To szczęście w środku, które czujesz
To jest tak piękne, że sprawia, iż chcesz płakać
To stan błogości, wydaje ci się, że śnisz
To szczęście w środku, które czujesz
To jest tak piękne, że sprawia, iż chcesz płakać
To jest tak piękne, że sprawia, iż chcesz płakać
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
Dom:Gryffindor Ranga: Pięcioroczniak Punktów: 343 Ostrzeżeń: 2 Postów: 125 Data rejestracji: 30.01.12 Medale: Brak
Rozdział 12.
Druga połowa listopada. Czas, który zazwyczaj zwiastuje nadejście świąt Bożego Narodzenia i srogiej zimy, a w Hogwarcie również wywoływał głębokie podniecenie nadchodzącym meczem Quidditcha, Gryfonów przeciw Ślizgonom, który był pierwszy w sezonie. Chociaż październik był mokry i ponury, listopad okazała się zupełnym tego przeciwieństwem. Słońce grzało bardzo mocno, bardziej niż w poprzednim miesiącu, a uczniowie, którzy zazwyczaj o tej porze roku chodzili już w szalikach i rękawiczkach ochronnych, teraz biegali po błoniach w samych bluzach, rzucając się liśćmi lub skacząc w świeżo zgrabione stosy przez pana Filcha, który obrzucał tych śmiałków stekiem ordynarnych przekleństw.
Taką właśnie scenerię obserwowała z okna brązowowłosa dziewczyna, o takim samym kolorze oczu, śmiejąc się pod nosem, gdy jeden z uczniów chwycił widły i zaczął z nimi gonić Filcha, który uciekał z niewidzianą wcześniej u niego sprawnością.
Hermiona była sama w opustoszałym Pokoju Wspólnym. Harry, Ron i Ginny byli na treningu, a większość uczniów i uczennic poddali się wiatrowi wiejącemu z okna. Po prostu biegali po błoniach. Jednak Hermiona nie miała ochoty na zabawę. Usiadła, wzdychając ciężko, na wysłużonej już kanapie naprzeciw kominka. Chciała się zastanowić głęboko nad swoim życiem. Po stracie rodziców, z którą już się jako tako oswoiła, była jakaś zdołowana, nie potrafiła się śmiać. Nigdy wcześniej nie odczuwała ich braku w Hogwarcie, a teraz...
Zapatrzyła się w ogień, który nagle zapalił się w kominku.
Czy czuje coś do Harry'ego po za głęboką przyjaźnią? Nie. Nadal uważała, że jest przystojny aż do cholery, ale nie była w nim zakochana. Kochała go, ale jak przyjaciela. Teraz kiedy straciła najbliższe po za nimi osoby, oni byli najważniejsi. na pierwszym miejscu. A trzeba przyznać, że stanęli na wysokości zadania. Robili jej miłe upominki, unikali tematów związanych z rodzicami. Hermiona była im wdzięczna, zwłaszcza dlatego, że miała dość już dużo wcześniej uwag Rona na temat słodyczy i innego jedzenia. To było żenujące.
Myślała dużo, nie zauważyła nawet kiedy zrobiła się szarówka i wszyscy Hogwartczycy powoli wracali do swoich Pokoi Wspólnych. Nagle Hermionie ukazał się płomyk jasny jak włosy jednego ze Ślizgonów. Przed oczami ukazała się jej twarz Malfoya z ironicznym uśmiechem na ustach.
Od tego tańca stosunki między nią a Malfoyem uległy poprawie. Stały się znośne, choć i tak lekcje z nim psuły Hermionie dużo nerwów i często musiała przygryzać sobie język, by nie palnąć czegoś głupiego.
Miała co do niego jakieś dziwne, mieszane uczucia, których sama nie potrafiła zrozumieć. Pierwszym z nich było na pewno współczucie. Naprawdę współczuła mu i sobie utraty rodziców. Wiedziała, jak musiało mu być ciężko. Mimo wszystko, był on z nimi bardzo związany, tak jak ona ze swoimi. Współczuła mu także tego, że przyjaciele odwrócili się od niego w takiej chwili. Ona miała wspaniałych przyjaciół i przyjaciółkę, więc tak naprawdę było jej go bardzo żal. Jednocześnie jednak czuła do niego głęboką nienawiść, z powodu jego arogancji i pychy. Dlaczego on ją tak traktował? Tylko dlatego, że miała innych rodziców niż on? Przecież to chore... a jak on ją nazywał! Czuła jednak coś jeszcze, takie jakieś miłe uczucie, którego nie potrafiła zindentyfikować. Było to jakieś dziwne uczucie, miłe, ale czymś przysłaniane...
- Hermiono, co tak myślisz? - zapytała Ginny i opadła na kanapę obok niej.
- O niczym ważnym... tak ogólnie. Jak trening? - zapytała Hermiona.
- Dobrze. Tylko nie mogłem wypatrzyć znicza w takich ciemnościach, złapałem go dwa razy, ale wypuściłem trzeci i błąkałem się w ciemnościach, dopóki nie pomyślałem o zaklęciu przywołującym. - Harry wyszczerzył do niej zęby.
Szkarłatno - złota część trybun mocno szalała, wrzeszcząc i powiewając chorągiewkami. Srebrno - zielone sektory patrzyły na to wzrokiem, który prawie zabijał. Gryfoni strzelili w tym meczu dziesiątego gola, dając wynik sto do dwudziestu.
- Teraz jeden ze ścigających Slizgonów ma kafla, ale piękna akcja z tłuczkiem Sloppera - rozległ się podekscytowany głos Colina Creeveya rozległ się po trybunach. W tym meczu to on był komentatorem. Nigdy jeszcze nie czuł się tak szczęśliwy.
- Bell podaje do Gin..., przepraszam, Weasley i GOOOLL! - wrzasnął Colin, a za jego przykładem poszły w ruch rozetki i rozległ się ryk słynnego lwa Luny Lovegood.
Nagle stało się coś, że wszyscy wstrzymali oddech. Harry Potter i szukający Slizgonów, Arnold Heset, zanurkowali raptownie, ale po minucie było po wszystkim. Czarnowłosy uniósł w geście tryumfalnym prawą dłoń, w której trzepotała się skrzydlata piłeczka.
Widzowie w szkarłacie oszaleli z zachwytu. Ślizgoni ze zrezygnowaniem na twarzach rzucili miotły.
Potem była tylko balanga. Wszyscy ucztowali. Ale jedna osoba siedziała w swoim dormitorium i pisała wypracowanie z Numerologi na łóżku.
Hermiona Jane Granger zakręciła kałamarz, a podręcznik, wypracowanie i pióro położyła na szafce nocnej. Znowu poddała się rozmyślaniom. Czy coś czuje do Ślizgona?
Nie znała odpowiedzi.
A nikt jej nie odpowiedział.
Wiem, kto wie prawdę,
Jedyną prawdę...
__________________
Niewinność
Budząc się widzę, że wszystko jest w porządku
Pierwszy raz w moim życiu i to jest takie wspaniałe
Zwalniając rozglądam się i jestem tak zdumiona
Myślę o małych rzeczach, które sprawiają, że życie jest cudowne
Nie zmieniłabym w tym ani jednej rzeczy
To jest najlepsze uczucie
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
Znalazłam miejsce tak bezpieczne, bez jednej łzy
Pierwszy raz w moim życiu i teraz wszystko jest jasne
Czuję spokój, należę tu, jestem tu taka szczęśliwa
To jest takie silne i pozwalam sobie na szczerość
Nie zmieniłabym w tym ani jednej rzeczy
To jest najlepsze uczucie
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
To stan błogości, wydaje ci się, że śnisz
To szczęście w środku, które czujesz
To jest tak piękne, że sprawia, iż chcesz płakać
To stan błogości, wydaje ci się, że śnisz
To szczęście w środku, które czujesz
To jest tak piękne, że sprawia, iż chcesz płakać
To jest tak piękne, że sprawia, iż chcesz płakać
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
Dom:Gryffindor Ranga: Pięcioroczniak Punktów: 343 Ostrzeżeń: 2 Postów: 125 Data rejestracji: 30.01.12 Medale: Brak
Rozdział 13.
Początek grudnia. Pora, kiedy każdy żyje tylko nadchodzącymi Świętami Bożego Narodzenia, zimowymi zabawami i nadchodzącymi feriami. W zamku euforia zwycięstwa Gryfonów nad Ślizgonami ulegała powolnemu zapomnieniu. Wszyscy myśleli tylko o Bożym Narodzeniu. Chociaż był to dopiero początek grudnia, to po ciepłym listopadzie nie było śladu. Liście, których nie zdążył sprzątnąć Filch z powodu niespodziewanego ataku zimy, przykrył biały, śniegowy puch.
Pewnego dnia, gdy Gryfoni i Puchoni z siódmego roku, weszli do klasy zaklęć zastał ich miły widok. Cała klasa była udekorowana. Pod sufitem latały różnokolorowe elfy, tworząc życzenia "Wesołych Świąt" oraz jakieś świąteczne ozdoby. Książki, na których stał maleńki profesor Flitwick były pokryte lodem i soplami. Wszyscy, gdy ujrzeli ten widok, poczuli coś słodkiego na sercu i czuli, jakby klasa była bardzo ciepła, choć temperatura ledwo sięgała dziesięciu stopni powyżej zera.
Dziś zamieniali różne niepotrzebne rzeczy, takie jak odłamki szkła czy niepotrzebna kartki papieru w bombki. Większość uczniów miała z tym problemy, ale Hermiona zrobiła to już za czwartym podejściem, za co Flitwick nagrodził Gryffindor dwudziestoma punktami. Hermiona, bardzo z siebie zadowolona wyszła z klasy. Za nią wyszedł Harry, któremu udawało się tylko jeszcze bardziej pognieść papier i potłuc odłamki szkła, oraz Ron, który jakimś cudem zamienił swój papier w chusteczkę do nosa.
Przy drugim śniadaniu Ron był nadal zniechęcony swoim wybrykiem na zaklęciach, który wywołał wielką salwę śmiechu. Za to Harry'emu udzielił się świąteczny nastrój. Nucił kolędę, gdy smarował sobie tosta Dżemem. Za to Hermiona milczała nad "Natychmiastową Transmutacją, stopień 7", którą oparła o dzbanek z sokiem dyniowym. Rozmowa jakoś się im nie kleiła. Nagle po całej Wielkiej Sali rozległ się złowrogi okrzyk "Nie!" i histeryczny płacz jakiegoś Puchona. Wszyscy obejrzeli się w tamtą stronę. Okazało się, że płakała jakaś dziewczynka z pierwszego roku. Przytulał ją jakiś starszy Puchon, który był zapewne jej bratem. On też miał łzy w oczach.
- To rodzeństwo Cubhert. Ciekawe, co się stało - szepnęła Hermiona do przyjaciół.
Jednak nie musieli długo czekać na odpowiedź. Następnego dnia cała szkoła już wiedziała, że ich ojca zamordował jakiś wilkołak, prawdopodobnie Greyback.
Tak, właśnie takie smutne wydarzenia psuły atmosferę nadchodzącego Bożego Narodzenia.
Kilka lekcji później nadal na zaklęciach ćwiczyli zaczarowywanie śmieci w bombki. Większości już się to udawało, więc Flitwick uczył ich ozdabiania ich.
Na jednej z ostatnich lekcji w tym roku szkolnym, Flitwick powiedział, że dla ucznia, który, zrobi najładniejszą bombkę czeka nagroda. W tym dniu mieli dwie godziny zaklęć, z których jedną poświęcili na robienie bombek, a drugą prezentowali swoje arcydzieła.
- Doskonale panno Granger! - zapiszczał profesor Flitwick na widok bombki, która przedstawiała zimowy krajobraz i z której sypał się sztuczny śnieg. Po tych słowach, zachwycony dziełem Hermiony, spadł ze stosu książek, na którym zwykle stał i z głośnym "Łiiii" wylądował na podłodze.
- Co robicie w święta? - zapytała Hermiona, jedząc czekoladę, którą dostała w nagrodę.
- No jedziemy w trójkę do Nory, a niby co mamy robić? - zapytał Ron, odłamując sobie kawałek czekolady z tabliczki Hermiony.
- Jak to w trójkę? Z kim jeszcze jedziecie? - zapytała Hermiona.
- Jak to z kim? Z tobą! Przecież i tak nie pojedziesz do siebie...
- ... bo będzie nam smutno - powiedział Harry, nadeptując Ronowi na stopę. Nie chciał, by Ron mówił coś o rodzicach Hermiony, a był tego bliski. Na pewno z tym zgadzał się z przyjaciółką: Ronald Weasley był bardzo nietaktowny.
- Och, nie myślałam, że zaprosiliście mnie na Boże Narodzenie! - powiedziała Hermiona, której humor wyraźnie polepszył się po tych słowach.
- No pewnie, że jesteś do nas zaproszona! Mamie jedna osoba różnicy nie zrobi - powiedział Ron z pełnymi ustami, popełniając kolejny nietakt tego dnia.
Błonia pogrążyły się w ciemnościach, a nie było jeszcze piątej. Szalona zamieć szalała za oknami zamku. Hermiona była wdzięczna za to, że jednak nie dobrym graczem w Quidditcha. Teraz siedziała sobie w Pokoju Wspólnym z książką w ręce, w swoim ulubionym fotelu, nakryta kocem, przy palącym się wesoło kominku, podczas gdy Harry, Ron i Ginny mieli trening.
Spojrzała na zegarek, który wskazywał kilka minut przed godziną szóstą. Niechętnie odłożyła "Przygody nastoletniej Alice, szalonej czarownicy, część 1" oraz koc na pobliską szafkę. Wzięła za to w rękę wcześniej naszykowaną torbę i czapkę - na wszelki wypadek.
Przed klasą transmutacji czekał na nią Malfoy.
- Wchodź Mlafoy - powiedziała Hermiona, a Ślizgon posłusznie wszedł do klasy. Hermiona weszła druga i zamknęła drzwi. Wyjęła swoją różdżkę i zapaliła święce, gdyż klasa była pogrążona w całkowitych ciemnościach.
- A po co to Granger? - zapytał Malfoy, gdy Hermiona zajęła miejsce obok Dracona i postawiła dodatkowy świecznik na ławce. Lepiej szły im korepetycje, gdy siedzieli obok siebie, a nie na przeciw. Między innymi dlatego, że nie musieli wciąż odwracać podręczników i innych rzeczy.
Była to ostatnia lekcja przed feriami świątecznymi. Czas spędzony wśród tej atmosfery wrogości zdawał się ciągnąć w nieskończoność, ale przynajmniej nie obrażali się nawzajem. Malfoy przestał nazywać Hermionę "szlamą", co bardzo dziwiło dziewczynę. Nie chciała jednak podpatrywać u niego złych zamiarów. Coś ją od tego podtrzymywało, jakieś wewnętrzne ciepło, jakieś drgania na jego widok, coś co sprawiało, że coś czuła do Ślizgona. Nie potrafiła powiedzieć co.
Ślizgon był pochylony nad kolejną pracą, zadaną przez Hermionę, a ona patrzyła na niego z jakimś nieobecnym wzrokiem. Myślała o nim. Jak jest jej go żal. Przecież ona miała przyjaciół, z którymi spędzi święta. A on? Będzie sam.
- Masz Granger, gotowe. Może skończymy na dziś z tym kretyństwem? - zapytał Malfoy podając dziewczynie swoje odpowiedzi na zadane przez Hermionę pytania, czym wyrwał ją z zamyślenia.
- Co?? Och, no dobrze, tylko Ci to sprawdzę - powiedziała Hermiona. Ku jej zdziwieniu wszystkie odpowiedzi były dobre.
- Gratuluję Ci Malfoy - powiedziała Hermiona, po czym zaczęła zbierać swoje rzeczy do torby.
- Do zobaczenia po świętach. Życzę Ci wesołych świąt Mal... Draco - powiedziała Hermiona, po czym wykonała dziwny ruch, jakby chciała pocałować go w policzek, ale się rozmyśliła. Zarzuciła torbę na ramię, westchnęła i pokręciła głową, po czym wyszła z klasy, zostawiając w środku zszokowanego i jednocześnie wściekłego Ślizgona. Był zły, że zwróciła się do niego po imieniu, a jednocześnie zszokowany pozytywnie tym faktem. Szybko jednak zamienił swoją zszokowaną minę na zwykły dla niego ironiczny uśmiech i wyszedł z klasy.
Please, don't go...
__________________
Niewinność
Budząc się widzę, że wszystko jest w porządku
Pierwszy raz w moim życiu i to jest takie wspaniałe
Zwalniając rozglądam się i jestem tak zdumiona
Myślę o małych rzeczach, które sprawiają, że życie jest cudowne
Nie zmieniłabym w tym ani jednej rzeczy
To jest najlepsze uczucie
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
Znalazłam miejsce tak bezpieczne, bez jednej łzy
Pierwszy raz w moim życiu i teraz wszystko jest jasne
Czuję spokój, należę tu, jestem tu taka szczęśliwa
To jest takie silne i pozwalam sobie na szczerość
Nie zmieniłabym w tym ani jednej rzeczy
To jest najlepsze uczucie
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
To stan błogości, wydaje ci się, że śnisz
To szczęście w środku, które czujesz
To jest tak piękne, że sprawia, iż chcesz płakać
To stan błogości, wydaje ci się, że śnisz
To szczęście w środku, które czujesz
To jest tak piękne, że sprawia, iż chcesz płakać
To jest tak piękne, że sprawia, iż chcesz płakać
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
Dom:Slytherin Ranga: Pracownik Ministerstwa Punktów: 1273 Ostrzeżeń: 0 Postów: 350 Data rejestracji: 14.12.11 Medale: Brak
Adelajda Dakota napisał/a:
Rozdział 13.
Początek grudnia. Pora, kiedy każdy żyje tylko nadchodzącymi Świętami Bożego Narodzenia, zimowymi zabawami i nadchodzącymi feriami.
powtórzenie. lepiej by było, gdyby przed "feriami" nie było nic ^-^
Adelajda Dakota napisał/a:
Nucił kolędę, gdy smarował sobie tosta Dżemem.
nie wiem, dlaczego wyróżniłaś dżem, pisząc go z dużej litery.
Adelajda Dakota napisał/a:
Kilka lekcji później, nadal na zaklęciach ćwiczyli zaczarowywanie śmieci w bombki. Większości już się to udawało, więc Flitwick uczył ich ozdabiania ich.
Adelajda Dakota napisał/a:
Na jednej z ostatnich lekcji w tym roku szkolnym, Flitwick powiedział, że dla ucznia, który, zrobi najładniejszą bombkę czeka nagroda.
Adelajda Dakota napisał/a:
- Doskonale, panno Granger! - zapiszczał profesor Flitwick, na widok bombki, która przedstawiała zimowy krajobraz, i z której sypał się sztuczny śnieg.
Adelajda Dakota napisał/a:
Spojrzała na zegarek, który wskazywał kilka minut przed godziną szóstą. Niechętnie odłożyła "Przygody nastoletniej Alice, szalonej czarownicy, część 1", oraz koc na pobliską szafkę.
Adelajda Dakota napisał/a:
- Wchodź Mlafoy - powiedziała Hermiona, a Ślizgon posłusznie wszedł do klasy.
Adelajda Dakota napisał/a:
Szybko jednak zamienił swoją zszokowaną minę, na zwykły dla niego ironiczny uśmiech i wyszedł z klasy.
*
Nie powiem, coraz bardziej mi się zaczyna mi się to podobać. Ciekawa jestem następnego rozdziału, więc z niecierpliwością na niego czekam.
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Pięcioroczniak Punktów: 343 Ostrzeżeń: 2 Postów: 125 Data rejestracji: 30.01.12 Medale: Brak
Rozdział 14.
Śniegowy puch omiatał ich stopy, gdy wychodzili z pociągu. To, że w pociągu było bardzo zimno (Hermiona wyczarowała ogień, który rozkosznie rozgrzał Harry'ego, Rona, Ginny, Neville'a, Lunę i samą Hermionę), to na dworze było jeszcze zimniej. Śnieg chrzęszczał pod ich stopami, a oni sami owinęli się jeszcze szczelniej szalikami.
- Al-e ł-aaad-nnna po-gggod-dda c-ccco? - zakpił Ron, szczękając zębami.
- Och, przestań. Mnie też jest chłodno, a jeśli myślisz, że dzięki Twojemu marudzeniu sytuacja się poprawi, to grubo się mylisz Ronaldzie - syknęła złośliwie Hermiona, próbując jeszcze szczelniej okryć się płaszczem. Ron zrobił głupią minę, na której widok Ginny wybuchła nie pohamowanym śmiechem.
Na znak konduktora, że droga jest wolna szybko przeszli barierkę. Nie trzeba było się długo rozglądać, by zobaczyć, gdzie stoją Weasley'owie.
Pan Weasley, jego żona oraz ich najstarszy syn, Bill, uśmiechnęli się na widok i gestem przywołali czwórkę (Luna i Neville zostali jeszcze, czekając na swoją kolej).
- Harry, kochaneczku, trzeba Cię znowu podkarmić - powiedziała Pani Weasley - Rozumiem, że u Dursley'ów mało jesz, ale żeby w Hogwarcie...
- On już taki jest. mamo, daj mu spokój - powiedział Ron, a przez Harry'ego przeszedł prąd wdzięczności.
Uszli kawałek. Weszli do jakiegoś małego pomieszczenia. Harry pomyślał, że zabezpieczono go jakimiś zaklęciami, bo nikt z mugoli nawet na niego nie spojrzał.
- Skoro wszyscy już są, może powiem Wam jak dostaniemy się na Grimmauld Place...
- To nie spędzimy świąt w Norze? - zapytała z niedowierzaniem Ginny.
- Nie, córeczko. Bo Harry... - tu Pan Weasley urwał, gestem przywołując Pottera do siebie.
- Wypij to - wyszeptał, podając Harry'emu jakąś butelkę z płynem, który był gęstej maści. Harry ostrożnie otworzył butelkę i wtedy go rozpoznał: był to eliksir wielosokowy. Harry spojrzał pytająco na pana Weasleya, który gestem zachęcał go do wypicia. Harry wziął głęboki oddech i napił się trochę płynu. Członki zaczęły mu się zmniejszać, a obraz zamazywać.
- Musieliśmy to zrobić, by zabezpieczyć Cię przed atakiem Śmierciożerców. Tak na wszelki wypadek...
- Przecież nie zaatakują mnie w biały dzień! - żachnął się Harry i przeraził, że jego głos zabrzmiał tak dziecięco.
- Mogą Harry - powiedział niespodziewanie Bill - Ministerstwo nie daje tego po sobie poznać, nawiera nacisk na Proroka, ale sytuacja wymyka się im spod kontroli. Ministerstwo niedługo upadnie. Sam-Wiesz-Kto ma swoich szpiegów, co bardzo ułatwia mu działanie! Przecież szef jednego z mniejszych demperamentów jest wyraźnie pod działaniem Imperius! Widać to gołym okiem...
- Może nie tutaj, co? - zapytała pani Weasley, patrząc gniewnie na syna - Powinieneś im wcale tego nie mówić!
- Ale oni muszą znać obecną sytuację!
- DOSYĆ! Kłótnie zostawcie do domu - powiedział pan Weasley, gdy pani Weasley otwierała usta, ale natychmiast zamknęła je, gdy spojrzała na męża. Hermiona spojrzała na niego zdumiona. Jeszcze nigdy nie słyszała, by pan Weasley krzyczał, a teraz na pewno to zrobił.
- Teraz teleportujemy się. Hermiona, Harry i Ron mają prawo. Nasz cel: Grimmaldium Place. Nie możemy teleportować się bezpośrednio do domu. Po postu na boczną ulicę. Ginny, ty teleportujesz się z Billem. Gotowi?
Wszyscy wydali zgodny pomruk.
W domu było ponuro i mroczno. Zresztą, jak zawsze w Grimmauld Place numer dwanaście. Cała siódemka ostrożnie przeszła przez hol, by nie obudzić portretu pani Black.
Hermiona, pomimo mroczności, nawet lubiła to miejsce. Miało ono swoją, choć mroczną, atmosferę. Lubiła marzyć, choć była realistką. Może ten dom nie zachęcał atmosferą, ale miał w sobie ducha czasu. A właśnie to kochała Hermiona. Zaraz jednak poczuła wyrzuty sumienia, gdy zobaczyła minę Harry'ego. Wiedziała, jak mu jest smutno. Nienawidził tego domu, tak samo jak Syriusz. Usiedli przy stole.
- Czyj włos dostałem? - zapytał Harry, dziecięcym głosikiem, na którego dźwięk wzdrygnął się malowniczo.
- Jakiegoś mugolskiego dzieciaka - powiedział Bill beztrosko, kładąc grubą, wełnianą czapkę do kieszeni kurtkę. Pan Weasley wyjął zapałki z zapałem, ale natychmiast schował je do kieszeni na widok miny żony. Z wyraźną niechęcią wyjął różdżkę i mruknął jakieś zaklęcie. Zanim zdążył zająć miejsce przy stole, w kominku trzaskał wesoło ogień. Wszyscy poczuli ciepło bijące z ognia. Wszyscy od razu poczuli się jakoś dziwnie bezpiecznie i dobrze. Pani Weasley wstawiła wodę na herbatę.
- Czy zabezpieczyliście ten dom przed Snape'em? - zapytał nagle Harry.
- Oczywiście. Całkiem niedawno. Sądzimy, że mógł tu być wcześniej ze Śmierciożercami na rewizji, ale na pewno nic nie znalazł. Zaklęcie Fideliusa przestało działać w momencie śmierci Dumbledore'a, ale znaleźliśmy na to sposób...
- Jaki? - zapytał Ron.
- Nie musicie tego wiedzieć! - powiedziała pani Weasley, patrząc surowo na męża.
- A gdzie jest Lupin? - zapytała Hermiona, marszcząc brwi. Pamiętała, przecież, że Lupin mieszkał z Syriuszem.
- Ma misję - odrzekł zwięźle Bill.
- Jaką? - zapytał Harry.
- Nie wasza sprawa - powiedział Bill łagodnie.
Czajnik zagwizdał. Pani Weasley wstała i wróciła z siedmioma herbatami, które lewitowała w powietrzu.
- Dziękuję - szepnęła Hermiona, trochę zawstydzona. Czuła się jakby wzięto ją tu tylko z tego powodu, że nie miała dokąd pójść. Słowa Rona, który nie miał nic złego na myśli, mimo wszystko ją bolały. Była zawstydzona. Rodzina Rona tyle dla niej zrobiła, a ona co im dała? Nic.
- Coś Cię trapi, moja droga? - zapytała pani Weasley, patrząc na Hermionę uważnie. Było jej jej żal. Wiedziała, że Hermiona nie ma już domu. Teraz coraz częściej dziękowała Bogu, że jej dzieci mają dokąd wracać.
- Nie, nic. po prostu zamyśliłam się, proszę pani.
- Oj, pani, pani, ciągle pani! Przecież znamy się jak rodzina, jesteście dla mnie jak moje dzieci... mówcie do mnie ciociu. To się też tyczy ciebie, Harry kochaneczku - powiedziała pani Weasley.
- Eee... zgoda - powiedział Harry i napił się łyk Herbaty. natychmiast ją wypluł.
- Niedobra? - zapytała z niepokojem pani Weasley.
Harry zsunął się z krzesła na ziemię. Ginny pisnęła. Członki zaczęły mu się wydłużać, a obraz z deka rozmazywać.
- Z herbatą wszystko w porządku mamo. Po prostu minęło mu działanie eliksiru - powiedział rzeczowo Bill.
- Jak się czujesz Harry? - zapytała zaniepokojona Hermiona.
- Nic mi nie jest - powiedział Harry.
Wszyscy odetchnęli z ulgą, a pani Weasley skarciła się w duchu za swoją lekkomyślność. W domu mogli być śmierciożercy, dolać trucizny do wody, albo zamoczyć w niej torebki z herbatą, które ona podała.
W ciągu następnych dwóch dni dekorowali dom. Salon dosłownie tonął w blasku światełek, a w kuchni, oprócz zapachu przysmaków przyrządzanych pod czujnym okiem pani Weasley, wisiały pęki jemioły. Schody były pokryte lodem, który wcale nie był zimny, a niektóre głowy skrzatów domowych wykrzykiwały życzenia, co w jednej z nocy okazało się to błędem. Pan Weasley, niemogąc spać wyszedł w środku nocy z sypialni do kuchni. Gdy schodził, jedna z głów ryknęła: "Wesołych świąt!", tak głośno, że pan Weasley się wystraszył, potknął się i z głośnym rumotem stoczył się na dół, wpadając w jedną z choinek. Pan Weasley zaplątał się w lampki i nie mógł się wydostać, a pozostałych obudził ryk portretu pani Black, którą z kolei obudził pan Weasley. Po tej dość dramatycznej przygodzie rozwścieczony pan Weasley ściszył skrzatom głos do mało słyszalnego szeptu.
Podczas gdy pani Weasley z pomocą Ginny opowiadali tę historię przy kolacji, w przeddzień świąt pozostałym, wszyscy pękali śmiechem, a Tonks aż spadła z krzesła.
- Naprawdę nasz staruszek wywinął taki numer? - zapytał się Fred Rona, który kiwnął głową. Fred wybuchnął śmiechem tak głośnym, że Hedwiga zahukała gniewnie, a Fleur podskoczyła przestraszona.
- Wstawajcie! - powiedziała dziarsko Hermiona, odsłaniając zasłony w pokoju chłopców. Była już ubrana. Na sobie miała zielony sweter, od pani Weasley, a na ręce połyskiwała srebrna bransoletka od Rona.
- Dziękuję Ci Harry za tę książkę, jest świetna! Od dawna chciałam ją mieć! A ta bransoletka jest super Ron - powiedziała Hermiona. Bardzo podobały jej się prezenty. Nie tak dawne obawy znikły. Weasley'owie byli dla niej jak rodzina, a nic już tego nie zmieni.
Harry i Ron rzucili się łapczywie do rogów swoich łóżek, gdzie mieli stos prezentów. Ron poślizgnął się na dywaniku i upadł. Hermiona wybuchnęła śmiechem.
Podczas obiadu było bardzo rodzinnie. Po obiedzie Hermiona przywołała do siebie Ginny.
- Nie uważasz, że Tonks ostatnio przytyła? Chyba jej dobrze...
- Hermiono, przecież ona jest w ciąży. - pwoiedziała leniwie Ginny.
- Co? - zapytała zszokowana Hermiona.
- Nie mówiłam Ci? -zapytała Ginny unosząc brwi.
- Nie mówiłaś! Jak mogłaś! - powiedziała Hermiona.
- Widocznie mogłam - odparła Ginevra, po czym obie się roześmiały.
You have the right to dream and to give,
You have the righ to love and to live,
You have the right to feel and to choose.
This is your chance, To win or to lose
__________________
Niewinność
Budząc się widzę, że wszystko jest w porządku
Pierwszy raz w moim życiu i to jest takie wspaniałe
Zwalniając rozglądam się i jestem tak zdumiona
Myślę o małych rzeczach, które sprawiają, że życie jest cudowne
Nie zmieniłabym w tym ani jednej rzeczy
To jest najlepsze uczucie
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
Znalazłam miejsce tak bezpieczne, bez jednej łzy
Pierwszy raz w moim życiu i teraz wszystko jest jasne
Czuję spokój, należę tu, jestem tu taka szczęśliwa
To jest takie silne i pozwalam sobie na szczerość
Nie zmieniłabym w tym ani jednej rzeczy
To jest najlepsze uczucie
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
To stan błogości, wydaje ci się, że śnisz
To szczęście w środku, które czujesz
To jest tak piękne, że sprawia, iż chcesz płakać
To stan błogości, wydaje ci się, że śnisz
To szczęście w środku, które czujesz
To jest tak piękne, że sprawia, iż chcesz płakać
To jest tak piękne, że sprawia, iż chcesz płakać
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
Dom:Gryffindor Ranga: Pięcioroczniak Punktów: 343 Ostrzeżeń: 2 Postów: 125 Data rejestracji: 30.01.12 Medale: Brak
Rozdział 15.
Wszyscy obecni domownicy znajdowali się w ciemnej kuchni w domu przy Grimmauld Place 12. Pani Weasley stała w kącie, zaraz obok kominka. W ręku trzymała białą chusteczkę w zielone grochy. Wycierała w nią łzy. Nie chciała znowu okazać się tchórzem. Jednak łzy cisnęły jej się spod powiek mimowolnie. Właśnie podszedł do niej jej najmłodszy syn Ron. O wiele wyższy od niej. Pani Weasley musiała wspiąć się na palce, a on musiał schylić się, by matka musnęła czule suchymi od płaczu wargami.
- To do zobaczenia! Przyjedziecie na Wielkanoc?
- Do zobaczenia. Nie wiemy. Wie pa... ciociu, że mamy dużo nauki przed Owutemami - powiedziała Hermiona, uśmiechając się lekko. Na myśl o książkach, które tylko czekały, aż otworzy je i przeczyta, ciarki przeszły jej po plecach.
Twarz Pani Weasley rozjaśniła się uśmiechem. Pierwszy do kominka podszedł Harry. Tak jak na szóstym roku Ministerstwo zorganizowało niezwykłe połączenia z Siecią Fiuu, by uczniowie mogli szybko i bezpiecznie dostać się do szkoły.
- Hogwart! - krzyknął Harry z wnętrza kominka. Buchnęły zielone płomienie i Harry znikł.
- Myślę, już może wejdzie następna osoba... Proszę Hermiono, goście mają pierwszeństwo - powiedział Pan Weasley, a jego łysina zabłysła w świetle kominka.
Hermiona chwyciła kufer i koszyk z Krzywołapem i weszła do kominka. Natychmiast zachciało jej się kaszleć.
- Hogwart! - krzyknęła. Zaczęła wirować wśród kominków różnych czarodziejów. Przymknęła oczy. Otworzyła je w dobrej chwili. Zobaczyła Harry'ego i ruszyła do niego. Wyszła z kominka, potykając się i upadając na drogocenny dywan.
- Dobry wieczór Panno Granger - powiedziała profesor Sinistra, która uczyła Astronomi.
- Dobry wieczór - rzekła Hermiona po czym spojrzała na Harry'ego, który trząsł się ze śmiechu.
- Nie mów Ronowi dobrze? Będzie śmiał się na śmierć! - powiedziała z lękiem Hermiona, a Harry kiwnął głową.
Wkrótce pojawił się Ron i Ginny. Gryfoni przeprosili nauczycielkę za kłopot i wyszli z jej gabinetu, kierując się ku wieży Gryffindoru.
- Mówcie co chcecie, jednak to jest mój dom - powiedział Harry i opadł na najbliższy fotel, lecz chwilę później zeskoczył z niego jak oparzony, bowiem usiadł na czyimś kocie.
Rok szkolny zaczął się na dobre. Nauka znów dała o sobie znać. Z zamku w oka mgnieniu znikły świąteczne ozdoby i świąteczny nastrój. Często przy drugim śniadaniu (mało sów przynosiło pocztę na czas wśród prawdziwych zamieci śnieżnych) rozlegał się płacz kogoś, kto utracił kogoś bliskiego.
- To okropne - powiedziała Hermiona, gdy jakiś Ślizgon z pierwszej klasy zaczął się gwałtownie trząść i krztusić łazami.
- Pewne-u je-guuu stazzzry nie chceeeeee-li pras-ssowac dga Samy-Wiece-Kogoooo - powiedział Ron. Usta miał pełne wybornej jajecznicy. Widząc minę Hermiony szybko przełknął to co miał w ustach i powiedział:
- Pewnie jego starzy nie chcieli pracować dla Sami-Wiecie-Kogo?
- Nie możesz używać jego imienia? - zapytał Harry. Miał dość tego panicznego lęku wymówienia imienia największego czarnoksiężnika, jaki kiedykolwiek chodził po świecie.
- Przykro mi, ale nie - powiedział Ron.
- Tylko się nie zacznijcie kłócić - powiedziała Hermiona, widząc jak jej dwóch przyjaciół mierzy się wzrokiem. Oboje spojrzeli na Hermionę. Widząc te oczy pełne wyrzutu, dziewczyna nie wytrzymała.
- Świetnie! - wrzasnęła po czym wstała. - Świetnie! - powtórzyła zakładając torbę na lewe ramię. - Jak macie mnie tak traktować to dziękuję Wam bardzo! - krzyknęła Hermiona i wyszła z Wielkiej Sali, pozostawiając przyjaciół z bardzo niewyraźnymi minami.
"Zasłużyli sobie na ten wybuch. Znowu kłócą się o taką głupotę" myślała Hermiona, próbując usprawiedliwić własne zachowanie. Zeszła na dół, do lochów, gdzie za chwilę miały rozpocząć się zajęcia. Było co najmniej dziesięć minut do lekcji. Była długa przerwa a uczniom nie śpieszyło się na lekcje. Zresztą nie wielu na tym poziomie uczyło się eliksirów. Oparła głowę o zimną ścianę i ukucnęła. Cały czas jednak myślała o swojej minie. Nagle zza zakrętu wyszedł Malfoy. "Tylko jego mi tu brakowało" - pomyślała. Miała dość tego blondyna. Wiedziała, że coś niepojącego dzieje się z nią, gdy go widzi. Gdy na niego patrzyła, czuła jakieś mrowienie w brzuchu, jednak nikomu nie chciała się do tego przyznać, zwłaszcza sobie. Miała wielką ochotę przerwać te korepetycje, lecz gdy zapytała się o to Profesor McGonagall, ta odpowiedziała jej, że chociaż Malfoy ma dobre wyniki to i tak korepetycje są mu potrzebne. Fala gniewu owładnęła jej ciało. Dlaczego nie znajdą sobie kogoś innego do korepetycji z Malfoy'em? Przecież nie tylko ona ma dobre stopnie. Ślizgon oparł się o przeciwną ścianę w ten sam sposób co Gryfonka. Hermiona przechyliła lekko głowę w prawo. Malfoy również powtórzył ruch. Hermiona zaczęła oglądać swoje paznokcie. On też. Zaczęło ją to denerwować. Wstała gwałtownie. To samo uczynił chłopak.
- Nudzi ci się Malfoy? - warknęła Hermiona.
- Nudzi ci się Malfoy? - odszczeknął Ślizgon. Z satysfakcją obserwował, jak Hermiona coraz bardziej się denerwuje i to było widać.
- Ty... - Hermiona uczyniła taki ruch, jakby chciała uderzyć Ślizgona w policzek, lecz on przytrzymał jej rękę.
- Chciałaś mnie uderzyć szlamo? - zapytał Malfoy.
Hermiona nic nie odpowiedziała. Na szczęście rozległy się kroki na schodach. Hermiona obejrzała się w tamtą stronę, ale Ślizgon cały czas patrzył na nią. Na dole ukazał się Harry z Ronem. Obaj stanęli jak wryci.
- Masz szczęście Garnger - powiedział Malfoy i puścił ją. Nie był na tyle głupi, by toczyć pojedynek przed klasą, z której lada chwila mógł wyjść nauczyciel.
- Już się nie kłócimy - powiedziała Harry.
- Tak, naprawdę Cię przepraszamy - powiedział Ron.
- Dobrze. A ja Was przepraszam za mój wybuch - powiedziała Hermiona.
- Nie ma za co. Ja też tak często wybuchałem, a że ja się teraz zaczynam kłócić z Ronem, to teraz twoja kolej - powiedział Harry, uśmiechając się lekko i odgarniając grzywkę z czoła.
Hermiona odwzajemniła uśmiech. Widząc uśmiech na twarzy któregokolwiek z przyjaciół, od razu było jej lepiej.
Nadeszła reszta klasy. Drzwi otworzyły się i ukazał się gruby brzuch Slughorna.
- Zapraszam do klasy.
Wszyscy natychmiast zajęli swoje miejsce. Hermiona zamieniła się z Harrym, by usiąść jak najdalej od Malfoya.
- Witam was wszystkich! Dziś zajmiemy się eliksirem wielosokowym. Spróbujemy go uwarzyć, co potrwa miesiąc....
Styczniowy wieczór. Malfoy siedział z Zabinim na kanapie. Nie mógł już dużej znieść tego napięcia. Nie mógł znieść tego, że oni nie traktowali go z wyższością. Po prostu nie mógł. Ludzie nie odzywali się do niego, mijali go szerokim łukiem. Nawet Pansy Parkinson nie okazywała niczego, chociaż była zakochana w Ślizgonie, jak większość dziewczyn ze Slytherinu. Był piękny, pochodził z dobrej rodziny, miał talent. Ideał po prostu. Jednak z chwilą śmierci rodziców to wszystko się odmieniło. Choćby nie wiem jak, kusiły ich te szare oczy, to i tak wiedziały, że nigdy go nie zdobędą.
- Co mam zrobić żebyście wreszcie mnie docenili!? - wybuchnął nagle Malfoy. Nie zamierzał tego, jednak złość wzrastała w nim coraz bardziej. Złość na los, życie i te cholerne korepetycje.
- Ja mam pomysł Draco - powiedział jeden z dawnych "koleżków" Malfoya.
- Co?
- Powiedzmy, że poderwiesz... szlamę.
- Co!? - zapytał zupełnie ogłupiały Malfoy.
- No... zdobędziesz szlamę... wiesz, Granger - powiedział brunet ze złośliwym uśmiechem. Wiedział, że w ten sposób mu dopiecze. Przecież to byłoby niemożliwe... on i ta nic niewarta szlama. Malfoy natomiast był tak wściekły, że nie myślał co robi.
- Zgoda. Zakład? - zapytał Malfoy. Tego się drugi Ślizgon nie spodziewał, jednak po chwili wyciągnął dłoń.
- Zakład - powiedział brunet.
- Zabini, bądź tak łaskaw i przetnij - powiedział Draco, a Zabini przeciął różdżką ich dłonie.
- Ależ się wpakował - powiedziała Blaise pół godziny później w dormitorium, które dzielili tylko we dwóch.
- Zamknij się - powiedział Malfoy, po czym położył się do łóżka.
Wiedział jedno: zakładu musi dotrzymać. Był to honor.
- Jeszcze mi się uda, zobaczysz - powiedział Malfoy, po czym odwrócił się plecami do przyjaciela.
- Już to widzę - powiedział Zabini, gdy z sąsiedniego łóżka zaczęło dobiegać chrapanie.
She will find you,
pick up and guide you,
The Only True Love...
__________________
Niewinność
Budząc się widzę, że wszystko jest w porządku
Pierwszy raz w moim życiu i to jest takie wspaniałe
Zwalniając rozglądam się i jestem tak zdumiona
Myślę o małych rzeczach, które sprawiają, że życie jest cudowne
Nie zmieniłabym w tym ani jednej rzeczy
To jest najlepsze uczucie
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
Znalazłam miejsce tak bezpieczne, bez jednej łzy
Pierwszy raz w moim życiu i teraz wszystko jest jasne
Czuję spokój, należę tu, jestem tu taka szczęśliwa
To jest takie silne i pozwalam sobie na szczerość
Nie zmieniłabym w tym ani jednej rzeczy
To jest najlepsze uczucie
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
To stan błogości, wydaje ci się, że śnisz
To szczęście w środku, które czujesz
To jest tak piękne, że sprawia, iż chcesz płakać
To stan błogości, wydaje ci się, że śnisz
To szczęście w środku, które czujesz
To jest tak piękne, że sprawia, iż chcesz płakać
To jest tak piękne, że sprawia, iż chcesz płakać
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
Dom:Gryffindor Ranga: Pięcioroczniak Punktów: 343 Ostrzeżeń: 2 Postów: 125 Data rejestracji: 30.01.12 Medale: Brak
Rozdział 16.
Koniec stycznia nadchodził nieubłaganie, a Draco na samą myśl o tym dostawał dreszczy. Minął już ponad tydzień od zawarcie nieszczęsnego zakładu, a on nie uczynił jeszcze żadnego kroku. Ilekroć widział Radkey'a czuł się miażdżony pod jego złośliwym wzrokiem. A przecież powinno być odwrotnie.
- Muszę zacząć działać - powiedział Malfoy.
- Mówisz tak już po raz setny - zaśmiał się Zabini.
- Blaise, bez komentarzy jeśli łaska - odrzekł Malfoy ironicznie.
- Draco, przecież dobrze wiemy, że ta szlama jest nieugięta i na pewno nie będzie chodzić z kimś takim jak ty... a jak się dowie, że maczałeś palce w śmierci jej rodziców...
- Przecież o tym wiemy tylko my. A o nieugiętość szlamy się nie martw Zabini. Jeszcze żadna dziewczyna nie oparła się mojemu urokowi.
Zabini znów się roześmiał, a Malfoy w odpowiedzi cisnął w niego poduszką, jednak Blaise w porę się uchylił i poduszka trafiła w jedną z kolumienek łóżka. Po całym dormitorium rozpierzchły się białe pierze.
- Co Ci jest Hermiono? - zapytała Ginny patrząc ze współczuciem na przyjaciółkę.
- Hmmm? - mruknęła Hermiona.
Od dwóch godzin siedziała na parapecie i wyglądała przez okno, marząc i rozmyślając nad swoim życiem, a szczególnie robiła analizę własnego serca.
- Co ci jest? Widzę wyraźnie, że coś cię gnębi - powiedziała Ginny.
- Nic mnie nie gnębi - powiedziała Hermiona - Po prostu... martwię się Ginny tą trwającą wojną... Przecież codziennie ginie masa ludzi - powiedziała Hermiona, chociaż naprawdę myślała o Draco. Czy to co do niego czuje, to na pewno tylko litość? Przecież wtedy, gdy cmoknęła go w policzek poczuła jakieś dziwne ciepło rozchodzące się po jej ciele...
Ginny widziała, że Hermi coś zmyśla, jednak postanowiła nie naciskać. Wiedziała, że Hermiona Granger prędzej czy później i tak jej wszystko powie.
Zeszły do Pokoju Wspólnego. na ich widok Lavander pociągnęła za sobą Parvatti w drugi kraniec wieży, byleby najdalej od Hermiony.
Przyjaciółki miały żal do Hermiony, która tydzień temu, nie wytrzymała i poprosiła McGonagall o przeniesienie ją do innego dormitorium. Dziewczyny nie dały jej spać dwie noce z powodu głośnych rozmów. Tak więc pewnego ranka poszła z Ginny do McGonagall, która się zgodziła na tę propozycję. Chociaż z Ginny mieszkała jakaś inna dziewczyna z jej roku, to jednak ona im nie przeszkadzała. Cały czas spędzała ze swoją przyjaciółką, często nawet spała u niej w dormitorium i trzymała tam większość swoich rzeczy, a w dormitorium Ginny pokazywała się od święta. Tak więc dziewczyny mieszkały prawie że same i były z tego bardzo zadowolone.
Ginevra i Hermiona usiadły przy kominku, obserwując szachowe zmaganie Harry'ego i Rona.
- Rozwal go głupia, to tylko goniec - powiedział Harry, gdy jego wieża napotkała opór ze strony gońca Rona.
- A wy wciąż to samo! - zaśmiała się Ginny - Możesz robić co chcesz Harry, ale pamiętaj, że mój brat to szachowy mistrz. Z nim nie wygrasz.
- Pamiętam, jak pokonał te figury, które zagradzały przejście do Kamienia Filozoficznego - powiedziała Hermiona w chwili, gdy Krzywołap zaczął mruczeć rozkosznie na jej kolanach.
- Pamiętam doskonale - powiedział Harry.
- Ja też, ale dajcie nam pograć - powiedział Ron, chociaż zarumienił się słysząc pochwałę z ust Hermiony.
Piątkowe popołudnie. Chociaż była szósta, to i tak na dworze panowały egipskie ciemności. Hermiona biegła przed siebie korytarzami, a torba pełna książek z biblioteki boleśnie piła ją w ramię.
Zasiedziała się w bibliotece. Wiedziała to. Spojrzała na zegarek, który dostała w tamtym roku od Rona na gwiazdkę. Trzy po szóstej. "Malfoy znowu będzie mi to wypominał przez pół godziny" - pomyślała i pobiegła dalej.
- Granger, jest pięć po szóstej - powiedział Malfoy z satysfakcją.
- Wiem, Malfoy. Byłam w bibliotece, by znaleźć odpowiednie książki, które pomogą nam dziś w zrozumieniu zaklęć powodujących zmianę postury człowieka - powiedziała Hermiona i usiadła na krzesełku. Usiadł obok niej. Poczuła w nozdrzach jego zapach. Udawała, że szuka pióra po całej torebce, chociaż w rzeczywistości upajała się zapachem. Jego zapachem. Chciała, by ta chwila trwała wiecznie. Wiedziała, że nigdy nie będą razem. On i szlama... Nie. To nigdy nie wypali.
- Znalazłam! - oznajmiła tryumfalnie, karcąc się za swoje odrętwienie. Malfoy uśmiechnął się złośliwie.
- Malfoy, bądź tak dobry i otwórz tę książkę na stronie sześćdziesiątej piątej i przeczytaj, co Manfred Mintgory mówi o trudności zmiany postury - powiedziała Hermiona, podając mu chyba najbardziej starą, zakurzoną i opasłą księgę.
- Dokąd mam przeczytać Granger? - zapytał. Wiedział, że najpierw trzeba być miłym, trzeba ją zmiękczyć.
- Myślę, że do siedemdziesiątej ósmej Ci wystarczy - powiedziała Hermiona.
Obserwowała go, gdy pisał na pergaminie. Stawiał takie ładne litery. Jego pismo bardzo przypadło jej do gustu. Chociaż robił sporo błędów, jego kaligrafia była wręcz ideałem.
"Zrób to teraz" - powiedział Malfoy. Jednak nie miał odwagi. Czytał i spełniał jej polecenia, jakby to ona była arystokratką, a on nic niewartą szlamą...
- I znów patrzysz w okno? - zapytała Ginny Hermionę. Brązowowłosa przytaknęła.
- Ginny muszę Ci coś powiedzieć... Ja już się gubię, nie wiem czy sobie poradzę... nie możesz nikomu powiedzieć... ja...
- Zacznij najlepiej od początku, bo nic nie rozumiem - powiedziała Ginny. Nie lubiła tego zachowania przyjaciółki. Wiedziała, że za chwilę może powiedzieć jej coś niezwykłego, jak kilka lat temu, gdy w ten sam sposób wydusiła w końcu, że idzie na Bal Bożonarodzeniowy z Wiktorem Krumem.
- Ginny... ja... ja... ja się chyba zakochałam w... w....
- Wyduś to z siebie - powiedziała Ginevra, którą gryzła nadzwyczajna ciekawość. Miała nadzieję, że Hermiona powie coś o jej bracie. Widziała, jak Ronowi podoba się Hermiona, chociaż Granger starała się tego nie zauważać.
- W Malfoyu - wyszeptała w końcu Hermiona.
- Zabujałaś się w Draconie Malfoyu?! -zapytała Ginny, niepewna, czy dobrze usłyszała.
Hermiona kiwnęła głową. Ginny opadła szczęka.
- Ale to nie ma szans, a ja... dostaję fioła jak go widzę. Gdy siedzi obok mnie, przez moje ciało przebiegają prądy, serce bije mi bardzo mocno... marzę, by poczuć jego zapach...
Ginevra słuchała oniemiała. Była w lekkim szoku.
- Hermiono, to nie ma szans...
- Wiem o tym Ginny, już sama to mówiłam. Ale co ja zrobię? Kiedyś obiecałam sobie, że gdy zakocham się w kimś, będę walczyła o niego do upadłego...
- A Krum?
- Krum? - zapytała Hermiona - Mówiłam ci już, że to znajomość tylko na odległość. Kiedyś było coś więcej, ale to tylko... przyjaciel.
Ginny chciała spytać o Rona, lecz w porę ugryzła się w język. Wiedziała po zachowaniu przyjaciółki, że to naprawdę coś poważniejszego.
- I co ja teraz zrobię Ginny? - zapytała Hermiona.
Odpowiedziała jej cisza.
Miłość to wierność wyborowi...
__________________
Niewinność
Budząc się widzę, że wszystko jest w porządku
Pierwszy raz w moim życiu i to jest takie wspaniałe
Zwalniając rozglądam się i jestem tak zdumiona
Myślę o małych rzeczach, które sprawiają, że życie jest cudowne
Nie zmieniłabym w tym ani jednej rzeczy
To jest najlepsze uczucie
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
Znalazłam miejsce tak bezpieczne, bez jednej łzy
Pierwszy raz w moim życiu i teraz wszystko jest jasne
Czuję spokój, należę tu, jestem tu taka szczęśliwa
To jest takie silne i pozwalam sobie na szczerość
Nie zmieniłabym w tym ani jednej rzeczy
To jest najlepsze uczucie
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
To stan błogości, wydaje ci się, że śnisz
To szczęście w środku, które czujesz
To jest tak piękne, że sprawia, iż chcesz płakać
To stan błogości, wydaje ci się, że śnisz
To szczęście w środku, które czujesz
To jest tak piękne, że sprawia, iż chcesz płakać
To jest tak piękne, że sprawia, iż chcesz płakać
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
Ta niewinność jest cudowna
Mam nadzieje, że taka pozostanie
Ta chwila jest idealna, proszę nie odchodź
Potrzebuje cię teraz
Nie zrezygnuję z tego, nie pozwól by cię to ominęło
Dom:Gryffindor Ranga: Zwycięzca TT Punktów: 279 Ostrzeżeń: 1 Postów: 176 Data rejestracji: 08.10.11 Medale: Brak
O, akcja nabiera rumieńców! Ja juz chce jeszcze. To uzależniające!
__________________
Przebiegłości Ślizgonów dobroci Puchonów i wiedzy Krukonów NAUCZ NAS GRYFFINDORZE!!!
Jestem, jaka jestem. Mało ludzi wie na mój temat więcej, niż to, jak mam na imię, ile mam lat i jak wyglądam. Jestem dość tajemnicza. Ufam niewielu osobom. Może dla tego, prawie nikt mnie nie lubi. W przyjaźni stawiam na jakość, a nie ilość.
Dom:Gryffindor Ranga: Dyrektor Hogwartu Punktów: 4642 Ostrzeżeń: 2 Postów: 397 Data rejestracji: 22.02.12 Medale: Brak
Och. Wreszcie. Przeczytałam wszystkie rozdziały I bardzo, bardzo..nie, straaasznie mi się podobało. Nie chce mi się nawet wyłapywać błędów, bo tekst to tuszuje : D Masz wielki talent i pisz to dalej. Daje W i dodaje do obserwowanych. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział : *
"Hogsmeade.pl" is in no way affiliated with the copyright owners of "Harry Potter", including J.K. Rowling, Warner Bros., Bloomsbury, Scholastic and Media Rodzina.